Kilka przemyśleń po skończeniu gry. Granie jak ninja niesamowicie ułatwia grę, przeciwnicy są ślepymi idiotami i albo przemknięcie im za plecami, albo ich obezwładnienie jest dziecinnie proste. Do tego trochę lizania ścian i płyną całe rzeki expa, skończyłem grę z 10 nierozdanymi praxisami, bo nie były mi już zwyczajnie potrzebne. Do tego nie straciłem ani jednego hp, 2x tajfun i bossowie nie mają nawet okazji uderzyć. Z drugiej strony korzystanie z broni palnej musi niesamowicie rozgrywkę utrudniać, strzelanina, alarm i nagle walka z całą armią
Przydałoby się kontekstowe eliminowanie wrogów, żeby wyeliminować zbliżającego się wroga trzeba opuścić tryb chowania się za przeszkodą, co powodowało problemy. Możliwość płynnego przejścia z kampienia do ataku byłaby wskazana.
Powrót do Detroit i Hengshy śmierdzi mi sztucznym wydłużaniem gry, przez co końcówka nieco mnie nużyła.
Mimo wszystko, tytuł jeden z lepszych w jakie miałem przyjemność grać na PS3.
A teraz czeka mnie jeszcze jeden speedrun, przy pierwszym przejściu nie zebrałem jednego ebooka