Bardzo dobry przykład z tym Alanem Wake'iem. Niby epizody, ale wydane zostały za jednym zamachem. Kończysz jeden, kolejny opalasz na drugi dzień czy za 2-3 dni, kiedy masz wolny wieczór.
Usprawiedliwianie polityki wydawniczej, w której grę dzieli się na części i argumentuje to jakimś pseudomarketingowym bełkotem, jest po prostu niedorzeczne i przypomina robienie do własnego gniazda. W taki sposób za kilka lat będziemy kupowali płatne dema, a skompletowanie całej gry raz, że będzie się ciągnęło długimi miesiącami, to dwa - sumarycznie koszt kupowania kolejnych części składowych wybranego tytułu sprawi, że za całość będziemy bulić jak dzisiaj za grę razem z season passem (który rzecz jasna też będzie należało osobno dokupić, aby móc cieszyć się finalnie pełną jakością produktu). Nie o taką branżę gier nic nie robiłem!