Treść opublikowana przez Yap
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Bad Guys 2 - myslalem, ze sie zesram ze smiechu. Wszystko tutaj zagralo. Kazda postac ma swoj unikalny rodzaj humoru do zaprezentowania (mango z zebami 😂😂😂) i ja to kupuje. Nawet ten najbardziej prostacki humor (pierdzenie w stresie) jest fhui zabawny. Czasem fabula zwalnia i mamy moment powagi, ale krociutenki. Pozniej jedna z postaci cos powie, a reszta prowadzi lancuch slownych badz sytuacyjnych gagow gdzie mozna niekontrolowanie zalac gacie moczem smiejac sie do rozpuku. Nie znajdziecie postaci, ktorej nie polubicie. Ktokolwiek napisal scenariusz najwidoczniej kocha sztuke filmowa za bardzo by ja spierdolic. Od poczatku do konca wszystko jest tak zarysowane, zeby akcja filmu nie zawiodla myslacego i oczekujacego konsekwentnego podejscia widza. Ogladalem po angielsku (Anglia, duuhhh!!) i dzieki Bogu bo smaczkow popkulturowych jest wiele do wychwycenia. Poza tym nienawidze polskiego dubbingu wiec wygralem x2. Niektore animacje sa robione w 20u fps’ach w dzisiejszych czasach. Ta akurat nie, co jest OLBRZYMIM plusem bo zmeczenie sensoryczne nie istnieje. A na ekranie sie dzieje, oj dzieje ❤️🔥 . Akcja jest jednak do ogarniecia mimo tego, ze wypelnia ekran od rogu do rogu. Polecam fhui. Swietny film. Za 3h zobacze Naked Gun, ale watpie, ze to przebije.
-
Właśnie zacząłem...
Death Stranding - O! Jaka rozkosznie pierdolnieta gierka! Kompletnie ominela mnie kampania promocyjna wiec nie mialem pojecia czego sie… Hehe, to Kojimowska odjebka przeca. Niewiele rzeczy ma tu sens. Jakies inkubatory, duchy, wiez z nienarodzonymi (?) dziecmi z inkubatorow, listonosz wyzwoliciel/rekonstruktor swiata, demony w blotnistych kaluzach a’la Ico 😆. Niestety na poczatku nie czulem ciezaru powagi czy nawet zaangazowania w historie. Za duzo kojimowskiej spierdoliny artystycznej, zebym mogl czuc koniecznosc zainwestowania emocji. Zamiast tego staralem sie zrozumiec mechanike gameplayu. To cale lazenie jest nawet calkiem fajne. Duzo warunkow nalezy spelnic, zeby przebiesc zwloki do krematorium. Nalezy wziac pod uwage oczywiste czynniki takie jak dystans, ciezar ladunku, to co znajdziemy po drodze, sile, energie i wytrzymalosc, a nawet kombinezon. W trakcie podrozy (wlasciwie glownie przed jej rozpoczeciem) trzeba przemyslec uksztaltowanie terenu i to czy bedzie sie szlo (lub jechalo) po w miare rownej powierzchni. Dotarcie w calym kawalku do pieca jest nieslychanie istotne. Czaicie? Kurier ratuje swiat, a jednym z elementow prowadzacych do odrodzenia Ameryki jest koniecznosc palenia zwlok. Przesmieszne. Jestem po cutscence z jakas Amelie gdzie dowiadujemy sie, ze tak naprawde nie jest w bazie gdzie Sam rezyduje. Tak naprawde jest w Death Stranding 2 On the Beach. Nie wiem czego sie spodziewac dalej, ale stawiam na to, ze ten unikalny gameplay przypadnie mi bardziej do gustu. O histoyjke sie nie martwie. I tak nigdy nie jest dla mnie najwazniejsza.
-
własnie ukonczyłem...
Moze zbierzmy ekipe i polecimy we czterech/czworo? Dodatek Raam’s Shadow rowniez pocisniemy. Daj znac kiedy bedziesz sie zblizal do momentu odpalenia.
-
własnie ukonczyłem...
The Last of Us II Tym razem podszedlem do gry w opcji chronologicznej, ale jesli nie jestescie na tyle jebnieci, zeby scigac to: to nie klopoczcie sie. Fabula TLoU II jest i tak juz wkurwiajaca wiec nie potrzebujecie konsumowac jej bardziej wkurwiajacej iteracji. Pierwsze godziny to lazenie i gadanie. Cos co mnie draznilo najbardziej przy pierwszym podejsciu (oprocz interakcji J i E), teraz rozwleczono do maksimum bo wszystkie zwalniacze ze srodka tego oskarowego scenariusza wcisnieto na sam poczatek wlasnie. Poza tym zadnych niespodzianek. Joel jest glupi, Ellie przeszla przemiane z dziewczynki zabijajacej z koniecznosci w psychopatke chcaca uwiezic swiat w plomieniach. Towarzyszy nam biseksualna Zydowka, ktora jest w ciazy z Azjata, a na przyjeciu Ellie i Dine atakuje bigot, bo najwidoczniej wszelkie przemiany spoleczne zwiazane z apokalipsa zachowaly kilku nietolerancyjnych dinozaurow sprzed konca swiata jakim go znamy. Jedna z najmniej wiarygodnych scen, ktora zarazem jest super reprezentatywna bo byla jedna z dwoch oficjalnych cut-scenek budujacych przedpremierowy hype. Co za kupsztal narracyjny. W pierwszej czesci wszystkie postacie dokonuja pelnej przemiany zgodnie ze swoim lukiem. Pieknie nakreslone, konsekwentne, zbiegaja sie zamiast tylko krzyzowac, jest moc, wzruszenie, przemyslenia i wnioski. Wszystko (procz drabiny) mialo rece i nogi. Jak to David ujal: „Everything happens for a reason.” Mam wrazenie, ze w TLoU II rozwoj postaci nastepuje natychmiastowo. Zamiast progresu osobowosciowego mamy kontynuacje tego co zostalo ustalone raz i przemy w trupy i mord bez chwili zastanowienia. Moze proba dotarcia do wladz Wilkow i pociagniecie Abby i jej kiki do odpowiedzialnosci mialoby wiecej sensu? Moze utrzymanie Joela przy zyciu i jego zgon pod koniec gry ratujac Ellie, i tym samym odkupujac winy, lub wyznajac jej swoj „grzech” mialoby wiecej sensu? Postacie poboczne zazwyczaj sa nidne i niepotrzebne. Lubie Dine, Tommyego, Owena i Isaaca. Reszta to dla mnie mieso armatnie. Chcialbym wiecej Owenow, ktorzy mysla, maja uczucia i potrafia je afirmowac w sensowny sposob. Ciekaw jestem skad ma blizny po oparzeniach. Mniej mnie ciekawi dlaczego zaatakowal Ellie lapiac za jej giwere. Najwidoczniej kazdy musi miec swoj moment martwicy mozgu. Dina ma po prostu dobra duszyczke. Szkoda, ze po czasie staje sie kula u nogi. Watek Scarsow byl po chuju. Strasznie mnie ta gowniazeria wymeczyla. Po prostu mialem…ich…gdzies. Mozna bylo zagospodarowac ten czas na jakies zadania delegowane przez Isaaca lub cokolwiek innego. Na przyklad infiltracje wyspy Scarsow. Z innych rozterek wciaz nie moge pojac jakim cudem Abigail miala tak wyjebana tkanke miesniowa. Burrito kurwa? Sama postac wiele zawdziecza Laurze Bailey. Ta pani zawsze staje na wysokosci zadania i przykro mi, ze czesc pierdolnietych z internetu napedzila jej takiego stracha. Nie czaje rowniez jak Jessie (kolejny typ, do ktorego istnienia mialem zupelnie ambiwalentne podejscie) mogl pytac Ellie o to czy Dina „zatrzyma dziecko”. Mam nadzieje, ze mowil o adopcji bo klinik aborcyjnych na kazdym rogu w Jackson nie uswiadczylem. Cala ta fabulka sprawia, ze wciaz zadaje sobie pytanie: Aaa, co moglo byc, a co jest? Postanowilem, ze podejde do gry troche inaczej i nie zabije zadnego czlowieka, ktorego smierc nie jest oskryptowana. Prawie sie udalo. Inwestowalem w zaslony dymne, zbieralem butelki i cegly pod zamroczenia oraz strzelalem w nogi. Nie nastawialem sie na powtorzenia. Bez przesady. Natomiast grzybiaki mielilem jak w tartaku. Tym sposobem Ellie byla nieco mniej odczlowieczona niz ta maszyna do zabijania jaka ND nam wciskali. Gra jest sliczna. Mozna sie zachlysnac pieknem otoczenia i tym jak bardzo deterioracji ulegla architektura. W tym aspekcie ND poradzili sobie rewelacyjnie.
-
Wydania specjalne - temat ogólny
Nie moge znalezc okladki z Ninja Gaiden Black na Allegro. Tak szybko poszly czy nie umiem uzywac Allegro? Kupilem z Samem bo rowniez uwielbiam, ale fajnie byloby miec wydanie z gra zycia.
- The Last of Us Part II
-
Właśnie zacząłem...
Probowalem juz wszystkiego procz chronologicznej historii. No Return przypadl mi do gustu na tyle, zeby skompletowac trofki.
-
Właśnie zacząłem...
The Last of Us Pt II - podszedlem do tego zakichanego chronologicznego przejscia i bardziej chujowego slimaka dawno nie skosztowalem. To cale lazenie przez pierwsze 4h gry doprowadzalo mnie do bialej goraczki. Historia znow podkurwia bezczelna niekonsekwencja i brakiem logiki. Ciezko sie patrzy na postacie, ktore nie sa soba i wyczyniaja niezrozumiale glupstwa jak sciganie w pojedynke grupy wynaturzonych pseudo-zolnierzy na ich terenie. Wciaz zachodze w glowe: jak oni niby dali rade wrocic do Jackson tak sponiewierani przez Abigail? Lubie natomiast cala reszte. Grzybiaki, ruiny z przeciekami, ciasne przestrzenie gdzie zniszczenie i deterioracja otoczenia niesamowicie owijaja wyobraznie. Cutscenki przewijam. Niewiele mnie interesuje to ich pertolenie.
-
Platinum Club
Horizon Zero Dawn Remastered - mialem save z poprzedniej wersji wiec komplet wpadl ot tak - z biegu. Przez Ultra Hard mozna przebiec szybcikiem, a pozniej rozpoczac przejscie na najnizszym poziomie trudnosci i dozbierac brakujace trofki bo dojscie do lvlu 60 i tak jest czasochlonne.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
The Drop - dobrze, ze na Disneyu znajda sie takie perelki jak to, serial Mr Inbetween czy jakies starsze NORMALNE filmy. Zaczne nietypowo bo od goracego polecenia tego, badz co badz, malo znanego tworu. Nikt o nim nigdy nie mowi, nikt nie wspomina, nikt nie krytykuje, ani nawet nie odnosi sie mowiac o innych filmach. Mnie natomiast ta dziwna, bezakcyjna i momentami celowo (lecz bardzo udanie) rozciagnieta historia zaskoczyla niesamowicie. Konstrukcja fabuly, gra aktorska i zarysowanie postaci stoi na, moim skromnym zdaniem, najwyzszym poziomie. Nie potrafie okreslic “oskarowosci” jakosci filmow, ale tutaj mamy do czynienia z co najmniej wysoka polka. Tom Hardy jako Bob Saginowski daje koncert, ktorego obrazu nie moge sie pozbyc z glowy. Do miksu dolaczaja Noomi Repace, James Gandolfini i Matthias Schoenaerts, a wszyscy sa klasa dla samych siebie. W filmie pojawia sie rowniez John Ortiz i niejaki Michael Aronov, ktorego mozna sie przestraszyc. Taki czeczenski Dario opierdalajacy Poziomke, ale w zupelnie spokojny i stoicki sposob. Nie moge Wam zdradzic nic o filmie procz tego, ze atmosfera jest gesta, rezyser traktuje widza z szacunkiem, a slabych punktow w aspekcie aktorskim nie ma. Nawet szescioplanowe role sa zagrane z miloscia dla sztuki filmowej. A moze to ja jestem glupi i wszyscy tutaj wiedza o jakim filmie mowie. Moje otoczenie (zarowno Polacy jak i Brytyjczycy) nie mieli pojecia o jego istnieniu.
-
własnie ukonczyłem...
Raczej nie. Razor’s Edge jest grywalny i calkiem fajnie sie w to szarpie, ale „calkiem fajnie” nie wystarczy by chcialo mi sie pocisnac platyne. Trylogie mam jeszcze w folii. Skoncentruje sie na platynowym trofeum w 1ce. Tam wszystko ma dla mnie znacznie wiecej sensu.
-
Właśnie zacząłem...
Znow wjebalem sie w swiat Horizon Zero Dawn, lecz tym razem w wrsji Remastered. Czy warto? Eee…no ttaakk. Szukalem czegos delikatnego na rozluznienie, a ze Aloy jest jedna z moich ulubionych zenskich postaci growych padlo na jej przygody. Od razu nadmienie, ze decydujacym kryterium jest 60 FPSow. Gdyby nie to, nie pakowalbym sie w slideshow. Slyszalem glosy, ze ludzie doznaja palpitacji dowiedziawszy sie, ze migracja trofeow nie istnieje w tej wersji. Moim zdaniem to akurat jest dobre posuniecie. Swiat Horizona musi zostac doswiadczony w pelnej okrasie z dlubaniem po katach, sciganiem modow i ogolna szajba. Horizon jest gra, przy ktorej sie odpoczywa. Nie trzeba inwestowac uwagi w trudnosc bo gra przechodzi sie sama, a po przejsciu The Frozen Wilds jestesmy tak dopakowani, ze nawet Ultra Hard jest niemal spacerkiem. Przewijam cale to pierdolenie fabularne i koncentruje sie na eksploracji i rozwalce. Tam lezy magia Horizona.
-
własnie ukonczyłem...
Nie tyle ukonczylem co wstrzymalem granie w Ninja Gaiden 2 Black. Zachcialo mi sie calaka, jednakze do zdobycia tegoz potrzebne jest ukonczenie wszystkich tag missions, z ktorych obecnie dwie czy trzy sa dla mnie nie do zrobienia. Wszystkie poziomy trudnosci story mode sa igraszka w porownaniu z tag mission MN 02. Wiem, ze Rachel jest swietna w tych misjach. Wiem, ze dual katany sprawdzaja sie swietnie. Wiem tez, ze wiele zalezy od kodu i tego co tam sobie dany boss ubzdura w danym momencie. Alexis np. potrafi 5 razy z rzedu wykonac dasha z chwytem co zabiera mnostwo HP (nalezy zmienic wtedy szybko postac bo tag partner traci zncznie mniej HP w takich sytuacjach). A jeszcze kiedy indziej robi ten swoj mlynek, ktory jest znacznie latwiejszy do wymanewrowania. Wiem dokladnie jak walczyc z tymi bossami, ale czasem nieprzewidywalnosc ich poczynan i moja peseloza nie wspolgraja juz tak jak kiedys. Poki co, gra idzie w odstawke na okolo miesiac/dwa.
-
Właśnie zacząłem...
Tak wlasnie sie gra w Bloodborne. Poczatek az do pana wilkolaka byl ciezki, ale do zrobienia. Pozniej jest juz znacznie latwiej, ale nie mniej intensywnie. Przechodzenie tej gry bez pokusy zajrzenia na YT czy inne internety to boskie doswiadczenie 20-paroletniego gracza rozkminiajacego po swojemu jak podejsc do bossa (a nawet niektorych “zwyklych” przeciwnikow) i wyjsc z walki zwyciesko. Tak bylo przy okazji lupania na PS1, PS2 i pierwszym Xie. Koniecznie ograj DLC. Leb urywa.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
F1 Mam odczucia identyczne do powyzszych po wczorajszym seansie. Zabralem syna, ktory ma pierdolca na punkcie Forzy Horizon i Most Wanted (kasowal save’y, zeby na nowo 100% wbijac), a ten film wywolal banan na jego twarzy co przy takim spolecznym pariasie jakim jest jest blogoslawienstwem dla ojca, ale nawet on zauwazyl, ze Pitt gra tam tak sztampowo i dwuwymiarowo, ze nie szlo niektorych scen ogladac bez zenady i zjezdzania z fotela. To jego rozchylenie warg, maniera wypowiadania kwestii…to Pitt zarabiajacy na emeryture, a nie talent z 12 Malp czy zalamujacy sie pomiedzy gniewem, a placzem maz bezglowej Gwen z Siedem. Zdjecia wyscigow, rozwalka i cala otoczka to dupcia Limy z poczatkow jej kariery, ale tylko Bardem jakos gra. Reszta jest tam by sie scigac na niby.
-
Właśnie zacząłem...
Bardzo fajna gierka. Otoczka prawdopodobnie zalatwi sprawe zajebistosci. Musisz tylko polubic gameplay.
-
Zakupy growe!
- NBA
Serce mi peklo kiedy zobaczylem Hali’ego placzacego na parkiecie. Dlaczego ci wspolczesni zawodnicy skladaja sie jak puzzle? Kolejna powazna kontuzja i to na krotko przed koncem sezonu. Gratki dla OKC. Zasluzyli na ten tytul logistyka i konsekwencja budowania zespu. Gdzies tam jednak w srodku liczylem na “maly” choke z ich strony.- Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
Ja materialow nie ogladam, ale gierke i tak biore w ciemno. Mam tylko nadzieje, ze nie przesadza z fabula i zapodadza jakas szczatkowa bez zbednych udziwnien a’la RE. Ryu (czy tam ktokolwiek) ma dostac haslo do rznecia. I tyle.- Zakupy growe!
Caly zestaw kosztowal mnie niecale £250 bo dokupilem dodatkowe galy, etui i kabel. Dali mi jakis balsam na pocace sie lapy 😆 Jak na razie dziala rewelacyjnie, ale czuc, ze to padzior pod strzelanki. Inne gierki tak srednio obsluguje. Czytalem o drifcie. Zobaczymy jak dlugo wytrzyma.- Zakupy growe!
- Ostatnio widziałem/widziałam...
Ja niestety dla mnie widzialem wiele razy oryginal i po wyjsciu z kina myslalem, ze mnie szlag trafi. Zrobili z tego glupie i nie-sticzowe kino. Ta babcia chuj wie po co tam byla, Bąbla zastąpili Carrerą chuj wie po co. Stitch nawet w połowie nie byl tak smieszny jak w kreskowce, a kasy na Jabbe i jednookiego juz nie wystarczylo wiec wcisneli nam te chuj wie po co dwie ludzkie metamorfozy. O ja jebie. Kreskowka jest o wiele smieszniejsza i lepiej sklejona fabularnie. David w oryginale nie byl zbyt rozgarniety, ale serce mial po wlasciwej stronie. W tej wersji kolo jest debilem nie do zniesienia. No i ta koncowka…ja jebie „Czasem trzeba zostawic siostre, zeby scigac wlasne marzenia Nani. Zrob to. Jedz na studia, a siostra zostanie z sasiadami. Daj sie skusic na jej porzucenie”.- Właśnie zacząłem...
Wydaje mi sie, ze jest podobnie. To w sumie Sigma 2 z krwia zamiast chmurek. Gra sie fajnie, ale MN jest naprawde trudne, a miejscami przepierdolone. Na szczescie tych durnych momentow nie ma az tyle i poczucie progresji jest odczuwalne. Na kazdego przeciwnika sa sposoby i stosowna bron. Ja wciaz molestuje Guillotine Throw, staram sie przechodzic z UT do UT/ET no i naduzywam Lunara i jego mlynkowe UT (lewa gala dookola plus Y/).- Właśnie zacząłem...
Ninja Gaiden 2 Black - z Blackiem to ma chuja wspolnego. Warrior’a przebieglem szybciutko, ale Master Ninja dawkuje sobie jeden chapter dziennie (czasem rozkladam na dwa dni) bo doszlo do mnie jak bardzo degradacja wizji, limit manualnej elastycznosci i ogolna peseloza przeszkadzaja mi w zdobyciu calaka. Bedzie, ale w ciezkich bolach porodowych.- własnie ukonczyłem...
Łufff! Targnięcie, chwyt, zacisk na gardle, który puścił cztery tygodnie później i mam wrażenia growe, które zapamiętam do końca życia. Wiedźmin 3 Dziki Gon to gra ze wszech miar genialna. Jak Redzi to pokleili, że fabuła nie wykoleja się co 10 misji to tylko oni wiedzą. Jasne, zdarzają się perełki w stylu „Ves nie przeżyła, ale wciśniemy ją w dialogi jakimś cudem”, ale poza nielicznymi głupotkami tego typu czy okazjonalnymi ułomnościami softwerowymi cała reszta to tip top cycki Pameli ze Słonecznego Patrolu. Złożoność historii i manipulacje przebiegiem fabuły potrafią nieziemsko zaskoczyć. Sam łapałem się za głowę kiedy w Sercu z Kamienia docieramy w końcu do rezydencji Olgierda, gdzie dowiadujemy się o jego demonicznej przemianie i potwornościach których się dopuścił, a gdzie podróżujemy po zaświatach, badamy degradacje człowieczeństwa i śmierć miłości tak przesiąkniętej toksyną, że dla wszystkich byłoby lepiej gdyby nigdy nie istniała. Mało ambitne? Może podróż do obrazu namalowanego przez nieszczęsna bohaterkę ukłuje trochę bardziej. Świetny moment. Kapitalny rozwój i finał. W pewnym sensie SzK jest lepsze niż Krew i Wino choć to drugie ma znacznie bardziej rozwiniętą wizualną partię. W3 potrafi również zaskoczyć humorem. W jakimś tam burdelu (które odwiedzałem regularnie, żeby Geralt odreagował seryjne zabójstwa) pojawił ten koleżka witając mnie w drzwiach kopniakiem w ryj. Chuj wie jakim cudem i po co konio się tam znalazł. Wiesław jest rzecz jasna maszyną do zabijania. Przy pierwszym podejściu wymaksowałem sobie koci zestaw zbroi bo stawiałem na szybkość i odnowę staminy. Styl walki stawiał na wejście w truchło na pełnej kurtyzanie o wymachiwaniem mieczem we wszystkie strony. Spin to win to się chyba nazywa. Natomiast na NG+ zdecydowałem się na niedźwiedzią zbroję i był to strzał w dziesiątke, bo build, który sobie skleciłem, nie tylko przeniósł mnie przez cały Marsz Śmierci nie zmieniając ani nie ulepszając pancerza, ale też odmawiając grze możliwości ubicia Geralta. Dopiero w kiedy zachciałem odblokować sobie kupców z Toussaiint poczułem wyraźny skok poziomu trudności. Tak wyglądał mój build: Ciężki atak znad głowy potrafił zabić człowieka łosia lub jeleniopodobną kreaturę na strzał. Jak Liam Neeson w Królestwie Niebieskim. Miecz nad czołem i mocarne opuszczenie ostrza na dynię przeciwnika. Mocarny atak. A jeśli zaś o mieczach nowa to porozmawiajmy o tym jednym scyzoryku. Kiedy ją zdobyłem na lvl 46ym nie wiedziałem jakie są jej szczególne właściwości, ale ten miecz jest absolutnie przepierdolony. Przeciwnicy, którzy stawiali mi jakiś opór wcześniej ginęli w sekundę od cięć tej kosy. Marsz Śmierci to była niemal igraszka z takim przechujem w łapie, a mój build dodawał tylko pikanterii i efektywności. Taki styl walki odpowiadał mi znacznie bardziej niż taniec brzytwy z pierwszego podejścia. Chciałem również by Geralt wyglądał jak nordycki berserker stawiający na siłę. Niedźwiedzi set wygląda kapitalnie moim skromnym zdaniem. Im więcej uczymy się Geralta, tym lepiej rozumiemy dlaczego jego krucjata jest tak ważna. Ważna dla niego samego jak i Yen o kruczo-czarnych włosach. Wszyscy znają ich relacje i co nimi targa więc nie będę się zagłębiał w zawiłości, ale jako laik nie znający literatury Sapkowskiego musiałem chłonąć to na świeżo. Budowanie powagi i znaczenia więzi miedzy trójką głównych postaci w W3 zostało poprowadzono po mistrzowsku. Nic tutaj nie nudzi. Fabuła jest pchana nienachalnie i z lekką nutką niedopowiedzeń co tylko nasyca chęć jej poznawania. Polityka, która chcąc nie chcąc wiąże wiele wątków, również nie przeszkadza, a jest to dziedzina, w której sam nie czuję się zbyt komfortowo. Miłosne rozterki pominę. Gra pcha Geralta w ramiona Yen i nawet nie udaje, że inne opcje są mniej wiarygodne. Tak więc galopowałem od wschodu do zachodu. Ciąłem, kroiłem i szatkowałem. Co jakiś czas zaciągnąłem lejce i rozglądałem się po umęczonym Velen, a jeszcze kiedy indziej podziwiałem florę Toussaint. Każdorazowo byłem/jestem rozbity przez to jak intensywnie i żywo wyobraźnia Redów musiała działać kiedy tworzyli to cudo. Brawo panowie - 10/10. - NBA