Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
- Mass Effect: Legendary Edition
-
Saga o Wiedźminie
Skończyłem całość bez Sezonu Burz i wzięło mnie na napisanie paru zdań na ten temat. Tytułem wstępu: zbierałem się poważniej za czytanie chyba od czasu premiery pierwszej albo drugiej części gry (a pierwszą styczność ze światem Wieśka miałem prawie 20 lat temu na zielonej szkole, niestety nie poszedłem wtedy za ciosem, a przyznam, że przeczytany fragment zrobił na mnie wielkie wrażenie), po boomie jaki nastąpił w 2015 to już przygody Geralta wskoczyły na listę lektur obowiązkowych, no ale koniec końców kupiłem niedawno W3 (nie grając w żadną poprzednią część xd), pograłem parę godzin i dostałem impuls "nie no kurwa to nie w porządku", po czym poleciałem do biblioteki po opowiadania. Wchłonąłem oba tomy w dwa dni (dla mnie naprawdę świetny wynik czasowy) i w sumie poczułem, że już poznałem trochę świata. Sukcesywnie czytałem kolejne tomy sagi, grając sobie po trochę i nie pchając fabuły jakoś mocno do przodu. W skrócie: opowiadania>>>saga. Zacząłbym od rzucenia wyświechtanego (chyba) stwierdzenia, że saga o wiedźminie jest "o wiedźminie" bardzo na wyrost. Główną bohaterką jest Ciri i tyle. Momentami to wręcz powiedziałbym, że Geralt jest postacią trzecioplanową. No mi to nie pasowało. Nie chodzi tylko o to, że chciałem czytać o przygodach Wieśka i jego walkach z potworami (choć epizodyczna formuła opowiadań zdaje tutaj egzamin w całości). Sęk w tym, że Ciri nie jest zbyt ciekawą postacią (przeznaczenie, moc, geny, przepowiednia, zieeew), w sumie nie budzi też sympatii. To w ogóle problem wielu postaci, na czele z Yen (w ogóle ten pseudo romans to dla mnie duży niewypał, a Geralt to zwyczajny simp). Nie mam problemu z klimatami polityczno-wojennymi, wręcz przeciwnie, ciekawiły mnie bardzo i czekałem na fragmenty z mocniejszym zarysowaniem sytuacji geopolitycznej (Sapkowi średnio wyszło zarysowanie świata, ja wiem, że nie każdy jest Tolkienem, ale gość lubi zarzucać czytelnikami nazwami krain, miast czy miejsc, które w wyobraźni odbiorcy nie bardzo jest jak ulokować, bo wiemy o nich tyle, co nic. Brakowało mi więcej takich momentów, jak wizyta Dijkstry w Kovirze, fajne zarysowanie realiów i sytuacji tego obszaru). Ogólnie całość jest trochę chaotyczna (swoją drogą autor ma styl rozpoczynania rozdziałów, którego nie lubię, mianowicie pisząc o kimś/czymś, czego nie znamy, osobiście mam problem z wkręceniem się w każdy nowy epizod). W ogóle brakuje tu dobrze łączącego całość głównego wątku, głównego złego, jakiejś stawki. W praktyce skaczemy po lokacjach i szukamy Ciri xd. To już wolałbym chyba sztampową walkę z jakimś "złem", w jakiejś mocniej zmaterializowanej postaci. Tak czysto subiektywnie to drażniła mnie ta feminocentrycznść całości, Sapek wyprzedził zachodnią popkulturę i wpychał co krok strong female protagonist. Momentami mocno na siłę. Na plus mimo wszystko większość postaci i oczywiście dialogi, szeroko pojęty język i styl. Generalnie Sapek pióro ma lekkie, pomijając nudniejsze (raczej z powodów fabularnych, niż pisarskich) fragmenty, czyta się to bardzo dobrze i szybko, po książki po prostu wciągają.
-
OFFTOPIC
To na jakich zasadach, skoro "bez kombinacji"? Jeśli mówisz o lokalach operujących typowo na czarno, dla wtajemniczonych, to inna bajka i od tego abstrahuję, bo wiadomo, że w ten sposób to można ćwiczyć cały czas od marca 2020, no ale jednak zakres klientów i dostępność jest mocno ograniczona. A jeśli mówimy o oficjalnie działających, to zważywszy, że już przed najświeższymi zmianami było z nimi ciężko (w Krakowie funkcjonowało praktycznie tylko Platinium i to w jednej lokalizacji, wyrabianie licencji included, a od paru tygodni prawie nie dało się zapisać na normalne godziny) to ciekaw jestem, jak to niby funkcjonuje teraz.
-
Dwa pedały
Mój ma już prawie 9 lat i jest to raczej "staromodny" góral, ale i tak nie odważyłbym się go zostawić bez przypięcia, ba, planuję na dniach zaopatrzyć się w jakieś solidniejsze, niż mam. No ale to Kraków, coraz częściej docierają do mnie sygnały, że rowery lubią znikać. Oczywiście jest różnica między zostawieniem na 10 minut pod sklepem, a przechowywaniem cały sezon w garażu, gdzie przez noc złodzieje mogą zrobić, co chcą. W jeździe jako formie przemieszczania cenie sobię też pewnego rodzaju "wolność", oderwanie od ludzi, których nie muszę mijać na chodnikach, przejściach czy spędzać z nimi czas w MPK. A i jak mnie ktoś podkurwi na drodze, to zawsze bezpieczniej pokazać faka i zawinąć się szybciutko na rowerze xd.
-
Crash Bandicoot 4: It's About Time
Grałem na nowoczesnym. W późniejszych światach zdarzały się sytuacje, że przy pierwszym podejściu do levelu ginąłem kilkanaście razy, więc bawiąc się w stylu retro można by się lekko wkurwić (i pewnie po game over pełne ładowanie poziomu, nie, dziękuję). W praktyce pewnie lootowałbym wumpa i nabijał życia w łatwiejszych miejscach, generalnie niepotrzebna uciążliwość. To ja zapytam, czy gracie z cieniem-kółkiem? Ja tak zacząłem i już zostawiłem i to trochę broń obosieczna, bo wyrabia się nawyk skupiania na tym elemencie, przez co można ominąć inne szczegóły akcji na ekranie. Ale ciężko się potem przestawić na latanie "na czuja". Mimo wszystko skoki i fizyka są dużo bardziej fair niż np. w trylogii, gdzie takie ułatwienie by się chyba bardziej przydało.
-
OFFTOPIC
No to teraz już całkiem nikt nie poćwiczy na siłkach. Wczoraj ponoć weszły przepisy ukrócające wszystkie kombinacje typu "polski związek przeciągania liny". Pocieszające jest to, że aura coraz bardziej sprzyja ćwiczeniom w plenerze. Niedawno skorzystałem z siłowni na otwartej przestrzeni, na której wyposażeniu były maszyny prawie jak z siłowni, z regulowanym obciążeniem etc. Są tam nawet hantle przyczepione łańcuchami, jak sztućce w barze w Misiu xD. Ogólnie rewelka.
-
Dwa pedały
Ja wiosenny sezon, rozumiany jako jakieś rekreacyjne wycieczki, otworzyłem jakiś czas temu, ale standardowa jazda do sklepu/do kumpla/do urzędu była uskuteczniana całą jesień i zimę, co niestety nie pozostało obojętne dla roweru (sól, piach, wilgoć). Oddałem sprzęt do przeglądu i kilku podstawowych napraw jeszcze przed pełnym wiosennym boomem, a i tak czekałem tydzień na jego przyjęcie (w porównaniu do konkurencji, która miała terminy za ponad miesiąc, to i tak był luksus). Trochę dostałem po kieszeni, ale trudno, raz na jakiś czas trzeba, a przecież nowego nie kupię xd. Te dni bez roweru czułem się jak bez ręki, musiałem od nowa przyzwyczajać się do chodzenia pieszo xd. Słyszałem właśnie już w paru miejscach, że popyt na rowery duży, a podaż mała, co mnie trochę zaskoczyło, bo w marketach sprzęt leży i się kurzy, a miałem wrażenie, że raczej do takich miejsc kierują się niedzielni kolarze.
-
PSX not dead!
@grzybiarzPS3 to chyba najlepsza opcja na odpalenie gierek z szaraka (poza emu) i jak najbardziej warto grać na niej podpiętej do CRT (bo na LCDku to już słabo wygląda). Tylko kabel RGB a nie kompozytowy. Wierna emulacja plus opcje lekkiego podkręcenia grafy (wygładzenie tekstur i upscaling rozdziałki zauważalnie poprawiają wygląd, ale jednocześnie całość jest wierna oryginalnej prezencji i nie wygląda sztucznie).
-
Homeland
Właśnie ta otoczka CIA (gadżety, inwigilacja, brudne zagrywki za kulisami) mi bardzo przypasowała, mimo momentami mocnego naciągania scenariusza, pachnącego serialami typu Prison Break (prym tu wiodą "odpały" Carrie) i częstych deus ex machin, ale właśnie obawiam się, że jeśli serial oprze się już w całości na perypetiach naszej zaburzonej agentki (za którą, jako postacią i aktorką, osobiście nie bardzo przepadam), to może być średnio. No ale skoro tak mówicie, to wezmę się za czwarty sezon.
-
Red Dead Redemption 2
Alpha, który przybiega na każde zawołanie tej całej Mary jak ostatni simp, z nadzieją na "spróbowanie znowu" jak jakiś uczniak xd.
-
Crash Bandicoot 4: It's About Time
Podpisuję się pod postem Dahaki. Jeśli miałbym komuś sugerować, jak najsensowniej podejść do nowego Crasha i co w nim zaliczyć, to powiedziałbym: przelecieć każdy level starając się zebrać wszystkie pudełka (i tak 100% nie wpadnie, ale można zebrać 3 gemy). Powtórzyć level, żeby zebrać kasetę VHS i zaliczyć wszystkie etapy oldschoolowe. Zdobyć wszystkie kolorowe gemy (wytyczne są mocno z dupy, trzeba sięgnąć po poradnik) i sprawdzić, co jest za wrotami, które otwiera ich komplet. Na koniec powtórzyć ulubione levele w trybie odwróconym i pobawić się bez spiny w czasówki. O platynie nawet nie myśleć. Sam obrałem za cel zdobyć wszystkie skiny, ale wymagania dla części z nich to już był hardkor. Gdyby nie koszmarne loadingi, to MOŻE w przyszłości bym próbował gierkę wymaksować, ale w sumie wątpię. Tak czy siak, zapewniła mi w cholerę dobrej zabawy. A soundtrack odpalam do dziś, miodzio.
-
Homeland
Warto to w ogóle oglądać po trzecim sezonie i zakończeniu wątku ? Czy to będzie taka lepsza wersja typowego tasiemca o przygodach agentów w różnych miejscach świata, co sezon z nowymi "złymi" do pokonania?
-
Niemieszkanie z rodzicami do 30 / 40
To niestety tak nie działa. Ba, powiedziałbym, że jak się źle trafi, to działa wręcz odwrotnie: jak jesteś miły i tolerancyjny, to na głowę wejdą i będą mieli w dupie na zasadzie "nie no gość spod siódemki jest spoko, na pewno nie zadzwoni na psy, dawaj głośniej!". Takie relatywizowanie nie jest do końca prawidłowe. Są wskaźniki, które można sobie sprawdzić (np. relacja średniej czy tam minimalnej krajowej do średniej ceny metra kwadratowego etc.) i to nie jest tak, że "wszystko w górę idzie". Były lata lepsze i lata gorsze na zakup lokalu, i tak samo prawdopodobnie będzie w przyszłości. Już abstrahuję od indywidualnych przypadków życiowych, bo o ile moja pensja nie wzrosła od 2015 o 50%, tak cena za metr mieszkania to często nawet ponad 200% ówczesnej. Na przykładzie Krakowa to sytuacja staje się wręcz absurdalna. Znajomi dzwonią po ogłoszeniach i zdarzało się, że zanim dotarli na oględziny, to dostali zwrotne info, że mieszkanie już poszło za gotóweczkę xD. Negocjacje ceny? Zapomnij.
-
Sprzęt domowy
A wg mnie jak ktoś nie ma ciężarów/z jakichś przyczyn nie robi martwego, to unosy na takiej ławeczce, jak wrzucił Suavek to najlepsze, co może być na prostowniki grzbietu. A chyba każdy się tu zgodzi, że wzmocnienie tych mięśni jest niezwykle ważne nawet nie tyle z punktu widzenia ćwiczeń siłowych, co po prostu sprawnego i zdrowego ciała. Co do brzuszków, to zwyczajnie wystarczy się położyć na podłodze na plecach i nogi oprzeć o łóżko/kanapę/krzesło, tak, żeby mieć między łydkami a udami kąt zbliżony do prostego. Ja mimo średniej "prasy" tego ćwiczenia, nie wyobrażam sobie bez niego treningu brzucha. Do tego wszelkiego rodzaju ćwiczenia z uniesionymi nad podłogą nogami ("scyzoryki", unosy itd.) no i jak warunki pozwalają (czyt. jest na czym zwisać), to tak jak przedmówca mówił, unoszenie nóg etc.
-
własnie ukonczyłem...
Ostatni AC w jakiego grałem to Origins, trochę ponad rok temu (fabuła i trochę pobocznych, nawet całej mapy mi się nie chciało odkrywać) i na podstawie posta Kmiota mogę tylko utwierdzić się w decyzji, żeby za Odyseję się nie brać. Wychodzi na to, że poza zmianą miejscówki i historyjką ta seria nadal powiela dokładnie te same schematy. Też pewnie bym się chwilę napawał widoczkami, też bez większego bólu, a nawet z momentami frajdy, porobił misje i pozwiedzał okolice, ale to jest ten moment, kiedy zadaję sobie pytanie: w sumie po co? Nadrobiłbyś lepiej FF VII zamiast 100h odhaczać pytajniki xD.
-
PSX Extreme 282
Sęk w tym, że tu nie chodzi o zaburzanie proporcji publicystyka:recenzje ogółem, tylko recenzje popierdółek na 1/3 stron:recenzje dużych tytułów. Jeśli już miałbym coś wrzucić pod nóż, żeby dostać więcej tematów okołogrowych, to byłyby właśnie te strony. Ja wiem, że typowych hitów AAA już coraz mniej, ale coś tam się jednak w każdym numerze znajdzie. Ale odkąd w PE tak mocno postawiono na te słynne recki na 1/3 strony, to dołączam do grona skipujących te strony. Osobiście zlewam większość takich recek po przeczytaniu pierwszego akapitu (który z reguły zaczyna się od czegoś w stylu "to kolejna metroidvania/kolejny rogalik/kolejny symulator chodzenia, ale tym razem..."). No ale zdaję sobie sprawę, że część czytelników może mieć "szersze horyzonty" i chcą wiedzieć o jak największej ilości miesięcznych premier. Współczuć tylko recenzentom, bo średnia tych gierek to chyba coś w okolicach 5/10. Eh gdzie te czasy, że w okresie jesień/zima wychodziło miesięcznie kilka kozaków, potencjalnie kandydujących do GOTY, a w pozostałe mechy też nie było źle.
-
Odżywki, Gainery itp.
Ostatnio brałem chyba z rok temu i już nawet nie jestem do końca pewien, czy to była KFD, ale chyba tak. No w każdym razie, działała jak należy, czyli jak monohydrat xD. Zawsze biorę bezsmakowe, więc te kwestie ignoruję, rozpuszcza się jako tako, no ale nie popijam tego jak herbatkę, tylko wypijam szybko na raz. Sam trochę sobie odpowiedziałeś: to jest towar tak prosty, powszechny i tani, że dużych kombinacji raczej nie powinno się obawiać. Zresztą firma firmą, warto patrzeć zawsze na skład, konkretnie ile krety jest faktycznie w 1 gramie proszku, bo już różne dziwaczne połączenia widziałem, gdzie zawartość faktycznie interesującej nas substancji to było jakieś 70%. W KFD też chyba nie ma 100% tak notabene. Jabłczan swoją drogą warto sprawdzić. Też już daawno nie używałem i nie pamiętam marki, ale pamiętam, że ostatnio pięknie podziałał u mnie na przyrost siły.
-
PSX not dead!
Też ostatnio bawię się trochę na emu, ale staram się ustawiać grafę na zapewniającą maksymalnie zbliżone doznania do tych z CRT (co z oczywistych przyczyn na monitorze LCD FHD nie jest możliwe, no ale próbować można, np. dodając scanlines). Podpinam pad do PS4 i jazda. Ale to jednak nigdy nie jest to samo. Brak tej słynnej magii, odgłosów lasera itd. Zresztą zwyczajnie nie lubię grać na kompie. Owszem, mój PSX działa i czasem coś na nim odpalam na kineskopowcu, ale konsola ma mocno wybredny laser i nie wszystko na niej śmiga. A co do dylematu z poprzedniej strony: ja bym brał klasycznego szaraka, najnowszy możliwy model (o ile, jak wspominali przedmówcy, nie potrzebujesz portu parallel).
-
Fotel do 1000zł
Ad 1: nic z tym nie próbowałem robić (choć kusiło mnie rozebrać i złożyć całość od nowa), uznałem, że "tak ma być" i wychodzi na to, że chyba się nie myliłem. Faktem jest, że jest to denerwujące i w sumie może spróbuję coś tam pogmerać. Ad 2: tak ma być.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Fakt, robi wrażenie. Gdyby nie to, że nie planuję na najbliższy rok-dwa kupna next gena, to bym się może powstrzymał i zagrał w takiej formie. Mając taką alternatywę szczerze mówiąc dziwię się, że w ogóle zaczynałeś na konsoli. Ja sobie gram dalej i jest fajno. Klimacik, większa satysfakcja z walki wraz z rozwojem Geralta i lepszym ekwipunkiem, muzyka. Żeby było bardziej immersyjnie to czytam w międzyczasie książki z cyklu, na razie pękły dwa cykle opowiadań, jutro startuję z sagą. Tyle lat się zbierałem, zawsze sobie mówiłem, że wejdę w ten świat "po Bożemu", po zaliczeniu książek i prequeli, a skończyło się tak, że wziąłem Wieśka na promocji, odpaliłem, spodobało mi się i teraz nadrabiam historię xD.
-
Patronite.pl
Odczuwam lekki dysonans widząc zbieranie kasy "żeby przetrwać" i równoczesne planowanie nowych, dodatkowych kosztów opartych na kasie z rzeczonej zbiórki xD. Na chłopski rozum, nie lepiej odpuścić w kryzysie inwestycje? Jeszcze parę słów do samej sprawy, bo czuję się niebezpośrednio wywołany przez wracające tu przytyki do wyrachowanych centusiów mojego pokroju, którzy zamiast romantycznie rzucić się do zbiórki ma pismo/forum, które nas wychowało, to rozkminiają, czy poszczególne etapy "wynagrodzenia" za pomoc są fair. To nie jest tak, że zimno mówię "skoro nie dają rady, niech giną", bo jasne, że mi na piśmie zależy. Tyle, że ja ich już wspieram: kupując pismo co miesiąc (a nie chociażby przeglądając w Empiku albo u kumpla). Mimo, że czasem 1/3 treści (jak nie więcej) jest mi mocno obojętna. Gadżet czy "nagroda" to miły wyraz podziękowania za NADPROGRAMOWĄ pomoc i mi nie zależy na jego wartości czysto materialnej, tylko właśnie merytorycznej. Nie oszukujmy się, jesteśmy ludźmi, każdy swoje wydatki ma i poza kilkoma mecenasami, którzy daliby nawet tysiaka miesięcznie, żeby ich ksywka była wypisana złotymi literami na okładce, to wydaje mi się, że lepiej odpowiednio zachęcić/docenić 1000 osób, żeby przelało 10-20 zł. I dostało w zamian przykładowo ten słynny już numer zerowy, choćby w wersji pdf. Bo długopisy, dostęp do jakiejś popremierowej dyskusji czy wcześniejszy wgląd w zapowiedź numeru to wg mnie lekka beka i już chyba lepiej, żeby tego w ogóle nie proponować. Druga sprawa: nikt nie lubi być frajerem. Lubimy Rogera i spółkę, ale polityka wydawnicza to trochę inne osoby. Jeżeli przewijają się tu jakieś kwaśne informacje dotyczące poprzednich akcji tego samego organizatora, a sama trwająca zbiórka jest, jak to ładnie ktoś ujął, niezbyt transparentna, to mogą pojawić się wątpliwości. Za stary (i za biedny) jestem na takie wpadki. W ogóle mam wrażenie, że takie kroplówki z kasy na dłuższą metę nic nie dadzą, jeśli problem tkwi głębiej i w zasadzie w innym miejscu (opóźnienia w opłatach, brak kasy z eventów). Ciężko w ogóle ocenić, czy pismo jest w takiej sytuacji, że bez zapomogi całkiem padnie za 3 miechy, czy zbiórka ma być tylko pomocą doraźną, na czas chwilowego kryzysu? Bo wychodzi na to, że to nie słabe czytelnictwo i schodzący nakład jest tu problemem. Czysto teoretycznie, idealną sytuacją byłaby zmiana wydawcy, no ale to raczej fantazjowanie na ten moment.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Gram niecałe 20h i dawno mnie nic tak nie wciągnęło w świat przedstawiony, a najlepsze jest to, że na kilka godzin gry robię może jedną misję fabularną, poza tym głównie zadania poboczne, zwiedzanie, zlecenia, odkrywanie mapy etc. Oby to uczucie zajawki się utrzymywało jak najdłużej, ale już wprowadzam sobie pewną formę samokontroli, żeby nie robić dosłownie każdej powtarzalnej pierdoły (obozowiska, gniazda potworów), bo później będę tym rzygał. No ale mimo, że gra jest w wielu aspektach świetna, to niestety ma pełno niedoróbek i zwyczajnie złych mechanik. Pomijam tu już kwestie czysto techniczne (fizyka) no może z jednym wyjątkiem, czyli loadingami. A raczej LOADINGAMI. From Software ich nienawidzi, Redzi znaleźli jeden prosty trick, żeby śmierć w stosunkowo łatwej grze bolała prawie tak samo, jak w Soulsach. No kurwicy dostaję przez nie. Powrót do gry po zgonie to jakieś 70 sekund, i bez znaczenia jest, czy trzeba załadować tę samą lokację dosłownie minutę wstecz, czy nie. To są zdecydowanie najgorsze wyniki od czasu Deus Ex: HR. Są kurwa koszmarne. Wiem, że piszę tu o czymś, o czym przez kilkaset stron było pewnie wspominane multum razy, ale mam potrzebę wyrzucić to z siebie. No. Poza tym ekwipunek i skrajnie odrzucający, nieintuicyjny crafting, bleh.
-
Patronite.pl
Boomerski to jest ten kij w dupie POWAŻNYCH graczy w komentach do twitta. Brakuje jeszcze srania żarem o to, że uprzedmiotawianie kobiet i będzie bardzo na czasie. A może nawet gdzieś tam niżej już jest. No dobra, przescrollowałem trochę i nawet padło już magiczne INCEL xdddddd. Jednak to woke towarzystwo to ma sprane mózgi. Nie zdziwiłbym się, gdyby sprzedaż tradycyjnych mediów słabła nie tylko dlatego, że gimby nie kupują gazetek, tylko przez to, że starzy, nadęci i obrażalscy gracze nie są w stanie zmierzyć się z lekturą, która nie wpisuje się 100% w ich bezpieczną strefę komfortu. A w necie? Obserwujesz sobie swoje tagi, banujesz niepoprawnych użytkowników i się żyje w bańce informacyjnej. Co do zbiórki, to spodziewałem się bardziej układu typu "przelej 50-100 zł, dostaniesz numer 0 i jakąś pamiątkę". Wybaczcie, ale obecne kwoty i "nagrody" za ich uiszczenie są jak dla mnie nieadekwatne. edit: widzę, że na bieżąco są jakieś zmiany wprowadzone, bo teraz jest stówka za numer 0. Ale nadal nie do końca jasno jest to opisane, bo tylko przy wzmiance o EP jest mowa o wymogu konkretnie trzech miechów wsparcia. Czy reszta bonusów też wpada dopiero wtedy? No i te historie z poprzednich zbiórek też nie zachęcają. Eh dziwne czasy nastały. @Emtebe też swego czasu zakupiłem od tego allegrowicza kilka numerów, było dokładnie tak, jak piszesz: stan idealny, cena dobra, nazwisko nadawcy jakby znajome xD. Nie bawię się teraz w jakieś uzupełnianie kolekcji (za dużo mam braków), ale też żałuję, że więcej nie kupiłem. Kurwa ile człowiekowi różnych rzeczy w śmiesznych (szczególnie porównując do dzisiejszych) cenach przeleciało koło nosa, bo żal kasy było.
-
PSX Extreme 283
Jak dla mnie brzmi bardzo dobrze. Można by iść dalej i objąć cały okres od 1995 do pierwszego numeru PE, oczywiście poruszając tylko najważniejsze kwestie/recenzując wybrane (np. osobiste hity zgredów) tytuły.
-
własnie ukonczyłem...
Metro: Last Light Redux (PS4) Grało mi się zdecydowanie lepiej niż w jedynkę, przede wszystkim bezboleśnie się od początku wkręciłem. Może przez ograniczenie motywów paranormalnych i większe skupienie na wątku konfliktów różnych frakcji ludzkich? Nie wiem, ale całość wydaje mi się bardziej spójna. W ogóle wątek główny jest ciekawszy. Podstawa gameplay'u to niemal kopia prequela i mimo że grałem w obie części całkiem niedawno, to nie jestem w stanie wymienić chyba nawet jednej znaczącej różnicy w tym aspekcie między nimi. No ale niekoniecznie musi to być wada, szczególnie przy dosyć krótkim odstępie czasowym między premierami obu tytułów, no i tej samej generacji, na której się ukazały. Grafika w remasterze bardzo ładna, wszystko gładkie i płynniutkie. Strzela się spoko, na normalu jest na początku dosyć łatwo, a ekwipunku mamy po uszy, ale jakoś od połowy (dosyć krótkiej co by nie mówić) przygody bywa już momentami trochę ciężej. Nadal cieszą różnego rodzaju gadżety i interakcje typowe dla postapokalipsy, dosyć ciężkawy, ruski klimat (z pewną dozą ironii), nie pasował mi tylko, znowu, rosyjski dubbing (jakiś taki mało naturalny, a wiele głosów brzmi strasznie podobnie). Bez szału, ale całkiem spoko przygoda. Minus za bugi, a szczególnie za zepsuty rozdział (bodajże Noc albo tuż po nim), który musiałem powtarzać od nowa, bo animacja NPCa, który miał umożliwić mi dalszą grę, się zacięła. A w pewnym momencie byłem dosłownie kilka razy wyrzucany do dasha. Co prawda nie gram w setki pozycji rocznie, ale takie coś zdarza mi się naprawdę bardzo rzadko. Nieładnie. Black (PS2) Granie niemal na zmianę w te dwa tytuły wprowadzało mi trochę dezorientacji z uwagi na mocno odczuwalne różnice w sterowaniu, ale potraktowałem to jako "ćwiczenie" dla mózgu xD. A sama gra troszkę mnie zawiodła. Wiadomo, ogrywanie starocia to zawsze inna perspektywa, więc staram się być łaskawy, no ale demo, w które pykałem jakoś po premierze (prezentujące pierwszy level) nastawiało na coś lepszego. Mój największy zarzut to strasznie słaba moc broni. Oczywiście można to tłumaczyć na różne sposoby, ale koniec końców efektem jest umiarkowana frajda z prucia do wrogów. No bo jak gość przyjmuje dosłownie kilkanaście kulek z kałasza ze średniej odległości, albo kilka niemal idealnych headshotów z większej, no to robi się to trochę upierdliwe i mało satysfakcjonujące. Albo taki shotgun: prawie nie ma rozrzutu i w sumie wystarczy, że przeciwnik dosłownie parę cm zejdzie z linii strzału i jest bezpieczny xD. Ciekawostką jest implementacja tłumików, których używanie ma sens może kilka razy przez całą grę: po prostu faza, którą z braku laku nazwę "alarmem", jest tutaj naturalna i nie ma się co czaić, bo nawet jak zastrzelimy kilku gości po ciuchu, to zaraz zlatuje się cała fala ich kompanów. Gra to ogólnie raczej mało zobowiązujący shooter, co akurat jest plusem, skupiamy się na rozwałce i parciu do przodu, choć pomyliłby się ten, co myśli, że jest to szybka, bezmózga sieczka. Sporo tu taktycznego chowania się za rogami, powolnego zdejmowania pojedynczych oprychów z dystansu. Do tego jest zwyczajnie trudno: checkpointy występują bardzo rzadko (jeden level to zazwyczaj ok. godzina gry i dostajemy na nim może ze dwa-trzy takie punkty), HP momentami leci naprawdę szybko i modlimy się o jakąkolwiek apteczkę (i że w drodze do niej nie dostaniemy w łeb rakietą). Fajna jest rozwałka elementów otoczenia, świetny jest wygląd broni i efekty towarzyszące ich użyciu (można by rzec, że są wręcz fetyszyzowane). Ogólnie gierka wygląda jak na PS2 naprawdę nieźle, choć szarobura paleta barw może znudzić. Niefajny jest natomiast niemal całkowity brak muzyki i mimo wszystko niespecjalna dynamika starć. Spodziewałem się, jak to się mówiło w okolicach premiery, Burnouta wśród FPSów, a dostałem grę w sumie dosyć bliską zamulonemu Killzone'owi. Aha, całość jest do skończenia w 5-6 h.