Treść opublikowana przez Jukka Sarasti
-
Nintendo Switch 2 - temat główny
DQ7 miło, ogra się na innej platformie, Mariany Galaxy może w końcu nadrobię, Firefox Emblem bardzo cieszy, poza tym nic, co by mnie ruszyło bardziej na tym pokazie.
-
Nintendo Switch 2 - temat główny
Nowa gierka Platinum, bo spodziewam się, że będą robili kolejne exy dla Nintendo.
-
Hollow Knight Silksong
Jestem po 16 godzinach, wydawało mi się, że wlazłem wszędzie gdzie się dało poza Blasted Steps, a tu po walce z Widow się odblokowuje nowe narzędzia i nowe przejścia w zwiedzonych lokacjach - myślę, że spokojnie ponad 50h mi zejdzie na ten wielki tytuł. Póki co jeszcze nie miałem poczucia dużej trudności poza Hunter's March - wszystkie tam walki rozpykałem może w góra 15 podejść, ale zacząłem kurwować jak po killroomie z czerwonymi robakami znalazłem ławkę-pułapkę, powalczyłem z Savage Beastfly a na koniec za taką sobie nagrodę użerałem się z czerwonym koksem i latającym przydupasem.
-
Hollow Knight
Dawno temu grałem i coś mogło się zatrzeć, ale raczej warto wrócić, bo poza znajdźkami dash (a potem double jump) pootwierał nowe obszary nie tylko blisko miejsca, gdzie się zdobyło umiejętność, ale też takie, które się mijało w grze kawał czasu przed zdobyciem umiejętności.
-
Hollow Knight Silksong
Mam jakieś 10h, tyle dostępnych lokacji do eksploracji, że aż nie wiadomo gdzie iść. Na ten moment gra wydaje mi się łatwiejsza od Hollow Knight, ale możliwe, że wspomnienia się nieco zatarły. Dalej jestem absolutnie zakochany w tej grze.
-
własnie ukonczyłem...
Jeśli Ci tak podeszło, to atakuj koniecznie Divinity: Original Sin 2 tych samych twórców. Jedna z moich ulubionych gier i pod kątem samego systemu walki IMO jeszcze lepsza od BG3.
-
Silent Hill f
Na Loaded (dawne CDKeys) 225 zeta za cyfrę na PC.
-
Hollow Knight Silksong
Warto mieć na uwdze Latanie odblokowuje się po jednym queście, do którego dojście zajęło mi z 4h, w lokacji po walce z Lace. Co do papryczek i trudności, to dopiero pewnie będziemy bluzgać jak dojdziemy do odpowiednika White Palace
-
Hollow Knight Silksong
Niedaleko - tam gdzie jest ławka "niżej" - można zdobyć noże do rzucania, do tego ten atak pod R1/RB ma duży zasięg, a ciosy grabiami można parować jak się uderzy w tym samym momencie. Pograłem dopiero z 2-2,5h i jestem absolutnie zakochany. Hollow Knight to jedna z moich ulubionych gier, a to jest tylko i aż "bigger and better". Ta sama cudowna fizyka ruchów, ten sam wspaniały klimat i uroczy świat, no i muzyczka. Ale to jest piękny rok dla giereczek - gram sobie w Silksong i Ekspedycję, zaraz Ninja Gaiden 4, ograłem już Dooma i Yakuzę, a tu jeszcze czekają na ruszenie AA z duszą jak Cronos, Atomfall czy Hell is Us.
-
Hollow Knight Silksong
Odświeżam jak USOSa na studiach, kiedy trzeba się było zapisywać na przedmioty.
-
Hollow Knight Silksong
Dobrze, że jestem do końca tygodnia na L4
-
własnie ukonczyłem...
Boltgun olałem chyba po godzinie, zupełnie mi nie siadł. Dusk natomiast jest wspaniały, warto ograć zdecydowanie.
- Xbox Game Pass - gry w abonamencie
-
własnie ukonczyłem...
Po zobaczeniu trzech zakończeń w Fire Emblem; Three Houses wpisuję grę do kajecika "ukończone" i odkładam na czas nieokreślony, dopóki nie najdzie mnie ochota na ostatnią ścieżkę, to jest dom Claude'a. I mimo, że bawiłem się świetnie, to szybko ta ochota nie nadejdzie, gra musi swoje odleżeć, o czym więcej za chwilę. Niewątpliwie jednak historię żółtego luzaka poznam, bo i fabuła była tym, co najbardziej trzymało mnie przy omawianym tytule. Nasz protagonista, z automatu zwany Bylethem (można zmienić) po lekkim zamieszaniu na początku gry trafia do akademii wojskowej zarządzanej przez lokalny kościół. Tyle, że nie jako uczniak, a nauczyciel - jako doświadczony najemnik i syn żywej legendy w fachu (a także, jak się szybko okazuje, także w militarnym skrzydle kościoła) z miejsca dostaje fuchę i wybiera, który z trzech domów reprezentujących trzy mocarstwa na kontynencie będzie szkolił. Do tego okazuje się, że wyróżnikiem naszego bohatera jest nie tylko fryzura i geniusz strategiczny, ale też inne cechy. Nie da się ukryć, że sposób w jaki napisani są bohaterowie i rozwijanie się fabuły sprawia, że człowiek śledzi dalej tytuł z zaangażowaniem. Większość naszej ekipy można polubić i mają swoje własne mniej lub bardziej ciekawe historie, a przechodzenie gry innymi stronnictwami rzuca zupełnie inne światło na świat gry. Przy pierwszym przejściu opowiedziałem się po stronie Dymitra, dzięki czemu w drugiej połowie gry śledziłem historię o zemście, odkupieniu i ogólnie rzecz miała chwilami mocno depresyjny ton. Przy drugim przejściu dołączyłem do Edelgard, co pozwoliło lepiej zrozumieć system społeczny świata i mroczną rolę kościoła. Trzecie przejście, tym razem kościołem, z kolei odsłoniło, że na tym świecie istnieje prawdopodobnie warstwa historii sugerująca wręcz: Spoiler postapokaliptyczny setting Sporo frajdy sprawiają również bitwy - Fire Emblem to jedna z najstarszych serii taktycznych RPG i tę spuściznę po prostu widać. Starcia mają ciekawą konstrukcję, czasem wprowadzają jakieś urozmaicenie, no i miło się zwyczajnie patrzy jak nasza coraz bardziej dopakowana ekipa robi porządek. Walki spodobały mi się na tyle, że postanowiłem, że przejdę nie tylko te pozostałe Fire Emblemy, które mam na półce na Switcha, ale też chętnie cofnę się w przeszłość i ogram starsze gry w serii. Kamień/nożyce/papier, ale to miecze/włócznie/topory/łuki/czary zawsze działa. Fabuła jest super, walczy się elegancko, więc co mi tu do końca nie pasowało? Przede wszystkim fakt, ile elementów powtarza się przy kolejnych przejściach. Three Houses to gra skrojona z myślą o przechodzeniu jej różnymi stronnictwami (co widać zwłaszcza po tym, jak bardzo wybór ekipy determinuje to, czego dowiemy się o świecie), więc przy kolejnych podejściach męczy powtarzalność misji. O ile jestem w stanie to zrozumieć w pierwszej połowie gry, dziejącej się w szkole, to jednak niezależnie od stronnictwa powtarzają się walki poboczne (za wyjątkiem tych ściśle związanych z jakąś postacią w drużynie), ale też sporo bitew w wątku głównym. Ogrywając kampanię Edelgard (krótszą od pozostałych), powtórzyły mi się bodajże trzy misje, które rozegrałem już na ścieżce Dymitra. Na ścieżce kościoła miałem wrażenie, że na 11 misji zarezerwowanych wyłącznie dla tej strony, tylko dwie ostatnie bitwy były autorskie, a nie powtarzające się z pozostałymi ścieżkami. Z czego ta ostatnia bitwa toczyła się w miejscu (a więc ten sam układ areny), co jakieś 5 misji, które już rozegrałem przy kolejnych przejściach. Wolałbym krótsze kampanie, ale za to od siebie bardziej odmienne. Nie w pełni też lubiłem mechaniki, nazwijmy to simowe. Samo przeklikanie treningów, seminariów czy interakcje z postaciami - nie mam z tym problemu, to ostatnie bardzo lubiłem. Drażniło mnie jednak w praktyce mimo wszystko obowiązkowe bieganie po opactwie przynajmniej raz w miesiącu. Naprawdę wolałbym sobie powybierać z listy z kim chcę pogadać albo czy chcę porobić ryby, zamiast latać jak debil po raz wtóry po tej samej mapie i doświadczać raz za razem zabawnego buga związanego z przechodzeniem przez zamkniętą bramę do kaplicy. A że to bieganie po opactwie powtarza się co rozdział, to łatwo sobie policzyć, ile razy poświęciłem te 10-15 minut przy trzech przejściach na nudne zwiedzanie. Technicznie szału nie ma, choć artstyle jest przyjemny, podobnie jak muzyka (póki nie zacznie drażnić powtarzaniem się - za wiele jej tu nie nagrano). Nikt raczej w to nie będzie jednak raczej grał dla grafiki (którą spokojnie uciągnąłby Gamecube), a gra nie ma jakichś przerażających dropów, więc nie ma co przeżywać. Podchodziłem do Three Houses z pewnymi obawami (elementy związane z budowaniem relacji i spędzaniem czasu poza walką nie nastrajały mnie optymistycznie), ale ostatecznie bawiłem się świetnie, choć czuję się nieco zmęczony przez powtarzalność map przy kolejnych przejściach. Czasu na pewno nie żałuję i tytuł ten przekonał mnie do serii, z którą do tej strony miałem bardzo ograniczony kontrakt. Nowe gry z serii pewnie będą dla mnie argumentem za tym, aby kupić Switcha 2 OLED, jak już wyjdzie.
-
Indyki & ukryte perełki, które warto znać
Entropy na SteamEntropy is a tactical turn-based RPG inspired by classic JRPGs. Assemble your party of mercenaries and forge your own path towards an expedition into hell to stop the demonic incursion. Choices you maNowa gra autorów (autora?) Dread Delusion, tym razem drużynowe RPG.
-
Silent Hill f
Też zawsze gram w japońskie gry z oryginalnym dubem, lepiej się wczuwam - filmów JAV z innym językiem audio też sobie nie wyobrażam.
-
Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
Jestem na tę grę tak nakręcony, że pomimo dania sobie bana na kupowanie nowych gier i posiadania GP i tak jestem już praktycznie na etapie składania preordera.
-
HORROR
Najbardziej na trailerze rozbawiło mnie określenie Gansa jako "visionary director" czy jakoś tak - gość jest znany głównie z adaptacji Silentów (z czego ta druga wygląda obecnie dosyć zabawnie na tym teaserze) i "Bractwa wilków", którego wizjonerstwo polegało na próbie podczepienia się pod trend na matrixowe walki w filmie o XVII-wiecznym badaczu i Indianinie XD
-
własnie ukonczyłem...
Skończyłem sobie grę z tzw. duszą, to jest Judero (pol. Żydołak), gdzie plastikowe zabawki odtwarzają szkocki folklor i dopuszczają się aktów opętania. No i to jest i tak w miarę normalny opis tego, co widzimy na ekranie - nie da się ukryć, że ten indyk bardzo mocno wyróżnia się na rynku i zdecydowanie warto poświęcić temu festiwalowi dziwactw te kilka godzin (mnie tytuł zajął 4,5h). Nietypowo zresztą zacznę od pisania o stylu i okolicach, a nie samym gameplayu. Tytułowy Judero to heros wyposażony w kij i zdolność wychodzenia z ciała, któremu na początku towarzyszy stworek Mab (wyglądający z grubsza jak różowa wiewiórka na chmurce). ów heros przemierza świat (nazwijmy go półotwartym), pomagając całej galerii zakręconych postaci. Dosyć powiedzieć, że postacie te to inne zdigitalizowane zabawkowe, papierowe czy plastelinowe ludki, a wpierw poczęte koncepcyjnie prawdopodobnie w trakcie oglądania Toxic Avengera na bad tripie. Albo i rzeczy, których nie nazwałbym "ludkami". Nie wiem czym są. Częścią szkockich legend, w których świecie dzieje się akcja, o. Interakcje też do zwyczajnych nie należą - część jest napisana mocno stylizowanym językiem, niektóre historie są dramatyczne, a inne dla odmiany całkiem wesołe. Gra zresztą, choć uderza też w mroczniejsze czy na swój sposób epickie tony, to ma sporo dosyć zabawnego dla mnie humoru. A w ogóle grafika reszty otoczenia to PSX circa 1996. Aby podołać wyzwaniom, niekiedy zupełnie opcjonalnym, nasz Judero będzie w ramach nieco drewnianego systemu walki (albo, hehe, plastikowego) okładał oponentów kijkiem i paroma atakami specjalnymi, turlał się, biegał i wspomagał opanowanymi istotami. Te ostatnie przydadzą się też do odblokowania różnych ścieżek czy rozwiązywania prostych zagadek. Ogólnie na monotonię narzekać nie można - mamy tu sporo walk z bossami wymagających użycia jakiegoś tam patentu (moja ulubiona polegała na ogłuszaniu gościa, a następnie opętaniu pobliskiego pajęczaka, żeby ten wlazł z smoka i wyżerał go od środka) czy innych atrakcji, jak quasiskradane sekwencje przy końcu albo najbardziej otwarty etap gry, gdzie pływamy sobie na łódce między wysepkami. Do tego muzyka - czego tu nie ma. Ładne ballady, mroczniejsze elektroniczne tony, trochę epiki przy końcu. Tzw. production value jest niesamowite i zawstydza gry z budżetem - aż nie przewijałem napisów, gdzie można zobaczyć, że dosłownie spora część postaci w grze w rzeczywistości trzymała się na SuperGlue. Jedyne, do czego bym się na siłę mógł przyczepić, to fakt, że gra czasem przystaje na sekundę, żeby się doczytać - jest to jednak do przeżycia w naprawdę magicznej grze stworzonej przez dwie osoby. Jeżeli macie ochotę na tytuł inny, niż reszta dostępnych pozycji na rynku, który jednocześnie ma sprawny gameplay, to dużo lepiej trafić nie możecie.
-
PC Nostalgia
Trudno mi powiedzieć, bo to generalnie nie mój typ gierek, ale zgodnie z moim doświadczeniem z grami Paradoxu już podstawowe wersje są bardzo sute w mechaniki i zawartość, więc raczej pograłbym w gołą wersję, żeby stwierdzić, czy w ogóle Cię to kręci. Jak po załapaniu podstawowych mechanik w podstawowej wersji stwierdzisz (czyli pewnie po kilkudziesięciu godzinach ;) ), że Ci się podoba, to możesz brać DLC i sobie tak rozbudowywać grę. Ale jak pisałem, jeśli to Twoja pierwsza zabawa w klikanie po mapie, to bym dla mniejszego progu wejścia i samego rozkminienia, czy Ci ten gameplay pasuje, brałbym po taniości podstawową wersję.
-
PC Nostalgia
Zmieniają się też mechaniki.
-
The Legend of Heroes Trails of Cold Steel
Ja tak zrobiłem i po 5 grach z serii jestem z jednej strony trochę przerażony tym, ile dosłownie lat mi zajmie dojście do bycia z serią na bieżąco, a z drugiej cieszę się, że póki co taki tasiemiec mi daje frajdę i przy braku pomysłu, w co by tu sobie pograć, zawsze mogę odpalić kolejne Trailsy. Jak dobrze pójdzie, to końcem roku bym chciał zacząć Cold Steel.
-
NETFLIX
Z perspektywy świeżo po pierwszym sezonie myślałem, że odpalę też drugi sezon, ale im więcej czasu mija, tym bardziej jestem przekonany, że tego nie obejrzę, szkoda mi czasu.
-
Mastodon
https://www.revolvermag.com/uncategorized/mastodon-founder-brent-hinds-dead-at-51 Brent zginął w wypadku. Bardzo smutny epilog do ostatnich wydarzeń.
-
Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2
https://www.gry-online.pl/newsroom/wrocila-legenda-wampirzego-rpg-bloodlines-2-to-intryga-seattle-i/z32e8c1 Tutaj za to znacznie bardziej pozytywnie. Czyli w praktyce poczekam na premierę i jakieś grube promocje, zwłaszcza po tej akcji z ukryciem dwóch klanów za dodatkową opłatą. Malkavianów pewnie też zostawili na jakieś DLC, czego mi szkoda najbardziej, bo przechodzenie jedynki tym klanem to jedno z moich fajniejszych RPGowych doświadczeń.