Skocz do zawartości

Chiny


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 17.07.2018 o 10:56, szczudel napisał:

Jedna przeștroga, bo do tej pory to były tylko dobre rady. W dużym mieście (np Szanghaj ale podobno i w Pekinie) nie chodz z nikim na herbatę. W przewodniku jak i na szkoleniu jakie miałem przed wyjazdem, ostrzeżono mnie, że popularną formą okradania cudzoziemców jest "na herbatę". Podchodzi i zagaduje ktoś kto mówi po angielsku, zaprasza na herbate aby podszkolic angielski (a tacy ludzie też się zdarzają) a potem dostajesz na kilka tysi rachunek przyniesiony przez 4 miśki. Myslałem, że to ściema, ale w Szanghaju chyba 3/4 razy ktoś ( każda konfiguracja ale najczęściej była tam dziewczyna) podszedł i prosił o zrobienie mu zdjęcia z czymś totalnie z dupy, np budynku po drugiej stronie ulicy od faktycznej atrakcji lub randomowemu wiezowcowi i faktycznie prosił "na herbatę". Robisz zdjęcie, oddajesz telefon, grzecznie dziękujesz, idziesz dalej.   

 

A to o to im chodziło? Myślałem że to tajniacy jak po zrobieniu zdjęcia zaczęli zadawać pytania, więc grzecznie się wycofałem. Od razu wyglądają podejrzanie, bo mówią płynnie po angielsku, kiedy każdy inny spotkany Chińczyk co najwyżej duka. 

 

I jak to możliwe że przez 3 strony tematu nikt nie wspomniał o tym publicznym charchaniu, bekaniu i pierdzeniu przy ludziach, albo wychowaniu bezpieluszkowym i gówniakach puszczanych bez gaci żeby srały na chodnik. Co za ohydny naród.

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
  • 11 miesięcy temu...
  • 3 lata później...

Drogi Forumku, po 4,5 roku wróciłem na trochę do Chin. Przez covid i inne zawirowania nie mogłem wcześniej, a teraz przyjechaliśmy z żoną na dobre 3 miesiące i mamy zamiar wyprawić tu wesele, odpocząć od życia, pospotykać się ze znajomymi, a ja dodatkowo mam zamiar kupować karty Pokemon i porobić trochę filmów i zdjęć.

 

W Pekinie pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło: wszędzie tłumy, wszędzie charkający ludzie (staliśmy w pekińskim metrze i jakaś młoda laska charknęła, po czym splunęła taką siarczystą melą na podłogę). Tylko obcokrajowców można na palcach jednej ręki zliczyć. Ale tam byliśmy tylko przelotem, bo naszym miejscem docelowym i bazą wypadową jest Luoyang - 1,5-milionowe miasto (6 mln w prefekturze miejskiej) rodzinne mojej żony. Tutaj wielkich zmian, w porównaniu do tego, co zauważyłem te 5 lat temu, jak byłem tu ostatnim razem, nie zauważyłem (okej, rozbudowali "starówkę" xD), ale jest też dużo mniej "sterylnie" niż w Pekinie. Nadal widać streetfood w dużych ilościach na ulicach, nadal pierdo.lnik w ruchu miejskim. No i nadal brak obcokrajowców - przez calutki tydzień natknąłem się na 5 osób, a byłem chyba w każdym możliwym miejscu turystycznym, bo akurat przyleciała jeszcze koleżanka i chciałem ją oprowadzić.

 

Spoiler

image.thumb.png.0fcc57b271acc6746e444bb2070232dd.png

image.thumb.png.17e8724dfe909976f5c3e689f4485edf.png
image.thumb.png.d7474792c5909cba84aa48f12b9a199c.png

 

Przygotowujemy chińskie wesele (bo polskiego praktycznie nie mieliśmy przez covida właśnie). Nie spodziewałem się, że skoro ono samo trwa ok. 1 GODZINY (tak naprawdę dla gości jest to tylko obiad), to jest aż tyle rzeczy do zrobienia. Od tygodnia jeździmy tam i z powrotem i wybraliśmy już takie rzeczy jak: cukierki, które dostaną goście i torebki na nie; stroje, które będziemy mieć podczas każdej z trzech części zaślubin i wesela; cztery różne stroje do ślubnej sesji zdjęciowej; aksamitną czerwoną pościel ślubną; czy chcemy kamerzystę, drona, fotografów podczas wesela (no kurde jasne że tak xD). Dzisiaj dopiero mam tak naprawdę taki luźniejszy dzień.

 

Spoiler

image.thumb.png.d3f5eb51493037425252f30d6b419ff6.pngimage.thumb.png.d5d311974652b493bae11e76fb8d1fc1.png

 

Co do samego miasta, to znane jest ono głównie z Grot Longmen (albo Grot Smoczych Wrót), gdzie w skałach wyrzeźbiono niezliczone posągi i figury Buddy i różnych innych jakszów czy strażników. W tym roku udało się wybrać wieczorem. Iluminacja oglądana z drugiego brzegu rzeki robi wrażenie. Druga atrakcja, bardziej sezonowa, to kwitnące piwonie - jako że mamy już wiosnę pełną parą, to one też niebawem zaczną się otwierać, a niektóre (np. zielone) już się pokazały. W następnym tygodniu rozpoczyna się 41. festiwal kwiatów w Luoyangu.

 

Spoiler

image.thumb.png.326976886a9aa152b2c36d8215a26eb0.pngimage.thumb.png.c2bef5f4f1807cfe6098e1ba81c254a3.pngimage.thumb.png.3db26f60f456468f10f80cbae66b4a9d.png

 

Ciekawostka: wczoraj przed wyjściem z domu psiknąłem się trochę perfumem, ale bez przesadyzmu. Wsiedliśmy z żoną i teściową do autobusu i staliśmy, bo nie było gdzie usiąść. Stara babka, która siedziała obok nagle zaczęła zakrywać usta i nos i machać ręką przed nosem, jakbym albo obrzydliwie śmierdział, albo jakby bała się że białasy przenoszą choroby xD Ciągle na mnie patrzyła i gadała coś pod nosem, a jak tylko się miejsce zwolniło to mi pokazała palcem i kazała usiąść z dala od niej xD Żona mówi, że perfum nawet nie było czuć, więc może opcja z choróbskami jest całkiem legitna. Stare, dobre Chiny xD

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Drogi Forumku,

 

Jestem już tutaj od ponad tygodnia. Jetlag już mi minął, sprawy związane ze ślubem pozałatwiane, więc ogarniam pracę i swoje życie po kolei. Dzisiaj, żeby nie siedzieć w domu, albo nie iść tą samą drogą, wybrałem się do kościoła. Wyszukałem na mapie najbliższy i po prostu ruszyłem w jego stronę. Z nieba niezły żar (dzisiaj chyba z 27 stopni), więc mnie przypiekło, na dodatek musiałem nadłożyć trochę drogi, bo mapa kierowała mnie przez osiedle, które leży na terenie bazy wojskowej... Może i Chińczyk by przeszedł, ale ja nie chcę pakować się w kłopoty bez powodu. Wystarczy, że do połowy miejsc "turystycznych" nie mogę na terenie Luoyangu (i okolic) wjechać, bo nie mam chińskiego obywatelstwa. Kiedyś teściowie zabrali mnie w góry i po kilkugodzinnej jeździe zostałem odprawiony z kwitkiem, a śmiechom nie było końca xd.

 

Wróćmy jednak do kościoła: Wielkanoc, to mówię sobie "pewnie coś tam się dzieje". Akurat zaszedłem o 14:25. Na wejściu bramka z rozpoznawaniem twarzy, ale furtka obok uchylona więc można było wejść na luzie. Przy drzwiach informacja, że nieletnim wstęp wzbroniony (taki mamy klimat). Akurat grała orkiestra i przy wejściu, babcia która mnie przywitała chyba nie zajarzyła że mówię w ichniejszym narzeczu, bo tylko kiwała głową i zaprosiła do środka. Na początku usiadłem sobie na miejscu, ale podeszła i pokazała, żebym poszedł na lewą stronę. Okazało się, że po lewej siedzą faceci, po prawej kobiety (i to one stanowiły jakieś 75% wszystkich osób w kościele). Generalnie doliczyłem się jakichś 150-200 osób, średnia wieku, ja wiem, z 60 lat. Poniżej 40-stki to ze mną było może 5 osób? Albo i nie.

 

Generalnie to okazało się, że to kościół protestancki (oni lubią nazywać się "Chrześcijanami" xd), mszę prowadziła babeczka. Ewangelię czytali wspólnie, a potem babka miała godzinne kazanie i tłumaczyła jak krowie na rowie co znaczy te kilka wersetów, a pan ładnie na rzutniku zapisywał co zebrani mają sobie zapisać w kajecikach (serio, niektórzy mieli normalnie zeszyty i sobie notowali). Pod koniec rozebrali "ołtarz", czyli właściwie dwie mównice i weszły po kolei trzy chóry śpiewające najróżniejsze pieśni religijne.

 

Spoiler

image.thumb.png.a70c52d6df41c0fc108e00286a791b6b.pngimage.thumb.png.efcb7b858fa4ea7deed2a2a30ecd24e1.png

 

Podczas koncertu trzeciego chóru dosiadły się do mnie dwie osoby (facet i babka) i zaczęli wypytywać, czy mówię po chińsku, co tu robię, czy w Polsce (albo Holandii, bo po chwili już byłem dla babki Holendrem. Polska i Holandia to Bolan-Helan, często się Chińczykom myli). Przynieśli mi kubek gorącej wody, zaprosili mnie na 19:30 na kolejną mszę, tym razem z żoną, ale grzecznie odmówiłem. Pytali też, czy podoba mi się taki "wiejski kościół" (mieszkamy na osiedlu które niby jest w mieście, ale za nim są już tereny wiejskie).

 

W sumie ciekawe doświadczenie.

 

A skoro już o terenach wiejskich mowa, to wczoraj poszliśmy na mały spacerek do parku, też przy osiedlu. Na początku kulturka: dzieciaki puszczają latawce, jest duży płatny "plac zabaw", nawet gościu z paróweczkami Korwina. Po chwili spaceru zauważyłem, że od głównej, tartanowej drogi, odbija mała dróżka wchodząc na niewielkie wzniesienie. Postanowiłem to sprawdzić: wchodzę, a tam ktoś sobie urządził ogródek z cebulą itd. Po chwili zrobiło się jeszcze dziwniej, bo na zboczu tej samej górki zauważyliśmy mnóstwo białego papieru rozwieszonego na drzewie i na ziemi. Po przyjrzeniu się zauważyliśmy niewielkie kopczyki, na szczycie których leżały białe kartki przykryte kamieniami. To były groby. Nieopodal znaleźliśmy jakiś świeży (chyba), a kilka kroków dalej dwa z nagrobkami. Żona mówi, że na terenach wiejskich to normalne (i to wiem, ale nie spodziewałem się, że w parku też). 50 metrów dalej ludzie normalnie mieli piknik. Bardzo ciekawe przeżycie.

 

Spoiler

image.thumb.png.8afff18846df334cf61313c62bb6a72f.pngimage.thumb.png.fce7822a42ce65db1c302bb9043642ff.png

 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...