Opublikowano 12 stycznia 201015 l to ze akurat go nie bylo to dobrze, nie zmarnowal filmu swoja ch'ujowa gra, tak jak w 'od zmierzchu do switu'.
Opublikowano 13 stycznia 201015 l To najgorszy film Tarantino. Zdecydowanie. Nuda, pustka...i brak Tarantino. Błąd, Tarantino występuje w "Bękartach..." jest jednym z niemieckich żołnierzy których skalpują na początku Edytowane 13 stycznia 201015 l przez Hubi.
Opublikowano 13 stycznia 201015 l To najgorszy film Tarantino. Zdecydowanie. Nuda, pustka...i brak Tarantino. Poza ledwie kilkoma niezłymi momentami nie ma tu niczego interesującego. Gdyby nie to, że to film Quentina, to pies z kulawą d#pą by o nim nie słyszał i nie mówił. Quentin przeżywa chyba jakiś impas twórczy...to co pokazał w tym filmiku to artystyczna tragedia...piszę to jako entuzjasta wcześniesjzych jego dziełek. Dla mnie to zaleta że się o nim mówi i słyszy. Bo inaczej nie dowiedziałbym się nigdy o tym dobrym filmie i go nie obejrzał. No i trochę głupie to zdanie, że "gdyby nie Quentin...". A kto niby miałby nakręcić taki film jak nie Quentin? ;]
Opublikowano 13 stycznia 201015 l A prawda jest taka, że zakładając, że Pult Fiction wyszło mu przez przypadek, Bękarty to najelepszy jego film.
Opublikowano 13 stycznia 201015 l Dla mnie to zaleta że się o nim mówi i słyszy. O Dodzie też się mówi, podobnie o Pameli...ale to chyba nie zaleta;-)...gdyby nie to, że to Quentin to pies z kulawą....po dwakroć. A kto niby miałby nakręcić taki film jak nie Quentin? ;] Każdy, byle nie twórca Pulp Fiction (już na poły karykaturalny Kill Bill było o niebo lepszy).
Opublikowano 14 stycznia 201015 l Dla mnie to zaleta że się o nim mówi i słyszy. Bo inaczej nie dowiedziałbym się nigdy o tym dobrym filmie i go nie obejrzał. No i trochę głupie to zdanie, że "gdyby nie Quentin...". A kto niby miałby nakręcić taki film jak nie Quentin? ;] prosze zanotować w notesiku nazwisko Miike . Seriously , znane naziwsko nie upoważnia by średni film ochrzcić mianem najlepszego roku . Takie sensacje znalazłem w pismach branżowych ,a także o dziwo u obeznanego w temacie oqgozo . Nie wiem jakich środków musiał się nabrać pisząc ten wpis , ale wychodzi na to ze choroba tarantinowska opanowuje coraz wiekszą rzesze umysłów . Sam reżyser wspominał ,ze robił wszystko napredce tak aby film mogł być wyświetlony w Cannes . Niektórym ludziom jednak wystarczyło nazwisko zamiast samego filmu .
Opublikowano 14 stycznia 201015 l Autor Seriously , znane naziwsko nie upoważnia by średni film ochrzcić mianem najlepszego roku . Takie sensacje znalazłem w pismach branżowych ,a także o dziwo u obeznanego w temacie oqgozo . To znaczy, ja to argumentowałem tym, że film po prostu był najlepszy w tym roku, no ale niech ci będzie, dałem za samo nazwisko. Dobrze, że w tym roku nie było w Polsce żadnego nowego Kaufmana, Andersona, Van Santa ani Claire Denise, bo bym musiał wystawić pięć pierwszych miejsc za samo nazwisko i by była konfuzja. Sam reżyser wspominał ,ze robił wszystko napredce tak aby film mogł być wyświetlony w Cannes . Niektórym ludziom jednak wystarczyło nazwisko zamiast samego filmu . Wydaje mi się, że sam fakt długości produkcji raczej nie ma wpływu na moją ocenę (rozumiem, że np. Jarmusch jest beznadziejny, bo robi filmy szybko?), raczej oceniam po prostu, czy film jest dobry, ale jak już coś... to Tarantino pisał scenariusz przez 12 lat. Montaż był nieco podgoniony na Cannes, ale do kin weszła wersja niedotknięta tą przypadłością. Wybaczysz, ale niestety nie miałem w tym roku czasu wpaść do Cannes, więc nie jestem w stanie zaliczyć filmowi negatywnych punktów z tego powodu. Ty nie masz jakiejś rodziny w Warszawie?
Opublikowano 17 stycznia 201015 l Ech, macie problemy z rozumieniem co się do was piszę Dla mnie to zaleta że się o nim mówi i słyszy. O Dodzie też się mówi, podobnie o Pameli...ale to chyba nie zaleta;-)...gdyby nie to, że to Quentin to pies z kulawą....po dwakroć. Bezsensowny przykład, nie mający się żaden sposób do tego co napisałem. Mi ten film nie podoba się dlatego, że nakręcił go Tarantino, tylko dlatego że uwaga, uwaga: PODOBA MI SIĘ TEN FILM. Wyszedłem z kina zadowolony. Gdyby o tym filmie się nie mówiło i nie słyszało, to nigdy prawdopodobnie bym go nie obejrzał, a biorąc pod uwagę, że film mi się podobał, byłaby to dla mnie strata. Jestem pewien, że w latach 70' ubiegłego wieku wyszedł jakiś dobry film w Iranie, albo w innym Wypi.zdowie Mniejszym, położym pińcet lat świetlnych od Hollywood. Tyle, że o nim nic nie słyszałem. A jeśli nic o nim nie słychać, to zapewne nigdy nie miał w naszym kraju oficjalnej dystrybucji, nie był puszczany w kinie, nawet na torrentach pewnie go nie ma. Co z tego, że to był zayebisty film o problemach dorastania i przemijaniu, od którego krytykom pały stają, skoro widziało go 20 osób na krzyż, licząc rodzinę reżysera, aktorów i paru pobliskich pastuchów, co załapli się w roli statystów. W związku z tym - możesz schować do kieszeni bzdury o komercji, Dodzie itd. bo każdy wie, że popularność jest potrzebna, żeby coś wypromować, sprzedać, a to czy coś jest wartościowe i zasługuje na popularność, to już kwestia gustów tłumu, lub jego braku. A kto niby miałby nakręcić taki film jak nie Quentin? ;] Każdy, byle nie twórca Pulp Fiction (już na poły karykaturalny Kill Bill było o niebo lepszy). I znowu nie rozumiesz. Kto niby miał w Hollywood nakręcić film, w którym Hitler ginie po serii z automatu, a reszta dowództwa nazioli ginie podpalona w kinie, a następnie wszyscy wybuchają? ? Ja mówię, że gdyby nie nazwisko Tarantino, to nie byłoby po prostu tego filmu. Jeśli by był, to zupełnie inny, standardowa opowieść o wojnie, w miarę wierna faktom. A tak zrobił to Tarantino i otrzymaliśmy film inny niż reszta wojennych, z charakterystycznym klimatem Tarantino. Bez sensu jest pisanie "gdyby nie Tarantino..." bo to właśnie JEST TARANTINO. To jego film. A wy zrozumieliście to tak, jakbym stwierdzał, że to film Tarantino - a więc, że musi być dobry. A to bzdura, z którą też się nie zgadzam. To też jest odpowiedź na post pana M Dla mnie to zaleta że się o nim mówi i słyszy. Bo inaczej nie dowiedziałbym się nigdy o tym dobrym filmie i go nie obejrzał. No i trochę głupie to zdanie, że "gdyby nie Quentin...". A kto niby miałby nakręcić taki film jak nie Quentin? ;] prosze zanotować w notesiku nazwisko Miike . Seriously , znane naziwsko nie upoważnia by średni film ochrzcić mianem najlepszego roku . Takie sensacje znalazłem w pismach branżowych ,a także o dziwo u obeznanego w temacie oqgozo . Nie wiem jakich środków musiał się nabrać pisząc ten wpis , ale wychodzi na to ze choroba tarantinowska opanowuje coraz wiekszą rzesze umysłów . Sam reżyser wspominał ,ze robił wszystko napredce tak aby film mogł być wyświetlony w Cannes . Niektórym ludziom jednak wystarczyło nazwisko zamiast samego filmu .
Opublikowano 18 stycznia 201015 l To jak Kłentin zepsuł ostatni rozdział to przechodzi ludzkie pojęcie. Gdyby nie radosny szuter nakręcony przez Rotha (na bank kręcił to na serio i z pełnym wczuciem)i bondziornoł, to byłoby wręcz żenująco. A szkoda, bo pierwszy rozdział to małe mistrzostwo i podręcznikowy przykład jak należy budować napięcie. Akcja w knajpie też mocna i w dobrym stylu. Gdyby film cały czas trzymał taki poziom, byłaby szansa na pobicie Pulpa. A jest niestety bardzo nierówno. Obok scen świetnych (czyt. praktycznie wszystkich z Waltzem na ekranie), są też momenty słabe (egzekucja w lesie, nie wiadomo po co wepchnięta dłużyzna z austinem powersem, kiepskie rozwiązanie sytuacji w kinie, nieciekawa ostatnia scena). No i za mało bękartów w bękartach. Dla mnie to akurat minus i wali mnie elo przekorne podejście "wszyscy spodziewają się filmu o oddziale żydowskich sadystów, to ja zrobię z nich postacie drugoplanowe".
Opublikowano 20 stycznia 201015 l Autor Generalnie to scena z Anglikami jest chyba najbardziej niedocenioną w tym filmie. Sporo osób, z którymi gadałem, a które widziało ten film po kilka razy, zwraca uwagę właśnie na tę scenę jako "przeoczony brylancik". Być może dzieje się tak z powodu jej małej spójności z resztą filmu - wiadomo, że za drugim razem to coraz mniej przeszkadza.
Opublikowano 20 stycznia 201015 l PODOBA MI SIĘ TEN FILM. Wyszedłem z kina zadowolony. Gdyby o tym filmie się nie mówiło i nie słyszało, to nigdy prawdopodobnie bym go nie obejrzał, a biorąc pod uwagę, że film mi się podobał, byłaby to dla mnie strata. Jestem pewien, że w latach 70' ubiegłego wieku wyszedł jakiś dobry film w Iranie, albo w innym Wypi.zdowie Mniejszym, położym pińcet lat świetlnych od Hollywood. Tyle, że o nim nic nie słyszałem. A jeśli nic o nim nie słychać, to zapewne nigdy nie miał w naszym kraju oficjalnej dystrybucji, nie był puszczany w kinie, nawet na torrentach pewnie go nie ma. Co z tego, że to był zayebisty film o problemach dorastania i przemijaniu, od którego krytykom pały stają, skoro widziało go 20 osób na krzyż, licząc rodzinę reżysera, aktorów i paru pobliskich pastuchów, co załapli się w roli statystów. W związku z tym - możesz schować do kieszeni bzdury o komercji, Dodzie itd. bo każdy wie, że popularność jest potrzebna, żeby coś wypromować, sprzedać, a to czy coś jest wartościowe i zasługuje na popularność, to już kwestia gustów tłumu, lub jego braku. Doprawdy "wruszająca", choć przydługawa historia...prawie jak IB...przynajmniej zgadzamy się, że szum wokół filmu nie jest wartością samą w sobie (takie wrażenie można odnieść zważywszy na twój wcześniejszy post). I znowu nie rozumiesz. Kto niby miał w Hollywood nakręcić film, w którym Hitler ginie po serii z automatu, a reszta dowództwa nazioli ginie podpalona w kinie, a następnie wszyscy wybuchają? ? Ja mówię, że gdyby nie nazwisko Tarantino, to nie byłoby po prostu tego filmu. Jeśli by był, to zupełnie inny, standardowa opowieść o wojnie, w miarę wierna faktom. A tak zrobił to Tarantino i otrzymaliśmy film inny niż reszta wojennych, z charakterystycznym klimatem Tarantino. Bez sensu jest pisanie "gdyby nie Tarantino..." bo to właśnie JEST TARANTINO. To jego film. A wy zrozumieliście to tak, jakbym stwierdzał, że to film Tarantino - a więc, że musi być dobry. A to bzdura, z którą też się nie zgadzam. Nie, bez żartów. Jest wielu twórców którzy operują określoną manierą artystyczną (podając przykład powyżej chyba to próbowałeś przekazać)...W każdym razie znane nazwisko nie usprawiedliwia słabego poziomu jakim razi ten film. Gdyby nie nazwisko to faktycznie nie byłoby tego filmu...co więcej Tarantino to Tarantino, a noblesse oblige (nie będziemy się chyba spierać co do tego, że nie jest to film na miarę choćby "Kill Bill'a")...sens reszty twojej wypowiedzi jest faktycznie trudny do uchwycenia...obawiam się, że po raz niepierwszy mógłbyś być "źle zrozumiany";-).
Opublikowano 20 stycznia 201015 l Scena z anglikami to nieoderwalny element genialnej całości, Fassbender był w niej znakomity jak z resztą gdziekolwiek się pojawia w tym filmie. Przy całej mojej sympatii dla tego aktora dobrze, ze Simon Pegg ostatecznie nie dostał tej roli bo to by była parodia. No, ale w jakiejś kolejnej produkcji Quentina chętnie go zobaczę. Edytowane 20 stycznia 201015 l przez Walter_Cronkite
Opublikowano 21 stycznia 201015 l JanzKijan, ale serio nie wiem o co ci jeszcze chodzi. Źle mnie zrozumiałeś (z tego co widzę, aż ty i M mieliście z tym problemy), ok, wytłumaczyłem, a ty dalej się spierasz nie wiadomo o co. Nigdzie nie napisałem, że szum wokół filmu jest wartością samą w sobie i wytłumaczyłem ci dokładnie o co chodzi, gdy mówię, że "Dla mnie to zaleta że się o nim mówi i słyszy. Bo inaczej nie dowiedziałbym się nigdy o tym dobrym filmie i go nie obejrzał". W zasadzie tego nie trzeba tłumaczyć, wyraźnie napisałem w drugim cytowanym daniu co miałem na myśli. Jeśli dalej nie pojmujesz , to już nie mi odpisuj.
Opublikowano 22 stycznia 201015 l Jeszcze w kwestii zarzutów jakoby takiego filmu nie mógł zrobić nikt inny jak Tarantino http://www.filmweb.pl/f116372/Bohaterowie+z+piek%C5%82a,1978 Ty nie masz jakiejś rodziny w Warszawie? Nie.
Opublikowano 22 stycznia 201015 l Jeszcze w kwestii zarzutów jakoby takiego filmu nie mógł zrobić nikt inny jak Tarantino http://www.filmweb.p...e+z+piek%C5%82a,1978 Ty nie masz jakiejś rodziny w Warszawie? Nie. moj kumpel dal sie nabrac na napis na dvd inglorious bastards i cene 1?, no i nie powiem, nie byl zadowolony z zakupu
Opublikowano 24 stycznia 201015 l JanzKijan, ale serio nie wiem o co ci jeszcze chodzi. Źle mnie zrozumiałeś (z tego co widzę, aż ty i M mieliście z tym problemy), ok, wytłumaczyłem, a ty dalej się spierasz nie wiadomo o co. Nigdzie nie napisałem, że szum wokół filmu jest wartością samą w sobie i wytłumaczyłem ci dokładnie o co chodzi, gdy mówię, że "Dla mnie to zaleta że się o nim mówi i słyszy. Bo inaczej nie dowiedziałbym się nigdy o tym dobrym filmie i go nie obejrzał". W zasadzie tego nie trzeba tłumaczyć, wyraźnie napisałem w drugim cytowanym daniu co miałem na myśli. Jeśli dalej nie pojmujesz , to już nie mi odpisuj. Tam do kata...uspokójmy emocje kolego. Poprostu ciekawi mnie co cię urzekło w BS (poza nazwiskiem twórcy;-)). Napisz o tym. Rozwiń to ciutkę. Zachęcam do rozmowy.
Opublikowano 27 lutego 201015 l Bękarty Wojny są w deche! W zasadzie wszystkie motywy w tym filmie na które ludzie narzekają mi się podobają.Nie przeszkadzają mi się miejscowe wydłużenia bo one budują klimat i napięcie. Np. moment w którym kolo z bejzbole wychodzi z jaskini (ujęcie na drzwi ściągnięte z Gladiatora). Nie przeszkadzają mi aż tak rozwleczone dialogi, bo one też budują napięcie (jedynie dialog z niemiecką szychą w piwnicy jest przegięty). A dialog p-o włosku to klasa sama w sobie
Opublikowano 27 lutego 201015 l http://www.youtube.com/watch?v=FbpimX7_0nM xD Bękarty Wojny imo bardzo kewl, nie każdy film Tarantino mi pasuje, ale o Inglorius Basterds nie mogę powiedzieć złego słowa
Opublikowano 14 maja 201014 l Jestem po 3 seansie , film oceniam zaraz po Pulp Fiction , moja ocena 8,5/10 Mam pytanie , co wiadomo nt. prequela? Powstaje?
Opublikowano 14 maja 201014 l nie. qt teraz robi spaghetti western o czarnych niewolnikach, a potem kill bill vol. 3. tzn w sumie to nic pewnego, bo o scenariuszu bękartów... też mówił na dłuugo zanim powstały, ale wszystko na to wskazuje. Edytowane 14 maja 201014 l przez Walter_Cronkite
Opublikowano 27 czerwca 201014 l tak sobie oglądam rozdanie mtv movie awards i zastanawiam się jak musi się czuć biedny christoph waltz siedząc tam na widowni i przegrywając w kategorii "najlepszy czarny charakter" z lucjuszem malfoyem xD.
Opublikowano 29 czerwca 201014 l tak sobie oglądam rozdanie mtv movie awards i zastanawiam się jak musi się czuć biedny christoph waltz siedząc tam na widowni i przegrywając w kategorii "najlepszy czarny charakter" z lucjuszem malfoyem xD. O (pipi)@ , ale cios. Waltz miał najlepsze teksty jakie mógłby mieć Badass. Był postacią , której każdy widz życzył śmierci w momencie kiedy zabił pewną osobę pod koniec filmu. Naprawdę , te rozdania nagród są poyeb@ne
Opublikowano 29 czerwca 201014 l tak sobie oglądam rozdanie mtv movie awards i zastanawiam się jak musi się czuć biedny christoph waltz siedząc tam na widowni i przegrywając w kategorii "najlepszy czarny charakter" z lucjuszem malfoyem xD. Filmy o porownywalnej jakosci. Akurat na MTV wygral minimalnie Harry Potter, a na Oscarach IB. Takie rzeczy sie zdarzaja.
Opublikowano 4 lipca 201014 l Odwiedziłem dzisiaj kilka stron , okazało sie że ''bękarty'' to najbardziej dochodowy film Tarantino , zarobił ponad 300 milionów zielonych ^_^ Oznacza to ,że możliwe iż prace nad Prequelem zostaną/ły rozpoczęte. ''The film was successful at the box office, grossing $320,351,773 in theaters worldwide, making it Tarantino's highest-grossing film to date. ''
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.