Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Targi: E3, GC, TGS
Nie, żebym jakoś śledził te gejmingowe EVENTY, ale z tego, co widziałem go w akcji, to w sumie wydaje się sympatyczny. Choć ta jego egzaltacja, gdy mówi o Kojimie, to mocny cringe, no ale spoko, wierzy w to, że są przyjaciółmi xD.
-
PSX Extreme 288
No tak, ale idąc tym tropem, nic się w magazynie nie zmieni (a przynajmniej nie na podstawie głosów czytelników), bo na każdego, kto omija wypociny Myszaqa przypada jeden, który je czyta i sprawdza opisywane tam filmy. A jednak w odniesieniu do "głosu ludu" w skali makro (chociażby właśnie na podstawie tych mitycznych ankiet) jakiś ruch w temacie treści warto by było zrobić. No chyba, że idziemy całkiem w autorytarność i instynkt redakcyjny naczelnego (czego nie uważam z automatu za coś koniecznie złego, ba, takie podejście może skutkować zachowaniem jakiejś konsekwentnej tożsamości pisma), ale wtedy w ogóle nie bardzo jest sens się udzielać ze swoimi opiniami. No także w skrócie: jestem za tym, żeby zrobić jakaś porządną ankietę dotyczącą naszej wizji pisma i jeśli próba okazała by się w miarę liczna (czyli nie 20 osób z forum albo 140 z PPE), to mogłoby jakimś tam bodźcem do zmian być. A nawiązując do wątku nowych twarzy, to osobiście, patrząc na dzisiejszą "wrażliwość" internautów, wolałbym skład redakcji bez zoomerów. Zresztą wątpię, żeby sami byli zainteresowani pisaniem do papierowego magazynu. Ale ktoś świeży w znaczeniu: bez stażu w redakcjach, wolny strzelec- czemu nie?
-
Polskie Góry
Może coś w tym jest. Jak już przejdę rejon Wysokich wzdłuż i wszerz to pewnie zwrócę się w stronę tych mniej popularnych terenów. Mimo wszystko polecam Ci zaliczyć te klasyczne, obowiązkowe punkty na mapie stricte w Bieszczadzkim Parku Narodowym. U mnie w tym roku w temacie zaliczania gór na razie nie ma szału, ale i tak jest lepiej, niż w poprzednim. Dwa razy odwiedziłem Tatry, raz typowo Januszowo-rekreacyjnie, raz górsko (Kopa Kondracka, niestety bez Kasprowego ani innych dodatków, bo zabrakło czasu) i ostatecznie utwierdziłem się w raczej powszechnie znanej prawdzie, że Zakopane w sezonie, w słoneczny weekend, to jest bardzo zły kierunek na spokojną turystykę (koreczek w drodze z Krakowa, w pobliżu startu na popularne szlaki ciężko nawet o płatne miejsce parkingowe, na szlakach w godzinach "przedobiadowych" ruch jak w markecie). Szczęście w nieszczęściu, przez opóźniony start mieliśmy umiarkowany luz już na górze (no i bliskie spotkanie z kozicami, które pewnie wyłaniają się, gdy turystów jest coraz mniej): Poza tym Pieniny i podwójny strzał w postaci będących wręcz symbolem tego miejsca Sokolicy (pierwszy raz) i Trzech Koron (powtórka po 10 latach). Wrażenia wizualne na szczytach cudowne, mocno polecam, tym bardziej, że wejście na każdą z nich z osobna to dosyć krótka wędrówka (aczkolwiek nie taka lekka).
-
Polskie Góry
Zazdro. Ja od 3 lat jeżdżę w Bieszczady we wrześniu (a raz byłem w lipcu) i mam wrażenie, że i tak już mocno się spóźniłem z odkrywaniem tych terenów, a czasy naprawdę dzikich Bieszczad to już śpiewka przeszłości. Z roku na rok obserwuję coraz większy ruch na szlakach, rok temu w okolicach Rawek to się czułem prawie jak w Tatrach. Mam wrażenie, że przez epidemię efekt jest jeszcze mocniejszy, zresztą w ogóle ludziom odwaliło i wszędzie jest ich w chuj, chyba na Podlasie trzeba by teraz jechać, żeby poczuć trochę spokoju. Oczywiście mowa o, bądź co bądź, popularnych szlakach, ale w sumie w samych Bieszczadach tras jest stosunkowo niewiele i ciężko o coś "niszowego", jeśli nie chce się iść w zupełną dzicz poza wytyczonymi szlakami (raczej nie polecane dla przyjezdnych). Chociaż to też kwestia godziny: kiedyś wbiliśmy z kumplem na szczyt Caryńskiej koło 19:00 i byliśmy tam zupełnie sami. Chyba pierwszy raz miałem do czynienia z tak absolutną ciszą i spokojem. Ale i tak jeśli chodzi o klimat i obcowanie z naturą to poziom jest nieporównywalny z innymi terenami górskimi w kraju. Jednak najmocniejsze oderwanie od cywilizacji poczułem na spacerze w stronę Beniowej (a można iść jeszcze dalej, do źródeł Sanu). Sam dojazd na parking to już dla osób ze słabszymi samochodami niezły surivival, ale kilka km dalej już serio czuć, że to "koniec kraju". Do tego przebywanie na wysiedlonych terenach zniszczonych wsi i cała historia tego obszaru dodają wręcz mistyczną atmosferę. No i każdemu, kto jedzie "w Bieszczady", a przebywa głównie w rejonie Soliny, zawsze polecam pojechać w rejon Ustrzyk Górnych, bo to tam tak naprawdę można poczuć, o co tak naprawdę chodzi. Jak dobrze pójdzie, to za miesiąc znowu się tam zamelduję na parę dni. Wspaniałe miejsce.
-
Muzyka jako sentymentalny zapalnik.
Oj tak byczku, też mi się zdarza takie coś, oczywiście w zależności od nastroju i ochoty wjeżdżają najróżniejsze gatunki muzyki, ale jednak OSTy ze starych gierek idealnie komponują się z pijacką melancholią. To jest właśnie ta słynna nostalgia. Tak jak wspomniałeś we wstępie, muzyka chyba najmocniej potrafi uruchomić odpowiednie "styki" w mózgu, odpowiedzialne za to specyficzne uczucie i cofnięcie się w czasie. Jest to jeden z powodów, dla którego tak cenię dobry soundtrack. I dlatego też, pozostając trochę w temacie Twojego wpisu, Tenchu 2 (mimo, że darzę ogromnym, nawet większym, niż jedynkę, sentymentem) nie rozpieściło w tym temacie i wrócić warto jedynie do intro (wspaniały utwór) i melodii w menusach, ewentualnie w czasie walk z bossami. Ale czasem ten mechanizm w głowie uruchomi nawet odgłos przeskakiwania po menusach czy użycia jakieś przedmiotu. Tak mam chociażby w przypadku Dead Space'a: jak słyszę odgłos otwierania HUDa, podnoszenia przedmiotów czy stukania ciężkimi buciorami przez Isaaca, od razu przenoszę się do wakacji 2009 i zwiedzaniu Ishimury w upalne noce. Fajnie, jakby ten wątek (pomijając to, że pewnie szybko się wypali) nie polegał na spamowaniu samymi linkami do YT, ale też wstukaniu paru zdań z nawiązaniem do osobistych odczuć, wrażeń z tamtych lat. Bodajże 2002 rok, chyba wiosna albo lato. Nawet nie pamiętam motywacji stojącej za kupnem tego tytułu, bo w jedynkę nie grałem. A może to był 2003 i impulsem były recki trzeciej części? Ale to trochę nie pasuje, bo jakoś wtedy już miałem PS2 i skupiałem się w pełni na niej. No nieważne. Puszczam to intro i jakoś tak przypomina mi się wieczorny spacer z psem, to uczucie, że jutro znowu do szkoły, ale jednocześnie ekscytacja na myśl o dalszym graniu po lekcjach. Ciekawość, co to będzie się dalej działo w fabule, no bo przecież intro to w dużym stopniu zlepek FMV z całej gry.
-
The Last of Us - HBO
Cóż, w momencie w którym podjęto decyzję o zamianie rodzinki Joela z typowych teksańskich białasów z południowym akcentem na Latynosów, to jakiekolwiek dyskusje o podobieństwie lub jego braku do oryginałów są bezcelowe. Abstrahując od sensu i drugiego dna tej decyzji.
-
Konsolowa Tęcza
Ja miałem Celerona 433 Mhz, 64 MB RAM i zintegrowaną grafę i gra działała może w 5-10 fpsach xD. W sumie sprawdziłem ją bardziej dla sportu, bo dobrze wiedziałem, że mi po prostu nie pójdzie, a chyba nawet miałem już wtedy PS2. Cóż, póki GTA III znałem tylko z recenzji i okazyjnego grania u kolegów, to wydawała mi się najwspanialszą grą na świecie. A jak już miałem PS2, to na rynku było VC, po którym trójka smakowała już tak sobie i wydawała się mocno biedna. Oczywiście i tak z radością bawiłem się w misje (a i kilka drobnych patentów nieobecnych w sequelu można było tam znaleźć), ale grając w wakacje 2004, trójka była swego rodzaju zastępnikiem w oczekiwaniu na premierę SA. Inna sprawa, że nigdy nie jarało mnie Liberty City. No i nie przekonał mnie OST. Choć jego "niszowość" w stosunku do bombastycznej, licencjonowanej playlisty w sequelach ma swój urok i przypomina o korzeniach serii.
-
Polskie filmy
Ciekaw jestem procesu twórczego stojącego za wybraniem dla nowego filmu nakręconego przez tego samego reżysera dokładnie tego samego tytułu, co jego starsze, klasyczne już dzieło. Trolling? Utrudnienia dla internautów googlujących "Wesele Smarzowski"? Drugie dno i nawiązania, które poznamy dopiero po seansie? A samo nowe Wesele oczywiście obejrzę, bo jednak nazwisko Smarzola nadal gwarantuje przynajmniej dobre kino.
-
własnie ukonczyłem...
Siła licencji to chyba jedyne, co tłumaczy chęć skończenia takiego crapa. W sensie: kocham uniwersum Rambo, więc zagryzam zęby i gram, oglądając cameo, znajome miejscówki i słuchając znanych aktorów (lub nie xD). Miałem tak z Watchmen (w sumie to nie crap, ot średniak, ale mocno nużący), za sprawą chwilowej zajawki na film zaliczyłem też ultramonotonnego Avatara, ale już takie The Sopranos na PS2, mimo dosyć mocnego wykorzystania licencji, było tak absolutnie spierdolone, że gry nie dałem rady ukończyć, chociaż całość trwała chyba z 6h
-
Właśnie zacząłem...
Na paroletnim 40 calowym LCD Full HD wyglądają po prostu paskudnie, więc na nowszych i większych może być tylko gorzej i nie ma co owijać w bawełnę czy pocieszać się, że "jest znośnie", bo owszem, grać się da, ale wystarczy mieć porównanie do efektu na CRT, żeby poczuć, jak wiele się traci. Nawet kabel component i mityczny progressive scan wiele nie daje. Technikaliów nie przeskoczysz, rozdzielczość jest niska, aliasing mocny (na kineskopowcach niwelowała go trochę technologia wyświetlania), kontrast i kolory też często wygrywają na tiwiku "z dupom". Lubię co jakiś czas sobie coś odpalić na PS2 i jako ten słynny PURYSTA robię to tylko na CRT i nie wyobrażam sobie inaczej. No może na jakimś małym LCDku HD Ready po komponencie wyglądałoby to znośnie, względnie można się bawić w jakieś HDMI konwertery. No ale myślę, że łatwiej kupić sobie za 20 zł na olx telewizorek 14 cali i wrzucić gdzieś w kąt pokoju (nie, to nie zajmuje AŻ tyle miejsca), niż odwalać jakieś kombinacje alpejskie. A jeszcze co do Onimushy, to jakiś czas temu zacząłem jedynkę i ogólnie mi się podobało, ale jak trafiłem na mającą losowe rozwiązanie "zagadkę" ograniczoną czasowo, gdzie przy nieudanej próbie musiałem za każdym razem od nowa ładować save i pokonywać kilka pomieszczeń, to przygoda się skończyła.
-
GTA San Andreas
Też jakoś do wersji na PC nie mogłem się nigdy przekonać. Paradoksalnie, wydawała mi się zbyt gładka i czysta, a wysoki draw distance sprawiający, że wieżowce San Fierro widać już z Los Santos, psuł trochę to poczucie dużej odległości dzielącej te miasta xD. No i to sterowanie... Ale framerate to gamechanger, na PS2 jak zacznie padać deszcz w SF, do tego jeszcze dodać policyjny pościg, jakieś wybuchy etc. to momentami dostajemy slideshow w okolicach 10 klateczek na sekundę. Z innej beczki: zrobiłem sobie wczoraj tak z dupy "porównanie generacji". Od razu po sesyjce z SA na PS2 odpaliłem GTAV na PS3 (na tym samym CRTku) i przeskok wizualny to jest kosmos.
-
GTA San Andreas
Powtarzam sobie San Andreas i cholera, jak to się źle zestarzało. Zaliczyłem dosyć niedawno również VC i zawsze uważałem, że VC>SA, ale po latach dysproporcje są jeszcze bardziej widoczne. Na pewno znaczenie ma też to, że o ile w 2004 te dziesiątki minigierek, duże możliwości customizacji, wiele misji dodatkowych, ogromna mapa, znajdźki, no ogólnie mówiąc rozbudowanie, to był ewenement na skalę gamingu (i coś wspaniałego dla gimbusa z dużą ilością czasu na gierki, a niewielką ilością tychże), tak teraz, po latach grania w lepsze lub gorsze open worldy, gdzie milion pytajników i side questów to norma, powoduje to raczej zmęczenie. No i przez swoją archaiczność, skala mapy bywaja mocno upierdliwe, brak tu przecież chociażby szybkiej podróży. Ogólnie gra jest mocno drewniana, misje w późniejszym etapie gry bywają frustrujące przez swoją nieprzyjazną graczowi strukturę i utrudnienia wynikające z mechanizmów (sterowanie, celowanie, brak sensownych i wygodnych opcji na odnowienie HP), a do tego jest zwyczajnie brzydka (no i na PS2 działa baaardzo niestabilnie). Fajnie posłuchać OST i poczuć nostalgię, ale poza tym ciężko nazwać to dobrą zabawą. Spójny, bardziej skondensowany charakter VC jest po prostu jest lepszy.
-
PSX not dead!
O proszę jaki ruch w temacie. Dzięki za podpowiedzi. @Mejm z alko klasycznie już działałem, wyczyściłem też wnętrze (faktem jest, że nie było za dużo syfu, zresztą raczej dbałem o sprzęt na bieżąco). O tym patencie z filmiku coś kiedyś słyszałem, może spróbuję, choć z tego co kojarzę to jest tam jakiś element ryzyka. @grzybiarz @łom jeśli chodzi o oldschool, to jestem raczej purystą, lubię odpalić gierkę na dedykowanym sprzęcie i odpowiednim wyświetlaczu, choć w ostateczności w ruch idzie emu na PC. Szarak do gabloty na razie nie idzie, choć używany jest już naprawdę od święta. PS2 mam, niestety tam laser już w ogóle nie czyta CD. Co tu ukrywać, nie chodzi tylko o oryginały, z którymi szarak całkiem spoko sobie radzi, a które PS3 też odpala. Mam trochę płytek, czasem by się sprawdziło jakiegoś starocia, który już jest realnie niedostępny. PS3 mam "nieprzerabialne", więc tutaj temat odpada (kolejnego nie będę kupował, bez przesady xD).
-
Rockstar Games dyskusja ogólna
Tak jak część przedmówców, jestem zdania, że pełny remake tak dużych i rozbudowanych gier sprzed 3 generacji to by było potężne przedsięwzięcie i jakoś w świetle tego, że R z łaską wydaje teraz jedną grę na generację, wydaje mi się mało realne. Abstrahując od tego, że wkurwili by tym graczy, bo zamiast robić szóstkę, odświeżają trylogię, to w sumie byłbym tego ciekawy. Stare GTA zestarzały się niestety niegodnie (szczególnie na PS2), przede wszystkim San Andreas, które mam teraz umiarkowaną przyjemność sobie powtarzać. Sam gameplay, schemat misji, uciążliwe rozwiązania designerskie, no to wszystko do zaorania i zasiania od nowa.
-
własnie ukonczyłem...
Fakt, trochę niekonsekwencji było w tym poziomie trudności (choć mi się sam system walki bardzo podobał, takie casualowe Soulsy, prędzej wyjebałbym te ogniska i odradzanie się przeciwników), a dodając do tego długie loadingi po śmierci bywało niemiło, ale generalnie bardzo ciepło wspominam tę grę. Ja ostatnio ukończyłem: The Last Guardian Do gry miałem duży dystans, a całą epopeję związaną z przenoszeniem premiery, platformy docelowej itd. śledziłem z umiarkowaną ciekawością (zresztą są gierki, które dłużej nie mogły się doczekać wydania). Może to też za sprawą tego, że żadnym wielkim wyznawcą Uedy nigdy nie byłem (Ico zupełnie do mnie nie trafiło, za to SotC uważam za świetny tytuł, ale nic ponad to). To tak na wstępie, po którym przejdę od razu do problemów tej gry, bo za parę miesięcy/lat to niestety pewnie będzie moje pierwsze skojarzenie, kiedy będę ją wspominać. Otóż gra na zwykłej PS4 działa tragicznie. W tej formie na bazowej konsoli po prostu nie powinna się ukazać i uważam, że słowo "skandal" nie byłoby tu przesadą. To nie są spadki animacji, to jest stały, trwale obniżony framerate, który przez większość rozgrywki oscyluje w okolicach 20-25 klatek, z dosyć częstymi spadkami grubo poniżej 20. Jest różnica między okazyjnym szarpaniem, a graniem praktycznie cału czas w slow-mo. Cóż, ominęły mnie Kolosy na PS2, to teraz poczułem namiastkę tamtego doświadczenia xD. Co więcej, ten problem wpływa nie tylko na doznania czysto estetyczne, ale też przeszkadza w rozgrywce, szczególnie biorąc pod uwagę to, że bardzo często musimy wykonać dosyć precyzyjne skoki czy inne ruchy. W połączeniu z nienajlepszym sterowaniem, bardzo często dającą ciała kamerą i przede wszystkim kurewskim lagiem, kierowanie bohaterem jest po prostu uciążliwe. A skakania, wspinania się czy turlania mamy tu sporo. Najgorszym chyba elementem zabawy jest wspominanie się na Trico, którego to musimy doświadczać notorycznie, a jest absolutnie skiepszczone. Chłopak gubi kierunki, spada, chwieje się, kamera żyje własnym życiem, a my musimy praktycznie w każdej lokacji po kilka razy to wchodzić, to zeskakiwać na bestię. A "walka" ze zbrojami to już w ogóle paraolimpiada. Mam w zwyczaju przeglądać sobie forumowe tematy dotyczące aktualnie ogrywanej gierki i nie powiem, czasem lekko uśmiechnąłem się pod nosem czytając posty "TLG defense force", którego przedstawiciele "praktycznie nie mieli dropów" na zwykłej PS4 xD. No ale popremierowa podnieta czasem skutkuje większą tolerancją. W tym wszystkim słynne "nieposłuszeństwo" zwierzaka chyba najmniej mnie denerwowało, może to też kwestia patchy i tego, że aż tak często nie miałem z tym problemu, bo z tego co widziałem to po premierze było w tym aspekcie różnie. Nie zmienia to faktu, że co do zasady gracz często może znaleźć się w punkcie, w którym nie wie, czy on coś źle robi, czy to Trico nie potrafi się ogarnąć. Granica między "urokiem" niesforności zwierza, a utrudnianiem zabawy, czasami jest przekroczona. A co zagrało? Zdecydowanie sam Trico: jego wygląd, animacja, mimo wszystko AI i ta słynna WIĘŹ, która się nawiązuje między nim, a chłopcem/graczem. No te jego zachowania, "mimika", odgłosy momentami są po prostu rozczulające i bardzo wiernie odwzorowujące zachowanie prawdziwego niesfornego psa. Myślę, że każdy, kto ma/miał czworonoga automatycznie może dodać jeden punkt do oceny gry. Najlepszy zwierzęcy towarzysz w historii gier? Myślę, że można się pokusić o takie stwierdzenie. Fajne i przemyślane (choć nie zawsze intuicyjne) są różnego rodzaju zagadki i przeszkody, które musimy pokonać współpracując. Gra, jak to się czasem mówi, wierzy w inteligencję gracza, stąd w zasadzie nie mamy tu podpowiedzi, o jakichś trybach detektywistycznych czy świecących się "ważnych miejscach" nie mówiąc. I spoko, bo faktycznie czułem się trochę jak za dawnych czasów i po raz pierwszy od dawna musiałem coś więcej pokombinować, czy to czysto "akrobatycznie", czy logicznie. W tym wszystkim cieszyła mnie też liniowość przygody i brak rozpraszaczy/gadżetów do zbierania (poza opcjonalnymi beczkami). Idziemy przed siebie i kombinujemy, jak dostać się dalej/wyżej. Choć nie powiem, czasem ten schemat "jesteśmy już blisko, ale nagle spadliśmy w przepaść i musimy zaczynać od nowa" trochę psuje poczucie motywacji. Całość jest utrzymana w typowo Uedowskiej atmosferze mistycyzmu i niedopowiedzeń, no i nie będę udawał, że jestem fanem takich klimatów, ale ma to swój urok i jest jakże odmienne od tego, czym jesteśmy "na co dzień" raczeni przez developerów. Na pewno pochwała należy się muzyce, szkoda tylko, że nie występuje ona częściej. W TLG bardzo dobrze widać, jak dużą różnicę dla budowania emocji potrafi zrobić pojawienie się w tle odpowiedniej melodii. Tak, jak w przypadku Kolosów, do OST będę wracał. Na koniec, tworząc pewną pętlę, wrócę do wizualiów. Abstrahując od wspomnianego już klatkażu, dla mnie gra była zwyczajnie piękna. Trico: wiadomo, świetny design, szczegółowy model (pióra!). Chłopak: ciekawy patent ze swego rodzaju "kreskówkowym" designem. No i rewelacyjna animacja wszystkich postaci. I to oświetlenie! Ogromne przestrzenie (mimo mgły w oddali) prezentowały się epicko i nie zdziwiłoby mnie, gdyby co poniektórzy gracze czuli się nieswoja oglądając na swoich wielkich ekranach niektóre przepaście rozpościerające się pod bohaterami. Inna sprawa, że klasyczny dla gier Team Ico design świata, który można by podsumować jako "kamienie, ruiny, trochę zieleni i okazyjnie woda" po kilku godzinach gry może już trochę wychodzić bokiem, ale wystarczyło, że zmieniła się pora dnia i świat nabrał nowego blasku. Nawiązując jeszcze do wspomnianego przeze mnie czytania popremierowych opinii na FPE: o ile w stosunku do fpsów wiele osób miało wyjątkowo dużą tolerancję, tak za grafikę grze się dostawało trochę za mocno. Śmiem wątpić, żeby PS3 mogło wyświetlić coś takiego (nawet w obniżonej rozdziałce), a już gadanie o poziomie PS2 to zwyczajny absurd. Odpaliłem sobie SotC HD na PS3 i różnica jest, nomen omen, kolosalna. Jasne, poszczególne elementy szału nie robią (tekstury, odbicia czy fizyka wody, aliasing), ale całokształt zrobił na mnie duże wrażenie. No także kończąc ten przydługi wywód: gra była, a jakże, mocno specyficzna. Dobra odmiana od typowych hiciorów, ale jak na dzisiejsze standardy nie byłoby dużą złośliwością powiedzieć, że w trochę krótszym wydaniu to mógłby być bardziej rozbudowany indyk. Jeśli chodzi o odczucia "duchowe", to tutaj nie będę się silił na natchnione wrażenia, nie jestem już na etapie ronienia łez przy gierkach, ale było parę emocjonujących czy, powiedzmy, wzruszających motywów, a samo zakończenie jest w tym temacie naprawdę angażujące i po prostu bardzo dobre. TLG na pewno warto sprawdzić, ale ZDECYDOWANIE na PS5, względnie na Prosiaku, no i z odpowiednim podejściem, nie zniechęcając się na początku.
-
PSX not dead!
Mało kto tu chyba zagląda, ale spróbuję: bawił się ktoś z Was w jakieś konkretniejsze "odświeżanie" swoich PSXów (głównie chodzi mi o sprawy techniczne, nie estetyczne)? Warto inwestować w jakieś "chińskie" lasery, żeby coś tanim kosztem poprawić? Smarowanie prowadnic etc? Tak, żeby nie zaszkodzić jeszcze bardziej xD. Mój szarak od dawna mocno się męczy przy czytaniu płytek i zastanawiam się nad jakimiś tuningiem minimalnym kosztem. Czy już lepiej szukać na aukcjach jakiegoś w miarę sensownie wyglądającego modelu i ewentualnie brać go na części?
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Obejrzałem w końcu nową kinówkę z Brolym, no i cóż, w porównaniu do tego, co reprezentuje Super, to praktycznie w każdym aspekcie wypada ona lepiej (no może poza równie marną oprawą muzyczną). Wizualnie to niebo a ziemia (wiadomo, pełnometrażówki zawsze za sprawą budżetu wyróżniały się in plus w stosunku do serialu, ale tutaj efekt jest tym bardziej dostrzegalny), świetna animacja i efekty, choć sama kreska dosyć kontrowersyjna (i te dziwne zoomy na twarze i oczy bohaterów xD). Ogólnie miałem momentami skojarzenie z jednym z epizodów Animatrixa, mianowicie "Rekord Świata". Nic nie jest specjalnie rozwleczone, akcja skacze z miejsca na miejsce, walki są dynamiczne i efektowne, nie ma jakiejś mocniejszej żenady czy męczących bohaterów. Fabularnie natomiast zawód (nie, żebym oczekiwał arcydzieła). Przede wszystkim słabe podbudowanie największych akcji, z fuzją na czele. Przypominam, że w Filmie 12 mieliśmy kilka minut akcji z nieudanymi Gogetami, a ostateczna, udana fuzja to było coś ultra epickiego i dosyć krótko obecnego na ekranie. Nie przekonuje mnie zmiana lore, na czele z baaardzo naciąganą "motywacją" samego Broliego i Paragusa. Bardock i akcja na Vegecie też od czapy. No nie czułem żadnego ciężaru wydarzeń i epickości skali. Nie widzę w ogóle powodu do robienia takich luźnych "remake'ów" znanych historii, poza wepchaniem ich w kanon. Ogólnie: takie se.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Skusiłem się bo nieraz na forumie polecacie coś dobrego, a mamy chyba podobny gust, no i nie kurde wiem co tak słabo. Miałem ochotę na takie luźne ciepłe kluchy z przyjemnymi widoczkami, a okazało się, że nawet tych całych Hawajów za dużo na ekranie nie ma. Scenariusz niestety jest mocno chaotyczny i po prostu momentami głupi, motywacje bohaterów też mało wiarygodne. Meeh.
-
Patronite.pl
I co, przez pół roku nie powiedział pracodawcy (albo nie zrobił tego za niego ktoś z rodziny), że nie wraca, bo jest chory? Nie powiedziałby znajomym, którzy zaprosili do na wesele, że jednak nie da rady, bo ma problemy ze zdrowiem? Kurwa no ja rozumiem szpital, zdrowie etc. Ale jeśli masz jako dorosły człowiek jakieś zobowiązania (a prowadzenie zbiórki i zarządzanie bądź co bądź pieniędzmi i towarem, to są zobowiązania, a nie hobbystyczna zabawa) to na wypadek takich trudnych sytuacji masz kogoś, kto za ciebie to ogarnie. No chyba, że nie jesteś wcale tak profesjonalny jak sądzisz Nie mówiąc o tym, że wiele wskazuje na to, że temat był zlewany już przed szpitalem. No także wybaczcie chłód lub wręcz cynizm, ale za dużo w internecie już widziałem (szczególnie w szeroko pojętych tematach "gierkowych"), żeby nie mieć mocnych obaw o uczciwość/profesjonalizm ludzi organizujących takie akcje. Przecież to brzmi jak słynne wymówki Kaliego odnośnie spóźnień z tekstami. Albo ludzi, którzy nie przelewali na Pchlim Targu kasy za zakup, nie odzywali się miesiąc, a potem nagle się okazywało, że "byli w szpitalu" albo "przeprowadzali się i zgubili komputer". A koniec końców kasa nie docierała xD Reasumując: z każdym tygodniem utwierdzam się z przekonaniu, że dobrze było od początku podchodzić do tej akcji z dystansem. Obym się mylił i wszystko skończyło się dobrze.
-
+++ CHCESZ KUPIC/ZMODERNIZOWAC KOMPA?
Nie no zdecydowanie wolę sobie zostawić furtkę na rozbudowę w przyszłości. Wiesz no generalnie nie pali mi się, ale to samo słyszałem rok temu i ten tragiczny czas trwa i trwa i zaczyna się zabawa w spekulację, a na tym nigdy dobrze nie wyszedłem. Poczekam pół roku i może być taniej, ale może też być drożej i będę żałował, że czekałem, tak jak już teraz żałuję. A nie chciałbym się znaleźć w sytuacji, w której któryś podzespół mi po prostu padnie i zostanę w dupie.
-
+++ CHCESZ KUPIC/ZMODERNIZOWAC KOMPA?
@Ukukuki dzięki za obszerną wypowiedź, mocno naprowadzająca na kierunek, chociaż jako stary konserwatysta muszę mocno przemyśleć to APU. Faktem jest, że gdyby nie grafika, to bym już dawno coś złożył, ale z drugiej strony ile można czekać? Na jesień tamtego roku pojawiły się pierwsze plany na zmianę, miałem zacząć zakupy na początku 2021, no i wyszło jak wyszło. A tak w ogóle to podłączę do jakiejś w miarę nowej MB napędy pod ATA xD? @Mejm to jest komp z 2008 roku. Intel Dual Core podkręcony do 2,7 Ghz, 3GB RAM, GeForce 9600GT (zamieniona za moje ówczesne oczko w głowie, GF 8800GT, która z pewnych przyczyn skończyła marnie po kilku latach funkcjonowania). I tak po prawdzie to jeszcze rok-dwa temu w ogóle nie czułem wyraźnej potrzeby zmiany. Widocznie kolejne aktualizacje przeglądarek i coraz mocniej obciążające system witryny (z YT na czele) sprawiają, że sprzęt nie wyrabia.
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Bez przesady, przecież to, co finalnie dostaliśmy i tak mogło być lepsze, nawet abstrahując od afer i rzekomego wycięcia ostatniego aktu. Jaki wpływ na chujowość postaci i scenariusza w akcie 1-2 miało rozstanie z Konami? Kojima przedobrzył ze skalą, dając ciała w temacie scenariusza. Reżyseria z tą trzęsącą się kamerą "z ręki" i absurdalnymi wręcz lens flare'ami też szału nie robiła. Muzyki mało, a jak chcesz więcej to puść se na kasecie xD. Snake milczący, postacie poboczne snują się po bazie i pierdolą kocopoły, antagonista żałosny, Metal Gear wyrwany z taniego anime. Jedynie pojawiene się Eliego, parę momentów z Ocelotem i może Quiet i dosłownie ze dwie-trzy mocniejsze scenki przypominały, że to nadal MGS. Gra miała świetny gameplay: zgoda, ale pomijając cały niedosyt dotyczący "MGSowości", nawet cieszenie się tym wspaniałym gameplay'em jest skutecznie utrudniane przez sprawy takie, jak słynne podróże helikopterem, podział na misje, zbieranie gównosurowców, grind, powtórki misji, męczące na dłuższą metę rekrutowanie etc. To nie jest tak, że nie wracam do tej gry tylko przez żenującego Skull Face'a i nudne, przeciągnięte filmiki (bo to zawsze mogę przerwać). Nie wracam do niej, bo jest tak "niewygodna" w użyciu i rozciągnięta na siłę, że po prostu odpycha mnie sama myśl o wchodzeniu w ten świat ponownie. Zawód dekady, o ile nie gierkowy zawód życia. Tym bardziej bolesny, że byłem wyznawcą serii w czasach jej świetności (i z dużą tolerancją przyjąłem grafomaństwo w czwórce). Kojima przeproś za Venom Snake'a.
-
własnie ukonczyłem...
Czy ja wiem, większość wymienionych tutaj tytułów to typowe wysokobudżetowe AAA (patrząc na dzisiejsze standardy), ciężko powiedzieć, żeby ME2 czy MGS3 były ryzykownymi eksperymentami. Swoją drogą wymieniłem te dwa tytuły, bo to u mnie były chyba najsilniejsze "kace" (choć nie do końca pasuje mi to określenie, bardziej bym to porównał do "doła" albo "depresji" gracza). ME2 wiadomo: wiele godzin spędzone na integracji z ekipą (to w zasadzie trzon wydarzeń w tej części), mocno immersyjny i wiarygodny świat przedstawiony. No po zakończeniu czułem się trochę jak po powrocie z zielonej szkoły albo wakacji xD. Nie chciało mi się w nic innego grać, "pocieszałem" się zapowiedziami trójki, a w końcu zacząłem całość od nowa. MGS3 to już w ogóle potężny kaliber. To, co się dzieje od ostatniej walki z bossem to jest pierwsza liga grania na emocjach gracza (i mówię to z perspektywy osoby, która miała zaspoilerowane prawie wszystkie twisty na koniec). Debriefing w scenie wyjawienia, "o co chodziło", Way to Fall na napisach, tego się nie zapomina. Patrząc bardziej analitycznie dochodzę do wniosku, że żeby wystąpił opisywany tu efekt, grę musi charakteryzować kilka cech: -wciągający scenariusz i ciekawi bohaterowie, z którymi się zżywamy -odpowiednia długość (no jednak inaczej spędzić 40-50 h w jakimś uniwersum, niż zaliczyć szybki strzał z pięciogodzinnym indykiem, jak bardzo by on nie był immersyjny) -wywoływać te słynne EMOCJE (na co składa się również muzyka, reżyseria, dialogi). Moja obserwacja jest taka sama, jak Wezyra: w odchodzącej generacji takich gier praktycznie nie stwierdziłem (z Wiedźminem będącym najbliżej osiągnięcia tego efektu). MGS V dał w tym temacie ciała (DS zresztą też, prawdopodobnie z tych samych powodów- zabrakło spójności i lepszej syntezy w przedstawieniu wydarzeń, na rzecz rozbudowania mdłego świata zaludnionego nieciekawymi postaciami). Nie wiem, czy winić tutaj nasz wiek, 10 lat temu nie byłem (i chyba większość tu obecnych też) dzieciakiem wchłaniającym z opadniętą szczęką wszystko co dzieje się na ekranie jak za czasów PSXa czy nawet PS2, a jednak tych wywołujących głębsze emocje gier było więcej. Co tu dużo gadać, branża się zjebała i tyle.
-
+++ CHCESZ KUPIC/ZMODERNIZOWAC KOMPA?
No powiedzmy, że idealnie by było w okolicach 1000-1200 zł bez obudowy i peryferiów.
-
+++ CHCESZ KUPIC/ZMODERNIZOWAC KOMPA?
Dobra ludzie, wejdę Wam w te dyskusje o hi-endowych sprzętach i spekulacje, czy płacić teraz 5k za kartę, czy czekać i poproszę o rady w sprawie, którą już tu kiedyś poruszałem, ale temat został z różnych przyczyn (poniekąd też dzięki "dobrym radom" xD) odłożony na kiedyś: chcę złożyć najmniejszym możliwym kosztem sprzęt, na którym będę mógł spokojnie przeglądać neta i YT, bo obecny złom już ledwo zipie, a będzie tylko gorzej. Gierki odpalić na nim, owszem, czasem zamierzam, ot żeby poprzednia generacja działała w 30-60 klatkach w FHD, ale nie jest to priorytetem. Przyjmijmy, że stawiam na używane części i standard sprzed 3-5 lat. Nie chodzi mi na ten moment o wypisanie konkretnych produktów, po prostu jako zielony w temacie nie wiem nawet, od jakiej płyty głównej zacząć. Najważniejsze: jaką MB, jaki RAM, jaki procek, jakie zasilanie i chłodzenie (mam zasilacz 450W, spotkałem się z różnymi opiniami na temat tego, czy to wystarczy). Obudowa, peryferia i inne to już kosmetyka.