YS VIII: Lacrimosa of Dana
Niesamowite jest, jak fabuła przechodzi od w sumie beztroskiej przygody grupy rozbitków na tajemniczej wyspie opanowanej przez bestie do wrzucającej ciarki na plecy historii
Dla mnie to był dość mocny twist jak na oklepane w tej materii standardy w jrpg.
Mechanicznie mamy mocno zręcznościowa walkę wspieraną umiejętnosciami specjalnymi. Dość dużo w tym czasem chaosu, ale też radości, bo fajnie się naparza tałatajstwo. Zdecydowanie walka to bardziej radosne mashowanie niż technika
Kluczową warstwą gry jest oparta na metroidvani eksploracja. Nie wszędzie od razu trafimy, odkrywamy kolejne miejsca, to jest świetne. Popychany w ten sposób fabułę, znajdujemy kolejne artefakty ułatwiające pokonywanie miejscówek dotąd niedostępnych. Klasyka, która ludzie uwielbiają.
Znajdujemy kolejne osoby, które mam rozbudowują wioskę. Zbieramy miliony surowców, które potem wybieramy, zamieniany, przetwarzamu, zużywamy. Jest co robić przy tworzeniu ciuchów, zbroi, oręża, dodatkow. Można zbierać i kupować żywność z której zrobimy buffujące nas potrawy. W ogóle zresztą walka na domyślnym poziomie trudności jest prosta, więc bez obaw. Poza tym raidy będące obrona wioski, gdzie w nagrodę dostajemy fajny stuff. Polowania na potwory, także nocą co nieco utrudnia, ale też daje lepszy loot. Klasyka, ale sprawnie podana.
Jak to bywa, z czasem gra się zaczyna nudzić, jest za długa jeśli jeszcze chcesz wszystko odkryć. Chciałbym by trochę to odchudzono. Spędziłem z ys8 z miesiąc, zdobywając chyba z 35% pucharków, ale to mnie akurat wali.
Jest w plusie, gameplay bardzo przyjazny, historia potrafi zaskoczyć i choćby dla tej historii wbijcie kilkadziesiąt godzin w ten wspaniały świat wykreowany przez japońskich speców.
Daje 7/10
Gdyby gra była krótsza i z bardziej techniczną walka, lekko dałbym 8.