Anselmo grający dzisiaj covery Pantery w Warszawskiej Progresji.
Nie mam (pipi)a pytań ale co tam się działo. Typ miał niesamowite przyjęcie, wyglądał na wzruszonego Sala to praktycznie jeden wielki kocioł. Po niecałej godzinie musiałem się trochę cofnąć żeby złapać oddechu (kiedy wychodziłem mogłem wyżymać koszulkę z potu swojego i innych ludzi). Grali min. Mouth for war, I'm broken, Becoming, Walk, Fucking Hostile, New level, Yesterday don't mean shit. Na "Broken" wskoczył na scenę jakiś gościu i śpiewał piosenkę razem z Philem. Brzmienie takie sobie. Raz lepiej raz gorzej ale cały czas miałem banana na ryju i choć to nie to samo co Pantera to jestem szczęśliwy, że mogłem w tym uczestniczyć.