Też skończyłem, gra jest niesamowicie długa i się ciągnie, ale nawet przez chwilę nie czułem, że gram na siłę, czy żeby przejść, a cały czas się nią cieszyłem. W pierwszą część jakoś nie wszedłem głębiej, odpadłem po kilku godzinach i już nie wróciłem, a żałuję, bo pewnie po prostu dałem jej za mało czasu. RDR II kupiłem trochę z kredytem zaufania i na fali hypu, bo o ile uwielbiam sandboxy, szczególnie od Rockstar, tak za dzikim zachodem średnio przepadam. No, ale co tu dużo mówić. Dla mnie ten tytuł okazał się być tym, co najbardziej lubię, czyli fajną przygodą w super dopracowanym wirtualnym świecie. W tej grze na każdym kroku czuć dopracowanie i włożone serce, nie ma mowy o jakimkolwiek odcinaniu kuponów i to się ceni.
Krótkie wypunktowanie:
Co mi się najbardziej podobało:
+ cały otaczający świat i może nie tyle chodzi tu o jego wielkość, ale sam fakt jak bardzo został dopracowany i jak bardzo obfituje w szczegóły. No cała ta flora i fauna, ukształtowanie terenu, widoki i szczególnie zabudowania. No detale architektoniczne budynków to jakaś miazga, to samo wnętrza pomieszczeń. Tak naprawdę, jeszcze sobie dokładnie nie pooglądałem wszystkiego, nie pozwiedzałem dobrze choćby Saint Denis, a i tak jestem zachwycony. Rozmach świata gry, według mnie, zawstydził innych twórców, bo jest mnóstwo gier korytarzowych, które nie mają takiej szczegółowości i dopracowania. No większość innych sandboxow wygląda przy RDR II jak kupa wydana na odpie.rdol. TDużo na forum czytałem, że nudzą podróże koniem od punktu A do B, ale ja tego nie odczułem, bo dużo podziwiałem w tym czasie, no i zawsze się coś działo. Temat rzeka, mógłbym się dużo zachwycać nad tym punktem.
+ misje, ich scenariusz, pomysłowość. Fakt, większość to po prostu mniejsze lub większe strzelaniny, ale znalazły się perełki i prowadzenie różnych pojazdów, co chyba najbardziej zawsze lubiłem w GTA. Fajne były też te, gdzie było trzeba się skradać, coś wykraść, zajść od tyłu. Mogło tego być trochę więcej. Poza tym, znowu wraca poprzedni punkt moich zachwytów, bo w każdej misji jest znakomita sceneria, a niektóre miejscówki to już istny majstersztyk - np ta rezydencja bimbrowników, czy lokacje w Saint Denis. No większość misji jest po prostu bardzo klimatyczna. Fajnie, że są też przerywniki w postaci misji na luzie, czyli pojedź gdzieś, zawieź coś, idź z kim gdzieś. Podobnie było w Mafiach I i II i mi to robi robotę i klimat.
+ strzelanie, ogólny feeling, bronie. Walenie headshotów daje dużą frajdę. Na plus też ten tryb skupienia i większej celności. Od początku do końca miałem dużą frajdę z udziału w strzelaninach.
+ zbieractwo jedzenia, skarbów, cennych przedmiotów i ogólnie wypełnianie ekwipunku, choć mam tu trochę mieszane uczucia do sposobu ograbiania ciał. Chyba trwa to trochę zbyt długo, aczkolwiek z drugiej strony, daje większą frajdę i poczucie, że kolekcjonowania, czy wzbogacania się.
+ interakcja ze światem, rozmawianie z ludźmi, ich reagowanie na nas, to samo ze zwierzętami. Ma się wrażenie, że ciągle coś się dzieje, ktoś zaczepia, ktoś żyje swoim życiem. No świat jest nie tylko piękny i dopracowany, ale żyje swoim życiem.
+ muzyka, tu chyba nie trzeba dużo pisać, tego trzeba posłuchać. Choć mam zastrzeżenie, że za mało jej przygrywa podczas wolnej rozgrywki, poza misjami.
+ główny bohater, który jest bardzo charyzmatyczny i można się z nim zżyć, a to też jest ważne, skoro spędza się z nim w grze tyle czasu.
No i pewnie jeszcze inne rzeczy, o których nie wspomniałem, bo jest tego naprawdę dużo. Wypunktowałem te główne.
Co mi się nie podobało:
- zakończenie, epilog i finałowa misja, u mnie zostawiły niedosyt i trochę rozczarowanie. chyba nie tego się spodziewałem i jako, że wczułem się w fabułę, pragnąłem innego rozwiązania. Tutaj powinno być pole manewru i wybór zakończenia. To dla mnie główny minus.
- wspominany już wcześniej system poszukiwań i kuriozalne akcje w stylu szturchnięcie kogoś, potrącenie i hurr durr Arthur Morgan poszukiwany, Pinkertoni na alarm. No trochę to irytuje.
- nieco kwadratowe poruszanie się postacią, przyklejanie do osłon. Nie jest źle, nie irytuje, ale można było to bardziej dopracować, a byłoby o wiele przyjemniej.
- walka wręcz, która jest sztywna i schematyczna, mało swobodna. Pamiętam, że chyba najlepiej walkę Rockstar rozegrało w San Andreas. Były kombinacje ciosów, kopanie, uderzanie dłonią, różne style. No nie rozumiem, dlaczego potem się jakoś zatraciło, choć w GTA IV i V nadal było dobrze pod tym względem i było więcej swobody. W RDR II jest po prostu jakoś sztywno.
- przymus chodzenia w miejscach jak obóz, jakieś pomieszczenia, podczas dialogów w czasie misji. To samo z wolną jazdą na koniu i jakimiś przydługimi dialogami. No taka mułowatość męczy. To bardziej subiektywny minus, bo nie wczuwałem się jakoś za bardzo we wszystko. Jak ktoś chłonie grę detal po detalu, to na pewno uzna to za zaletę.
No i to chyba tyle. Dla mnie gra to bardzo mocne 9,5/10, mnóstwo serca i przygody, chce się grać i grać, poza graniem myśli się o tym, co będzie się robiło jak się siądzie do konsoli. Taka kwintesencja konsolowości, jak ja to mówię, hehe. Robić gry na 100% nie będę, ale na pewno się jeszcze pokręcę po świecie i popodziwiam świat, pozwiedzam. Czekam z niecierpliwością na kolejne GTA, bo po tym, co dostałem tutaj, mam ciarki na myśl o tym, co może przynieść kolejna część.