Treść opublikowana przez Jukka Sarasti
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 23
-
własnie ukonczyłem...
FEAR to jedna z moich ulubionych gier, więc po ograniu parę lat temu demka Trepang2 (czy raczej Trepang²) studia... Trepang, niebędącego bynajmniej kontynuacją gry Trepang, czekałem mocno na pełniaka. No i się doczekałem, a w ubiegłym tygodniu ograłem. Jak łatwo się domyślić po pierwszym zdaniu, mamy do czynienia z FPSem z bullet time i innymi bajerami. Bardzo mnie to cieszy, bo kierunek, w którym szedł FEAR nie został szczególnie mocno w swoim czasie zagospodarowany (a co gra z serii, to była gorsza, aż do grzebiącej cykl trójki), a i obecnie nie ma aż tylu sprawnych kopistów. Nazywanie Trepanga2 kopistą byłoby też w sumie krzywdzące. Owszem, gra bardzo mocno czerpie z FEAR, ale ma też swoją własną tożsamość. Widać to już po samej fabule. Rozpoczynamy jako więzień w tajnym militarnym kompleksie, który po wyzwoleniu się szybko trafia pod skrzydła czegoś w rodzaju komandosów walczących ze złym korpo, które na początku nas więziło. Tylko dlaczego nie mamy imienia, a jedynie numer? Skąd się tutaj wzięliśmy, kim są nasi antagoniści i dlaczego namawiają nas do przerwania cyklu? No i dlaczego mamy zdolność spowalniania czasu, stawania się niewidzialnym, a na naszej drodze poza żołnierzami na drodze stają chociażby kultyści, mięsne golemy, ludzie-ćmy i goście, którzy zdają się mieć takie same moce jak my? Ogólnie to historia w Trepangu nie jest jakimś dziełem sztuki, ale jak na FPSa jest więcej, niż przyzwoita i nawet po napisach końcowych pozostaje pole do pewnych rozkmin, kim tak naprawdę graliśmy, zwłaszcza, że są dwa zakończenia. Nikt w to jednak nie będzie grał dla fabuły, tylko dla baletu przemocy, jaki wykonujemy. Kluczowe jest sadzenie headshotów przy użyciu slow motion, a do tego używanie wślizgu, który pełni jednocześnie rolę dasha między osłonami, uniku pod gradem kul (aż do samego końca bawi sunięcie po glebie w tłum przeciwników i koszenie ich jak zboża) oraz podcięcia pozwalającego wybić w powietrze np. przeciwników zasłaniających się tarczami. Do tego za pomocą niewidzialności możemy podkraść się, aby zająć lepsze miejsce na początku strzelaniny (sama gra jednak nie próbuje być - na szczęście - skradanką) czy schwytać przeciwnika jako żywą tarczę. To ostatnie też daje fajne efekty, bo część przeciwników (acz nie wszyscy) ewidentnie kryguje się przed strzelaniem do kolegów, więc zanim sami nie damy im wyboru i otworzymy ogień, to możemy zająć lepszą pozycję. Gunplay jest bardzo satysfakcjonujący i ciągnie ten tytuł - niemniej jednak twórcy zadbali o to, aby nie było nudy. Cały główny wątek to 5 (a w zasadzie 6) misji, które na hardzie spokojnie można rozpykać w 5-6h (zresztą zacząłem grę na hardzie, bo normal jest raptem drugim poziomem trudności z sześciu - i na tymże hardzie gra do wymagających nie należy), do tego mamy dodatkowe misje (poza jedną, bardzo fajną, gdzie przeszukuje się zaginiony kompleks badawczy ukryty pod farmą są to jednak tylko areny z falami wrogów) i tryb hordy. Główne misje jednak są naprawdę zróżnicowane i przez to ciekawe. Zaczynamy w kompleksie militarnym, później szturmujemy oddział złego korpo, gdzie okazuje się, że hodują własne potwory (tu plus, że gra idzie w zupełnie inną "grozę" i genezę nadnaturalnych przeciwników, niż FEAR) i przyjdzie nam w pewnym momencie skupiać się bardziej na zwiewaniu, niż strzelaniu. A później odwiedzimy zamek kultystów, tajemniczą bazę ewidentnie inspirowaną Domem z liści (taka książka) oraz Control, gdzie gra najbardziej zwalnia i wchodzi w horrorowe rejony i wreszcie przeprowadzimy ostateczny szturm na siły zła, by... a to już sobie sami zobaczycie. Audio brzmi niezwykle satysfakcjonująco, tak pod kątem muzyki (głównie elektronicznej), jak i odgłosów wystrzałów i jęków masakrowanych wrogów (oderwane kończyny i głowy to chleb powszedni), zwłaszcza przy na maksa dopieszczonym shotgunie i minigunie. Ten pierwszy zresztą można ulepszyć sobie jeszcze amunicją zapalającą i wtedy robi się, jak to mawia pewien nasz użytkownik, SIECZKA. Grafika jak na grę małego zespołu jest naprawdę bardzo spoko, miło też, że otoczenie ulega częściowej destrukcji od naszych kanonad do nie zawsze niestety bystrych przeciwników. Ogólnie Trepang2 stanowi krótkie (jeżeli chodzi o główną kampanię), ale intensywne i satysfakcjonujące doświadczenie. Gierka pokazuje, że da się z jednej strony napisać list miłosny do FEAR, a z drugiej zrobić coś swojego. Liczę na jakąś kontynuację, zwłaszcza, że jedno zakończenie sugeruje, że to wcale nie jest koniec naszej krwawej przygody, a lore tego świata jest zaskakująco rozbudowane jak na gierkę, która nie udaje nawet, że chodzi w niej o coś innego, niż sianie pożogi. Rzecz była w Humble Bundle, a i teraz cenowo nie powinna przerażać. Warto.
-
The Blood od Dawnwalker
Wygląda mniej więcej tak jak oczekiwałem - jedyne co mi się nie podoba, to zatrzymanie gry i okno na cały ekran, gdy wybiera się aktywnego skilla do zaatakowania przeciwnika, wydaje się to być wybiajajce z rytmu pryz grze o dosyć zręcznościowej walce (parry i ataki kierunkowe).
-
Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
Na pierwszych trailerach to faktycznie tak wyglądało, ale na tym dłuższym gameplayu już zachowywali się agresywniej.
-
Pragmata
GRY-Online.plW nowej grze Capcomu każda walka jest jak zagadka. Pragma...Pragmata od samego początku zapowiadała się tajemniczo, więc nie wiedziałem, czego się spodziewać, ogrywając demo na SGF. Nie spodziewałem się, że nowa gra Capcomu połączy survival horror w stylu R...Patent na walkę wygląda dosyć nietypowo - jeżeli to będzie jeden typ łamigłówki przez całą grę, to może nieco zamulać, ale poza rozwalaniem robotów są też np. jakieś elementy platformowe. Dalej jestem ostrożnie optymistyczny.
-
Donkey Kong Bananza
Wygląda elegancko, pierwsza gierka wpadajaca na moją listę "argumenty za S2".
-
-==Pochwalcie się :)==-
-
Zakupy growe!
Dalsze zbieranie średniaków z dusza, które utknęły na starszych konsolach lub zniknęły z cyfrowej dystrybucji (Wanted i Syndicate).
-
W końcu jakaś kreatywna gra z parowaniem:
W końcu jakaś kreatywna gra z parowaniem:
-
Video shows o grach
Ja śledzę następujące kanały jako źródła informacji (i dobrego contentu) o m.in. mniej znanych tytułach, które przynajmniej w pewnym stopniu wpisują się w Twój opis: https://www.youtube.com/@Cvit https://www.youtube.com/@dungeonchill https://www.youtube.com/@pixelbrolee https://www.youtube.com/@BoulderPunch https://www.youtube.com/@BasementBrothers https://www.youtube.com/@9nine338
-
własnie ukonczyłem...
Z tym poziomem trudności to prawda, dopiero na ostatnim dungeonie widziałem z 2-3 razy game over (nie licząc dodatkowych bossów) i był to chyba (nie licząc samoprzechodzącej się szestnastki) najłatwiejszy Final. Cóż, szkoda, że tak to pozmieniali, bo być może bardziej bym się wkręcił, gdyby gra była trudniejsza przy bazowym contencie. Albo bym się frustrował, że walka trwa 10 minut, a i tak ginę ;)
-
własnie ukonczyłem...
Nie odmawiam tego, że contentu jest masa i obiektywnie wypada dobrze - ale po prostu zrobiłem trochę huntów, zahaczyłem o poboczne lokacje i stwierdziłem, że mi się tego nie chce robić.
-
własnie ukonczyłem...
Rozprawiłem się z Final Fantasy XII. Ciekawy przykład gry, która, gdybym ogrywał jej oryginalną wersję na PS2 jako "główną" grę, to byłbym być może nawet sfrustrowany, natomiast remaster (Zodiac Age) ze swoimi usprawnieniami i ogrywany z doskoku na Steam Decku był może nieszczególnie wybitnym, ale jednak przyzwoitym i w gruncie rzeczy miłym doświadczeniem. Do tej pory nie miałem okazji zagrać w dwunastkę, pamiętam też, że paru znajomych się na tę gierkę swego czasu strasznie obraziło, że system walki to jakieś MMO, a nie tury, że fabuła i owaka, że gra się jakimś cieciem, a tak w ogóle to Gwiezdne Wojny to oni już widzieli. I jest w tym nieco prawdy - historia przywołuje skojarzenia z Gwiezdnymi Wojnami w paru przynajmniej miejscach, podobnie część designów i nawet zwrotów fabularnych, ba, nawet muzyczka odnalazłaby się na soundtracku do jakiegoś filmu Lucasa (a była ona bardzo fajna). W zasadzie to FF XII przypomniał mi, że od lat na PS4 czeka zainstalowane Rogue Galaxy - pewnie sobie przejdę w tym roku i tym samym zamknę temat starwarsowych jRPG ery PS2. Historyjka wygląda mniej więcej tak, że jest sobie złe imperium, ruch oporu, za tymi złymi stoi jeszcze bardziej zły byt, a my oczywiście musimy naszą dzielną ekipą pokonać ciemność. Wszystko to w praktyce jest bardziej skomplikowane, niemniej fabuła raczej nie porywa, choć śledzi się ją też bez bólu. Mocno toto polityczne i w zasadzie mi to nie wadzi. Wadzi za to bezbarwność sporej części drużyny. Na starcie gramy Vaanem, czyli cwaniakiem o dobrym sercu, który razem ze swoją przyjaciółką Penelo wnoszą do fabuły pięć znaczących zdań i ze dwa istotne działania. Nie są jakoś super napisani, ale też nie wkurwiają jak Tidus i Lulu z dziesiątki. Do tego mamy księżniczkę Lei... Ashe, która to w sumie też prostolinijnie walczy o swój kraj przeżywając dosyć proste rozterki z gatunku "wielka moc to wielka odpowiedzialność". Dalej w drużynie mamy Boscha, który ma nawet ciekawy rys złamanego człowieka, ale gra o tymże rysie zapomina po dwóch godzinach. Na szczęście sytuację ratuje prawdziwy główny bohater w postaci Balthiera, czyli lokalnego Hana Solo. No i udał się ten Han Solo, ma charyzmę, cięte riposty, serce po właściwej stronie. A rolę jego Czewbaki pełni Fran, czyli baba-królik. Gość odpowiedzialny za jej projekt, ewidentnie fan furasów, degenerat jeden, powinien mieć wjazd policji na chatę. Czuję, że przejrzenie zawartości jego dysku twardego skończyłoby się wyrokiem. Ale mniejsza o to. Ustaliliśmy już, że nie gra się w toto dla fabuły. Dobrze więc, żeby całość ciągnął gameplay - no i zasadniczo to robi, choć bez turbo walki się dłużą i dlatego by mnie pewnie frustrował oryginał na PS2. Zasadniczo, bo dopóki nie robimy dodatkowych zleceń na łowienie potworów, nie walczymy z bossami lub nie jesteśmy w ostatnim dungeonie (mam na myśli Pharos), to postacie po ustawieniu im gambitów (czyli skryptów) same robią robotę. Te skrypty nie muszą być nawet wyrafinowane - "atakuj wroga", "lecz drużynę, gdy HP spadnie poniżej połowy", "dupnij se eterek byczku, kiedy braknie Ci MP" i po prostu można tak rushować 90% przeciwników. W bazowej grze pewnie chętniej sięgało się po czary, żeby skrócić walki (są też limit breaki ukryte pod nazwą "Quickening", ale zwłaszcza w dalszej części gry są po prostu słabe), ale tutaj po odpaleniu turbo x4 nasza ekipa po prostu masakruje przeciwników, a my śledzimy tylko ewentualne statusy i spadki HP/many. Brzmi strasznie banalnie, ale na tym paradoksalnie polegał dla mnie urok tej gry - wrzucałem sobie ją na pół godziny w robocie czy przed snem, grindowałem, rozwalałem przeciwników i wyłączałem bez żalu. Sam rozwój jest całkiem rozbudowany - na postać możemy mieć dwie klasy. Każda klasa (choć to się nieco pokrywa) to swego rodzaju "szachownica", gdzie za punkty LP wykupuje się różne apgrejdy - od standardowych wzrostów statystyk, przez dostęp do nowych rodzajów wyposażenia, po możliwość używania kolejnych czarów czy technik specjalnych. Te ostatnie jednak są nieprzesadnie użyteczne - ostatecznie po prostu ostatniego bossa spamowałem gil tossem, bo i tak nie miałem po co wydawać tej kasy, a 10k obrażeń za jeden atak to fajna sprawa. Pewnym problemem staje się właśnie fakt, że brak tutaj - poza czarami dla postaci magicznych - aktywnych umiejętności, których odblokowywanie i używanie dawałoby więcej frajdy w walce. Niemniej jednak nie ukrywam, że czasem krążyłem po jakiejś lokacji, byle tylko uciułać punkty na jakąś kolejną pozycję z "szachownicy", która dawała na danym etapie gry fajny bonus. Muzyczka topka, graficznie rzecz wygląda znośnie w remasterze i dzisiaj - niektóre twarze mają dziwne modele (czułem się, jakby to było pokraczne nawiązanie do mojego ulubionego Vagrant Story dziejącego się w tym samym uniwesum), dodatki QoL jak to przyśpieszenie czy autosave po wejściu do każdej nowej lokacji również eleganckie. No i to przemyślana systemowo gierka, z masą dodatkowej zawartości, która pozwala bardziej zaangażować się w możliwości stawiane przez grę, ale zwyczajnie nie chciało mi się ruszać tych dodatkowych rzeczy. Wystarczyło mi bieganie po lokacjach w trybie turbo i śledzenie fabuły z umiarkowanym zainteresowaniem. Żadna to gra, o której będę pamiętał i do której będę wracał, ale pomimo jej słabostek była fajną odskocznią od innych tytułów.
-
SILENT HILL REMAKE
Każdy się spodziewał, każdy się cieszy.
-
Final Fantasy XVI
Ta gra ma ten problem, że wszystko jest za bardzo, bo ja wiem, podstawowe. Fabuła niby ma niegłupi pomysł, ale rzadko w sensowny sposób pokazuje bardziej szare barwy. Subquestów niby sporo, ale może połowa z nich jest niezła (pojedyncze są naprawdę dobre, więc dało się napisać). Drużyna niby występuje, ale niczego nie wnosi gameplayowo. Slasherowanie ma spoko fizykę i fundamenty, ale arsenał ruchów jest mniejszy, niż w slasherach z ery PS2 (no i one miały więcej, niż jedną broń przez całą grę). To mogła być zajebista gra, a jest ostatecznie "tylko" dobra.
-
Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
I na tych dłuższych fragmentach to wygląda ZAJEBIŚCIE. Pora już urlop w robocie na 21 października ogarniać.
-
Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
Jeszcze Wukong, mimo jakiejś tam staminy to dynamiką znacznie bliżej do slasherów. No i Rise of the Ronin, ale w to nie grałem, więc trudno mi się odnieść do tego, jak ta gra ma się pod kątem dynamiki itp. do gier, które mam w głowie podpisane jako slashery. Natomiast faktem jest, że jest posucha (coś się tam dzieje jeszcze w indykach) i mimo pewnych obaw i tak wiem, że w NG4 utopię masę czasu day one.
-
Call of Duty: Black Ops 7
Owszem, chłopakom odpięcie wrotek zajęło ledwie dwie gry, kiedyś to było.
-
Zakupy growe!
U mnie pady nigdy nie latały przy żadnej grze i raczej nie odczuwam frustracji przy gierkach, nie rzucam nawet mięsem, ale przy Sekiro to wyzywałem Ishina od skurwysynów :(
-
GOG.COM - Preservation Program
Super sprawa, zwłaszcza, że jak teraz chcę sobie Thiefa odświeżyć, to nie musiałbym aktualizować TFixa i wgrywać HD tekstur, tylko odpalał wszystko jednym kliknięciem.
-
Call of Duty: Black Ops 7
Podobno na etapie czwórki na wstępnym etapie prototypowania rozważali grę w trakcie IIWŚ z niemieckiej perspektywy, ale doszli do wniosku, że to zbyt kontrowersyjne. Mogliby do tego wrócić, chciałbym śledzić inbę
-
Zakupy growe!
No i słusznie, moim zdaniem najlepsza gra FS i absolutna topka poprzedniej generacji oraz najlepszy soulslike w ogóle.
-
Clockwork Revolution
Klimat i "RPGowowość" pewnie dowiozą, natomiast cieszy, że walka nie wygląda na jakieś drewno - Doom to pewnie nie będzie, ale nie powinno też być frustracji.
-
The Blood od Dawnwalker
Wygląda dosyć sympatycznie. Dobrze też, że twórcy nie celują w grę na 150 godzin, tylko raczej 30-40, więc łatwiej będzie ogarnąć to jako pierwszy projekt przy wielkości studia.
-
Beast of Reincarnation
Wygląda okej, będzie ruszone, zwłaszcza jak day one w GP.
-
Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
Wynikałoby z tego, że Yakumo ma pięć broni (spoko), a Ryu tylko jedną - co sugeruje, że będzie się nim grało dosyć mało. Niemniej nawet w tym układzie, zwłaszcza uwzględniwszy, że moveset Ryu wydaje się być żywcem wzięty z NG3RE, to i tak słabo, że nie dali mu jeszcze chociaż z dwóch broni, ta seria miała tyle charakterystycznego sprzętu, że zwyczajnie szkoda, że nie będzie lunara, szponów czy innej kosy.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 23