Skocz do zawartości

koso

Zg(Red.)
  • Postów

    561
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez koso

  1. A jednak udało Ci się zrobić błąd, bo numer w miejscowniku ("numerze", jak w Twoim zdaniu) powinien mieć kropkę. Czyli nr., nie nr Ciekawe, ile osób Ci uwierzyło i odtąd pisze numer w dopełniaczu, narzędniku lub miejscowniku bez kropki, czyli błędnie.
  2. koso

    Seria Phoenix Wright

    Na szczęście nie. Phoenix i Miles bez głosu to już nawet większy dogmat niż milczący Link.
  3. Nie-ee. Z Tobą się świetnie dyskutuje, gdy masz inne zdanie, bo - no właśnie, dyskutujesz na temat, a nie pienisz się i nie przypominasz ocen sprzed iluś lat, przez co dyskusja zbacza gdzieś bez sensu. Edit: nie wiedziałem, że tego emgieesa Ty też mi wypominałeś Dla Khadgara RDR to dycha, z czym się nie zgadzam, ale widzi w grze słabe punkty, więc patrzy trzeźwo, a przede wszystkim na nikogo nie naskakuje. Na forum PE generalnie przyjemnie się dyskutuje, chyba że jakaś kwestia dotyczy Warszawy i przeczyta to Maiden
  4. W obu chodziło o strzelanie To już w GTA IV było lepiej - kapitalny napad na bank chociażby. A był jeszcze powrót do domu po gorzałce, ochranianie kolegi geja na wycieczce w parku i wiele innych. Jeśli mimo tych chlubnych przykładów GTA IV miało misje na jedno kopyto (a miało, tu się wszyscy zgadzamy), to RDR jest w tym aspekcie po prostu gorszy. Khadgar - trzeźwy, rozsądny post. Pozdro.
  5. Podaj mi proszę przykład za(pipi)istej misji Takiej porywającej i epickiej, w której nie chodzi tylko o jazdę/bieg i strzelanie do wszystkiego. Z tym "od czasów VC" przesadziłeś, bo Epizody z LC były fantastyczne - i pomysłów na zadania miały mnóstwo (edit: no, przynajmniej gej Tony). E, bzdura. Raczej jest na odwrót - skoro to Rockstar, dla świętego spokoju dajmy dychę. A co do Dzikiego Zachodu - to genialny setting. Ale jednocześnie ograniczony. Wiele przytyków do RDR to tak naprawdę nie wina twórców. I tak dzięki ambient challenges wycisnęli z pustych stepów maksimum grywalności.
  6. Feeling dekadencji to kapitalna rzecz i mocny atut RDR. Mało komu udaje się to przekazać w grze. Wiele rzeczy mi się nie spodobało. Dojazd na miejsce misji - nuda. Fajnie, że sobie po drodze gadają, ale często to gadki jałowe. W GTA lawiruje się między autami, a tu po prostu trzyma się X i tyle. Misje poboczne - nuda. W karty czy w kości grałem w dziesiątkach innych gier. Fajnie tu to przedstawili, ale odkrywczości za grosz. Śmiganie za przestępcą ściganym listem gończym, wybicie do nogi bandziorów w ich bazie - ogrywane setki razy. Patrolowanie miasta z psem - nuda. Ujeżdżanie konia - prymitywna gra "rytmiczna". Dziki Zachód to niejako wada sama w sobie. Bo nic się tam nie dzieje (gdyby nie randomowe wydarzenia, byłoby naprawdę nudno). Jedziemy przed siebie i jedyne, co nas interesuje, to to czy podjedziemy pod skarpę. No i misje główne na jedno kopyto. Strzelamy, albo na nogach, albo na koniu. Łaaał. Przecież za mało pomysłowe misje krytykowano GTA IV, a tu jest to samo. W ogóle w tekście "RDR naprawia te elementy, w których GTA IV zawodziło" jest takie natężenie bzdur, że koniec. Poza tym - gra jest fantastyczna. Peanów nie chce mi się wypisywać, więc tylko uargumentowałem, dlaczego gra nie ociera się o dychę. Dla mnie mocne 9-.
  7. koso

    Heavy Rain

    Zenada. Swoj egzemplarz juz sprzedalem, a trzymalem go wczesniej tylko dla DLC. Cage nas delikatnie mowiac oszukal. Walic go. Też w pierwszym momencie rzucałem strzałkami w jego plakat, ale on tu nie miał nic do gadania. Sony "delikatnie zasugerowało", że inne rzeczy są ważniejsze.
  8. koso

    Heavy Rain

    http://ps3.nowgamer.com/news/3594/cage-explains-heavy-rain-dlc-cancellation Cóż, już ostatecznie DLC nie będzie. Tych, "które wyjaśnią motywy bohaterów, pozwolą lepiej ich zrozumieć, i wcielić się w zabójcę z origami". Żenujące.
  9. Heh od razu po przeczytaniu tego zdania nasunęła mi się myśl (zresztą widzę, że nie tylko mi) "napisała to osoba która wystawiła 10- mgs4". Gra która ledwo co ocierała się o 7 bo była archaiczna, naciągana, kiczowata. Była jednym wielkim słabym elementem a mimo to dostała 10- hmmm... "Jeden wielki słaby element" na 7? 7 to gra dobra, słaba to 2-3. Kazuo chyba nie lubiłby Twoich recenzji. Poza tym Słupku, argumentacja typu "tak proszę pani, nie mam zadania domowego... Ale Wojtek z drugiej ławki też nie ma!" sprawia że odechciewa się rozmawiać Dlatego nie śmiećmy tu już.
  10. MGS4 dostał ode mnie 10-, nie 10, więc definicja jest niepotrzebna. Trudno operować bez przykładów, więc musiałbyś mi napisać, co rzekomo spłyciłem. Ale to już nie w tym temacie. Wkleję tylko fragment recki MGS4 dla przypomnienia: "Ta recenzja nie ma Cię przekonać do gry w MGS4. Nie ma też tego na celu ocena. To nie ja mam odpowiedzieć na pytanie, czy Guns of the Patriots jest tytułem dla Ciebie. To Twoje zadanie. Zastanów się głęboko i pomyśl, czy jesteś gotów znieść patos i górnolotne wyznania w formule przejaskrawionego bohaterskiego etosu, tuż obok problemów gastrycznych, gapienia się na kobiece tyłki i bekającej małpki. Czy filozoficzne rozważania mają rację bytu, gdy poprzetykane są szydzeniem na temat pozbawionego wibracji pada, rozpływaniem się nad zaletami Blu-raya i przytykami pod adresem gier wideo." To jest moje zdanie na temat MGS4. Wprowadziłem Cię w błąd zachęcając do myślenia? Niewiele jest gier, które mogą być odbierane na skrajnie różne sposoby. To nie Uncharted 2, które wpasuje się w gusta znaczącej większości. Patrząc na gry jako na zjawisko, bardziej interesuje mnie historia dziada z plamami wątrobowymi, który całe życie był obiektem manipulacji, niż prosta opowiastka o kowboju. Ale niektórzy lubią po prostu pograć i to jest też dobra postawa. Nie da się napisać recenzji jakiegokolwiek MGS-a, która spodoba się wszystkim. I dobrze, bo nie taki jest cel recenzji.
  11. Ziew. Uprzedzając kolejne pytanie - nie wiem, czy Crash Team Racing zasłużyło na 10, nie grałem. Nie ma to jak dyskusja na temat. Twoje stanowisko spina klamra "według mnie". Mniej więcej tak jak moją recenzję MGS4. Nie bardzo wiem, jak własną opinią (którą przedstawiamy w recenzji) można "wprowadzić graczy w błąd". Wytłumaczysz?
  12. ...powiedział Ural, po czym napisał elaborat o RDR na pół strony. Natomiast zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości jeśli chodzi o RDR. Ta gra choćby przez moment nie ociera się o dychę, bo ma wiele słabszych elementów. Co nie zmienia faktu, że jest wspaniała Żeby się jeszcze wpisać w klasyczny wydźwięk tematu - numeru nie dostałem w kiosku, bo przyszła prenumerata, dobra okładka, słaba okładka, mało Nintendo, dużo Nintendo, za mało E3, za dużo E3, za mało o DS, za dużo o DS.
  13. Ale to wszystko jest opcjonalne. W MGS4 też mogłeś grać 100 godzin i zdobywać odznaki. Owszem, w PW gra bardziej zachęca do robienia różnych rzeczy na boku, ale to nie oznacza automatycznie, że gra jest najbardziej rozbudowana w dziejach. Po prostu najzręczniej do sprawdzenia tego rozbudowania zachęca. Moja recenzja: http://www.gamezilla.pl/content/recenzja-metal-gear-solid-peace-walker
  14. Peace Walkera anonsowano jako brakujące ogniwo w serii, co jest głupie, bo to już Portable Ops był bliżej kanonu. W PW mamy tylko niezrozumiałe rozkminy Snake'a, który mówi o zdradzie Boss - co jest kretyńskie w kontekście zakończenia Snake Eatera. Komodo, a gdzie jest to największe doświadczenie w serii? Piszesz że żadna gra z serii nie miała tylu możliwości zabawy. Tylko że tu każda misja polega na tym samym - albo wysłaniu pechowców Fultonem, ale dojściu do punktu B. Pojedynki z bossami w samej tylko pierwszej części dawały "więcej możliwości zabawy". Gdzie tym prostackim zadaniom do znajdowania zakładnika w MGS2 albo szukania bomb tamże, misji z temperaturą w jedynce, pojedynku z The End w MGS3... Co nie zmienia faktu, że PW bardzo mi się podoba. PSP robi się maszyną dla hardkorowców, po Monster Hunterze i Dissidii kolejna gra wymagająca długiego masterowania.
  15. koso

    Heavy Rain

    O, gdzie są ci, którzy krytykowali osoby wytykające HR błędy w scenariuszu, twierdząc, że "DLC wszystko naprawi"?
  16. Dementuję fakty, jakoby Zax wolał wirtualne panie. Od zawsze jest koneserem rzeczywistej nastoletniej urody!
  17. koso

    Fifa 11

    Tematu podań nie ma co demonizować. Wszyscy łyknęli drybling 360, to zaakceptują i przyzwyczają się do Pro Passing. Szybciej niż zdążą powiedzieć "Seabass z żurawiną". Dla rozładowania atmosfery obszerny raport z Vancouver: http://www.gamezilla.pl/content/juz-gralismy-fifa-11 A jako poprawka - tekst w kolejnym PE.
  18. koso

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Nie wierzę, żeby robiąc odcinek o wyrostku Jacka mieli już w głowie sposób na pociągnięcie tego wątku. Jeśli przypomnieli sobie o wyrostku w 6. sezonie i postanowili go zaprząc do roboty - spoko, ale to już nie jest takie fajne. To mimo wszystko amerykański serial - zostawianie wszystkiego domysłom i wyrafinowaniu widzów to za dużo nawet jak na Losta. Choć chciałbym kiedyś uwierzyć, że wszystko ma gdzieś sensowne podstawy.
  19. koso

    Odejście HIVa z PE

    Kiedyś się zastanawiałem, dlaczego Ściera, w końcu redaktor naczelny, tak mało pisze. Teraz już wiem, jak to jest z redaktorami naczelnymi - nie mają czasu
  20. koso

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Generalnie z chęcią czytam Lostpedią i Twoje teorie Grigori, ale wyjaśnienie kwestii wyrostka jest tak głupie, że aż strach.
  21. koso

    Odejście HIVa z PE

    Dzięki za miłe słowa. Może od razu wyjaśnię, bo wokół mojego "odejścia" dużo plotków narosło. "Odszedłem" w tym sensie, że nie ma mnie już w PE w ilościach hurtowych, czyli co 2 strony. Prowadzę Gamezillę i to jest obecnie moja codzienna praca. Natomiast jeśli będzie zapotrzebowanie na moje wsparcie w PE, to jeśli czas pozwoli, chętnie dostarczę Ścierze jakiś materiał. Nie będzie mnie natomiast z oczywistych względów na PPE, ale jednocześnie traktuję tę stronę jako własną - ponad rok temu razem z Fenixem i Ścierą wymyśliłem layout, zakładkę "Polska" z newsami z rodzimego poletka, blogi redakcyjne, nacisk na miniblogi, klasyfikację newsów ("bateryjki"), ocenianie komentarzy itd. Historia potoczyła się jak się potoczyła - z prowadzenia serwisu zrezygnowałem, ale miłym zaskoczeniem było, że po starcie wyglądał niemal w 100% tak, jak sobie wymyśliliśmy.
  22. koso

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Ta, dlatego światło MiBa w sekundę zmieniło w dymek, a Jack jak gdyby nic sobie wyszedł i umarł w bambusach. A scena z ciałem na skałach była dla picu. Rozmowa z Hurleyem i wymowa tej sceny, pewność że Jack już stamtąd nie wyjdzie - też.* To wytłumacz, co robi dymek na prastarych malowidłach w świątyni. Btw, nie chodzi o to, że TEN dymek był wcześniej. Mógł być inny.* *A najlepiej obejrzyj 6 sezonów jeszcze raz, bo nie uważałeś
  23. koso

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Co do niektórych powyższych postów - szkoda Was zawieść, ale Jack nie umarł w bambusach. Umarł już w jaskini. Świetne było nawiązanie do śmierci brata Jacoba - ułożenie martwego ciała na skale. Jack w bambusach to już F-jack (hyhy) - nowe wcielenie dymka, którym doktor stał się po śmierci. F-jack vs. Hurley? Ciekawe. Christian Shepard. Ale wstyd, że dopiero teraz uzmysłowiłem sobie przekaz nazwiska i skojarzyłem z rolą starego Sheparda. Aha, co do wcześniejszych rozważań, w jakich postaciach dymek się objawiał. Że nie mógł być Waltem, bo nie było go na wyspie (choć twórcy potwierdzili, że był to dymek) itd. Wyjaśnienie jest jedno - dymków jest więcej niż jeden. To, że przed znanym nam był inny, jest oczywiste (malowidła w świątyni, matka braci ukazująca się Ezawowi). Pytanie, czy dwa mogły sobie śmigać równolegle. Czemu nie, do źródełka mogła wpaść każda niezdara.
  24. koso

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Twórcy padli ofiarą własnego jeżdżenia bez głowy. Pierwsze sezony wyglądały zapewne tak: - Ej, czytałem takiego filozofa Locke'a, może nazwiemy tak bohatera? - Wrzućmy go, ludzie sobie znajdą kontekst. - A Hume? - Też wrzućmy. Tyle ksiąg napisał, że widzowie coś wynajdą i będzie pasowało. - Ej, fajne hieroglify. - O, dawaj. Będą kombinować. - Ale jak to wyjaśnimy? - <chytry śmiech> Odnoszę wrażenie, że wiele wątków i tematów po prostu źle przedstawiono. Czy ktoś pyta, skąd Miles ma moce? Nie, po prostu ma. Ale o Walcie nadal się rozprawia. Bo za dużo miejsca mu poświęcono. Jeśli coś w tym serialu odegrało ważną rolę, powinno być wyjaśnione. Ale nie jest. Hanso, Dharma, podróże w czasie, rodzenie dzieci, Aaron, pojedynek Ben vs. Widmore, Eloise, WHH. Wątki zaprzątają nam głowy kilka odcinków/sezonów, po czym przestają być ważne. Dan, Ben, Eko - każdy był kluczem do rozwiązania pewnych kwestii, po czym nagle przestawał być istotny. Bolączką Losta była niekonsekwencja. Pierwsze sezony to nadmierna celebra wielu zagadnień. Zrozumiała, bo i odcinków na sezon przypadało więcej. Śmierć postaci była aż przesadnie opiewana, każde znalezisko budziło dyskusje, łatwo było zrozumieć położenie rozbitków, bo reagowali na wydarzenia tak jak widz. Teraz hop siup. Strajk scenarzystów na Loście odbił się chyba najbardziej i ostatni sezon pisał woźny na chusteczce w kafejce. Ogólnie 1 i 2 sezon to zwyczajna Wyprawa Robinson, natomiast połowa 3. i 4. to już mitologia w czystej postaci. Potem niestety było już gorzej. Nie czuję potrzeby wyjaśniania Egiptu czy liczb, to akurat łatwo wykoncypować. Dharmę niby też, ale jeśli poświęca się jej cały sezon (na co czekałem właściwie od początku), to fajnie było zobaczyć działanie stacji itd. A dostaliśmy historię miłosną Sawyera, tylko i wyłącznie. Finał - merytorycznie 2/10, emocjonalnie 10/10. Fajnie znów poczuć się jak przy "Zakochanym kundlu".
  25. koso

    Lost sezon 6 [spoilery]

    Już wiem, gdzie kryje się nić łącząca wyspę z rzeczywistością pozawyspiarską. Światełko=rana Jacka na szyi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...