Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Dumb and Dumber To : jest naprawdę ok. Po pierwsze, zachowano klimat oryginału, a to już naprawdę duży plus. Nie odczuwa się, że tak powiem, sztuczności, mimo 20 lat, które minęło od jedynki. Obaj główni bohaterowie wypadają korzystnie (rzecz jasna, z naciskiem na Carrey'a, którego dawno nie mieliśmy okazji oglądać klasycznym wcieleniu). Obyło się bez wielkich salw śmiechu, ale momenty niezłej beki są, natomiast jakiejś mocniejszej żenady raczej nie uświadczymy, zresztą odpowiednio podany humor klozetowy nie razi. Fanom części pierwszej mogę spokojnie polecić. Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda : od dawna odkładałem seans, do którego zachęciły mnie chyba nominacje do Oscarów w 2008. Jak na obsadę i ogólnie pojętą skalę to film ten, przynajmniej z perspektywy lat, nie narobił jakiegoś dużego szumu, a przez przeciętnego widza nie jest nawet jakoś specjalnie kojarzony. Faktem jest, że dzieło owe jest nieco rozwleczone (2h40m). Powolna narracja może troszkę przynudzić. Przede wszystkim należy nastawić się na brak fajerwerków, strzelanin czy pościgów, to nie jest western w klasycznym tego słowa znaczeniu. Skupiamy się raczej na psychice bohaterów, chorobliwym podziwie, jakim Ford darzy Jamesa, czy postępującej paranoi tego ostatniego. Pitt wypadł rewelacyjnie, Affleck zresztą też, w obu przypadkach często obserwujemy nie do końca przewidywalne zachowanie, wybuchy, napięcie. Świetny jest też drugi plan. Nie do końca przekonuje mnie zabieg wprowadzania momentami narratora i zmiany punktu widzenia. Nie jest to arcydzieło, ale można sprawdzić, szczególnie jak kogoś interesują takie klimaty.
-
Metal Gear Solid Collection HD
W te teorie nawet się nie wczuwam, tak jak Bizon pisze, Kojima wie jak prowokować do dyskusji i snucia pomysłów (przypominam jeszcze sypanie tekstami Gray Foxa przez ninję w trailerze MGS2, kręcenie, że Solidus to Solid i przeprowadził atak terrorystyczny itd.), a fani wykazują się często mocną nadinterpretacją i wszystko okazuje całkiem proste. Czekam na klasyczny pomysł, że wszystko to sen BB w śpiączce. No tak, ale to jest czas wydłużony na siłę pobocznymi, powtarzalnymi misjami w znanych miejscówkach, mnie to przykładowo nie jara. Dla mnie MGS w klasycznej formule sprawdza się najlepiej, ideałem w tej kwestii jest MGS3, jedynka ma dobre proporcje, ale jest mimo wszystko za krótka, a dwójka i czwórka mają za dużo scenek w stosunku do gry i zmarnowany potencjał miejscówek (kolejne Struty na Big Shell, mało Arsenala).
-
Metal Gear Solid Collection HD
Właśnie jedyne, co ten remake powinien mieć wspólnego z oryginałem, to fabuła i postacie, i to też z grubsza (większości fanów do szczęścia wystarczy, obok Snake'a i BB, obecność Gray Foxa, doktorków i du.p, reszta to tło do wymyślenia na nowo), więc nie widzę problemu. Ba, na upartego można by połączyć obydwa MG w jedną dużą część, choć z narracyjnego punktu widzenia byłoby to takie sobie. Wierne odświeżenie odpada. Jak dla mnie to przez te duże różnice między tamtymi a dzisiejszymi standardami sens rimejku jest duży, większy, niż odświeżanie nadal zjadliwego MGSa.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Bossowie ze starych MG przykład czegoś, co pasowałoby dosyć mocno przemodelować. No i jedną walkę z BB też xd (sprej i zapalniczka). nobody : Szczerze to żaden z tych tytułów mnie nie nie zachęca na tyle, żeby sprzęt kupić przed 2016 (Transistor swoją drogą czeka na PC), a możliwość sprawdzenia, nawet biedniejszego, MGS V będzie kur.wesko kusząca. No bo nie będę się wygłupiał i pożyczał sprzętu od ziomka/kupował i sprzedawał jak spece z CW. Zobaczymy.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Fury : pozytywne zaskoczenie. Pełno tu klisz i schematów kina wojennego czy ogólnie ujętego holiłud, z drugiej strony filmu stricte o czołgistach chyba jeszcze nie widziałem, więc za to plus. Wygląda to bardzo dobrze (choć żadnej sceny wywołującej "wow" nie uświadczyłem), jest sporo brudu i krwi, także ok. Główna ekipa bardzo typowa, ale nawet sympatyczna, najmniej mi pasowała postać Szyi, sam nie wiem, czy to bardziej kwestia scenariusza, czy samego aktora. No krótko mówiąc, dobrze się oglądało, tym bardziej, że na nadmiar kina wojennego w mainstreamie raczej nie można ostatnio narzekać. Takie 7/10.
-
Gravity
Faktem jest, że Cameron stworzył kilka potężnych klasyków i raczej żadne z dotychczasowych dzieł Nolana nie osiągnie takiego statusu, najbliżej do tego chyba Memento, ewentualnie TDK jako fenomen popkulturowy i film zayebisty sam w sobie. Kazub widziałeś Following ? Nawet godne uwagi, no i budżet zmusił do zaskakiwania widza innymi metodami, niż bombastyczne efekty. Ogólnie Nolan przed Batmanami i po Batmanach (włącznie) to prawie jak dwóch różnych reżyserów. Jednak duży plus za to, że nawet po gigantycznym sukcesie nietoperza, bierze się za scenariusze oryginalne. A Titanic to 9+/10, elo.
-
Gravity
Nie chodzi o ramy czasowe, bo gość jest ponad 15 lat starszy od Nolana i swoje najlepsze działa i tak nakręcił, zanim ten drugi w ogóle zaczął karierę, tylko o to, że jeden i drugi to rozrywkowa komercha dla mas, kwestia, co do kogo bardziej trafia. Lubię filmy obydwóch, ale dzieła Camerona w moich oczach są po prostu mniej nadęte i zarazem mniej rażące swoimi nielogicznościami, z bardziej charakterystycznymi postaciami.
- Gravity
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
No też tego nie czuję, typ się zajawił na otwartą strukturę poziomów i się zapędza w rozważaniach. Swoją drogą, okazuje się, że GZ ma jednak "upscaling", tyle, że do 1080i. Na dobrych TV to pewnie nie ma sensu, ale na słabszych tv lub monitorkach warto sobie to przełączyć.
-
Gravity
Ale wiesz, meritum porównania było to, że powoływanie się na krytykę czy zarobki to ślepa uliczka. Mnie seans Avatara sprawił po prostu większą radość niż Gravity i tyle. Jakby to napisał mate5, Avatar wie, jakim jest filmem , nie udaje nic ponadto, i jest w tym dobry. Oby wiecej takich wyrobników jak Cameron (ale z trzema sequelami przesadził). Hurt Locker 5/10. No ale Oscary bo baba reżyser, nasi chłopcy w Iraku, itd. Te nagrody to niestety średni wyznacznik czegokolwiek, co nie zmienia faktu, że śledzę, sprawdzam nominowanych i zwyczajnie lubię oglądać. No ale odbiegam już trochę od tematu.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Fantastyczny Pan Lis : styl Andersona oczywiście wylewa się z każdego kadru, oczywiste więc, że pod względem wizualnym dostajemy cacko. Całokształt jednak jakoś mnie nie porwał, dialogi zbytnio nie bawiły. Ranking filmów Wesa na ten moment : Hotel>Moonrise>Mr. Fox>>>Tenenbaums. About Schmidt : Jack Nicholson przechodzi na emeryturę i nie bardzo radzi sobie w tej roli, tym bardziej, że zaraz po tym spotyka go jeszcze większy życiowy przełom, poza tym córka, z którą ma raczej słaby kontakt, wychodzi za mąż za półgłówka, który to pomysł tytułowy Schmidt będzie próbował jej wyperswadować. Fabuła to generalnie pasmo niepowodzeń naszego bohatera, dziwnych sytuacji, z ogólnie ujętą depresją w tle, choć gdzieś tam czają się pozytywne emocje i przekaz. W flmie dla równowagi mamy trochę, czasem czarnego, humoru. Nicholson świetny. Ciężko coś więcej napisać, trochę dziwne to dzieło, ale wrażenia raczej pozytywne. Niebezpieczny Umysł : prezenter i reżyser programów TV z lat 70/80 potajemnie świadczy usługi CIA, głównie jako zabójca. W roli głównej Sam Rockwell, za którym nie przepadam, ale tego, że zagrał przekonująco mu nie odmówię. Mamy tu niezłą mieszankę humoru, kryminału (wątki szpiegowskie) i lekkiej psychozy. Całość wypada tak sobie i jakoś specjalnie bym nie polecał.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Oprócz tego Kojima coś tam przebąkiwał w swoim stylu o tym, że "chciałby zobaczyć remake MGS1 z otwartym światem" (lol), ale ciężko o ludzi, którzy to zrobią. Niech lepiej myśli o MG i MG2 a nie o odgrzewaniu drugi raz stosunkowo młodej i imo dobrze starzejącej się część serii.
-
Oldschool - Za czym nie tęsknie?
Poza wymienionymi już tutaj sprawami, coś z ery PSXa : dramatycznie słaby draw distance. Jakoś tego nie odczuwałem w tamtych czasach (no i jednak nie każda gra miała z tym problem), ale jak sobie jakoś teraz odpaliłem Tenchu 2 czy Drivera 2, to widzę, jak duże to ograniczenie. Pozostając jeszcze w tym temacie : nie tęsknię ogólnie za brzydką grafiką 3D (bo 2D ładnie się starzeje, wiadomo). Brak mimiki, dłonie w formie sześcianów, migające tekstury czy piksele jak płyty chodnikowe to takie przykłady, bo oczywiście powstawało sporo tytułów, które i dziś wyglądają dobrze.
-
Fotki
Przez pewien okres intensywniejszego pakowania mocno się ograniczałem z piciem (co rozumiem jako : raz na tydzień 1-2 piwa, nayebka od święta, a na kreatynie ani łyka bite dwa miechy), później osiągnąłem okres stagnacji, zacząłem częściej sobie luzować i szczerze mówiąc, nie dostrzegłem minusów w formie. Jeśli miałbym coś sugerować, to nie wpadaj w ascezę. Oczywiście nayebanie się jak działo raczej daje się już we znaki i cały kolejny tydzień ma się wrażenia "wracania do formu", także ograniczenia jakieś tam trzeba mieć mimo wszystko. Złoty środek, jak ze wszystkim.
-
Poleć coś w stylu...
Szanuję, ale nie kocham. Miałem chyba za duże oczekiwania po tym hypie.
-
Gravity
No nie mam takiego ego, żeby swoją opinię o filmie uznawać za prawdę objawioną, obiektywne to mogą być koszty albo wpływy z box office, choć przyznam, że kategorie techniczne są na pewno łatwiejsze do suchej oceny, i w tym temacie nic Grawitacji nie odmówię. Trio krytyka/nagrody/wpływy to rzeczy ważne przed seansem, zachęcają do filmu, ale koniec końców, to ja daję swoje 6 czy 8. Wiesz, dla mnie natomiast Avatar>Gravity, tyle, że ostatnie na co bym się powoływał, to 3 Oscary, ponad miliard dolców wpływów czy ogólnoświatowa podnieta. A tak obdzierając coś, to każdy blockbuster możemy sprowadzić do crapa (co zostaje z Gravity bez efektów w komosie ? Raczej nie filozoficzne studium zachowania człowieka w sytuacji zbliżającej się śmierci ?). Wspominając Del Toro, masz na myśli Pacific Rim ? Dla mnie to właśnie przykład złego designu, ale mi w tym filmie nie zagrało dokładnie nic, więc chyba nie ma sensu przeskakiwać na kolejny wątek.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Madagaskar 3 : ogląda się przyjemnie, ale poziom w serii konsekwentnie spada. Końcówka festyniarska do porzygu, na dodatek rzucają się w oczy robione pod seanse 3D efekty. Mocno odczuwalny jest też przesyt bohaterów : mamy całą ferajnę nowych zwierzaków i poza Alexem (lew) cała główna ekipa zeszła przynajmniej na drugi plan, a tu jeszcze trzeba wepchać Juliana, pingwiny czy małpy. Formuła się wyczerpała, kiedyś pewnie sprawdzę pełnometrażowe Pingwiny i tyle. Książę Egiptu : nadrobiłem sobie tę zaległość, bo przy okazji premiery Exodus powtarzają się głosy, że w tej tematyce animacja Dreamworks wypada dużo korzystniej. Nie widziałem filmu Scotta, więc się nie wypowiadam, co natomiast mogę napisać o samej bajce : luźna adaptacja historii Mojżesza, ładnie skondensowane najbardziej charakterystyczne jej wątki (akcja kończy sięna przejściu Morza Czerwonego), specyficzna kreska oraz świetne piosenki i muzyka (w końcu Zimmer), które w sumie najbardziej zapamiętam z tego seansu. W 1998 pewnie bym się jarał fest, ale nadal ogląda się dobrze. Misja : kolejna ważna zaległość. Nie odmówię filmowi wielu zalet i, ogólnie pojętej "wielkości", ale mimo wszystko nie opadła mi szczena. Niemniej jednak jest to świetne kino, z mocnymi rolami DeNiro i Ironsa, piękną muzyką i, co by nie mówić, dosyć poruszającą historią. Znać trzeba. Teoria Wszystkiego (ten o Hawkingu) : kolejna Oscarowa biografia, tym razem kogoś, kto jeszcze żyje. Od razu zaznaczę, że jest to film lepszy niż Imitation Games. Nie dziwię się podjarce rolą Redmayne'a, bo chłopak naprawdę się popisał. Kolejny seans z ostatnich miesięcy, gdzie to na głównym bohaterze spoczywa cały ciężar historii. Scenariusz i w sumie wykonanie to oczywiście standard gatunku, ale, jak kiedyś wspominałem, ja takie kino lubię i mogę spokojnie polecić. Sprawnie skonstruowane, choć w żadnym wypadku nie wybijające się mocno ponad normę.
-
Poleć coś w stylu...
Fałszerzy sprawdź, dobre. Błagam. Tylko Fargo i Lebowski. Kto uważa inaczej, jest hipsterem. Ogólnie bracia są przereklamowani.
-
Gravity
No dobre kino, 6+/10. Rozumiem podjarkę, bo film Ci się najzwyczajniej spodobał, ale nie rób z niego jakiegoś uniwersalnego, obiektywnie (wymienianie nagród i zarobków to akurat mało przekonujący argument) świetnego filmu, w tym Twoim tonie "jak się nie zgadzasz, to jesteś choojowy", bo to nie CW. Też żałuję, że nie byłem w kinie, bo to jeden z tych filmów, który by bardzo na tym zyskał. Interstellar obejrzany w domu pewnie też by mnie nie zachwycił. Co świadczy tylko o ich poziomie.
-
Cinema news
Niech będą nawet koło 40stki, wyglądają jak wyglądają. Reed to chyba od zawsze lekko siwiejący, starszy facet, no ale pewnie zaraz wyciągniesz z otchłani jakieś uniwersum, w którym F4 to młodzież tuż po magisterce, więc nvm.
-
Cinema news
Nie żeby mi zależało na tej marce, ale gorsze niż poprzednie dwie obs.rane części to raczej nie będzie. Inna sprawa, że tytułowa ekipa wygląda raczej jak licealiści, a nie naukowcy.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Rozumiem, że jest jakiś release Interstellara, że nowe opinie ? Dobry ? Ostatnio widziałem : The Imitation Game : typowy film "biograficzny", w sam raz na Oscary, nic ponadto. Ja lubię takie kino i oglądało mi się dobrze. Cumberbatch oczywiście na propsie. Faktów to się w paru miejscach nie do końca trzyma, ale mniejsza z tym. Wątki homo nie są jakieś niesamowicie nachalne, więc jak ktoś jest na uczulony na "poprawne politycznie" historie, to tak czy siak może śmiało oglądać. Enemy : trochę cięższy kaliber. Nie załapałem wszystkiego po pierwszym seansie, co bynajmniej nie jest jakąś wadą. Znowu świetny (ale w spokojnym, subtelniejszym, niż w Nightcrawler, stylu) Gyllenhaal, gość ma dobrą passę. Tutaj musiał zdać egzamin z zagrania dwóch ról i poradził sobie koncertowo. Wizualnie jest skromnie i, znowu użyję tego słowa, surowo (specyficzne kolory), nawet troszkę onirycznie. Mało dialogów, sporo rozkmianiania. Nie na luźniejszy seans, ale sprawdzić warto. Birdman : jest dobrze, nawet bardzo. Początek mnie nie przekonywał, ale potem zostałem wciągnięty całkowicie. Popis Keatona (fakt,że rola nastawiona na kilka "szarż"), świetny Norton, trochę działająca na nerwy Stone, no i "gruby z Kac Vegas" wreszcie w innym wcieleniu. Zdjęcia to majstersztyk. Nie powtarzając się po innych, mogę tylko polecić, przyczepię się jedynie do męczącej momentami ścieżki dźwiękowej (tak, wiem, że ta perkusja miałą swoją rolę, no ale nic to nie zmienia w odbiorze).
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Cóż, przez tą międzygeneracyjność zarówno GZ, jak i pewnie PP trochę graficznie tracą. Faktem jest, że MGSy, z naciskiem na czasy PS2, mimo wszystko były wyznacznikami wysokiego poziomu graficznego. MGS2, wiadomo, pokaz mocy PS2 : modele postaci, szczegółowość otoczenia, różnego rodzaju efekty, smaczki, no i płynniutkie 60 fpsów. Trójka poszła już w przepych graficzny, co przy większych i bardziej skomplikowanych obszarach, ograniczyło płynności animacji, ale prezentuje się tak, że przy wczesnych tytułach z PS3 nadal wypada bardzo korzystnie, ba, poszedłbym nawet dalej i powiedział, że niektóre elementy graficzne wypadły lepiej, niż w MGS4. Mnie tam GZ na PS3 się podoba (poza wstrętnym pop upem krzaków), jest znaczący postęp w stosunku do czwórki (która jednak wygrywa płynnością i czystością obrazu : upscaling), no i to jednak zupełnie inny silnik, nowe efekty, pogoda itd. Ciekawe, czy dostaniemy na obecnej generacji kolejną dużą część, w której nastąpią analogiczne do poprzedników zmiany (grafika kosztem fpsów).
-
Metal Gear Solid Collection HD
Bansai : jasne, postarzyli go i tutaj nie ma dyskusji, ale poza zmarszczkami i "zmęczeniem" ? Ta sama (w PP śmieszny kucyk), nie skalana siwizną fryzurka i niemal identyczny (piąta gra z kolei) zarost. Wrzuciłeś screen z GZ, na którym efekt jest trochę przekłamany przez oświetlenie, tak to wygląda w PP : Chodzi mi o to, że najwyższy czas, żeby, oprócz zmiany głosu, jakoś mocniej pokazać, że gramy starszym Big Bossem, ot, prezencja ala Solidus byłaby w sam raz. Fajnie się to zapowiadało po artworkach :
-
Metal Gear Solid Collection HD
Wśród wielu wad czwórki, ja nie wymieniłbym akurat starości bohatera, Old Snake jest mega i kupiłem ten pomysł w całości. Z drugiej strony, w prequelach mamy Big Bossa, którego wygląd nie zmienia się jakoś diametralnie od 1964 do 1984, a to mi już tak do końca nie pasuje.