Mam wrażenie, że robisz mało sidequestów i pisałeś tego posta myśląc głównie o misjach fabularnych, a i to delikatnie na wyrost. Tak, jak ogólnie zgadzam się, że sama mechanika jest co najwyżej poprawna, to Rockstar wycisnął z niej tyle, ile się da. Jestem w 6tym rozdziale i to co mówisz nuży mnie trochę w głównym wątku, bo tak gdzieś z 80% misji polega na zrobieniu rozpyerdolu, ale po jakichś 60h spędzonych w grze wciąż nie odczuwam zmęczenia. Pomijając już fakt, że zdarzają się żółte questy urozmaicające rozgrywkę, np.
to duża część sidequestów porzuca ten schemat. Pierwsze z brzegu, które przychodzą mi do głowy to misje z rewolwerowcami czy Mrs Downes - oba wątki rewelacyjne.
A ten otwarty świat jest w sumie po to, po co jest w każdej innej grze open world (nie licząc zeldy botw, której założenie jest trochę inne). Przecież open worldy to właśnie zestawy kropek i znaków zapytania rozsiane po miejscach, między którymi można przemieszczać się samochodem/na pajęczynach/na kuniu itp. Dochodzisz do jednego takiego punktu, wykorzystujesz mechanizmy (często lepsze niż te w rdr2), które ci gra oferuje i jedziesz do następnego. Tyle że tutaj contentu jest więcej i jest lepszej jakości, niż w innych grach tego typu, więc poniekąd sie wyrównuje. Chyba nie zaczniemy teraz narzekać na to, że sandboxy są złe, bo mają otwarte światy?