Skocz do zawartości

KOMODO

Zg(Red.)
  • Postów

    560
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

27 Stara się

O KOMODO

  • Urodziny 22.02.1987

Kontakt

  • Strona WWW:
    http://
  • ICQ:
    0

Informacje o profilu

  • Płeć:
    mężczyzna

Ostatnie wizyty

5 995 wyświetleń profilu
  1. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Możesz dokupić dodatkowy bagaż na sam lot powrotny ale wtedy będziesz musiał kupić w Japonii walizkę. Nie wiem czy taniej nie będzie jednak od razu wykupić bagaż rejestrowany w obydwie strony i zabrać walizę z Polski. Rzadko zdarzają się gubienia bagaży, ale jakbyś miał dwie walizki, to rozłóż sobie dobytek strategicznie - po połowę każdego rodzaju garderoby do walizki. Jak zaginie jedna to lepiej mieć połowę majtów niż zero majtów na zmianę . Co do jena - to cena średnia, w kantorach zapłacisz marżę i tutaj KONIECZNIE użyj porównywarki kantorów ponieważ różnice bywają ogromne. Ja po jeny przejechałem się ok. 80 km ale różnica na kursie była tak duża między Katowicami a moim miastem, że zaoszczędziłem 1.500 zł, więc to nie żarty . A gotówkę trzeba mieć koniecznie - Japończycy prawie nie korzystają z kart, wszędzie brzęczące monety. Jest masa miejsc które nie ma żadnych terminali płatniczych. Sklepy, markety i hotele - tam się poratujesz technologią ale w knajpkach u dziadka czy straganach z żarciem - w życiu.
  2. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Zgadza się, nie jest to najtańszy sklep na świecie ale warto mieć na uwadze, że w aktualnej sytuacji gospodarczej na świecie, polski turysta ma w Japonii całkiem gruby portfel. Wiele rzeczy jest zaskakująco tanio i rozmaite growe badziewia również. Jako fan Godzilli spędziłem też słuszną ilość czasu w Godzilla Store (w Shinjuku, ale poza obszarem znanego z Yakuzy Kamarucho, tfu, Kabukicho). Eleganckie figurki to kwoty rzędu 50 zł/sztuka, wszelkie pierdoły typu kubki/długopisy/notesy to kwestia kilkunastu złotych. Mając na głupoty np. 1000 zł, można się obkupić po pachy, a i za kilka stówek spokojnie da się odłowić satysfakcjonującą ilość dobra. Najdroższe są oczywiście obiekty typowo kolekcjonerskie - figurki z dawno nie produkowanych już serii, które we wspomnianym już Mandarake czy Akihabarze można dorwać w stanie fabrycznie nowym, a sprzedawcy wskazują uczciwie każdą niedoskonałość opakowania, która mogłaby zaszkodzić walorom kolekcjonerskim ("damadżi!"). Szkoda tylko, że ichsze gry są w nie tylko w innym języku ale i regionie bo tytuły, które u nas na allegro chodzą po 400-500 zł tam poniewierają się po 20-30 nowych polskich. Tak czy siak, morał taki, że nie ma się co obawiać kosztów wyjazdu, oczywiście z wyjątkiem drogich lotów. Cała reszta, od hoteli, przez żarcie, po gadżety właśnie, jest w większości przypadków w ciul tańsza niż u nas.
  3. KOMODO

    Wycieczka do Japonii

    Ja jestem zwolennikiem niepopularnej opinii, że nie warto aż tyle czasu poświęcać na samo Tokio. Pewnie, miasto jest ogromne i pewnie dałoby się tam przesiedzieć i miesiąc, cały czas mając coś nowego do zrobienia ale raz, że z doświadczenia wiem, że siedząc w jednym miejscu szybko przestaje się "zwiedzać" a zaczyna "żyć" przez co im dalej w las, tym dni młócą coraz szybciej, a dwa - mimo wszystko z Tokio jest trochę jak z każdą stolicą. Jest Tokio i jest Japonia. Moim zdaniem warto trochę pojeździć po kraju, zwłaszcza, że z pomocą JR Passa jest to tak bajecznie łatwe i wygodne. W samym Tokio polecam mniej popularną, ale malowniczo ulokowaną świątynię Meji, mieści się w Shibuyi ale jest otoczona zielenią, więc do celu maszeruje się ok 1.5 kilometra przez "las". Po drodze opcjonalne muzeum i ogrody, dodatkowo płatne ale symbolicznie. Można zapomnieć, że jest się w mieście. Akihabara to mus, wiadomo, ale warto też podczas odwiedzin w Shibuyi zajrzeć do tamtejszego oddziału Mandarake - chyba najlepiej/najciekawie zaopatrzony w kolekcjonerski szmelc sklep w Tokio. Śmierdzi jak w antykwariacie, jest klimat. Z fajnych "widokówek" poza wymienionym Skytree polecam też Roppongi Hills Tower. Jest tańszy niż Skytree czy Tokyo Tower a widok równie imponujący (blisko Tokyo Tower). Do pewnej godziny można też dostać się na dach, po pewnej godzinie tylko przez szybę ale benefitem jest rotacyjna wystawa - ja widziałem tę nawiązującą do animacji Walta Disneya. Podczas podziwiania panoramy przygrywała muzyka z "Pięknej i bestii" . Aha - atrakcja Mari Kart, zamknięta przez Nintendo za łamanie praw autorskich dalej działa, choć już bez strojów postaci z gier. Można na niej pojeździć po Shibuyi i Akihabarze
  4. Panowie, ale Wy wiecie, że Grucha nie pracuje już na portalu ze 3 miesiące? Aktualnie pisze jedynie okazjonalnie recenzje, ale z tego co widzę to z raz w miesiącu. Grucha więc już "nie istnieje i nie może Was skrzywdzić"
  5. Tu byście chcieli więcej ciekawostek zza kulis działania magazynu, a z drugiej strony nie chcecie zaakceptować faktu, że PE sporo zawdzięczało pomocy Gruchy w rozmaitych tematach, których nie widać było gołym okiem . Możecie Gruszki nie lubić za newsy na PPE, ale to wciąż solidny gość na którego można liczyć w każdej niemal sytuacji. Dobry chłopak
  6. Ale przecież ja niczego nie argumentuję bo też niczego nie muszę bronić, gdyż ani to nie moje ani nawet nie mam z tym nic wspólnego poza tym, że znam część osób stamtąd przez oczywiste powiązania z dawnych lat portalu, gdy jeszcze znajdował się razem z PE pod jedną strzechą. Po prostu wyjaśniam jak to działa, nie tyle na przykładzie PPE co wszelkich stron internetowych ogólnie. Tak działa sieciowy biznes czy się nam to podoba czy nie, nikt nie musi w tym przymusowo brać udziału, stąd piszemy do prasy drukowanej, a nie na portale. A co do Gruchy piszącego do PE - było go w druku tyle co kot napłakał, nie zachowujmy się jakby w pojedynkę zmienił cały profil magazynu . Plus to także nie temat do mnie - ja tylko piszę umówione z Rogerem teksty, nie decyduję o doborze tematów dla pozostałych autorów ani skali udziału poszczególnych ksyw na łamach.
  7. Ej, żeby było jasne - w żaden sposób nie jestem związany z PPE, nie udzielam więc żadnego oficjalnego stanowiska w imieniu portalu. Nie muszę jednak być tam zatrudniony by wiedzieć jak działa od zaplecza internet. Optymalizacja pod SEO to nie tylko domena portali informacyjnych ale całej treści w sieci w ogóle. To samo mamy w sklepach internetowych, stronach ofertowych itp. Bez tego po prostu jest się w sieci niewidzialnym i traci się konkurencyjność. Jeżeli chcesz coś sprzedawać online, nieważne czy są to produkty, usługi czy informacje, będziesz siedział w SEO zakopany po same uszy, łożąc kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt/kilkaset tysięcy na pozycjonowanie organiczne (treści na stronie), linki sponsorowane (odnośniki na stronach zewnętrznych oddające część swojej "mocy" na rzecz strony do której linkują), tzw. zapleczówki (wpisy jedynie pośrednio powiązane z daną stroną, umieszczone na zewnętrznych stronach służących wyłącznie publikowaniu takich treści), a także Adsy (płatne kampanie Google dzięki czemu dana strona jest zawsze na szczycie ale z dopiskiem "Sponsorowane") i inne kampanie płatne. Idea rzetelnego, profesjonalnego portalu brzmi fajnie w teorii, ale w strukturze internetowej coś podobnego nie ma niestety racji bytu - błyskawicznie zostanie "zakopane" przez konkurencję używającą sztuczek pozycjonerskich. Po prostu nie sposób byłoby zapewnić rentowność takiej strony. Że im większy portal tym słabszej jakości treści? Owszem ale to bez znaczenia, większość ludzi czerpie wiedzę na temat świata z samych nagłówków, treść równie dobrze mógłby im napisać bot, co w przypadku wielu branż już teraz ma miejsce (nie, na PPE nadal piszą ludzie ). I myli się ten, kto sądzi, że np. Youtuberzy czy inni blogerzy o dużych zasięgach osiągają swoje pozycje wyłącznie dzięki ciężkiej pracy i organicznym wyświetleniom. Tutaj działają dokładnie te same mechanizmy co w pozostałych przypadkach, tylko ubrane w otoczkę "niezależności". Thats the name of the game. Dlatego większość zg(red.)ów trzyma się papieru do ostatka, choć z powodzeniem mogliby pisać gdzieś w sieci lub na kilku frontach. A co do Gruszki i jego udziału w PE - życie magazynu to nie tylko to co widzimy na stronach. Rogera zwyczajowo poza "Okiem Maniaka" i HP nie ma na nich wcale, a jednak ślęczy nad każdym wydaniem każdego miesiąca potencjalnie najdłużej z całej redakcji. Grucha pomagał magazynowi od zaplecza dużą ilość razy i na przestrzeni lat wiele rzeczy nie udałoby się bez jego udziału. Poza tym chyba każdy w redakcji kto miał z nim styczność potwierdzi, że "to jest fajny chłopak, dobry chłopak, elegancki chłopak mój"
  8. Ale tak na marginesie - wy zdajecie sobie sprawę, że na PPE pisze się w taki a nie inny sposób nie dlatego, że autor cierpi na jakiś deficyt słownictwa, tylko dlatego, żeby nasycić tekst odpowiednimi frazami, układem i liczbą znaków, aby bot Google'a wypozycjonował treść jak najwyżej w przeglądarce? Na tej samej zasadzie działają podłe serwisy informacyjne, formułujące nagłówki w taki sposób byle nabić wyświetlenie a potem jak najdłużej szukać odpowiedzi na zadane w nagłówku pytanie, być może nawet nigdy go nie znajdując. Tak działają wszystkie media online. Dlatego prasa to ostatni bastion prawdziwie autorskich treści, gdzie każdy autor pisze jak uważa, bo objętość, nasycenie frazami czy jakikolwiek inny parametr SEO nie ma znaczenia. A Grucha zrobił na przestrzeni lat dla magazynu więcej niż Wam się wydaje
  9. @Perez Patrz jaka wdzięczność . A co do kwestii o której pisze Roger, może faktycznie będzie kiedyś okazja o tym opowiedzieć szerzej bo ja sam pamiętam już kilka "ostatnich numerów" (pierwszy który kojarzę to 221, okładka z Gwiazdą Śmierci), ze wszystkich wyszliśmy zwycięsko jedynie dzięki oddaniu i zaangażowaniu ekipy. Na przestrzeni lat przywykliśmy do życia na granicy spadnięcia z rowerka do tego stopnia, że ten najnowszy "ostatni numer" (320) na wielu nie zrobił szczególnego wrażenia . Tym jednak razem po raz pierwszy od dawna faktycznie patrzymy na przyszłość marki z optymizmem i pewnością, że jeżeli kiedyś znów nadejdzie widmo "ostatniego numeru" to będzie oznaczać tyle, że już autentycznie nic więcej nie da się w tej sprawie zrobić. Wierzę jednak, że prędko to nie nastąpi
  10. Ale dlaczego od razu tak dramatycznie . W ten sposób jedynie napędza się błędne koła, na którą narzekają obydwie strony trzymające za piłę, żalimy się nawzajem i nic z tego nie wynika. To, że ktoś się nie loguje nie znaczy, że nie zagląda bez logowania. Butch relatywnie szybko zareagował na wycelowany w niego temat. Nie wiem czy zajrzał sam czy ktoś mu doniósł ale wychodzi na jedno - info dotarło do adresata szybko. Z całą resztą opinii jest bardzo podobnie i spora część "starszyszny" forum jest całkiem nieźle kojarzona przez zgredów. Kiedy spotkałem Łoma na ostatnim Extreme Party, to pamiętam, że przepraszałem go, że nie kojarzę jego ksywy z forum (już kojarzę!), za to wymieniłem w rozmowie z nim m.in. Ciebie. Kiedyś w kinie spotkałem też Mendrka i podszedłem przybić pionę choć ten mnie nie poznał. Tych kilku forumowiczów, którzy zjawili się na EP i jeszcze na dodatek podali pomocną dłoń przy partyzanckiej organizacji wydarzenia, nie tylko nie zostało pobitych ale byli przyjęci jak swoi
  11. Zabawię się w adwokata diabła, choć nikt mnie nie nasłał, sam przyszedłem. Wiele osób z redakcji pisało to już tutaj wielokrotnie, w tym ja również - narzekacie, że z większością ekipy nie ma kontaktu, bywają tutaj rzadko a udzielają się jeszcze rzadziej. Tymczasem to właśnie takie wątki jak ten tutaj powodują lub nasilają to właśnie zjawisko. To nie jest temat mający na celu krytykę, a coś na kształt polowania na czarownica, linczu, cementowania "wspólnej racji", którą podziela większość formuwiczów najbardziej aktywnych w wątkach związanych z redakcją, podsycaną jadem ze strony osób związanych z pismem, a mającym z jakiegoś powodu z Butcherem na pieńku. Krytyczny temat na temat sposobu oceniania recenzji serii The Last of Us wyobrażam sobie w taki sposób, że omawiacie zawartość recenzji, punktujecie jej słabe Waszym zdaniem strony, zgłaszacie to co się Wam nie podoba. Ale prawda jest taka, że remaster jest ocenić bardzo trudno, bo nie wiadomo komu go zadedykować. Czy osobom, które znają pierwowzór na wylot? Czy tym, którzy sięgną po niego po raz pierwszy i wersję na PS5 potraktują jako nowe, odrębne wydawnictwo? Przecież jeżeli jakieś dzieło jest znakomite, a potem wychodzi jego wersja reżyserka/rozszerzona/specjalna to dalej takie właśnie jest, a potencjalnie nawet lepsze, nie może więc nagle z "wybitnego" spaść na "przeciętne" bo "to tylko wznowienie, już to dostaliśmy". Nikt nie ocenia reedycji książki w nowej szacie graficznej czy tłumaczeniu gorzej bo "już była". To po prostu nowe wydanie dzieła, w tym wypadku znakomitego (The Last of Us Part II). Redakcja nie normuje w żaden sposób metody oceniania takich wydań. Pismo od zawsze było autorskie, każdy zgred mógł i może oceniać tak jak czuje. Próba dogodzenia wszystkim jest z góry skazana na niepowodzenie. Butcher przyjął jakąś perspektywę, ktoś inny mógłby przyjąć odmienną. Ja sam miałem TLoU 2 na półce od lat ale obrażony na wyciek materiałów przed premierą postanowiłem, że nie będę w nią grał. Żal zagoił się po czasie, przyszło PS5, ale wstrzymywałem się nadal, tym razem czekając właśnie na remaster. W dniu w którym się pojawił, wysupłałem 50 złotych, zaktualizowałem i bawiłem się wybornie. To jedna z najlepszych pozycji w jakie grałem w życiu, trafiła do mnie idealnie, lepiej nawet niż pierwowzór. I z tej perspektywy ocena rzędu 7/10 byłaby krzywdząca, nawet jeżeli skala zmian jest mała (ale i cena aktualizacji niewielka, choć IMO takie coś mogliby puścić jako darmową aktualizację, ale to Sony więc nie ma zaskoczenia). Wszystko więc jest względne, a jakieś kryterium przyjąć trzeba. Jeżeli przyjęte kryterium się Wam nie podoba - każdy ma prawo je wyrazić, ale to tutaj nie ma wiele wspólnego z merytoryką, bardziej z podjudzaniem siebie nawzajem. Jasne, że każdy zgred woli przeczytać coś pozytywnego na temat swoich wypocin niż coś negatywnego, ale znów - krytyka poszczególnych materiałów to jedno, a przyczepianie metek do osób i wałkowanie czegoś przez długie lata jakby to było fundamentem pisma albo czyjegoś życia, to dwie różne rzeczy. Ocena TLoU to 1 materiał z tysięcy publikowanych każdego roku, a wraca częściej niż cokolwiek innego. Każdego by w końcu chuj strzelił
  12. Sądzę, że jednak jest tutaj przestrzeń na polemikę. Jasne, że Nintendo jest znane z umiejętnego przeplatania nowości i rozmaitych wznowień, jednak im bliżej końca generacji, tym intensywność zjawiska staje się wyższa. Jeżeli dobrze przejrzałem kalendarz wydawniczy Nintendo, w 2022 roku nie wydali oni ani jednego wznowienia swojej dużej gry z przeszłości, w 2023 było ich z kolei aż pięć (Metroid Prime Remastered, Kirby's Return to Dream Land Deluxe, Advance Wars 1+2, Pikmin 1+2, Super Mario RPG), a na bliskim horyzoncie mamy już cztery kolejne (Another Code: Recollection, Mario vs. Donkey Kong, Luigi's Mansion 2 HD i Paper Mario: Paper Mario: The Thousand-Year Door). Z nowości własnych mamy w zapowiedziach z kolei już tylko Princess Peach: Showtime! oraz ewentualne Metroid Prime 4, jeżeli faktycznie zdążą z nim jeszcze na tę generację. Nie da się więc nie zauważyć, że wznowienia zaczynają dominować nad świeżymi projektami, co jest zrozumiałe, muszą wszak mieć jakieś system sellery na premierę następnej konsoli. Wciąż jednak rzadko są to leniwe remastery (jak przy Skyward Sword czy Pikminie 1+2) więc nie potępiam zjawiska. No i dzięki za obszerną opinię całego numeru
  13. Każdy redaktor ma jakiś gust i cechy charakterystyczne. Znając Butchera można było spodziewać się takiej noty i osobiście nie widzę w tym nic nieprofesjonalnego. Swoją perspektywę opisał, decyzję uzasadnił. Według metacritic, jeszcze przynajmniej 25 innych mediów wlepiło tej grze dychę, z czego teoretycznie wszystkie są bardziej profesjonalne niż PE, skoro załapują się do globalnej średniej (nas pomimo próśb i gróźb nigdy na Meta nie przyjęli). A mój wpis bardziej niż TLoU dotyczył porównania wydawnictw, gdzie nie próbuje udawać, że jest idealnie, ale z doświadczenia wiem, że mogło być zdecydowanie gorzej. I były momenty, że naprawdę niewiele brakowało by tak właśnie było.
  14. Perez był, jest i będzie debeściakiem przynajmniej mniejszym ale co do porównań samych wydawnictw to mogę tylko powiedzieć że czasami pozory mylą :). IMO PE nigdy nie było bliższe wypadnięcia z rynku niż za czasów Advertigo, a przetrwało kilka najmroczniejszych momentów wyłącznie dzięki zaangażowaniu i uporze pewnych jednostek, w tym jednego na którym wiesza się tu psy za ocenę jednego remake'u
  15. Racja, płacisz więc masz prawo oczekiwać odpowiedniej jakości. Dlatego ja Saturna nie kupiłem (tak, sam kupuję magazyn do którego piszę i nigdy nie miałem przysługującej mi prenumeraty - mój cyrk, moje małpy ). Pytanie tylko czy u wszystkich autorów Saturna była masa baboli czy tylko u wybranych? Do tego właśnie pije. Odsyłanie do autora na poprawki jest możliwe jeżeli do druku zostało trochę czasu, jeżeli to tekst na ostatnią chwilę (bo np. wpadła w ostatniej chwili jakaś gra do recki lub temat jest gorący), gdy większość składek już została wydrukowana, jest to już niewykonalne. Korekta myślę robi co może, ale jej zadaniem w żadnym medium nie jest przepisywanie tekstów za autorów. PS2 Extreme nadzoruje jednak Roger, a zatem o generalną jakość można być spokojnym. Już złożyłem pre-order na wersję z okładką MGS2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...