Coś tam jeszcze chciałbym dodać. Okładka? No jest i na ma za bardzo nad czym dyskutować. Nawet w sumie nie widać, że to Murzyn. Trzeba się przyjrzeć. Zauważyłem jednak w numerze brak reklam. Do policzenia na palcach jednej ręki, a więcej jest tych materiałów własnych (wydania specjalne, prenumerata, Patronite), niż firm zewnętrznych. W porównaniu z tym, co mieliśmy kilka miesięcy temu to jest… bieda. Czy jako czytelników powinno nas to martwić? No to przewracamy strony. Newsy. GTA za 430 zł. Powtórzę, bo zaczyna mnie to bawić, a Komodo oczywiście na rację. GTA jest jedno, raz na 10 lat. Większość graczy uzna, że raz na dekadę może się szarpnąć na ten fenomen popkulturowy. Ale 90% gier nie ma nawet w połowie takiej pozycji, jak GTA i jeśli zażądają za siebie kwoty 430 zł, to utracą część potencjalnych kupców. Możesz wycenić swoją grę nawet na 500 zł, ale to jeszcze nie znaczy, że ktoś ją zechce kupić. To będzie balansowanie: sprzedać mniej gier, ale za wyższą kwotę czy sprzedać więcej sztuk, ale taniej? Co się sprawdzi lepiej? Kupisz nową Fifę za 450 zł wiedząc, że za miesiąc będzie już 150 zł tańsza? Panowie od tabelek w Excelu będą mieli co analizować. Zresztą jest już AFERA, bo Nintendo najwyraźniej postanowiło wyjść przed szereg i chodzą słuchy o 90 euro za nowego Mario Karta. Robi się pikantnie. Natomiast 300 zł to teraz zapłacimy za ośmioletnią Zeldę z upgradem klatek pod Switcha 2, bo czemu nie? Warner zamyka kolejne studia. Nawet mnie to już nie wzrusza. Fachowcy znajdą nowego pracodawcę, darmozjady tylko pompujące budżety (a wiemy, że te molochy zatrudniają masę niepotrzebnych stanowisk) niech szukają innej branży. A sam Warner i tak nie pozwoliłoby tym studiom na robienie gier według ich uznania, od lat narzuca twórcom koncepcję i zmusza ich do projektów, na które nikt nie czeka, więc tak czy srak żaden z nich pożytek. Dziwny ten news z Indianą na PS5. “Jest to podobno kolejna wielka gra Microsoftu, która zadebiutuje na PS5.” Podobno? Przecież, że Indiana Jones wyjdzie na PS5 wiadomo już od kiedy? Od grudnia? No i wniosek Zabłockiego “Indiana Jones pasuje do PlayStation” jest kolejnym, który nie wiem jak odbierać i rozumieć. Cytat numeru. Ubisoft ma ten problem, że jest za duży i najwyraźniej kiepsko zarządzany. Ewentualny sukces nowego Asasyna nie jest w stanie uratować Ubisoftu, jedynie przedłuży agonię i nieco odsunie w czasie decyzje, które i tak trzeba będzie podjąć. Da też minimalnie lepsze atuty w pertraktacjach. Tyle, że na ten sukces się najwyraźniej nie zapowiada. Ubisoft może przetrwać, ale nie w obecnej formie. Potrzebuje rekonstrukcji i zmiany polityki zarządzania. No mają tam burdel i ostry niedobór kreatywności, a jeden Asasyn nie utrzyma dziesiątek tysięcy stanowisk. Dobre, bo polskie. Szkoda tego Thorgala, choć trzeba było dużo wspaniałomyślności, by wierzyć w sukces. Kibicowałem idei, bo to Thorgal (a chłopa uwielbiam), ale fakt, że twórcy jednocześnie chcieli również robić grę na podstawie "Pana Lodowego Ogrodu" było już co najmniej podejrzane. Kroolik dobry materiał w tym miesiącu podrzucił. Całkiem trafne predykcje na temat Switcha 2 w konsolometrze. Krótko, konkretnie i nie trzeba było do tego robić odrębnego materiału na dwie strony. Brawo! Choć i tak wszyscy wiemy, że na przyszły numer tekst o Switchu 2 już wysmażony (na szczęście tym razem będziemy już czytać o konkretach; bo będziemy, prawda?). Potencjalną uszczypliwość w dymku komiksowym pominę taktownym milczeniem, bo sam się o to prosiłem dobierając sobie taki pseudonim forumkowy. Nintendo Alarmo. To jest tak głupie, że aż kusi. Kupić nie kupię, ale gdybym dostał za darmo, to pewnie bym się pobawił. Silent Hill f. Szalenie intrygująco ta gra się zapowiada. Podobało mi się to, co do tej pory pokazali i może właśnie porzucenie pewnych ram, w których cykl funkcjonował coraz gorzej, wyjdzie wszystkim na dobre? Mam na myśli miejsce i czas akcji, rezygnację z broni palnej (na co się zapowiada) i fabularnie odcięcie się od ciężaru serii. Wszystko brzmi obiecująco i całkiem... świeżo, jeśli mogę to tak określić, świadomy wszechogarniającej tytuł tematycznej zgnilizny i fermentacji. Cozy Games. Ten tekst sam w sobie jest cozy. Minimum presji, dużo ogrzewających serce miło się kojarzących słów (ukojenie, oddech). Mazzi miejscami nieco się kręci w kółko i parę razy powtarza innymi słowami coś, o czym zdążył już przekazać kilka zdań temu, ale atmosfera lektury trzyma przytulny ton, więc nawet nie potrafię się zezłościć. VR. Niech zgadnę: gdyby nie Dżujo, to w redakcji nie został nikt, kto się rynkiem VR i tymi grami w ogóle interesuje? Zgadłem? Co mnie zaskoczyło, to informacja, że PSVR2 jest “mocniejszym” sprzętem od Mety, bo nie wiem dlaczego, ale żyłem w przeświadczeniu, że są na zbliżonym poziomie. W każdym razie mało optymistyczny wydźwięk artykułu, ale chyba nikogo tego rodzaju wieści nie zaskoczą. Stwierdzenie dotyczące Mety 3 “generalnie jest w co grać, ale nie jest to szalenie szeroki wybór” można przypisać gatunkowi VR globalnie. Osobiście wciąż jestem ze sprzętu bardzo zadowolony i nawet gdyby miał umrzeć już jutro, to i tak dostarczył mi dużo radości, nowych doznań i ekscytacji. Nadal mam co najmniej kilkanaście gier, których zamierzam spróbować, więc miną lata, zanim uznam, że “nie ma w co grać na VR”. Acclaim. No masz, nawet nie wiedziałem, że Acclaim wraca. Nie wiem po co, ale witamy wśród żywych. Artykuły dotyczące całych studiów czytam z umiarkowanym optymizmem, mam też wrażenie, że nie jest to temat, w który Grabarczyk wkłada pełnię serca. Wcześniej w temacie Jutrzen już zdążył wytknąć autorowi najbardziej dziwaczne potknięcie, czyli sugestię, że Shadowman 2 nigdy się nie ukazał. Zastanawiające w jaki sposób Grabarczyk to przeoczył, bo to rodzaj błędu, który mocno rzutuje na cały artykuł. Możesz zapisać trzy strony tekstu, a na koniec i tak wszyscy zapamiętają tylko dwa zdania wpadki. No i dołączam do grona oburzonych, wszak ten gradient w rogu ostatniej strony pozostawia niesmak z lektury - czcionka na tle żółtego jest ledwo czytelna. Generalnie całkiem sporo tych niesmaków jak na jeden tekst. Hyde Park. Miejscami wyjątkowo osobliwy jest ten dział w tym miesiącu. Jakbym trafił do alternatywnej rzeczywistości. Adamus zachwyca się grami 5/10, Piechota jest niepokojąco enigmatyczny (ostatnio lubuje się w niedopowiedzeniach, nawet tutaj na forum i trochę się o niego martwię), Konsolite chwali bezalkoholowego Guinnessa. Butcher chyba dojrzewa, bo najwyraźniej na stałe zamienił FunkoPopy na winyle. Roger ogranicza alkohol. Tylko Zax trzyma fason i przez kilkaset znaków wypisuje głupoty i dziwne rzeczy. O ile się nie mylę, to Aysnel zalicza też debiut w Hyde Parku, ale trochę tę okazję zaprzepaszcza, bo liczyłem na jakieś osobiste zaprezentowanie się przed czytelnikami. A tak to nadal nie wiem skąd się wziął w PE, ani nawet jak ma na imię. W ogóle wciąż nie ma go w stopce redakcyjnej, a przecież pisze wcale niemało. Do współpracujących chociaż zasługuje. Headshot. Widzę, że temat remaków to niekończące się źródło natchnienia. Ale ale, Koso! Tak się szczęśliwie złożyło, że również jeszcze w marcu ukończyłem pierwszego Viewtiful Joe (PS2, oryginalna kopia gry i 14 calowy CRT, który pamięta jeszcze czasy, gdy był dźwigany do kolegi, by pograć w Winning Eleven, więc telewizor to niezwykle wysłużony). I też jestem ogromnie zaskoczony, że Capcom jeszcze nie odświeżył tego cyklu, bo aż się prosi o jakiś dwupak "Viewtiful Joe 1&2 Remastered". No, ale Dino Crisis też już wręcz o to błaga, więc kto tam Japończyków z Capcomu zrozumie? Recenzje. Assassin’s Creed Shadows. Zax zaczyna z grubej rury i już wiem, że pyszna lektura recenzji: “Francuski wydawca postawił na immersję i realizm, kojarzący się z Red Dead Redemption 2 i z Kingdom Come 2. A to ryzykowne zagranie.” Ooof, takie tuzy postawić obok Asasyna, to również ryzykowne zagranie. Ale potem Bartosz jest mniej wylewny przy komplementowaniu gry. Jeśli chciałbym krótko streścić tekst, to podpierając się cytatami napisałbym: Zalety gry - grafika (ale tylko w trybie 30 kl/s), design i atmosfera świata oraz immersja z tego wynikająca, muzyka, logicznie rozmieszczeni wrogowie. Wady gry - kicz w mikrotrasakcjach, kiepsko wykonane warunki nocne, brak możliwości polowania na dzikie zwierzęta, małe zróżnicowanie przeciwników, świat dynamiczny, ale mniej niż w Odyssey, przestarzały i uproszczony system walki, schematyczni wrogowie, uciążliwe skalowanie poziomu przeciwników, parkour słabszy niż w Mirage, stealth ok, ale również zaliczył regres w stosunku do poprzedników (brak społecznego stealth, dziecinnie łatwa ucieczka przed pościgiem), mizerna fabuła (luki, nierówne tempo), mdła Naoe i jej voice acting (anielski), monotonne zadania, nieinteraktywni NPC i denne romanse, opowieść wysterylizowana, ugrzeczniona i kompletnie pozbawiona nie tylko humoru, ale też wielkich wzruszeń, duży regres względem Origins. Ocena? 7+. Bez kitu, czytając recenzję, z której wynika, że jedyną zaletą gry jest grafika w trybie jakości i stworzony świat, a we wszystkich pozostałych aspektach jest ledwie “niezła” albo zasysa, to w życiu bym się nie spodziewał takiej oceny, bo wydźwięk tej opinii jest dość klarowny: ładna, ale przeciętna gra. I żeby była jasność: nie twierdzę, że AC Shadows nie zasługuje na 7+ czy nawet wyższą ocenę, ale wrażenia Zaxa kompletnie tego nie oddają. Mam ostry dysonans, ale potem przypominam sobie, że przecież to Zax w swojej bańce braku wiarygodności i przestaję się tym przejmować. Szkoda jedynie, że przy okazji cierpi na tym również wiarygodność pisma. Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych to pomyślałbym, że to jakaś niepisana umowa z Ubisoftem. Wykupujemy okładkę, ale nie ważcie się wystawić zbyt niskiej oceny. W treści recenzji piszcie co chcecie, bo i tak nikt nie będzie wnikał, ale nota powinna być łaskawa, bo to ona nas interesuje. No, ale nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, poza tym Zax jara się tą grą również w swoim felietonie. A w recenzji wytyka jej całkiem sporo niedociągnięć i gdybym w ogóle się sugerował jego opiniami, to do zagrania by mnie nie przekonał. Nie rozumiem treści i odczuć recenzenta. Żeby jednak być sprawiedliwym to odnotuję, że często się z tym podejściem spotykam w przypadku opinii na temat nowego Asasyna. Wszyscy narzekają i wyłuszczają błędy, głupotki, a na koniec oceniają wysoko. Nie wiem, chyba jakieś inne, dziwne normy werdyktów. Bleach. Przeczytałem recenzję raz, patrzę na plusy i minusy, w obu “tryb fabularny”, przeczytałem więc recenzję jeszcze raz i nadal nie rozumiem. To znaczy: nie widzę fragmentu, który by tłumaczył dlaczego fabuła jest zarówno zaletą tytułu, jak i jego wadą. Z kontekstu wynika, że to raczej udany element (brak fillerów, dobra rzecz dla kogoś kto nie zna, albo chce sobie przypomnieć historię), a z ewentualnych minusów, to raczej tylko enigmatyczne “dziwne zmiany”. Nie żeby mnie ta gra interesowała, bo mam ją w dupie, ale Darek nie pierwszy raz nie jest klarowny w przekazie. Skoro tryb fabularny jest na tyle dyskusyjny, że stanowi zarówno wadę, jak i zaletę, to warto chyba to uwypuklić w treści, aby nie kołować czytelnika i nie musiał się on domyślać dlaczego doszło do takiej sytuacji. Suikodeny. Miałem kilka obaw dotyczących tej recenzji. Przede wszystkim jestem uradowany, że przywilej ten nie wylądował u Zaxa, bo tego się obawiałem najbardziej, a mam wrażenie, że chłop trochę stracił do JRPG-ów serce. Mimo że wielokrotnie pisał, jak bardzo Suikodeny uwielbia, a tutaj… odpuścił? Wolał Assassin’s Creed i Atomfall? Dziwna sytuacja, ale chyba każdemu wyszła na dobre, nie zamierzam narzekać. Bo Roger bardzo sprawiedliwie ocenił, wytknął co trzeba, ale przy tym dał jasno do zrozumienia, co najważniejsze: te gry zasługiwały na ponowne wydanie, bo z oficjalną dostępnością to u nich krucho. Poza tym umówmy się: Konami mogło pójść na większą łatwiznę, a tutaj wyszło całkiem godnie i z poszanowaniem marki. No i miałem obawy, że gry te zostaną gdzieś upchnięte na ⅓ kartki, albo przy dobrych wiatrach na jednej stronie, a tymczasem dostały zasłużone dwie strony, ładną oprawę i satysfakcjonującą treść od redaktora naczelnego we własnej osobie. Barki autora uniosły ten niewątpliwy ciężar, a ja nie mogłem życzyć sobie lepszego uhonorowania mojego prawdopodobnego TOP1 życia. Atomfall. Oho, kolejny przyszły KLASYK według Zaxa, jeśli tylko twórcy połatają grę. Niech się ustawi w kolejce za Skull and Bones i Starfieldem. Jeśli jednak odstawić na bok moje złośliwości, to gra rzeczywiście wygląda i brzmi intrygująco. Może nawet ocena 8- jest adekwatna, skoro tak mocno krytykowany Asasyn dostał 7+? Przy okazji nawet w recenzji Atomfalla przygodom Yasuke się oberwało. Karma: The Dark World. Któregoś dnia przeglądałem sobie dema na PS Store, Karma się przewinęła, patrzę, jakiś walking simulator, meh, nie instaluję. Kilka dni później trafiam na recenzję, jestem zaintrygowany, ściągam demo, testuję, dodaję do wishlisty. Trafi się promocja 50%, albo gra wpadnie do abonamentu, to się sprawdzi, ale presji nie czuję. Jak Adamus wspomina - to trochę inspiracyjny miszmasz i po demie mam tylko mgliste pojęcie na czym ta gra zamierza polegać. Możliwe, że za dużo różnych grzybów w tym barszczu, a mnie narracyjny chaos szybko męczy i zniechęca, więc w sumie sam jestem ciekawy czy to się powiedzie. Wanderstop. No co mam powiedzieć? Od czasów gdy w całkiem dla siebie niespodziewany sposób uzależniłem się od Animal Crossing na Switchu do cozy games podchodzę z większym respektem. Dlatego Wanderstop będę obserwował, a w trudnej chwili życiowej będę miał się do kogo zwrócić. Nieco żałuję, że nie ma tego na Switcha, bo tam najbardziej lubię łoić w takie kojące tytuły, ale może do tego czasu wyjdzie port na Switcha 2? Xenoblade Chronicles X. Od lat nie mogę się do tych gier przekonać. Widzę gameplay i myślę sobie: no fajny MMO dla pojedynczego gracza. I bez wielkiego żalu zajmuję się czymś innym. Glover. Haha, no innego autora się nie spodziewałem. Mam nadzieję, że recenzja odświeżonego Croca też już się smaży. AI Limit. Plusy? Ładna bohaterka i wszystko jasne. Gdyby zasłonić mi autora recenzji, to i tak bym się domyślił, że to Aysnel, bo chyba tylko on jest tak nagrzany na anime laseczki. Czasami mam wrażenie, że Roger tylko według tej kategorii podrzuca mu gry do testów. Wreckfest 2. Nikt tej kwestii (Early Access) nie wyciąga, więc znów ja to zrobię. Bo jaki jest sens to wrzucać do działu recenzji? Jaki sens to w ogóle oceniać? Jakie kryteria obrać? Gdy zastanawialiśmy się na temat tego, czy w PE powinny pojawiać się recenzje gier PC, to mówiłem sobie “czemu nie, byle wartościowe kąski, byle nie jakieś gówno gierki, bo na nie szkoda miejsca”. A tymczasem doczekałem się recenzji gówno wczesnych dostępów i to na całą stronę. Chyba nie o takie gry PC w PSX Extreme chodziło zwolennikom. Robi się z tym trochę bałagan, bo zamiast perełek z PC dostajemy recenzje niepełnych wydań, gimnastykę z beta werdyktami, testy rozbudowanych demówek i dublujące się recenzje (Nine Sols). Beyond the Ice Pałace II. Znów. Nic na temat plusów. “Pixel art, muzyka” nie dostały słowa komentarza, no ale dobra, może to rozumie się samo przez siebie. Natomiast wyszczególnieni w plusach “bossowie” to cytuję: "Bossowie to z kolei czysty miszmasz. Jedni wymagają dobrego pozycjonowania i poznania schematów, które są nieregularne i potrafią zirytować. Inni z kolei są wręcz banalni do tego stopnia, że jedynie pasek energii potwierdza, że byli czymś więcej niż większym przeciwnikiem." Więc ja się pytam: gdzie zalety? Bo wszystko to brzmi jak kompletnie przeciętny zestaw “fazowców” i nie ma tam nic, co zasługuje odrębne na wyróżnienie. Nie wiem, albo to jakieś skróty myślowe, albo brakuje tu konsekwencji. inZOI. Czyli kolejny Early Access z beta werdyktem na całą stronę. Świetnie. A są na tym PC jakieś pełne gry? Underdogs. Jestem prostym chłopem. Widzę udaną grę na PSVR2, dodaję do obserwowanych. Zdarza się raz na trzy miesiące, ale co tam. Retrorecenzja, tudzież recenzja retro. Dzisiaj to wszystko prymitywne, ale oczami wyobraźni widzę, jak pokazuję ten nieprawdopodobny slide show kolegom, którzy jedyne co mają w domu to Pegasus. Musiało robić wrażenie, szkoda tylko, że po roku się już okropnie zestarzało. Publicystyka. Desura. Autor: Skwark? A co to za chłop wyciągnięty z rękawa magika? Co? Mam się nie interesować, bo kociej mordy dostanę? Ok. Co do meritum, to póki co traktuję to jako przykład anegdotyczny, bo trudno mi sobie wyobrazić, by sklepy gigantów miały kiedykolwiek upaść, ale w sumie nawet najpotężniejsze cywilizacyjne imperia się kończyły, więc co to taka korporacja? Nikomu nie życzę, ale trzeba przyznać, że byłaby to ciekawa śmieszno-straszna sytuacja. Onna-musha. Mam przeczucie, że koniecznie chcieliście wcisnąć do numeru coś, co nawiązuje do Assassin’s Creed Shadows, a że tekst o Yasuke był już parę miesięcy temu, to trzeba było szyć na temat drugiej protagonistki. SoQa w tym dziale nie widzimy zbyt często, ale że chłop pisze raczej solidnie i bez tendencji do niepotrzebnego komplikowania treści, to i lektura zwykle mija lekko. Nie zostaje w pamięci na długo, ale nie wszystko musi być przełomowe, by czerpać z tego przyjemność. Avengersi wieków średnich. Trochę rzuciła mi się w oczy ta pikseloza na tytułowym arcie. A treść? Nie do końca tego się spodziewałem. Oczekiwałem tekstu skoncentrowanego na tych bohaterach, ich prezentacji, streszczenia mitów z nimi związanych. A koniec końców okazuje się, że taki Zawisza Czarny czy Święty Jerzy po prostu byli, podobnie Roland. Król Artur dostał trochę więcej miejsca, no ale jeśli on nie zasłużył, to kto? Wszystko to związane z faktem, że Kochaniec poszedł nieco innym tropem i skupił się na odwołaniach do współczesności, inspiracjach, schematach i dzisiejszych wcieleniach tamtych herosów. To nawet nie jest mój zarzut, bo im dłużej nad tym myślę, to w ten sposób powstał ciekawszy tekst, mniej historyczny, bardziej popkulturowy. Podsumowując: spodziewałem się innej, gorszej koncepcji, więc jestem miło zaskoczony. Zimna wojna. Panowie wcześniej w temacie już nieco rozdrapali wątek, więc zakładam, że podstawowy feedback Adamus już jakiś dostał. Osobiście wychowałem się na przekazie, że ZSRR było tymi złymi i w przypadku filmowego czy growego happy endu to zawsze oni ponosili porażkę. Nie mogłem mieć innych doświadczeń życiowych, skoro za dzieciaka chłonęło się tę zachodnią kulturę, nasiąkało nią. Nikt w wypożyczalni kaset wideo nie pytał o nowy, rosyjski film, wszyscy brali amerykańskie kino. Moi rodzice z nadzieją spoglądali na zachód, bo mieli wystarczająco niemiłych wspomnień związanych ze wschodem. Tam też kierowali wzrok mój i mojego rodzeństwa. A że przekaz płynący z tamtej kultury bywał łopatologiczny i bezkrytyczny? Komu to przeszkadzało, że ruscy dostawali wpierdol? Jebać Ivana Drago. Oczywiście dzisiaj człowiek jest mniej naiwny (ale tylko trochę mniej), więc pewne aspekty budzą jego wątpliwości, wzrok mu mętnieje i zaczyna widzieć odcienie szarości, choć jako dzieciak wyraźnie dostrzegał tylko czernie i biele. Adamus pisze już z właśnie takiej dojrzałej perspektywy, subtelnie kwestionuje, staje trochę bokiem i przygląda się uważnie schematom. A że zabrakło przy okazji wybitnych gier zimnowojennych? No czyja to wina? Choć faktem jest, że MGS3 zasługiwał na więcej, niż sprowadzenie go do “niektórych wątków serii MGS”, ale może Kojimizmy nie pozwoliły na pełne powagi podejście do tematu. Generalnie tekst gruby jak teczka [ocenzurowano] w archiwum KGB. Mity z Południa. Ciekawe, bo też pierwsze na co zwróciłem uwagę to ledwie wzmianka o Człowieku Ćmie, o czym wspominali już przedmówcy. Żałuję, bo trzeba przyznać, że już sama idea brzmi intrygująco, choć widzę pewne niekonsekwencje. Wyobrażam sobie, że aby wywabić Człowieka Ćmę z ukrycia wystarczy postawić ogromne źródło światła, tymczasem wciąż są wątpliwości co do jego istnienia? Ale żarty na bok, bo tekst całościowo był zaskakująco interesujący, a te wszystkie mało zgrane popkulturowo mity wydają się wyjątkowo świeże, choć swoje lata już mają. To lektura z cyklu: wrzuca ciarki na plecy, gdy czytana w środku nocy, przy ognisku w lesie. Jak się pewnie domyślacie, czytałem ją w zupełnie innych okolicznościach, ale i tak było fajnie. Dobra, syta rzecz. Byłyby dodatkowe punkty gdyby tekst ukazał się wraz z recenzją South of Midnight. A tak to nie ma bonusu. WiiU i inne wpadki. Takie rozdrapywanie starych ran w przeddzień premiery nowego sprzętu Nintendo pachnie nikczemnym proroctwem. Z tego wszystkiego najwięcej do myślenia daje fakt, że tym razem Nintendo nie siliło się na oryginalność nazewnictwa i postawiło na prostotę przekazu - Switch 2 i chuj. Sony nigdy się na tym dramatycznie nie potknęło, więc może w tę stronę? A WiiU? W sumie kupiłem ten sprzęt jakoś rok, dwa po premierze, ograłem kilka gier, wrzuciłem do piwnicy i nawet potem próbowałem sprzedać za grosze, ale i tak nie było chętnych. Uznałem więc: niech leży, mało tego było, więc może za 30 lat będzie bezcenne? Lepiej żeby było. No i zakładam, że na wydanie specjalne WiiU Exteme raczej nie mamy co liczyć? Sims. “Cóż, walić to, jedziemy!” - wymowny cytat. Wciągająca opowieść o tym, jak pierwotny pomysł na grę kreatywnie się zmieniał i rozwijał. Nic nie było z góry zaplanowane, wszystko co najistotniejsze zostało dodane do gry już w trakcie tworzenia. Spontan. Inspiracja mogła przyjść w każdej chwili i skądkolwiek. Trzeba mieć do tego niezwykły zmysł i odwagę, na którą teraz często twórców nie stać. Dosłownie nie stać, bo to ryzyko utopienia pieniędzy. Nie będzie z tego mojego ulubionego tekstu Kubicy, ale musiałbym skłamać, gdybym napisał, że nie czytało się doskonale. Crash Bandicoot. Zostałem wywołany do tablicy, a że nieprzygotowanie zgłasza się przed lekcją, to muszę ponieść konsekwencje. Nie, nie zauważyłem, że w pierwszym Crashu nie było żadnego poziomu z lawą. Mógłbym nawet przysiąc, że takowy tam był, ale może do dopiero w dwójce? W ogóle opowieść o powstawaniu Crasha czytałem już kilka razy, ale tutaj pociągnięto ją szerzej, bo dalsze losy jamraja (po epoce PS1) nie są mi już tak dobrze znane. I jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek zastanawiał się dlaczego opowieść o Crashu najczęściej kończy się na pierwszej konsoli Sony, to ten tekst poniekąd daje odpowiedź. Po prostu dalsze losy serii nie są zbyt porywające. Przechodzi przez ręce kolejnych studiów, mota się i kręci w miejscu, nie ma w tym nic ciekawego, ani szokującego, nie stoi za tym żadna głębsza historia. Nie jest to zarzut wobec Grabarczyka, bo chłop widać, że trochę pogrzebał w archiwach (nie brakuje w tekście odnośników do wywiadów i wypowiedzi twórców), ale trudno uznać, że dokopał się do czegoś przełomowego czy intrygującego. Natomiast przy okazji wzmianki o pogrzebaniu Vicarious Visions wróciła mi trauma związana z inna marką Activision, czyli Tonym Hawkiem. Po niezwykle udanym remake'u 1+2 i rozbiciu studia szanse na kolejne “deskorolki” znacząco zmalały, na szczęście ktoś tam oprzytomniał (przejmujący Activision Microsoft?) i już lada moment dostaniemy 3+4, czyli więcej szaleństw na małych, terkoczących kółeczkach. A wspominam o tym dlatego, że okazja wydaje się idealna, by przytoczyć czytelnikom historię serii Tony'ego Hawka. Tylko uwaga, można sobie na tym nieźle zedrzeć kolana, więc potrzeba kogoś odważnego. A tekst Grabarczyka jak już wspomniałem - era PS1 rewelacyjna i choć doskonale znana, to zawsze miło się ją czyta. Era post-PS1 to już taki “meh”, że pozostaje tylko tęsknota za czasami minionymi. Seven. Kurde, a ja lubię Obcego 3, co ten Fincher mi tu pierdoli? A Seven? Arcydzieło, które na nastoletnim Kmiocie zrobiło tak ogromne wrażenie, że nawet dzisiaj spoglądam w kierunku tego filmu z niepokojem i lekką trwogą. W ogóle wychodzi na to, że tekst był pisany w towarzystwie minorowych wieści (Gene Hackman, Monolith), co uznaję za bardzo wymowne i adekwatne okoliczności. Chyba nie muszę dodawać, że nabrałem chęci na ponowny seans? Już dodane do playlisty. Sie7em brzmi i wygląda głupio. Tylko Se7en, bo w przeciwieństwie do polskiego odpowiednika ma sens. Wątek Ei8ht interesujący. Dałem radę go przeczytać, mimo że czarna czcionka na czerwonym tle postanowiła to za wszelką cenę utrudnić. Poza tym tip-top, tekst godny filmu. Extreme Plus. Fumito Ueda. Przede wszystkim miła to dla mnie niespodzianka, bo wreszcie interesujący dobór bohatera. Ueda jest mało mainstreamowy, niedoceniany przez prasę i trochę zapomniany, ale to pewnie dlatego, że robi jedną grę na dekadę, hehe. Zabłocki zaplusował więc na początku, bo z ochotą przystąpiłem do lektury. Nareszcie nie miałem wątpliwości “czy ja w ogóle chcę to czytać?”. I generalnie wszystko szło dobrze, ale dwóch-trzech klasycznych “zabłockizmów” nie udało się uniknąć i pozytywna aura poszła w pizdu. Najbardziej boli, że to są takie zgrzyty wynikające z niedopatrzenia autora/korektora, bo można było łatwo je wyeliminować, gdyby tylko ktoś przeczytał tekst z góry do dołu, jednym ciągiem. Mamy więc klasyczne powtarzanie informacji, często zdanie po zdaniu, chaos z datami i w przekazie. Posłużę się cytatami: Czytam te dwa akapity i tak naprawdę nie wiem. Dołączył w 1997 r., czy odmówił? Aplikował, czy dostał propozycję bez aplikowania (bo nie po to się aplikuje, by potem jednak odmówić)? Stworzył grywalny prototyp czy film koncepcyjny? Pomijam już fakt, że dwukrotnie czytam informację o tym samym. A jeśli powyższy przykład nie jest zbyt wyrazisty, to mam jeszcze inny: vs. Jeśli to nie jest mityczne “lanie wody” to ja już nie wiem. Potem mamy jeszcze mniejsze kwiatki w rodzaju: “Problemem był nie tylko problematyczny procesor Cell..” INSPIRACJĘ odmienianą przez wszystkie przypadki, wszędobylski Another World, Prince of Persia, poczucie, że “już to czytałem”. To wszystko strasznie zaburza moje wrażenia z lektury i ponownie mam wrażenie, że czytam coś, co wypluło AI, a nikt specjalnie nie przyłożył się do weryfikacji treści. BAKA. Przeczytałem, a żeby udowodnić, że traktuję ten kącik śmiertelnie poważnie to przyznam się, że zacząłem oglądać Kono Subę i nawet trochę się przy tym pośmiałem. Za mną póki co raptem 5-6 odcinków, ale walczą one o uwagę z oglądanym na przemian Invincible (nadrabiam wszystkie 3 sezony), więc Kono Suba musi czekać na mój wolny slot czasowy. No i jako laik animowy trochę żałuję, że na Crunchyroll nie można się spodziewać lektora, bo lubię drzemać podczas seansu, a z napisami to za dużo mi umyka. Felietony. Zax. Ooof, nietuzinkowe zestawienie tytułów. Nowy Assassin’s Creed stawiany obok RDR2, a potem do kompletu dostawiony Starfield (znowu ta śpiewka o KLASYKU za dziesięć lat) i Genshin Impact. Obecność Elite Dangerous uznaję za “just Zax things” i tylko się dziwię, że odpuścił okazję wspomnienia o którymś Microsoft Flight Simulatorze. Generalnie tekst tak bardzo o niczym, że w sumie nawet nie podnosi ciśnienia, ale dobór tytułów do towarzystwa to klasyczny wylew autora. Walkiewicz. Walczył dzielnie, ale nagrodę o” najbardziej od czapy zestaw gier” w tym miesiącu wędruje jednak do Zaxa. Star Wars Outlaws, Dragon Age: Veilguard i Monster Hunter Wilds to mocny zestaw, ale przeciwnik miał lepszy skład. Mielu. Niech ktoś Michałowi powie, że jeżeli algorytm YT nagle przestał mu podrzucać materiały dotyczące soulslików, to znaczy tylko tyle, że oglądał ich coraz mniej i uznano, że go nie interesują. A tak poważnie, to jestem bardzo daleki od choćby brania pod uwagę możliwości, że gry soulslike umierają. Zbyt silny, zbyt popularny gatunek. Będzie żył, nawet jeśli nie zawsze w czystej formie, to jego elementy już na stałe zadomowiły się w branży. Myślę też, że to właśnie mechaniki soulslike dały nowe życie metroidvaniiom, bo od kilku lat co druga gra w gatunku w jakimś stopniu je wykorzystuje (a co trzecia funkcjonuje w podgatunku soulslike-metroidvania). Marcellus. Najpierw najważniejsze: są “korporacje”. A teraz błahostki. Już któryś raz czytam, że technologia AI może pozytywnie wpłynąć na branżę, bo “NPC i maszynowo generowane kwestie czy dialogi mogą na tym zyskać”. Marcin to nawet pchałby AI do kreacji postaci drugoplanowych. Drugoplanowych! Pewnie, niektórzy najchętniej by się wysłużyli AI przy tworzeniu nawet postaci pierwszoplanowych, bo czemu nie? Scenopisarstwo w branży i tak leży, więc je dobijemy. Gotowi na jeszcze większe openworldy pełne NPCów wygenerowanych przez sztuczną inteligencję? No ja nie. Piechota. Też nie odpalam konsoli, gdy nie mam tej mitycznej godziny. Ba, podbijam stawkę - dwóch godzin. A w komunikacji miejskiej czy w kolejce nie potrafię czytać książki czy grać. Irytuje mnie świadomość, że w każdej chwili ktoś lub coś może mi to przerwać. Książki to tylko przez snem właściwie. I co z tego, że zasypiam po kilku stronach? Kilka lat temu czytałem ich więcej i w różnych okolicznościach (kilkadziesiąt tytułów w roku), obecnie przeżywam kryzys, ale w wieczorami w łóżku zawsze chętnie przekartkuję kilkanaście stron. Dla mnie granie to zawsze było “święcenie świętego”, czas na zaangażowanie się, relaks. W pośpiechu nie potrafię grać, czuję, że coś mi umyka. Głos Ludu. Wzywam @BRY@N , aby nie umknęło mu, że został wydrukowany. No i jestem miło zaskoczony, że pomimo spóźnienia udało się upchnąć kącik Kmiota. Listy. HIV i jego wieczne, tajemnicze plany oraz projekty. Skwituję to chłodnym uśmieszkiem. Felieton Rogera. Zostawiłem na koniec, bo przy takim jubileuszu wypada. Co ja tutaj mogę, poza tym, że ogromnie Ci gratuluję dobicia “setki”. Myślę, że jeśli napiszę, że jestem Ci wdzięczny za pracę i pasję włożoną w kreację PE, to nie będą to wyłącznie moje odczucia. Obyś nigdy nie stracił zapału i serca. Obyś nieustannie czerpał z tej pracy satysfakcję, za to mogę trzymać kciuki i nawet wypić. A teraz goń Ścierę w stażu jako Redaktor Naczelny. Zresztą wszystkim Autorom gratuluję kolejnego udanego numeru, który ma swoje potknięcia, ale całościowo jest wartym swojej ceny magazynem pełnym pasji i włożonej pracy. serce rośnie, całuję Was.