Skocz do zawartości

Renton

Użytkownicy
  • Postów

    284
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Renton

  1. PSX - 10 lat, żadnej awarii, PS2 - 8 lat

    U mnie było podobnie z poprzednimi plejakami. W tym odniesieniu, to jeszcze bardziej wnerwia mnie krótka żywotność PS3.

     

    A na marginesie, to możesz sobie co najwyżej pomarzyć, że chlebak pochodzi Ci tak długo. Szykuj się powoli na pierwszą awarię, bo ta wciągu pierwszych dwóch, max trzech lat jest nieunikniona! Takie badziewia teraz produkują w chińskich fabrykach drogi panie...

  2. Właśnie obejrzałem i po prostu jestem zachwycony. Fachowy design zombiaków, dosadny klimat i solidne gore (biedny konik), to jedno. Natomiast ciekawe i mroczne ujęcia (cała scena w szpitalu za-je-bis-ta) oraz przynajmniej akceptowalna gra aktorska, to drugie - tutaj już naprawdę poczułem się miło zaskoczony. Najbardziej jednak spodobały mi się zachowania i reakcje bohaterów na otaczającą ich brutalną rzeczywistość - przedstawione znacznie mniej plastikowo niż w tego typu filmach, bardziej przekonywujące, rzekłbym nawet, że z pewną dawką głębi.

     

    W każdym razie było na co czekać.

  3. Właśnie trochę na ten temat poczytałem i niby jeżeli konsola bezproblemowo odpala inne formaty (a w moim przypadku CD i DVD elegancko się wczytują), to nie może być wina lasera, co najwyżej samego napędu. W wielu przypadkach zaleca się zrobienie full formata, w sumie nie wiem na c*uj, ale nic mi nie zaszkodzi spróbować. W każdym razie nie mam najmniejszego zamiaru bawić się w rozkręcanie konsoli, więc jeżeli to nie podziała, to od razu złom ląduje w serwisie.

  4. Niemiłosiernie w#%rwia mnie wadliwość najnowszej konsoli Sony, pod nazwą Playstation 3. Jakie to jest gó'wno, to po prostu nie idzie tego wyrazić słowami. W ciągu trzech lat dwa razy musiałem wymieniać ten sprzęt, a już zapowiada się trzeci - badziewie pochodziło 4 miesiące i już szwankuje...najnowszy model, konsola za dobre tysiąc zeta (co dla biednego studenciaka stanowi równowartość naprawdę wielu ciężko przepracowanych godzin w śmierdzących fast-foodach). Ja je'bię, chyba przenoszę się do obozu Mirosoftu, bo naprawdę szkoda kasy i nerwów na te japońskie ścierwo...

  5. Mój problem jest następujący - konsola działa "niby" sprawnie, to jest: robi wszystko to co powinna oprócz...wczytywania gier. Z gierkami ściągniętymi z PSS nie ma żadnych kłopotów, filmy zapisane na DVD też odpala, wydaje mi się, że gry z ps2 również by pociągnęła, jednak już tytułów na ps3 ni w cholerę nie chce odtworzyć. Wygląda to tak, że wkładam płytę do otworu, chlebak normalnie ją wciąga i zaczyna przetwarzać - w tym momencie następuje cichy szum, a potem dźwięk jakby przekładania tacki w środku....i tyle. W menu nie pojawia się obraz gry, automatycznie też się nie włącza. Problem zapewne tkwi w laserze, tylko dziwi mnie to, że DVD wczytuje normalnie. Aha, konsola ma niespełna 4 miesiące i jak dotąd sprawowała się bez zarzutów.

     

    Jeżeli ktoś wie ocb i czy da się w ogóle coś z tym zrobić bez oddawania sprzętu do serwisu, to byłbym wdzięczny za info.

  6. Ta informacja pretenduje jak dla mnie do miana najgorszego newsa roku. Nie wiem jak Wy, ale ja od drugiej części filmu oczekiwałem całkowicie nowej historii, bohaterów, pomysłów, po prostu czegoś co mnie - jako fana serii - mogłoby zaskoczyć, zaciekawić. Najwyraźniej jednak szykuje się misz-masz znanych motywów, tak jak ostatnio. Scenarzyści pewnie nieźle się napracowali...

  7. Jeżeli takie epki oceniasz na 8/10, to ciekaw jestem jaką notę wystawisz odcinkowi w którym Kurosaki nap'ieprza się z Byakuyą. :thumbsup:

     

    Kurde, szkoda że nie mogę zresetować swojej pamięci i zacząć oglądać raz jeszcze...

  8. Renton : odnośnie sklepu Silver Rush idzie dobrać się do tych pukawek tym sposobem :

    trzeba wszystkie pukawki "Ręcznie" przenieść do toalety znajdującej się na tyłach sklepu ,nie ma tam żadnego strażnika więc spokojnie można kraść po zamknięciu drzwi : D

    dobre jest to że nie tracimy karmy ani reputacji więc ... hłe hłe

    Ps: gdy przechodzimy koło strażnika z pukawką w "dłoniach" mówi : I'm watching You hehe

    Nigdy w życiu nie splamiłbym swego nerdowego honoru takim zagraniem :tongue:

     

    Poza tym naprawdę mam ochotę wytłuc tych frajerów z tego sklepu, z po(pipi)ym rodzeństwem na czele ;]

  9. Mnie martwi to, że od dłuższego czasu jakoś dziwnie cicho o tej grze. Żadnych sensownych materiałów, o trailerze już nie mówiąc (chyba, że coś przeoczyłem).

     

    Co już nawet mnie nie martwi, a wręcz przeraża, to zerwanie z konwencją brudnego kryminału w stylu noir - jakoś nie wyobrażam sobie łysego Maxa, w przepoconym podkoszulku, prującego z uzików do gangoli w słoneczny dzionek w Brazylijskich slumsach. Inny klimat, inna gra. Gra jakich wiele. Niech jeszcze nie wprowadzą żadnych ciekawych zmian w kwestii bullet-time'u (bo nowoczesne motywy pokroju cover system znajdą się na bank), to już w ogóle nie mamy o czym gadać.

  10. Może o to Tobie chodzi - że pozornie zaniżam wartość FF na tle innych moim zdaniem dobrych jRPG. Nadal jednak nie sądzę, aby było w tym coś złego - na FF świat się przecież nie kończy i warto być otwartym na pewne alternatywy. Zgadzać się ze mną nie musisz, ale podyskutować można tak długo, dopóki pojawiają się sensowne argumenty.

    Jasne, że świat na Final Fantasy się nie kończy, sam przecież mógłbym wymienić kilka lepszych (albo przynajmniej równie dobrych) serii. Nie zmienia to jednak faktu, że seria FF poza byciem bardzo popularną jest również naprawdę wartościowa i - nie licząc kilku wyjątków - bardzo grywalna. Przyznam, że nie czytałem wszystkich Twoich postów, i pewnie dlatego przez cały czas odnosiłem błędne wrażenie, że Twój stosunek wobec Fajnali jest mocno negatywny (ok, wiedziałem, że podobała Ci się dwunastka), dodatkowo doczepiłem się Ciebie będąc sprowokowany Twoim postem na temat speed-runa w FFIX. Jak się okazało, bezpodstawnie i.... niepotrzebnie, bo wystarczyło tylko Cię zgnoić za ten "pojazd" od no-life'ów ;]

     

    I żeby nie było, że jestem jakimś hiper fanem Final Fantasy i muszę bronić tej marki za wszelką cenę, to raz jeszcze zaznaczę - maniak FF ze mnie żaden, co najwyżej koneser dobrych erpegów. No i rozumiem, że można nie lubić tej serii (nawet jeżeli powody ku temu są najróżniejsze), ale jakiś tam szacunek jej się należy, bo jednak pomimo tylu lat istnienia na rynku wciąż raczy nas porządnymi odsłonami. A że jest nieco zbyt przehype'owana? To już swoją drogą.

  11. Właśnie, ta wizja w 6x5 była nieźle poschizowana, aż zajechało trochę klimatem filmu Fear dot Com. Mam nadzieję, że jeszcze jakoś pociągną ten motyw, no i pokażą Vampaja Alfa.

  12. Temu, że grę zaczynasz całkiem od początku i zamiast się nią "delektować" musisz zmieścić się w określonym przedziale czasowym aby zdobyć jeden item.

    Delektować, to możesz się równie dobrze przy pierwszym podejściu, nie widzę problemu, aby przy ponownym rozpoczęciu gry skupić się już tylko na tym konkretnym osiągnięciu (tym bardziej, że za pierwszym wykonanie go i tak pewnie byłoby niemożliwe).

     

    Nie wiem dokładnie jak ma się sprawa na czwartym dysku IX, ale wydaje mi się to "trochę" bezcelowe, tym bardziej, że jak zostało wspomniane wcześniej, item ten wcale nie jest potrzebny do ukończenia gry, ani nawet pokonania reszty opcjonalnych bossów. [...]

    Nagrody niekiedy także są o wiele więcej warte i osobiście wyżej stawiam dodatkowe eventy czy jeszcze silniejszych bossów, niż pojedynczy mieczyk. Ten Excalibur z IX to nic innego jak materiał dla zatwardziałych fanów gierki. I w tym momencie ja bardziej jestem skłonny dziwić się graczom, niż samej grze (częściowo też Square za masochistyczny pomysł), że są oni skłonni przechodzić ją na wariata tylko dlatego, iż bez szczególnego powodu pragną mieć ją zaliczoną w "100%". Gdyby ten speedrun jeszcze wiązał się z czymś naprawdę wartościowym (opcjonalny boss, dodatkowe/ukryte cut-scenki, coś bardziej interesującego) to bym nawet nie narzekał. Ale jeden item...?

    Sam przedmiot pełni tu bardziej rolę symboliczną - trofeum, nagrody za wykonane zadanie, i chociaż jego roli daleko w mojej opinii do bezsensownej (skoro znacznie ułatwia ubicie najsilniejszych skurczybyków), to jednak chodzi tu raczej o sam "czelendż", zadanie polegające na ustanowieniu rekordu czasowego, a wgłębiając się w to dalej - na pokazaniu swoich umiejętności w tej grze. Podobnie jak questy z Persony czy jakiegokolwiek innego erpega - nikt nie każe Ci tego wykonywać, jest to wyłącznie dodatkowa atrakcja. W tym przypadku wyłącznie dla hardkorowców. Nie podoba Ci się, zbyt czasochłonna, a może jest dla Ciebie za trudna? To już Twoja sprawa. Ale nie mów, że jest to coś bezsensownego i przeznaczonego wyłącznie dla nolife'ów, bo to samo można by wtedy powiedzieć o wszystkim - chociażby o ustalaniu platynowych rekordów czasowych w wyścigach czy zdobywaniu gemów w Crashu Bandicoocie. Patent przedłużający żywotność, pozwalający zmierzyć się z grą na nowym stopniu - tyle.

     

    W jaki sposób wspomniane questy Persony są tutaj lepsze? W taki sam jak side-questy każdego innego RPG - w tym IX - które gracz może zrobić na spokojnie, będąc co najwyżej ograniczonym wymogami samej gry, a nie czasem rzeczywistym.

    Do wielu zadań może wrócić w każdej chwili, w połowie zrezygnować, wrócić później.

    Ale są też takie, które trzeba wypełnić w określonym przedziale czasowym, bo inaczej przepadają na dobre. Dodatkowo niektóre nagrody są znacznie mniej warte niż rzeczywisty wysiłek gracza włożony w ich wykonanie. Nie. Persona nie jest tutaj lepsza od FFIX.

     

    Mój stosunek do FF? Nie wiem co masz na myśli, gdyż gdybyś czytał moje posty w tym temacie to byś wiedział, że tak naprawdę nienawidzę jedynie VIII oraz X (odliczając Advent Children i Dirge of Cerberus). Całą resztę uważam albo za (bardzo) dobre jRPGi, albo przynajmniej przeciętne/przyzwoite gry. A że serii nie wielbię tak jak to czyni wielu innych fanów i jestem skłonny stwierdzić, że na rynku jest mnóstwo innych, w wielu aspektach o wiele ciekawszych gier tego gatunku, to już inna sprawa. I tak, za takowe uważam np. większą część serii SMT. Nie oznacza to jednak, że Finalami gardzę jako ogół, czy coś. O IX też przecież się pozytywnie wypowiadałem, więc tym bardziej nie wiem skąd się wziął Twój wcześniejszy wyskok.

    Ot, takie odczucia kiedy porównam sobie Twoje posty odnośnie serii Shin Megami i Final Fantasy. Zapewne przesadzone, ale jednak Twoje posty nieco sprawiają wrażenie, że nie jest tak: SMT>FF, ale wręcz tak: SMT>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>FF. Albo tak mi się na pewno tylko wydaje.

  13. Bleach tak naprawdę zaczyna się dopiero od najazdu na Soul Society, w ogóle jest to chyba najlepszy kawałek tego całego animca. Walki z kapitanami, pierwszy pokaz bankai Ichigo, motyw z Aizenem...pamiętam jak kilka lat temu jarałem się tymi odcinkami.

  14. Chciałem jeszcze coś dodać, ale w sumie Trzcina mnie wyręczył. Dalej jednak nie ogarniam Twojego sposobu rozumowania Suavek - czemu niby zabawa w speed-run w celu zdobycia super silnej broni (znacznie ułatwiającej pokonanie bonusowych bossów) jest mniej sensowna niż wykonywanie niektórych głupawych questów z Persony (też niejednokrotnie ograniczonych czasem!), tylko po to, aby...zdobyć silniejszą broń :smile:

     

    Renton, seriously, czepiasz się mnie jak rzep psiej dupy ;>. Za bardzo zjechałem "och ach" FFX, czy co? ;>

    Nad FFX nigdy specjalnie się nie spuszczałem, a dodatkowo w znacznej części podzielam Twoje zdanie na temat tej gry. Więc nie - nie chodzi o to, że zjechałeś "och ach FFX". Może raczej o to, że zaczynasz się już powoli robić nudny z odnoszeniem się do tego tytułu przy niemal każdej okazji, kiedy tylko możesz wytykając jego wady, powtarzając non stop tą samą śpiewkę o dennej fabule i płytkich postaciach. Zresztą nie chodzi tylko o dziesiątkę, ale ogólnie o Twój stosunek wobec serii FF.

  15. To ja zapytam, po co komu taki mieczyk skoro grę i prawdopodobnie większość bossów opcjonalnych da się pokonać i bez niego? Bajer dla fan(boy)ów bez życia, chciałbym rzec. A wtedy to i osiągnięć dla achievement whores nie było nawet. Nie widzę w tym sensu po prostu, oprócz chęci podbudowania swego ego i pochwaleniu się w gronie innych no-life'ów ;p.

    Weź Suavek mnie nie rozwalaj, ja Cię grzecznie proszę. Zabawa w czasówkę jest dla fanboyów bez życia, ale już zaliczanie każdego najmniejszego, najgłupszego nawet questa (dajmy na to polegającego na błądzeniu kilka godzin po nudnych lochach w celu znalezienia skrzyneczki z nic nie wartym skarbem) w Personie nie? I czemu niby nie ma to sensu? Zadanie jest hardkorowe, stanowi to dla dla gracza spore wyzwanie, dzięki któremu może się sprawdzić - dla mnie jak najbardziej do przyjęcia.

     

    Widzę, że nie odpuścisz żadnej okazji, aby zjechać FF. Trochę żal...

  16. 35 godzin gry pękło jak bańka mydlana - nawet nie wiem kiedy. Questów do porobienia zostało jeszcze od groma, terenów do zwiedzenia również, głównego wątku nawet nie ruszyłem, dopiero co dotarłem do regionu The Strip. Trzeba przyznać, że grając bez pośpiechu, na najwyższym poziomie trudności, liżąc każdą ścianę - po prostu delektując się tą grą - można w świecie New Vegas spędzić dobre 100 godzin. Sądziłem, że po tym czasie dopadnie mnie znużenie (tym bardziej, że nie tak dawno grałem też w Fallouta 3), jednak nic z tego, a wręcz przeciwnie. Im dłużej w to gram, tym bardziej się wciągam, a kiedy tylko późnym wieczorem wyłączam konsolę, nie myślę o niczym innym jak o kolejnych atrakcjach czekających na mnie kolejnego dnia w tym ponurym, mega-dopakowanym świecie.

     

    Co by nie mówić F3 pod pewnymi względami był lepszy - mianowicie mam na myśli design lokacji i pomysłowość zadań pobocznych. Rozbudowane miasto Waszyngton robiło znacznie większe wrażenie niż te kilka pojedynczych ocalałych dzielnic Vegas, że już nie wspomnę o podziemnej sieci tuneli metra, zalesionej Oazie lub "mieście na wodzie" pod tajemniczą nazwą Rivet City. Wprawdzie NV też potrafi ucieszyć niektórymi miejscówkami, ale to jednak już nie ta sama klasa co poprzedniczka. Questy też bardziej podobały mi się w F3 - motyw z cyborgiem, który utracił pamięć, przeprawa z wampirami czy zadanie czekające na nas w Paradise Falls wydawały się bardziej pomysłowe, mocniej wpływające na emocje. Dodatkowo w NV niesamowicie potrafią zirytować kwestie techniczne - ciągłe problemy z płynnością (zdarza się, że gra zwyczajnie staje na 2-3 sekundy), multum bugów, powtarzalność obiektów z poprzedniczki (o ile w przypadku broni i elementów otoczenia tak bardzo to nie przeszkadza, tak już jeżeli chodzi o modele postaci to inna sprawa). Muzyka na przykład jest dobra i nieźle buduje klimat, ale z drugiej strony denerwuje znikoma ilość voice-aktorów (jeden kolo podkłada głos gdzieś tak pod 5 postaci "questowych" i chyba pod 50 zwykłych NPC'ów, naprawdę rzuca się to w uszy). I..... to by było chyba na tyle jeżeli chodzi o narzekanie.

     

    Bardzo fajnie przemyślano motyw poszczególnych frakcji, który to odgrywa w New Vegas naprawdę sporą rolę, dodano sporo usprawnień względem systemu F3 (chociażby ulepszanie broni o dopałki pokroju celowniczka czy większego magazynku), na hardcore gra potrafi nieźle zagiąć nawet zaprawionych w bojach nerdów, cieszą takie pie'rdoły jak dbanie o regularne odżywianie się, picie i spanie, natomiast wszelakich atrakcji, miejscówek, questów jest chyba dwa razy tyle co w poprzedniej odsłonie, a dialogi są znacznie lepiej rozpisane. Po prostu Fallout 3 na sterydach.

     

    Obecnie nie śpieszy mi się za specjalnie z posuwaniem fabuły do przodu, toteż spokojnie odkrywam sobie kolejne tereny poza miastem Vegas i zaliczam mnożące się cały czas sub-questy. Z ciekawszych mogę wymienić zabawę w ochroniarza sklepu z gnatami, rekrutowanie prostytutek do burdelu (robot-dziwka oferujący mi swoje usługi mnie zmiażdżył xD ) czy udaremnianie zamachu bombowego w siedzibie NCR. Jedno jest pewne - przy tej grze po prostu nie da się nudzić.

     

    O ile z początku było mi naprawdę ciężko "zaklimatyzować" się w tym świecie i gdzie się nie ruszyłem, to zaliczałem zgon (tutaj dziabnął mnie Giant Radscorpion, tam wypatroszył Deathclaw, kilka kroków dalej zakamuflowany Super Mutant urwał mi nogę granatem), tak po kilkudziesięciu godzinach, posiadając już w ekwipunku silniejsze pukawki, pokaźną kolekcję medykamentów oraz prawie 10000 kapsli na koncie, a także mając pewne rozeznanie w terenie, przez większość czasu idzie jak po maśle (chociaż zdarzają się lokacje, których przebycie bez kumpla do pomocy okazuje się zadaniem niemożliwym). Pakowanie ability, strength oraz ładowanie punktów w bronie palne i speech jednak się opłaciło (zwłaszcza w to drugie, dzięki czemu przez dialogi przebijam się z łatwością niekiedy unikając wielu komplikacji). Teraz nie mogę się doczekać momentu, kiedy będę miał na tyle silną postać, żeby rozwalić całą ochronę sklepu Silver Rush i zgarnąć wszystkie tamtejsze pukawki ;]

     

    Dobra, kończę pie'przenie, bo czeka mnie jeszcze dzisiaj kilka zleceń. Szybko jeszcze tylko dodam - GRAĆ ALBO W RYJ!

  17. O ile nawet grając na Expercie nie miałem większych problemów z bossami (ok, Raven był z deko przegięty), tak nieźle zagiął mnie ten moment kiedy po ucieczce z więzienia Snake kieruje się na więżę, po tych cholernych schodach podczas alertu, gdzie atakuje go od groma strażników. Najtrudniejszy moment tej gry, a na domiar złego zaraz po tym czeka walka z opancerzonym helikopterem (dochodząc do niego miałem kapkę życia i oczywiście zero rationów). Koszmar.

  18. Ja zawsze czekam z oglądaniem do piątku, więc jeszcze nie widziałem, ale zapowiedź wyglądała zaje'biście.

     

    Szkoda tylko, że walka z udziałem Yamamoto skończyła się tak perfidnie szybko, liczyłem na coś bardziej wgniatającego w podłogę ;/

  19. Niedobrze mi już od tych sieciowych wyrzynek zombiaków. Domagam się nowego Residenta w klasycznych horrorowych szatach, a nie w jakimś tanim nowotrendowym wdzianku! I najlepiej z numerkiem "6", a nie kolejnego spinoffa na modłę Outbreak czy Gun Survivor.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...