Zbiorcze zestawienie z lipca i sierpnia:
Humanity - rewelacyjna łamigłówka. Gra ciągle wymyśla się na nowo i daje fajne pole do kombinowania. Do tego ma uspokajającą i minimalistyczną otoczkę, co akurat bardzo mi było potrzebne. Gra przy której można poczuć się mądrym i która była dla mnie jak powiew świeżego powietrza. Samo poruszanie się tym psem i skakanie między platformami (czemu towarzyszy jego beztroskie szczekanie) dawało mi kupę radochy.
Ghostrunner - już w temacie o sequelu chwaliłem tę grę, ale powiem jeszcze raz, że dawno nie byłem tak fizycznie wkręcony w wydarzenia na ekranie, bo siedząc na fotelu balansowałem ciałem przenosząc ciężar na prawo i lewo, pomagając sobie w lawirowaniu między platformami i wrogami. Coś wspaniałego. Idealne wykonanie platformera FPP, który potrafił wprowadzić mnie w istny trans. Gra jedynie z drobnymi wadami, czyli niepasującymi momentami przestoju na łamigłówki lub nieczytelnymi poziomami w wirtualnej rzeczywostości. Poza tym świetna rzecz i podobnie jak z Humanity, dzięki niej również poczułem na nowo radość płynącą z grania.
Call of Duty: Black Ops: Cold War - 100 lat nie grałem w kampanię CoDa i tę ograłem z przyjemnością. Gra jest bardzo widowiskowa, ale też fajnie zróżnicowana, bo każdy poziom ma na siebie jakiś pomysł, a strzelanie wciąż daje radochę (do tego fajny pomysł, że można przeładowywać broń przytrzymując ją na widoku celowania). Odstępstwa od standardu rozgrywki, krytykowane przeze mnie w Ghostrunnerze, tutaj akurat mi pasowały i takie poziomy jak latanie helokopterem czy infiltracja siedziby KGB przypominająca charakterem Hitmana przyjąłem ochoczo (poza wydumanym poziomem ze zwidami). Fabuła to stek bzdur, zakończenie to żart, a twisty mogłyby podobać mi się 20 lat temu, ale najważniejsze, że gra daje radę w najważniejszym aspekcie, czyli radosnym przebijaniu się z karabinem przez wrogów.