Skocz do zawartości

Metal Gear Solid V: The Phantom Pain


Fuji

Rekomendowane odpowiedzi

(...)Zawsze udawało mi się odskoczyć ale jedna na dziesięć wybuchała wcześniej posyłając mnie do piachu przy dwóch ostatnich Skullsach. Ale jakoś się udało. (...)

 

No wkur.wiające były te przedwczesne, parę razy mnie uziemiły.

 

(...)

Jeśli jest jakieś lepsze wyjaśnienie fabuły to prosze o link, znalazłem to

http://www.psxextreme.info/topic/93617-metal-gear-solid-v-the-phantom-pain/?p=3573661

 

Możesz sobie poczytać też to :

 

http://metalgearsolid.pl/metal-gear-solid-5/big-boss-i-jego-fikcyjna-legenda/

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Gram w to na siłę, gdyby nie to, że to moja ulubiona seria, to pewnie już bym dał sobie spokój. Ale do rzeczy: jestem w 21-wszej misji, wszystko na jedno kopyto, nuda jak cholera. Mam zatem pytanie - ile jeszcze zostało do końca (ile h) i czy będzie lepiej jeśli chodzi o fabułę lub chociaż jakieś urozmaicenia, czy wszystko co "najlepsze" (?) już widziałem. Dajcie w spoiler.

Odnośnik do komentarza

spokojnie, w drugim chapterze pojawia sie powtórki misji z modyfikatorami total stealth, bez zadnego ekwipunku, extreme, to dopiero bedziesz piał z zachwytu

 

nie no serio spokojnie, nie trzeba ich robić, a zamiast tego wybrać kilka prostych side opsów pod rząd, lub powtórzyć pierwsze, coby ruszyć fabułę na Mother Base

 

grind do niczego ci nie jest potrzebny, jedynie złote side opsy i fulton rozwiniety na maxa 

Odnośnik do komentarza

@Bizon

imo najlepszym rozwiązaniem na które jest już od mies. za późno byłoby skrócenie I aktu o 1/3 i wpakowanie większości z nich z ich do II.  misje subsistence i total stealth były świetne i zasługiwały na więcej niż tylko 2-4 po każdym z ich rodzaju, ale powinny były znaleźć się w side opsach wraz z upierdliwym gównem w rodzaju misji 40 i 42 na extreme. :x

 

@Insane

przyczyna jego zachowania będzie wytłumaczona w finale. po jego obczajeniu polecam lekturę poniższego felietonu wrzuconego tu swego czasu przez kotleta :czesc:

http://metalgearsolid.pl/metal-gear-solid-5/big-boss-i-jego-fikcyjna-legenda/

rzuci nowe światło na kilka spraw (co nadal nie zmienia faktu że przy cz. 1-3 to niedokończony balas)

 

 

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

to ze skrocic calosc jak najbardziej, ale dla mnie to misje extreme powinne w duzej mierze byc elementem glownej fabuly i glownych misji bo poza nimi to cala reszta jest taka prosta, radosna, bezplciowa i bez wyrazu. Ot wpadnij na lotnisku, zabij albo moze porwij kogos ale mozesz sobie wpasc na pelnej ku rwie, albo po cichaczu - serio, nie obchodzi nas to jak to zrobisz.

Takie troche jakbys w MGS1 dal solidowi mozliwosc zadzwonienia po AC130 Spectre z modern warfare aby sobie oczyscic powierzchnie za wczasu no bo po co sie bawic w jakies one man sneaking mission.

Odnośnik do komentarza

szkopuł w tym że te które otrzymaliśmy (poza dosłownie jedną) zawsze sprowadzały się do walki z bossem/ gang squadem (37, 40, 42, 50) a tam raczej mało było wirtuozerii sneaking mission.

 

jak tylko pomyślę o rationach i ich deficycie na wyższych poziomach, zamiast tego przymusowego chowania za murkiem podczas zabawy z czterema skullsami to...

 

Modern Gaming [*]

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Mnie tylko denerwuje ciągłe powtarzanie schematu: przygotowanie do misji, lądowanie w oddali od celu, bieganie (bez końca) / jazda na koniu do celu, szukanie celu (co jest często mega wqrwiające bo nawet na mapie nic nie jest zaznaczone i często nie wiem o co chodzi), znalezienie celu, biegnięcie/jazda na koniu do helikoptera, powrót do bazy i z powrotem to samo.

Od czasu do czasu coś się dzieje ale za rzadko, przez to strasznie nudzi ten MGS.

Wyobraźcie sobie: wracam zajechany do domu po pracy, odpalam grę o 22 na 1,5h z czego poł h spędzam w helikopterze, poł h biegam jak palant szukając celu no i może poł h cieszę się bo widzę coś nowego. Skończę, ale o platynie nawet nie myślę.

Odnośnik do komentarza

Po 9 misjach głównych i natłuczeniu ok 30 side opsów mam już pomału dosyć. Powtarzalność rozgrywki to największa bolączka MGS V, nie mówiąc już nawet o lenistwie Konami, które sztucznie wydłuża czas gry i nie miało nawet ochoty pokusić się o zrobienie jakichś różnorodnych modeli otoczenia. Ogromna część budynków w Afganistanie jest zrobiona na zasadzie kopiuj/wklej (wygląd, układ drzwi i leżących na podłodze gratów, dziury w ścianach). Rozgrywka już po kilku godzinach zaczyna wiać sandałem i trzymają mnie jeszcze przy niej wyłącznie jakieś ciekawsze misje, które mam nadzieję w późniejszym etapie zabawy będą się pojawiać znacznie częściej. Ta gra jest po prostu świetną skradanką, ale bardzo słabym MGS-em. Nawet muzyka (gdzie do uja jest cudowny motyw serii?) leży i kwiczy, bo obok takiego MGS2 czy 3 to oprawa dźwiękowa piątki nawet nie stała.

Tylko przez sentyment daję jej na razie 7/10 - mam nadzieję, że później zmienię swoje zdanie, bo w innym przypadku MGS V będzie dla mnie największym zawodem tego roku.

Edytowane przez columbo
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Ja też byłem załamany, ale dalej jest lepiej :) Tak w ogóle gierka nie podaje fabuły na tacy - trzeba przesłuchiwać taśmy, latać po bazie itd. Ta gra nie ma typowego tutoriala, akurat w tym przypadku warto poczytać jakieś poradniki i samouczki - ja bez tego bym się nie dowiedział, że jest np. fast travel jak się zapakuje w karton na podestach transportowych. Nie mówiąc o tym, że ratowanie błąkających się żołnierzy też czemuś służy, a czego dotyczy, to nie powiem, bo bym ostro zaspoilował :) Ale tak jak mówię - sam bym tego nie odkrył, bo bym nawet nie wiedział, gdzie biec na tej Medical Platform :)

 

Mam pytanie co do zakończenia i Quiet.

 

 

Odblokowała mi się Side Ops 150, mam też główną 46-tą do zrobienia. Nie chcę, by Quiet odeszła. Jest jeszcze kwestia tego Butterfly emblem. Może Ktoś wyjaśnić o co chodzi z tym emblematem? Gdzieś czytałem, że jak raz zmienię emblemat na Butterfly, to nie zobaczę prawdziwego zakończenia. Natomiast jak wykonam SO 150, to Quiet odejdzie i nie będę mógł już jej brać na misję, również te wcześniejsze.

 

Odnośnik do komentarza

 O zawodzie jaki  przeżyłem grając  w MGS można powiedzieć wiele.. przy okazji popełniłem recenzje wersje bez żylety możecie poczytać w spoilerze. Bierzcie i   katujcie wszyscy 

 

 

 

Ból fantomowy – ból odczuwany w miejscu nieistniejącej, amputowanej kończyny. Prawdopodobnie najbardziej adekwatny podtytuł w historii gier wideo ponieważ ból jaki MGSV sprawia nie jest winą tego co jest, a tego czego nie ma, tego czego brakuje.

Zanim będziesz chciał mnie zabić Czytelniku przeczytaj tą recenzje do końca. Nie patrz tylko na ocenę i listę plusów/minusów. Sytuacja tutaj nie jest klarownie czarno-biała. Od razu mówię: spędziłem z tą grą około 100 godzin w okresie od premiery 1 września aż do 23 września. Dlaczego tyle czasu zajęło mi napisanie tej recenzji? Primo - to zbyt duża gra aby wydać werdykt po 30 godzinach grania. Oczywiście również nie mam co na siłę się ścigać z recenzentami którzy dostali wersje prasowe odpowiednio wcześniej czy wybrali się na obóz recenzencki sponsorowany przez Konami, co - według mnie - powinno być zabronione: konflikt interesów, etyka - takie tam głupotki. Secundo - chciałem być pewny, że mój werdykt będzie niezmącony chorym podnieceniem jakie odczuwałem czekając na premierę.
Zatem skoro sobie wyjaśniliśmy te sprawy pora zacząć obecną recenzję od próby podsumowania MGSV w jednym zdaniu : Najlepszy Metal Gear w jakiego grałem i najgorszy jakiego przeszedłem.
Na dobry początek zajmijmy się pozytywami czyli pierwszym członem powyższego zdania.

"Najlepszy MGS w jakiego grałem..."

Już samo intro od gry jest świetne zrobione, idealne operowanie otoczeniem oraz zabawa ze sterowaniem i postacią. Klimat który wylewa się z ucieczki ze szpitala można zbierać chochlami. Czułem ciarki na plecach za każdym razem gdy nasz ranny bohater był bliski śmierci.
Jednak tak naprawę to moment w którym Ocelot pokazuje ręką olbrzymi aż po horyzont krajobraz Afganistanu mówiąc w skrócie: "Rób co chcesz Big Bossie" sprawił, że poczułem się jak dziecko stojące za bramą Disneylandu nie wiedzące gdzie pójść. Tylko, że w tym parku mogę dusić, zabijać, strzelać, wysadzać, przesłuchiwać, porywać i dawać upust swojej chorej fantazji. Każdy nowy posterunek to nowa możliwość aby się pobawić z wojakami czy to sowietami w Afganistanie czy żołnierzami w Afryce. Masz ochotę być cieniem przemykającym niepostrzeżenie w świetle nocy? A może chcesz być jak Rambo i wparować czołgiem albo z karabinami z pieśnią na ustach wytłuc wszystko co się rusza w samo południe? Proszę bardzo! Grasz jak chcesz, gra nie będzie Cię karała za to, że nie grasz "po szpiegowsku".

Ba, czasem będziesz musiał płynnie zmienić swój styl grania w trakcie misji w związku z tym, że zmieniła się twoja sytuacja, co ma prawo się zdarzać, ponieważ sztuczna inteligencja została ulepszona i zachowuje się bardziej "realistycznie" zauważając Ciebie w najmniej odpowiednim momencie. Do tego nie odpuszcza tak łatwo i raz zaalarmowany strażnik nie wraca po minucie do swoich starych nawyków. Przeciwnicy węszą, szukając gracza czasem użyją flary czy moździerza aby wywabić Venom Snake'a- jak nazywa się teraz Big Boss z ukrycia. Fakt, że żołmierze nie są debilami sprawia, że każda infiltracja bazy jest testem twoich umiejętności.

Swoje dokłada też sterowanie Snake’iem, które jest najlepsze w całej serii. Postać reaguje bardzo naturalnie na komendy płynące z pada. Walka zwarciu jest szybka i efektywna, a używanie broni nigdy nie było tak przyjemne. Dobre sterowanie to przecież podstawa w skradankach i tutaj jest ono prawie bezbłędne bo mimo wszystko trochę delikatnie wyczuwalnej sztywności pozostało. Ułatwienie w postaci Reflex Mode - zwolnienie czasu które załącza się po spostrzeżeniu twojego nieuważnego łba przez przeciwnika, dając parę sekund na unieszkodliwienie go, dzięki czemu mamy szansę uniknąć alarmu - polecam wyłączyć bo w swojej maksymalnie dopakowanej wersji niszczy przyjemność z gry, dając strasznie długi czas reakcji.

Tyle się napisałem o tym jak to naszym Big Bossem się gra przecież na misji nie jest sam. Po raz pierwszy w historii możemy zabrać w teren pomagiera.

Do wyboru mamy między innymi: psa, konia czy wyborową snajper ”podziwiaj me bimbały” Quiet. W grze występuje jeszcze jeden pomocnik jednak jest na tyle fajny, że odkrycie go zostawiam Tobie drogi czytelniku. Każdy pomagier jest użyteczny na swój sposób: Przykładowo DD-Dog potrafi wyczuć przeciwnika ze sporej odległości, a koń oprócz tego że świetnie spisuje się jako środek transportu potrafi także zostawiać "końskie pączki". Z każdym „partnerem” możemy rozwijać więź dzięki czemu uzyskujemy dostęp do nowych komend które możemy mu wydawać przykładowo "odciągnij uwagę" dla psa czy "czyść obszar" w przypadku Quiet. Do tego "koleżka" ma swoje drzewko udoskonaleń, których rozwój możemy zlecić naszej bazie wypadowej – Mother Base.

Rany i tu się zaczyna drugie dno MGSV. Te wszystkie gry z motywem zarządzania własną bazą mogą się schować. Assasin's Creed Brotherhood czy Dragon Age Inkwizycja to pikuś przy potędze matki bazy. I mówię to z czystą powagą. Cała Mother Base jest podzielona na jednostki, między innymi: wsparcia, rozwoju i ulepszeń, walki, medyczną oraz wywiadowczą. I każda z nich wpływa bezpośrednio na rozgrywkę. Na przykład jednostka wsparcia może oprócz podrzucenia uzbrojenia zmienić pogodę tworząc burzę piaskową dając dogodną możliwość ucieczki a z kolei jednostka wywiadowcza wspiera Ciebie przesyłając najnowsze informacje na temat najbliższej okolicy. Oczywiście możesz też wysyłać swoich ludzi na niezależne misje aby zdobywali surowce i punkty GMP potrzebne do rozbudowy bazy oraz powiększania dostępnego arsenału. Przydałaby się tylko bardziej zauważalna różnorodność pośród poszczególnych cech broni aby nie było sytuacji, że z góry wiadomo które gnaty są „super” a które robią za zapychacze w drzewku rozwoju. Sytuacji nie poprawia nawet dość rozbudowana możliwość dostosowywania pukawek do własnego widzimisię.

A gdy piszę o Twoich ludziach to mam na myśli, że to naprawdę są Twoi ludzie. Rekrutujesz ich porywając spotkanych na misji przeciwników. W tym celu użyjesz "Systemu odzyskiwania ziemia-powietrze Fultona". Tak! Powracają ulubione z Peace Waker’a "Baloniki"! Samo werbowanie jest mniej upierdliwe niż w przenośnym wydaniu jednocześnie mamy możliwość porwania całego czołgu z załogą, stacjonarnego CKM’a czy kontenera z surowcami a gdy zobaczysz małego szczeniaczka dyndającego parę sekund na linkach, a potem komicznie wyjącego gdy porywa go samolot na pewno na twoich ustach znajdzie się uśmiech.

Ogólnie cała rozgrywka jest pełna dbania o jak najmniejsze detale i mrugnięć do fanów. Nawet nasz stary przyjaciel karton dostał usprawnienia.
Całość prezentuje się od strony graficznej wręcz świetnie i śmiga w płynnych 60 klatkach. Są momenty, gdy praktycznie zaniemówiłem i molestowałem palcem przycisk share. Płynność z jaką gra przechodziła w scenkę była niesamowita. Jestem pod wrażeniem tego co potrafi Fox-Engine, tym bardziej, że MGSV był robiony pod pięć platform jednocześnie. Skoro jest tak dobrze to czemu miałbym narzekać? I co w zdaniu na początku robi ten drugi złowrogi człon...?

”...i najgorszy jakiego przeszedłem”

Bez owijania bawełny - Plantom Pain jest niedokończony. Krótko i na temat. To co chwaliłem opisując wyżej to rdzeń rozgrywki który jest solidny (łapiecie, "solidny" he he:). Jednak jeżeli nie nazywasz się FIFA , Counter Strike czy Gran Turismo, a do tego nie jesteś jakąś zręcznościówką to nie wystarczy. Powiedz mi czy grałbyś w GTA bez niezapomnianych akcji i dobrze napisanych postaci? Znudziłbyś się po paru godzinach robienia misji pobocznych i odstawił grę na półkę.

Fabuła „piątki” jest napisana na odwal się. Ja wiem, że do tej pory MGS zawsze były obiektem drwin typu „Tu więcej się ogląda filmików niż gra”.
Mimo wszystko Panie Kojima odwracanie proporcji to nie jest dobre rozwiązanie. Trzeba znaleźć złoty środek i wiem, że w grze z otwartym światem trudno opowiedzieć zwartą historię jednak jak człowiek się przyłoży to można przedstawić zajmującą opowieść tak aby jakoś to wyglądało, co pokazało na przykład CDP w Wiedźminie. Tam historia ma ręce i nogi, wie kiedy dać wolną rękę graczowi a kiedy ma przytrzymać go za mordę aby nie rozwodnić wątku przez puszczenie samopas. W końcu określenia „geniusz, wizjoner, mistrz” do czegoś zobowiązują.

Tutaj opowieść nie ma ani ładu ani składu a jest porozstrzeliwana w dziesiątkach taśm magnetofonowych, których słuchanie jest jedyną szansą abyś miał jakiekolwiek pojęcie co się dzieje. Ba, parę nagrań rzuci nowe światło na zakończenie całej serii!

Doskonale zdaję sobie sprawę, że od czasów „trójki” scenariusz gier od Pana K. jest coraz gorszy. Za każdym razem co pojawi się kolejna gra w serii to tworzy nowe niezgodności oraz niespójności w historii. Mimo wszystko, do cholery, ludzie - są jakieś granice. O głównym złym mogę powiedzieć, tylko tyle że już niedługo puszczę jego postać w zapomnienie.
Technologia w drugiej połowie lat 80 wyprzedza o lata świetlne to co zobaczysz w grze dziejącej się dekadę później (MGS na PS one). Nawet ciężki klimat obecny w Ground Zero poszedł sobie gdzieś i nie ma zamiaru wrócić. Zapewnienia Hideo o kontrowersji wsadź sobie... między książki. A Tania zagrywka aby usprawiedliwić ten bałagan przy pomocy „zaskakującego” zakończenia to chwyt rodem z ostatnich filmów Night'a Shyamalan'a, O niezbyt dobrze zbudowanym „twiście fabularnym” nawet nie wspomnę.

Nawet postacie są napisane bez polotu, większego pomysłu, a przecież to one od zawsze były siłą serii, a nie fabuła rodem jak ze słabego anime. Szczerze mówiąc… są zupełnie niezgodnee ze swoim charakterem jaki pamiętamy z wcześniejszych odsłon. Ocelot czy Kazek z wielowymiarowych postaci stali się jakoś dziwnie płascy? Ktoś mi wyjaśni obecność ADAM'a w teamie Big Bossa? Tyle mogę powiedzieć nie rzucając ciężkich jak glany spoilerów. Jestem pewien, że fabuła na pewno Cię nie porwie. Poza paroma (trzema?) momentami gdzie da się poczuć gdy przebijają się chęci starego, dobrego Kojimy, które najwyraźniej zginęły gdzieś na cmentarzu razem z pamiętną łzą uronioną przez salutującego Big Bossa.

Ale spoko, Quiet zmysłowo się wygina przed oczami gracza, gracz sobie zrobi dobrze i złość na kiepskie story mu przejdzie. Ta cała afera o skąpy strój to najmniejszy zarzut jaki można wystosować pod jej adresem. Pani snajper jest tak "na chama" wciskana jako obiekt seksualny, że aż się to robi niesmacznie. I mówi to osoba oglądająca rożne rodzaje anime (nie odmawiająca fan-serwisu) i zdająca sobie sprawę, że Kojima potrafi stworzyć postać seksownej kobiety, która nie musi majtać dupskiem czy cyckami przed oczami graczy aby działała na psychikę. W samej serii jest masa przykładów (chociażby Ewka czy Meryl), potwierdzających, że kiedyś mu się chciało „bardziej”. Nawet Big Boss jest jakimś mrukiem i po "szokującym" sekretnym zakończeniu piątki nadal uważam, że BB w wersji "Venom Snake" jest postacią skopaną, pozbawioną tego za co ludzie ją lubili a mianowicie osobowość.

Dla obrońców „V” mówiących, że jestem hejterem zapraszam na YouTube i wpisać „mission 51” gdzie znajdziecie wycięte, niedokończone zakończenie jednego z ważniejszych wątków. Tak się nie robi i mam gdzieś czy to wina złego pryncypała Konami zmuszającego biednego twórcę do wydania nie ukończonej jeszcze gry czy Kojimy, artysty, który w swoim szale twórczym chciał zrobić arcydzieło jednocześnie wydając bajońskie sumy nie patrząc na koszty. Nie niszczy się zakończenia - „bo się pokłóciłem albo przeliczyłem”. Są dwa wyjścia - usuwamy wątek lub robimy zakończenie

Zamiast kończenia fabuły ważniejsze było zrobić tryb z mikropłatnościami, który nie dość, że przy nadchodzącym Metal Gear Online wygląda naprawdę ubogo to jeszcze spowalnia menu gry .

Trzeba po męsku stwierdzić, że fabuła „piątki” to po prostu szambo z kilkoma jaśniejszymi punktami. Gdzieś wymyślono początek i „zakończenie”, a resztę wypełniono syfem i zapychaczami.

Ok, może fabularnie nowy Metal Gear nie jest szczytem serii ale gra się nieźle, więc wszystko powinno grać. Zapytasz z nadzieją, że może tegoHevira nie porąbało do reszty? Nie, jest cholernie daleko od „ok” - cytując klasyka. Wiesz może dlaczego?

Bo jest nudno… Gdy ochłoniesz po pierwszym zachłyśnięciu się rozgrywką zauważysz, że misje są schematyczne i powtarzalne do tego stopnia, że nazwy misji pobocznych niekiedy w nazwie różnią się tylko kolejnym numerkiem i miejscem akcji,które dość szybko zaczynaja się powtarzać. O fabularnych zadaniach mogę powiedzieć jedynie iż w pierwszym akcie historii starają się być jako tako urozmaicane jednak monotonia krajobrazu Afganistanu i Afryki potrafi skutecznie znudzić oraz zniechęcić. Pozostaje nadzieja w tym, że wciągnie Cię zarządzanie Mother Base. To wszystko to i tak mały miki przy tym co się dzieje podczas trwania drugiego rozdziału historii. Kojima Productions po prostu wrzucili na odwal się trudniejsze wersje misji z pierwszego aktu gry, aby nabić godziny rozgrywki! Co to w ogóle ma być? To już nie jest lenistwo a jawny sabotaż ciężkiej pracy ludzi od rozgrywki, która w odpowiednim opakowaniu fabularnym i z ciekawymi zadaniami stworzyłaby grę godną mistrzów - mityczne 11/10.

Najwidoczniej jak chce się dać graczowi „Ostatecznie Doznanie” to oznacza recykling bossów, bo przecież nie ma powodu wymyślać nic innego, fanatycy serii i tak łykną. Tak jak słabego poprzednika (IV) z tym, że tam wszystko było dowalone taką ilością sentymentu i nostalgii, że nawet konia by powaliło. W piątce tego pudru zabrakło.

A zapomniałbym o małym fakcie. Cieszę się że na pudełku nie ma napisu „The Hideo Kojima Game”. Wiecie czemu? Bo jest go pełno w całej grze! Co misje pojawiają się napisy obwieszczająca światu „że to jego gejm” czasem nawet niszcząc niespodziankę kto pojawi się w misji. Teraz nie wiem kto się bardziej wygłupił czy to menadżerowie Konami którzy najwidoczniej ani razu nie odpalili produktu jaki sprzedają. Inaczej by zauważyli, że zagrywka ze zmianą pudełka nie ma najmniejszego sensu gdyż nazwisko ojca serii pojawia się z przerażająca częstotliwością. Czy autor serii pokazując jak wielkie ma ego? A może po prostu Hideo ma jakieś zboczenie?

Nawet muzyka nie potrafi zapaść w pamięć i gdzieś tam sobie pobrzdękuje w tle, ale za to jak będzie się starała, ba piątka w pewnym momencie zmusi Cię abyś podziwiał dany utwór przez bite parę minut. Jesteś ty i ten cholerny utwór, który masz pokochać- normalnie jak na randce pod lufami karabinów. Mam na myśli utwory napisane na potrzeby gry gdyż te licencjonowane są solidne i dobrze dobrane do epoki..

Podsumowanie

Kojima Mnie okłamał. Niestety nie w bezczelny sposób w jaki potrafił to robić - tu przychodzi mi na myśl rola Raidena w MGS2, którego może i nie lubię ale podziwiam za odwagę Pana K. i jego zespół że odważyli się coś takiego zrobić - tutaj tego najnormalniej w świecie zabrakło. MGS V jest niedokończonym arcydziełem, któremu zabrakło oprócz bezczelności również tysiąca innych rzeczy. Zabrakło zaoferowania graczowi, tego czego dostarczenie nam obiecano - przeżycia i emocji. To co jest tutaj spokojnie mogłoby być sprzedawane jako „Symulator Prywatnej Armii i Komandosa 2015” na półce w markecie, obok innych symulatorów kosiarek, koparek i kóz. Szkoda, że tytuł który miał być pomostem łączącym i domykającym serię jest nim przez 3 minuty filmiku który zobaczy połowa grających w grę, a jeszcze mniej go zrozumie. Szkoda...

Pisanie tej recenzji nie było przyjemnością bo gra zarówno mnie jak i wielu fanów serii mocno rani. Swoją pustką tego czego nie ma, czego zabrakło a co mogło okazać się pięknym domknięciem serii. Tym bardziej ,że potencjał był olbrzymi.

PS. Ma ktoś dostęp do tej wersji recenzenckiej MGS, w którą grały zachodnie serwisy? Ja też chciałbym zagrać w tą boską grę co ma 93% na metacriticu. Najlepszy MGS w historii? Ta...

3.5/6

- Świetna Mechanika rozgrywki
-Oprawa
-MotherBase
-parę momentów
-Fox Engine
-Klimat
-
Byle jaka Fabuła
Postacie
Niedokończona
Wtórna
ilość walk z Bossami

 

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Warto zobaczyć ostatnią misję Quiet i jej ending, bo wreszcie po kilkudziesięciu h w końcu zyskuje coś fabularnie prócz świecenia roznegliżowanym dupskiem. Zrzuć sobie na pendrive save sprzed tego żółtego side opsa, obczaj misję #46 i jak wciąż będziesz chciał jeszcze się pobawić w jej towarzystwie po prostu skasuj nowy autosave i przwróć ten z pena.

Odnośnik do komentarza

ważne i dobre info

podobno pojawił sie dziś patch 1.06 do singla.

nie znam pełnej listy zmian ale jedną ważną znam - coś fajnego z quiet

 

detale w spoilerze

 

 

podobno (napewno) patch pozwala odzyskać quiet po tym jak odeszła na końcu gry!

 

żeby to zrobić trzeba kilka (nie wiadomo ile 7-10) razy powtórzyć misje 11 - tą gdzie z nią walczymy pierwszy raz. i po tych kilku powtórzeniach misji napis [REPLAY] obok nazwy misji zmieni się na [REUNION] i po jeszcze jednym wykonaniu misji quiet znowu jest z nami mając swoj wcześniej zrobiony sprzęt itp

 

Reunion-Cloaked-in-Silence.jpg

 

:)

 

 

Edytowane przez Yano
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...