Treść opublikowana przez Rudiok
-
Gwiezdne Wojny, Epizod 9 - Skywalker Odrodzenie ( XDDDDDDD)
Zrobiłbym relację live, ale boję się ataku tru-fanów wspieranych z flanki przez obsługę kina. Zostanie piwerko w papierku i przemyt popcornu z Biedry.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Ja raz wziąłem swoją na TFA. Od tamtej pory przed każdym filmem się pyta "czy to S-F" a jak się okaże, że tak to potem ja muszę romantyczne gnioty oglądać
-
Gwiezdne Wojny, Epizod 9 - Skywalker Odrodzenie ( XDDDDDDD)
Widzę, że hejtowanie SW w modzie. Ale że to część dzieciństwa, symbole, z którymi żyjemy na codzień i ostatnia część sagi, o której te dwadzieścia parę lat temu nikt nawet nie myślał to już nikt się nie przyzna. TLJ był kupą, no ale oglądać wszystkie części i nie pójść teraz na Ep9 a tylko rzucać dissy to trzeba być nowożytnym dzieckiem Neostrady.
-
Fast food
Dziś Grander+Qrito+2 x frytki za 24.95
-
Gwiezdne Wojny, Epizod 9 - Skywalker Odrodzenie ( XDDDDDDD)
Środa będzie ogień. I przynajmniej człowiek spokojnie w internet będzie wchodził. Bo czuję, że rozpyerdoli fora SW.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
6 underground - "Cześć Michael Bay, chcesz hajsu na swój nowy film?" mówi Netflix. - "A będę mógł zrobić co chcę?" pyta Bay. - "Jasne" - "Dużo krwi, dużo slo-mo, helikopterów, ujęć z Drona, pościgów, kobiecych ciał, zachodów słońca, flagi USA, rasistowskich klisz też?" - "No w sumie... Ale weź kogoś innego niż Wahlberg do roli" - "No dobra, pomyślę. Ale muszę dawać bohaterom jakąś głębię w ogóle?" - "Niekoniecznie, ale zrób wszystko żeby było emocjonująco" - "I jeszcze pytanie czy mogę wybuchnąć tak z 30 samochodów?" - "No może być, ale max 20" - "A prawa fizyki?" - "A co to?" - "OK, kumam, to jesteśmy umówieni" I tak powstało "6 Underground". Rollercoaster scen, skakania po wątkach, groteski, gore, akcji i wybuchów. Ciężko ocenić nawet, bo to typowy Bay tylko bez robotów. Przynajmniej widać na co poszedł budżet, jest kilka zabawnych scen, niektóre ujęcia są bardzo pomysłowe i zapadają w pamięć, a w pościgach micha się cieszy. Akcja w Hong Kongu wygląda jak wycięta z Call of Duty (THX, lol). Bay jest jak nastolatek w ciele 40-50 latka, któremu dano wolną rękę i pozwolono spełnić marzenia z dzieciństwa kiedy bawił się GIJoe a na ekranie królowała Szklana Pułapka. Ciężko ocenić obiektywnie, ale jakby Netflix takie filmy tylko sponsorował to byłoby w sumie co do piwka oglądać.
-
Fast food
Muffiny, tosty - syf. Kajzerka z kurczakiem - bardzo dobra opcja na szybkie śniadanie na ciepło.
- The Irishman
-
Lokale ktore polecacie.
A kto Ci powiedział, że tam na ramen się chodzi? Serio pytam, bo jedyne co tam jadam to pad thai i bułki.
- God of War
-
God of War
Nadrabiania zaległości ciąg dalszy więc zaczynam przygodę z Kratosem. Jest ładnie, można liczyć włosy na brodzie, krajobrazy przyjemne, ale jednak śnieg po Frozen Wilds taki trochę biedny. Fajny zabieg z brakiem ekranów ładowania. Na razie uczę się systemu walki, bo pamięć mięśniowa od razu łapie za kwadrat i trójkąt. I coś mało QTE. Jakieś tipy dla początkującego?
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Klaus - ojezuńciu jak mi się podobało. Świetnie zrealizowana animacja - origin story Świętego Mikołaja. Pełna humoru, ciepła, bez cringe'u, autentycznie micha się cieszy a pod koniec można się wzruszyć. Do oglądania w każdym wieku, i dla dzieci i dla dorosłych. Do dorwania na Netflixie.
- The Irishman
-
The Irishman
Ale o co taka spina, żyłka ci pęknie. Film jest nudny i wycie klakierów tego nie zmieni. Jak już wspominasz Churchilla to Darkest hour przynajmniej się oglądało z emocjami, a przecież dotyczyło historii, którą każdy zna i nic nie powinno zaskoczyć. Ba, można zrobić film o niczym dziejący się w jednym pomieszczeniu i mieć więcej akcji i emocji niż tym gniocie. Deal with it.
-
The Irishman
Raczej kino geriatryczne. Pomysł był fajny, ale wykonanie trochę jak na zaliczenie semestru w szkole filmowej. Wspominany tu już zmęczony De Niro grający stetryczałego 30-40-50-60-latka z taką samą werwą, emocje na poziomie czwartkowego bingo w Domu spokojnej starości w Pcimiu Dolnym, brak jakiegoś tematu przewodniego (ani to biografia, ani film gangsterski). Fakt, że zaangażowano starych i znanych aktorów nie zawsze jest dobrym wyznacznikiem, De Niro i Pacino też grali razem w gniotach. Ten film jest jak mrożona dyskontowa pizza, zjeść zjesz, ale przyjemność z tego niewielka i za 2 dni o niej zapomnisz.
-
Horizon: Zero Dawn
Wpadła platynka, należało się fhój. Cudowna przygoda i gra ocierająca się w wielu elementach o doskonałość jeśli chodzi o przyjemność czerpaną z grania. Sequel ma szansę rozje.bać system.
-
Fast food
Ja też podwójny wsunąłem, z herbatą. Robi się z drwala tradycja niczym "Kevin sam w domu" na święta.
-
Co ostatnio jadłeś/piłeś?
- Co ostatnio jadłeś/piłeś?
Ale wiesz, masę pergaminową jak dobrze doprawisz to też by człowiek zjadł, ale chyba nie o to chodzi.- Co ostatnio jadłeś/piłeś?
Szacun dla tego, kto podjął się zadania przekonania ludzi do jedzenia utwardzonych wytłoczyn z soi i mu się udało.- The Irishman
- The Irishman
Jakiego kutwa spidermana. Film ssie pałkę i tyle. Frank skacze z kwiatka kwiatek raz kochając Russella, zaraz Hoffę, to obrabia d... jednemu, to drugiemu. Ich relacje są na tyle płytkie, że gdyby to nie był De Niro to nie byłoby z czego wyciągnąć jakichś emocji. A nawet tutaj ciężko mówić o jakimś zżyciu się z Frankiem czy też kibicowaniu mu - ot jest i tyle, jego historia jest ciekawa niczym dokument o kozach tybetańskich emitowany na tvn7 w środę przed południem. Film nie musi mieć spidermana żeby ciekawił, ale niech się coś dzieje, niech będzie jakiś konflikt, jakaś tajemnica, kulminacja, zagadka, emocje. Oglądanie w kółko historii związkowców jakoś mnie niezbyt grzeje. A jeśli miała być to biografia to też wyszła słabo i Netflix trochę popłynął reklamując film jako gangsterskie kino będące nowożytnymi Chłopcami z ferajny.- The Irishman
No fajnie się ogląda starych, znanych aktorów, po prostu czuć klasę aktorską. Niestety scenariusz to dno mułu, bo film jest totalnie o niczym. Niby śledzimy losy Franka ale nic nie dyga, nawet podczas wiadomo jakiej sceny na końcu. Przy tylu nazwiskach albo Scorcese już nie daje rady albo klątwa Netflixa działa. 6/10 za dobrych aktorów i trochę nostalgii.- Horizon: Zero Dawn
Gorsze pierydolenie niż PCMasterRace o klatkach na sekundę. Przecież ta gierka gniecie mosznę nieważne na czym. Ja gram na slimie i 10-letniej plazmie i gałki oczne aż pieką z wrażenia. To co na plus w Prosiaku to jedynie HDR.- Horizon: Zero Dawn
no ale przecież ta gra tak wygląda, to są moje zrzuty ino bez HUDu, który też zresztą można wyłączyć. - Co ostatnio jadłeś/piłeś?