Skocz do zawartości

Chiny


Rekomendowane odpowiedzi

Od dłuższego czasu zbieram informacje o Chinach i nikt mi o tych herbatkach nie powiedział, dzięki chłopaki :obama:

@SzwedAle w końcu był ten scam czy nie?

 

A co powiecie o podróżowaniu przez kraj pociągami / autobusami? Da się wioski ogarnąć bez problemów czy lepiej trzymać się większych miast? Opinie słyszałam bardzo skrajne, więc zakładam, że to kwestia nastawienia.

Odnośnik do komentarza

Szybka kolej jest elegancka. Niektóre stacje wyglądają jak statki z Mass Effect, przyszłość wygląda jak dworce Chińskiej szybkiej kolei :)

Sam podrózowałem tylko nią i publiczną komunikacją. Jedynym problemem był zakup biletu. Pomagali mi w tym wspólpracownicy (w internecie), także dobrze cała przygodę wspominam. Bardziej bałbym się PKSow itp. Ponownie radzę dokoptować się do jakiejś pary znającej angielski i prosić aby kierowcy powiedzieli, gdzie Ciebie wysadzić.

 

Btw. teraz jest tak, że znaki mają też napisy w zrozumiałym dla nas alfabecie, więc jak wiesz gdzie jechać, masz bilet i nie prześpisz przystanka to będziesz wiedziała gdzie wychodzisz.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

@krupek, ja leciałem już do Chin całą masą linii lotniczych - Aeroflotem, Ukrainian, Lufthansą, Helvetic... I chyba te szwajcarskie były najlepsze. Ukraińskie zdecydowanie najgorsze - brak telewizorków w zagłówkach i możliwości odcięcia się od współpasażerów było dość męczące. Lufthansa zgubiła rodzinie bagaż ostatnim razem, ale dostarczyli do hotelu na drugi dzień.

 

@selene - na szczęście nie było i skończyło się na wspólnej herbatce, a potem siostra się zwinęła. Pociągiem dojedziesz praktycznie wszędzie, chociaż czasem czas podróży jest grubo przesadzony - jechałem z Junnanu do Pekinu coś koło 30h, znajomi też z Junnanu ale do Yantai 50h. Ale to oczywiście najwolniejszym, najtańszym pociągiem z twardą kuszetką, to chociaż nie było tak źle. Ale są szaleńcy, którzy kupują bilet na 40h bez miejscówki. Szybka kolej, czyli tzw. gaotie to inny świat - prędkość maksymalna obecnie to chyba 350 km/h i jedzie się tym naprawdę szybko i komfortowo. Ale jest często drożej niż samolotem. Autobusami dalekobieżnymi nigdy nie jeździłem bo wszystko załatwia właśnie pociąg lub samolot. Jeśli chodzi o mniejsze wioski, to najczęściej znajdują się one i tak w prefekturze jakiegoś większego miasta, do którego dojeżdżają podmiejskie, więc z tym też nie ma problemu. Czasem jeżdżę też autostopem, ale to chyba nie wchodzi w grę.

Jak ktoś nie zna znaków, to mapa z podglądem trasy danej linii autobusu czy coś jest naprawdę fajna - widać gdzie się jest i kiedy wysiąść.

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...

A w sumie mogę, ale nic nadzwyczajnego się nie działo, co by mogło potem być wspominane. Nie umiem się streszczać w opowieściach, więc może komuś będzie chciało się przeczytać.

 

Generalnie, wypad dość specyficzny jak na tygodniowy wyjazd, bo trzeba wziąć pod uwagę, że wymaga załatwienia kilku spraw organizacyjnych. Po pierwsze, ogarnięcie biletów lotniczych w dobrej ofercie cenowej i logistycznej, żeby nie koczować gdzieś na lotnisku przez cały dzień, czekając na kolejny samolot. Owszem, można polecieć do Pekinu bezpośrednio z Warszawy, ale bilety są dużo droższe, do tego dojazd z Gdańska do Warszawy i podróż się wydłuża. Czaiłem kilka dni i kupiłem przez pośrednika lot przez Amsterdam no i chyba mi się udało, bo cenowo nie było źle, połączenie znośne, 1,5h lotu do Amsterdamu, tam czekałem 6h i 9,5h lotu do Pekinu. W tamtą stronę China Southern, z powrotem KLM. O samym locie za chwilę. Następnie zarezerwowałem jakiś nocleg w Pekinie, ale tylko prowizorycznie, bo jeszcze nie wiedziałem, czy cały pobyt będę w Pekinie, a miejsce pobytu potrzebne jest do wizy. Wziąłem pierwszy lepszy na Booking, który nie wymagał podawania karty kredytowej. Potem przychodzi czas na złożenie wniosku o wizę. Na szczęście, konsulat jest w Gdańsku, więc nie musiałem 2 razy zaginać gdzieś z tym (raz się składa, odbiera się po tygodniu, albo przyspieszoną szybciej, no ale na miejscu i tak się nie da). Mając wizę i bilety, chciałem sobie jeszcze ogarnąć jakiegoś neta w telefonie. Chyba jedyna firma w Polsce, która to ogarnia to SimGlob, dość drogo, ale net śmigał bez problemu. Pewnie wiecie, że w Chinach jest zapora sieciowa i żadne strony, ani apki europejskie nie działają, potrzebny jest VPN, żeby to ominąć, który działa różnie. Mój net akurat ciągnął sieć z Tajwanu, więc VPN nie potrzebował, używałem jedynie, gdy korzystałem z Wifi w hotelu lub na lotnisku, nigdzie indziej nie dało rady się połączyć.  To tyle ze spraw organizacyjnych, z wiżą nie było problemu, aplikowałem o turystyczną, więc nie musiałem jakichś skomplikowanych dokumentów przedstawiać, wystarczy wypełnić dość wnikliwy wniosek (trzeba podać nawet, gdzie członkowie rodziny pracują), dołączyć rezerwację lotu i hotelu.

 

Myślałem, że taki lot jest męczący, a okazało się zupełnie odwrotnie. W dodatku, do tej pory latałem tylko plebsowymi Ryanairami i Wizzairami do UK i raz czymś lepszym do Turcji, a tu było zupełnie inne latanie. Odprawę robi się tylko raz, bagaż z Gdańska poleciał do Pekinu. Do Amsterdamu podstawili taki mały samolot, 100 osobowy, poszedł po płycie lotniska jak przecinak, w żołądku zakręciło, fajnie. Już od początku ciekawie, większa przestrzeń na nogi, wygodniejsze fotele, jedzenie i napoje w cenie biletu, no nawet lekko prestiżowo się poczułem. Lotnisko w Amsterdamie miazga, łaziłem 3h i zwiedzałem, mega sprawa i kosmicznie zorganizowane, wszystko przejrzyste i eleganckie, nie da się zgubić, albo czegoś pomylić. Lot do Chin i z powrotem bezproblemowo i dość komfortowo, nawet dla dwumetrowego człowieka. Całkiem dobre żarcie, do tego fajny zbiór filmów do oglądania, więc na zmianę filmy i spanie i lot zleciał szybko. Na miejscu jedna wielka kontrola, skanowanie odcisków palców, paszportu, ryja, wypełnianie dokumentów po co przyleciałem i gdzie będę przebywał.

 

Sam pobyt to w zasadzie bardzo dużo zwiedzania, takie miałem nastawienie, jak najwięcej zobaczyć. Chciałem zwiedzić główne atrakcje, ale też poszwędać się po mieście, zajrzeć tu i tam. Specyficzne jest to, że idzie się centrum miasta, są wieżowce, nowe budynki, a kawałek dalej są małe uliczki z mieszkaniami, domami, urokliwe to jest. Podstawowe, odhaczone atrakcje to Zakazane Miasto, Świątynia Lamy, Plac Tian'anmen, Pałac Letni z ogromnym Parkiem, muzeum narodowe, muzeum kobiet i dzieci, jakieś ulice handlowe, Silk Market, kilka parków, no i Wieli Mur, ale o tym potem. Wszystkie te podstawowe atrakcje były naprawdę mega, tłumy ludzi, ale w niczym to nie przeszkadzało, nie było kolejek. Można trochę chińskiej kultury zaciągnąć, polecam. Wycieczka w góry, na Wielki Mur to przygoda życia. Zorganizowaliśmy się z ludźmi z hostelu, wynajęliśmy busa i pojechaliśmy w góry na jakieś zadupie. Godzina wędrówki i dotarliśmy do dzikiej części muru, zero żywej duszy, trzeba było wspinać się po ścianie, wrażenia ogromne, niektóre etapy dość wymagające. Po jakimś czasie dochodzi się już do komercyjnej części, jest mnóstwo chińskich januszy i jest już jak w polskich górach, jest nawet kolejka jak z Kasprowego i miasteczko jak Zakopane. Grube widoki, no budowla robi ogromne wrażenie. Zaliczyłem też imprezę w techno klubie, podobno jeden z lepszych w Azji, spoko wiksa, klimatyczne miejsce.

 

Jedzeniem jest zachwycony, bardzo smakowało. Moim zdaniem, zupełnie inaczej smakuje niż chińszczyzna w Polsce, o wiele lepiej, jakby bardziej domowo, głębszy smak. Jeść można dobrze i bardzo tanio, ale też w cenach zbliżonych, co w Polsce. Jedzenie jest bardzo różnorodne, głównie mnóstwo mięsa. Nie jadłem raczej nic udziwnionego, choć na night markecie widziałem pieczone robale, w tym także ruszające się małe skorpiony. Myślę, że to bardziej ciekawostka, bo nikt tego nie kupował. W sklepach dużo ciekawych produktów, szczególnie słodyczy, lody i słodkości z grochu, fasoli są dosyć dziwne, ale intrygują smakiem. Bardzo mało czekoladowych rzeczy, jeśli już do jakieś Snickersy, czy europejskie produkty. O napojach pisałem w Smakoszu. Prawie w ogóle nie widziałem takich większych marketów, czy dyskontów, głównie małe sklepy, warzywniaki.

 

Ludzie dość specyficzni, inna kultura, zwyczaje, czuć powiew komuny. Często zaczepiali mnie do zdjęcia, albo coś gadali po swojemu. Miałem w muzeum sytuację, że non stop podchodzili do zdjęcia i zrobił się owczy pęd, chyba myśleli, że jestem sławny, czy coś. Inba straszna xd Generalnie, myślalem, że jednak sporo białych twarzy będę tam widział, skoro to stolica, ale jak się okazało, chińczyków jest tyle, że biali widziani są tam naprawdę rzadko i po prostu giną. Ludzie wydają się być raczej sympatyczni, choć moje odczucie jest takie, że komuna mocno w nich siedzi i często są jak zombie, szczególnie w tłumie to widać. Ciekawe jest też to, że boją się białych. Na lotnisku ziomek mnie nie przeszukał, azjatów macał dokładnie.  Angielski funkcjonuje bardzo rzadko, a jeśli już ktoś się trafi to ciężko go zrozumieć, takie miałem odczucie. No kupić bilem na pociąg, autobus to czasami katorga. Tak samo dotrzeć gdzieś. Wyjątkiem jest metro, bo są automaty biletowe z językiem angielskim i jest bardzo dobrze zorganizowane. To był mój główny środek transportu.

 

Z ciekawostek, zawsze Chiny kojarzyły mi się ze smogiem, brudem, a tu zaskoczenie, ulice czyste, bardzo dużo bezpłatnych toalet, które też są utrzymane w czystości. Inna sprawa, myślałem, że Chiny też płyną technologią, spodziewałem się sklepów ze sprzętem i z gierkami, a nie widziałem chyba ani jednego. Za to każdy łazi ze smartfonem, płatność telefonem, nawet w warzywniaku, jest na porządku dziennym. Wechat to chyba ich życie.

 

Sam klimat tego miejsca robił na mnie ogromne wrażenie, tam jest zupełnie inaczej niż w Europie, często to czuć. Sprawiło to, że jakoś nie chciało mi się wracać, chętnie bym tam został gdzieś na 2 miesiące, ale taka wycieczka byłaby zbyt droga, a robić tam coś zarobkowego przez taki czas raczej nie miałbym co. Taki tygodniowy pobyt sprawił, że konto mi zawyło i myślałem, że mniejszych nakładów finansowych będzie to wymagało, ale koniec końców, nie żałuję ani złotówki. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjdzie mi się wybrać w takie miejsce. Żałuję, że nie wybrałem się do innego miasta. Jednego dnia mieliśmy wybrać się do Shijiazhuang, ale kupiono nam złe bilety i zrobiliśmy sobie wycieczkę na dworzec, no szkoda. To zupełnie inne miasto niż Pekin, byłoby ciekawie.

 

Tak na szybko napisałem, mogę kogoś zachęcę do takiej podróży.

 

  • Plusik 8
Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące temu...

Jako, że moja kobieta pracuje jako nauczycielka chińskiego, to ma mało wolnego. Ostatnio trafiła się okazja, bo jej grupa wyjechała na wycieczkę. Poszukałem trochę biletów i trafiłem na dość tanie bilety lotnicze z Tianjin do Chongqing. Chongqing to takie duże miasto na południowym-zachodzie Chin leżące nad rzeką Jangcy .Jedno z czterech miast wydzielonych od prowincji (pozostałe to Pekin, Tianjin i Szanghaj). Latem jest tu piekielnie gorąco (40 stopni i więcej + ogromna wilgoć), zimą tak ok. 10 stopni, wilgoć, a do tego brak ogrzewania w domach (jak z resztą na całym południu Chin).

 

I faktycznie, po przylocie zastał nas deszcz, a miejsce gdzie spaliśmy było dość daleko - na przedmieściach (a musicie wiedzieć, że przedmieścia w Chinach potrafią się ciągnąć nawet po 70 czy 100km. Mieszkaliśmy u mojej koleżanki ze studiów w Polsce. Pierwszego dnia skoczyliśmy na górę, z której mieliśmy zobaczyć ładną panoramę, ale była ogromna mgła i nie było widać nic na 30m przed nami. Na górze lasy bambusowe i świątynie.

 

Na drugi dzień się przejaśniło i zobaczyliśmy highlight Chongqing - jaskinię Hongya, o której Chińczycy lubią mówić, że wygląda jak miasteczko bogów ze Spirited Away Hayao Miyazakiego. Faktycznie, wieczorem bardzo je przypomina. Z resztą, zerknijcie na to zdjęcie z oświetleniem. Wspięliśmy się też na jeszcze inną górę, żeby zobaczyć panoramę miasta, tym razem się udało. Spacer po targowisku też był dość zabawny. Nie widziałem jeszcze (nawet w Chinach) takiej ilości spętanych kaczek, kur, jagnięcych łbów i ludzi... opalających mięso palnikami gazowymi. Do teraz nie wiem po co.

 

Ostatnim fajnym miejscem, które odwiedziliśmy, było Ciqikou, czyli ulica pełna pamiątek, żarcia i Chińczyków. Ładna do zdjęć.

 

Na zdjęciu z garem - wołowina z papryką, cebulą i innymi - postawiona na palniku, więc ciągle utrzymywała temperaturę, a ostra papryka dodawała animuszu. Aha, w Chongqing je się piekielnie ostre żarcie. W tym słynny chongqiński hotpot, czyli garnek, w którym sami gotujemy co chcemy.

Fotki w spoilerze.

F4zO9U.jpg


bMEtzI.jpg
JVOfFk.jpg
BVbS3p.jpg
Mrjuag.jpg
p6g8I8.jpg
zXtKvG.jpg
n4gD39.jpg
QVDXBy.jpg
VAS8lN.jpg

Edytowane przez Szwed
  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza
  • 4 miesiące temu...

Drogi forumku,

Byłem ostatnio w Hong Kongu (przesiadki) i na Tajwanie na tydzień. Podzielę się z Wami zdjęciami i krótką relacją tutaj, żeby nie tworzyć oddzielnych tematów, bo i po co.

Więc tak, zaświtał mi pomysł, żeby polecieć na Tajwan i znalazłem tanie bilety z Pekinu (1600 yuanów, czyli jakieś 830 zł w dwie strony), przez Hong Kong z dziesięciogodzinną przesiadką (mogłem wybrać krótszą, ale uznałem, że fajnie będzie zobaczyć dwa razy te "inne" Chiny).

 

W HK jak w HK - zagęszczenie ludzi niewyobrażalne - tym bardziej, że byliśmy w niedzielę, kiedy to indonezyjskie/filipińskie sprzątaczki mają wolne, a tak naprawdę to są wywalane z domu na zewnątrz. Normalnie sobie pikniki urządzają, w całym mieście, w każdym parku, na chodnikach. Pierwszy raz widziałem tyle ludzi "goszczących się" w randomowych miejscach. Połaziliśmy trochę, pozwiedzaliśmy - widoczki całkiem ładne, do tego bardzo fajnie można poruszać się po wyspach HK promem, który kosztuje niewielkie pieniądze i fajnie umożliwia podziwianie panoramy wybrzeża.

 


39b8aa229a57a8d64b81bea0c33827b.jpg
92ba97fba9f09e7a1564b7d7be033f3.jpg
666559d3d98739cf4c7b60cb0de85ac.jpg
c1e549a32036741311ad5f83bf67231.jpg
c3d287edc319c0e46ad8cce4d5f2afd.jpg
f38e9395c19ef6f6a20e9891c82ed01.jpg

 

Potem szybki samolot i wylądowaliśmy na Tajwanie, w Taipei.
 

Miasto w porównaniu z Pekinem, do którego jestem przyzwyczajony, wydawało się niewielkie - niby dojeżdżaliśmy metrem, ale po 20 minut, a nie po godzinę. Wspięliśmy się na Słoniową Górę, skąd ładnie było widać panoramę i było dość cicho - więc pocykaliśmy foteczki i trochę się przypaliliśmy bo wyszło słońce.

 

 


6f28f13fe24adeaa6cf004f178e7f45.jpg

396c491f672d37fac8578276334ff42.jpg
32118aab0cfcaf8b63cd1b2d1507758.jpg
 

 

Najbardziej w Tajpeju spodobało mi się to, że jest cała masa starych, dobrze odrestaurowanych budowli (zwłaszcza świątyń i kapliczek), a że odwiedzaliśmy świątynię Longshan w trakcie kończących się obchodów noworocznych, to w każdej ze świątyń mnóstwo było ludzi i czuć było bardzo unikatowy klimat.

 

9c763f977e51266b621f23de59f31f9.jpg


cbe7e89b544d3d8017b8dd8a30f0d7c.jpg
ccc03098fea20e595ee2b7b894664a9.jpg
cec9252e88ee5c78c63f0e56d1fc1bc.jpg

Udało nam się też dotrzeć na Plac Wolności, gdzie znajduje się Hala Pamięci Czang Kaj-szeka, a że był zachód to zobaczyliśmy opuszczanie flagi - które wyglądało dość dziwnie, bo jestem przyzwyczajony do tej "ceremonii" z Chin, gdzie żołnierze idą szybkim krokiem i po prostu ściągają co trzeba. Tutaj trwało to dobre kilka minut, jeszcze żołnierze maszerowali jak power rangers xD

 

5a9e20806dea90a5cacfb7a8acdab2f.jpg


51fd1c35f212ac05c411047a90a80da.jpg
703d860d742989bb111f140d3d3cb5b.jpg
b2915e0bb3f98b4d926cf3b2a252b33.jpg
ea13ba6d38388a408498ad42dc89652.jpg

 

Potem wyjechaliśmy na trochę z Tajpeju, bo wokół niego pełno jest pięknych miejsc - m.in. nad największy wodospad na Tajwanie, nieopodal osady Shifen, gdzie puszczali lampiony w niebo (spadały kilkadziesiąt metrów dalej, ale miejscowi zbierali i recyklowali dla następnych klientów), a potem na wieczór do Jiufen, która ponoć przypomina wioskę ze Spirited Away, takiego anime. Ale że pogoda była słaba a wszystko spowiła mgła, to trochę mnie ta część zawiodła. Chociaż nadal miała klimat.

 

52825777_2411034442263533_5239677977326753211062_2411034448930199_3034695892738252106851_2412640132102964_20773958247482

 

Mieliśmy jechać dalej do Hualian, ale pogoda serio wszystko zepsuła, więc wróciliśmy do Tajpejowa na ostatni dzień i potem powrót tą samą drogą przez HK, gdzie tym razem pojechaliśmy na wzgórze Wiktorii, żeby popatrzeć na panoramę we mgle.

 

52708573_2417859504914360_14782791199584

 

Generalnie Tajwan bardzo na plus, chociaż jedzenie wolę chińskie - ostrzejsze, bardziej wyraziste. Na Tajwanie za dużo słodkiego albo wręcz miałkiego dla mnie. No i przywykłem do michy ryżu dziennie, a tu mało która potrawa miała ryż.

 

Kurde, nie wiem gdzie wrzucać obrazki, gdzie jest jakiś dobry i prosty hosting, żeby mi linków kiedyś nie ucięło i żebym nie musiał każdego wstawiać osobno.

 

Aha, przez cały wyjazd kręciłem trochę filmów na yt, więc mało robiłem zdjęć, a właśnie więcej kręciłem. W razie czego to tutaj są te filmy z relacjami/vlogami, więc możecie zobaczyć więcej + w ruchu.

Edytowane przez Szwed
  • Plusik 7
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące temu...

Zazdroszczę wam tej ekscytacji. Mi już życie w Azji się przejadło i po tej 1/3 życia myślę o nowym kierunku, gdzie będzie coś nowego i zaskakującego. 

 

PS. Ogólnie to w moim odczuciu  coraz bardziej czuć but na gardle od Xi i już mnie to denerwuje. Tęsknię za czasami Hu. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

@Dantemam to samo. W ciągu tych pięciu lat jak mieszkam w Pekinie wszystko diametralnie się zmieniło - wyburzyli najfajniejsze małe knajpki, pozamykali fajne mordownie, w których miejsce wybudowali... mury. Do tego coraz mniej bezpiecznie się tu czuję, mój znajomy trafił nawet na tydzień do aresztu za nauczanie angielskiego i tak dalej (jakby co, to tu "wywiad" na temat jego aresztowania i odsiadki). Na każdym kroku ktoś cię obserwuje, ostatnio przez te wszystkie rocznice nawet z internetem przez VPN jest gorzej. Dlatego biorę moją waifu i wynosimy się do Polski na razie, dostała kontrakt na dwa lata. Potem się zobaczy.

Edytowane przez Szwed
Odnośnik do komentarza

@krupek, na grupach na wechacie na ten temat cisza, ja też z żadnych innych źródeł nie słyszałem. Ogólnie robią laowajom (obcokrajowcom) pod górkę coraz bardziej, ale nie ma raczej jakiejś specjalnej nagonki na nas. Z takich polskich spraw to właśnie jedynie Krystian w tym areszcie 24m.kw. w 16 osób, nic innego. W Szanghaju są nagonki na białych i testy na narkotyki z włosów (golą placek 3x3 cm do zera maszynką). A w Kantonie bodajże płacą za donoszenie na pracujących/przebywających nielegalnie w Chinach ludzi ;)

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...