Treść opublikowana przez ogqozo
-
NBA
Tak jak myślałem, Gortat znalazł się dzisiaj parę razy w Top 10 akcji dnia, także na pierwszym miejscu. Niestety celebrowną ksywkę The Polish Hammer należałoby zmienić na The Polish Anvil.
- Deadwood
-
Tron Legacy
..nie jest?
-
NBA
Bez Gortata na parkiecie: +14 Z Gortatem: -19 Nasz rodak podbija NBA.
-
NBA
Gortat ma szanse trafić dzięki temu meczowi na plakaty. Niestety będą to plakaty z napisem "Blake Griffin".
-
NBA
Dobrze wiesz, że jest to porównanie bardzo stronnicze, nie wiem po co to robisz. Kobe jako wyraźny lider swojej drużyny (bez Shaqa lub Gasola) nie wygrał ani jednej serii w PO. Zero. LeBron tych serii wygrał osiem. To były "jego" zwycięstwa, tak bardzo, jak w zespołowym sporcie można mówić o zwycięstwie jednego zawodnika - LeBron był najlepszym graczem każdego meczu Cavaliers, mając inicjatywę przez 90% czasu gry, co jest bardzo rzadkie w NBA i niespotykane w ogóle w drużynach mistrzowskich, które opierają się na sile gry zespołowej. Wade natomiast miał dużą pomoc w sezonie mistrzowskim, ale na pewno nie był drugorzędną postacią w zespole Heat. Mówienie, że "pierścień wygrał Shaq" jest po prostu kłamstwem, bo wystarczy sobie pobieżnie przejrzeć boxscore'y i relacje, by zdać sobie sprawę, że Wade miał ewidentnie wielki wkład w sukcesy Heat, zwłaszcza w finale z Dallas, i to dla nikogo nie robiło wątpliwości. To znaczy - dla nikogo, kto nie zawziął się, żeby z jakiegoś nieznanego mi powodu cały czas deprecjonować umiejętności i zasługi tego zawodnika. Poprzestańmy chociażby na tym, że średnio 35 pkt. przez sześć meczów finałów nie zdobywa się "przez Shaka" - to się nie zdarza i już, zaznaczam to na wypadek, gdybyś tych meczów nie oglądał i nie wiedział, że faktycznie były one zasługą inicjatywy i umiejętności Wade'a. Warto też zaznaczyć, że takich finałów nie miał nigdy w swojej karierze Kobe Bryant. No cóż, chyba muszę się pogodzić, że "kibicowanie" nienawiścią stoi i aż do czerwca będę musiał czytać na wszelkich stronkach non-stop tego typu komentarze, które nie mają na celu dyskusji, a tylko mówienie złych rzeczy o graczach Heat każdą możliwą metodą. Po prostu szkoda, bo jednak wolałbym w internecie pogadać z kimś po prostu o tym, co jest na boisku, a nie stosować jakąś formę wojny poprzez proxy, która kojarzy mi się bardziej z polską piłką nożną, niż tak fajnymi rozgrywkami, jak NBA.
-
NBA
Lakers dostali przed chwilą takie same lanie od Milwaukee Bucks. Owszem, było widać różnicę w zaangażowaniu, ale też Lakers powinni takie zespoły jak Bucks po prostu pokonywać. W sumie jednak koszykówka to sport, tak jak większość, dynamiczny. Po wczorajszym meczu możemy powiedzieć tyle, że DZISIAJ LeBron to najlepszy gracz ligi, Bosh jest w świetnej formie, Kobe w nie najlepszej, a Gasol w słabej. Natomiast gra się o mistrzostwo i dlatego wielu obserwatorów najbardziej interesuje, kto będzie w jakiej formie na wiosnę. Czy Gasol będzie wtedy w lepszej formie, a LeBron w gorzej? Któż to wie. W zeszłym roku tak było. LeBron miał kontuzję, nie mógł wyprostować ręki i jego drużyna łatwo odpadła, z kolei Lakers, mimo wahań formy, w decydujących meczach grali po prostu lepiej niż rywale (inna sprawa, że inny humor sędziego w Game 7 i mistrzostwa by nie zdobyli). Jest po prostu wiele zmiennych. Dlatego uważam, że wynik niech sobie będzie (i tak widać, jaki jest), a lepiej gadać po prostu o grze. Tak, to wszystko co się teraz dzieje, w playoffs nie będzie miało znaczenia. I co z tego? Są mecze, są ciekawe, można o nich gadać. Lakers grają słabo, a Heat dobrze. Orlando po transferach odżyło, a za chwilę będzie mógł się pokazać w mało ważnym meczu Marcin Gortat. Jak ktoś lubi koszykówkę, to takie rzeczy nadal są ciekawe, choć do historii nie przejdą.
-
Gitara elektryczna
Jak nie będziesz grał w kapeli, tylko dla przyjemności, to IMO nie ma sensu wydawać za dużo kasiory na brzmienie. Dla ciebie to i tak będzie brzmiało dobrze. Metalowcy biorą na początek Ibanezy. Natomiast Motorhead to jeszcze nie tak "ciężkie" brzmienie i w sumie na gitarze "rockowej", z pasywnymi przetwornikami i w ogóle wszystkim standardowym, spoko muzykę Lemmy'ego sobie pograsz, o Guns n' Roses nie wspominając. Epiphone to sprawdzona marka, każdy od niej zaczynał. Ale chyba najlepszy będzie Squier. Chociaż zbyt dobrego Squiera za 800 nie kupisz, to można poszukać. Patrząc pobieżnie na Allegro mogę ci polecić to: http://allegro.pl/jackson-js20-blk-dinky-gitara-elektryczna-i1382669662.html Jackson za tę kasę to jest tzw. okazja. Dobry szajs.
-
NBA
Dzisiaj święta i fajne mecze. Pisałem trochę o Lakers-Heat, ale coś internet mi się zwalił. W każdym razie Knicks pewnie wygrali z Bulls. Jednak nadal uważam, że Amar'e nie jest żadnym liderem tego zespołu i że bez Feltona oraz kapitalnego Landry'ego Fieldsa NYK byliby jak co roku w dolnej części tabeli. Stąd ciągle utrzymująca się druga pozycja w rankingu MVP na NBA.com wydaje mi się absurdem. Zaraz Orlando-Boston, ciekawie to się zapowiada dzięki ostatniemu meczowi, w którym Magic rozwalili Spurs. Świetnie zagrał zwłaszcza Gilbert Arenas, który może być najważniejszą postacią ostatnich transferów. O godz. 23 Lakers-Heat. Mecz grany wczesnym popołudniem zazwyczaj ma piknikową atmosferę, jak obecny w Nowym Jorku, ale Lakers i Heat raczej naprawdę nie będą chcieli przegrać tego spotkania ze względów prestiżowych. LeBron będzie chciał udowodnić, że jest lepszy od Kobe'ego w ważnych momentach. Pewnie mu się to uda, jak to zwykle bywa, ale Lakers mają dużo więcej atutów poza będącym w średniej formie Bryantem. Przede wszystkim, wielką przewagę pod koszami, gdzie chudzina Bosh i jeden z grona emerytowanych centrów będą musieli walczyć z większymi i silniejszymi Bynumem, Gasolem, Odomem. Mimo wszystko kasę stawiałbym na Miami, zachęcony wyższym kursem.
-
Mike Patton
Sparks > Mike Patton
-
NBA
E tam. Blog Zawszepopierwsze jest spoczko. Robią go mniej więcej ci sami kolesie, co opisują NBA na wp.pl oraz robią magazyn MVP. Czytałem parę razy "MVP Basketball Magazyn" (co za tytuł) i poziom ogólnie jest tam niższy niż na ZP-1. Są tam szczegółowo opisane najważniejsze mecze, co jakiś czas bystre analizy, wszystkie większe newsy szczegółowo opisane, często dyskusje w komentarzach. Zdecydowanie najlepsza polska strona o NBA, nawet jeśli od czasu "układu" z WP jest nieco rzadziej aktualizowana.
-
Co to za film?
Brzmi jak "Współlokatorki" Mike'a Leigh.
-
NBA
Tak, chociaż po jednym wspólnym treningu trudno oczekiwać, żeby jakąś ważną rolę odgrywał na boisku.
-
Nowe filmy - co polecacie??
Te filmy są tak wybitnie niekreatywne i infantylne, że nawet nie irytują: napełniają mnie tylko pewnością, że nigdy nie były tworzone z myślą o dorosłym widzu. W swój target (12-latki i ludzie, którzy zapomnieli, że nie są 12-latkami) trafiają jak widać dobrze, natomiast ocenianie ich jak normalnego filmu to jakiś absurd.
-
Nowe filmy - co polecacie??
prychłem
-
Glee
Gwyneth Paltrow śpiewająca "Fuck You" Cee-Lo Greena jako "Forget You", z tekstem przerobionym na przeciwne płci, przejdzie do historii jako jeden z najgorszych, najbardziej bezmyślnych, pomylonych i wręcz niesmacznie obraźliwych coverów wszech czasów. Wyprzedza nawet Celine Dion śpiewającą AC/DC, zwłaszcza po dodaniu video z najaranymi nastolatkami robiącymi chórki, skandalicznie poniżającego dla samej aktorki.
-
Serie A
- The Social Network
Raczej "dysputa" się nie szykuje, bo piszesz randomowe rzeczy bez żadnej myśli przewodniej. Myślałem, że negujesz zdanie "Social Network opowiada o współczesnym świecie", ale z kolei w tej posto-epopei napisałeś chyba o wszystkim, tylko nie o tym. Jakieś gadki o Facebooku (fakt: społeczeństwo go używa, twój "argument": eee, no używają ALE NIE MA CZASU), o jakimś klękaniu na kolana (skąd ty to wziąłeś?). Nie wiem, czy ktoś jeszcze ma chęć pisać swoje losowo wybrane opinie i zbijać je w 3 tys. znaków litego tekstu, ja mam ciekawsze zajęcia. Obczajanie lasek na Fejsie, Farmville itp.- The Social Network
Czy ty nie masz przypadkiem wrażenia,że nadinterpretujesz filmy? Ja rozumiem,że filmy to esencja życia ,ale na rany i krew tego najwyższego rangą to TYLKO filmy .Kieślowski zapytany pewnego razu przez jakiegoś fascynata co pan chciał przez tą scenę powiedzieć ? A on odparł ,że NIC. Tak po prostu . No i...? Sorkin zapytany o to, co chciał powiedzieć w danej scenie, też może odpowiedzieć, że NIC. Zrobi to jakąś różnicę? Social Network" jest o współczesnym społeczeństwie, tu nie ma nawet co "interpretować" (cokolwiek to znaczy), bo dzieło Sorkina po prostu o tym jest. Powierzchownie, dosłownie, opowiada ono o współczesnym społeczeństwie. Sama ostatnia scena, trwająca może z 15 sekund, mówi więcej o współczesnym społeczeństwie, niż cały pozostały dorobek kina amerykańskiego tego roku. W tradycyjnym kinie, w tradycyjnym świecie - Zuckerberg po prostu by zadzwonił. Powiedziałby "I'm sorry". Happy end. Ale w dzisiejszym społeczeństwie Zuckerberg napieprza w F5. Niby tylko kwestia techniczna. A ile się w praktyce zmienia? WSZYSTKO. Nie wiem, ilu twoich znajomych używa FB, jeśli jesteś przed trzydziestką to pewnie z 90%. Teza Sorkina (niekoniecznie prawdziwa - dyskutujemy tylko o tym, czy film COŚ mówi) jest taka, że ci wszyscy twoi znajomi korzystają z tworu człowieka, który był po prostu zbyt wsteczny i zapatrzony w siebie, żeby się odzywać do ludzi normalnie. A oni tam spędzają średnio ponad godzinę dziennie. I stają się poprzez zmechanizowanie swoich relacji tacy, jak on, chociaż gdy on to robił, to nikt nie chciał być taki, jak on.- Scott Pilgrim vs. The World
W skrócie: M kłamie, film jest spoczko.- Ostatnio widziałem/widziałam...
Pisałem recenzję, oczywiście nie mogę jej zacytować. Film uważam za... udany. Pomysł jest świetny i nie został zmarnowany. Paradoksalnie, film dziejący się w trumnie jest całkiem Hollywoodzki, zwłaszcza jeśli chodzi o często bardzo płytkie dialogi. Jednak przesłanie jest bardzo mroczne: każdy z nas umiera sam. Straszny film, ale czy w czołówce roku? Pozostanę przy zdaniu, że dobry.- The Shield
Olszu Tak, już wszyscy się zgodzili. Pamiętam do dziś, jak siedziałem na kanapie i poznałem detektywa Kavanaugh, ten sezon już się wtedy skończył więc oglądałem po cztery odcinki naraz. Masakra, pos'rany byłem konkretnie. Jako że nie wszyscy tutaj to oglądali, to osobno dla fanów: P.S. Fanom głębokiego kina akcji polecam "Carlosa" Oliviera Assayasa. Nie jest to serial, ale też więcej niż film, trwa 5,5 godziny (trzy części) i widać, że można ładnie rozwinąć historię, mając tyle czasu do dyspoyzcji.- The Shield
Te wątki się zaczynają w danym sezonie, natomiast nie są tylko wątkami danego sezonu. W przeciwieństwie do twórców większości seriali, Shawn Ryan nie zapomina.- Ostatnio widziałem/widziałam...
poziomy scroll <3- Boardwalk Empire
Na pewno wszystkich obchodzi, co mam do powiedzenia o "Boardwalk Empire". Otóż nie jest to tak wielkie wydarzenie, jak mogło być. Serial jest dobry... aż za bardzo. Jest zbyt "bezpieczny". Czego nie znamy z filmów, znamy z "Rodziny Soprano". Jeśli ktoś miał ciary podczas sceny chrztu, to zastanawiam się, co przeżywał podczas ostatniego sezonu "Breaking Bad" - robił w gacie co 5 minut? "Chrzest" charakteryzuje kilka zalet i wad BE bardzo dobrze. Zalety - pogoń za niekonwencjonalnymi rozwiązaniami formalnymi, wystawność i bardzo wysoki poziom realizacji. Nadal jednak niższy, niż "Breaking Bad", wskutek braku odwagi, bo na pewno nie budżetu ("BB" ma wielokrotnie niższy). Wady? Po pierwsze, scena jest przegięta. Tak jak cała postać agenta Van Aldena. Koleś lata z odcinka na odcinek w różne regiony moralności jak chorągiewka, a wszystko jest wytłumaczalne czym? Że jego determinacja czyni go zwykłym świrem? Kiepskie. W momencie, gdy agent zaczął się biczować, a Michael Shannon przyjął "Zawziętą Minę nr 3", zdałem sobie sprawę, że nie mamy do czynienia z żywym, dynamicznym charakterem, tylko ładnie zrobioną kalką filmów gangsterskich z lat 30. Tak samo jak Van Alden, tak i postaci Michaela Pitta, Kelly McDonald czy Kennetha Williamsa mogły być świetne, gdyby miały w sobie... coś więcej. A tak, cóż, schemat. Buscemi zresztą też z tego schematu rzadko wychodzi. W "Boardwalk Empire" na pierwszym planie jest produkcja, a postaci dopiero na drugim. Z tego powodu akcja leci za szybko jak na serial, w każdym odcinku dzieje się za dużo, zwroty akcji następują, zanim się rozgościmy w status quo. Chyba głównie dlatego historię się tu obserwuje, a nie przeżywa. W samej historii brakuje tego samego... czegoś więcej. Motyw przemiany człowieka i świata wokół niego? Wow, nigdy tego nie widziałem. Bohaterowie, którzy patrzą pod koniec sezonu w lustro i zdają sobie sprawę, że po serii wygodnych kompromisów są gorszym człowiekiem, niż kiedyś? Straszne. To było w "Sopranos", "Wire", "Deadwood", "Shield" i wielu innych. Tak samo jak były montaże muzyczne czy "zaskakujące" spontaniczne morderstwa w ciszy (tutaj tak naprawdę zbyt przewidywalne, by wywołać prawdziwy szok, mimo wizualnego piękna). Generalnie, jak mówię, serial jest dobry, dobrze się go ogląda. Jest wśród najlepszych serii emitowanych w tym roku. Jednak widać różnicę klas w porównaniu do dwóch arcydzieł współczesnej TV, "Mad Men" i "Breaking Bad". Liczyłem na to, że Terrence Winter znajdzie sposób, by wnieść coś bardzo osobistego i świeżego do seriali, tak jak Matthew Weiner, ale (na razie?) tego nie ma. - The Social Network