Battlefield 1- Gdyby cały singiel trzymał poziom pierwszej kampanii to mielibyśmy do czynienia nie tylko z najlepszym battlefieldem ale i najlepszą grą wojenną od czasów starych call of duty. A tak... pierwsza kampania ma klimat i rozmach filmu "Furia" i mimo że trwa może niecałe 2 godziny, to z załogą czołgu można było się nawet zżyć. Na dodatek skończyła się w spektakularny sposób. Wraz z zaskakującym prologiem, początkowe godziny singla robiły piorunujące wrażenie.
Potem mamy kampanię, gdzie głównie sterujemy samolotem, w międzyczasie lądujemy gdzieś w środku wojny okopowej, w nocy, gdzie błyskają nam po oczach reflektory i jedynie co słychać karabiny maszynowe, łuski upadające na ziemie i stękanie rannych. No mega klimat. Niestety końcówka jest już gorsza i przypomina chore akcje z najnowszych call of duty. Mniej więcej w tym momencie cały singleplayer się psuje.
Wojenny rozmach ustępuje głupim akcjom i gameplayowi rodem z... Far Cry. Wiele misji trzeba przechodzić w trybie stealth i może wielu osobom to się spodobać, ale ja się spodziewałem czegoś innego. Zwyczajnie nie pasuje mi tego typu rozgrywka do tamtejszych realiów. Niestety też w zbyt wielu sytuacjach zostajemy sami przeciwko całym batalinom Niemców czy innych Austro-węgrów.
Cały singiel trwa 5-6h i w sumie gdyby był dłuższy to by zaczął już męczyć. Szkoda też, że "emocjonalnie" kolejne kampanie nie trzymają takiego samego poziomu co pierwsza.
Dźwiękowo i przede wszystkim graficznie - M A J S T E R S Z T Y K. Fenomenalnie ta gra wygląda i na dodatek nie ma w zasadzie żadnych spadków z 60fps. To chyba najlepiej wyglądający FPS w ogóle.
Podsumowując: bierzcie tą grę, ale dla multiplayera. Singiel niestety rozczarowuje, ale nie jest tak zły jak poprzednie Battlefieldy.
aha, jeszcze jedno - plusik dla twórców za puszczenie oka do
7/10