Australijski Destroyer 666 wczoraj w Warszawskiej Proximie
Wyszli dopiero o 22:50 więc niespecjalnie spieszyłem się na koncert, który zaczął się ok godz 19. W Proximie stawiłem się na ostatni support, który grał taki death metal, że niczego nie pamiętam. Chłopaki z D666 dali z siebie wszystko podczas tych kilkunastu kawałków odegranych w ok półtorej godziny. Dwa bisy, covery Motorhead i Kata. Pod sceną kocioł, na scenie piekło. Wszystkim się podobało. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie tej EPki , którą sprzedawali za 80 zł (zgarnąłem tą za 60 + pina) ale tak już jest jak się jest ostatnim miastem na trasie.
10/10