Skocz do zawartości

Josh

Użytkownicy
  • Postów

    2 421
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    14

Odpowiedzi opublikowane przez Josh

  1. No niestety, ale muszę się zgodzić z Nyjaczem: brzmi to jak totalne pieprzenie. Mając do wyboru remake 1 i 5 albo 0 i CVX to dosyć oczywiste, że Capcom zdecydowałby się na to pierwsze. Remake 5 to naturalna kolej rzeczy po Czwórce, jedynka byłaby perfekcyjnym dopełnieniem obecnych odświeżeń, jakoś nie widzę w tym wszystkim (na chwilę obecną, nie że w ogóle) miejsca na 0 i CVX, zwłaszcza że to nie są ani ulubione części fanów, ani Residenty które jakoś wybitnie się sprzedały. To, że typek co chwilę zmienia narrację i próbuje uwiarygodnić gadkę swoimi "kontaktami" też sprawia, że średnio już wierzę jego fusom.

  2. 22 minuty temu, Dr.Czekolada napisał(a):

    Dlaczego trójkę najpierw?

    Tak jak napisał Bzdurek: może być lekki zawód podczas pykania w odświeżone RE3 jeżeli zagra się w niego dopiero po znacznie lepszej Dwójce. A tak to lepiej zagrać w gorszą grę (i tak bardzo dobrą!), zwłaszcza że tutaj fabularnie kolejność nie robi różnicy, a później już z pełną erekcją wbić się w najlepszy survival horror na konsolach. RE4R to naturalna kolej rzeczy, a po zagraniu w te trzy obowiązkowe produkcje można już na spokojnie zaznajomić się z pozostałymi odsłonami. I tutaj też bym raczej polecał cisnąć od RE0 (czyli tej nieco gorszej części), żeby później z większą przyjemnością docenić kunszt REmake'a. 

  3. 27 minut temu, Pupcio napisał(a):

     

    3.re8- długo się zastanawiałem czy dać ją do kategorii wyżej bo jednak sporo jest tego zagadko zwiedzania ale jednak końcówka z modern warfare przelała czare goryczy

    Ten Mordern Łorfer to trwa ile? Wczoraj grając na Village of Shadows przeleciałem ten fragment Chrisem w 10 min :reggie: 

     

    Poza tym z większością się zgadzam. Cudowna seria, dla mnie najlepsza ever od 1998 roku, kiedy to po raz pierwszy zagrałem w RE2 i nic się od tego czasu nie zmieniło. Wiadomo, że były też gorsze części, ale i tak to co osiągnęło Capcom z Residentami i to jaki poziom te gry trzymają przez te niemalże 30 lat to większość deweloperów może co najwyżej o czymś takim pomarzyć. Ponad 30 odsłon, 4 rimejki (większość serii na rynku nie doczekała się nawet jednego), masa filmów i animacji, milionowe zyski, gigantyczna fanbaza i nie zapowiada się, żeby w najbliższym czasie loty miały zostać obniżone :fsg:

  4. Zero miało pierwotnie wyjść na N64, więc grubo przed remakiem jedynki mieli przygotowane story dla Rebeki. Słusznie Pupcio zauważył, że zrobienie z niej damy w opałach w rezydencji Spencera było kretynizmem. Ona tam powinna ratować tyłki całemu oddziałowi Alpha i brać na solo każdego mutanta :kekw:

     

    No, ale to tam jest chuj. Najgorsze, że w animacjach też zrobili z niej Sanczo pansę, mimo że przeszła niewiele mniej od całej reszty ekipy...

  5. Na jesień gra powinna wlecieć idealnie, bo ma fajną halloweenową atmosferę i granie po ciemku podbije klimat (tylko nie liczcie na jakąś schizę, bo straszna nie jest wcale), no i na pewno będzie wtedy tańsza. Sam pewnie jeszcze do niej wrócę, żeby docisnąć znajdźki i wymasterować na lepszą ocenę ("B" jakoś mnie nie satysfakcjonuje), a kto wie, może do tego czasu wpadnie jakaś aktualizacja z nowym contentem. 

  6. No i skończone, całe 6 godzin zabawy, a więc tak jak się spodziewałem. Walka jednak się nie rozkręciła, do samego końca miałem inventory zapchane apteczkami i pociskami, a pod nogami walało mi się drugie tyle :gayos: Niby fajnie, że sekretów do odkrycia jest full - mi np udało się znaleźć miotacz płomieni, buciki, dzięki którym biega się szybciej i ammo do magnuma, chociaż samego magnuma już nie odkryłem- tylko niespecjalnie ma to jakiś sens, bo i tak z tego wszystkiego nie trzeba korzystać. Przeciwnicy padają szybko, można ich elegancko kasować rozsianymi wszędzie pułapkami (np. zestrzeliwując im żyrandol na łeb), a nawet bez problemu wymijać, bo korytarze są szerokie, natomiast bossów przez całą grę jest cały jeden i to też prosty. Za to łamigłówki później robią się fajniejsze. Of course to w żadnym wypadku nie jest przepalanie sobie zwojów mózgowych jak w Tormented albo Song of Horror, ale coś tam kojarzyć trzeba i grać dosyć uważnie, żeby nie przegapić jakichś hintów. Fabuła bez szału, zakończenie mnie nie rozsmarowało na ścianie, wszystkie postacie okazały się do bólu przewidywalne. A więc jak już grać, to głównie dla klimatu i eksploracji, bo inne elementy nie zostały wykorzystane w pełni, tak jakby twórcy trochę się cykali zrobić z tego trudniejszą grę dla starych wyjadaczy. 7-/10 ode mnie. Jeżeli macie pokończone wszystkie inne dobre survival horrory, to wtedy warto po Crow Country sięgnąć, w innym wypadku lepiej najpierw nadrobić zaległości, a po to sięgnąć jak już będzie w jakieś konkretnej promce. 

  7. Odpaliłem w końcu Crow Country i po dwóch godzinkach mogę powiedzieć tyle, że gra się całkiem fajnie, jednak poziom Signalis to raczej nie będzie. Tormented Souls tym bardziej poza zasięgiem.

     

    Zaczynając grę możemy wybrać jaki mode nas interesuje, czyli tryb eksploracji (żadnej walki, ot czyste chodzonko i chłonęcie klimatu) albo survivalowy, czyli klasyczny horrorek z tłuczeniem stworków albo uciekaniem przed nimi. Jak ktoś wybierając ten drugi liczy na jakieś ostre wyzwanie albo chociaż dreszczyk emocji w stylu pierwszych Residentów, to szybciutko studzę emocje: gra jest bardzo łatwa, a przynajmniej do momentu, do którego ja doszedłem. Save'y są nielimitowane, brak tu czegoś na wzór szpulek do zapisywania stanu gry z RE, przedmiotów leczących, ammo oraz granatów dosłownie robiących mielone z przeciwników jest wszędzie rozsiane w cholerę, do tego gdzieniegdzie poustawiano wybuchające beczki, elektryczne panele w które można strzelać i tym samym razić wrogów prądem, a nawet pułapki na niedźwiedzie, w które te powykręcane kreatury ochoczo wpadają, a jakby to wszystko komuś nie wystarczyło, to zawsze może się cofnąć do auta na początku gry i odnowić zapas amunicji do pistoletu. Łamigówki też nie stanowią większego wyzwania. Większość opiera się na klasycznym schemacie "znajdź przedmiot "x", a następnie użyj go w miejcu "y", wpisaniu kodu, który na ogół jest zapisany w jakiejś notatce kilka pomieszczeń dalej albo na jakimś prostym skojarzeniu faktów. Gdyby jednak kogoś przerósł ten poziom skomplikowania to może skorzystać (max 10 razy w ciągu gry) ze specjalnego automatu z podpowiedziami, który nakierowuje gdzie się udać dalej. No niestety mam wrażenie, że twórcy postarali się zrobić tę grę tak, żeby żaden gracz zbyt mocno się nie napocił, co dla mnie jest trochę dziwne skoro oferują dwa tryby rozgrywki, a nazwa tego drugiego sugeruje jakąś hardkorową przeprawę. 

     

    Co natomiast robi robotę i to naprawdę dobrze to styl oraz klimat. Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu "klockowe" wykonanie postaci na modłę tych z FFVII, ale ciężko tu odmówić uroku oraz oryginalności. A tak poza tym to wszystko w tej grze jest dziwne, creepy i trochę bez ładu i składu, ale w pozytywnym sensie i podejrzewam że jest to zamierzone. Przeciwnicy nie mają jakiegoś określonego designu: niektóre z nich przywodzą na myśl uwalone keczupem zombie, inne wyglądają jak jakieś zmaltretowane pluszaki, a jeszcze kolejne to jakieś pająkowate-patyczaki albo dziwne bloby pałętające się pod nogami. Nawet NPCe, które spotykamy na swojej drodze są specyficzne i budzą niepokój np. zaburzonymi proporcjami (niektóre z nich są dużo większe od naszej protagonistki). Główna lokacja będąca od dawna zamkniętym, zasyfionym i ostro zrytym parkiem rozrywki, z takimi atrakcjami jak dom Drakuli, cele z uwięzionymi w nich duchami czy zalane brudną wodą tunele ładnie dopełnia całości, podobnie jak wrzucająca ciary na plecy nastrojowa muzyka (trochę się kojarzy z Silent Hill).

     

    Z rzeczy, które jeszcze mi się podobają, to na pewno to, że można swobodnie obracać kamerą w każdym kierunku, mapka jest bardzo przejrzysta, no i jeden ciekawy myk odnośnie walki: im bliżej przeciwnika stoimy, tym zadajemy mu większy damage, nie ma więc mowy o radosnym pluciu mu w ryj ołowiem z drugiego końca lokacji, tylko trzeba trochę ryzykować. Szkoda tylko, że celowanie jest do dupy, naprawdę ciężko precyzyjnie w tej grze wymierzyć headshota i to nawet po znalezieniu celownika laserowego :pepegasm:  

     

    Zobaczymy co dalej, może jeszcze się gierka rozkręci i zaoferuje coś więcej niż klimatyczną, ale też dosyć bezstresową przeprawę. Jak się elegancko wyśpię, wrócę z kościółka i zrobię kupkę to będzie grane do samego końca.

    • Plusik 5
  8. Tak miało być. Taka jest wizja artystyczna twórców, to jest ficzer i udogodnienie dla gracza, żeby jakiś tam głupi i niepotrzebny gameplay go nie wyrywał z filmowej immersji. Co Ty myślisz, że to jakaś pierwsza lepsza gra wideo? Plebs jesteś i się nie znasz. 

     

  9. Wiadomo, trochę teraz zaśmieszkowałem. Niemniej nawet w mocno filmowej grze prosta walka nie musi być aż TAK prosta, bo z tego co piszecie jest gorzej niż w pierwszym Hellblade, a nawet tam było bardzo ubogo. Swego czasu pamiętam, że Kena Bridge of Spirits miała fajne starcia, bez żadnych rozbudowanych combosów, ale za to z uczeniem się patternu przeciwników i mimo wszystko był przy tych walkach spory fun.

  10. Słyszałem już różne argumenty na obronę kiepskich mechanik w grze, ale pisanie że system walki specjalnie został zjebany, żeby lepiej chłonęło się fabułę, to coś nowego :balon: szkoda, że Naught Dog tworząc The Last of Us też jakoś nie skretynił strzelania i skradania, bo ten cholerny gameplay to strasznie tam odciąga od poznawania historii i bardzo z nią koliduje. 

     

    • Plusik 1
    • Lubię! 1
  11.  

    1 godzinę temu, Homelander napisał(a):

    To nie jest polityk żeby go z pieniędzy rozliczać. Ukradł? Jak nie to guzik kogokolwiek obchodzi co z nimi robi.

    Czy można go rozliczać z pieniędzy? Nie. Czy kiedykolwiek osiągnie taki status i zasłuży na taki szacunek jak Kojima, Mikami, Schafer albo Carmack? Też nie. Swoje zarobił, niech się teraz pobawi, przynajmniej nie będzie już próbował forsować swojej dziwnej fryzury w żadnej grze Ninja Theory :leo:

  12. 30 minut temu, KrYcHu_89 napisał(a):

    Callisto Protocol(wiem, to nie do końca walking sim, ale kto grał ten widział o co twórcom chodzi, blockuster 99% w wizualnie, reszta jakoś to będzie), Immortals of Avenum (gra kosztowała bardzo dużo 127 mln dolców, głównie przez długie, pięknie animowane scenki, na które ludzie na PC robili mody by skipować xDD) i teraz Senua II, to wszystko piękne było, wypieszczone, 37 animacji śmierci i łez, ale czy miało sens?

    Taki sam jak kurczące się końskie jaja w RDR2 oraz inne bzdetne detale, na które uwagę zwróci może 0,001% graczy. Tyle hajsu, czasu i ludzkiej - podejrzewam, że naprawdę ciężkiej - pracy, w sumie po nic. A możnaby ten cały wysiłek włożyć w rzeczy, które mają znaczenie czyli np. w dopieszczenie rozgrywki, wrzucanie jakichś fajnych mechanik z których zrezygnowano na którymś etapie produkcyjnym, bo termin gonił i nie starczyło już czasu, może w rozwinięcie systemu walki, rozbudowanie lokacji, cokolwiek co by sprawiło, że grałoby się lepiej. Ale nie, zamiast tego będziemy 3 miesiące siedzieć i pracować nad gałkami ocznymi Senui, od których światło odbija się na 300 tysięcy różnych sposobów albo zrobimy bardzo realistycznie przyklejające się błoto do jej butów. Gracze docenią. 

     

    • Plusik 1
    • beka z typa 3
  13. 7 minut temu, KrYcHu_89 napisał(a):

    Ograj, polecam sprawdzić i się przekonać, że jest gorzej niż myślałeś pod względem grania, a może tak samo dobrze pod względem audio i wideo, więc tym ta gra mimo wszystko wygrała, przecież i tak na forum nikt nie napisze za dużo o graniu w 5h walking sima, bo o czym ma pisać :D? 

    Nie no, gdybym miał Xboxa z GP to pewnie bym sprawdził z ciekawości i żeby później na forumku już z czystym sumieniem jechać po tej grze. Może nawet bym skończył skoro jest aż tak krótka, filmiki i tak byłyby skipowane więc pewnie max 2h życia bym na to zmarnował. 

     

    W tym wszystkim naprawdę szkoda mi potencjału Ninja Theory. Cały czas jestem zdania, że DmC wyszło im zajebiście (pytanie tylko ile pomocy mieli ze strony Capcomu, hmmm) i naprawdę chciałbym kiedyś dostać od nich sequel tej gry albo żeby po prostu zrobili coś podobnego, z równie soczystym gameplayem, setiingiem i klimatem. Wielka szkoda, że wolą się marnować przy interaktywnych filmach, a całą parę ładować w grafikę zapominając o gameplayu.

  14. Czyli można powiedzieć, że zrobili z tego coś w stylu The Order 1886, w sensie: tylko udajesz, że grasz ale story i grafika na wysokim poziomie? Ktoś im powinien powiedzieć, że istnieje lepsze medium na takie zabawy i nazwywa się to "film". 

    • Plusik 1
    • beka z typa 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...