Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
The Best of Szósta Generacja, półfinały.
Przy VC i GoW2 chwila zastanowienia, ale jednak zwyciężyła moja pierwsza gra na PS2, symbol beztroskich lat gierkowania. Setki godzin latania po mieście, przepotężny OST i klimat, który sprawił, ze pokolenie wychowane w latach 90-00 odczuwało nostalgię do czasów i miejsc, w których nie żyli. To jeden z tych wyborów, kiedy czysty gameplay (Kratos w tym temacie daje radę nawet 15 lat po premierze) czy strona techniczna muszą ustąpić tej słynnej magii i sentymentowi. Teoretycznie cały ten zestaw cech mógłbym odnieść też do SA. Ale tutaj mamy inny kaliber oponenta, a same przygody CJa też stawiam już trochę niżej w rankingu serii, więc w tej parze Snake górą i idzie po zasłużony tytuł GOTG
-
The Best of Szósta Generacja, ćwierćfinały.
No i fajno. Gra, mimo dobrych ocen i hype'u, miała wśród polskich graczy słaby PR, na pewno nie bez udziału słynnej recki HIVa (na mnie też wpłynęła i mimo miłości do MGSa, za dwójkę dosyć długo się nie brałem, oczywiście szanuję subiektywne zdanie i ostatni bym był do jakichś krucjat przeciwko autorowi, zresztą "8" to nie jest i nie była zła gra), poniekąd oczywiście dostawało jej się słusznie, ale przez przylepioną łatkę do dziś niektórzy mają z nią problem, mam wrażenie że czasami trochę bezrefleksyjnie. Też mnie wkurwił blondas, ale w świetle tego, co odjebano po wielu latach chociażby przy takim TloU2, zagrywka Kojimy to mały Miki. Zresztą on sam po trójce zaliczył spadek formy i trylogia i tak jest jego opus magnum, więc bycie gorszym od gier 10/10 to żadna ujma.
-
The Best of Szósta Generacja, ćwierćfinały.
E tam, też niedawno pyknąłem chwilę żeby sobie zobaczyć, jak wygląda wersja HD, i jak dla mnie jest git. Może przez to, że po tylu przejściach -naście lat temu gram już prawie na pamięć. No i 50/60 fps vs szarpiąca trójka, nigdy nie zapomnę mojego niesmaku, jak skończyło się intro do Snake Eatera i zaprezentowano mi dżunglę w potężnych ~25 klatkach. To tak nawiasem mówiąc. Inna sprawa, że ogrywanie 6 generacji po tylu latach w wielu przypadkach może być bolesne, szczególnie jak to jest pierwszy raz z daną gierką (ja tak miałem np. w tamtym roku z DMC). GTA też słabo się zestarzały. Po tym też można poznać autentycznie PONADCZASOWĄ grę. SotC jest nadal zjadliwy zarówno jako remaster HD, jak i chyba tym bardziej (nie grałem) wersja na PS4. Więc tutaj punkt dla fedorowców. A co do wyników, no to cóż, nie mogło być inaczej. W sensie, że wyniki widać dopiero po zakończeniu ankiety? No to przecież te dwie opcje razem wzięte to by było rewelacyjne rozwiązanie. Ano świetna okładka. I na tym można zakończyć wymienianie zalet tej gry
-
Horizon II Forbidden West
To samo cisnęło mi się na klawę po zobaczeniu tych nowych fragmentów. No fajnie to wygląda, ale też dzięki filmikom przypomniało mi się dokładnie, dlaczego w ogóle nie czekam na dwójkę. No i świetnie się prezentuje na tym PS4, więc pewnie mimo wszystko się skuszę jak spadnie cena, bo już i tak mi się wyczerpuje lista nowości do ogrania.
-
Temat ogólny.
Czysto subiektywnie: jak dla mnie duże konsole, bo tak ogrywałem. Zostawiłbym na liście handheldowej gry, które są dla nich ekskluzywne, bo uzbiera się tego raczej wystarczająca ilość W sumie w przypadku Shovel Knight analogicznie, choć sam grałem na PC. Tylko tu pozostaje kwestia, czy VII, czy VIII generacja sprzętów.
-
Polski dubbing w grach.
No ja się spotkałem z takim trendem jeśli chodzi o autorów anglojęzycznych, ale owszem, to nisza. Tak czy siak: to jest tekst. Analogią byłoby, gdybyś porównywał to do przetłumaczonych na polski napisów (a ktoś by twardo mówił, że to bez sensu), a nie do dubbingu, czyli odgrywania scen głosem. Całość można podsumować krótko: albo komuś zależy na autentycznej, oryginalnej, zgodnej z wizją twórców wizji, albo nie.
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Nigdy nie grałem, ale niedawno trafiłem na twitchu na streama właśnie z NC i byłem pod wrażeniem, jak znośnie się to nadal (zarówno graficznie, jak i pod względem movementu czy założeń gameplay'u) prezentuje. Pewnie w dalszych etapach jest trudna w chuj, ale początek wydawał się całkiem sprawiedliwy.
-
Polski dubbing w grach.
W ogóle nie czaję wrzucania wątku znajomości języka w kontekście rozmowy o dubbingu, przecież w 90% przypadków i tak dostajemy napisy PL. No i od dwóch generacji wiele produkcji AAA opiera się nie tylko na aktorskiej grze głosem, ale też ciałem i nawet twarzą (motion i face capture), więc w świetle tego po prostu nie da się zrobić dubbingu naturalnego, na równie wysokim poziomie. Ostatni jestem do mówienia komuś, jak ma grać (albo że gra źle/głupio), ale są kwestie subiektywne i są obiektywne, z którymi trudno dyskutować. Dla mnie od wielu lat (bo grywało się kiedyś na PC z dublażem) dubbing w języku "nieoryginalnym" to niemal zawsze anomalia, której unikam jak mogę (całe szczęście na razie nie jest to problemem).
-
własnie ukonczyłem...
Psychonauts (PC) Wiadomo, premiera dwójki, mocne propsy dla owej, no to jakoś mnie skusiło na część pierwszą. Grę już po premierze miałem na celowniku, ale jedna rzecz odstraszała mnie tak w 2005, jak i przez wiele następnych lat: okropny, odpychający design bohaterów i świata. Mówcie sobie co chcecie, że kreatywne, że oryginalne, że ciekawe: mnie po prostu te mordy i te kolory przyprawiają o mdłości xD. W ogóle się nie dziwię, ze gra nie była hitem sprzedażowym. No ale jak się to przełknie, to co dostajemy? Całkiem niezłą platformówkę z elementami "przygodowymi", wypełnioną różnorodnymi patentami i przede wszystkim opierającą się na ciekawym pomyśle wyjściowym, mianowicie "wchodzenia" do umysłów innym postaciom tudzież korzystania z szeroko pojętych mocy psionicznych. Osobiście uważam, że trochę za dużo czasu spędzamy w tylko kilku "światach" i fajniej by było dostać więcej, może nawet i krótszych, poziomów, no ale trudno. Jest tu też stare, "dobre" zbieractwo i element ekonomiczny (niestety wymagający parę razy lekkiego "grindu" waluty, bo potrzebujemy kupić dany przedmiot, żeby zrobić postępy w fabule). Historyjka prosta, ale ma swoje momenty, przede wszystkim spotykamy ekscentryczne, często zabawne postaci, sporo tu humoru i ogólnie pojętych odpałów. Ze względu na wiek gry oczywiście jest tu trochę archaizmów czy "drewna" (a granie na klawie z myszką nie pomagało), ale w sumie bez większego zgrzytu zaliczyłem całość, choć pod koniec mi się już trochę dłużyło. Elementy platformowe czasem bywały upierdliwe (końcówka w cyrku mocno mnie wkurwiła), ale grałem w gorzej znoszące upływ czasu retro gierki. No ogólnie spoko, kiedyś sięgnę po dwójkę, ale bez większych emocji. Syphon Filter Cofamy się dalej, tym razem do 1999. Demko z OPSM ogrywałem mocno, choć już wtedy czułem, ze "coś jest nie tak", i nie chodziło tylko o słynny sposób biegania głównego bohatera. Na nieszczęście dla Syphona, MGS, do którego ową grę siłą rzeczy często porównano (i z którego twórcy sporo czerpali, choć część podobieństw to może przypadek, chociaż walka na dachu wieżowca z helikopterem bojowym to mocne deja vu) wyszedł kilka miesięcy przed nim. Różnica między pierwszoligowymi tytułami na szaraka z tego okresu, a Syfonem jest niestety mocna. Dużo rzeczy wygląda i działa tutaj jakby były zwyczajnie niedorobione. Pomijam już samą, niespecjalną oprawę (do tego albo gra tak szarpie, albo ma tak dziwną animację, bo strasznie to wszystko rwie) czy przerywniki i fabułę na poziomie Residentów. Problemy sprawia tu przede wszystkim sterowanie, kamera i beznadziejnie rozwiązane sterowanie. Póki przeciwnicy są lamusami (kilka pierwszych etapów), to jeszcze pół biedy, bo autoaim jako tako działa (chyba, że wróg podbiegł blisko nas, wtedy mamy przejebane). Ale od pewnego momentu mamy do czynienia praktycznie tylko z przeciwnikami w kamizelkach kuloodpornych, których można wyeliminować albo (szok) headshotem, albo waląc serią po nogach. W obu przypadkach musimy odpalić precyzyjne celowanie w FPP, no i co tu dużo gadać, działa to tragicznie. "Flat jacket" to dwa słówka, które stają się koszmarem grającego w SF. Celownik porusza się powoli, a wycelować musimy prawie co do piksela. W tym czasie jesteśmy nieruchomi, a przeciwnik, jeśli nas widzi (a niemal zawsze nas widzi), strzela do nas jak do kaczki, co przy dłuższym staniu w miejscu kończy się szybkim zgonem. Mamy tu dosyć oryginalny patent, mianowicie gdy ktoś ma nas na muszce, to przez kilka sekund (w zależności od odległości i rodzaju broni wroga) napełnia się nam pasek "danger" i dopiero, kiedy dojdzie on do końca, otrzymujemy obrażenia (najpierw tracimy pasek zbroi, potem życie, jedno i drugie znika w mgnieniu oka). W praktyce jest po prostu trudno i jeśli momentalnie po byciu przez kogoś namierzonym nie zaczniemy turlać się jak debil, szukając jakiejś zasłony, to jesteśmy w dupie. Na późniejszych etapach ginie się dosłownie co chwilę, co przy rzadkich checkpointach jest mocno wkurwiające. Często umiera się też przez nieprecyzyjne, "pływające" sterowanie (skręcanie działa tak, że często Gabe nadal biegnie jeszcze trochę do przodu i w efekcie np. spada w przepaść). Wszelkie przeszkadzajki typu ogrodzenie pod napięciem czy ogień to instakill i każda ich obecność na danym levelu jest sygnałem, że czeka nas sporo wkurwu. Tyle dobrze, że poziomy są dosyć krótkie (abstrahując od czasu, jaki tracimy na powtórki) i między nimi jest save. Nie wyszły też twórcom (989 Studios, późniejsze Bend) elementy skradankowe. Jeśli misja narzuca nam wymóg bycia niezauważonym, to w praktyce będziemy powtarzać dany level tak długo, aż nauczymy się metodą prób i błędów wszystkiego na pamięć, bo inaczej się po prostu nie da. Przeciwników trzeba uśmiercać strzałem w łeb, bo w innym wypadku w nanosekundę uruchamiają alarm i game over. Strażnicy potrafią wyłonić się zza winkla (ale dopiero, gdy zbliżymy się na określoną z góry odległość) i wpadamy prosto na nich. No ogólnie bywa ciężko i to nie z naszej winy. Oldschool w złym tego słowa znaczeniu. Na plus różnorodność broni (w tym np. snajperka z noktowizorem, czy klasyczny już taser, którym delikwenta można nawet upiec xD) i kilka dodatkowych gadżetów, ale znowu potencjalnie fajne patenty są psute przez fundamentalne założenia gry. Latarka pomaga w ciemnościach, ale jeśli ją trzymamy, to jesteśmy bezbronni (jest taki moment, że poruszamy się po ciemku i dosłownie trzeba iść po "omacku", bo mimo egipskich ciemności co chwilę wyskakują na nas wrogowie, więc gdybyśmy mieli wyekwipowaną latarkę, to nic byśmy im nie mogli im zrobić). Nie mówiąc o tym, że zmiana przedmiotów też jest zjebana. Inna zaleta: zniszczalność elementów otoczenia, całkiem efektowna jak na PSXa (można nawet niszczyć źródła światła). Ale poza bajerem, nie przekłada się to zbytnio na gameplay. Całość zajęła mi ok. 9h i były momenty lepsze, były gorsze, ale podsumowując, niestety Syphon Filter to seria, do której lepiej już nie wracać.
-
PSX Extreme - THE MOVIE - Zbieramy materiały
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Domino BoChcieć odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazynWiesz no sam zacząłeś temat długości filmu od nawiązania do stylu oglądania widzów na YT, więc teraz trochę o dwóch różnych kwestiach mowa. Z punktu widzenia laika uważam, że skoro już masz jechać pół Polski do drukarni i poświęcasz na to "dzień filmowy", to tym bardziej warto pokazać jak najwięcej i wycisnąć z poświęconego czasu maks materiału (i zamiast 10 sekund pokazać w filmie 2 minuty, wyciągnąć parę zdań od kogoś pracującego w drukarni, cokolwiek). Wiesz, dla mnie i pewnie większości tu zgromadzonych, ten materiał to może być w większości nagranie dwóch siedzących na kanapie "gadających głów", byle dźwięk był dobry a historie ciekawe. Wodotrysków, dronów i, jak sam napisałeś, teledyskowych ujęć, raczej nam do szczęścia nie potrzeba. Koniec końców, to oczywiście Twój film i zrobisz go wg swojego stylu działania. No ale skoro w grę wchodzi wersja exclusive dla patronów, to chyba nie powinienem już ciągnąć tematu xD.
-
PSX Extreme - THE MOVIE - Zbieramy materiały
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Domino BoChcieć odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazynNo tak, ale tutaj to trochę inna sytuacja, bo targetem nie jest przypadkowy widz, który klika sobie na YT w zakładkę "na czasie" albo "gry", tylko świadomy czytelnik PE. Nie wyobrażam sobie, żeby linkując taki materiał na forum/ppe/dając info w piśmie, potencjalni odbiorcy przelecieli go po łebkach i odstraszał ich "za długi" czas. Wręcz przeciwnie. A sama inicjatywa brzmi fajnie i życzę powodzenia, sam nie mam raczej nic do zaoferowania w kwestii materiałów.
-
Konsolowa Tęcza
Sporo gram ostatnio w starocie z ery PS2 i PSX i powiem tyle, że ten mityczny oldschoolowy poziom trudności, "szanowanie yntelygencji gracza" czy inne elementy z boomerskich tekstów są najczęściej o kant dupy rozbić. I żeby nie było - na dziesiątkach gier zjadłem zęby w młodości, a czasami zaliczałem bez zgrzytu coś, co obecnie rzuciłbym w diabły po paru porażkach. Ale patrząc na to chłodnym okiem, jako stary dziad, dostrzegam, że w większości przypadków cała trudność wynika z rzeczy, które na dzień dzisiejszy można by zwyczajnie nazwać niedopracowaniem gry czy brakiem zdrowego rozsądku u programistów. Kamera utrudniająca życie, sterowanie (szeroko pojęte "drewno" i ociężałość to najlepsze podsumowanie gierek z szaraka), czasami z wręcz absurdalnymi i zwyczajnie utrudniającymi życie rozwiązaniami. Do tego chamskie stawianie checkpointów/savepointów (lub ich brak), przez co porażka boli podwójnie. No takie nieżyciowe projektowanie gry. Nie wspominając o problemach z fizyką czy zwyczajnych błędach. Co więcej, ciężko skwitować to wszystko "takie byli czasy", bo doznania w zależności od gry, bywały niekiedy diametralnie różne, gdzie taki Spyro czy Crash trzymają się wspaniale do dziś, a np. Croc czy Gex to już naprawdę ciężki kawałek chleba. Albo MGS vs. Syphon Filter, gdzie ten drugi jest grą młodszą o kilka miesięcy, a gra się w niego jak w jakąś alphę z początków gier 3D. Koniec końców, mając 10 lat i cały dzień na ogrywanie w kółko choćby tego samego levelu (gdzie cała gra często trwała 5-6h, ale upierdliwy poziom trudności rozciągał sztucznie ten czas) mogło to człowieka aż tak nie drażnić. Ale jak teraz ogrywam retro i kolejny raz zaliczam zgon w stylu "wchodzę do pomieszczenia i spadam w przepaść o której nie miałem prawa wiedzieć, po czym muszę przebiec pół levelu od ostatniego punktu kontrolnego", to (pomijając refleksję "po chuj ja w to gram" xD) coraz mocniej doceniam, w jakim kierunku poszły gierki jeśli chodzi o przystępność i szeroko pojętą wygodę użytkowania (choć różnie z tym czasem bywa), a co za tym idzie, "łatwość". Dlatego też wrzucam tego posta do "Tęczy", bo w pewnym sensie chcę pochwalić ten często krytykowany aspekt dzisiejszego gejmingu (z naciskiem na tytuły AAA) i tzw. casualizację branży. Jest lepiej, wygodniej, czasem łatwiej, i nie mam z tym żadnego problemu. Jebać brak responsywności, kamerę i fizykę uprzykrzające życie, animację w 20 klatkach i ruszanie się jak czołg.
-
The Best of Szósta Generacja, ćwierćfinały.
Okemi xD. Nie no jednak forumowicze to dobre zgrywusy. W sumie tylko przy czwartej parze miałem jakiś dylemat i równie dobrze mógłbym rzucić monetą, ale niech będzie, że trochę na przekór pokoleniu "8- bo za dużo filmików" głosik leci na jedną z najlepszych, najpiękniejszych, najbardziej doszlifowanych, najlepiej udźwiękowionych, najbardziej wyprzedzających swoje czasy grę szóstej (i nie tylko) generacji.
- Control
-
Konsolowa Tęcza
@XM. Ale średniaki z jakiego punktu widzenia, 2004, czy 2022? Bo to drugie w sumie nie ma w tym momencie znaczenia (a i tak jest mocno dyskusyjne). A to pierwsze to zwyczajnie nieprawda, bo zarówno oceny, które oscylowały w momencie premier na poziomie nie mniejszym, niż 8/10, jak i subiektywne opinie i KULT, którym te tytuły są darzone do dziś, świadczą o tym, że no nie były to średniaki. Praktycznie wszystko z tej listy to ówczesne "AAA". Ileż gatunków, ileż platform, ileż zróżnicowanych gameplay'ów, nowe IP i znane marki, bezpieczne sequele i świeże podejście do serii, no potęga, ale w sumie w 6 generacji od 2001 to każdy kolejny rok to była miazga.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Wspomniany wcześniej character development to fundament każdego dobrego (nawet prostego) scenariusza, czy to filmu, gry, czy bajki dla nerdów i tutaj właśnie DBS najbardziej daje dupy, a w porównaniu do poprzedników to różnica jest wręcz drastyczna. Goku to Goku, jego bycie wiecznym dzieciakiem i poniekąd właśnie brak rozwoju to trochę taki leitmotiv, ale poza tym? Począwszy od Kuririna, który nie był stricte "złym", ale na początku był typowym rywalem-złośliwym kolegą, a stał się najlepszym przyjacielem głównego bohatera. Tenshinhan, porzucający drogę "zła" i dołączający do ekipy, ale zawsze na dystans. Piccolo: wiadomo. Vegeta to samo, nawet w sadze Buu, kiedy wydawałoby się, że już "usiadł se na dupie" i zdziadział, za sprawą Babidiego odżywają w nim dawne kompleksy i aspiracje, by na samiutki koniec pierwszy raz otwarcie przyznać odwiecznemu rywalowi, że jest "numerem 1". Tymczasem w DBS: chuj kurwa, Frieza udaje kolegę, ale potem jednak chce nas wykiwać xD. Nawet jeśli można by na siłę podpiąć pod rozwój postaci i relacji między nimi ekipę z 11 uniwersum, to problemem jest to, że w skali całej serii to są statyści. Trzon naszych bohaterów to przeruchany na maxa skład, a ich ewolucja to kolejne kolorki symbolizujące większą moc. Nawet nowy smok jest po prostu kurwa większy xD. Wiadomo, trochę spłycam, ale nie lubię tej serii. DBS to po prostu produkt dzisiejszych czasów, a te, jak wiadomo, się zmieniły. Oczywiście cała saga zawsze była targetowana dla podjaranych akcją i bitkami nastolatków i w tym względzie nic się nie zmieniło. Tyle, że, przynajmniej ja to tak odczuwam, 20-30 lat temu dzieciaki traktowało się poważniej, czego efektem były lepsze jakościowo "bajki".
-
Temat ogólny.
Gears of War Assassin's Creed 1 i 2: tutaj do pewnego momentu życia serii było mocne zróżnicowanie poziomów poszczególnych gier i pasowałoby wrzucić więcej części. Większość się zgodzi, że AC2 to przynajmniej klasę lepsza od prequela gra, ale już rozdrabnianie się na Brotherhood i Revelations raczej sensu nie ma Mass Effect: raczej cała seria, bo znowu, różnice w gameplay'u, ogólnej atmosferze i fabule są na tyle duże, że do dziś (co widać po wątku dedykowanemu remasterowi trylogii) toczą się dyskusje i polemiki "która lepsza". Call of Duty: znowu pewnie będzie trzeba wybierać, bo zarówno czwórka, MW2, jak i MW3 to mocne tytuły, natomiast World at War i Black Ops ciekawie odbiły w inne klimaty. No ale jakbym miał wybierać tylko jedną, to byłoby to Modern Warfare 2. Bioshock: 1 i 2 są mocno podobne, przy czym jedynka wygrywa z automatu choćby samą świeżością, natomiast Infinite można dorzucić do listy Uncharted: kolejna seria i kolejny przykład sytuacji, kiedy pierwsza część szału nie robi i przeciera szlaki, a następna to już mocno odmienna, maksymalnie doszlifowana gra. Najmniej bym płakał za wyrzuceniem trójki, dwójka obowiązkowo do rankingu, ale jedynka "dla sportu" też może się tam znaleźć. Ratchet and Clank: Tools of Destruction Ratchet and Clank: A Crack in Time Ratchet and Clank: Into the Nexus W mojej opinii najbardziej na miejsce w rankingu zasługuje CiT. Fallout 3 Burnout Paradise Mirror's Edge GTA IV, GTA V: zdecydowanie obie, pytanie, czy dorzucać jako osobną pozycję DLC do czwórki, moim zdaniem-nie MGS IV, MGS V: piątka wyszła też na następną generację i tam lśniła w pełni, ale to typowy middle-gen, gdzie poza grafiką i frameratem nie ma dosłownie żadnych różnic, więc kwestia do obgadania Dead Space: jedynka rządzi, reszta to też dobre gry, ale osobiście nie zależy mi na ich obecności w rankingu God of War III (Ascension może sobie odpaść w przedbiegach) Batman: AA (AC pewnie w rankingu się znajdzie, ale w razie wyboru między nimi mój głos zdecydowanie na pierwszą część serii) Resident Evil 5 Killzone 2 Call of Juarez: Więzy Krwi Mafia II Heavy Rain Red Dead Redemption Castlevania: Lords of Shadow Dante's Inferno Aliens vs. Predator Metro 2033 L.A. Noire Deus Ex: Bunt Ludzkości Max Payne 3 Podróż Dishonored The Walking Dead (seria od Telltale, tu sprawa dosyć nietypowa, bo każdy sezon to osobna "gra", ale powiedzmy, że na liście powinien być sezon 1) Sleeping Dogs Hotline Miami Tomb Raider 2013 Sly Cooper: Złodzieje w Czasie The Last of Us Beyond: Dwie Dusze The Wolf Among Us Valiant Hearts Shovel Knight Niektóre gierki trochę rzutem na taśmę, bo to raczej typowe 7/10, ale zawsze to potencjalnie ciekawsze starcia w rankingu.
-
Turbo Dogrywka!
Nie no ale z tą godziną deadline'u w SOBOTĘ to organizator przesadził. W sumie miałbym zagwozdkę, bo obie gry zrobiły na mnie duże wrażenie, ale też obie nie były dla mnie objawieniami ani kamieniami milowymi w osobistej historii gejmingu, pewnie w dużym stopniu ze względu na ogrywanie ich dopiero parę dobrych lat po premierach. Czysty gameplay to wiadomo, RE4: gra, do której na pewno wraca się chętniej, niż do konkurenta i "bieganie chłopkiem i strzelanie" po prostu zapewnia fun. Po drugiej stronie ta mityczna DUSZA, sztuka i w ogóle, ale też specyficzny, ociężały gameplay z charakterystycznym dla dzieł Uedy lagiem i bezwładnością poruszania, której ja nie lubię. Ale za samą muzykę SotC na zawsze ma u mnie wyróżnienie. No cóż, siłą rzeczy ominął mnie dylemat.
-
Trudne sprawy administracyjne i regulamin
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na mariusz81 odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazynSkąd w ogóle to przekonanie, że "kiedyś" mu przywrócą reakcje? Wystarczyłoby solidarnie się umówić, że wrzucamy płaczka do ignora (albo zrobić mu shadowbana, nie odpowiadać, nie cytować) i pyk. Ale znając forumowiczów i ich umiłowanie do karmienia trolli i innych dziwolągów, to nierealne.
-
Trudne sprawy administracyjne i regulamin
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na mariusz81 odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazynJedna sprawa to spłakanie się o minusy, a druga sam fakt tworzenia przez "górę" jakichś wyjątków dla jednego użytkownika xD A płaczka w ramach "lekcji" najlepiej byłoby masowo wrzucać do ignorów i elo.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
No Ocalenie to typowe 6/10, mdłe, cierpiące na typowe grzechy robionych bez serca blockbusterów, odczuwalne PG-13, ale w tym wszystkim przynajmniej jest "jakieś", pokazało cokolwiek nowego w uniwersum, zamiast maglowania po raz enty tych samych motywów. No i jest tam jedyny po T2 dobry Connor. Ale potencjał zmarnowany. Ja widziałem ostatnio: Kroll Ty no słabo. W pewnym kręgach kult, ale jednak nie na tyle duży, żeby przebił się jakoś mocno do świadomości widzów w takim stylu, jak chociażby Psy tego samego reżysera. Poza Lindą i Pazurą większość aktorów (na czele z kobietami) gra tu na poziomie amatorów-naturszczyków. No żenująco brzmią tu niektóre kwestie i egzaltacja przy ich wypowiadaniu xD. Scenariusz jest naciągany w chuj, decyzje i zachowania bohaterów bezsensowne. No i samego wojska i Krolla tu niewiele, a więcej marnej obyczajówki. Nie polecam. Ostatni Pojedynek Dobre kino, choć rozkręca się powoli, no i w ogóle jest rozwleczone. Odpalałem jako totalną niewiadomą, poza świadomością, że "rycerze" i że reżyseruje Ridley Scott (co w 2022 nie oznacza zupełnie nic pewnego, w żadną stronę). No i mimo bycia raczej antyfanem wszelkiego rodzaju klimatów średniowieczno-rycerskich, oglądało się dobrze, bo to bardziej dramat dotyczący trzech postaci, ukazany z perspektywy każdej zn ich. Zabieg jest ciekawy, dopóki nie oglądamy niemal dokładnie tych samych wydarzeń po raz drugi i trzeci. Owszem, istotą są tutaj różne zniuansowane różnice w przedstawieniu owych wydarzeń, ale koniec końców dla widza jest to momentami po prostu nudne. Plus za ekipę aktorską (na czele z mistrzowskim Driverem), nawet mimo dosyć groteskowo wyglądających w mocno nienaturalnym blondzie Matta Damona i Bena Afflecka. Klimat surowy, zimny, przekaz całości trochę zbyt ostentacyjnie wpisujący się w obecne hollywoodzkie trendy i wątek me too, ale z seansu jestem zadowolony, a końcówka (o ile nie zaspoilerowało się sobie historii, bo film jest oparty na prawdziwych wydarzeniach) trzyma mocno w napięciu. Valerian i Miasto Tysiąca Planet Sam tytuł już odstrasza, do tego strona wizualna na materiałach promocyjnych i odtwórczyni jednej z głównych ról (która, o dziwo, spisała się całkiem znośnie) sprawiły, że film totalnie do tej pory ignorowałem. Jednak jakiś czas temu przeczytałem o nim w jakimś rankingu o "niedocenianych filmach sci-fi", no to sprawdziłem. Nie warto było xD. Valerian... słusznie jest "niedoceniony", bo jest po prostu marny. Chaos, wizualny cgi-przepych i kicz wychodzący bokiem, no i przypadłość adaptacji, które próbują w jednym filmie zarysować obfite uniwersum, budowane w innym medium na przestrzeni lat (tutaj-komiks, ponoć klasyczny), czyli za dużo motywów wepchanych na siłę, po których przeskakuje się jakby były jakąś oczywistością. Pomijając to wszystko, mamy do czynienia raczej ze sztampową historyjką i klimatami buddy movie, gdzie dwoje bohaterów o trudnych charakterach współpracuje, wpada w tarapaty, dociera się itd. Da się to obejrzeć, ale w sumie po co?
-
Mass Effect: Legendary Edition
Przecież wystarczy źle przydzielić zadania postaciom w końcówce w tych momentach typu "ktoś musi popilnować drzwi" (a wcale nie jest to aż tak czytelne) i bęc. A wcześniej to szereg czynników wpływających na lojalność, czasem mocno losowych. Na pewnym etapie w ME2 mamy sytuację, w której para kompanów (z tego co pamiętam Miranda/Jack oraz Legion/Tali) się kłóci i rozwiązać to w sposób kompromisowy (czyli jedyny zapewniający przeżycie w suicide mission) można tylko mając odpowiednio wymaksowane wskaźniki renegade i paragon. Albo można pominąć jakiś upgrade Normandii. Aaa i przypomniałem sobie jeszcze jeden genialny patent, którego, nie czytając opisów i porad innych graczy, nie ma chuja, żeby samemu rozkminić za pierwszym razem (sam przez to poległem i musiałem robić replay). Mianowicie na pewnym etapie fabuły Jako gracz mamy możliwość od razu jechać ich odbić (posuwamy fabułę i nabijamy "punkty" lojalności załogi, ale pozbawiamy się możliwości zrobienia niezaliczonych zadań pobocznych) albo robimy sobie nadal swoje zaległe misje (pozbawiając się możliwości dobrego zakończenia). Lose-lose situation, której uniknąć można tylko zaliczając wszystko, co się da, przed misją triggerującą Generalnie dużo tu elementów można zepsuć, osobiście końcówkę mi zjebała właśnie wyżej opisana akcja, później ściągałem jakieś rozpiski, kogo gdzie przydzielić w ostatniej misji, no taktyka jak chuj xD. W rezultacie kończyłem ME2 kilka razy, bo nagle w kolejnym playthrough w 3/4 gry z jakichś bliżej nieokreślonych powodów okazało się, że nie mogę pogodzić członków załogi. No zjebany w pewnym stopniu był ten system.
-
Schorzenia po trzydziestce
Różnie bywa. Mam znajomego, który się z takim bólem kolana bujał ponad rok od lekarza do lekarza i skończyło się operacją, coś tam z wiązadłami. U drugiego z kolei ból pojawia się i znika, stosuje metody doraźne i na razie żaden lekarz go do krojenia nie kieruje. Tyle, że ten pierwszy sobie teraz śmiga i robi wszystko jak zdrowy człowiek, a ten drugi przy każdym większym wysiłku się obawia, czy nie obciąży kolana i nie zacznie znowu boleć xD. Mogę zrobić lekki update, bo skusiłem się na prywociorza, ortopeda sportowy, facety wydawał się dosyć profesjonalny i konkretnie, pewnie określił, co jest problemem (jego diagnoza to stan zapalny ścięgna mięśnia podłopatkowego) i skierowanko na zabiegi fizjoterapeutyczne, więc poniekąd trafiłeś. W międzyczasie czekam na TK. Jedno jest pewne: jeżeli ten facet trafił z diagnozą, to znaczy, że straciłem kilka miesięcy na gibanie się do znachorów z NFZ, ale liczyłem się z tym, bo sprawa nie była aż tak pilna. Tyle mojego, że dzięki temu zrobiłem/zrobię badania, za które normalnie dałbym kilkaset złotych. Zobaczymy, co z tego dalej będzie.
-
Kangurek Ka(ł)o
Ale w niektórych aspektach chamska zrzyna z Crasha 4 (logo, design, kolorystyka) xD. Ale mówią, że jak kopiować, to od najlepszych. Może być sympatycznie, sentymentu wielkiego do Kao nie mam, ale kibicuję, żeby wyszło z tego coś więcej, niż 6/10.
-
własnie ukonczyłem...
Haunting Ground Czyli "ten horror od Capcomu, w którym biegamy po zamku laską w miniówce i pomaga nam pies". Czyż nie brzmi zachęcająco? No i w istocie, założenia wydają się ciekawe. W pewnych aspektach to klasyczny survival horror od twórców RE, czyli statyczne ujęcia kamery, lokacje-labirynty z pozamykanymi drzwiami, "zagadki", mapka, ociężałe sterowanie postacią, specyficzna atmosfera i pretekstowa fabuła. Tyle, że dostajemy tutaj dwa wyróżniające grę elementy. Jeden to wspomniany czworonóg, który "pomaga" nam, czy to w walce, czy w rozwiązywaniu niektórych zagadek. W ograniczonym zakresie mamy na niego wpływ, wydając komendy przypisane do prawego analoga. "Pomaga" ująłem w cudzysłów, gdyż reakcje towarzysza są mocno niezadowalające. Narzekaliście na Trico? Hewie był prekursorem nieposłuszeństwa kilkanaście lat wcześniej. Oj można się powkurwiać, kiedy nie atakuje wtedy, kiedy tego oczekujemy, wstaje mimo, że kazaliśmy mu siedzieć (przyciski w podłodze i te sprawy) czy notorycznie gubi gdzieś w zamku, przez co biegamy połowę gry sami. No czysto gameplay'owo nie udał się ten patent, choć doceniam próbę. Druga ważna kwestia, to niemal całkowita bezbronność bohaterki, a co za tym idzie, postawienie w rozgrywce nie na walkę, a na ucieczkę i chowanie się przed zagrożeniem. A zagrożeniem są upierdliwi, z grubsza nieśmiertelni i nadzwyczaj sprawni w ściganiu nas, mieszkańcy zamku. Jest ich kilku i kiedy pozbywamy się (w określonych przez fabułę miejscach) jednego, za chwilę zaczyna nas ścigać kolejny, więc nie ma tu wytchnienia. Wyobraźcie sobie Nemesisa, którego nie można powstrzymać, tyle, że trochę mniej zabójczego, ale za to pojawiającego się w losowych momentach. Problemy (pomijając to, że w ogóle nie przepadam za tego typu zabawą) mam zasadniczo takie: po pierwsze, niezwykle mało tu miejsc, w których można się schować, a jak już są, to nie mamy gwarancji, że przeciwnik nie wyniucha nas w skrytce. Po drugie, ze względu na raczej monotonną, jednolitą zabudowę i wystrój lokacji, tudzież mało pomocną mapkę, w chwili zagrożenia nie tak łatwo sobie szybko przypomnieć, gdzie jest najbliższa kryjówka i w efekcie latamy po omacku. Po trzecie, ścigający nas brzydale są mocno OP, szybcy, sprawni i "inteligentni", a nasza bohaterka oprócz standardowego HP, które uszczuplają tradycyjne ataki, ma jeszcze status "stresu", który nabija każde spotkanie z czymś strasznym, ale też długotrwały pościg. Gdy miarka się przebiera, Fiona dostaje ataku paniki, biegnie na ślepo, a ekran staje się nieczytelny. Generalnie jesteśmy w wtedy w dupie i w większości przypadków można już nastawiać się na wczytanie save'a (a propos, nie mamy możliwości choćby wyjścia do menu z poziomu pauzy, więc każda chęć wczytania stanu wiąże się resetem lub podłożeniem się wrogom, absurdalne rozwiązanie). Ogólnie gra jest zwyczajnie nieprzyjemna i ciężka, dosłownie. Steruje się niewygodnie, szczególnie gdy jesteśmy w sytuacji przypałowej. Zagadki i rzeczy, które musimy robić, żeby zaliczyć postęp, często są mocno niejasne i niestety musiałem się ratować opisem, żeby nie krążyć jak debil pół godziny po paru pomieszczeniach. Niestety ze względu na design, czasem problem nie wynika stricte z naszej niewiedzy, ot w pewnym momencie po prostu nie wiedziałem, że w danym miejscu jest korytarz, bo układ kamery sprawił, że wejścia do niego po prostu nie było widać xD. Łatwo zginąć, względnie wpaść w błędne koło ataków paniki. Całość zajęła mi 9h i powiem wprost, że momentami mocno się dłużyło, a ja byłem po prostu zmęczony. No ogółem nie polecam, jeśli w ogóle ktoś jeszcze brał ten tytuł pod uwagę.