Treść opublikowana przez ciwa22
-
Zakupy growe!
Pingu, niszczą mnie twoje skośne zakupy. Mam teraz konkretną fazę właśnie na japońce na pleja 1 ( ostatnio miałem etap zajawki na gierki na wii oraz megadrive), ale te kolorowe kitajskie okładki przyciągają wzrok. Ta partia błyszczy od perełek w postaci Vigilante 8, wypasionej części battle Arena Toshinden 2 (nie wiedziałem o istnieniu wersji Plus), Samurai Shodown, Star Gladiator i oczywiście Metal Slug, który z tego co pamiętam jest japońskim exem na pleja. Szkoda, że przybył bez okładki. Tak czy tak ślicznie to wszystko wygląda. Długo się wzbraniałem przed takimi zakupami z racji bariery językowej ale chyba oleję pragmatyzm i kupię jakieś zestawy japońców na szaraka bo to takie ładne i wesołe wszystko.
-
Właśnie zacząłem...
Rozpocząłem grę Doshin the Giant na konsoli Nintendo Gamecube. Przed pierwszym odpaleniem miałem obawy czy mi podejdzie z racji niezbyt przychylnych opinii o tej gierce na świecie. Moje wątpliwości okazały się niepotrzebne , gdyż to bardzo przyjemny sim w którym kojarzysz ludki w pary, by zbudowały wioskę, a następnie sadzisz drzewka oraz manipulujesz terenem obniżając go lub podwyżając w celu rozbudowy wioski przez ludki. W konsekwencji budują one dla ciebie jeden z 16 dostępnych w grze obiektów kultu. Na początku gry masz do dyspozycji jedynie cztery wioski, które musisz rozwijać wykonując wspomniane wcześniej czynności. Jeśli chcesz zbudować kolejne, aby czczący cię tubylcy mogli zbudować nowy pomnik kultu, musisz tworzyć wyspy i sadzić na nich drzewka, które są elementem życiodajnym. Rozgrywka dzieli się na dni, które trwają około pół godziny realnego czasu. Po tym czasie twoje dokonania są podsumowywane i Doshin wraca do morza na zasłużony odpoczynek. Progres zostaje jednak zapisany i można kontynuować zabawę podczas kolejnych 24ech godzin. Odstraszać może ślamazarne tempo poruszania się olbrzyma oraz pewna powtarzalność zadań ( zbuduj wyspę, przenieść babę i chłopa w nowe miejsce, zasadź drzewka itp) ale mi specyfika produkcji przypadła do gustu. Poza tym Gigant majestatycznie maszerując wzdłuż brzegu, cudownie odbija się na tafli wody co wywołuje łzy w oczach co bardziej wrażliwych fanów mocy przerobowej Gacławskiego (tak, proszę szanownego państwa - kiedyś na konsolach Nintendo też grało się w grafikę!!!). Po 9 godzinach kontaktu z jedyną słuszną japońską szkołą gamedevu, której owoce z zadziwiającą regularnością są wyposażone w magiczny pierwiastek zwany duszą, raczej 8/10.
-
Zakupy growe!
A steelbook bądź tekturka też przyjemności nie sprawia?
-
Platinum Club
Czytelniku Aux, czemu wstydzisz się swoich wazonów?
-
Zakupy growe!
Stricior na Saturna - piękna rzecz. Leci niezwykle serdeczny plus.
-
Nintendo Classic Mini
Wielkie dzięki!!! Ściągnąłem cluster "retroarch_with_cores.zip" z ostatniej wersji (1.1b) z podanego przez ciebie linka, wrzuciłem do ekranu z listą gier, dodałem Dizziego oraz między innymi niedziałający wcześniej Splatterhouse i śmiga nawet bez wpisywania żadnych komend. Sprawdzę jeszcze kilka gier, które wrzucałem wcześniej (dało się grać ale w kilku momentach glitchowały). Battletoads wieszający się wcześniej na drugim levelu też śmiga, czyli prócz aktywowania nowych mapperów, retroarch dodaje też patche, nice.
-
Nintendo Classic Mini
Dzięki za pomoc. Rozumiem że na takiej samej zasadzie działają patche do wcześniej nie działających lub krzaczących gier, które znajdują się w katalogu hakchi? Bo automatycznie nie pathują gier.
-
Nintendo Classic Mini
Ok ale co to jest retroarch i gdzie się to dopisuje?
-
Nintendo Classic Mini
Z hakchi zacząłem zabawę w połowie grudnia 2017. Ściągnąłem wersję programu 2.21f, a nadal nie widzi mi mappera obslugującego dizzy'iego lub big nose'a. Ktoś posłuży dobrą radą? Np. Grzybiarz?
-
Gra/seria którą lubiłeś i czekasz na jej reaktywację
Wiadomo że Vigilante 8. Ile razy mam powtarzać że chcę Vigilante 8?! Ale nikt mnie nie słucha, wszyscy są zajęci swoimi sprawami. No i Dino Crisis. Vigilante na X360 to był remake jedynki. Grałem w demo i było całkiem przyjemne.
-
Zakupy growe!
Z serii Simple pamiętam jakieś Sumo na psxa, a z innych ciekawych japońców odkryłem ostatnio coś takiego: Za(pipi)isty klimacik w moim przypadku przywołujący wspomnienia z młodzieńczych wakacji u dziadków na wsi. Podobno jest klika części.
-
Zakupy growe!
Ping, luknąłem na gameplay tej karetki i szczerze powiedziawszy kozak. Klimacik rewelka. Chyba się zaopatrzę.
-
Zakupy growe!
Pingu jak zwykle niszczy dostawą z Nipponu. Killerski zestaw na obie plejstacje i neo geo cd. O Wonderswanie niewiele wiem, ale konsolki świetnie się prezentują. DragonBallZ to pierwsza część Budokaia, a te wersjach japońskich mają prawilną serialową muzę - klawy zakup. Ekstra cover do Resonance of Fate. Co to za tytuł na prawo Chaos Legion?
-
Platinum Club
Uspokoję kogo się da, żartowałem. Wredny, co do problemów technicznych, z którymi boryka się Lost Planet 3, pewnie masz rację. Osobiście naprawdę rzadko zwracam uwagę na wspomniane aspekty gier, szczególnie jeśli dotyczą trybu singlowego. Musiałoby się po prostu w ogóle nie dać grać, żebym psioczył na te kwestie. Mnie akurat udało się samemu wbić Top Doga i z tego co pamiętam większość dzbanków w multi też. Ustawkę miałem chyba tylko w kwestii wymaksowania dwóch komórek kuli, które jak wspomniałem wymagały udziału dwóch osób. Ale ja w to multi grałem około miesiąca, więc miałem więcej szans na to żeby mieć farta. Ten multi naprawdę mnie kręcił, ale jam jest noobek w strzelankach i w sumie niewiele widziałem. Tryb Hard faktycznie dał do wiwatu i było kilka bardzo ciężkich miejscówek, które powtarzałem po kilkanaście razy.
-
Platinum Club
Moim zdaniem czas, który trzeba poświęcić na wbicie platynowego wazonu też podchodzi pod poziom trudności - nie każdemu chce się ślęczeć kilkadziesiąt godzin nawet przy ulubionych grach. BTW LOST PLANET 3 (#31) - jestem prostym fanem zimowych klimatów w gierkach video - widzę śnieg, daję 8/10. Poprzednie Lost Planety to wyuzdanie niezłe gierki akcji, ale trochę zasysały fabularnie. Od początku kontaktu z serią liczyłem na doświadczenia związane z samotnością i tęsknotą za bliskimi z racji przebywania na obcej planecie w celach zarobkowych np. typa o imieniu i nazwisku Jim Peyton (dokładnie to mi się kiedyś śniło). I że mu tam ciężko, i że każdy dzień wygląda tak samo, i że wyłazisz ze swojej bazy w takim metalowym robocie na powierzchnię planety i coś tam pracujesz (wiadomo, robota). Codzienność niezwykłego szaraczka w konfrontacji z potęgą natury na obrzydliwie niegościnnej planecie. Capcom oddał licencję Lost Planet w ręce zachodniej ekipy, która najpierw wyczuła w powietrzu moją tęsknotę za takim dziełem, następnie przeniosła ją do gry i zrobiło się mocne 8/10. Dziękuję i dobranoc. Wazonów aż 51, z czego prawie połowa wpada za niezwykle klimatyczny wątek fabularny. Są w nim ludzie, są w nim ich perypetie, jest trochę eksploracji, trochę strzelania do kopiącej kule w kwestii dizajnu fauny i trochę horroru. Jezu jak się cieszę!!! Jest kolekcjonowanie fajnych znajdziek o zwierzętach, pamiętników załogi i grywalniutki multiplayerek, który niespodziewanie mnie wciągnął i zabawy było co niemiara. Drużynowe batalie na około pięciu chłopa w teamie, nie sprzyjały jednak wbijaniu trofeów dotyczących multi, gdyż czasami trzeba to było robić "przy okazji". Najbardziej wymagający dzban to wymaksowanie wszystkich umiejętności w tym jednej, która wymaga naprzemiennego leczenia się dwójki ludzi. Podczas ostrej jatki, może to być nad wyraz trudne zadanie, ale na szczęście na tym świecie istnieją chętni Portugalczycy. Trofea można ocenić na 4/10, jednakże po dłuższym zebraniu myśli 5/10 ponieważ grind w multi trzeba było publicznie odbębniać. Na oczach wszystkich, a nie wszystkim z tych wszystkich się to podobało i sabotowali "bo oni chcą grać". Nie rozumiem takich ludzi. P.S. OST podczas podróży w kokpicie robota - 10/10.
-
- W co gracie na NDS'ie? -
Z okazji Świat Bożego Narodzenia ogrywałem grę o charakterze edukacyjnym. A Disneys Christmas Carol sprawiła, że stałem się lepszym człowiekiem. Wyższa półka gierek z gatunku hidden object.
-
NES & SNES
Model Pegasusa który miał wbudowane 400 gier to mógł być SP-60. Z wyglądu przypominał SNESA. Sam miałem takiego, zakupiony w w prawilnym sklepie elektronicznym, nie na żadnym bazarze.
-
3rd Strike/Alpha Collection na 30-lecie Street Fightera?
Ja od początku zakładałem, że będzie wersja Upper na takiej samej zasadzie jak na Anthology z PS2. Przygodę z moją ulubioną częścią serii zaczynałem od wersji PSX, po latach grałem w wersję arcade i trochę tak smutno było na ekranie wyboru typka bez Balroga, Evil Ryu i reszty ferajny.
-
spis posiadaczy SEGI DREAMCAST
Djdarco5, wymarzony ołtarzyk wszystkich czcicieli Segi. Mikrofon masz z Seamanem?
-
Platinum Club
PAYDAY 2 (#30) - idol mojego życia - Charyzmatyczny Bodhi, na którego przygodach była wzorowana pierwsza część gry, zwykł mawiać: " nie ma tragedii jeśli umrzesz robiąc to co kochasz". Z tym że on kradł dla ideału, a my chyba raczej dla sportu i chyba raczej wirtualnie. Jeśli opuściłbym ten padół podczas wazonowania Paydaya 2, faktycznie zrobiłbym to z radością w sercu i bananem na mazaku. Jedyneczka choć wybitna, była uboga w content, co zostało nam wynagrodzone z nawiązką z okazji premiery kontynuacji gry o okradaczach banków dla sportu i pieniędzy. Więcej misji, więcej interesujących bo zróżnicowanych celów misji, drzewko rozwoju skilli, mnóstwo broni, fajne nowe postaci - tutaj jest wszystko. Jedyny zgrzyt to ciut mniej pomysłowych dzbanków, np tych nastawionych na dobre zgranie czwórki wirtualnych przestępców. Jedynka miała ten aspekt wyszlifowany niemal do perfekcji. 3/4 trofeów to był czysty orgazm w kwestii ich zdobywania. Tutaj wszystko jakby skromniejsze, trochę zduszone i jak się uprzesz to wymaksujesz tytuł nawet w dwóch typa. Ale nawet tu znalazło się kilka za(pipi)istych wyzwań, które z dziką rozkoszą opiszę niżej: Guessing Game - toż to petarda jest!!! Masz włamać się do biura FBI i niezauważony wynieść po coś tam jakąś tam ważną rzecz. Sporo kamer, strażników i tylko czterech możesz ogłuszyć. Aby dostać się do pomieszczenia z bardzo ważną rzeczą musisz wyłączyć dwa z pięciu alarmów, które znajdują się na terenie biura. Bajer polega na tym, że nie wiesz, które są tymi właściwymi, a jeśli wyłączysz błędny, uruchamia się alarm i jedziesz od nowa. Co więcej, z każdym restartem miejsce położenia alarmów oraz pokoju z bardzo ważną rzeczą się zmieniają!!! Klasa!! Jeśli w końcu wygrasz w totolotka, musisz otworzyć drzwi pomieszczenia, zabrać cel włamu i wycofać się do wyjścia. Jeśli strażnicy zauważą otwarte pomieszczenie z bardzo ważną rzeczą zanim dotrzesz do samochodu (niosąc jakiś przedmiot poruszasz się wolniej) to też lipa. Męczyłem się z tym kilka godzin. Dwa razy brakowało mi kilku metrów do ukończenia misji, ale goście odkrywali pomieszczenie i uruchamiali alarm co wrukwiało nieziemsko. Intensywny skrót mający oddać ogrom emocji towarzyszący zmaganiom: wpadasz w trybie stealth do biura. Czaisz się pół godziny pod schodami, stołami itp żeby znaleźć dobry moment ubicia 4 gości, aby później było choć trochę łatwiej. Ogłuszenie trwa kilka sekund więc modlisz się, żeby inny enpec nie zaszedł cię od dupy strony w tym czasie. Kiedy ich szczęśliwie zaorasz, podchodzisz do jednego z pięciu wybranych alarmów i modlisz się żeby to był jeden z dwóch właściwych. Potem drugi raz to samo, ale szansa trafienia już wyższa bo 25%. Potem czaisz się na dobry moment żeby otworzyć drzwi pomieszczenia i zabrać łup pozostając niezauważonym. Wleczesz się do samochodu w nadziei że jakiś strażnik zauważy efekty twoich wyczynów kilka sekund później. Rewelka. Short Fuse - to trofeum zostało zapamiętane z prostego powodu. Wszędzie jest napisane, że nie można tego zrobić singlowo lub dwie osoby. Masz wpaść do autobusu zaparkowanego na pewnym moście, wybić kilku murzynów, i wyrzucić z niego siedem walizek z hajsem zanim eksploduje. Chłop pogrzebany w tym, iż pod każdą z tych walizek umieszczony jest przycisk, który uruchamia pieciosekundowe odliczanie do wybuchu. Po wzięciu pierwszej z nich następuje odliczanie. Jak wspomniałem, świat nas nauczył że skład do wyrzucenia hajsu musi składać się z trzech osób. Otóż ja i mój kolega, którego wcześniej albo później pobiła żona, zagięliśmy czasoprzestrzeń i z braku janusza wyrzuciliśmy we dwóch, czym udowodnił, że pomimo wspomnianej tragedii jest prawdziwym mężczyzną. Gierkowe wspomnienie na całe życie przypieczętowane przybiciem radosnej i pełnej dumy, ociekającej przyjaźnią piątki - bardzo spoko. They See Me Bagin' They Hatin - znowu ten kochany RANDOM. Pierwsza część misji to wbicie do klubu po 8 toreb ze stuffem, które mogą się nie pojawić, a RZEKOMO częstotliwość ich pojawienia zależy od wybranego poziomu trudności (im wyższy tym większa szansa, że będzie komplet). Wpadasz do klubu otwierasz sejfy, co trochę trwa, w miedzy czasie słabsze pały zabijasz, przed silniejszymi robisz zawracajki, albo cię ubiją i umierasz. Kiedy po kilku, kilkunastu próbach okazuje się, że zgarnąłeś komplet, nadchodzi kolejna część misji - tak zwana Ucieczka, których generalnie jest kilka i oczywiście pojawiają się...LOSOWO. Ty potrzebujesz tej na parkingu, więc jeśli masz szczęście i po kolejnych kilkunastu próbach odpalenia właściwej biegniesz na jego szczyt, to lepiej żebyś tego nie spier.dolił. We dwóch lub trzech typa trzeba przetransportować 8 toreb (można nieść jedną na raz) w określonym czasie. Kiedy to osiągniesz, wbijasz platynę numer 30 i jesteś super. Gierka - 8+/10 - obiektywnie w motylą nogę lepsza od poprzednika, ale ja oceniam subiektywnie czyli klimacik PointBreak/Na Fali nieco się ulotnił i pierwsza część siłą rzeczy robiła większe wrażenie. Trudność wbicia wirtualnych dzbankcoinów o charakterystyce wazonowej - 7/10 - to nie hardkor z jedynki, ale bywa nie/przyjemnie i o to kaman. Użytkowniku Wredny, dziękuję za miłe słowa. Użytkowniku Mevek, klękam do mikołaja za miłość platyniczną do Max Payna 3.
-
Platinum Club
DEADLY PREMONITION (#29) - oto i gierka stworzona przez człowieka, który jest fanem Twin Peaks. Jest fanem serialu i zrobił o nim grę, spełniając jednocześnie jedno z marzeń innego fana serialu. Co jeszcze cudowniejsze, pomimo kiepskiej jak na rok wydania tytułu oprawy graficznej, udało mu się uchwycić specyficzny klimat tajemniczego amerykańskiego miasteczka położonego na zadupiu ameryki. Fabuła jest po prostu świetna, atmosfera miasteczka (jest trochę strasznie) miażdży nerwy co bardziej wrażliwych graczy (np mój kolega, którego kiedyś pobiła żona, bał się w to grać). Postacie są super nakreślone , po prostu gamingowy Twin Peaks pełną gębą. Gameplay polega na jeżdżeniu samochodem po miasteczku, próbie rozwiązania zagadki morderstwa pewnej pani oraz wykonywaniu zadań pobocznych w postaci pomocy mieszkańcom miasta w problemach dnia codziennego. A potem nadchodzi noc i budzą się złe moce...których lękał się swego czasu mój kolega. Minusy to na pewno chodzenie, strzelanie i jeżdżenie samochodem ale to się rozmywa moi drodzy, topi się w tym zjawiskowym doświadczeniu jakim jest obcowanie z tą gierką. Alan Wake przy tej perełce jest mięciutki jak pierożki z farszem klejone przez moją babcię. Ta gra jest kapitalnie unikalną miazgą z mnóstwem smaczków nawiązujących do serialowego pierwowzoru, na którym wzorował się twórca !!! 10/10 - mój ulubiony tytuł siódmej generacji, bo ja nie gram w grafikę tylko w duszę!!! Wspomniany japoński twórca gierki - Swery65, niedawno wyleczył się z depresji i chyba będzie robił jakiś nowy tytuł. Me wątłe ciało gracza drży z ekscytacji. To jedyna produkcja, poza telltalesami, w której platynę możesz wbić bez korzystania z opisu. Dzbany wpadają za fabułę oraz za wszystkie zadania poboczne, które można sprawdzić z poziomu gry więc wszystko brzdęka miło, łatwo i przyjemnie i przede wszystkim jest związane z eksploracją miasteczka ( przykładowo musisz pomóc właścicielce sklepu w przesunięciu paru skrzynek na zapleczu). Czyli wsiąkaniem w jego unikalny klimacik co moim zdaniem jest rewelacyjnie pomyślane i z pewnością ściśle wiąże się z zamysłem twórcy gierki, który nie chciał wrzucać idiotycznych dzbanów, aby nie ingerować w fantastyczne doświadczenie, jakim jest imersja z mieszkańcami miasteczka (solidny aspekt edukacyjny!!! Ta gra uczy, że pomaganie innym się opłaca!!!) . Dlatego trofea mimo, iż prościutkie do wbicia, dają poczucie dobrze spełnionego zadania. Trudność - 2/10.
-
Platinum Club
GODZILLA (#28) - Co widziałeś graczu? ....Goooo...dźira....Gooooo....dźiraaaaa....Godźiraaaaa... Strasznie się bałem. Bałem się strasznie, bo w mojej pamięci grudzień roku 1999 jest nadal obecny. Ostatni tydzień przed zmianą wieku na dwudziesty pierwszy grałem w Godzillę na DeCeku...cały tydzień...przeszedłem tę grę pięć razy...była obrzydliwa, ale licencja mnie zmusiła. Kilkanaście lat później Namco powiedziało, że wypuści grę pod podobnym tytułem i z ohydnie znajomą mechaniką rozgrywki. Kijaczek subtelnie wzdrygnął, ale z ekscytacji oraz niepokoju jednocześnie. Gra wyszła, ja kupiłem na PS3 i okazała się dobrą grą o gumiaku!!!! Wersja na PS4 jest jeszcze lepsza i bardziej dopakowana klimatem japońskiego absurdu w sosie Kaiju ale i tak jest super!!! W tej grze jest wszystko!!! Kroczenie sobie Królem, rozwalanie budynków, licznik combo z tym związany, pojedynki z innymi gumowymi kolesiami, mnóstwo ale to mnóstwo za(pipi)istych ciosów do odblokowania charakteryzujących się filmowym rodowodem oraz licencjonowana muzyka i charakterystyczna badziewna fabuła z nikomu niepotrzebnym wątkiem ludzkim!!! Uchwycono feeling filmów z królem!!! I co najważniejsze - TO JEST GRYWALNE!!!! Nice. Na PS4 można bić się też innymi potworkami z przegrywami z całego świata, a nawet z profesjonalnymi onanistami z Japonii dzięki trybowi online, no ale na ps3 w wersji dla trochę biedniejszych graczy, niestety twórcy poskąpili takiej formy życiowego spełnienia.... PS3 - 7/10, PS4 (mimo, że nie grałem) - 8+/10. 90% dzbanów w wersji PS3 zdobywasz bez większych emocji, dla sportu. Brniesz przez fabułę, która w pewnym momencie się rozgałęzia i daje ci wybór ścieżki, którą podążysz w skórze spoconego obywatela Japonii umieszczonego w skórze gumowej jaszczurki. Kwadraty zostają ci wręczane za walkę z konkretnymi oponentami, za robienie fotek miejscówek które zaraz zniszczysz (?), ukończenie wątku fabularnego, zebranie wszystkich stron w pamiętniku fana kaiju i takie tam. Ale to pozostałe 10% to lekki bólas odbytasa, bo trzeba wałkować tę fabułę dodatkowe 5, 6 lub 7 dodatkowych razy żeby odblokować wszystkie bonusowe ataki Godzilli. Widywałem gorsze grindy więc po trzech dniach coś mi brzdękło. Król wrócił w iście szlachetnym stylu. Dzbanki - 4/10.
-
Mistrzostwa Świata w piłce nożnej 2018
W przypadku ostatniej grupowej kolejki to norma. Dziwi z kolei fakt, że pozostałe mecze grupowe często odbywają się w podobnych godzinach...
-
Zakupy growe!
Nawet pecetówki?!
-
Mistrzostwa Świata w piłce nożnej 2018
Racja, 3-1 z WKSem. Ludo Obraniak - kapitalna lewa noga, prawie jak legendarny Recoba. _M_, Japonia wbiła komuś, kto nie jest azjatyckim ogurasem, siedem goli? To naprawdę dobrze wróży.