Przede wszystkim zdecydowanie mniej tutaj rasowego horroru. W wymienionych przez Ciebie tytułach pierwsze skrzypce odgrywa próba przestraszenia gracza. W LUTO akcenty rozłożone zostały ciut inaczej. Duży nacisk położono przede wszystkim na historię i... coś jeszcze (o czym jednak celowo nie chcę wspominać by nie psuć nikomu zabawy) . Żeby nie było jednak - gra również ma swoje momenty jednak nie są one ani troszkę nachalne, a dodatkowo łatwo je przeoczyć. Natomiast wszystkie one wykonane są zdecydowanie lepiej niż w V czy Madison. To z racji pięknie zaimplementowanego UE5, przez co praktycznie wszystkie animacje i oprawa stoją na nieprzyzwoicie wysokim poziomie. Straszaki są pomysłowe i świetnie odegrane... no genialne po prostu. Odnośnie tych różnic jeszcze: LUTO to dla mnie taki Silent Hill, podczas gdy Visage to RE. Oczywiście to tylko przenośnia ale znasz te marki i czujesz co mam na myśli i jakie dzielą je różnice. LUTO sięga głębiej po prostu, dotykając tematów takich jak żałoba po starcie bliskiej osoby, rozpacz, samotność i... wielu innych tak naprawdę. No i pod względem artystycznym i ogólnego wyczucia LUTO zdecydowanie zjada wszystko inne w temacie. Tutaj nawet kolorystyka ma znaczenie, a niektóre lokację są tak zaskakujące i piękne, że samo zwiedzanie ich było dla mnie prawdziwą kopalnią frajdy. Dźwięki top, tylko koniecznie ogrywaj to sobie na słuchawkach. Ja przysiadłem do gierki dosłownie w chwili premiery - tj o północy, więc pomieszczenie spowijał mrok, a udźwiękowienie i oprawa robiły taki klimat że nie mogłem się oderwać. Skończyłem gdy oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa (tj. około 4 nad ranem), a zasypiając i tak myślałem tylko o tym by znów zanurzyć się w tym tytule.