Treść opublikowana przez Yap
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
10h to i tak dlugo jak na mnie. Zamknijmy temat. Nie widze/slysze tej zajebistosci o ktorej mowicie.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Zawsze i wylacznie. Wspieram lokalna ksiegarnie co miesiac. Zawsze znajde cos to poczytania. Ukonczylem watek glowny oraz Serce z Kamienia. Jak na razie nie potrafie myslec o niczym innym jak Wiesiek 3 i kiedy znow zasiade do gry. Ledwo nadgryzlem Krew i Wino wiec przede mna jeszcze mnostwo godzin zabawy, a che wyciagnac to piekne 2000/2000. Jestem juz blizej niz dalej. Gra ma wszystko to czego moge wymagac od RPGa, a nic mnie tak nie napedza jak farma a’la loot shootery. Farmienia w Wieśku 3 jest od zajebania co tylko poteguje moja obsesje lizania scian, liczenia materialu i niepotrzebnie doglebnej eksploracji. Chce miec wszystko. Wejscie do Marszu Smierci musi byc jak najbardziej miekkie, ale zdaje sie, ze i tak bede musial ugryzc Krew i Wino jesli bede chcial wymaksowac mistrzowskie zbroje. Czeka mnie jeszcze farma materialow do receptur na eliksiry, bomby, etc. Pieknie. Calosc historii zakonczylem romansem z Yen, a Ciri skonczyla jako legendarna wiedzminica (wiedzminka?) wiec przejscie do 4ki bedzie mialo super duper duzo sensu bo tam pyłowłosa lasia jest glowna bohaterka. Wszystko jest niezmiernie satysfakcjonujace. Nie jestem jakims tam koneserem fabuly w grach (zawsze stawiam gameplay ponad wszystko), ale Geralt trafil w sama dyszke moich preferencji. Jest takim sredniowiecznym prywatnym detektywem, ktory, procz sledztwa, lubi zarznac jakiegos gryfona czy wyczyscic oboz rzezimieszkow z…rzezimieszkow. Wszystko sie ladnie klei, wiecznie jest cos do zrobienia, a Geralt wpasowuje sie w klimat akuratnie i bez udziwnien. Strasznie podobal mi sie moment, w ktorym Ciri dala Geraltowi do zrozumienia, ze jest zwyklym wiedzminem i “co on tam wie o ratowaniu swiata”. Wyrazenie troche krzywdzace dla naszego bohatera bo bez niego “ratowanie swiata” przez Ciri byloby niemozliwe, ale jednak jest w tym jakas poezja zycia gdzie maly mistrz miecza i wiedzminskiej sztuki musi spelnic swoja powinnosc, wypelnic przeznaczenie, zeby ktos znacznie potezniejszy mogl dokonac legendarnego czynu. Teraz troche kontrowersji. Gralem po polsku z 10h. Nie wytrzymalem i sprawdzilem jak bede odbieral gre po angielsku. Nie wrocilem juz do jezyka polskiego. Wiem, ze sa tam smaczki jezykowe, ale pierdole to. Po angielsku gralo mi sie znacznie lepiej, a kiedy poprosilem Zoltana o pomoc on rzucil “You have my axe!” Krasnolud wypowiadajacy te slowa z taka a nie inna maniera w glosie od razu przywiodl na mysl Gimliego i jego deklaracje pomocy dla Frodo. Jest tego wiecej. Dialekty i akcenty angielskie sa niesamowicie roznorodne. Jako byly jezykowiec potrafie to docenic bardziej niz staropolski belkot. Sorry.
-
The Last of Us - HBO
-
NBA
Marza mi sie finaly NYK-Pacers i Warriors-Nuggets. OKC prawdopodobnie rozjedzie Denver, a Wolves po korekcie nie bedzie miala wiekszych problemow z GS, ale serduszko mocno bije za moimi druzynami. Poki co ciesze sie babolami takimi jak ten:
-
Zakupy growe!
Ladna Dogma z trojwymiarowa okladeczka i Jason dla ratorosli. Jedna z niewielu rzeczy, ktore nas lacza bo synek gra w gierki „realistyczne”, a reszte ma w pompie.
-
Zakupy growe!
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
To nie kwestia wyboru. Nie wiem kiedy znow bede w ojczyznie. Moge przejrzec ksiegarnie internetowe na wyspach i byc moze cos znajde.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Nie uznaje audiobookow. Ksiazki sie czyta - nie slucha. Poszukam czy maja tu w ksiegarni. Moze fajnie bedzie poczytac po angielsku.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
To sie nigdy nie wydarzy. Zmusilem sie do Gry o Tron. Wiedzmin nie przejdzie. Poza tym moj backlog ksiazkowy styknie na przyszle 10 lat. W3 jest swietny i na tym na razie poprzestane. Za 5 lat wyjdzie kompletna edycja 4ki. Bede mial co robic.
-
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Po dwoch tygodniach z Geraltem 3 mam wrazenie, ze zaiste mam do czynienia z gra wyjatkowa. Glosy zewszad glosily chorem anielskim, ze W3 jest gra piekna, gleboka i ze wszech miar przelomowa. Trudno sie z tym nie zgodzic. Na kazdym kroku gra zaskakuje mnie mnogoscia wszystkiego co w niej zaimplementowano. Nawet teraz w rozpisce misji mam ich z 30 razem wzietych. Probuje ugryzc jedna, pozniej jakis kontrakt, w miedzyczasie znajduje kolejna misje na drodze do celu poprzedniej. Przemierzam lasy, pola, moczary, laki, wsie i miasta. Napotykam czasem stwory z levelem przewyzszajacym moj o 20-25 oczek. Wiem juz, ze musze tu kiedys wrocic, ale jak to wszystko spamietac jesli dzieje sie tak wiele, a swiat jest tak olbrzymi? Nie sadze, zeby bylo to trudne bo gra w naturalny i nienachalny sposob uczy nas jak operowac w tym swiecie bez wiekszych problemow. Jest troche czytania, ale nie na tyle, zeby sie nudzic. Skupiam sie glownie na bestiariuszu, ktory jest tresciwy i nie rozlazly. Mowi krotko jak radzic sobie z danym potworkiem, a co za tym idzie, ulatwia podejscie do tego i mu podobnych maszkar. Jest wiele aspektow modelu gry i jego galezi, ktore zasluguja wylacznie na pochwale. Nie rozgryzlem jeszcze tej karcianki. Na razie tylko mnie drazni wiec omijam ja szerokim lukiem, chyba ze jestem zmuszony, jak w przypadku jednego z ostatnij questow w Novigradzie gdzie mialem zasiasc do stolu z jakimis wycieruchami i wycisnac z nich informacje. Nie podchodzi mi. Uwielbiam eksploracje, szukajki, znajdzki, levelowanie i sieczke. Zwolnienia akcji w postaci gry w szachy, karty czy bierki juz mniej. Dialogi bywaja rowniez lekko przytlaczajace. Jest ich po prostu za duzo. Gdzie nie pojdziemy ktos ma cos do powiedzenia. Jesli quest mnie chwyci slucham calosci, ale wiekszosc to przewijanka bo CD Projekt w swojej nieslychanej madrosci umozliwili mi skracanie pogaduszek do minimum. I tak to powolutku leci. Gram po swojemu, slusznym tempem, zadnych spojlerow nie lyknalem przez te wszystkie lata wiec nie ma rozczarowan, a ze literatury Sapkowskiego nie doswiadczylem (i nie zamierzam) nie widze przeklaman wzgledem ksiazek. CeDeki zrobili wspaniala gre, a ja gram w jej finalna wersje (4.04) Edycji Kompletnej. Celuje w calak, ale nie ma cisnienia.
-
Właśnie zacząłem...
Ja jebie. Ale combo sobie aplikujesz. Tyle oczojebnych fajerwerkow, ze mozna zmeczenie sensoryczne przedawkowac. I nie rob smaku. Backlog czeka. P.S. No i chuj. NG 2 Black wlasnie wjechal w promocji. Dzieki @Josh
-
Właśnie zacząłem...
Wiedźmin 3 - pamietam, ze druga czesc wywarla na mnie calkiem mocne wrazenie. Szczegolnie koncowka z paleniem czarownic na stosach i nadziewaniem czarownikow na wlocznie. Po drodze doswiadczylem szczekodropu kilka razy. REDzi swietnie sobie to obmyslili. Wszystkie glosy dookola mowia o wyzszosci 3ki nad wszystkim co wczesniej powstalo. I to jest racja. W3 swietnie sie prowadzi, ogrom swiata jest fhui wciagajacy, a sam Geralt zyskal na gibkosci i elastycznosci w ruchu. To dopiero poczatek (jestem po spotkaniu z Yen po ubiciu gryfona) wiec dalej pewnikiem osram sie ze szczescia. Gra ma dosc wysoki prog wejscia, podobnie jak w przypadku RDR2. Pozniej przyjemnosci grania w to cudo bylo po same pachy. W3 to wersja kompletna. Zagram sie na zajob przez kolejne 2-3 miechy.
-
Ogólne rozważania serialowe
Yellowstone - zapewne siegne teraz po prequele bo ogladalo mi sie to dobrze mimo przepasci w zrozumieniu zycia cowboyow i ich mentalnosci. Do polowy czwartego sezonu nie mialem zastrzezen co do bohaterow, ale pozniej na widok Beth telepalo mna jak w delirce. Czy mozna sile kobiety przedstawic inaczej? Czy musi byc arogancka, wiecznie przemadrzala, chamska i absolutnie nieomylna, zeby dostrzec jej potencjal jako jednostki ludzkiej? Yhh, rzecz jasna zwykle przekomarzanki, podsmiechujki i krytyka kobiety to mizoginia. Takich glupotek jest kilka, ale nie psuja za bardzo odbioru. Cala otoczka zycia na ranczo, przeganianie bydla, przejazdzki konne, ciezarowki z rozstawem osi na 4 metry, muzyka country, whiskey, gra w karty, zabawa lassem - to wszystko tu jest. Mozna sie zachwycic widoczkami, terenami gdzie na grzyby nie pojdziesz bo spotkasz wilki albo niedzwiedzia. Fajnie. Moge polecic, ale zakladam, ze 1883 i 1923 (prequele) bardziej podpasuja ogolowi bo to klasyczne opowiesci z Dzikiego Zachodu.
-
własnie ukonczyłem...
Okami HD - Jezu, co za fajniusia gierunia. Z perspektywy calkowitego laika jakim jestem w kontekscie mitologii japonskiej, przyznac musze, ze tak jak zwykle nie interesuje sie fabula tak w Okami historyjka przekazywana droga graficzna w akompaniamencie belkotu postaci nieslychanie przypadla mi do gustu. Bieganie wilkiem, proste zalozenia walki, dynamika walk oraz moj ulubiony styl graficzny (cellshading) zlozyly sie na bardzo pozytywne oczojebne doznanie. Z poczatku nie moglem skumac kto jest z kim i jak przebiega przygoda bo mamrotanie postaci sprawialo, ze zapominalem o czytaniu dialogow, ale po jakims czasie nadgonilem fabule. Gra potrafi rowniez byc smieszna. Szczegolnie kiedy wczytamy sie w to co ma do powiedzenia nasz wierny przyjaciel i glowny pasazer, ktory to podrozuje albo na glowie wilka, a czasem na jego nosie. Maly jest erotomanem bo to jak podbija do lasek („busty babe” 😆) nikt nie jest w stanie odtworzyc. Gra rowniez role doradcy, motywatora naszych dzialan, a potrafi czasem dowalic obelga jesli sytuacja tego wymaga. Na naszej drodze poznajemy cala mase przedziwnych eNPeCow. Niemal kazdorazowo wiaze sie to z jakims miniquestem, ktory robimy od razu, albo musimy wracac do danej postaci po jakims czasie kiedy quest sie uaktualni. Jest dojo, w ktorym zakupimy odjechane skille (te zwiazane z fizjologia wilka sa odjechane fhui), a na swojej drodze poznamy rowniez inne bostwa, ktore obdaruja nas jakas technika pedzla umozliwiajaca popchniecie fabuly i efektywniejsza rozwalke. Jest ich sporo, ale bez obaw - po jakims czasie wszystkie intuicyjnie wchodza w nawyk. Szczegolnie kiedy zaczniemy czytac otoczenie, jego elementy i jak pozbywac sie przeszkod z pomoca adekwatnej techniki pedzla. Kapitalne doznania. Te poboczne questy potrafia zaskoczyc finalem. Bedzie to spoiler, ale jest jeden, ktory konczy sie odejsciem pewnej dzieweczki w niebiosa. Jak? Polecam obczaic samej/mu. Eksploracja nie meczy tylko jesli ktos ma osobowosc growego kreta, ktory przekopie kazda halde i wczuje sie w podstawy, ktore sa oparte o pedzel, ktorym malujemy, niszczymy, tniemy, palimy i zdmuchujemy przedmioty roznego rodzaju, zeby otworzyc przejscie, punkt chwytu czy jakis inny sekret. Kiedy konczylem gre na liczniku widnial czas podumowujacy moja przygode: 78h z groszami. Wpadl tez calak bo takie giereczki zasluguja na moja pelna uwage. Polecam. Nie ma takich gier jak Okami.
-
Ogólne rozważania serialowe
Nie ogladam zbytnio seriali, ale skusilem sie ostatnio na dwa. Mr Inbetween jest akurat na D+. Australijska perelka ze swietnie zarysowanymi postaciami, nie traktujaca widza jak idioty. Jeden ep to zaledwie 22ie minuty, ale przez to wlasnie wydarzenia dzieja sie szybko, wartko i z dojebaniem. Glowny bohater to niejaki Ray Shoesmith i powiem Wam szczerze, ze dawno nie czulem takiej sympatii do zbira. Jest absolutnie bezwzgledny, ale potrafi rowniez pokazac, ze jest zwyklym chlopem z przyziemnymi rozterkami. No i nie ma cukierkowego pierdololo. W serialu dzieja sie rzeczy zle, czesto niedopowiedziane co zostawia widzowi pole do domyslow choc tak naprawde wiemy co sie dzieje/stalo. Kolejny serial to Zakazane Imperium na HBO. Do pierwszych odcinkow niejako sie zmusilem, ale nagle jeden random na ekranie przedstawil sie jako Al Capone. A inny jeszcze jako Luciano. Pozniej wpleciono inne historyczne postaci, a wszystko to zakrapiane bylo naprawde zajefajnym scenariuszem z masa postaci majacych wiekszy lub mniejszy wplyw na zywot glownego bohatera. Przede wszystkim podobalo mi sie to, ze w jednej chwili ktos byl, a w drugiej kula we lbie sprawiala, ze juz go/jej nie bylo. Sceny brutalnosci sa mocne i bezpardonowe. Ludzie gina na lewo i prawo. Korupcja jest zarysowana na olbrzymia skale. A w tym wszystkim jest glowny bohater, ktory chce uszczknac dla siebie choc namiastke normalnego zywota. Swietny serial bez ckliwych zakonczen, z mrocznymi zyciorysami, niepowodzeniami i masa trupow.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Mowiac z angielska po seansie Avatar 2 - „wynudzilem sie po same cyce”. Tak jak wizualia byly/sa oblednie oczojebne, tak historyjka fhui wycisnieta z nosorozcowej dupy. Ten caly Spider doprowadzal mnie do szalu swoimi warczeniami i syczeniem jak to N’avi maja w zwyczaju. Co za glupi pomysl, zeby tak bezsensowna postac wprowadzac do fabuly. I jak on niby wciaz uzupelnial tlen w tej swojej smiesznej butli? Druga glupota to podsmiechujki wodnej gowniazerii z anatomii ich lesnych pobratymcow. Sa tam jakies drzewa za plaza? Niech pojda z miotem ŻejkaSully na drzewo i sie z niego zjebia. Moze wtedy skrocilibysmy film o 1h zamiast bawic sie w spory i przepychanki miedzy nimi. A tak mamy teen drama w wydaniu pandorskim. Myslalem, ze opuszcze ten ziemski padol i wzniose sie na lono Swaroga wysluchujac tych nedznych dialogow. W kolejnej czesci beda sie mierzyc na pisiory z lawa-N’avi. To tez bedzie mega wyrzyg. A na koncu zatopili lodz rybacka.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Nosferatu - Eggers to zrobil. Wszystko w tym filmie cuchnie zlem wcielonym. Gra aktorska wszystkich zaangazowanych w ten projekt stoi na najwyzszym poziomie. Dopiero napisy koncowe wyjawily nazwisko aktora, ktory stworzyl kreacje hrabiego Orloka. Bylem zupelnie w szoku, ze Bill Skarsgard, ktory wystapil w gownie zwanym The Crow zaliczyl genialny w kazdym calu wystep w Nosferatu wlasnie. Jest przerazajacy, nieslychanie sugestywny, emanuje zlem od pierwszej sceny, a glos i akcent (nad ktorymi Bill pracowal ponoc przez 6 miesiecy) przyprawiaja o dreszcz. Sa glosy mowiace, ze Lilly-Rose Depp rozkreca sie i dopiero pod koniec uwalnia swoj potencjal. Ja mialem wrazenie, ze od samego poczatku daje z siebie wszystko i tylko intensyfikuje doznania swojej bohaterki im bardziej brniemy w ten koszmar. Willem Defoe jest klasa sam dla siebie. Mozna doczepic sie do niektorych przydlugich scen lecz mi taki model prowadzenia naracji (szczegolnie w gotyckim horrorze) bardzo odpowiada. Poza tym to Eggers. Nie unikniemy tego. Swietna adaptacja. Polecam goraco.
-
własnie ukonczyłem...
Control Ultimate Edition - lubie Remedy, nawet bardzo. Czytajac opinie tu na forum czy kilka gdzie indziej zapomnialem, ze mnie bardzo latwo zadowolic. Majac ciekawszy pomysl na gre, sklejony solidnie gameplay i setting, ktory moze wydawac sie nudny na pierwszy rzut oka, ale pozniej sprawa zaczyna nabierac dziwnych obrotow, mozna zmontowac cos takiego wlasnie jak Control, w ktorej to grze mamy za zadanie sledzenie…”opetanych” przedmiotow. Eksploracja jest ciekawa bo musimy rozkminiac lokacje horyzontalnie, jak i wertykalnie. Nasza bohaterka lewituje, a jej lewitacja jest latwa do kontrolowania i bardzo intuicyjna. Do tego cos w rodzaju stamina bar, bron zmieniająca funkcjonalnosc w locie, tluste mody usprawniajace rozwalke i mozna sie naprawde dobrze bawic. Fabula? Nie pytajcie mnie. Pogubilem sie po kilku godzinach i zapomnialem zupelnie o sluchaniu o chuj im tam chodzi. Po prostu czytalem opis misji i odnajdywalem sie swietnie. Bywa ciezko. Nie przejdzie sie gry bez zgonu, ale to dobrze. Trzeba sobie wyrobic styl, ulubione giwerki i okielznac dynamike. Niektorzy bossowie bywaja dosc wymagajacy, ale to dobrze. Do jakiegos zdeformowanego doktorka podchodzilem z 10 razy bo nalezalo sie poruszac szybko i czytac co nastepuje po sobie w szybkim i skoordynowanym szyku. Nawet tarcza nie pomagala zniwelowac damage’u tak by przezywalnosc byla bezpieczniejsa do opanowania. Trzeba zonglowac modami, a o tym czasem zapominalem w kontekscie przeciwnikow napotykanych na drodze. Pozniej jest jeszcze bardzo fajne rozwiniecie podstawki zwane The Foundation. Eksploracja jest tam jeszcze bardziej wertykalno-horyzontalna niz w glownej osi fabularnej. Wyobraznia i ciekawosc sa nagradzane wiec to tez robilem - rylem po katach i saczylem gameplay cieszac sie smakiem. Wpadl nawet calak (gralem na XSX), ale to taka wisienka na torcie tej bardzo udanej gry. Nawet niejaki imc pan AW zostal wpleciony w historyjke. Fajnie. 8+/10
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Wynik niewiele znaczy. Ludzie teraz na byle szajs pojda i nawet takie kupsztale jak ostatnia trylogia SW czy kurwa Aquaman zarabiaja krocie. Słupek ma racje - Gladiator II to taki syf, ze jaja sie do rowu sciagaja.
-
Zakupy growe!
-
Borderlands 3
No to czas nadrobic. Brak resetu playthrough, ale mozna sie dobrze bawic. Wybierz Brick’a lub Mordecai’a.
-
Zakupy growe!
Hmm, w bundlowym i Elitce II poszly LBki w ciagu dwoch dni. Jakim kierwa cudem? Nowy zakup pod backlog.
-
Borderlands 3
O łał, tak poproszę. B3 udalo im sie bardzo dobrze, choc po wszystkich patchach i DLCkach dopiero gra stala sie kompletna, ale przyjemnosc z grania byla ogromna. Wystarczy trzymac sie tego co zaprezentowali w B3 i bedzie ok.
-
Platinum Club
Star Wars: Jedi Survivor - swietna platynka, ktora nawet specjalnie grindu nie wymaga. Niemal wszystko znajduje sie samo jesli lubisz bawic sie w gornika ryjac po katach i wskakujac w kazda szczeline. Osobiscie musialem zaczac NG+ dla jednego trofka bo nie czytalem wymagan, a to jest jedyne, ktore mozna przegapic. Pokladam duze nadzieje w kontynuacji, zeby zamknac to jako trylogie. Wypadaloby. Platyna 6/10
-
własnie ukonczyłem...
Star Wars: Jedi Survivor - obie gry z rudzielcem przewyzszaja jakoscia narracji trylogie disnejowska o lata swietlne. Niemal wszystko zagralo za pierwszym razem i NIEMAL wszystko gra i za drugim. Bohaterowie swietnie kleja watki, sa diametralnie od siebie rozni co dodaje cholernie duzo kolorytu. Mamy tu dobrze rozpisane i unotywowane ludzkie rozterki, sa chwile wytchnienia, radosci, gorzkie momenty bolu po stracie, chec zemsty, wewnetrzna walke i pogodzenie sie z faktami. Cal jest kapitalnie napisany. Czuc jego sile Jedi. Rzecz jasna jest to spotegowane przez mistrzowskie zaimplemetnowanie starłorsowej otoczki i wszystkiego co sie z nia wiaze. Jest wszystko czego moze chciec fan Wojennych Gwiazd. Miecze swietlne i blastery maja swietne czucie. Metody, z pomoca ktorych szlachtujemy przeciwnikow, zdziebko przypominaja mi Bloodborne. Czekasz na okno wystrzalu, stunnujesz delikwenta, a nastepnie machasz mieczem swietlnym. Timing w SW JS jest najwazniejszy. Podoba mi sie system rozwoju postaci. Po pierwsze trzeba ryc po katach ile wlezie, po drugie wywazono system progresji gdzie to metroidvaniowe odczucie nie prowadzi mnie do nieznosnego zniecierpliwienia. Mapy sa sliczne, zaprojektowane z finezja i pomyslowym jajem. Lawirowanie po zakamarkach kazdej z nich to czysta przyjemnosc, a frajda z rozkminki jest przednia. Bestii, droidow i ludzkich adwersarzy jest bez liku. W kilku momentach mozna sie niezle zaklinowac na walce, ale na The Force nie ma mocnych (sic!). Tance z mieczem swietlnym i blasterem wypelniaja cala gre. Dlaczego jest to atut? Wiedzieliscie, ze w takim gownie marynowanym zwanym The Last Jedi nie skrzyzowano ich nawet raz? Tworcy filmowi ze stajni SW kurwa jego mac. Gry musza nadganiac. Smaczki z uniwerum sa wszedobylskie, ale TEN JEDEN MOMENT bije na glowe wszystko inne. Przy TEJ walce serce walilo mi jakbym od jakiejs kurwy do zony wrocil. Ciezar i moc uderzen imc pana V dal mi do zrozumienia kto jest najpotezniejszym kolesiem w galaktyce. Sa tez checheszki w stylu „pojedynku” z Rick The Door Engineer, ale reszta bossow (i nie tylko) to klasyczne szefowe napierdalanki. Jest solidnie. Jedyna rzecza do ktorej sie przyczepie, a ktora to niekoniecznie jest wada dla innych, jest wkurwiajace recovery. Nie zawsze. W wiekszosci przypadkow timing i umiejetny kontratak zdaja egzamin, ale sa walki, ktore powodowaly u mnie ataki furii kiedy Cal zamiast unikow blokowal sie na combo zakapiora, albo czekal wiecznosc na reakcje na unik. Pierwszy Oggdo Boggdo walczyl z dwoma ziomkami z mlotami elektrycznymi (pull z gory) zanim go wykonczylem blasterem, ale dwa na niewielkiej arenie doprowadzily mnie do bialej goraczki. Podobnie bylo z innymi kombinacjami wiekszych bestii. Wychodzilem z siebie, zeby przed nimi uciec, a co dopiero zadac jakies obrazenia. Kurwica mnie strzelala gdy po dashu jakims cudem Cal konczyl w paszczy jako pozywka. Koniec koncow Jedi Survivor to gra swietna. Filmy i seriale ssa pale nosorozca w dzisiejszych czasach, ale przynajmniej gierki stanowia o jakosci uniwersum. Oby to byla trylogia.