Skocz do zawartości

Suavek

Senior Member
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Suavek

  1. Suavek odpowiedział(a) na Jakuza odpowiedź w temacie w MANGA&ANIME
    Siostroooo, beznadziejny przypadek. Eeee... chyba nie załapałeś, że o to właśnie miało chodzić. Chyba nie oczekujesz tutaj czegoś więcej niż fanservice'u dla mechofili, szczególnie po takim opisie jak dałeś wyżej? Animacja, muzyka. Coś jeszcze, że tak spytam? Aha, niech zgadnę, jedna laska to ta niezdarna i nieśmiała, druga laska to ta nie przejawiająca żadnych uczuć, jeszcze inna będzie typem chłopczycy, kolejna - zapewne główna bohaterka - czymś pośrednim, a jeszcze inna będzie miała posturę 6-letniej dziewczynki i będzie tą najbardziej irytującą. Różnice te pewnie jeszcze dotyczą wielkości biustu i pośladków? Tak, znamy te oklepane stereotypy. Skoro nie oglądasz tego ani dla fabuły, ani dla cycków/tyłków/loli-lasek... to po co? Proszę, wyjaśnij mnie ignorantowi bo najwyraźniej nie potrafię tego pojąć.
  2. Suavek odpowiedział(a) na Enkidou odpowiedź w temacie w PSP
    Ja Ci powiem, że choć z reguły nie przepadam za jakąkolwiek formą dubbingu, to w Crisis Core głosy są całkiem udane i znośne. Przynajmniej nie wzięli dwunastolatków do podkładania i wyszło całkiem znośnie. Co do samej metody to nie pomogę. Możliwe, że taka opcja istnieje ale się nie znam. I słusznie, że nie czytasz bo niektórzy nieco mniej rozsądni raczyli sobie pospoilerować. Tak czy inaczej, osobiście polecam najpierw zagrać w FFVII, głównie dlatego, że w CC trafiają się liczne mniejsze lub większe nawiązania, które bez znajomości poprzednika gracz odbierze raczej bez emocji. No i nie muszę chyba mówić, że sam FFVII jest świetną grą ;>.
  3. Suavek odpowiedział(a) na Sandking odpowiedź w temacie w PC
    Hmm, jeśli grałeś wiele godzin to powinieneś już wyjść z początkowej wioski, która przynajmniej mnie sprawiała nieco mylne wrażenie. Gram do dzisiaj, myślę, że już spokojnie kilkadziesiąt godzin przy tym przesiedziałem, a cały czas dobrze się bawię (choć w tych Mrocznych Kniejach pustki straszne). A powiem Ci, że za grami typu hack'n'slash nie przepadam. Diablo 1 i 2 przeszedłem po razie, i jakoś nie widziałem sensu wracać (co najwyżej na umówioną partyjkę multi). Tymczasem powoli kończę DD i zastanawiam się, czy nie spróbować po tym ukończyć gry raz jeszcze, inną profesją, jako postać negatywna, wybierając inne opcje dialogowe itp. Po prostu odbieram DD jako typowego RPG, z systemem walki a'la Diablo. Równie dobrze moglibyśmy mieć widok FPP, a i tak spora część gry ograniczałaby się do rozwalania potworków, co ce(pipi)e większość cRPG. Nie wiem też jaką grałeś profesją, ale sam wybrałem maga i wyszkoliłem go we władaniu łukiem. Dodałem do tego moce przyzywania oraz kilka pomniejszych, typu zamrożenie, i rozwalanie potworków jest tym samym bardzo przyjemne, nie sprowadzające się do monotonnego ciachania mieczem. Może to też w dużej mierze zaważyło na tym jak odebrałem grę. A i ta liczba 99% jest jednak wyraźnie przesadzona, gdyż wiele było chwil w grze, gdzie więcej biegałem z lewa na prawo wykonując mniejsze lub większe zadania dla prostych ludzi, niż łaziłem po lochach. Swego czasu nawet pragnąłem, abym w końcu natknął się na jakieś korytarze z potworkami, bo odczuwałem niedosyt. A może to po prostu kwestia gustu. Zmuszać nie ma sensu, ale odliczając nieco powolny i nudny początek bardzo grę polecam mimo wszystko. A nuż...
  4. Suavek odpowiedział(a) na kotlet_schabowy odpowiedź w temacie w PS2
    Gra jest przeciętna, to znaczy nie zachwycająca, nie powalająca, nie sprawiająca, że będę o niej tworzył pieśni czy opowieści ;>. Nie znaczy to jednak, że jest zła i nudna - ma swoje pozytywne aspekty. Po prostu - przeciętna nie znaczy zła. Nie zła, znaczy dobra. Dobra nie znaczy bardzo dobra/świetna/rewelacyjna ;>. Dla zobrazowania ( ), w pamięci mam bardzo mało znanego RPG o nazwie MS Saga: A New Dawn (jap: Gundam True Odyssey). Tytuł ten otrzymywał raczej przeciętne oceny i jakoś popularny nie został. Jednak osobiście bawiłem się przednio, i całkiem mile spędziłem 50h gry kończąc tym samym główny wątek fabularny. Czyli dla mnie jest to gra dobra. Niemniej jednak wiele rozwiązań systemowych jakie tytuł oferuje, a także fabuła i występujące postaci, albo się w żaden sposób nie wyróżniają, albo posiadają pewne wady, co na tle wielu innych jRPG dla PS2 czyni MS Saga grą przeciętną. Tak samo jest z FFX - nie jest to gra zła, ale potrafię wymienić wiele więcej porządnych RPG, pokazujących, że dziesiątka wcale taka rewelacyjna nie jest. Krótko mówiąc, nie czepiaj się szczegółów . Mnie się nie podoba choćby dlatego, że jest mało przejrzysty, a zdobywanie punktów odbywa się dość wolno. Prawdę mówiąc bardziej podobało mi się rozwiązanie FFXII (pomijając fakt, że dla każdej postaci była niestety taka sama plansza). Akurat synchronizacja to najmniejszy problem. To te głosy doprowadzają mnie do szału, a moje uszy do krwawienia. Głównie przez dubbing zraziłem się do postaci Yuny ;>. Nie zachwyca mnie niczym. Przepełniona jest oklepanymi już wszędzie do granic niemożliwości schematami i bohaterami. O wiele ciekawiej obserwuje się wydarzenia kiedy mamy do czynienia z jakąś ciekawą ekipą (albo przynajmniej nie denerwującą gracza). Tymczasem co? Tidus to nasz kolejny blond chłoptaś, którego po prostu nie da się lubić, jakiekolwiek zmiany w nim by później nie zachodziły. Yuna... postać ta powoduje, że automatycznie życzę jej śmierci. Ot kolejna nasza nieśmiała idiotka co się musi zakochać w bohaterze od pierwszego wejrzenia - Przepraszam, muszę zwymiotować... (...). Auron to nasz obowiązkowy 'madafaka', co mało mówi ale oczywiście zawsze ma rację. Prawie jak ja ;p. Rikku to kolejny irytujący i drażniący obiekt dla lolicon-maniaków niczym Yuffie. Lulu to jej przeciwieństwo - poważna, stanowcza i zdecydowana. Jedyną naprawdę ciekawą postacią wydaje mi się Wakka, który mimo zabawnego akcentu jest dość oryginalny, prezentowany z różnych stron. Dodajmy do tego naszego tradycyjnego złego-z-samego-wyglądu gościa, wepchnijmy wątek ojca bohatera, dorzućmy stertę postaci, których losy mnie kompletnie nie obchodzą, całość ma się skupiać nad ocaleniem świata od zagłady i mamy cały obraz FFX. Może nie jest to także jakoś szczególnie złe, ale osobiście takie banały mnie od dłuższego czasu mocno drażnią. Chciałem lubić FFX, naprawdę. Niestety w chwili obecnej im dłużej gram, tym bardziej po oczach biją wszelkie niedoskonałości tego tytułu. Może to i ja jestem przewrażliwiony, może i miałem większe wymagania, ale tak czy inaczej, dziesiątka to nie pozycja tak wybitna jak ją opisują.
  5. Suavek odpowiedział(a) na kotlet_schabowy odpowiedź w temacie w PS2
    Przeciętna gra. Zmuszam się do gry. ...i irytująca. Żałosna, oklepana i mało porywająca. W dodatku męczą gracza okropnym dubbingiem (Yuna, Tidus). A dupa za przeproszeniem ;>. Taaa... "Ziuuuuu, zaczynamy walkę. Trzy potworki - każdy inny. Każdy wymaga aby atakował go inny członek naszej drużyny - w przeciwnym wypadku spudłujemy lub zadamy śmieszną ilość obrażeń. Kilka zmian i po walce. Idziemy dalej. Ziuuuu... Ojej! Jakiś gigantyczny potwór! Że co? Wystarczy rzucić Darkness i atakować przez minutę czasu bez obaw? Pfff... Koniec walki (...)". Szkoda, że ja tego sentymentu nie mam, gdyż podchodzę do tej gry po raz czwarty i chwilami zmuszam się do dalszej rozgrywki. Parę tygodni temu przeszedłem starego dobrego FFVII, od którego ledwo mogłem się oderwać, mimo, że fabułę i lokacje znałem niemal na pamięć. A tutaj? Postacie i ich głosy mnie drażnią, fabuła nie zachwyca, walki denerwują, system wcale nie powala, a w dodatku ja siedzę podirytowany bo save pointów nie ma kiedy są najbardziej potrzebne. Aby nie było - nie jest to gra zła, nie, jest dobra. Niemniej jednak nie jest to tytuł, nad którym bym się rozpływał, zachwycał i przedstawiał go w samych superlatywach. Dobra gra, lecz niestety strasznie monotonna. Większość czasu spędzisz chodząc po ciągnących się w nieskończoność korytarzach, walcząc z kolejnymi wrogami (random encountery). Dużym plusem jest rozbudowany system walki, wymagający od nas planowania tury na przód i wykorzystywania słabości wroga. Fabuła też nie jest najgorsza, aczkolwiek nie ma jej za wiele. Ogólnie gra nie jest długa, a w dodatku jest to zaledwie połowa całej historii, która kontynuowana jest w DDS2. Osobiście byłem z początku zachwycony ale niestety, właśnie przez monotonie, przerwałem grę. Teraz planowałem do tytułu wrócić, ale tradycyjnie jak na grę RPG, z którą się nie miało styczności dłuższą ilość czasu, obawiam się, że się pogubię w systemie będąc w środku gry. Ogółem jednak nie jest to tytuł zły. Może i lepszy niż ten cały FFX ;> Z wymienionych przez Ciebie tytułów nie grałem w Suikoden 5. Dragon Quest VIII z tego co słyszałem jest bardzo dobry, ale zarazem długi, trudny, monotonny i wcale nie rozbudowany jakoś specjalnie. Osobiście bym brał FFXII - o wiele ciekawszy niż cukierkowaty FFX, system walki ciekawy, choć nieco hack'n'slashowaty, a postacie tak nie denerwują jak w dziesiątce. Ma dwunastka swoje wady, ale ogólnie nie przeszkadzały mi one w zabawie. Jedno ale - dobrze się bawiłem przez 40h, ale potem zdałem sobie sprawę, że nie jestem nawet w połowie, więc odłożyłem na przyszłość. Było to rok temu i ciekaw jestem czy zechcę powrócić tego lata do gry ;> (znowu, czy nie będę miał problemów z ponownym opanowaniem systemu w środku gry).
  6. Suavek odpowiedział(a) na Velius odpowiedź w temacie w PSP
    Byś mnie przynajmniej nie sprowadzał do swego poziomu i nie pokemonizował ;>
  7. Suavek odpowiedział(a) na BieŃ odpowiedź w temacie w PC
    Od kilku dni męczę Divine Divinity. Naprawdę jestem bardzo mile zaskoczony tą pozycją. Z pozoru wygląda jak hack'n'slash, których nie cierpię, ale naprawdę okazuje się być świetnym, rozbudowanym i klimatycznym RPG. Ogólnie gra sprawia wrażenie miksu Fallouta, Baldur's Gate, Morrowinda i Diablo. Szczerze polecam, tym bardziej, że można dość tanio ten tytuł dzisiaj dostać.
  8. Suavek odpowiedział(a) na Velius odpowiedź w temacie w PSP
    Fabularnie tyle co grałem owszem - ciekawe. Systemowo natomiast banalne, takiej Disgaea do pięt nie dorasta.
  9. Suavek odpowiedział(a) na Sandking odpowiedź w temacie w PC
    Bezdyskusyjnie należy wspomnieć Emperor: Battle for Dune. Gra o dziwo oceniana dość przeciętnie, i prawdę mówiąc nie mogę zrozumieć dlaczego. Silnik/system będzie znany każdemu kto grał w C&C, gdyż jest to także twór Westwood wykorzystujący podobne rozwiązania. Dostajemy do wyboru trzy nacje - Atrydów, Harkonenów oraz Ordosów - każda drastycznie różniąca się od pozostałych, wymagająca obrania zupełnie innej taktyki. W sumie podział jest standardowy - Harkoneni polegają na sile ognia, lecz ich jednostki są raczej powolne i ubogie w bonusy. Armie Ordosów są raczej wątłe, ale szybkie, oraz posiadają różnorodne zdolności pozwalające im na ataki z zaskoczenia. Atrydzi natomiast to typowo wyważony ród. Tradycyjnie dla gier Westwood, otrzymujemy nawet nie najgorszą fabułę, opowiadaną przy pomocy filmów z żywymi aktorami. Jedyny problem to to, że nie wiem kiedy rozgrywa się akcja w stosunku do książki, ale to akurat najmniejszy problem. Co także jest rzadkością, gra posiada genialny soundtrack, którego miło się słucha nawet samodzielnie. Otrzymujemy trzy gatunki muzyczne, odmienne dla każdej ze stron. Atrydzi to nasz dumny, ce(pipi)ący się honorem ród, u którego przygrywają doniosłe brzmienia. Podczas gry Harkonenami słuchać będziemy mocnych gitarowych riffów, urozmaicanych różnymi bębnami i temu podobnymi. Natomiast Ordosi to dziwne, aczkolwiek chwilami zaskakująco dobre motywy elektroniczne. Jednostek jest sporo, są one bardzo rozmaite i większość - ku memu zdziwieniu - naprawdę znajduje swoje zastosowanie. Oprócz tego podczas kampanii możemy zawrzeć sojusz z kilkoma pomniejszymi rodami, które wspomogą nas dodatkowymi zdolnościami i jednostkami. Ogółem, świetna niedoceniona gra, i jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to byłaby to monotonia misji, których większość polega po prostu na pokonaniu przeciwnika. Są jednak urozmaicenia mimo to. Od kilku dni zagrywam się natomiast w Divine Divinity. Naprawdę świetna gra, jak dla mnie o niebo lepsza niż wydany w tym samym roku przereklamowany Morrowind. Połączenie klasycznego RPG z rąbanką typu Diablo. Początek mnie swego czasu trochę zniechęcił ale teraz się oderwać nie mogę. Ogromne i różnorodne lokacje, świetne i urozmaicone questy główne i poboczne (nie żadne "przynieś/zanieś/znajdź/zabij", prędzej coś jak zadania w Fallout) oraz bardzo ładna jak na swoje czasy grafika 2D. Muzyka także bardzo nastrojowa. Tytuł ten można dostać dzisiaj za grosze, więc kto jeszcze nie grał a lubi RPGi niech natychmiast nadrobi zaległości. Aż dziw bierze, że wcześniej o Divine Divinity nie słyszałem. The Elder Scrolls II: Daggerfall. Ta gra potrafiła mnie bawić nawet po premierze Morrowinda. Pewnie dlatego, że od Morrowinda jest zwyczajnie lepsza ;>. Mimo licznych bugów, tytuł ten uważałem i będę uważał za genialny. Sporo statystyk, świetny klimat, możliwość zapomnienia o głównym zadaniu i prowadzenia zwykłego życia wojownika/zabójcy/podróżnika/whatever. Wady? Zbyt chaotyczne lochy, w których łatwo się zgubić. Metal Fatigue. Gra baaaaardzo słabo znana i podobnie jak w przypadku Emperor: Battle for Dune - niedoceniona . Trzy strony konfliktu, prowadzenie bitwy na trzech polach jednocześnie (podziemia, grunt oraz platformy orbitalne) oraz największy smaczek - konstruowanie własnych mechów z dostępnej niemałej liczby części. Co ciekawe, możemy zdobyć także części wroga, przywlec je do bazy a następnie wprowadzić do normalnej produkcji. Bardzo przyjemna, w dodatku posiadająca całkiem niezłą, nastrojową muzykę. Star Trek Armada. Choć wyszły dwie części tej gry, to polecić mogę jedynie pierwszą. Po pierwsze gra sama w sobie jako strategia jest bardzo przyjemna, ciekawa i rozbudowana, a w dodatku okraszona jest świetną muzyką, odmienną dla każdego gatunku. A pograć możemy (jeśli ktoś kojarzy serial) Federacją, Klingonami, Romulanami oraz Borg. Oprócz tego gra ma naprawdę świetnie prowadzoną fabułę, podzieloną na pięć kampanii tworzących całość - prawie jak w Starcrafcie. Pozycja ta była dołączana do któregoś starego CD Action i jest dostępna na allegro za śmieszne pieniądze. Tym samym zachęcam do styczności, a jednym przeciwnikiem może być co najwyżej sam sprzęt (osobiście miałem problemy z tragicznie wolno przesuwającym się kursorem ostatnio kiedy próbowałem grać). Druga część tej gry niby oferuje więcej jeśli chodzi o samą strategię (dwie nowe rasy - Kardasjanie oraz Gatunek 8472, więcej jednostek, budynków, kolonizacja planet itp.) ale wcale nie czyni to rozgrywki przyjemniejszej. W dodatku dwójka jest monotonna, nudna, fabuła beznadziejna a muzyka wcale nie zagrzewa do walki tak jak w poprzedniku. Skoro już o Star Treku w CDA wspomniałem, to należy wymienić także Star Trek: Starfleet Command. Jest to symulator okrętu kosmicznego, który duży nacisk kładzie na taktykę. Nie toczymy walk wielkich flot, ale z reguły pojedynczych okrętów. Musimy odpowiednio manewrować, dysponować energią oraz korzystać ze specjalnych możliwości statków. Dwie pierwsze części polecam bez wahania - były one pozytywnie oceniane nawet w większych serwisach internetowych. Wymieniam grę tutaj, gdyż z doświadczenia wiem, że ludzie na samą wzmiankę o Star Treku z reguły zaczynają grymasić (tjaa... ale "Star Warsy to są fajne..."). Trzeciej części nie polecam gdyż w porównaniu do poprzedników została ona strasznie uproszczona, pewnie aby przypodobać się szerszemu gronu odbiorców. Na razie nic więcej mi się nie przypomina. Wspominam oczywiście tylko pozycje mniej znane a przeze mnie wielbione. Oczywistym jest, że w takie popularne Fallouty czy Deus Ex to powinien przynajmniej spróbować zagrać każdy, jeśli jeszcze tego nie zrobił ;>.
  10. Suavek odpowiedział(a) na Velius odpowiedź w temacie w PSP
    Valkyrie Profile: Lenneth, Crisis Core, Jeanne d'Arc, na upartego MGS: Portable Ops. Jeśli nie grałeś na GBA to spróbuj Riviera. Z tego co pamiętam to właśnie dość luźna historyjka mnie do dalszej gry przyciągała. Jednak nie jest to nic ambitnego. Brave Story tragiczny nie jest, ale ogółem też nie powala. Film sobie jakiś obejrzyj czy anime .
  11. Suavek odpowiedział(a) na Dawid-kun odpowiedź w temacie w MANGA&ANIME
    Macross Frontier. Na razie skończyłem na 7 odcinku ale kurcze, jeśli się poziom utrzyma to jest szansa na najlepszą serię Macrossa dotychczas ;>. Zacząłem także Getter Robo Armageddon, ale jakoś nie jest to to czego się spodziewałem. Mając w pamięci bardzo udanego Mazinkaiser, miałem nadzieję, że Shin Getter będzie czymś w tym stylu - remake'iem w nieco poważniejszej, ciekawszej oprawie. Tymczasem dużo się biją, dużo się strzelają, dużo krzyczą, a ja nie wiem o co im chodzi (z tego co wyczytałem na wiki, jest to sequel serii, która nigdy nie powstała - lol). No i nieszczęsny Code Geass. Żal... ciężko mi naprawdę to oglądać. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, że seria może się komuś podobać - kwestia gustu. Nie mogę jednak pojąć doszukiwania w tym wszystkim głębi, geniuszu i innych "ochów i achów". Seria jest przepełniona totalnymi banałami, oklepanymi schematami oraz co najgorsze, beznadziejnymi stereotypowymi postaciami (które w dodatku zamiast mózgu mają chyba fistaszki). Dodajmy do tego przelewający się zewsząd fanservice oraz upchany na siłę wątek szkolny i mamy cały obraz anime. Problem w tym, że ja naprawdę nie mam pojęcia jak się tym można zachwycać...
  12. Suavek odpowiedział(a) na Enkidou odpowiedź w temacie w PSP
    Po pierwsze radzę przejrzeć temat a sam zobaczysz ile osób jeszcze w siódemkę nie grało, stale się dopytując czy warto tym samym grać w Crisis Core. Po drugie nic mnie nie obchodzi czy "każdy to wie" czy też nie. Pewne zasady obowiązują, a niestety na tym forum psucie innym zabawy to rzecz powszechna. Mógłbym zrobić wyliczankę ile to już się dowiedziałem na temat gier, w które nie grałem...
  13. Suavek odpowiedział(a) na Enkidou odpowiedź w temacie w PSP
    Nie wiem jak Wy, ale ja bym dawał z góry 20% za nieoznakowane spoilery, jakkolwiek "oczywiste" by one nie były.
  14. Suavek odpowiedział(a) na STRETCH odpowiedź w temacie w PSP
    Podziwiam, że Wam się chce. Osobiście choć po ukończeniu gry czułem także niedosyt, to bossowie byli jak dla mnie zbyt prości i zbyt nudni. Bonus przed misją. Ustawia się tak samo jak cud, na ekranie uzbrajania pataponów. A jeśli ktoś jeszcze nie wie, zapowiedziany został Patapon 2. Mam szczere nadzieje, że tym razem po ukończeniu rozgrywki twórcy zapewnią nam coś więcej niż powtórki walk z bossami.
  15. Suavek odpowiedział(a) na BieŃ odpowiedź w temacie w PC
    Galactic Civilizations 2 - świetna gra po niskiej cenie. Chwilami zawodzi interface, ale ogółem miodzio.
  16. Suavek odpowiedział(a) na waldusthecyc odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Mimo, że PS3 nie posiadam to temat mnie zainteresował, gdyż faktem jest, iż dotychczas spotykałem się z różnymi opiniami na temat gier pudełkowych. Od razu powiem, że jestem zwolennikiem rzeczy materialnych, które mogę dotknąć, postawić na półce, może nawet się pochwalić w przypadku większej/ciekawszej kolekcji. Nie przemawia do mnie wydawanie pieniędzy na plik, który widnieje tylko jako ikonka w menu, a który jakoś szczególnie też bezpieczny nie jest (dysk zawsze może się zepsuć, może być wymagany format itp.). W pamięci mam wydanie gry Flow na PSP. W życiu bym nie wydał pieniędzy na jeden plik, który w dodatku jest dostępny za darmo na innych platformach. Ogólnie, uważam, że gracz powinien mieć wybór. Doskonale rozumiem osoby, których nie obchodzi czy pudełko jest czy nie, a chcą tylko dorwać wypatrzoną grę po jak najniższej cenie. Przeciwny jestem natomiast robienia z tego jedynej opcji. Kto chce, kupi sobie plik, przejdzie i tyle. Są jednak osoby, w tym także ja, które pragną mieć te ulubione gry na półce, do których się niegdyś pewnie wróci, a które póki co leżą bezpiecznie, niczemu nie zaważając. Nawet jeśli wiąże się to z nieco większą ceną. Podawany jest argument, że z dysku gry wczytują się szybciej. Zgadzam się z tym, dlatego uważam, ze w przypadku zakupu wersji pudełkowej, powinna istnieć opcja stuprocentowego zgrania danego tytułu na HDD. Osobiście robię tak w przypadku PS2 - nawet mając trochę gierek na półce i tak gram w niemal wszystko wykorzystując HD Loadera. Niektórzy w tym miejscu pewnie zaczną kręcić nosem, że niby jaki jest wtedy cel posiadania płyty itp. I tu odpowiadam - aspekt kolekcjonerski. Nie każdy się tym bawi, ale zrozumieć należy. Podzielam także zdanie osób, które wspomniały i edycjach limitowanych czy kolekcjonerskich. Nawet jeśli posiadam konkretny tytuł tylko dla własnej satysfakcji, to mimo wszystko jeśli uważam daną grę za dobrą, wartą uwagi albo nawet świetną, to miło jest mieć jakieś unikatowe jej wydanie na półce. Nie jestem przeciwny kupowaniu gier Online. Ba, nawet uważam to za bardzo dobry pomysł. Jednak mimo to nie chcę, aby w przyszłości całkowicie zniknęły wersje pudełkowe. Bo co dalej? Kupowanie książek tylko i wyłącznie w ebookach?
  17. Suavek odpowiedział(a) na kotlet_schabowy odpowiedź w temacie w PS2
    Meh... SH2 mimo, że ma świetną fabułę, to jeśli chodzi o gameplay i klimat strachu zawodzi na całej linii. Zaraz pewnie fanobye się na mnie rzucą, ale cóż... grając za pierwszym razem nie miałem żadnych problemów. Większość gry przeszedłem używając rurki, jedyne apteczki i amunicję zużywając na bossów. Przekłada się to automatycznie na totalne zabicie klimatu strachu. O ile w takim SH1 i SH3 trzeba było oszczędzać amunicję i apteczki, tutaj wszystko znajdujemy co krok. Pominę też fakt, że świat zwykły i alternatywny wyglądają niemal tak samo, a wszystko widać nawet bez korzystania z latarki... I tak nikogo nie przekonam, gdyż jest to "najlepsza część i kropka", ale survival horror to nie jest. Prędzej przygodówka. NTSC bierz choćby z tego względu, że PAL jest zdaje się lekko "ocenzurowana". Mowa dokładnie o dzieciach w szkole, które zamienione zostały na jakieś inne potworki. Lame... Wait, what? Ty to zaliczasz na plus? To może faktycznie zagraj lepiej w SH2 ;>. Ale prawda jest taka, że nie ma nic lepszego niż adrenalinka, którą oferuje SH1 i SH3 (tja, kwestia dyskusyjna, ale jak dla mnie dwie najstraszniejsze gry z jakimi miałem styczność).
  18. Suavek odpowiedział(a) na CoATI odpowiedź w temacie w PS2
    Na GameSpocie i wielu innych taki FFX-2 dostaje wysokie noty ;>. Może by zwolnili kogoś z pracy gdyby dali mniej? W końcu taaaaki tytuł ;p. Zapewne daję to po raz setny, ale polecam obejrzeć te filmy - http://www.spoonyexperiment.com/games/FF8/ . Faktem jest, że gość w wielu miejscach przesadza i wyolbrzymia, ale tak w 80% podzielam jego zdanie na temat gry. A nawet jeśli, to można się nieźle uśmiać ;>.
  19. Suavek odpowiedział(a) na genetyk@ odpowiedź w temacie w PSP
    lol, nie ma za co ;> Powiem tak, robiłem do tej gry trzy podejścia. Pierwsze dwa niezbyt udane, gdyż mimo dziesiątek różnych kombinacji, nie udało mi się znaleźć takiego ustawienia sterowania, które by chociaż trochę było zbliżone do wersji PS2. Za trzecim razem jakoś się przełamałem, i pomijając fakt, ze rozgrywka była kompletnie upośledzona (fatalny analog i brak stateczników) to trochę misji ukończyłem. Ostatecznie jednak nie miałem cierpliwości na dalszą zabawę, i stwierdziłem, że większą frajdą będzie ukończenie po raz dziesiąty AC5. Miałem rację ;>. No i powracamy do pierwszej kwestii - taka gra w ogóle nie powinna była powstać na PSP ;>. To jest niestety problem tej konsoli, że coraz więcej twórców stara się wrzucić na nią porty znanych tytułów, nie zważając na upośledzone sterowanie. Potem mamy fatalne MGS:PO, Ace Combat czy inne Tekkeny. Zabawne, że jakoś gry przygotowywane od podstaw na PSP nie mają tego problemu. A w Ace Combat X to właśnie brak R2 i L2 służących za stateczniki bolał mnie najbardziej. To właśnie odpowiednie manewrowanie i zmiana szybkości są kluczem do wygrania większości potyczek w tej serii. Tutaj niestety trzeba wybierać - coś kosztem czegoś. Nie był zły. Czwórka zła też nie była. Jednak patrząc przez pryzmat piątki, są to odsłony co najwyżej przeciętne, podczas gdy AC5 to jedna z moich ulubionych gier na PS2. A warto dodać, że nigdy nie przepadałem ani za arcade'ówkami, ani symulatorami. Zero niestety nie miał ani klimatu, ani wielu zapadających w pamięci misji.
  20. Suavek odpowiedział(a) na CoATI odpowiedź w temacie w PS2
    "Grałem". Włączyłem na 30min i szybko się tej gry pozbyłem. Parodia nie Final. Ósemka jest beeee ;>. Jedna z najmniej lubianych przeze mnie odsłon. Znudziło mnie na początku 2CD. Strasznie beznadziejna odsłona, zarówno pod względem systemu jak i fabuły/postaci. Jeśli chodzi o poziom trudności MGS'ów, to niestety prawda jest taka, że różnica tkwi wyłącznie w ilości otrzymywanych obrażeń. Sam narzekałem grając niegdyś w dwójkę, że gra jest po prostu za łatwa, po czym włączyłem sobie Extreme. Wszystko z początku fajnie, dopóki nie doszedłem do Olgi, która zabiła mnie dwoma strzałami. Niezbyt zachęcający element rozgrywki.
  21. Suavek odpowiedział(a) na kotlet_schabowy odpowiedź w temacie w PS2
    Bardziej powiązane są jedynie SH1 i SH3. Ogólnie jednak sugeruję styczność z serią tak jak wychodziły poszczególne odsłony. Poza tym ogólnie odradzam styczność z SH4 - fabułę to może i ma niezłą, ale grywalność zawodzi na całej linii. Tym samym sugeruję zacząć od SH1 lub SH2.
  22. Suavek odpowiedział(a) na genetyk@ odpowiedź w temacie w PSP
    Zgadzam się ze wszystkim za wyjątkiem określenia "bardzo dobry"... No właśnie. Kolejna nie najgorsza gra na niewłaściwą platformę. Ace Combat 4, 5 i Zero na PS2 były świetnymi arcade'ówkami. Na PSP SoD można traktować co najwyżej jako ciekawostkę. Mnie gra odepchnęła totalnie. E, i na co Ci drugi analog w Ace Combat? Tutaj R2 i L2 brakuje a nie analoga, który i tak służył jedynie za obrót kamery. Raczej tylko dla nie-fanów takich gier. Będąc zafascynowany Ace Combat na PS2 mocno zawiodłem się na wersji przenośnej. Osoby, które miały styczność z oryginałem będą marudzić. Tymczasem osoby, które pierwszy raz zabierają się za AC pewnie nie będą wiedziały co tracą. Zagraj lepiej w Ace Combat: Squadron Leader na PS2 (a.k.a. Ace Combat 5: The Unsung War). Bezdyskusyjnie najlepsza odsłona serii, z dużą ilością rozbudowanych i ciekawych misji, interesującą fabułą i niesamowitym klimatem. Skies of Deception nawet do pięt mu nie dorasta z tymi swoimi kilkoma prostymi misjami i komiczną historyjką. Ja natomiast już od paru tygodni męczę Super Robot Wars A Portable. Ponad 30h na liczniku, 32 misja na 39. A pewnie po ukończeniu zabiorę się za New Game +, grając inną postacią i wybierając inne ścieżki fabularne. Oprócz tego drugi raz przechodzę Crisis Core.
  23. Suavek odpowiedział(a) na CoATI odpowiedź w temacie w PS2
    Skończyłem (w końcu!) Final Fantasy VII. To było chyba moje ogółem czwarte podejście do gry. Dotychczas, od paru lat, z różnych przyczyn kończyłem na 3CD lub trochę przed nim (a to mi się nudziło, a to mi save zniknął, a to PSP się wieszało...). Tym razem jednak, już na PS2, się pobawiłem, wyhodowałem wszystkie chocobo, ukończyłem Battle Square, i chyba tylko dwa weapony mi zostały do rozwalenia, na co nie miałem już cierpliwości. Ogólnie - świetna gra jest świetna ;>. Tym samym zabrałem się za FFX. Podejście nr 3... Niestety nie mogę się jakoś to tej części przekonać. Zbyt cukierkowo, kolorowo, bohaterowie jakby się z cyrku urwali, a do tego wszelkie cut-scenki niszczy okropny wręcz dubbing (Tidus i Yuna na czele). Gra nie jest zła, ale jednak nie potrafi mnie wciągnąć tak bardzo, jak to zrobiła FFVII czy nawet FFXII. Ba, pierwszy FF mnie bardziej wciągnął niż to ;>. Poza tym okazyjnie Another Century's Episode 3, oraz WarGames: Defcon 1 z PSX. Ciągle mam wrażenie w przypadku tej drugiej pozycji, że gram w jakiś remake Return Fire, co jest oczywiście plusem.
  24. Suavek odpowiedział(a) na LoCKer odpowiedź w temacie w Metal Gear Solid
    Robiłem do tej gry cztery podejścia i żadne nie było skuteczne. Ogólnie na liczniku mam już trochę godzin, ale monotonia i nuda niestety wyraźnie uniemożliwiają ukończenie tytułu. Widać kwestia gustu, gdyż choć bardzo chciałem to nie potrafiłem się przekonać. No i tyle gadają o tym sterowaniu, a chyba naprawdę widok z góry by się znacznie lepiej sprawdził.
  25. Suavek odpowiedział(a) na Dawid-kun odpowiedź w temacie w MANGA&ANIME
    Dobra passa się skończyła. Po kilku bardzo dobrych seriach jakie obejrzałem po dość długiej przerwie od anime przyszła kolej na Macross 7. O Macrossie pisałem już wcześniej, zachwycając się na lewo i prawo świetnymi pozycjami tej marki. Niestety, siódemce bliżej do bajeczki dla dzieci typu Power Rangers aniżeli solidnej historii wiążącej miłość, muzykę, dramat i codzienne życie w interesującą całość. W sumie to może nietrafny opis. Macross 7 jak najbardziej w dużej mierze skupia się na muzyce, zawiera tradycyjny trójkąt miłosny, czasem trafi się jakaś bardziej poważna scena a występujące postaci w dużej mierze są ukazane na tle naturalnego, ludzkiego życia w mieście. Problem tkwi w tym, że wszystko to zostało totalnie przesadzone, że aż stało się surrealistyczne. I choć już oryginalny Macross cierpiał na kilka mało logicznych elementów, to żaden z nich nie dorasta do pięt nawet pojedynczemu odcinkowi siódemki. Bardzo krótko o fabule. W celu zapewnienia przetrwania gatunku ludzkiego, w przestrzeń kosmiczną wysyłane są floty kolonizacyjne, mające na celu znalezienie planety odpowiedniej do zasiedlenia. Jedną z nich jest tytułowy Macross 7, składający się z kilku statków cywilnych, w tym zdolnego pomieścić nawet milion mieszkańców City 7, oraz ochraniających je statków wojskowych. *cough*Niespodziewanie*cough* flota zostaje zaatakowana przez tajemniczych obcych, wysysających energię życiową z istot żywych. Tutaj w sam środek konfliktu pcha się główny wokalista zespołu rockowego Fire Bomber, który w swoim mechu nie walczy z wrogiem, ale śpiewa piosenki, z nadzieją, że tym sposobem trafi do serc wroga. I tak - anime jest równie głupie jak powyższy opis. O ile muzyka w poprzednich seriach Macross także stanowiła istotny element, który potrafił zaważyć na losach ludzkości, to tam było to wszystko solidnie uzasadnione i przedstawione. Tutaj natomiast otrzymujemy magię i smerfy, show godny porównania ze wspomnianym Power Rangers. Wszystko co oglądamy jest totalnie bezsensowne, naciągane, nielogiczne, a w dodatku pełne naiwnych i oklepanych już miliardy razy w innych serialach, filmach i anime motywów. Aby tego było mało, główny bohater serii zyskuje u mnie miano jednej z najbardziej irytującej postaci wszelkich anime. To co ta postać wyprawia, jak się zachowuje itp. przechodzi wszelkie pojęcie, przez co niejednokrotnie zdarzało mi się oglądać anime z tak zwanym "facepalmem". W sumie psioczę i psioczę a wielu argumentów nie podałem. O głównym bohaterze już wspomniałem, ale faktem jest, że w późniejszych odcinkach nieco się uspokaja (tudzież widz się przyzwyczaja). Oglądanie uprzykrza natomiast zrobienie z w miarę realistycznego anime szmelcu dla dzieciaków. Serio, wiedzieliście, że śpiewaniem można pokonać gigantyczne kosmiczne potwory? Że samo śpiewanie wytwarza magiczną energię zdolną wytworzyć barierę energetyczną, tudzież nawet zniszczyć sprzęt elektroniczny? W ogóle śpiewanie zdolne jest uratować świat, a główny bohater w jakiś debilny sposób wiedział o tym od początku. Ba, w miarę kolejnych odcinków nabierali się na to kolejni bohaterowie... Irytację zwiększa w dodatku ciągłe słuchanie tych samych utworów muzycznych, nie zawsze fajnych. Ja rozumiem, że to anime na muzyce się skupia, ale słuchanie tego samego kiczu trzy razy na odcinek potrafi wywołać odruch wymiotny. Poprawia się to w późniejszych odcinkach wraz z wprowadzeniem większej ilości ciekawych utworów, ale przez pierwsze ~20 zmuszeni jesteśmy słuchać na zmianę Planet Dance lub Love Herat, których nienawidzę. Kreska też nie powala. Nie jest zła, miejscami ładna, ale czasem zbyt prosta i ze źle dopasowanymi kolorami jak dla mnie, szczególnie w kosmosie. I powiedzcie mi, jak można wykorzystać tę samą animację trzy razy w przeciągu jednej minuty? Ja rozumiem, że zabieg ten jest dość często stosowany w anime, ale tutaj było to po prostu śmieszne, o ile nie żałosne. Nawet walki mechów nie były w żaden sposób ekscytujące jak w poprzednich seriach (świetne Dogfighty). Ciągle to samo. Same odcinki natomiast to żałosny schemat. Najpierw trochę historyjki, czasem rozwijającej główny wątek, czasem rozwijającej jakieś postaci, potem "niespodziewany" atak obcych, główny bohater wylatuje i śpiewa, wróg się wycofuje i tyle. Enemy of the week. Najsmutniejszym elementem tego wszystkiego jest to, że anime miało mimo wszystko potencjał. O ile główny bohater to totalny debil, to część postaci drugo i trzecioplanowych była naprawdę świetna, i tylko dla nich byłbym w stanie oglądać to anime gdyby nie cała reszta. Mylene i Gamlin to świetna parka, choć ich wątek trochę zawodzi pod koniec. Max i Milia to postacie znane jeszcze z oryginalnego Macrossa, i choć tutaj pełnią niemałą rolę to moim zdaniem było ich stanowczo za mało. Interesującą postacią wydał mi się także Ray, ale problem taki jak w przypadku poprzednich - za mało. Wychodzi na to, że wiele wątków nie otrzymuje swego zakończenia, a o niektórych postaciach wiemy stanowczo za mało. To co charakteryzuje w dużej mierze Macrossa, to przedstawienie normalnego życia ludzi. Miało to miejsce w oryginalnym Macrossie, ma i tutaj. I prawda jest taka, że dopóki nie przychodziło do strzelania i kosmitów, to wszystko wyglądało nawet nieźle. Choć postacie potrafiły zachowywać się dziecinnie bądź niedorzecznie, to jednak oglądało to się przyjemnie. Stwierdzam tym samym, że ogólnie anime wyglądałoby o niebo lepiej gdyby od początku do końca skupiło się na perypetiach grupy rockowej - nawet na statku kosmicznym - aniżeli wiązaniu tego z kosmitami, walkami i ratowaniem świata. Podsumowując, nie chciałbym obrażać osób, którym seria się podobała, ale dla mnie jest to typowy przykład anime skierowanego do młodszego odbiorcy, miłośników Power Rangers i tego typu bzdurnych, niewymagających widowisk. Nie polecam, a już w szczególności miłośnikom wcześniejszych serii Macross. Sięgajcie bez zastanowienia po oryginalnego Macrossa, po Macross Plus czy Macross Zero, ale siódemką nie zaprzątajcie sobie głowy. Obejrzałem także OVA Macross 7 Encore, na którą składają się trzy samodzielne odcinki, każdy przedstawiający inną historię rozwijającą w jakiś sposób znanych bohaterów. Niby niewiele, ale po obejrzeniu stwierdzam jeszcze bardziej, że anime miało potencjał, który niestety został zmarnowany na rzecz dennych walk z kosmitami, wielce ratowaniem świata itp. podczas gdy najlepsze w Macross 7 jest właśnie życie ludzi, ich czasem zabawne, a czasem poważne perypetie. Odcinek pierwszy w dużym stopniu nawiązywał do oryginalnego Macrossa, z szokiem kulturowym przedstawionym jak należy, w miarę wiarygodnej formie. Odcinek drugi w końcu zagłębił się w przeszłość członków zespołu Fire Bomber - coś czego brakowało mi w oryginale. W dodatku zrobił to w bardzo ciekawy sposób, ukazując dramatyzację prawdopodobnych wydarzeń, a ostatecznie pokazując flashbacki tych prawdziwych. Żadnych walk, strzelanek, beznadziejnego śpiewania do obcych - po prostu super. Ostatni odcinek utrzymany jest w nieco bardziej komediowym klimacie, skupiając się na próbie zorganizowania ślubu Mylene przez jej matkę. Ponownie - żadnych walk, strzelanek, za to ponownie wgląd w przeszłość Mylene, świetna muzyka, sporo komedii. Naprawdę, gdyby przeciętny odcinek Macross 7 wyglądał tak jak te rzekome "niewyemitowane" epizody, to bym nie narzekał. Nawet Basara wydaje się znośny dzięki temu ;>. Skończyłem także oglądać film Macross 7: The Galaxy is Calling Me oraz Macross Dynamite 7. Pierwsza pozycja to film w cudzysłowie. Trwa on niecałe 40min i podobnie jak Encore jest samodzielną historią rozgrywającą się gdzieś pod koniec serii odcinkowej. Nad fabułą nie będę się rozwodził, ale powiem tyle, że całość sprawuje się całkiem nieźle, a wkomponowanie muzyki w całość nareszcie jakoś wygląda w Macross 7. Co prawda musiał się pojawić najbardziej irytujący "zły" ale na szczęście tylko na krótszą chwilę. Ideał to to nie jest, ale przy serii odcinkowej wręcz poezja. Ponownie plus dla Basary, który jest mniej irytujący niż w serii. Dynamite 7 natomiast to sequel, rozgrywający się rok po zakończeniu serii odcinkowej. Główny bohater trafia na planetę znaną z obecnych w przestrzeni kosmicznej "wielorybów". Po raz kolejny śpiew Basary został ciekawie wykorzystany, a do tego mieliśmy okazję poznać grupę nowych, całkiem interesujących postaci, podejrzanie podobnych do tych już nam znanych ;>. Całość wykonana jest nieźle, a i kreska mocno się poprawiła. Naprawdę wielka szkoda, że potencjał serii odcinkowej został tak zmarnowany. Te dodatkowe OVA i film świetnie pokazują, że mogło coś z tego być. Niestety, wątki a'la Power Rangers wzięły górę i wyszło co wyszło. Ok, został mi tylko Macross Zero do nadrobienia (oglądałem już kiedyś ale mało pamiętam) i zabieram się za Frontiera ;>.