Treść opublikowana przez Jukka Sarasti
-
South of Midnight
Wygląda ciekawie, choć patrząc po animacji miałem wrażenie, że pokazano dosyć wczesny build (nie mam na myśli cutscenek).
- Phantom Blade 0
-
Dragon Age: Veilguard
To wygląda tak źle, że chyba już lepszą wiadomością byłoby ogłoszenie Dragon Age Racing z trasami w tej niekończącej się otchłani w jedynce (aż mi się przykro zrobiło, bo parę dni temu zainstalowałem sobie jedynkę, żeby ją w końcu po 15 latach dokończyć).
- Clair Obscur: Expedition 33
-
Właśnie porzuciłem...
Poddałem się przy FFX po ubiciu chocobożercy. Kilkanaście lat temu odbiłem się od tej gry znacznie szybciej, ale pomimo fajnego systemu walki po prostu nie mogę dalej grać tą łajzą Tidusem i resztą wesołej kompanii. Nie dam chyba nigdy rady polubić tej gry
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Co za pokaz
-
Boomer Shootery.
Dodam coś od siebie - za błędy przepraszam, piszę obecnie z telefonu. Mój zdecydowanie ulubiony boomer shooter (używając tego sformułowania w sposób dosyć ogólny), a nawet i jedna z moich ulubionych gier w ogóle to Turbo Overkill. Można powiedzieć, że bierze koncepty z nowych Doomów i dopycha je jeszcze dalej - jest mordercze tempo, świetne areny i lokacje nagradzające eksplorację, każda broń jest użyteczna przez całą grę, do tego dochodzi kilka przydatnych mocy (zamiast niepotrzebnego przepychu) i apgrejdy, które sporo zmieniają. Sam klimat jest cymesik - początkowo to rzecz bardziej jajcarska, ale potem robi się z tego potężny gritty cyberpunk klasy B z VHS z lat 80. Muzyka sztosowa, bossowie wybitni, no 10/10: Drugie sztosiwo na dzisiaj to Ultrakill. Kupiłem jak tylko pojawiło się EA po kapitalnym demie i nie ruszam, aż nie zostanie ukończone. Proces ten się przeciąga, ale wynika to z tego, że gra regularnie dostaje dużo nowej zawartości i się po prostu rozrosła. Dosłownie to Quake May Cry, jak głosił lead tej gry: A na koniec Polski niszowy banger - Vomitoreum. Metroid Prime, ale to weird horror na GZDoom zrodzony w umyśle tyleż płodnego, do kreatywnego rodaka ukrywającego się pod ksywą Scumhead. Im mniej wiecie o tej grze zanim ją odpalcie tym lepiej. Za parę groszy możecie przeżyć kilka godzin jednej z bardziej zapadających w (przynajmniej mojej) pamięci gier ostatnich lat. Na przekór nie załączam nawet zajawki z jutuba. Wydajcie te 2 dychy i potem miejcie do mnie ewentualne pretensje.
-
Fallout TV Series
Całość była bardzo przyjemna, choć jak żeby podpuścić dziewczynę powiedziałem jej, że Lucy ładnie wygląda, to ta mnie później spamowała memami z wiadomą żabą:
-
Zakupy growe!
Dzięki! Nie mogę niestety już dać reakcji dzisiaj
-
własnie ukonczyłem...
Ostatnio rozpykałem sobie Asura's Wrath. Najlepszym podsumowaniem tej ciekawostki byłoby coś w stylu "fajna zabawa, kiepska gra". Rzecz zresztą jak wyszła te bodajże 12 lat temu, to budziła kontrowersje. Przede wszystkim tym, że większość czasu gry spędza się oglądając cutscenki i klepiąc QTE za QTE. Były bowiem takie czasy, kiedy ta mechanika szczególnie spopularyzowana przez RE4, a znana wcześniej np. z Shenmue, pojawiała się w co drugiej grze, nawet jeżeli szczególnie dużo tam nie wnosiła. No to w przygodach wściekłego koleżki mamy jej pod dostatkiem. Design świata i pomysł na niego jest całkiem fajny - cyberindyjskie pseudobóstwa bronią świata przed Ghomami (do tych leszczy zaraz przejdziemy) ze stacji kosmicznej - na samej Ziemi przebywa się już niezbyt przyjemnie ze względu na ich masową obecność. Jednym z ośmiu generałów kierujących walkami z nimi jest tytułowy Ashura, wyróżniający się tym, że jest dosyć, no... poirytowany przez cały czas. A potem bardziej i bardziej. Po pierwszym chapterze w grze zostaje zdradzony i jak się może początkowo zdawać, unicestwiony w imię spisku. Tak się jednak składa, że nasz dzielny zabijaka wyglądający jak bękart Goku, Raiana Kure i nanomaszyn (synu) jest dosłownie zbyt wkurwiony, żeby umrzeć i po 12 tysiącach lat wraca, żeby się zemścić i przede wszystkim uratować swoją córkę używaną przez pozostałych generałów (obecnie bóstw) jako wielki zasilacz. W trakcie swojej przygody będzie płonął, tracił kończyny, ostrzelają go laserami z orbity, bił się będzie ze skurczybykami wielkości planety, zdarzy mu się zostać przebitym ostrzem dłuższym, niż średnica planety, a to nie jest nawet połowa gry. No ale będzie na tylko coraz bardziej rozeźlony. Gdybym miał wybierać najbardziej wkurzonego bohatera w grach, to pewnie byłby to poczciwy Asura. Kratos wygrzebujący się Hadesu to pikuś przy złym humorku naszego przyjstoniaka. Gra jest mocno stylizowana na anime - nie chodzi jedynie o wygląd postaci (te mają fajny cellshadingowy sznyt i wielkie oczy, ale nie wygląda to przesadnie japońsko), ale też o to, że w poszczególne chaptery mają swoje super podniosłe intra, które krótko przedstawiają wydarzenia, gra dzieli się na 3 serie, a jakoś w połowie każdej misji mamy przerwę z dwoma planszami, tudzież "to be continued" po szczególnie dramatycznych wydarzeniach. I do tego momentu można powiedzieć, że jest spoko. Tyle, że poza tonami QTE (dosyć prostymi, więc raczej nie da się na nich zaciąć) wpakowano tutaj jeszcze potwornie dennego brawlera. Obijamy ryje jakichś randomów, tudzież bossa, czasem klikamy unik, spamujemy lekkim atakiem bez większych wariacji i czasem odpalamy silny atak, który musi się załadować. Poza tym czasem pojawia się prompt kontry lub dobicia przeciwnika na ziemi, a do tego można wbić w stan super saiyana, w którym szybciej napełnia się pasek burst. a burst to tutejszy "cel misji" - czy to walcząc z przeciwnikami, czy to tłukąc się z bossem zazwyczaj musimy go napełnić zadając obrażenia, aby w ramach krótkiego QTE zakończyć walkę lub zacząć jej kolejny etap. Do tego jeszcze są prościutkie misje, kiedy leci się w kosmosie i strzela. No i tyle w sumie. Zdecydowanie lepiej jest, kiedy ma się wrażenie, że uczestniczy się w zajebiście kretyńskim i przyjemnym anime. A, gra się też przez chwilę inną postacią, ale nic się praktycznie nie zmienia w gameplayu. Gra prezentuje się okej - styl graficzny zabezpieczył nieco postacie przed upływem czasu, ale tekstury czasem sprawiają wrażenie, jakby gra swój development zaczęła gdzieś w połowie PS2 i twórcom nie chciało się dorobić nowych grafik. Muzyka nie zapada w pamięć poza "smutnym" motywem przewodnim, który dla odmiany jest bardzo ładny. Jeżeli miałbym się czepiać, to design samych Gohm (z którymi się też sporo walczy) budzi raczej śmiech, niż jakieś wrażenie - weźcie sobie goryla, słonia albo żółwia, powiększcie go, dodajcie mu czerwony filtr i oto macie przerażającą Gohmę. Z rzeczy lekko mnie bawiących, temu, że chwilę temu skończyłem NHM2 i kończę NHM3, to rozweseliło mnie, że jedna z głównych postaci mówi głosem Travisa. No i rysuje się obraz ciekawostki, którą można sobie nawet odpalić i nie jest to źle spędzony czas pomimo kiepskiej mechaniki walki. Tyle, że gra odpala jeszcze motyw z gatunku "prącie ci w rectum". Po przejściu standardowych 18 chapterów gra informuje, że można odblokować po spełnieniu paru warunków chapter wieńczący historię. Tyle, że ten chapter kończy się plot twistem, który w domyśle ma wymusić na graczu dokupienie DLC z prawdziwym zakończeniem (jak swego czasu np. PoP, który wyszedł po piaskowej trylogii). Już pomijając ten frajerski motyw, to jeśli mam znowu męczyć się z tą nudnawą walką, to po prostu sobie obejrzę ostatnie 3 chaptery na jutubie. Trudno mi jednoznacznie ocenić. W sumie to mi się podobało, ale też za cholerę nie potrafię obronić Asura's Wrath jako dobrej gry.
-
Zakupy growe!
- Phantom Blade 0
- Boomer Horror - hidden gemy & niszowe horrory
-
własnie ukonczyłem...
Z tym wiążę pewne nadzieje: https://store.steampowered.com/app/1963690/ENENRA_DEMON_CORE No i Lost Soul Aside wyjdzie może w połowie kolejnej generacji.
-
własnie ukonczyłem...
NG to dla najlepszy slasher, a DMC3 zajmuje zaszczytne drugie miejsce. Ze sterowaniem nie miałem problemów (no, jak grałem w Sigmę to mi trochę przeszkadzał pad z PS3, którego nie cierpię, ale poza tym nie mam jakichś dużych problemów z tą wersją, co innego Sigma 2), natomiast walka to perfekcyjny balet śmierci z masą możliwości ofensywnych i wymuszaniem na graczu opanowania systemu. Jakbym miał wybrać 10 gier do grania do końca życia, to przygody Ryu na pewno by się w tym gronie znalazły. Sianie rozpierdolu kosą albo szponami
-
Prime Video
Jedyna ekranizacja Yakuzy jaka miała sens, to była wersja Takashiego Miike - chujowy film, zajebista zabawa. Zabrakło tylko tego, żeby pojawił się prompt z trójkątem
-
własnie ukonczyłem...
Ja milion lat temu grałem w Headhuntera i choć nie skończyłem, to mi się podobało. Wróciłem do niego rok temu i niestety się odbiłem.
-
Konsolowa Tęcza
Jestem dumny, że kupiłem EA Ultrakill pierwszego dnia.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Za coś musieli opłacić tak wartościowego gościa jak Kasia Babis.
-
Indyki & ukryte perełki, które warto znać
Ciekawe czy im zrobią review bombing za to, że studio obraziło wielkiego chińskiego Kubusia Puchatka w Devotion. A sama gra wygląda bardzo miło.
-
Indyki & ukryte perełki, które warto znać
Wygląda elegancko, będzie brane za niedługo.
-
własnie ukonczyłem...
Chętniej bym zobaczył jakieś ładne zbiorcze wydanie Resistance z remasterem, niż Killzone - doceniam do pewnego momentu tę serię, ale średnio lubię. A Shadow Fall to mnie w ogóle totalnie odrzuciło po dwóch godzinach.
-
Anime godne polecania
Jestem fanem atomowej bestii, ale obejrzałem jedną część tej trylogii i to była o jedna część za dużo.
-
Zakupy growe!
-
własnie ukonczyłem...
Czasem wpadam na przeraźliwie głupie pomysły. Mam rok z serią DMC - w styczniu jedna po drugiej przeszedłem pierwszą i trzecią część, czwarta i piąta też obowiązkowo padną w tym roku po raz kolejny. Coś mnie jednak podkusiło, żeby zweryfikować, czy DMC2 faktycznie byłą tak złą grą jak ją zapamiętałem. Cóż, nie warto ulegać pokusom. Jestem przekonany, że szef projektu oddając finalną wersję tego fascynującego na swój specyficzny sposób tworu jednocześnie postawił na biurku przekazywane w rodzinie z pokolenia na pokolenie tanto i przygotował się do rytualnego bukkake. Ale po kolei. Jeżeli podchodzi się do tej gry jak do części serii, to nietrudno zauważyć, że coś tu jest nie tak. Gdzie zabrali kombosy mieczem? Czemu dostajemy jedynie kolejne miecze, którymi walczy się praktycznie tak samo? Dlaczego, choć gra potrafi czasem wrzucić fajną lokację (jak miasto z początku i późniejsza koszmarna wersja), to biegam głównie po jakichś fabrykach i walczę ze zmutowanymi czołgami i helikopterami? I dlaczego antagonista to Heihachi Mishima z wisha? Pytania narastają, ale brak jest satysfakcjonujących odpowiedzi. Klimat wyparował. Walka w zwarciu wyparowała. Proste zagadki i platforming z jedynki wyparował. Ale za to mamy rakietnicę i Ebony&Ivory, żeby dać radę zamknąć całość w 5-6 godzin. W sensie całość kampanii Dantego, bo na kampanię Lucii już nie miałem siły - zresztą z tego, co pamiętam, to głównie różni się tym, że zwiedza się lokacje Dantego "na odwrót" i chyba ma inną walkę na koniec. Nie pamiętam, nie wiem, nie zamierzam sprawdzać. Największy problem DMC 2 to jednak nie fakt, tego, że próbuje zrobić coś innego od wybitnej poprzedniczki. Po prostu jest słaby jako gra. Opcje w walce są bardzo ograniczone, a jakieś 90% walk w grze, włączając w to bossów, przechodzi się po prostu ciągle do nich strzelając i czasem robiąc unik. Ta gra nie wymaga niczego więcej. Nie motywuje specjalnie do robienia kombosów, bo ich niemalże nie ma, nie wymusza choć minimalnego skupienia, a kolejne kill roomy są przykrym obowiązkiem. Nuda. Nuda. Nuda. Naprawdę, patrząc na cios, jaki ta gra zadała marce DMC (niemalże ją zabiła), dziwię się, że ktoś w Capcomie nie wpadł na to, żeby podmienić na szybko bohatera i wydać to pod innym tytułem. Czy są zalety? Muzyka jest okej, Dante ma całkiem dobre animacje, zwłaszcza fajnie wygląda ta, kiedy biegnie po ścianie i strzela jednocześnie. No i jest to krótka gra. Irytująca, każąca mi kwestionować poszanowanie własnego czasu, ale i napawająca obecnie mnie pewną radością. W końcu zainstalowałem już DMC4, i choć jest ono dla mnie najsłabszą odsłoną serii zaraz po dwójce, to wiem, że będę się elegancko bawił. A jakbym za 10 lat wspomniał, że może przy kolejnym maratonie z serią odpalę znowu dwójkę, to po prostu dajcie mi w pysk na opamiętanie.