Uwaga, BRAK spojlerów
Wczoraj zacząłem grę, jak na razie w Silent Hill byłem ok. 3,5h, ale wrazenia jak najbardziej pozytywne. Sceny "uciekane" wcale nie są takie złe i są dobrą odskocznią od eksploracji, telefon komórkowy sprawuje się świetnie , fabuła jest naprawdę ciekawie prowadzona, a brak schizy z części poprzednich wcale tytułowi nie szkodzi. Fakt, jest to wersja "light" miasteczka znanego z wcześniejszych odsłon, a jednocześnie nastawiona na większy realizm zachowania bohatera w sytuacji w jakiej się znalazł, bo do jasnej anielki jaki normalny człowiek (a teoretycznie takimi byli ludzie występujący w 1, 2, powiedzmy 3, 4, origins...) zamiast unikać zagrożenia będzie zbierał dziesiętki przedmiotów "obrony osobistej" (do plecaka/kieszeni/huk wie czego) i walił nimi wszystkie napotkane po drodze biedne istoty, które akurat niechcący znalazły się na jego drodze
Nie powiem, wszystkie części SH mi się bardzo podobały (Homecoming nie widziałem i nie żałuję, widziałem za to film - który zły nie był - i to mi wystarczy), ale Shattered Memories podoba mi się jeszcze bardziej właśnie ze względu na porzucone stare schematy.
Graficznie gra prezentuje się bardzo ładnie, twórcy przywiązali duzo uwagi do szczegółów, nie mogło oczywiście zabraknąć cieni w czasie rzeczywistym, muzyka (jak zwykle) buduje nastrój; do sterowania też nie mozna się przyczepić - jest świetnie dopasowane do joypada i dość intuicyjne.
Tak na marginiesie, wyznacznikiem dobrej i wciągającej gry jest jej umiejętność "wybicia" mnie ze stanu prawie śpiącego o 22-23 (dwójka dzieci naprawdę potrafi pozbawić dorosłego ostatnich pokładów energii, wierzcie mi...) i utrzymanie tegoż stanu do godzin wczesnoporannych bez żadnego ziewnięcia - takie było (ostatnio) Mass Effect, takie też jest (jak napisałem po 3,5 godzinach gry) Silent Hill Shattered Memories...
...Dad.... you must RUN!!!