Treść opublikowana przez Suavek
- Soul Hackers 2
-
Persona phantom x
Normalnie bym nie miał nic przeciwko spinoffowi robionego niskim kosztem, ale ta chińszczyzna wszystko zepsuje. Albo będzie gacha z personami, albo jakaś energia, poziom trudności zawyżony na potrzeby mikrotransakcji, lub jeszcze inne restrykcje, czy limity. No nic, jak będzie na PC dostępne bez zbędnego kombinowania, to się sprawdzi. Mobilkę ignoruję.
-
Persona phantom x
Podobno będzie też na PC, aczkolwiek nie mogę znaleźć teraz źródła. Wydawcą będzie chiński Perfect World, co nie jest dobrym znakiem. Gra na rynek chiński = gacha. Meh. Copy-paste P5. Niby może być fajne, a skończy jak Diablo Immortal pewnie. Już bym serio wolał kolejną potańcówkę.
- Soul Hackers 2
-
Gry za darmo na PC
https://store.steampowered.com/app/1712840/Tiny_Tinas_Assault_on_Dragon_Keep_A_Wonderlands_Oneshot_Adventure/ Można przypisać do konta za darmo do 23 Marca. Jedno z fajniejszych "DLC" do Borderlands 2, tu w formie stand-alone.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Czyli nic nie musi być w zeldzie najlepsze, ale i tak zelda jest najlepsza, bo eksploracja i piaskownica, zelda najlepsza i chuj. Nawet jeśli gra faktycznie jest zajebista i jedyna w swoim rodzaju, to serio takie gadanie aż do obrzydzenia bardziej zniechęca, niż zachęca.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Grałem ostatnio dużo w mocno przeciętnego Metal Gear Survive. Całkiem spoko otwarty świat na silniku Fox Engine, który ma nienajgorszą fizykę. Przyjemna swoboda. Można iść gdzie się chce, polować z łuku na zwierzęta, zbierać surowce i roślinki, gotować potrawy dające konkretne buffy, budować osadę swobodnie stawiając poszczególne struktury w dowolny sposób. Fajny bajer, że wystrzelone strzały można następnie wyciągnąć ze zwłok przeciwników, lub ziemi, gdy spudłujemy. Zmienne pory dnia i warunki pogodowe, wpływające na świat i otoczenie. Stawik, z którego w jednej chwili pobieraliśmy wodę po deszczu staje się bezużytecznym bagnem, zaś zwierzęta, które wcześniej hasały w naturze nagle się gdzieś pochowały. Można śledzić na mapie swoje wędrówki, co ułatwia eksplorację. Walka niczego sobie. Można parować ataki przeciwników, odkopnąć rzucony w naszą stronę granat, a do dyspozycji w zależności od sytuacji mamy mnóstwo broni, od maczet, toporków, przez włócznie, masywne i powolne młoty, po rozmaitą broń palną, pułapki, amunicję z rozmaitymi efektami typu podpalenie (wpływa także na otoczenie, np. trawę), czy jedynie zwykłą łopatkę, jeśli źle się przygotujesz. Trzeba tylko uważać, bo broń się zużywa i trzeba ją naprawiać, lub tworzyć nową przez system craftingu. Oczywiście to wszystko OPCJE, bo można grać po swojemu i skupić się tylko na survivalu, eksploracji, budowie bazy, multiplayerze, czy też polowaniu na gigantycznych superbossów. Ale ogólnie mocno średnia gierka. A tak serio, fajnie się pośmiać, ale szkoda, że co niektórzy operują wyłącznie skrajnościami. Bo najwyraźniej albo uwielbiasz zeldę, albo jesteś hejterem, nawet jeśli gra ci się podobała. Pojęcie gustu to już zupełnie dla niektórych obce.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Uroki działu Nintendo/Switch. W sumie zabawnie się czyta te dyskusje i 'argumenty' fanów N. Od razu przypominają mi się czasy dzieciństwa i piaskownicy. "Moje wiaderko jest lepsze od twojego!" Trzeba uważać tylko, dawkować sobie lekturę postów, bo nawet najlepszą grę w ten sposób obrzydzą.
-
Jak znajdujecie czas na granie
Gram praktycznie tylko w weekendy i inne dni wolne, nie licząc jakichś gierek odpalanych dosłownie na kilka-kilkanaście minut. Zwykle jakieś rytmiczne, albo inne pierdółki. Pasja jest, czasu nie ma. Czasami mam wrażenie, że więcej o grach czytam, bądź oglądam, niż faktycznie w nie gram. Nawet nie wspominam o kupowaniu kolejnych gierek "do niegrania", bo backlog mam dosłownie na lata, jak nie do emerytury, której i tak nie dożyję... Na ten moment czasu prawie nie mam, bo sytuacja życiowa jest zakręcona i nieciekawa. Praca to właściwie pikuś w tym wszystkim, ale jest fura innych obowiązków i spraw, które sprawiają, że w przeciętnym tygodniu nawet jeśli znajdę chwilę na relaks, to nie zawsze jest to granie. Zmęczenie plus problemy z oczami robią swoje i często nawet, jak coś odpalę, to długo nie pogram, bo fizycznie nie daję rady po całym dniu. Plus z różnych względów nie jestem w stanie po prostu usiąść, czy położyć się i odpalić grę na dłużej, odcinając się od otoczenia, bo okoliczności również na to nie pozwalają. Zazdroszczę tym samym osobom, które są w stanie przejść jedną grę w weekend, czy tydzień, albo przechodzą kilkanaście-kilkadziesiąt gier w roku i nadal są to w stanie pogodzić z pracą i życiem towarzyskim. Ja ostatnio nie jestem. Niestety, jestem na etapie, że cieszę się z więcej niż 5h snu. Pomijając powyższe żale, to generalnie u mnie wszystko jest spontaniczne. Mogę długi czas nie grać w nic, poza jakimiś pierdołami, po czym przyjdzie moment, że jakąś grę będę chciał odpalać jak najczęściej, na jak najdłużej, nawet kosztem snu i posiłków. Nie jestem nawet w stanie sprecyzować, z czego to wynika, bo nierzadko takimi grami są totalne średniaki. No ale jak już się wciągam, to bez przesadnej analizy, tylko korzystam z faktu, że coś sprawia mi frajdę. Nierzadko wtedy zrzędzę i przynudzam tu na forum na temat takiej gry, z nadzieją, że komuś innemu również się spodoba... Ale z jakiegoś powodu zawsze lubiłem komentować to, co miałem w danej chwili na tapecie. W związku z taką a nie inną sytuacją kompletnie ignoruję gamepassa i inne abonamenty growe i staram się kupować gry na własność do backlogu, na zasadzie "kiedyś zagram/przejdę". W sumie fajne o tyle, że do dziś zdarza mi się po prostu chwycić za pudełko z grą nawet na jakąś starą konsolę, odpalić sprzęt i czerpać z tego frajdę, pomimo faktu, że na rynku mamy niemal fotorealistyczną grafikę, VR2 i chgw co jeszcze. Skoro mnie sprawia frajdę granie w grę rytmiczną ze skrzeczącymi japońskimi lolitkami, to będę grał w grę rytmiczną ze skrzeczącymi japońskimi lolitkami i będę to robił z bananem na mordzie niczego się nie wstydząc! Nie chcę teoretyzować czy, jak i kiedy się to zmieni, bo siłą rzeczy wiązałoby się to z innymi nieprzyjemnościami (a równie dobrze może się sytuacja i pogorszyć). Dlatego skoro zainteresowanie jest, to mimo wszystko w nie inwestuję i kiedy mogę, to korzystam. Ale fakt, life's a bitch...
-
Wolcen: Lords of Mayhem
To ta gra, co na PC była ostatnio w promocji za 36zł? Ja rozumiem pudełka na Switcha z zawyżoną ceną, ale tu "trochę" przesada, mimo wszystko.
-
Burnout Paradise - Remastered
Jak kto woli. Dominatora chętniej przeszedłem na PSP, choć miałem wtedy wszystkie odsłony na PS2. Inne czasy, jasne, ale i tak mały ekran i rozdzielczość nie przeszkadzały w zabawie.
-
Resident Evil 4 Remake
Byłby spoko, gdyby nie te "Unmissable 10/10". Każda okładka z jakimikolwiek ocenami jest dla mnie z góry spartolona. Steelbook remake'u spoko, nawet bym przygarnął, ale nadal nie jestem przekonany do zakupu gry na premierę.
-
Resident Evil 4 Remake
Jak najbardziej spoko te achievementy, jeśli ktoś nie patrzy tylko i wyłącznie na jak najszybsze/najłatwiejsze zdobycie platyny. W wersji HD trochę zirytowany byłem, że komplet osiągnięć był banalnie prosty, bo RE4 to właśnie taka gra stworzona do powtórnych przejść, odblokowywania nowych rzeczy, szukania sekretów itp. Achievementy mnie jeszcze bardziej do tego zachęcają i motywują.
-
Astral Chain
Kurcze, też muszę wrócić do gry, bo zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale z różnych przyczyn poszła w odstawkę i teraz mam problem by ją odświeżyć. Chyba trzeba będzie powtórzyć parę leveli i przypomnieć sobie jak się gra. Ale jeśli chodzi o Switch Exclusive'y, to zdecydowanie jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy zakup jak dla mnie. I ta czołówka w stylu openingu anime
-
Steam Deck
To, czy ustawienia graficzne idą do chmury z savem rozumiem zależy od gry? Bo mam parę gier, które bym pograł przemiennie na stacjonarce i SD, ale nie chce mi się babrać w zmianę ustawień za każdym razem. A w niektórych przypadkach czytałem, że ludzie mieli problemy z grami potem (bo np. ustawienia stacjonarki skopały decka itp.).
-
Persona 5
Tyle co pograłem w P5R, to jednak zmiany na tle oryginału są bardziej znaczące, niż przypuszczałem z początku. Oczywiście większość na plus. Nawet pałace wydają mi się ciekawsze i przemodelowane, także w kontekście dodatkowych itemów do onalezienia, jak i grappling hooka. Na razie co prawda pierwszy pałac robię, ale mam wrażenie, jakbym wszystko poznawał na nowo. Oryginał inaczej zapamiętałem. O framerate już pisałem, ale naprawdę uważam, że 120 fps znaczne umila i poprawia wrażenia z rozgrywki. Szczególnie przy tej stylistyce. Na minus drobiazg, że pośród tych wszystkich dodatkowych DLC brakuje kostiumów z Devil Summonera, tj. Raidou. Rozumiem usunięcie wdzianka w regionach azjatyckich, bo tam się mogą źle kojarzyć, ale niestety odbiło się to na wszystkich wersjach gry. Trochę lipa. No i te bonusowe Persony z DLC też by jakoś przyblokowali przy pierwszym podejściu. Gra już jest dostatecznie łatwa, nawet na Hard, a tu za darmo można sobie przywołać endgame'ową Personę już od samego początku. Bez sensu. No ale to cały współczesny Atlus, niestety.
-
Xenoblade Chronicles Definitive Edition
Prawdę mówiąc nie mam porównania. Grałem tylko chwilkę w X3 i tam wyglądało to o niebo lepiej, ale postanowiłem jednak zacząć od jedynki. I generalnie tak, jak mam naprawdę ogromną tolerancję na monotonię i nieskomplikowane systemy walki w jRPG, jeśli same w sobie coś sobą prezentują, bądź w jakimś stopniu sprawiają chociaż satysfakcję, tak tutaj walka jest zwyczajnie nudna. Powtarzalne okrzyki i dialogi postaci również z czasem męczą, nawet po japońsku. Dlatego plan jest taki, żeby brnąć przed siebie i skupić się na fabule. Tylko czy któryś z tych systemów pobocznych mimo wszystko nie okaże się niezbędny w którymś momencie? Affinity, crafting, albo co innego? Oby kolejni członkowie drużyny wprowadzili jakieś urozmaicenie chociaż. Karla ogromne rozczarowanie. Żeby nie było, nie twierdzę, że gra zła, kiepska i nie wiem co jeszcze, ale subiektywnie frajdy jakiejś szczególnej mi nie sprawia.
-
Xenoblade Chronicles Definitive Edition
Jestem w drodze do Colony 6, więc chyba stosunkowo wcześnie, choć kilkanaście godzin już niby na liczniku. Dużo czekania, aż coś się w końcu zacznie rozkręcać, zarówno fabularnie, jak i od strony rozgrywki? Nie czuję tej gry, niestety... Mam wrażenie, że gdybym grał w taki tytuł kilkanaście lat temu, to może bym się wczuł bardziej, ale obecnie mam poczucie straty czasu. Wiem, że zaraz posypią się minusy i beki, ale serio nie chodzi mi o prowokację. Kupiłem całą serię, żeby się zapoznać stopniowo, jako że jRPGi lubię, ale w tym przypadku mam wrażenie, że lepiej się bawiłem nawet przy FFXII. Świat ładny stylistycznie (rozmazaną grafikę przemilczę), rozległy, ale mimo wszystko pusty. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że postacie zostały celowo 'zmniejszone', żeby stworzyć pozory ogromu lokacji, a tymczasem nawet zwykłe drzwi w kopalni czy gdzie tam bywają tak ogromne, że wręcz nienaturalne. FFXII był krytykowany za bycie MMOffline, ale tutaj takie odczucie towarzyszy mi jeszcze bardziej. Setki, jeśli nie tysiące fetch-questów i przedmiotów, których mój mózg już nie ogarnia. Pierdyliard systemów i podsystemów, affinity, ileś form craftingu, i nie wiem co jeszcze. Normalnie bym chwalił, ale tym razem nie ogarniam, a przynajmniej nie czuję potrzeby i motywacji, żeby tyle ogarnąć. Bo 3/4 rozgrywki i tak biegam po tych wielkich lokacjach i wdaję się w walki, które w większości przypadków przechodzą się same... Zbędny, przesadzony micromanagement. Dużo niepotrzebnych czynności, do tego stopnia, że się zastanawiam, czy w ogóle muszę się tym wszystkim zajmować, czy mogę spokojnie zignorować? Jestem na etapie, że jak już wyjmę cart z konsoli, to raczej go już nie włożę. Zmuszam się do grania i myślę, żeby skupić się tylko i wyłącznie na fabule, ignorując side-questy i inne pierdoły. Trochę smutne, bo zwykle w takich grach mam zwyczaj "lizania ścian", ale tu serio mam wrażenie, jakbym grał w MMO. Cicho liczę, że jeszcze coś "kliknie" i będę grał z większym entuzjazmem. Tym bardziej, że X2 i X3 mimo wszystko będę chciał sprawdzić. Ale póki co daleki jestem od zachwytów i jedyne, co mnie motywuje, to cut-scenki. Tak tylko wpadłem sobie ponarzekać, jak to ja...
-
Burnout Paradise - Remastered
Port portowi nierówny. Tym bardziej warto wspierać te dobre, do których ewidentnie się przyłożono. Ja tam do Switcha zachowuję dystans, ale akurat w BP fajnie się gra. Na SD pewnie wypadłby lepiej, ale nie chce mi się użerać z Originem i innymi kontami EA. Na Switchu jest to opcjonalne. Kupiłem cyfrówkę, więc kartridżem nie żongluję, to fajnie mieć grę pod ręką do odpalenia w każdej chwili, choćby na chwilę. Aczkolwiek przyznam, że nie jestem zwolennikiem tego otwartego miasta. Czasem wolałbym jakiś skrót i odpalenie konkretnego wyzwania z menu, jak w poprzednich odsłonach. Szkoda, że nie zrobią remasterów B3, BR i BD.
- Star Trek
-
Star Trek: Resurgence
Chgw co z tą kwietniową premierą, ale tak czy inaczej, brak jakiegokolwiek marketingu trochę martwi. Zapowiada się ciekawa gra, z potencjałem, ale w mediach cisza. Nawet pre-orderów nigdzie nie ma.
-
Resident Evil 4 Remake
Mój PC to już staroć, ale mimo wszystko rozczarowany jestem lekko optymalizacją gry. Poprzednie RE spokojnie wyciągały średnio 80fps i więcej na przeważnie wysokich ustawieniach. Poniżej 60fps spadało tylko, gdy więcej się działo. RE4 już na dzień dobry ledwo 45fps osiąga, a żeby dobić do tych 60+ to muszę tak mocno zredukować jakość, że właściwie odechciewa się grać. Do tego jakieś stutteringi dziwne. Dla pewności odpaliłem jeszcze Village Gold i tam od razu okolice 100fps, a gra wcale przecież nie wygląda jakoś gorzej. No to odpalam na PS5 i prawdę mówiąc w zachwyt jakiś nie wpadłem. Oczywiście to nadal RE4 i będzie z pewnością zajebiście, ale żeby zaraz zakup na premierę? Nah, poczekam na obniżki, tudzież jakąś potencjalną wersję Gold...
-
Resident Evil 4 Remake
Gra zapowiada się świetnie, ale również nie biorę na premierę. Zbyt dużo zaległości, włącznie z innymi RE, oryginał ograny kilka, jak nie kilkanaście razy na przestrzeni lat, to aż tak mi nie zależy na ten moment. Gry Capcom szybko tanieją, za kilka miesięcy będzie za połowę obecnej ceny, jak nie mniej, to wtedy się rozważy zakup. No chyba, że demko mnie nakręci, ale to wieczorem się sprawdzi.
-
własnie ukonczyłem...
Grałem w Shattered Memories na PSP i tam nawet jedna gałka wystarczyła, jakimś cudem. W ogóle jak na stylistykę gry, to wersja przenośna była zaskakująco dobra, a przynajmniej tak ją zapamiętałem. Wszystko jak na PS2, tylko w gorszej oprawie. Afair nie było większych cięć. SM to był fajny Silent, aczkolwiek zupełnie inny od tego, do czego wtedy byliśmy przyzwyczajeni. Wtedy źle do gry podszedłem, bo koncept "walking simulatorów" był mi raczej obcy, a ja oczekiwałem właśnie horroru, walki z potworami i "rdzy". Wtedy była to dla mnie gra typu "7/10" a dziś jako nostalgiafag żałuję, że sobie nie zostawiłem kopii fizycznej na którąś platformę. A ceny używanych kopii obecnie horrendalne.
-
Hatsune Miku: Project Diva
Jak coś, to z okazji Miku Day są promocje cyfrowe na gry Miku, zdaje się na wszystkich platformach. MegaMix+ na PC -50% za wersję VIP.