Skocz do zawartości

Bloodborne


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 9,5 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Nieprawda co do drugiego akapitu. Zostało to już parę dni temu obalone. Dokładniejsze info tutaj: http://www.reddit.com/r/bloodborne/comments/31b0n8/insight_does_not_make_bosses_harder/

A czy ja napisalem cos o bossach? Jasno sie wyrazilem ze potwory, testowalem osobiscie na keeperach.

 

 

Wysłane z iPad za pomocą Tapatalk

Odnośnik do komentarza

 

Nieprawda co do drugiego akapitu. Zostało to już parę dni temu obalone. Dokładniejsze info tutaj: http://www.reddit.com/r/bloodborne/comments/31b0n8/insight_does_not_make_bosses_harder/

A czy ja napisalem cos o bossach? Jasno sie wyrazilem ze potwory, testowalem osobiscie na keeperach.

 

 

Wysłane z iPad za pomocą Tapatalk

 

Przeczytaj pierwszy post z reddita a nie rzucasz się. Tak testowałeś, że akurat na jedynych potworach na których minimalne zmiany są widoczne a reszta gry jest taka sama.

Odnośnik do komentarza

 

 

Nieprawda co do drugiego akapitu. Zostało to już parę dni temu obalone. Dokładniejsze info tutaj: http://www.reddit.com/r/bloodborne/comments/31b0n8/insight_does_not_make_bosses_harder/

A czy ja napisalem cos o bossach? Jasno sie wyrazilem ze potwory, testowalem osobiscie na keeperach.

 

 

Wysłane z iPad za pomocą Tapatalk

Przeczytaj pierwszy post z reddita a nie rzucasz się. Tak testowałeś, że akurat na jedynych potworach na których minimalne zmiany są widoczne a reszta gry jest taka sama.
Nie rzucam sie, nawet nie wiem skad ten pomysl. Ciekawy link, smieszne bo faktycznie testowalem to przy katedrze i sadzac po postach innych ( Rom i liczba pajakow) bylem przekonany ze ma to przelozenie na cala gre, ale nie koniecznie bossow bo tych robilem z roznym insight i zmian w trudnosci nie zaobserwowalem.

 

Za to z wysokim Insight Amelia gadala do mnie podczas walki ludzkim glosem

 

 

Wysłane z iPad za pomocą Tapatalk

Edytowane przez Velius
Odnośnik do komentarza

Najbardziej zje.bany polski portal o gierkach o nazwie hc gamer ( :yao:) daje BB 7/10 bo typ płacze, że checkpointy są za daleko.

 

 

 

Bloodborne jest tak bardzo wkurzający, że to aż niemożliwe. Jednocześnie jest tak satysfakcjonujący, że w grze można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Po chwili zaczynałem jednak odczuwać, że ten związek nie funkcjonuje tak, jak należy.

Zanim zacznę narzekać, jakim to jestem cieniasem i jakie rzeczy w produkcji From Software mi przeszkadzały, wspomnę o tym, co mnie w tej grze zauroczyło. Jest to przede wszystkim niesamowicie gęsty klimat miasta Yharnam – miejsca tak nieprzyjemnego, że aż ciarki przechodzą po plecach na samą myśl o nim. W tym oto zapomnianym przez Boga świecie przyszło mi pokierować stworzonym przeze mnie od podstaw tropicielem. W tym świecie tropiciele to prawdziwi synowie nierządnic, którzy wychodzą na podwórko wtedy, kiedy inni mieszkańcy miasta grzecznie zamykają drzwi na kilkadziesiąt spustów.

Historia głównego bohatera przedstawiona zostaje w nienachalny sposób, i to tylko od gracza zależy, ile wyciągnie z fabuły. Mało jest tutaj przerywników filmowych, dialogów z innymi postaciami i animacji, podczas których z offu jakiś „mędrzec” opowiada o tym, co zaraz się wydarzy. Zamiast tego są zapiski, hasła rzucane przez NPC-ów czy obserwacja otoczenia, razem mówiące więcej niż tysiąc słów. Bardzo spodobało mi się takie rozwiązanie.
 

Yharnam jest pełne tajemnic, mroku i uroku. Jego stylistykę wzorowano na epoce wiktoriańskiej, gdzie swoje miejsce znalazłby zarówno Dr Frankenstein, jak i Dracula. Obecny jest także brud i smród wąskich uliczek z tamtego okresu, z cuchnącymi ściekami na czele. Otoczkę obrzydliwości potęgują także bestie oraz istoty spotykane na swojej drodze przez tropiciela. Część z nich można łatwo zidentyfikować, jak np. wilkołaki, wielkie szczury i inne upiory, jednak wygląd niektórych poczwar jest tak wymyślny, że ich ujrzenie na własne oczy może być zaskakujące. Pod tym względem przodują bossowie – serio, juz dawno nie widziałem tak dziwnych i pokracznych przeciwników, którzy mieli w sobie jednocześnie coś wspaniałego i odpychającego. Niektórzy potrafią nawet przenikać przez obiekty, podobnie jak tropiciel… Chwila – to chyba akurat nie jest powód do dumy twórców gry, prawda?

Dużo antonimów pojawia się w tej mojej recenzji, ale takie właśnie uczucia wywołuje u mnie Bloodborne. Mieszane. Z jednej strony bardzo chciałbym wszystkim ten tytuł polecić, ale z drugiej najchętniej połamałbym płytę, posklejał i połamał ją ponownie.

O wysokim poziomie trudności nowej produkcji From Software było wiadomo już zanim ta trafiła do sprzedaży. Byle przeciwnik jest w stanie załatwić głównego bohatera dwoma/trzema ciosami, nawet jeśli ten ma dopakowane statystyki. Zmusza to do ciągłego oceniania sytuacji, analizowania „pola walki” oraz uczenia się zachowań poszczególnych rodzajów wrogów. Jednocześnie wymaga to od gracza wykorzystania wszystkich swoich umiejętności – podczas starć trzeba szybko reagować, robić efektywne uniki i wyprowadzać pchnięcia mieczem (czy innym ciaciarajstwem) w idealnych momentach. Jest to trudne do zrealizowania, ale po pewnym czasie można się do tego schematu przyzwyczaić… chociaż to i tak nie wróży pełnego sukcesu. W Bloodborne ginie się tak często, że nie sposób obliczyć, ile razy wąchało się kwiatki od spodu. Nie byłoby to uciążliwe, gdyby nie kilka niuansów nieszczególnie przypadających mi do gustu.

W tym momencie prawdopodobnie podpadnę wielu fanom gry i zostanę uznany za lamera, ale kompletnie nie rozumiem zachwycania się tym, że po stracie życia trzeba na nowo powtarzać (zazwyczaj) bardzo długi fragment rozgrywki. Moim zdaniem checkpointy zostały rozmieszczone w debilny sposób i nie ma nic wspólnego z podniesieniem poziomu trudności, tylko z brakiem szacunku developera wobec graczy i ich wolnego czasu. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy po pracy odpalacie konsolę na dwie godzinki, z czego po czterdziestu minutach giniecie i musicie powtarzać cały fragment mapy ponownie. Następnie czeka na was przeraźliwie długi ekran ładowania (naprawdę prze-raź-li-wie DŁUGI…), by ponownie móc raczyć się identycznymi pojedynkami – większość przeciwników umieszczona jest w tym samym miejscu i atakuje w ten sam sposób. Najlepsze jest to, że nie zawsze traci się życie z własnej winy (choć oczywiście tak jest w lwiej części przypadków). Czasami jednak w przybiciu piątki ze Śmiercią pomagała mi kamera wariująca w ciaśniejszych pomieszczeniach, albo przycięcie sie na jakimś małym obiekcie, na którym nie miałem prawa się przyciąć. Aha, spadki płynności także nie ułatwiają megaprecyzyjnego zadawania ciosów.

Duża rolę w grze odgrywa Sen Tropiciela, czyli swego rodzaju baza, w której można awansować postać na wyższe poziomy, ulepszać oraz naprawiać oręż, a także kupować różne przedmioty potrzebne do dalszej podróży. Do tego miejsca można wchodzić wyłącznie poprzez specjalne lampy pełniące jednocześnie rolę checkpointów. Co ciekawe, po opuszczeniu Snu Tropiciela wszystkie wcześniej ubite postacie ponownie pojawiają się w tych samych miejscach i atakują w ten sam sposób. Nikt mi nie wmówi, że respawn wrogów jest czymś fajnym, nawet jeśli taka jest konwencja gry. Czemu był to główny zarzut kierowany w stronę Far Cry 2, a w tym przypadku jest uznawany za coś „spoko”?

Gwóźdź do trumny wbił natomiast znienawidzony przeze mnie „problem”, za który ostatni raz zwyzywałem polsko-niemieckie Lords of the Fallen (postać zacięła się w momencie zapisu gry na schodach i uniemożliwiła dalszą rozgrywkę). Produkcja From Software również nie omieszkała ze mnie zakpić, usuwając część postępu mojej rozgrywki. Po uruchomieniu konsoli i odpaleniu gry dostałem komunikat, że podczas poprzedniej sesji Bloodborne ten został „źle zamknięty” (tj. nie nacisnąłem „Opuść grę”, tylko zamknąłem aplikację w menu konsoli) i save’a szlag trafił. Nie muszę dodawać, że mnie również – straciłem przez to jakieś cztery-pięć godzin gry. Wspominałem już o braku szacunku twórców do mojego wolnego czasu?

Bloodborne to tytuł niesamowity. Bardzo ładna oprawa wizualna, świetnie wykreowany świat oraz wymagający poziom trudności sprawiły, że ciężko było mi wracać z Yharnam do prawdziwego świata. Z drugiej strony respawnujący się przeciwnicy, (po pewnym czasie) przewidywalne pojedynki, problemy z kamerą, optymalizacją oraz parę pomniejszych błędów nie pozwoliły mi w pełni rozkochać się w tym tytule. Czarę goryczy przelały zaś absurdalnie rozmieszczone checkpointy i zniknięcie zapisu gry. Gdyby nie to, ocena byłaby taka jak u innych redakcji, a tak pozostaje mi stanąć w opozycji do mainstreamu przesadnie zachwycającego się tym tytułem.

Grę do recenzji dostarczył wydawca.

 

 

 

 

http://hcgamer.pl/bloodborne-recenzja/

 

beka.

Edytowane przez _Be_
Odnośnik do komentarza

No i na ich grupie na fejsie wpadłem w dyskusje z tymi ulungami, a tam typ z cover photo z watch_dogs pisze mi, że jestem hipsterem i hardcorem, że lubie takie gry. A im to się The Order podobał.

Edytowane przez _Be_
Odnośnik do komentarza

No niestety gry video to nie to co było 10-20 lat temu. Teraz wiekszosc to casuale. Całe szczescie ze Bloodborn miało niezły hype więc janusz i tak kupił bo sony mowi ze dobre a ze potem czuł sie oszukany bo trzeba cos padem robić w grze to inna sprawa. Wazne aby sie gry tego typu sprzedawały bo nie chce dożyć czasów gdzie co pare minut bedzie trzeba kliknąc przycisk na padzie i to bedzie sprzedawane jako gra wideo

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

No niestety gry video to nie to co było 10-20 lat temu. Teraz wiekszosc to casuale. Całe szczescie ze Bloodborn miało niezły hype więc janusz i tak kupił bo sony mowi ze dobre a ze potem czuł sie oszukany bo trzeba cos padem robić w grze to inna sprawa. Wazne aby sie gry tego typu sprzedawały bo nie chce dożyć czasów gdzie co pare minut bedzie trzeba kliknąc przycisk na padzie i to bedzie sprzedawane jako gra wideo

Głupie Żal of Druty tak nauczyło ludzi i tyle. Dorośnie taki cwel, pójdzie do skarbówki rozliczyć się i nie będzie wiedział od czego zacząć, bo nie ma przycisku "press to win".

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

 

No niestety gry video to nie to co było 10-20 lat temu. Teraz wiekszosc to casuale. Całe szczescie ze Bloodborn miało niezły hype więc janusz i tak kupił bo sony mowi ze dobre a ze potem czuł sie oszukany bo trzeba cos padem robić w grze to inna sprawa. Wazne aby sie gry tego typu sprzedawały bo nie chce dożyć czasów gdzie co pare minut bedzie trzeba kliknąc przycisk na padzie i to bedzie sprzedawane jako gra wideo

Głupie Żal of Druty tak nauczyło ludzi i tyle. Dorośnie taki cwel, pójdzie do skarbówki rozliczyć się i nie będzie wiedział od czego zacząć, bo nie ma przycisku "press to win".

 

Tak, tak, granie w wymagające gry wiele mówi o zaradności człowieka w prawdziwym życiu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

25bacf7feb442f3fb5dcabae7a06f4c4.jpg

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...