Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Star Trek : Beyond Poprzednie dwa filmy z serii mają u mnie po 8/10, jako całkowity laik w temacie ST zostałem kupiony przez wizję Abramsa, tym bardziej szkoda, że najnowsza część wypada blado. Czułem się bardziej, jakbym oglądał jakiś randomowy odcinek serialu przygodowego, niż pełnoprawną część epickiej serii. Wydarzenia mnie nie zaangażowały, główny zły, intryga i jego broń całkiem z du.py, dobrze, że chociaż resztki chemii i relacji między znanymi bohaterami zostało (z drugiej strony, każdego tu po trochę, w rezultacie nikogo nie oglądamy zbyt długo). Efekty to standardowy dzisiejszy plastik, nie ma się do czego doyebać, ale nic też nie robi wrażenia (no, może widoczki na planecie, albo ten cały Yorktown). Średniak. Księżniczka i żaba : w ramach nadrabiania zaległości "bajkowych". Fajne dla odmiany zobaczyć znowu klasyczną animację, wizualnie wygląda to świetnie i jest to zupełnie inna liga, niż wszechobecne teraz animacje komputerowe. Postacie są w większości sympatyczne, humor nienachalny, no ogólnie klasyka Disney'owska. Piosenek sporo, większość jednym uchem wpada, a drugim wylatuje, ale utwór Dr. Faciliera kozacki, ogólnie dobry villain.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Taa znam to, co jak co, ale Uchiyamy nic nie pobije. To uczucie zawodu za każdym razem, jak zaczynał się odcinek w TV, i widziało się te kanciaste, nieproporcjonalne ryje xd.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Zacząłem niedawno oglądać (jestem na 10 epie) i ku.rwa, jakie to słabe. Nie wiem, czy to tylko kwestia faktycznego poziomu anime, czy też po prostu to nie jest już dla mnie (starych serii DB byłem wręcz fanatykiem, no ale to było z 15 lat temu). Pomijam już kwestie techniczne (jeśli chodzi o kreskę, to do najgorszych odcinków DBZ i DBGT jest jeszcze daleko, za to dubbing mnie trochę irytuje, a muzyka jest jak dotąd nijaka), ale wszystko tu wydaje się jakieś sztuczne, bezjajeczne, postaci nie mają charyzmy, humor opiera się na "żartach" z jedzenia, z tego, że Chi-Chi krzyczy na Goku, a Vegeta jest obrażony na świat. Nie mówiąc już o zwykłych głupotach scenariusza, no ale tutaj nie ma się co pastwić. Z bólem kontynuuję oglądanie, ale jeden, dwa odcinki dziennie to raczej max. Ogólnie chu.jnia.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Cloverfield Lane 10 : dobre, dobre. Nawet kontrowersyjne zakończenie mi nie przeszkadzało, miało w sobie coś niepokojącego. Kozacki Goodman w sumie ciągnie ten film. Parę głupotek, ale ogólnie na plus. A, no i fajny motyw przewodni. Triple 9 : niby wszystko poprawne, świetna ekipa aktorów (wbrew powszechnym opiniom, postać grana przez Kate Winslet wcale nie tak przesadzona), montaż, zdjęcia, ale jednak zabrakło tego czegoś. Wyszło typowe 6/10, obejrzeć i zapomnieć. Ewidentnie brak tu jakiegoś głównego bohatera, a skok, wokół którego kręci się cała fabuła filmu, wypada blado, chociażby przy scenach początkowych. Nic specjalnego. Dzień Niepodległości : Odrodzenie : złe, bardzo złe, bardziej, niż się spodziewałem. Poziom Transformers 4, kino wręcz irytujące swoją jakością, tym bardziej, że prequel lubię, mam sentyment, no jest zwyczajnie parę klas wyżej. Wszystko tu wyszło choojowo. Omijać z daleka. Nice Guys : tyle spustów na forum, a tu w sumie taka tam sensacja z elementami komedii (ze dwa razy prychłem), owszem, para głównych bohaterów wypada spoko, ale to największy plus filmu. The Visit : ciężko to nazwać horrorem, dla mnie to bardziej czarna komedia, ale ogólnie nawet mi siadło, po przyzwyczajeniu się do irytujących dzieciaków nawet da się to oglądnąć. Jak ktoś nie rzyga jeszcze stylistyką "found footage", to polecam.
- Mass Effect: Andromeda
- Mass Effect: Andromeda
-
Dyskryminacja graczy 30+
Stabilizacji zawodowej raczej. Wiek wiekiem, ale, nie wnikając w sytuację i powody, tu problemem jest raczej czas. Jakbyś pracował "normalnie" 8h, 5 dni w tygodniu to byś na wszystko więcej czasu miał.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Imperium : to ten, w którym Harry Potter jako agent przenika w szeregi gangu neonazistów, a na trailerze pokazano jakieś przebitki z naszych marszów narodowców. Cóż, tendencyjne, naiwne, płytkie przedstawienie samego problemu rasizmu i terroryzmu ( a sama intryga prosta i mało wiarygodna, mimo, że niby oparta na faktach).No i ten nachalny przekaz "skupiacie się na islamskich terrorystach, a prawdziwe zagrożenie to biali naziole". Nie jest to całkowity balas, da się obejrzeć i zapomnieć, ale nie warto tracić czasu.
-
własnie ukonczyłem...
Metal Gear Solid : The Twin Snakes W momencie premiery (2003) TTS budził duże emocje, a smaczku dodawało to, że gierka jest exem na GC. Podjarkę miałem dużą (słynny 26 minutowy trailer), aż sobie powtórzyłem klasycznego MGSa i wróciła mi zajawka na serię. Co do samej gry, cóż : minęło 13 lat, moda na Matrixowy bullet time w sumie też, a Shadow Moses po wielokrotnych wizytach chyba trochę mi się już przejadło. Jakbym zagrał w TTS w okolicach premiery, pewnie miałbym mokro, dziś to było miłe, ale nie zaskakujące prawie w żadnym momencie, doświadczenie. Mechanika to, jak wiadomo, elementy MGS2 wsadzone do świata z jedynki, no i w sumie niewiele z tego wynika dla gameplay'u. Szczerze mówiąc nie czułem w tej grze prawie żadnych innowacji, świeżości, w stosunku do oryginału. Tylko kosmetyka, która w praktyce nie wpływa jakoś bardzo na zabawę (pomijam już to, że gra, na normalu, jest banalna, odczuwalnie łatwiejsza niż MGS1). Z punktu widzenia czasu, czuć, że remake powstał nieco za wcześnie : jasne, skok graficzny między tamtymi generacjami był naprawdę duży, ale to było tylko 5 lat. Gra się z grubsza tak samo jak kiedyś. Inna sprawa, to oczywiście głośne, nowe cutscenki. Po pierwsze, prawie wszystkie godne uwagi sceny były pokazane we wspomnianym wcześniej, długim trailerze. Serio, niewiele zostało scen faktycznie interesujących (bo duża część to po prostu gadające postacie). Poza paroma kiczowatymi akcjami, filmiki wypadają nieźle, ale, znowu, nie ma tu aż tak wielkich zmian. Nawet podział scenek jest niemal identyczny, jak w jedynce. Tu można też wspomnieć o zmianach w warstwie muzycznej i dialogach. O ile do voice actingu nie mam większych zarzutów (jasne, stare wykonanie brzmiało lepiej, ale raz, że to przyzwyczajenie i sentyment, a dwa, że nie miałoby sensu odtwarzanie tego w stosunku 1:1), tak muzyka wypada wyraźnie słabiej, i tu nie ma za bardzo dyskusji. Kilka aranżacji starych melodii wyszło nieźle (motyw z walki z Mantisem na propsie), ale poza tym większość muzyki wypada jakoś tak mdło. No ale w tym aspekcie przynajmniej faktycznie dostajemy, w większości, coś zupełnie nowego, i człowieka interesuje, jaki to znowu dadzą nowy podkład do klasycznych scen. Ogólnie : dla fana fajna zabawa, dla kogoś, kto nie zna MGSa (lol), a nie przełknie PSXowej oprawy, to jakaś tam forma poznania się z historią, ale oryginał wypada w niemal każdym aspekcie lepiej.
-
Wołyń [2016] Wojciech Smarzowski
Też odebrałem to tak, że była żydówką
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Wołyń : dobre, mocne kino, ale nie pozamiatało mną do końca. Film nie jest aż tak brutalny i dosadny, jak można wywnioskować z opinii latających po necie, no i w sumie dobrze, Smarzowski nie przesadzi, kiedy trzeba zrobił cięcie i resztę zostawił wyobraźni (co nie zmienia faktu, że gore tu trochę jest). W ogóle ta rwana narracja była ciekawa, odmiana od tego, co widzieliśmy w jego filmach do tej pory (ale momentami wydaje się trochę, nie wiem jak to określić, chaotyczna ?). Aktorsko pierwsza liga. Mimo wszystko najlepszym filmem Smarzowskiego to to nie jest. Większe wrażenie zrobiła na mnie jednak Róża.
-
Metal Gear Solid~Quiz
A dud ? Oddaję.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
A propos animacji, wzięło mnie na nadrabianie zaległości w temacie : Zootopia : świetne, choć z trochę nachalnym i prostym "morałem" na czasie (no ale w końcu targetem są dzieci). Nie spodziewałem się, że tyle razy w czasie seansu będę miał szczerą bekę. Plus też za interesujące patenty dotyczące wykreowanego świata, niby rzecz oczywista i znana od wieków (antropomorficzne zwierzaki), a jednak podana w sposób świeży. No i całość jest rewelacyjna wizualnie. Dla mnie hit ostatnich lat w szeroko rozumianym gatunku. Frozen : tu natomiast zawód. O filmie w zasadzie nic konkretnego nie słyszałem, poza ogólną podnietą (no i wyniki finansowe miał chyba srogie). Cóż, trochę za dużo śpiewania (niby na modłę klasyków Disney'a, ale jakoś mnie to momentami męczyło, pewnie z uwagi na to, że naprawdę dobre są ze dwa utwory, a spośród pozostałych kilka jest wręcz męczących), no i ogólnie rzecz biorąc infantylne to wszystko, tutaj już mocniej da się odczuć, że to bajka dla dzieci, i to raczej głównie dziewczyn. Fabuła bez polotu, postacie w większości mdłe (może poza Elsą), a ich design też do mnie nie trafia (za to plenery : piękne). Fabuła słaba, mówiąc krótko. Meh.
-
Wstyd mi...
Nie no pewnego poziomu odmówić mu się nie da, film, jak i epopeja, zepsuty właśnie przez szkolny przymus. A Psy 2 na propsie, ale fakt, Żmijewski tu odwalił najlepszą robotę.
-
Era Ściery vs Era Butchera
Ja się do końca nie zgodzę, że za erą Ściery przemawia głównie sentyment, że ogólnie lepsze czasy branży, trzoda, a wiejskie żarty śmieszyły, bo byliśmy młodsi itd. Ostatnie parę lat pod jego sterami, czyli, powiedzmy, 2006-2010 (bo chyba jakoś wtedy Ściera odszedł ?), to już czas "profesjonalizacji" PE, spuszczenia z tonu, a jednak nadal oceniam ten okres lepiej, niż ostatnie lata. Nie sprowadzałbym tego mimo wszystko do osoby samego naczelnego. No i jako osoba, w każdym razie "postać medialna", Ściera robił po prostu lepsze wrażenie, niż Butch, Nie zmienia to faktu, że PE i tak trzyma w miarę wysoki poziom i w zasadzie poza marnym okresem w okolicach 2011-2012 (tuż po zmianie wydawcy), raczej zawsze dobrze mi się ich czytało.
-
własnie ukonczyłem...
Dla mnie też dwójeczka > jedynka, być może z prostego powodu : ograłem ją jako pierwszą (w całości, bo M1 miałem na krążku Demo 1 w konsoli i jakoś mnie nie porwał ten klimat). Fakt, obie części są do siebie mocno podobne, ale M2 ma wszystko po prostu lepsze, począwszy od grafiki (wyższa półka PSXa), przez arsenał, fabułę (będąc szczylem motyw z podróżami w czasie i Kubą Rozpruwaczem robił na mnie wrażenie) aż po level design. niby wszystko z przymrużeniem oka, ale jednak klimacik zbierania dusz w katedrze, z Danem w złotej zbroi i tym kawałkiem w tle był syty.
-
Poleć coś w stylu...
Sunshine.
-
Niegranie w gry
Ostatnio kupiłem Okami, pograłem ze 3h, obczaiłem na necie, że na gierkę trza poświęcić z 35 h i od miesiąca leży nieruszana na dysku. W ogóle w sezonie wiosenno-letnim praktycznie nie gram, musiałbym nie mieć pracy i móc siedzieć po nocach, zresztą podziwiam ludzi, którzy tyrają, mają babę, dzieci i inne hobby, a jeszcze zaliczają kolejne tytuły. Stereotyp gracza : no life'a/dzieciaka znikąd się nie wziął, proste, że na takie spędzanie czasu może sobie pozwolić ktoś, kto ma go naprawdę dużo i, nie oszukujmy się, nie ma lepszych rzeczy do roboty. Jasne, można sobie sztywno ustawić harmonogram "codziennie 1,5h cisnę na konsoli", ale w sumie jaka w tym przyjemność ? W ogóle myśl o rozpoczynaniu danego tytułu i poświęcaniu czasu na wsiąknięcie, już na starcie zniechęca (stąd też od jakiegoś czasu wolę, jak gierka jest tak max na 10 h), wiadomo, szybciej i przyjemniej jest yebnąć se wieczorkiem jeden odcinek serialu czy coś. Człowiek dziadzieje i tyle. Backloga nadrobię na emeryturze, albo jak w lotto wygram.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Nie no czego by nie mówić złego o piątce, to sprawdzić ją wypada, szczególnie, jeśli, jak wspomniałeś, lubisz MGSy. Mówię to z perspektywy osoby, która gry nie masterowała (ale też nie leciałem przez fabułę na Jana, ot trochę zabawy na boku, trochę expienia, trochę wątku głównego). GZ to faktycznie jedna, krótka misja, która jednak, jak dla mnie, wypada lepiej od większości misji w Phantom Pain. Fajnie zaliczyć, ale tylko jak masz okazję po taniości. Jak nie to scenki z YT i bierz się za V.
-
L.A. Noire
Właśnie problemem jest to, że dostaliśmy wielkie, niezbyt wygodne do zwiedzania miasto, w którym i tak nie ma co robić. Jest też druga sprawa : prawdziwe miasto, odwzorowane w miarę wiernie (co prawda nie wiem, na ile realistycznie R zaprojektowało LA), jest po prostu nudniejsze, niż takie stworzone całkowicie pod grę (najlepsze przykłady to oczywiście seria GTA).
-
L.A. Noire
Ta gra po prostu powinna być tak z 5h krótsza, a free-roamingowa formuła trochę ograniczona (Mafia II w tym temacie to ideał).
-
Urazy, kontuzje, eliminacja ze sportów..
No ogólnie pierwszą rzeczą, jaką polecałbym zrobić, to odpoczynek od treningów, i to całkowity (żadnych zastępników typu "pompeczki w domu"), tydzień, dwa minimum. Ze 3 razy w życiu odczuwałem jakiś mocniejszy ból w stawach (bark), za każdym razem przeszło po 2-3 tygodniach bez ćwiczeń. Nie mówię, że to rozwiązanie, ale to po prostu podstawa.
-
Jaki masz backlog?
Sama prawda. Dzięki takiej okazji właśnie zaliczam zaległe Okami, które w innym wypadku chooj wie kiedy bym ogarnął. Journey mnie jeszcze kusiło (29 zeta chyba, odkąd śledzę temat, to chyba najniższa cena), ale na razie się wstrzymałem.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Deadpool : fajny, zabawny (choć momentami na zasadzie "patrzcie, jak śmieszny i autoironiczny jestem"). Szkoda, że sam wątek główny i w ogóle końcowe minuty to mimo wszystko sztampa. Odmiana od raczej grzecznych adaptacji komiksów, których mamy ostatnio na pęczki. Aż tyle i tylko tyle, bo w sumie wracać do niego raczej nie będę. X-men : Apocalypse : więcej napisałem w temacie dedykowanym, w skrócie : przyjemny seans, jak do kogoś trafiają nowe części Xmenów, to powinien być raczej zadowolony i tym razem. Trochę zmarnowany potencjał głównego złego i jego ekipy, ale parę scen wypada naprawdę dobrze. Batman v Superman (Ultimate Cut) : no cóż, nie było tak źle, jak wszędzie można było w okolicach premiery przeczytać (na ile w tym zasługa wersji rozszerzonej : ciężko powiedzieć, sądzę, że niewielka). Dla mnie to, ogólnie rzecz ujmując, poziom Man of Steel, co pochwałą w żadnym wypadku nie jest. Tak jak i prequel, BvS jest strasznie nijaki, nie wywołał we mnie większych emocji chyba w żadnym momencie (no dobra, starcie tytułowych bohaterów wypadło ok, szkoda, że cała otoczka i rozwiązanie akcji jest beznadziejne). Nuda, szarość, rozwleczenie, a temat przecież teoretycznie nie do zepsucia. Na dodatek mamy tu nayebane wątków i postaci, które albo nam zwisają/są nudne (Lois Lane) albo są potraktowane po łebkach/wciśnięte na siłę (Wonder Woman, dla mnie w ogóle bekowa postać, no ale nie jestem nerdem komiksowym). Na plus rzecz jasna Batman. I to chyba tyle. Dobrze, że jednak nie wybrałem się do kina. Zoolander 2 : jedynka mnie momentami rozśmieszyła, dwójka prawie w ogóle. To bardziej festiwal różnych cameo (na dodatek głównie postaci mało znanych osobom nie siedzących w temacie mody i szołbiznesu USA), niż pełnoprawna fabuła. Głupie/ absurdalne nie musi być nieśmieszne, tu niestety tak jest. Lipa.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Różnice są czysto techniczne : grafika (jak na PS3 : bardzo spoko, zauważalna oczywiście niższa rozdziałka i mniej obiektów na ekranie) i przede wszystkim framerate (nie narzekałem, 30 fpsów z chrupnięciami, no ale PS4 to stałe 60). Jeśli to kwestia przeczekania dwóch miesięcy, to wybrałbym wersję na PS4, i tak już prawie rok czekałeś.