Treść opublikowana przez Yap
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Ja niestety dla mnie widzialem wiele razy oryginal i po wyjsciu z kina myslalem, ze mnie szlag trafi. Zrobili z tego glupie i nie-sticzowe kino. Ta babcia chuj wie po co tam byla, Bąbla zastąpili Carrerą chuj wie po co. Stitch nawet w połowie nie byl tak smieszny jak w kreskowce, a kasy na Jabbe i jednookiego juz nie wystarczylo wiec wcisneli nam te chuj wie po co dwie ludzkie metamorfozy. O ja jebie. Kreskowka jest o wiele smieszniejsza i lepiej sklejona fabularnie. David w oryginale nie byl zbyt rozgarniety, ale serce mial po wlasciwej stronie. W tej wersji kolo jest debilem nie do zniesienia. No i ta koncowka…ja jebie „Czasem trzeba zostawic siostre, zeby scigac wlasne marzenia Nani. Zrob to. Jedz na studia, a siostra zostanie z sasiadami. Daj sie skusic na jej porzucenie”.
-
Właśnie zacząłem...
Wydaje mi sie, ze jest podobnie. To w sumie Sigma 2 z krwia zamiast chmurek. Gra sie fajnie, ale MN jest naprawde trudne, a miejscami przepierdolone. Na szczescie tych durnych momentow nie ma az tyle i poczucie progresji jest odczuwalne. Na kazdego przeciwnika sa sposoby i stosowna bron. Ja wciaz molestuje Guillotine Throw, staram sie przechodzic z UT do UT/ET no i naduzywam Lunara i jego mlynkowe UT (lewa gala dookola plus Y/).
-
Właśnie zacząłem...
Ninja Gaiden 2 Black - z Blackiem to ma chuja wspolnego. Warrior’a przebieglem szybciutko, ale Master Ninja dawkuje sobie jeden chapter dziennie (czasem rozkladam na dwa dni) bo doszlo do mnie jak bardzo degradacja wizji, limit manualnej elastycznosci i ogolna peseloza przeszkadzaja mi w zdobyciu calaka. Bedzie, ale w ciezkich bolach porodowych.
-
własnie ukonczyłem...
Łufff! Targnięcie, chwyt, zacisk na gardle, który puścił cztery tygodnie później i mam wrażenia growe, które zapamiętam do końca życia. Wiedźmin 3 Dziki Gon to gra ze wszech miar genialna. Jak Redzi to pokleili, że fabuła nie wykoleja się co 10 misji to tylko oni wiedzą. Jasne, zdarzają się perełki w stylu „Ves nie przeżyła, ale wciśniemy ją w dialogi jakimś cudem”, ale poza nielicznymi głupotkami tego typu czy okazjonalnymi ułomnościami softwerowymi cała reszta to tip top cycki Pameli ze Słonecznego Patrolu. Złożoność historii i manipulacje przebiegiem fabuły potrafią nieziemsko zaskoczyć. Sam łapałem się za głowę kiedy w Sercu z Kamienia docieramy w końcu do rezydencji Olgierda, gdzie dowiadujemy się o jego demonicznej przemianie i potwornościach których się dopuścił, a gdzie podróżujemy po zaświatach, badamy degradacje człowieczeństwa i śmierć miłości tak przesiąkniętej toksyną, że dla wszystkich byłoby lepiej gdyby nigdy nie istniała. Mało ambitne? Może podróż do obrazu namalowanego przez nieszczęsna bohaterkę ukłuje trochę bardziej. Świetny moment. Kapitalny rozwój i finał. W pewnym sensie SzK jest lepsze niż Krew i Wino choć to drugie ma znacznie bardziej rozwiniętą wizualną partię. W3 potrafi również zaskoczyć humorem. W jakimś tam burdelu (które odwiedzałem regularnie, żeby Geralt odreagował seryjne zabójstwa) pojawił ten koleżka witając mnie w drzwiach kopniakiem w ryj. Chuj wie jakim cudem i po co konio się tam znalazł. Wiesław jest rzecz jasna maszyną do zabijania. Przy pierwszym podejściu wymaksowałem sobie koci zestaw zbroi bo stawiałem na szybkość i odnowę staminy. Styl walki stawiał na wejście w truchło na pełnej kurtyzanie o wymachiwaniem mieczem we wszystkie strony. Spin to win to się chyba nazywa. Natomiast na NG+ zdecydowałem się na niedźwiedzią zbroję i był to strzał w dziesiątke, bo build, który sobie skleciłem, nie tylko przeniósł mnie przez cały Marsz Śmierci nie zmieniając ani nie ulepszając pancerza, ale też odmawiając grze możliwości ubicia Geralta. Dopiero w kiedy zachciałem odblokować sobie kupców z Toussaiint poczułem wyraźny skok poziomu trudności. Tak wyglądał mój build: Ciężki atak znad głowy potrafił zabić człowieka łosia lub jeleniopodobną kreaturę na strzał. Jak Liam Neeson w Królestwie Niebieskim. Miecz nad czołem i mocarne opuszczenie ostrza na dynię przeciwnika. Mocarny atak. A jeśli zaś o mieczach nowa to porozmawiajmy o tym jednym scyzoryku. Kiedy ją zdobyłem na lvl 46ym nie wiedziałem jakie są jej szczególne właściwości, ale ten miecz jest absolutnie przepierdolony. Przeciwnicy, którzy stawiali mi jakiś opór wcześniej ginęli w sekundę od cięć tej kosy. Marsz Śmierci to była niemal igraszka z takim przechujem w łapie, a mój build dodawał tylko pikanterii i efektywności. Taki styl walki odpowiadał mi znacznie bardziej niż taniec brzytwy z pierwszego podejścia. Chciałem również by Geralt wyglądał jak nordycki berserker stawiający na siłę. Niedźwiedzi set wygląda kapitalnie moim skromnym zdaniem. Im więcej uczymy się Geralta, tym lepiej rozumiemy dlaczego jego krucjata jest tak ważna. Ważna dla niego samego jak i Yen o kruczo-czarnych włosach. Wszyscy znają ich relacje i co nimi targa więc nie będę się zagłębiał w zawiłości, ale jako laik nie znający literatury Sapkowskiego musiałem chłonąć to na świeżo. Budowanie powagi i znaczenia więzi miedzy trójką głównych postaci w W3 zostało poprowadzono po mistrzowsku. Nic tutaj nie nudzi. Fabuła jest pchana nienachalnie i z lekką nutką niedopowiedzeń co tylko nasyca chęć jej poznawania. Polityka, która chcąc nie chcąc wiąże wiele wątków, również nie przeszkadza, a jest to dziedzina, w której sam nie czuję się zbyt komfortowo. Miłosne rozterki pominę. Gra pcha Geralta w ramiona Yen i nawet nie udaje, że inne opcje są mniej wiarygodne. Tak więc galopowałem od wschodu do zachodu. Ciąłem, kroiłem i szatkowałem. Co jakiś czas zaciągnąłem lejce i rozglądałem się po umęczonym Velen, a jeszcze kiedy indziej podziwiałem florę Toussaint. Każdorazowo byłem/jestem rozbity przez to jak intensywnie i żywo wyobraźnia Redów musiała działać kiedy tworzyli to cudo. Brawo panowie - 10/10.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
10h to i tak dlugo jak na mnie. Zamknijmy temat. Nie widze/slysze tej zajebistosci o ktorej mowicie.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Zawsze i wylacznie. Wspieram lokalna ksiegarnie co miesiac. Zawsze znajde cos to poczytania. Ukonczylem watek glowny oraz Serce z Kamienia. Jak na razie nie potrafie myslec o niczym innym jak Wiesiek 3 i kiedy znow zasiade do gry. Ledwo nadgryzlem Krew i Wino wiec przede mna jeszcze mnostwo godzin zabawy, a che wyciagnac to piekne 2000/2000. Jestem juz blizej niz dalej. Gra ma wszystko to czego moge wymagac od RPGa, a nic mnie tak nie napedza jak farma a’la loot shootery. Farmienia w Wieśku 3 jest od zajebania co tylko poteguje moja obsesje lizania scian, liczenia materialu i niepotrzebnie doglebnej eksploracji. Chce miec wszystko. Wejscie do Marszu Smierci musi byc jak najbardziej miekkie, ale zdaje sie, ze i tak bede musial ugryzc Krew i Wino jesli bede chcial wymaksowac mistrzowskie zbroje. Czeka mnie jeszcze farma materialow do receptur na eliksiry, bomby, etc. Pieknie. Calosc historii zakonczylem romansem z Yen, a Ciri skonczyla jako legendarna wiedzminica (wiedzminka?) wiec przejscie do 4ki bedzie mialo super duper duzo sensu bo tam pyłowłosa lasia jest glowna bohaterka. Wszystko jest niezmiernie satysfakcjonujace. Nie jestem jakims tam koneserem fabuly w grach (zawsze stawiam gameplay ponad wszystko), ale Geralt trafil w sama dyszke moich preferencji. Jest takim sredniowiecznym prywatnym detektywem, ktory, procz sledztwa, lubi zarznac jakiegos gryfona czy wyczyscic oboz rzezimieszkow z…rzezimieszkow. Wszystko sie ladnie klei, wiecznie jest cos do zrobienia, a Geralt wpasowuje sie w klimat akuratnie i bez udziwnien. Strasznie podobal mi sie moment, w ktorym Ciri dala Geraltowi do zrozumienia, ze jest zwyklym wiedzminem i “co on tam wie o ratowaniu swiata”. Wyrazenie troche krzywdzace dla naszego bohatera bo bez niego “ratowanie swiata” przez Ciri byloby niemozliwe, ale jednak jest w tym jakas poezja zycia gdzie maly mistrz miecza i wiedzminskiej sztuki musi spelnic swoja powinnosc, wypelnic przeznaczenie, zeby ktos znacznie potezniejszy mogl dokonac legendarnego czynu. Teraz troche kontrowersji. Gralem po polsku z 10h. Nie wytrzymalem i sprawdzilem jak bede odbieral gre po angielsku. Nie wrocilem juz do jezyka polskiego. Wiem, ze sa tam smaczki jezykowe, ale pierdole to. Po angielsku gralo mi sie znacznie lepiej, a kiedy poprosilem Zoltana o pomoc on rzucil “You have my axe!” Krasnolud wypowiadajacy te slowa z taka a nie inna maniera w glosie od razu przywiodl na mysl Gimliego i jego deklaracje pomocy dla Frodo. Jest tego wiecej. Dialekty i akcenty angielskie sa niesamowicie roznorodne. Jako byly jezykowiec potrafie to docenic bardziej niz staropolski belkot. Sorry.
-
The Last of Us - HBO
-
NBA
Marza mi sie finaly NYK-Pacers i Warriors-Nuggets. OKC prawdopodobnie rozjedzie Denver, a Wolves po korekcie nie bedzie miala wiekszych problemow z GS, ale serduszko mocno bije za moimi druzynami. Poki co ciesze sie babolami takimi jak ten:
-
Zakupy growe!
Ladna Dogma z trojwymiarowa okladeczka i Jason dla ratorosli. Jedna z niewielu rzeczy, ktore nas lacza bo synek gra w gierki „realistyczne”, a reszte ma w pompie.
-
Zakupy growe!
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
To nie kwestia wyboru. Nie wiem kiedy znow bede w ojczyznie. Moge przejrzec ksiegarnie internetowe na wyspach i byc moze cos znajde.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Nie uznaje audiobookow. Ksiazki sie czyta - nie slucha. Poszukam czy maja tu w ksiegarni. Moze fajnie bedzie poczytac po angielsku.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
To sie nigdy nie wydarzy. Zmusilem sie do Gry o Tron. Wiedzmin nie przejdzie. Poza tym moj backlog ksiazkowy styknie na przyszle 10 lat. W3 jest swietny i na tym na razie poprzestane. Za 5 lat wyjdzie kompletna edycja 4ki. Bede mial co robic.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Po dwoch tygodniach z Geraltem 3 mam wrazenie, ze zaiste mam do czynienia z gra wyjatkowa. Glosy zewszad glosily chorem anielskim, ze W3 jest gra piekna, gleboka i ze wszech miar przelomowa. Trudno sie z tym nie zgodzic. Na kazdym kroku gra zaskakuje mnie mnogoscia wszystkiego co w niej zaimplementowano. Nawet teraz w rozpisce misji mam ich z 30 razem wzietych. Probuje ugryzc jedna, pozniej jakis kontrakt, w miedzyczasie znajduje kolejna misje na drodze do celu poprzedniej. Przemierzam lasy, pola, moczary, laki, wsie i miasta. Napotykam czasem stwory z levelem przewyzszajacym moj o 20-25 oczek. Wiem juz, ze musze tu kiedys wrocic, ale jak to wszystko spamietac jesli dzieje sie tak wiele, a swiat jest tak olbrzymi? Nie sadze, zeby bylo to trudne bo gra w naturalny i nienachalny sposob uczy nas jak operowac w tym swiecie bez wiekszych problemow. Jest troche czytania, ale nie na tyle, zeby sie nudzic. Skupiam sie glownie na bestiariuszu, ktory jest tresciwy i nie rozlazly. Mowi krotko jak radzic sobie z danym potworkiem, a co za tym idzie, ulatwia podejscie do tego i mu podobnych maszkar. Jest wiele aspektow modelu gry i jego galezi, ktore zasluguja wylacznie na pochwale. Nie rozgryzlem jeszcze tej karcianki. Na razie tylko mnie drazni wiec omijam ja szerokim lukiem, chyba ze jestem zmuszony, jak w przypadku jednego z ostatnij questow w Novigradzie gdzie mialem zasiasc do stolu z jakimis wycieruchami i wycisnac z nich informacje. Nie podchodzi mi. Uwielbiam eksploracje, szukajki, znajdzki, levelowanie i sieczke. Zwolnienia akcji w postaci gry w szachy, karty czy bierki juz mniej. Dialogi bywaja rowniez lekko przytlaczajace. Jest ich po prostu za duzo. Gdzie nie pojdziemy ktos ma cos do powiedzenia. Jesli quest mnie chwyci slucham calosci, ale wiekszosc to przewijanka bo CD Projekt w swojej nieslychanej madrosci umozliwili mi skracanie pogaduszek do minimum. I tak to powolutku leci. Gram po swojemu, slusznym tempem, zadnych spojlerow nie lyknalem przez te wszystkie lata wiec nie ma rozczarowan, a ze literatury Sapkowskiego nie doswiadczylem (i nie zamierzam) nie widze przeklaman wzgledem ksiazek. CeDeki zrobili wspaniala gre, a ja gram w jej finalna wersje (4.04) Edycji Kompletnej. Celuje w calak, ale nie ma cisnienia.
-
Właśnie zacząłem...
Ja jebie. Ale combo sobie aplikujesz. Tyle oczojebnych fajerwerkow, ze mozna zmeczenie sensoryczne przedawkowac. I nie rob smaku. Backlog czeka. P.S. No i chuj. NG 2 Black wlasnie wjechal w promocji. Dzieki @Josh
-
Właśnie zacząłem...
Wiedźmin 3 - pamietam, ze druga czesc wywarla na mnie calkiem mocne wrazenie. Szczegolnie koncowka z paleniem czarownic na stosach i nadziewaniem czarownikow na wlocznie. Po drodze doswiadczylem szczekodropu kilka razy. REDzi swietnie sobie to obmyslili. Wszystkie glosy dookola mowia o wyzszosci 3ki nad wszystkim co wczesniej powstalo. I to jest racja. W3 swietnie sie prowadzi, ogrom swiata jest fhui wciagajacy, a sam Geralt zyskal na gibkosci i elastycznosci w ruchu. To dopiero poczatek (jestem po spotkaniu z Yen po ubiciu gryfona) wiec dalej pewnikiem osram sie ze szczescia. Gra ma dosc wysoki prog wejscia, podobnie jak w przypadku RDR2. Pozniej przyjemnosci grania w to cudo bylo po same pachy. W3 to wersja kompletna. Zagram sie na zajob przez kolejne 2-3 miechy.
-
Ogólne rozważania serialowe
Yellowstone - zapewne siegne teraz po prequele bo ogladalo mi sie to dobrze mimo przepasci w zrozumieniu zycia cowboyow i ich mentalnosci. Do polowy czwartego sezonu nie mialem zastrzezen co do bohaterow, ale pozniej na widok Beth telepalo mna jak w delirce. Czy mozna sile kobiety przedstawic inaczej? Czy musi byc arogancka, wiecznie przemadrzala, chamska i absolutnie nieomylna, zeby dostrzec jej potencjal jako jednostki ludzkiej? Yhh, rzecz jasna zwykle przekomarzanki, podsmiechujki i krytyka kobiety to mizoginia. Takich glupotek jest kilka, ale nie psuja za bardzo odbioru. Cala otoczka zycia na ranczo, przeganianie bydla, przejazdzki konne, ciezarowki z rozstawem osi na 4 metry, muzyka country, whiskey, gra w karty, zabawa lassem - to wszystko tu jest. Mozna sie zachwycic widoczkami, terenami gdzie na grzyby nie pojdziesz bo spotkasz wilki albo niedzwiedzia. Fajnie. Moge polecic, ale zakladam, ze 1883 i 1923 (prequele) bardziej podpasuja ogolowi bo to klasyczne opowiesci z Dzikiego Zachodu.
-
własnie ukonczyłem...
Okami HD - Jezu, co za fajniusia gierunia. Z perspektywy calkowitego laika jakim jestem w kontekscie mitologii japonskiej, przyznac musze, ze tak jak zwykle nie interesuje sie fabula tak w Okami historyjka przekazywana droga graficzna w akompaniamencie belkotu postaci nieslychanie przypadla mi do gustu. Bieganie wilkiem, proste zalozenia walki, dynamika walk oraz moj ulubiony styl graficzny (cellshading) zlozyly sie na bardzo pozytywne oczojebne doznanie. Z poczatku nie moglem skumac kto jest z kim i jak przebiega przygoda bo mamrotanie postaci sprawialo, ze zapominalem o czytaniu dialogow, ale po jakims czasie nadgonilem fabule. Gra potrafi rowniez byc smieszna. Szczegolnie kiedy wczytamy sie w to co ma do powiedzenia nasz wierny przyjaciel i glowny pasazer, ktory to podrozuje albo na glowie wilka, a czasem na jego nosie. Maly jest erotomanem bo to jak podbija do lasek („busty babe” 😆) nikt nie jest w stanie odtworzyc. Gra rowniez role doradcy, motywatora naszych dzialan, a potrafi czasem dowalic obelga jesli sytuacja tego wymaga. Na naszej drodze poznajemy cala mase przedziwnych eNPeCow. Niemal kazdorazowo wiaze sie to z jakims miniquestem, ktory robimy od razu, albo musimy wracac do danej postaci po jakims czasie kiedy quest sie uaktualni. Jest dojo, w ktorym zakupimy odjechane skille (te zwiazane z fizjologia wilka sa odjechane fhui), a na swojej drodze poznamy rowniez inne bostwa, ktore obdaruja nas jakas technika pedzla umozliwiajaca popchniecie fabuly i efektywniejsza rozwalke. Jest ich sporo, ale bez obaw - po jakims czasie wszystkie intuicyjnie wchodza w nawyk. Szczegolnie kiedy zaczniemy czytac otoczenie, jego elementy i jak pozbywac sie przeszkod z pomoca adekwatnej techniki pedzla. Kapitalne doznania. Te poboczne questy potrafia zaskoczyc finalem. Bedzie to spoiler, ale jest jeden, ktory konczy sie odejsciem pewnej dzieweczki w niebiosa. Jak? Polecam obczaic samej/mu. Eksploracja nie meczy tylko jesli ktos ma osobowosc growego kreta, ktory przekopie kazda halde i wczuje sie w podstawy, ktore sa oparte o pedzel, ktorym malujemy, niszczymy, tniemy, palimy i zdmuchujemy przedmioty roznego rodzaju, zeby otworzyc przejscie, punkt chwytu czy jakis inny sekret. Kiedy konczylem gre na liczniku widnial czas podumowujacy moja przygode: 78h z groszami. Wpadl tez calak bo takie giereczki zasluguja na moja pelna uwage. Polecam. Nie ma takich gier jak Okami.
-
Ogólne rozważania serialowe
Nie ogladam zbytnio seriali, ale skusilem sie ostatnio na dwa. Mr Inbetween jest akurat na D+. Australijska perelka ze swietnie zarysowanymi postaciami, nie traktujaca widza jak idioty. Jeden ep to zaledwie 22ie minuty, ale przez to wlasnie wydarzenia dzieja sie szybko, wartko i z dojebaniem. Glowny bohater to niejaki Ray Shoesmith i powiem Wam szczerze, ze dawno nie czulem takiej sympatii do zbira. Jest absolutnie bezwzgledny, ale potrafi rowniez pokazac, ze jest zwyklym chlopem z przyziemnymi rozterkami. No i nie ma cukierkowego pierdololo. W serialu dzieja sie rzeczy zle, czesto niedopowiedziane co zostawia widzowi pole do domyslow choc tak naprawde wiemy co sie dzieje/stalo. Kolejny serial to Zakazane Imperium na HBO. Do pierwszych odcinkow niejako sie zmusilem, ale nagle jeden random na ekranie przedstawil sie jako Al Capone. A inny jeszcze jako Luciano. Pozniej wpleciono inne historyczne postaci, a wszystko to zakrapiane bylo naprawde zajefajnym scenariuszem z masa postaci majacych wiekszy lub mniejszy wplyw na zywot glownego bohatera. Przede wszystkim podobalo mi sie to, ze w jednej chwili ktos byl, a w drugiej kula we lbie sprawiala, ze juz go/jej nie bylo. Sceny brutalnosci sa mocne i bezpardonowe. Ludzie gina na lewo i prawo. Korupcja jest zarysowana na olbrzymia skale. A w tym wszystkim jest glowny bohater, ktory chce uszczknac dla siebie choc namiastke normalnego zywota. Swietny serial bez ckliwych zakonczen, z mrocznymi zyciorysami, niepowodzeniami i masa trupow.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Mowiac z angielska po seansie Avatar 2 - „wynudzilem sie po same cyce”. Tak jak wizualia byly/sa oblednie oczojebne, tak historyjka fhui wycisnieta z nosorozcowej dupy. Ten caly Spider doprowadzal mnie do szalu swoimi warczeniami i syczeniem jak to N’avi maja w zwyczaju. Co za glupi pomysl, zeby tak bezsensowna postac wprowadzac do fabuly. I jak on niby wciaz uzupelnial tlen w tej swojej smiesznej butli? Druga glupota to podsmiechujki wodnej gowniazerii z anatomii ich lesnych pobratymcow. Sa tam jakies drzewa za plaza? Niech pojda z miotem ŻejkaSully na drzewo i sie z niego zjebia. Moze wtedy skrocilibysmy film o 1h zamiast bawic sie w spory i przepychanki miedzy nimi. A tak mamy teen drama w wydaniu pandorskim. Myslalem, ze opuszcze ten ziemski padol i wzniose sie na lono Swaroga wysluchujac tych nedznych dialogow. W kolejnej czesci beda sie mierzyc na pisiory z lawa-N’avi. To tez bedzie mega wyrzyg. A na koncu zatopili lodz rybacka.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Nosferatu - Eggers to zrobil. Wszystko w tym filmie cuchnie zlem wcielonym. Gra aktorska wszystkich zaangazowanych w ten projekt stoi na najwyzszym poziomie. Dopiero napisy koncowe wyjawily nazwisko aktora, ktory stworzyl kreacje hrabiego Orloka. Bylem zupelnie w szoku, ze Bill Skarsgard, ktory wystapil w gownie zwanym The Crow zaliczyl genialny w kazdym calu wystep w Nosferatu wlasnie. Jest przerazajacy, nieslychanie sugestywny, emanuje zlem od pierwszej sceny, a glos i akcent (nad ktorymi Bill pracowal ponoc przez 6 miesiecy) przyprawiaja o dreszcz. Sa glosy mowiace, ze Lilly-Rose Depp rozkreca sie i dopiero pod koniec uwalnia swoj potencjal. Ja mialem wrazenie, ze od samego poczatku daje z siebie wszystko i tylko intensyfikuje doznania swojej bohaterki im bardziej brniemy w ten koszmar. Willem Defoe jest klasa sam dla siebie. Mozna doczepic sie do niektorych przydlugich scen lecz mi taki model prowadzenia naracji (szczegolnie w gotyckim horrorze) bardzo odpowiada. Poza tym to Eggers. Nie unikniemy tego. Swietna adaptacja. Polecam goraco.
-
własnie ukonczyłem...
Control Ultimate Edition - lubie Remedy, nawet bardzo. Czytajac opinie tu na forum czy kilka gdzie indziej zapomnialem, ze mnie bardzo latwo zadowolic. Majac ciekawszy pomysl na gre, sklejony solidnie gameplay i setting, ktory moze wydawac sie nudny na pierwszy rzut oka, ale pozniej sprawa zaczyna nabierac dziwnych obrotow, mozna zmontowac cos takiego wlasnie jak Control, w ktorej to grze mamy za zadanie sledzenie…”opetanych” przedmiotow. Eksploracja jest ciekawa bo musimy rozkminiac lokacje horyzontalnie, jak i wertykalnie. Nasza bohaterka lewituje, a jej lewitacja jest latwa do kontrolowania i bardzo intuicyjna. Do tego cos w rodzaju stamina bar, bron zmieniająca funkcjonalnosc w locie, tluste mody usprawniajace rozwalke i mozna sie naprawde dobrze bawic. Fabula? Nie pytajcie mnie. Pogubilem sie po kilku godzinach i zapomnialem zupelnie o sluchaniu o chuj im tam chodzi. Po prostu czytalem opis misji i odnajdywalem sie swietnie. Bywa ciezko. Nie przejdzie sie gry bez zgonu, ale to dobrze. Trzeba sobie wyrobic styl, ulubione giwerki i okielznac dynamike. Niektorzy bossowie bywaja dosc wymagajacy, ale to dobrze. Do jakiegos zdeformowanego doktorka podchodzilem z 10 razy bo nalezalo sie poruszac szybko i czytac co nastepuje po sobie w szybkim i skoordynowanym szyku. Nawet tarcza nie pomagala zniwelowac damage’u tak by przezywalnosc byla bezpieczniejsa do opanowania. Trzeba zonglowac modami, a o tym czasem zapominalem w kontekscie przeciwnikow napotykanych na drodze. Pozniej jest jeszcze bardzo fajne rozwiniecie podstawki zwane The Foundation. Eksploracja jest tam jeszcze bardziej wertykalno-horyzontalna niz w glownej osi fabularnej. Wyobraznia i ciekawosc sa nagradzane wiec to tez robilem - rylem po katach i saczylem gameplay cieszac sie smakiem. Wpadl nawet calak (gralem na XSX), ale to taka wisienka na torcie tej bardzo udanej gry. Nawet niejaki imc pan AW zostal wpleciony w historyjke. Fajnie. 8+/10
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Wynik niewiele znaczy. Ludzie teraz na byle szajs pojda i nawet takie kupsztale jak ostatnia trylogia SW czy kurwa Aquaman zarabiaja krocie. Słupek ma racje - Gladiator II to taki syf, ze jaja sie do rowu sciagaja.
-
Zakupy growe!
-
Borderlands 3
No to czas nadrobic. Brak resetu playthrough, ale mozna sie dobrze bawic. Wybierz Brick’a lub Mordecai’a.