Mirrors Edge: Ubisoft (2016) Pierwszy Mirrors Edge był dla nie i nadal jest jedną z najciekawiej zaprojektowanych gier: ciekawa fabuła, przemyślany świat i urzekająca bohaterka. Jednak po pierwszym przejściu człowiek chciał więcej, chciał otwartego świata, możliwości zwiedzenia zamkniętej wcześniej części Miasta. Po kilku latach marzenie się spełniło, ale czy aby na pewno? Okazało się, że gracze nie dostaną kontynuacji serii, a reboot. Ostatnio modna rzecz, niestety chyba nikt nie bierze pod uwagę, że zabieg może przynieść więcej złego niż dobrego. Fabuła Jest jaka jest, jest ktoś zły, kto pragnie władzy, ale są też grupy, które pragną sprawiedliwości, każda na swój sposób, temat oklepany jak diabli. Da się przeżyć, problem zaczyna się gdy człowiek wprowadzany jest w L O R E świata. Dostajemy papkę składającą się z fajnie brzmiących nazw: Grid, gridnode, Beat, gridpoint, reflection, a wszystko to po to, nadać formę ułatwieniom w grze i zablokować pewne miejsca, (heloł ubisoft). Terminologia terminologią, ale technologiczna wizja twórców w ogóle mi nie pasuje.No i wisienka na torcie, chcesz wiedzieć, dlaczego gra zaczyna się jak zaczyna? Przeczytaj komiks, ech... To już wolę mieć niedopowiedzenia w fabule, niż wyświetlające się na każdym ekranie propozycje uzupełnienia historii poza grą. Bohaterka Design Faith jest cudowny, śliczna twarz, wysportowana sylwetka, silnik gry sprawił się w tym wypadku świetnie. No i to wszystko, zabrakło tego czegoś, co miała poprzednia Faith. W dodatku okazuje się, że mamy dostęp tylko do podstawowych ruchów parkour, reszta musi być odblokowana za punkty doświadczenia. To samo tyczy się możliwości walki i korzystania z gadżetów. Miasto ze Szkła i zadania
Najważniejsza części gry, miejsce, gdzie spędzamy najwięcej czasu. Mam w końcu otwarty świat, który tak mocno chciałem poprzedniej części. I tutaj jest zgrzyt, nie wiem co ćpali projektanci, w większej części miasto jest snem szalonego architekta bądź wystawą w galerii sztuki nowoczesnej. Bezsensowne konstrukcje, schody donikąd. Pierwotne Miasto było zaprojektowane wiarygodnie i ze smakiem stylistycznym. Tutaj ktoś stanowczo przegiął. Oczywiści fajnie się po nim porusza, ale zdecydowanie wolałbym rozwinięcie tego z pierwszej części. Pomimo tego, że ME:C napędza frostbite miejscami otoczenie wygląda gorzej niż w jedynce.
Otwarty świat daje możliwość wrzucenia zadań pobocznych, za wykonanie których dostajemy punkty pozwalające na odblokowanie pełnego potencjału bohaterki. Jest kilka rodzajów, podstawowe to typowe znajdźki (dokumenty, nagrania) poszerzające fabułę, zbieranie czipów ochrony ze skrzynek, gridpointy czyli rozsiane po całym mieście dziwne kule, które możemy zbierać, ale w sumie nie wiem po co. Biegi to typowe sprawdziany czasu z punktu A do punktu B, dywersja to bieg na czas z punktu A przez punkty B i C do D, gdzie utrudnieniem są strażnicy, Tajne dostawy to bieg na czas z punktu A do B. Posterunki polegają na ucieczce przed strażnikami po uprzednim zniszczeniu jakiegoś nadajnika, Hakowanie ekranów wiąże się najczęściej z dostaniem się do jakiegoś trudno dostępnego punktu. Gridnode to typowe wieże ubisoftu, aktywacja których odblokowuje nam nowe zadania na mapie oraz daje możliwość szybkiej podróży między dzielnicami.
Jednak jak dla mnie jedynymi zadaniami pobocznymi wartymi wykonania są te związane z główną fabułą. Próbowałem wrócić jeszcze do gry i zrobić ciut więcej, nie dałem rady.
Gameplay
Jak wspomniałem wcześniej biega się naprawdę przyjemnie, przejścia między ruchami są naprawdę płynne. Z racji zablokowania części ciekawych tricków na początku gry nie mamy co marzyć o szaleństwie, ale dość łatwo i szybko można rozwinąć postać, i cieszyć się z pełnym potencjałem. Dość mocny nacisk jest nałożony na walkę wręcz, o dziwo zaimplementowana jest naprawdę dobrze, każdy wykonany ruch można wpleść w walkę, czy to ślizg, czy to bieg po ścianie. Niestety szybko okazuje się, że Faith to praktycznie terminator i nawet kilku strażników z karabinkami nie ma z nią szans, a szkoda.
Czynnik społecznościowy
Jak strasznie mnie wkvrwia ładowanie w grę pozycji czysto społecznościowych, rankingów i innych bzdetów. jakieś Beat LE, czyli coś w rodzaju znaków jak w Dark Souls, tyle że bez możliwości opisu, biegi tworzone przez użytkowników itd. Najgorszy jest brak możliwości wyłączenia tych pierdół z poziomu mapy. nie lubię i nie polubię, już tak mam.
Ubisoft
No i na końcu wyjaśnienie, skąd w tytule znalazł się Ubisoft? Grając miałem wrażenie, że przechodzę kolejne Assasin Creed czy Far Cry, schemat znajdziek, odblokowywania dzielnic na żywca wzięty z pozycji Ubi. Dla jednych to plus, dla mnie akurat minus.
Podsumowanie
Jeżeli ktoś w ogóle nie grał w Mirrors Edge 1 może się na Catalyst lekko zawieść, jeżeli jednak nie miał styczności z pierwszą częścią polecam ograć nawet po Catalyst, gra w ogóle się nie zestarzała. A samo Catalyst? Ogólnie całkiem niezłe pomijając pierdołowate zadania poboczne i durnowaty design miasta.
Muzyka
Co tu dużo pisać, klimatyczna, idealnie pasująca do gry.
Bonus