Skocz do zawartości

Hit, którego fenomenu nie pojmujecie


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

O własnie- Infamous. Nie rozumie czym sie tu ludzie jaraja, spoko moze i jest ale to wszystko...oddałbym tego exa za kazdą z wymienionych gier

 

 

1 Alana Wake

 

2 Wiedźmina 2

 

3 Forze

 

Bez wachania bym zamienił , bez najmniejszego

Odnośnik do komentarza

Może niektórzy mnie za to zjedzą i nazwą zdrajcą, ale ja od ręki oddałbym Uncharted za Forzę (tylko i wyłącznie, reszta gier się dla mnie nie liczy, tylko Forza i niewspierane już PGR, w Fable mogę zagrać na PC, a GoW czy inne Halo to dla mnie jakaś padaka, jak miałem klocka to grałem głównie w Forzę, PGR i Fable z tytułów ex.). Nie to, że Uncharted mi się nie podoba - wręcz przeciwnie. W pierwszej oraz również w drugiej części mam wbite platyny i spędzone długie godziny świetnej zabawy bo gry są naprawdę dobre (coraz lepsze) i fun jest duży. Nie rozumiem tylko podjarania niektórych. Fakt, U3 prawdopodobnie zmiecie innych wizualnie, fabularnie i ogólnie zaleje wszystkich epickością, ale co z tego skoro większość zagra, przejdzie, splatynuje itp. a potem zapomni. O ile lubię serię tak do Uncharted 1 i 2 jakoś nie chce mi się dzisiaj wracać (może ciut do dwójki, ale jakoś specjalnie mnie nie ciągnie). Ot dla mnie gra dobra, ale nie na długie miesiące grania jak chociażby Call of Duty, GTA, Battlefield czy GT. To już nawet przez wielu ocenianą za średnią Mafię 2 przeszedłem już 3 razy w dłuższych odstępach czasu (na PC, PS3 i teraz na lapku). Uncharted 2 jest dla mnie grą bardzo dobrą, ale ja się nie jaram.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Killzone 2 - o ile jedynka jeszcze była całkiem niezła (cztery odmienne postacie do wyboru, w miarę zróżnicowane levele, ciut bardziej taktyczna wymiana ognia), tak już dwójka, to dla mnie pasztet niesamowity, najbardziej monotonna strzelanka w jaką miałem okazję kiedykolwiek zagrać na konsolach. Beznadziejny design lokacji (praktycznie same stalowe wnętrza i zewnętrza, od których po kilku godzinach idzie dostać mdłości), słaby, kompletnie bez polotu scenariusz i gameplay tak nudny, że przy którym nawet partyjka w warcaby ze swoim dziadkiem wydaje się oferować więcej frajdy. Ledwo zauważalne zróżnicowanie przeciwników (praktycznie wszystkich za wyjątkiem bossów rozwala się tak samo), piekielnie liniowe korytarze, "zabawa", która od początku do samego końca opiera się na bezmyślnym, pozbawionym jakiejkolwiek taktyki wyrzynaniu nadciągających hord Helghastów. Jako, że lubię wyzwania, to jedynie wysoki poziom trudności stanowił dla mnie jako-taką motywację do ukończenia tej gry.

 

Dodam jeszcze, że niedługo po skończeniu Killzone'a dorwałem Bulletstorm. I cóż mogę rzec - rewelacyjna prezencja (design poziomów, postaci, luźny klimat, masa głupkowatego humoru) + nietuzinkowy pomysł na gameplay = s-f, przy którym ten nadmuchany szrot od Guerrilli może się schować. Szacun dla naszych ludzi z PCF.

  • Plusik 1
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
Gość szpic

Assasins creed Brotherhood.

Single jak najbardziej OK.

Multi to szajs i jeden wielki bug. Im wiecej w niego gram tym bardzej odchodze od niego w(pipi)iony zamiast zrelaksowany jak powinno byc z grami...

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Killzone 2 - o ile jedynka jeszcze była całkiem niezła (cztery odmienne postacie do wyboru, w miarę zróżnicowane levele, ciut bardziej taktyczna wymiana ognia), tak już dwójka, to dla mnie pasztet niesamowity, najbardziej monotonna strzelanka w jaką miałem okazję kiedykolwiek zagrać na konsolach. Beznadziejny design lokacji (praktycznie same stalowe wnętrza i zewnętrza, od których po kilku godzinach idzie dostać mdłości), słaby, kompletnie bez polotu scenariusz i gameplay tak nudny, że przy którym nawet partyjka w warcaby ze swoim dziadkiem wydaje się oferować więcej frajdy. Ledwo zauważalne zróżnicowanie przeciwników (praktycznie wszystkich za wyjątkiem bossów rozwala się tak samo), piekielnie liniowe korytarze, "zabawa", która od początku do samego końca opiera się na bezmyślnym, pozbawionym jakiejkolwiek taktyki wyrzynaniu nadciągających hord Helghastów. Jako, że lubię wyzwania, to jedynie wysoki poziom trudności stanowił dla mnie jako-taką motywację do ukończenia tej gry.

 

Akurat w Killzone 2 miałem takie same odczucia co do singla. Przeszedłem raz i mimo masy trofeów, które dałbym radę wbić sam spokojnie to po prostu nie miałem ochoty, bo fabuła, lokacje itd. były dla mnie za nudne. Przecież przed skończeniem fabuły zrobiłem pare miesięcy przerwy dla multi.

Ale mi się wydaje, że fenomen Killzone 2 polegał właśnie na multi. Niestety, FPSy są fenomenami często tylko z racji multiplayera. Coraz większa grupa graczy traktuje singla jako dodatek do gry, która jest multiplayerem po prostu. Czymś w rodzaju programu szkoleniowego przed rozgrywką z prawdziwym przeciwnikiem. Dlatego też myślę, że takie były powody, a nie inne m.in dla tego, że seria Call of Duty jest wielkim fenomenem, szczególnie Modern Warfare 2, które dla mnie było w ogóle niemożliwe do strawienia.

 

Assasins creed Brotherhood.

Single jak najbardziej OK.

Multi to szajs i jeden wielki bug. Im wiecej w niego gram tym bardzej odchodze od niego w(pipi)iony zamiast zrelaksowany jak powinno byc z grami...

 

Zgadzam się. Multi wciepane na siłę. A fenomenu ono nie robi. Po prostu są trofea do zdobycia, niezbyt trudne, a każdy chciałby mieć platynę. Szkoda tylko, że multi jest nudne, zbugowane, a trofea też się bugują. Myślę, że tutaj nie ma fenomenu wśród graczy - po prostu twórcy tak twierdzą, bo przez taką zagrywkę zwaną trofeami za online nabijają licznik rozegranych meczy na internecie i na siłę robią z tego fenomen. Bo w końcu w dzisiejszych czasach każda gra musi mieć multi (Fenomen, którego nie pojmuję), a firma musi mieć powód, by tworzyć multi do kolejnej odsłony (a ma być multi w AC: Revelations i coś czuję, że i tam to będzie klapa).

 

 

 

A jakiego fenomenu ja nie pojmuję? A mianowicie następujący rozwój motywu opieki gracza nad kimś innym. A to w jakiejś grze dbamy o laskę, bo inaczej sami zginiemy, albo w strzelaninie reanimujemy co jakiś czas partnera-niedojdę. Rany, co ja niańka jestem? :confused: Niestety odchodzą powolutku czasy, kiedy w grach było się twardym zakapiorem dbającym tylko o siebie (powolutku, bo na szczęście ten motyw aż tak jeszcze się nie zakorzenił i długo się nie zakorzeni).

Odnośnik do komentarza

Fenomenu multi nie kumam.

O ile jeszcze bieganie z kolegami do kafejki na rypanie w CS było gites o tyle dzisiejsze zamykanie sie w czterech ścianach i walenie w CODa z banda gówniarzy na XBL w ogóle do mnie nie trafia.

A już mmorpgów i oganiania sie od dzieciaków typu "1000kk gold plz" nigdy nie zakumam.

 

 

A jakiego fenomenu ja nie pojmuję? A mianowicie następujący rozwój motywu opieki gracza nad kimś innym. A to w jakiejś grze dbamy o laskę, bo inaczej sami zginiemy, albo w strzelaninie reanimujemy co jakiś czas partnera-niedojdę. Rany, co ja niańka jestem? Niestety odchodzą powolutku czasy, kiedy w grach było się twardym zakapiorem dbającym tylko o siebie (powolutku, bo na szczęście ten motyw aż tak jeszcze się nie zakorzenił i długo się nie zakorzeni).

A ja właśnie nie pojmuje parcia na bycie "samotnym wilkiem" "the only one" itp . Wole widzieć że jest ktoś jeszcze po mojej stronie, że ktoś mnie wspiera itp. Pod warunkiem ofkoz że NAPRAWDE mnie wspiera a nie jest dla picu i sztucznego tłumu ( Bad Company sie kłania ) .

Odnośnik do komentarza
Gość DonSterydo

Killzone 2 - o ile jedynka jeszcze była całkiem niezła (cztery odmienne postacie do wyboru, w miarę zróżnicowane levele, ciut bardziej taktyczna wymiana ognia), tak już dwójka, to dla mnie pasztet niesamowity, najbardziej monotonna strzelanka w jaką miałem okazję kiedykolwiek zagrać na konsolach. Beznadziejny design lokacji (praktycznie same stalowe wnętrza i zewnętrza, od których po kilku godzinach idzie dostać mdłości), słaby, kompletnie bez polotu scenariusz i gameplay tak nudny, że przy którym nawet partyjka w warcaby ze swoim dziadkiem wydaje się oferować więcej frajdy. Ledwo zauważalne zróżnicowanie przeciwników (praktycznie wszystkich za wyjątkiem bossów rozwala się tak samo), piekielnie liniowe korytarze, "zabawa", która od początku do samego końca opiera się na bezmyślnym, pozbawionym jakiejkolwiek taktyki wyrzynaniu nadciągających hord Helghastów. Jako, że lubię wyzwania, to jedynie wysoki poziom trudności stanowił dla mnie jako-taką motywację do ukończenia tej gry.

 

Akurat w Killzone 2 miałem takie same odczucia co do singla. Przeszedłem raz i mimo masy trofeów, które dałbym radę wbić sam spokojnie to po prostu nie miałem ochoty, bo fabuła, lokacje itd. były dla mnie za nudne. Przecież przed skończeniem fabuły zrobiłem pare miesięcy przerwy dla multi.

Ale mi się wydaje, że fenomen Killzone 2 polegał właśnie na multi. Niestety, FPSy są fenomenami często tylko z racji multiplayera. Coraz większa grupa graczy traktuje singla jako dodatek do gry, która jest multiplayerem po prostu. Czymś w rodzaju programu szkoleniowego przed rozgrywką z prawdziwym przeciwnikiem. Dlatego też myślę, że takie były powody, a nie inne m.in dla tego, że seria Call of Duty jest wielkim fenomenem, szczególnie Modern Warfare 2, które dla mnie było w ogóle niemożliwe do strawienia.

 

 

 

 

Protip - żeby najpierw podważać fenomen jakiejś gry to najpierw takowy musi być. A o fenomenie Killzone 2, który po gigantycznym hypie człapał się do 2 mln sprzedanych kopii z 5 miesięcy raczej mowy być nie może :P

 

Jeszcze trochę i ktoś będzie podważał fenomen Alan Wake ;)

Edytowane przez DonSterydo
Odnośnik do komentarza

Assasins creed Brotherhood.

Single jak najbardziej OK.

Multi to szajs i jeden wielki bug. Im wiecej w niego gram tym bardzej odchodze od niego w(pipi)iony zamiast zrelaksowany jak powinno byc z grami...

Poprawka. AC:B to szajs zarówno w multi, jak i w singlu. Cała historia w ogóle nie posuwa się naprzód- myślę, że gdybym nie zagrał w Brotherhood nie miałbym zupełnie żadnych braków fabularnych, grając w następne części. Gameplayowo jest ok, aczkolwiek jest to nadal poziom ACII z możliwością przyzywania asasynów (bez której notabene spokojnie bym sobie poradził) i kilkoma nowymi nieistotnymi patentami.

Edytowane przez qb3k
Odnośnik do komentarza

Fenomenu multi nie kumam.

O ile jeszcze bieganie z kolegami do kafejki na rypanie w CS było gites o tyle dzisiejsze zamykanie sie w czterech ścianach i walenie w CODa z banda gówniarzy na XBL w ogóle do mnie nie trafia.

A już mmorpgów i oganiania sie od dzieciaków typu "1000kk gold plz" nigdy nie zakumam.

 

 

 

 

Nie zauważyłeś jednej, zasadniczej różnicy. Wtedy grałeś ze znajomymi, teraz grasz z, jak sam to nazwałeś - bandą gówniarzy z XBL. Pomyśl o tym :potter:

Odnośnik do komentarza

Fenomenu multi nie kumam.

O ile jeszcze bieganie z kolegami do kafejki na rypanie w CS było gites o tyle dzisiejsze zamykanie sie w czterech ścianach i walenie w CODa z banda gówniarzy na XBL w ogóle do mnie nie trafia.

A już mmorpgów i oganiania sie od dzieciaków typu "1000kk gold plz" nigdy nie zakumam.

 

 

 

 

Nie zauważyłeś jednej, zasadniczej różnicy. Wtedy grałeś ze znajomymi, teraz grasz z, jak sam to nazwałeś - bandą gówniarzy z XBL. Pomyśl o tym :potter:

No i o tym mowie własnie. Multi w stylu "podłaczam XBL i wbijam na server pełen randomowych ludzi " wogóle do mnie nie trafia. A mimo to ludzie dalej potrafią spędzić tak cały dzień. Kiedyś też nie jarało mnie np wbijanie sie na server Q2 pełen obcych ludzi i granie z nimi więc to nie kwestia róznicy między grami :) .

Generalnie za multi nie przepadam bo sie starzeje i pakowanie postaci w mmorpg całymi dniami albo trenowanie CS albo CODa już mnie rajcuje co potem skutkuje dostawaniem batów :P Szkoda nerw.

Odnośnik do komentarza

Ostatnio chciałem zrobić stronkę, żeby pokazywała ostatnich ludzi, którzy odpalili dany tytuł, z segregacją na państwa. Wtedy nie byłoby problemu ze znalezieniem chętnych do gry... jedynie Microsoft mi stoi na drodze, musiałby mi udostępnić pewne dane, koleś od mygamercard je dostał ale ich nie udostępni. :(

 

co do tematu... nie wiem co ludzie widzą w Halo, bardzo średnia gra, no ale multi ma fajne

Odnośnik do komentarza
Gość DonSterydo

Już Ci tłumaczę, jeżeli chodzi o konsole to:

 

- Zawsze przyzwoita fabuła,

- Najwięcej opcji sieciowych,

- Świetne Firefight w 2 ostatnich odsłonach,

- Forge,

- Najlepsze AI przeciwników na konsolach,

- Semi sandbox w opozycji do 99% korytarzowców,

- Największa liczba przeciwników z aktywnym AI naraz,

- Ciekawe uniwersum i specyficzny gameplay.

 

;)

Edytowane przez DonSterydo
Odnośnik do komentarza

Może i jestem dziwny, ale do mnie kompletnie nie trafia to całe Hejlo. Być może dlatego, że to nie moje klimaty. Osobiście o wiele bardziej podchodzą mi gry z dużą dozą realizmu. Ile razy próbowałem przyzwyczaić się do Halo, grając w 3 część na klocu, za każdym razem kończyło się na krótkich sesjach ze stwierdzeniem "w co ja ku.rwa gram, lepiej odpalę CoD5 czy BF BC". Podobnie Gears of War (grałem akurat w 2 część na multi) - jakoś tak bez polotu. Postaci w tej grze poruszały się w moim odczuciu jak 2-tonowe kolosy na nogach. Ja tam wolę lekką i przyjemną rozgrywkę, napakowaną skryptami i efektami, dlatego wolę grać np. w CoDy i BFy. Nawet Killzone 3 (a dwójeczka to imho jedna z lepszych gier na PS3) do mnie nie trafił i zdecydowanie bardziej przypasił mi Crysis 2 (singiel).

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Nie no LBP to już w ogóle jakiś ewenement. Gracze pewnie sami się shajpowali, zaczęli grać i wmawiali sobie, że nie żałują pieniędzy wydanych na ten szrot. Za dużo jest innych gier by się bawić głupotami. Całe szczęście licencję przejął inny team. Jest szansa na spartolenie i tak dennej pozycji.

  • Plusik 3
  • Minusik 5
Odnośnik do komentarza
Final Fantasy VII - gra niby fajna, fabuła też, postacie itp., ale rozkmił mnie motyw z kulkami materii i ogólnie RPG nie trawię więc odpuściłem sobie po jakiś 8h,

Siła twoich argumentów powala.

 

a i jescze wkurzały mnie te losowe walki... normalnie jakbym w "pukemuny" grał

 

Losowe walki to akurat bardzo dobry pomysł bo przynajmniej jest z kim walczyc podpakowanymi postaciami a nie tak jak w KOTOR mieć super herosa i 5 walk do końca gry .

Odnośnik do komentarza
Final Fantasy VII - gra niby fajna, fabuła też, postacie itp., ale rozkmił mnie motyw z kulkami materii i ogólnie RPG nie trawię więc odpuściłem sobie po jakiś 8h,

Siła twoich argumentów powala.

 

a i jescze wkurzały mnie te losowe walki... normalnie jakbym w "pukemuny" grał

 

 

 

Losowe walki to akurat bardzo dobry pomysł bo przynajmniej jest z kim walczyc podpakowanymi postaciami a nie tak jak w KOTOR mieć super herosa i 5 walk do końca gry .

 

Wybacz, ale strasznie mnie wku***ało jak co parę kroków wyskakiwał mi przeciwnik, a poza tym za dużo tabelek, statystyk itp. Młodym szczylem wtedy byłem, więc pewnie na RPG gotów nie byłem :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...