Zupełnie nie tego się spodziewałam idąc do kina na Wikinga (nie widziałam innych filmów Eggersa), ale mi się podobało. Piękna, teatralna opowieść, która może i prezentuje przewidywalną historię, ale robi to w tak bezkompromisowy i autentyczny sposób, że pomimo tej przewidywalności i tak zaskakuje realizacją i wyciska emocje wwiercając się gdzieś głęboko w brzuch.
Świetna gra aktorska i charakteryzacja (Ethana Hawka w ogóle nie poznałam, Bjork jako Seeress też mega niespodzianka). Kilka rzeczy mi się nie podobało (np.
), nie wiem czy to zamierzona maniera reżysera czy faktycznie słabsze motywy, ale jakoś tak dźgało po oczach w porównaniu do reszty filmu. Ogólnie jednak jestem usatysfakcjonowana.
Zdecydowanie nie jest to film mainstreamowy, bo pomimo wikingowej tematyki dopaminy raczej nie wyzwala. W trakcie seansu kilka osób wyszło z sali a po seansie ci co zostali siedzieli w ciszy i osłupieniu póki nie rozległ się głośny komentarz jakiejś laski "A daj spokój".