Ja ciągle gram w stare tytuły, z którymi nie wiąże mnie żadna nostalgiczna więź i bawię się przy nich za(pipi)iscie. Po prostu dobra gra obroni się sama. Z nowych rzeczy nie interesuje mnie praktycznie nic. Ba, ja nawet nie interesuje się współczesną branżą i nie mam pojęcia co jest teraz na topie, jakie tytuły to teraz gorące premiery. Wynika to głównie z braku czasu (praca, wyjazdy itp.), a i jakoś mnie nie ciągnie do nowych gierek. Po prostu odpalam to co mam na półce, a że backlog ogromny i różnorodny to nie mam jakichś ciągot do ogrywania gier "tu i teraz" bo zaraz jakiś szpil wyjdzie z mody i będzie przestarzały. Większą frajdę sprawia mi przeczesywanie aukcji w poszukiwaniu okazji na zdobycie jakichs starszych gier, które raczej tańsze już nie będą i jak napisałem wyżej, nie mam wobec nich żadnych sentymentalnych więzi, często to tytuły, o których nie miałem pojęcia w czasie ich premiery bo jestem względnie młody więc jak wychodziły to czesto nie miałem jeszcze nawet 10 lat. Ot, po prostu lubię grać w te oldskulowe gry, które sprawiają mi sporą radość często niższym kosztem. Nie chcę tu rozpoczynać kolejnej dyskusji z cyklu "kiedyś gry były lepsze", ale... takie jest moje subiektywne zdanie i dobrze mi z nim. Najzwyczajniej w świecie dobrze się bawię grając w starocie, a jeśli coś mi sprawia przyjemność to nie widzę sensu w uszczęśliwianiu się na siłę.
Tylko weź wytłumacz battlefieldowo fifowym kolegom, że kupiłeś właśnie jrpga z 2001 roku i jarasz się niezmiernie na samą myśl, że jak tylko będziesz miał ochotę i czas to po prostu sciagniesz go z półki i zagrasz. Awykonalne.