System Shock - XSX
Pradziadek immersive simów. Prostoplasta, której możemy zawdzięczać chociażby serię Bioshock. Pierwowzór prawdopodobnie przy tym to najbardziej archaiczna gra video jaką kiedykolwiek w karierze gracza ukończyłem. Po wielu latach i bólach w developingu Nightdive Studios w końcu wypuściło wydanie fizyczne na konsolach. Sam zaopatrzyłem się w wersję na Xboxa i moje odczucia opieram właśnie na tej wersji. Nie miałem do czynienia z wersją PC poza demami i pre-alphami.
W czasach remakowania wszelakich starych (i niezbyt starych) produkcji widzimy różne podejścia producentów do tematu. Mamy overhaul rozrywki by dopasować się do współczesnych widzów (jak np remaki Capcomu) jak i próbę zachowania religijnej wręcz wierności oryginałowi. System Shock od Nightdive zachowuję się w tej drugiej grupie i jest to dosyć zrozumiałe po perypetiach jakie przeżyli za kulisami produkcji (zmiany silnika, koncepcji samej gry, backlash ze strony backerów na kickstarterze i ostateczny powrót na stare tory).
Będę szczery i od razu napiszę, że mam mocno mieszane uczucia po ukończeniu tej gry. Z jednej strony przyssało mnie skutecznie w ostatnim tygodniu do niej, że nie robiłem praktycznie nic innego poza czyszczeniem kolejnych poziomów Citadel Station. Z drugiej sam się z siebie trochę śmiałem jak wiele zapomniałem z oryginału i błądziłem bezcelowo, szukając następnego celu i walcząc ze sterowaniem. Kuriozalnie właśnie mamy przecież do czynienia z "remakiem" a czułem, że względem OG niewiele się zmieniło w końcu tam też sterowanie było mocno jak na dzisiejsze standardy absurdalnie zawiłe.
System Shock z pewnością nie należy do gier łatwych i nie mam tu na myśli tylko starć z przeciwnikami (chociaż oni też potrafią często grać na nerwach). Tytuł prawie na każdym kroku pokazuje nam środkowy palec i ta myśl trzymała mnie prawie do samych napisów końcowych. Jako, że mamy tu do czynienia z najprawdziwszym retro z 1994 posiłkujemy się tylko zbieranymi wiadomościami tekstowymi oraz audio (swoją drogą mocno imponujące jak na swoje DOS'owe lata ile tych logów wtedy do gry nagrali). Nie ma mowy chociażby o liście celów, a jest w tej grze trochę do roboty. Poza czyszczeniem kolejnych poziomów przyjdzie nam srogi backtracking wte i wewte, przy którym Metroid Prime wydawał mi się spacerkiem. Poza tym są jeszcze przedmioty potrzebne do ruszenia dalej fabuły i gra w żaden sposób nas nie poinformuje o ich położeniu poza mocno ogólnikową informacją w randomowym logu. Na szczęście tym razem gdyby zdarzyło się faktycznie zgubić jakiś na amen to istnieje specjalna skrytka na stacji, w której znajdziemy wszelkie "lost&found". Nie ukrywam jednak, że oryginał musiałem posiłkować się momentami poradnikiem, bo zadania są zawiłe. Z tym remakiem jest identycznie ponieważ struktura gry nie uległa zmianie.
Poziomy to istne labirynty rodem z najgorszych czeluści map klasycznego Dooma, czy Hexena. Potrafią rozciągać się zarówno wertykalnie, jak i horyzontalnie (co mapa 2d nie najlepiej nam zobrazuje).
Doceniam pasję i miłość jaką przelali twórcy do tego projektu (bo jest jej tutaj wbrew pozorom całe hektolitry!) ale obawiam się, że przez to System Shock wyjątkowo NIE jest grą dla każdego i nawet ludzie, którzy świetnie bawili się przy Bioshock, czy Prey(2017) mogą tutaj się brutalnie odbić. To przede wszystkim tytuł skierowany dla pasjonatów pierwowzoru czyli generalnie boomerów i wszelkiej pctowej niszy. Na konsolach takich produkcji nie ma.
Chciałbym przejść teraz do problemów samej wersji konsolowej. System Shock to seria, której rodowód pochodzi z PC i pudełko za lekko ponad stówkę, które trzymam w ręku tego nie ukrywa. O ile sam właściwy gameplay (eksploracja/walka itd) został przeniesiony na pada znakomicie, tak zarządzanie inwentarzem i używanie cyber wszczepów naszej postaci jest męczarnią. Po inwentarzu możemy chodzić za pomocą dpada lub z pomocą prawej gałki. Mamy wtedy coś a'la Destiny z powolnym kursorem, którym możemy manewrować po całym menu. Żeby używać wszczepów musimy za każdym razem wchodzić do menu i gałką sobie włączać/wyłączać. Jest to upierdliwe i sytuacje typu nerwowego włączania tarczy ochronnej podczas przypadkowego starcia jest tutaj codziennością. Na szczęście istnieje półśrodek i można podpiąć klawiaturę/myszkę lecz jest to dosyć biedne wsparcie ponieważ nie można zbindować sterowania. Nie znalazłem skrótu klawiszowego pod tarczę czy skan ale pod latarkę (kompletnie bezużyteczną w tej grze) już tak. Pojawia się tu też kolejny problem tej gry - kompletny brak tutoriala objaśniającego sterowanie. System Shock z tego względu jest tytułem zaskakująco nieintuicyjnym. Na wiele rzeczy sam musiałem wpaść (typu możliwość opisania własnych znaczników na mapie po wciśnięciu spacji).
Pod tym szeregiem problemów, które można było w łatwy sposób rozwiązać kryje się jednak wciąż gra, która serio dała mi tonę satysfakcji. Szkoda tylko, że trzeba z tą produkcją trochę "walczyć" i jak wspominałem wcześniej czułem się jakby znowu był 1994, gdzie przez sterowanie i design musiałem dostać ostrą lekcję pokory.
Co do grafiki/muzyki nie mogę się do niczego przyczepić. Twórcy fenomanelanie odrestaurowali pierwotną wizję dodająć gęstszą atmosferę, poprawiając OG soundtrack (gdzie OST RE1 z wersji Dualshock to przy OG SS absolutne dzieło sztuki! XD). Wersja na XSX hula aż miło chociaż nie każdy będzie przekonany do tego specyficznego mixu modern i retro. Z jednej strony mamy nowoczesny silnik, jakąś destrukcję ciał/otoczenia, odbicia na podłodze ale tekstury jak z czasów psx i powiem szczerze momentami dziwnie się to gryzie. Generalnie gdyby gra się dławiła na konsolach byłoby to mocno komiczne niemniej miejscówki w grze ociekają atmosferą, za co należy się chłopakom szacun bo OG pamiętam raczej jako monotonne, zlewającę się labirynty które nie mogłyby istnieć w rzeczywistości jako faktycznie działająca stacja z ludźmi na pokładzie.
Tl;dr - Świetna gra ale lubi kopać gracza po jajach na każdym kroku. Dużo ludzi którzy nie mieli do czynienia z OG prawdopodobnie się odbije, a brak sensownego tutoriala i lepszej alternatywy dla zarządzania UI pod konsolę uważam za lenistwo i niedopatrzenie ze strony autorów. Daje 4/6.