Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

W sumie już w kinie miałem wrażenie, że to nie jest film pod oskary, w sensie, za ciężki narracyjnie i masa osób odbija się od niego (reakcje w multipleksie -tak, tak- były baaaaardzo chłodne). Trochę tak jakby oczekiwano pewnego schematu w który Jenkins zupełnie nie wchodzi.

Odnośnik do komentarza

Moonlight - Tematyka ciekawa i nie lekka, pomysł na film również (trzy różne ramy czasowe), aktorzy dopisali (najbardziej matka, Juan i nastoletni Chiron), wizualnie kolor gra dużą rolę, oszczędna, ale wciągająca muzyka, ale jako całość mi sie dłużył i jednak za grzecznie do tematu podszedł. 6.5/10

Nie pisz tak brzydko bo przyjedzie bartek szuja i cię zminusuje

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
Gość Kasias

Miałem wolne popołudnie na wyjeździe, więc żeby zabić czas skoczyłem do kina. W moich godzinach z ciekawszych rzeczy grali tylko polski Pokot w reżyserii Agnieszki Holland, a jako że słyszałem pozytywne opinie o tym "kryminalnym filmie ekologicznym", postanowiłem dać szansę, pomimo faktu że z panią Holland jest mi z politycznych względów nie po drodze. Liczyłem na wymagający, dobrze opowiedziany kryminał. Zapłaciłem, obejrzałem...

I jako człowiek myślący, czuję się obrażony tym antyrządowym, antykościelnym i antypolskim g.ównem, którego autorka nie ma nawet odwagi, by wypowiedzieć się bezpośrednio, chowając się za piękną (w pewnym sensie) postawą głównej bohaterki, która nie godzi się na odstrzeliwanie zwierząt w pobliskich lasach. To tak naprawdę jest tylko i wyłącznie pretekst, żeby przejechać się po instytucji Kościoła, religii jako takiej, polskich urzędnikach państwowych, a nawet... polskich mężczyznach. Po seansie zdałem sobie sprawę, że na kilkunastu facetów sportretowanych w tym filmie trzech można uznać jako postaci pozytywne. A co to za goście? Polak, którego matka była Niemką, a za którą wyszedł Polak-sadysta (żeby niemiecką żonę "dojeżdżać"); polski "nowoczesny" student z Berlina, który kocha minimalizm, a także czeski naukowiec! Po drodze takie kwiatki, jak zachwalanie ustawodawczych inicjatyw Brukseli czy okropny komentarz z offu głównej bohaterki, która mówi, że piękne przemiany może i zostały wstrzymane, ale zawsze coś dobrego może się wydarzyć i znów będzie "tak jak było" (tutaj w kontekście natury, ale wiadomo, o co chodzi). Aktorzy dali radę, zdjęcia śliczne, ale cóż z tego, skoro pod tym wszystkim kryje się słaby, niemerytoryczny atak na Prawo i Sprawiedliwość. Jako artystka A. Holland jest skończona.

 

Edytowane przez Kasias
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

xDDDDDDD

Nie mogłem skomentować posta wyżej w inny sposób, przepraszam.



Pokot się udał umiarkowanie, powiela błędy książki, jednocześnie nie oddając do końca jej największych zalet. Wątek romansowy przestrzelił też kompletnie. To co robi Holland dobrze, to prowadzenie napięcia w samym filmie. I o ile książka na tym polu również wygrywa, to jej filmowe odbicie nie ma się czego wstydzić (minus źle rozegrana końcówka).

Ale to cechy medium, Tokarczuk w swoich społecznych komentarzach czy czarnej satyrze jest daleko bardziej autentyczna, zawierając cząstkę siebie (jak w każdej książce zresztą), własnego żalu i doświadczeń. Holland ewidentnie zafascynowana, stara się tylko powielać, a to wyrobiony widz wyczuje.

Gdybym miał wystawiać ocenę, to uchyliłbym się do 7-ki, z wyraźnym minusem.

P.S
Film "oburzy" (i już oburza) część społeczeństwa - w sumie to śmieszno-tragiczne.

Edytowane przez Hendrix
Odnośnik do komentarza

POKOT - naczytałem się negatywnych opinii tymczasem po seansie byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Trochę rzeczywiście poryty momentami, jakby robiony na złość całemu elektoratowi(?) PISu, ale na prawdę bardzo dobrze zrealizowany. Bardzo ładne zdjęcia, co w przypadku "polskiego" filmu cieszy. Ogólnie pod względem rzemiosła film bardzo dobry, zdjęcia, muzyka, gra aktorska. Borys Szyc jako "antagonista" też daje radę. Końcówka trochę ryje banię, ostatnich 4 minut filmu w ogóle nie zrozumiałem. 

 

Moim zdaniem polskie kino wstaje z kolan powoli, bo ostatni rok był dość udany pod tym względem. 

 

Ogólnie w trakcie seansu miałem dużo rzeczy do napisania, ale jak przekroczyłem próg wyjścia z sali kinowej to o wszystkim zapomniałem. Następnym razem idę do kina z laptopem.

Odnośnik do komentarza
Gość _Be_

Miałem wolne popołudnie na wyjeździe, więc żeby zabić czas skoczyłem do kina. W moich godzinach z ciekawszych rzeczy grali tylko polski Pokot w reżyserii Agnieszki Holland, a jako że słyszałem pozytywne opinie o tym "kryminalnym filmie ekologicznym", postanowiłem dać szansę, pomimo faktu że z panią Holland jest mi z politycznych względów nie po drodze. Liczyłem na wymagający, dobrze opowiedziany kryminał. Zapłaciłem, obejrzałem...

 

I jako człowiek myślący, czuję się obrażony tym antyrządowym, antykościelnym i antypolskim g.ównem, którego autorka nie ma nawet odwagi, by wypowiedzieć się bezpośrednio, chowając się za piękną (w pewnym sensie) postawą głównej bohaterki, która nie godzi się na odstrzeliwanie zwierząt w pobliskich lasach. To tak naprawdę jest tylko i wyłącznie pretekst, żeby przejechać się po instytucji Kościoła, religii jako takiej, polskich urzędnikach państwowych, a nawet... polskich mężczyznach. Po seansie zdałem sobie sprawę, że na kilkunastu facetów sportretowanych w tym filmie trzech można uznać jako postaci pozytywne. A co to za goście? Polak, którego matka była Niemką, a za którą wyszedł Polak-sadysta (żeby niemiecką żonę "dojeżdżać"); polski "nowoczesny" student z Berlina, który kocha minimalizm, a także czeski naukowiec! Po drodze takie kwiatki, jak zachwalanie ustawodawczych inicjatyw Brukseli czy okropny komentarz z offu głównej bohaterki, która mówi, że piękne przemiany może i zostały wstrzymane, ale zawsze coś dobrego może się wydarzyć i znów będzie "tak jak było" (tutaj w kontekście natury, ale wiadomo, o co chodzi). Aktorzy dali radę, zdjęcia śliczne, ale cóż z tego, skoro pod tym wszystkim kryje się słaby, niemerytoryczny atak na Prawo i Sprawiedliwość. Jako artystka A. Holland jest skończona.

 

 

 

Co to za wysyp debili w tym roku xD

Odnośnik do komentarza

Asy bez kasy/masterminds 2016.

Komedia podobno miała być śmieszna,ale dla kogo.Brodaty z kac vegas gra przygłupa który zostaje wkręcony w napad na bank i tyle.

Nie smieszne dotarłem do 3/4 filmu nie wytrzymałem.Najlepsze jest w tym to że przed filmem jest napis że oparte na faktach.

Z dala od tego:) 

Odnośnik do komentarza

Co to za wysyp debili w tym roku xD

 

 

zgadzam się, ale masz szczęście wciąż być poza konkurencją

 

 

 

 

Ukryte piękno, uwaga spoliery!!!! o ile masz rok życia i niedowład mózgu

 

 

 

nie wiem co mnie podkusiło, żeby to włączyć. Pewnie to, że Will nie jest najgorszym aktorem na świecie, a na filmwebie ludzie chwalą.

 

 

Łojezussss jaka szmiraaaaa. Po co to powstało???? Ktoś na 2 dni przed świętami wymyślił sobie, że wytwórnia nie ma filmu na 24 grudnia, więc zebrali jedynych wolnych aktorów i nakręcili film na podstawie klisz. Jakie to było głupie i przewidywalne????? 

 

Dałbym 2/10, ale nie mogę, bo tej szmiry nawet ironicznie się nie dało oglądać. Tak to muszę dać 3+/10. To było tak schematyczne, że przez cały seans nie wierzysz w to co widzisz i czekasz na jakiś zwrot akcji, przez co nie możesz się skupić na ironicznym oglądaniu. Niestety. W tym filmie brakuje jedynie śmierci zwierzaka a na końcu, na dokładkę na to, że te 3 niedoyebane duchy tam stały na moście, powinien być wielki NAPIS - "TAK TO SĄ CZY DUCHY". To na wypadek jakby roczne oglądały to dzieło i nie skumały tego po 1 sekundzie. Brakowało mi jednak tego psa. Film były jeszcze bardziej smutny. No i jeszcze jedna scena po napisach, która po raz kolejny pokazywałaby, że to były duchy. 

 

Do tego masaaaa luk w fabule, co za gówfno. 

Edytowane przez gekon
Odnośnik do komentarza

Trainspotting 2 - chyba pomyśleli, że w 2017 film o ćpaniu nie zrobi na nikim wrażenia, więc postanowili zrobić film o niczym, który nie zrobi na nikim wrażenia.

 

Na początku wygląda to na w miarę sprawny recykling motywów, stylistyki i humoru z pierwszej części, ale bardzo szybko zamienia się w połączony bez większego ładu i składu zlepek scen stanowiących marną wymówkę, żeby do czegoś tam doprowadzić. Kulminacją braku pomysłu na cokolwiek jest parafraza monologu "choose life" z prologu jedynki. Sama w sobie niezła i całkiem celna, ale odpalona w takim momencie, że można by to podłożyć w dowolny inny fragment filmu i prawdopodobnie pasowałoby lepiej. Nie potrafili nawet pójść w turpizm i kloakę, bo elementy humorystyczne szybko zahaczają o rejony polskich komedii z Karolakiem.

Do tego oczywiście natłok scen nawiązujących w skali 1:1 do części pierwszej z wdziękiem i subtelnością Krystyny Pawłowicz. Ale najwyraźniej nawet to nie wystarczy, bo trudno powiedzieć, czy bardziej dla taniego efekty nostalgii, czy żeby ludzie, którzy nie widzieli części pierwszej czuli się mniej zagubieni, od pewnego momentu zaczynają od czasu do czasu wciskać to tu to tam fragmenty scen z jedynki. Tak naprawdę dobrze jest to zrobione tylko w ostatniej scenie, przy czym jest to po prostu udana robota montażowa, bo jeśli chodzi o treść i wymowę, to za wiele sensu w tym nie ma. Tutaj nawet epizodyczny

powrót do hery

jest tak randomowy i pozbawiony jakiejkolwiek podbudowy i sensownego umotywowania, że wygląda po prostu na kolejne, wrzucone w losowym miejscu nawiązanie do T1.

 

Pustkę i miałkość narracyjną Boyle stara się wypełnić teledyskowymi ujęciami, szerokimi widokówkowymi kadrami robiącymi chyba za spot promocyjny Edynburga oraz niezbyt subtelnym product placementem. No mogło być lepiej.

Edytowane przez Tokar
Odnośnik do komentarza

Obejrzałem wczoraj John Wick 2 i jestem ciekaw kto jeszcze narzeka na ten film?

 

giphy.gif

 

Świetny OST i cała strona audio robią robotę. Odgłosy wystrzałów, wrzaski, kule odbijające się od różnych powierzchni to musi się spodobać. Bardzo podeszły mi takie szczególiki jak mgiełki krwi czy krew tryskająca na różne powierzchnie, nie ma sytuacji, że koleś strzela a potam zero śladu krwi na otoczeniu, albo nie ma śladów po kulach XD latają kawałki ciała, ale bez przesadyzmu, tak samo krew, coś pięknego. Jeśli Raid był zaje.bisty jeśli chodzi o kino kopane tak JW2 jest zaje.bisty jeśli chodzi o gunplay. Przegięciem było zrobienie z garniaka

czegoś pokroju stroju batmana xD

, no ale musieli to wytłumaczyć jakoś skoro był ogrom kul i Wick musiał być w końcu trafiony. Akcja na koncercie a potem ucieczka w katakumbach jest po prostu zaje.bista, druga część filmu trochę zwalnia a i końcówka wydała mi się średnia nie licząc

kulki dla zje.ba d'antonio czy jak mu tam było

i mogli to trochę szybciej zakończyć. Poszedłbym jeszcze raz do kina, ale u mnie skończyli już grać.

Edytowane przez Plugawy
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

T2: Trainspotting - nostalgia to słowo sponsoruje cały film. Dla mnie Trainspotting to jeden z ulubionych filmów z czasów licealnych. Uwielbiałem go chociaż pewnie nie do końca rozumiałem. W ramach przypomnienia przed trainspotting 2 specjalnie sobie w weekend odświeżyłem. Polecam to każdemu kto będzie chciał zobaczyć T2 w kinach. Nawiązań jest od cholery , wręcz za dużo. Mi to mało przeszkadzało bo złapałem się na tę nostalgiczną podróż. Nie jest to film wybitny ale mi się podobał. Zgadzam się z Tokarem że końcówkę mogli lepiej rozwiązać. Brak jakiejś kropki nad i , jakiegoś (pipi)nięcia ... sam nie wiem :) .  Daje filmowi 7/10 . Obniżam za takie sobie zakończenie ale niektóre sceny z tego filmu robiły prawie tak jak oryginał. No i fajnie było znowu zobaczyć rentona, simona, spuda czy (przede wszystkim) Begbiego. Scena w kibelku, w więzieniu czy pierwsza w pubie świetne ;) 

Odnośnik do komentarza

Z Bagbiem w tym filmie mam ten problem, że o ile na początku po prostu był Bagbiem i to działało, to później zaczęło się jakieś nie wiadomo komu potrzebne budowanie tła dla jego osobowości i to jeszcze napedzone łopatologią. Konkluzja czemu Bagbie jest jaki jest, to taki banał i oczywistość, że aż mnie zęby zabolały.

 

Wątek

talentu literackiego Spuda

to był nawet całkiem zabawny pomysł, ale poprowadzone jest to zbyt chaotycznie i służy w sumie za chamski plot device. To samo z postacią Bułgarki. Przez cały film człowiek się zastanawia po co ona tam jest, a na końcu okazuje się, że tylko po to, żeby rzeczy się działy tak, jak zakłada to scenariusz.

 

Fakt, że od czasu do czasu pojawia się jakaś scena na miarę T1, jak

próba samobójcza Spuda

czy spotkanie po latach Rentona i Sick Boya, ale zdecydowanie za mało tego, żeby zakryć wrażenie wożenia się w nie najlepszym stylu na nostalgii.

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się że niepotrzebnie postać naszego ukochanego wąsacza próbują pogłębić. Cały wątek 

rodziny

a szczególnie scena 

pojednania z synem

nie pasują dla mnie do postaci. Mnie złapali na nostalgie i film mogę polecić z czystym sumieniem fanom oryginału. Na pewno do filmu nie można podchodzić bez znajomości pierwszej części. Bez lore to tak jakby grać w wieśka 3 bez znajomości wieśka 1,2 i książek.

Odnośnik do komentarza

John Wick Chapter Two (2017) - Zarówno jedynka jak i ten obraz to przykłady bardzo dobrego pastiszu kina akcji lat 80-tych i 90-tych ale ubrane w nowoczesne szaty. Nie ma uczucia wciskania klimatu na siłę. Ten podany jest zaś sprawnie. John Wick znów pracuje.

 

Są pewne reguły, których nie można ignorować albo łamać: nie wolno załatwiać spraw na terenie hotelu oraz zawsze należy honorować dane słowo. Przy czym trzeba jeszcze brać pod uwagę inną, niepisaną zasadę: nie wkurwiać Johna Wicka. Każdy szanujący się boss, mafioso czy zawodowy asasyn wie, kim jest John Wick, co potrafi i dlaczego nie należy wchodzić mu w drogę.

 

W latach 80-tych Arnold Schwarzenegger zagrał w "Komando". Klasyk i przykład kina z pod znaku 'one vs army'. Druga cześć Johna Wicka idzie w podobny ton. W dojściu do celu John musi przebić się przez całe zastępy ochroniarzy, a robi to przy pomocy wszelkich dostępnych środków. Tutaj dochodzimy do jednego z głównych aspektów solidności materiału. Plugawy przyrównał ten obraz do "The Raid". I ma sporo racji bo drugi John Wick to "The Raid" kina strzelanego. Lwią cześć filmu obejmują efektowne sceny walki płynnie przechodzące w wymianę ognia. Twórcy mocno się postarali przy choreografii walk. Wszystko wygląda naturalnie i przejrzyście. Keanu może nie należy do grona wybitnych aktorów ale zasłużył na brawa za zaangażowanie i wyuczenie się ruchów. Tu już nawet nie chodzi o wyuczenie się ruchów, a o przekucie ich na pamięć mięśniową. Z byciem najlepszym w swoim fachu jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina. Reeves musiał pokazać, że "Babą Jagą" nie jest od wczoraj. Wyśmienicie się spisał. On i wszyscy kaskaderzy. Szczególnie wrażenie robiły starcia z Cassianem (silencery w metrze) i Ares. 

 

Druga odsłona posiada znamiona dobrze nakręconego sequelu. W pewnych aspektach powiela schematy jednak rozwija też świat przedstawiony w jedynce. Mamy bliższe spojrzenie na prawa rządzące światem zabójców. Kodeks, reguły, strefy neutralne czy wreszcie kontakty w każdym mieście. Właściwie wszystkiego jest w filmie więcej: walk, strzelania i dialogów w tym dla Keanu. Neo z Matrixa wypada lepiej gdy nic nie mówi. Na szczęście nie ma aż tak dużo do powiedzenia za pomocą ust. Więcej gada przy pomocy broni i pięści. Od gadania są inne postacie. Począwszy od przybliżenia charakterystyki Johna przez rosyjskiego gangstera (świetne cameo Petera Stormare) aż po telefon Winstona do odpowiedniego działu (świetny jak zawsze Ian McShane). Plus fajne cameo Franco Nero.

 

Jeśli jedynka przypadła ci do gustu, to druga odsłona cię nie zawiedzie. Osobiście wyżej cenię jedynkę bo był to powiew świeżości i przykład idealnego hołdu dla klasyków kina akcji z lat naszej młodości. Dwójka podąża utartym szlakiem ale robi to w należyty sposób. Bawiłem się na seansie wyśmienicie.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Nadrobiłem w końcu większość Oscarowych zaległości, także pierwsza partia. 

 

Manchester by the Sea : nie wiem, czy to zasługa przehype'owania, ale film nie sprostał moim oczekiwaniom. W ogóle nie rozumiem ogólniej podjary, bo, choć wszystko jest ok, to wypada zadać pytanie, co go tak naprawdę wyróżnia ? Jasne, Affleck wypadł świetnie (no ale dla osób kojarzących go z czegoś więcej, niż Ocean's Eleven nie jest to żadne zaskoczenie), mamy ze dwie, trzy sceny wywołujące mocniejsze emocje (posterunek, rozmowa z żoną, owszem, poruszające). Chłodne, smutne kino z realistycznie uchwyconymi relacjami międzyludzkimi (choć wątpliwości może budzić podejście do całej sytuacji Patricka, dzieciaka), tylko tyle i aż tyle. Ja do niego raczej nie wrócę. 

 

Fences : tu natomiast pozytywne zaskoczenie, szczególnie po niezbyt wciągającym początku. Stopniowo poznajemy relacje rodzinne i historię bohaterów, rzucające nowe światło na ich zachowanie i motywację. Aktorsko pierwsza klasa, scenariusz, jak to ktoś gdzieś zauważył, odczuwalnie na podstawie sztuki, ot mamy kilku bohaterów, w zasadzie jedno miejsce akcji, a całość jest zdominowana przez dialogi. Dla mnie bomba, może poza wstawkami ze "Śmiercią". Polecam. 

 

Hacksaw Ridge : spodziewałem się przeciętniaka z potencjałem, a dostałem bardzo dobre, choć w sumie klasyczne, kino. Bałem się też, że druga, typowo wojenna, połowa wypadnie gorzej, a tu proszę, świetne, mięsiste (nie ma omijania nieprzyjemnych widoków, Mel nie przesadza, ale dosadnie pokazuje "uroki" wojny) sceny, nie nudzą, trzymają w napięciu (choć generalnie wiemy, jak skończy nasz bohater). No i sam wątek żołnierza odmawiającego używania broni, no ciekawe, tym bardziej, że historia napisana przez życie. Satysfakcjonujące kino. 

Odnośnik do komentarza

Hacksaw Ridge

 

bardzo fajny film, przy czym 1 polowa zapowiadała się znacznie lepiej niz to co było  w 2 części, ten Garfield całkiem fajnie zagrał,  a i  mordę ma poczciwą, wieć gdy się uśmiechał do rudej to i ja się uśmiechałem.

Nie wiem, ktoś tam wspominał że miejsce akcji ciągle to samo, (pipi)a xDDD to jkaby mieć zarzut do "na wspólnej" ze dzieje się tylko  w Warszawce.

Ogólnie fajnie,może i  nawet lepiej że film nie został wzbogacony fikcyjnymi akcjami, mimo prostej fabuły był fajny.

Chociaz irytujący był fakt ze japonce łaża na górze i  nikomu nie przyjdzie do głowy by tą siatke po prostu zrzucic xD

Odnośnik do komentarza
Gość Orzeszek

Kong wyspa czaszki. Nie warto, nie kupuje wizji rezysera i scenariuszu tego filmu. Nie potrafie wskazać ani jednej fajnej sceny. Efekty specjalne słabiutkie, kong wygląda mega słabo, już nie wspomnę o pozostałej faunie wyspy.  Woogle ja goodman zeszczuplał 0_0, o mam plusa! Goodman zeszczuplał i już nie umrze na miażdżycę.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...