łom 1 958 Opublikowano 25 Lutego Udostępnij Opublikowano 25 Lutego Zapomniane tytuły w które wcześniej nie grałem. Dałem każdemu z nich 20 minut żeby sprawdzić czy są nadal zdatne do spożycia bo niestety część starych gier 3d mocno odrzuca czy to sterowaniem czy płynnością (przez to odpadły Burning Rangers i Syphon Filter). Apocalypse (PS1) - twin stick shooter z Brucem Willisem w roli głównej. Steruje i strzela się dobrze, przeciwnicy fajnie rozpadają się na kawałeczki. Czysty fun z prostej w założeniach rozgrywki. (4h) Deception III - Dark Delusion (PS1) - oryginalne połączenie RPG ze strategią. Walczymy z przeciwnikami rozmieszczając a następnie aktywując pułapki. Można też tworzyć combosy np. najpierw unieruchamiając rycerza wnykami, potem katapultując na drugą stronę pomieszczenia, a na końcu zrzucając na głowę kamień (akcje dosłownie jak z Looney Toons tylko na poważnie). Gra ma mroczny klimat i dziwne/słabe dialogi (a może to tylko kiepskie tłumaczenie?). Na gameplayach wygląda średnio ale warto dać szansę. (10h) Threads of Fate (PS1) - action RPG od Squaresoft w lekkim, wesołym wydaniu. Lokacje są podzielone na mniejsze sektory (jak w Vagrant Story) ale nie przeszkadza to w rozgrywce. Dwie postacie do wyboru, kolorowa stylizowana oprawa i ciachanie potworków (trochę kojarzy mi się z Dark Cloud 2). (13h) Wszystkie gry odpalałem na Duckstation z podkręconym prockiem (żeby ewentualnie wyeliminować rwącą animację) i nie było jakichś dziwnych problemów. Na końcu w nawiasach podałem ilość godzin potrzebną do ukończenia głównego wątku wg How Long To Beat. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza
Kmiot 13 545 Opublikowano 25 Lutego Udostępnij Opublikowano 25 Lutego Threads of Fate grałem jeszcze na piratach, bardzo miło wspominam, choć obawiam się, że pamięć płata figle i dzisiaj miałbym jej nieco więcej do zarzucenia. Ale wtedy dała mi dużo uciechy i pamiętam, że nie była specjalnie spocona, więc może być rozluźniającym zajęciem. Do Apocalypse pamiętam, że przysiadałem kilka razy, ale nigdy chyba nie przeszedłem. Deception jest dla mnie zagadką. Słyszałem o tej grze, nie jest mi całkowicie obca, ale nigdy nie grałem. Generalnie odpalę pewnie wszystkie trzy, każdej dam godzinkę i zobaczę która zassie. Cytuj Odnośnik do komentarza
Jukka Sarasti 347 Opublikowano 26 Lutego Udostępnij Opublikowano 26 Lutego "Apocalypse" nigdy nie ruszyłem, "Deception" nigdy nie zażarło, pamiętam, że jako dzieciak lubiłem "Threads of Fate" - więc przyatakuję tę ostatnią na potrzeby tego miesiąca. Cytuj Odnośnik do komentarza
pawelgr5 1 460 Opublikowano 3 Marca Udostępnij Opublikowano 3 Marca Znam Apocalypse i Deception ale nie mam nawet pół ROMa na dysku. Ciekawy miesiąc. Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 958 Opublikowano 4 Marca Autor Udostępnij Opublikowano 4 Marca Apocalypse ukończone. Krótka, intensywna strzelanina. Rozgrywka jest na wysokim poziomie, sterowanie responsywne, elementy platformowe nie frustrują, dobry arsenał broni. Główne elementy z których składa się gierka są proste ale dopracowane. Nie ma praktycznie 'tanich' zgonów (no może z 2 razy wpadłem w przepaść z winy kamery i ostatni boss jest ciężki w porównaniu do reszty). Na minus dał bym standardowy design, poziomy i przeciwnicy mało się wyróżniają i mogli by wystąpić w dziesiątkach innych tytułów. Szkoda bo technicznie nie mam niczego do zarzucenia, masa elementów do wysadzenia, wszędzie latają pociski i jest wesoło. Oprawa dźwiękowa jest więcej niż ok, odzywki bohatera i przeciwników mieszają się z wystrzałami, są nawet telebimy z urywkami teledysków (SOAD z War to miłe zaskoczenie). Największym problemem jest długość gry. Niecałe 3h na ukończenie to stanowczo za mało, tym bardziej że nie ma żadnych bonusów czy sekretów które zachęcały by do ponownego odpalenia. Tytuł jest dobry ale też nie wyróżnia się niczym szczególnym więc jak ktoś się skusił i wydał te 200zł na oryginała to mógł poczuć się oszukany. Mimo wszystko warto odpalić bo gra się bardzo przyjemnie 7/10 4 Cytuj Odnośnik do komentarza
Kmiot 13 545 Opublikowano 5 Marca Udostępnij Opublikowano 5 Marca Też w sumie w weekend przeszedłem Apocalypse za jednym posiedzeniem i mogę potwierdzić, że gra się bardzo przyjemnie, nie frustruje aż tak, jak z pewnością mogłaby. Mimo wszystko fanem elementów platformowych nie jestem, bo niektóre są bardzo nieprzyjemne, co oczywiście najczęściej wynika z pracy kamery i chyba najwięcej zgonów miałem w związku ze skakaniem, ale tak jak piszę - tragedii nie ma, mogło być znacznie gorzej. Tym bardziej, że gra jest dość łaskawa. Grałem na normalu, apteczek nie brakowało, checkpointy też całkiem gęste, strata wszystkich żyć to kara w postaci startu od początku poziomu, a nie całej gry, więc twórcy raczej specjalnie życia mam nie utrudniają. Gdyby jeszcze upadki w przepaść odbierały nam HP zamiast całych żyć i cofania do ostatniego checkpointu, to byłoby idealnie. No, ale wtedy gra byłaby jeszcze krótsza. Co prawda w trzy godziny jej nie ukończyłem, bardziej coś koło pięciu, bo jednak kilka przykrych fragmentów musiałem powtórzyć, a ostatni boss sam w sobie wyjął mi z życia prawie godzinę, bo walka długa, więc każda porażka była nie tylko stratą życia, ale przede wszystkim stratą czasu. No i wymagała dużo skakania, również "w ciemno" i trochę na wyczucie, bo w stronę ekranu, więc można się domyślić z czego wynikała większość moich zgonów. Koniec końców gra idealna nie jest, ale lepsza, niż zapamiętałem z tamtego okresu. Odzywki Brusa Łilisa bardzo w stylu Duke Nukema, niektóre wręcz zapożyczone, ale jest ich w sumie za mało i szybko się powtarzają, więc też mogło być lepiej. A może mam zbyt wygórowane oczekiwania od gry z przełomu wieków. W każdym razie cieszę się, że ją nadrobiłem. Udany rozluźniacz. "It's not a chopper, baby. It's a hoverbike." Fajny ukłon dla kultowej kwestii 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Homelander 2 028 Opublikowano 5 Marca Udostępnij Opublikowano 5 Marca W Apocalypse kiedyś kiedyś chwilę grałem i, wiadomo, Bruce Willis robił wrażenie. No chociaż nie takie jak w Die Hard Trilogy. Sama gra taka se była dla mnie już wtedy, więc teraz wytrzymałem z nią jakieś 15 min. Pozostałe tytuły całkowicie poza moimi zainteresowaniami. JRPG nie trawię prawie kompletnie, więc absolutnie nie zamierzam grać w siódemkowe gry tego typu z ery PSXa. Oczywiście to nie z grami jest coś nie tak. Po prostu nie moja bajka Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 958 Opublikowano 16 Marca Autor Udostępnij Opublikowano 16 Marca Threads of Fate też skończone. Bardzo miłe zaskoczenie. Rozgrywka jest dobrze przemyślana, to taka mieszanina Medievil z Crashem, elementów typowo RPGowych praktycznie nie ma. Do wyboru są dwie odmienne postacie, Mint włada magią a Rue może zamieniać się w pokonane potwory. Przeciwnicy mają słabości elementarne więc jednym czarem odbieramy 1 punkt HP a innym 30, jest też parę prostych zagadek z wykorzystaniem skilli które zdobywamy (np. trzeba zmienić się w małpę żeby wskoczyć na przeszkodę). Dobrym pomysłem jest też to jak rozwijamy postać, oprócz prostego upgrade'u broni, pancerza i zdobywania kolejnych skilli to HP/MP podwyższamy odpowiednio przez dostawanie bęcków/używanie umiejętności. Więc poziom trudności automatycznie się dostosowuje (bo czym bardziej dostajemy tym mamy więcej HP). Większość bossów działa bardziej jak w platformówkach, unikamy paru ataków żeby wyprowadzić swój cios ale jak wybierzemy odpowiedni czar/przemianę to walki stają się banalne. Niestety o ile pomysły są świetne tak już samo skakanie i potyczki nie zawsze działają jak trzeba, a to kamera ustawi się pod słabym kątem i ciężko wyczuć odległość, a to auto aim celuje nie tam gdzie trzeba co jest upierdliwe przy walce w zwarciu. Czuć lekkie niedopracowanie, dobrze że wszelkie spadki w przepaść nie kończą się zgonem tylko dobierają parę punktów HP. Eksploracja jest podzielona na główną mieścinę która jest bazą wypadową ze sklepem, karczmą i NPCami oraz dungeony. Level design jest prosty i ciężko się zaciąć (czasami bardziej przypomina Crasha), biegamy po korytarzach od bossa do przycisku do znajdźki a po powrocie do miasta i zagadaniu z kim trzeba wybieramy się do kolejnej miejscówki. Uwaga!! Nie zrażajcie się Underground Ruins i Mel's Atelier, są to najgorsze lokacje w całej grze które występują na początku, później jest tylko lepiej. Mały hint: w sekcjach platformowych lepiej najpierw kliknąć skok a później kierunek. Oprawa graficzna nie jest wybitna, właściwie poza teksturami postaci prezentuje się średnio (Vagrant Story wygląda o 4 klasy lepiej), za to śmiga w 60 FPSach i gra się przyjemnie, tym bardziej że muzyczka i efekty dźwiękowe są dobrze dobrane. A teraz największe zaskoczenie jakie miałem: ta gra ma jedne z najbardziej zabawnych i sympatycznych postaci w gierkach ever. Teksty, reżyseria scenek (dosłownie czuć jak ktoś dostaje "Emotional damage"), animacje to czyste złoto. Humor jest prostacki (trochę w stylu TimeSplitters: Future Perfect) ale pasuje do ekipy, najbardziej z tego wszystkiego wybija się Mint czyli rozwydrzona, krnąbrna księżniczka której jedynym celem jest zdobycie władzy nad światem. Na porządku dziennym ma dropkicki z zaskoczenia, wyzywanie, knucie za plecami i kłamanie w żywe oczy. Główna oś fabularna skupia się na zdobyciu magicznego reliktu, żeby poznać całą fabułę i motywacje postaci to trzeba ukończyć oba scenariusze ale ten Mint jest o wiele lepszy (Rue ma poważną historię i jest bardziej typowym, ogarniętym protagonistą). Mimo niedopracowania gameplayowego bawiłem się dobrze. Z ciekawości też przeczytałem reckę w PE no i niezła wtopa, zero info o dwóch postaciach do wyboru a w plusach minigierki (których nie ma), coś mi się zdaję że Sasza pograł max 3h a $$$ zainkasował za dwie strony recki xd Przejście jedną postacią to jakieś 7h i polecam obadać przynajmniej scenariusz Mint. 8/10 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 958 Opublikowano 28 Marca Autor Udostępnij Opublikowano 28 Marca Deception III - Dark Delusion odhaczona z listy. W wielkim skrócie gra polega na zwabianiu w pułapki przeciwników. Do dyspozycji mamy trzy rodzaje pułapek (podłogowa, ścienna i sufitowa) które ustawiamy w dowolnym miejscu, myk polega na tym aby robić swego rodzaju combosy przez aktywacje w odpowiednim momencie każdej z nich (nie można non stop spamować bo jest cooldown) a najlepiej połączyć to z niebezpieczeństwami jakie są w lokacji. Przykładowo unieruchamiamy rycerza sidłami na podłodze, strzelamy w plecy kuszą zamontowaną na ścianie, następnie aktywujemy wielkie ostrze wahadłowe które uderzeniem wrzuca biednego rycerza do lawy. Ilość kombinacji jest gigantyczna bo nie dość że mamy masę narzędzi mordu (miny, kamienie, młoty, ruszające się ściany, podłogi, 'magnesy' itd.), każda lokacja ma parę zagrożeń (piec, wielkie tryby, gilotyna) to pułapkom można dorzucić dodatkowe właściwości, czy to 'elementarne' (ogień, elektryczność, lód) czy bardziej 'fizyczne' (np. większa siła odrzucenia). Kombinowanie i odkrywanie kolejnych coraz bardziej wymyślnych combosów sprawia mega frajdę, trochę jak zabawa z fizyką i ekwipunkiem w BotW. Grafika jest ok, wyróżniają się tekstury z bardzo dużą ilością detali szczególnie na postaciach. Oprawa dźwiękowa też pasuje, muzyka jest odpowiednio mroczno-melancholijna, efekty dźwiękowe podczas uderzeń brzmią soczyście. Fabuła jest dziwna i to jest pewnie efekt słabego tłumaczenia. Są momenty gdzie dialogi w cutscenkach nie mają żadnego sensu a czasem nawet zaprzeczają temu co się dzieje chwilę później. Szkoda bo same postacie i świat przedstawiony (król tyran, parę frakcji) wydają się ciekawe. Są nawet rozwidlenia i różne zakończenia. Największym minusem jest sztuczna inteligencja przeciwników która nie istnieje. Jak ktoś nie będzie się bawił systemem gry to 80% pokrak może załatwić podstawowymi combosami przy drzwiach wejściowych do pomieszczenia, inaczej sprawa wygląda jak trafi się jakiś mietek na którego dana pułapka nie działa. Robi się o wiele ciekawiej i trzeba zacząć kombinować. Nawet mimo tej powtarzalności to nie nudziłem się bo non stop dostawałem nowe możliwości. Gierka spodobała mi się na tyle że pewnie za jakiś czas odpalę kolejną część. Na pewno nie jest dla każdego ale jak ktoś lubi oglądać efekt domina swoich poczynań to powinien przynajmniej spróbować. 8/10 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
Kmiot 13 545 Opublikowano 29 Marca Udostępnij Opublikowano 29 Marca Też ukończyłem Deception III. Gra trochę dla sadystów, uwielbiających oglądać, jak cierpią przeciwnicy. Łom wyżej już skrócił podstawy. W każdym poziomie trafiamy do lokacji z kilkoma pomieszczeniami i w towarzystwie wrogów, którzy przede wszystkim za nami biegają i próbują zabić. Szybko okazuje się, że to nie my jesteśmy zwierzyną, bo oni zbyt inteligentni nie są. Można z łatwością przewidzieć, że będą do nas podążać najkrótszą drogą, więc całość gameplayu polega na umiejętnym ustawianiu się i kontroli otoczenia, by te głąby wbiegły na zastawioną przez nas pułapkę. A że na poziomie jednocześnie mogą być tylko dwaj wrogowie (kolejni zjawiają się dopiero, gdy utłuczemy poprzednich), to jakoś wyjątkowo tłoczno nie jest i da się to z łatwością ogarnąć. Ofiary wniosków żadnych nie wyciągają, więc można wielokrotnie zwabiać ich w te same sidła i zapętlać cykl cierpień. Koncepcja gry ma fajny potencjał i przyjemną dla oka realizację, ale całość psują schematy. Szybko upodobałem sobie pułapki magnetyczne, które pięknie pozycjonują nam wrogów i ustawiają na strzał z potężniejszego działa (np. głazu spuszczonego na głowę, albo gigantyczną gilotynę). Owszem, magnesy nie są dostępne od początku, bo gra rozszerza nasz wachlarz instrumentów bólu cyklicznie, ale kiedy tylko je dostałem w ręce, to pozostałe 2/3 gry przeszedłem uzbrojony w ten sam zestaw trzech pułapek. Schematami rażą też lokacje, bo na przestrzeni 24 poziomów wielokrotnie trafiamy do tych samych miejscówek, z tym samym układem pomieszczeń, więc zazwyczaj po prostu od razu biegłem tam, gdzie najłatwiej mi było kontrolować sytuację. Gra rzadko kiedy wymaga od nas improwizowania, większość gry można przejść zwabiając wrogów do cięgle tych samych pomieszczeń i w te same pułapki. Tylko czasami trafi się jakiś wyjątkowo twardy zawodnik. Niektórzy są nadludzko silni, więc zrzucony na głowę głaz przytrzymują ręką, bo czemu nie. Inni lewitują, więc pułapki podłogowe się ich nie imają. Ale odpalone jednocześnie dwie zasadzki są ponad siły kogokolwiek (siłacz nie przytrzyma głazu, gdy już się zmaga z przyciągająco go magnetyczną ścianą). Czasami trafiają się wrogowie leczący siebie oraz kolegów, więc trochę trzeba kombinować, ale mogło być tego więcej. Można samemu sobie podnieść wyzwanie i urozmaicać pułapki oraz próbować walczyć w ciasnych pomieszczeniach, ale po co, skoro ma się już opanowaną skuteczną metodę? Brakuje trochę motywacji, by zaliczać poziomy z finezją. Niby dostajemy więcej kasy, którą możemy przeznaczyć na nowe pułapki, ale znów - po co, skoro te, które mamy są zabójczo skuteczne? Brakowało mi również kamery do oglądania się wstecz, by w trakcie ucieczki widzieć to, co dzieje się za naszymi plecami. Jak na grę głównie polegającą na kontroli otoczenia to swoboda operowania kamerą jest niewystarczająca. Fabuła trochę dziwna (jak pisał wyżej Łom, może to wynika z kiepskiego przekładu) i czasem myślałem, że ktoś umarł, ale on potem wracał, czasem by umrzeć ponownie. Może po prostu byłem nieuważny, hehe. Całość opowieści śledziłem jednak bez większego bólu i muszę przyznać, że realizacyjnie scenki kojarzyły mi się mocno z... Vagrant Story. Jasne, nie ta jakość, ale bardzo podobny vibe oraz muzyka im towarzyszy. Z tego co czytam gra ma cztery zakończenia. W trakcie odnotowałem dwa wybory dialogowe, więc zapewne to one decydują o ścieżce. Generalnie bardzo przyjemna gra, choć za często pozwala na tanie, serowe zagrywki. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 958 Opublikowano 29 Marca Autor Udostępnij Opublikowano 29 Marca 23 minuty temu, Kmiot napisał: Brakowało mi również kamery do oglądania się wstecz, by w trakcie ucieczki widzieć to, co dzieje się za naszymi plecami. Jak na grę głównie polegającą na kontroli otoczenia to swoboda operowania kamerą jest niewystarczająca. Zabrakło im przycisków na padzie : ) Mi sterowanie bardzo pasowało bo niby to tank control ale jest quick turn, można modyfikować promień skrętu wciskając L1/R1 i dali nawet roll dla fanów soulsów. Jeszcze jedno patrząc na screenshot Kmiota jak by ktoś odpalał na emulatorze to niech sprawdzi najpierw grafikę w niższej rozdzielczości bo moim zdaniem tak samo jak np. w Silent Hillu lekka ziarnistość obrazu pasuje do tej gry. Cytuj Odnośnik do komentarza
grzybiarz 10 289 Opublikowano 29 Marca Udostępnij Opublikowano 29 Marca Apocalypse to mój top z PSXa. Tak w czwartej podstawówce poznałem system of a down. I ukończyłem może z 10 razy, ale… podobno gra jest podróbą one. Jeszcze z podobnych było na PC i DC - expendables. Też zawsze chciałem ograć, bo grałem w demo na PC kiedyś u kumpla i wydawało się fajne Tak więc kiedyś mam ograć One i Expendables, a jak ktoś ograł to może napisać która z tych gier jest najlepsza? Cytuj Odnośnik do komentarza
pawelgr5 1 460 Opublikowano 2 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 2 Kwietnia W dniu 29.03.2024 o 22:35, grzybiarz napisał: Apocalypse to mój top z PSXa. Tak w czwartej podstawówce poznałem system of a down. I ukończyłem może z 10 razy, ale… podobno gra jest podróbą one. Jeszcze z podobnych było na PC i DC - expendables. Też zawsze chciałem ograć, bo grałem w demo na PC kiedyś u kumpla i wydawało się fajne Tak więc kiedyś mam ograć One i Expendables, a jak ktoś ograł to może napisać która z tych gier jest najlepsza? One wspominam dobrze. Tylko w pozniejszych etapach framerate spadal na ryj i byly mega ciezki segmenty platformowe. Przynajmniej tak to zapamietalem. Ja przysiade moze w koncu do Apocalypse w tym tygodniu. Cholernie ciezki poczatek roku i brak czasu nawet na forumek Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.