Treść opublikowana przez Kmiot
-
Forumkowy Klub Gierek Retro - 07.2023
Ja już pisałem - traktuję ten Klub jako wyzwanie i mam zamiar zaliczyć każdą narzuconą grę, o ile np. kłopoty zdrowotne nie staną na przeszkodzie. A jestem nie pierwszej młodości, więc biorę to pod uwagę. Zresztą pisanie i werbalizowanie wrażeń z gier pomaga mi utrwalić je w pamięci. Pamiętacie ten myk za małolata, jak samo pisanie ściąg do szkoły sprawiało, że pewna wiedza się utrwalała i w sumie ze ściągi nie korzystaliście, bo wiedzieliście co w niej jest? Teraz to smartfony, wiem. Ale generalnie pisanie utrwala wiedzę/wrażenia, więc polecam.
-
Forumkowy Klub Gierek Retro - 07.2023
Ok, pograłem dzisiaj z rana kilka godzin. Zapytacie jak to? Kilka godzin? Ponoć to gra na godzinę, więc skąd nagle kilka? No tak, wszystko się zgadza, o ile przejdziecie ją za pierwszym podejściem. Ja nie dałem rady. Za drugim też nie dałem, ani za trzecim. Możliwe, że za czwartym razem również by mi się nie powiodło, ale zrobiłem save slota w połowie gry, a drugiego przed ostatnim poziomem, hehe. Tylko buk mnie może osądzać. Co robimy w tej grze już wiadomo: sterujemy członkiem oddziału straży pożarnej (czytaj: grubym strażakiem), a naszym zadaniem jest powstrzymanie pożaru w budynku. Ale nie jesteśmy w akcji sami, bo do pomocy mamy "młodego" z toporkiem, który najwyraźniej machając nim robi taki wiatr, że gasi płomienie, nie wiem, nie pytajcie. Za jego poczynania odpowiada AI i przez większość czasu przynajmniej nam nie przeszkadza, aż do czasu gdy w późniejszych etapach nieroztropnie i bez pytania zaczyna otwierać drzwi, zapewniając dopływ świeżego powietrza szalejącemu za nimi pożarowi, czym wywołuje wybuch. Parę razy zdarzyło mi się przez tego ułoma zginąć, więc trochę się nasłuchał przekleństw. On z toporkiem, ale to my mamy sikawkę z nielimitowanym zapasem wody w plecaku (znowu - nie pytajcie), więc to głównie na naszych barkach spoczywa zadanie opanowania ognia. Możemy psikać prostym strumieniem przed siebie (z R/L blokujemy kierunek do strafe'owania), albo w podłogę, do dyspozycji mamy również potężne granaty wodne, ale te są ściśle limitowane i najlepiej zachować je na bossów. Do wachlarza umiejętności doliczę jeszcze czołganie się i to w zasadzie tyle. Zagrożenia jakie spotkamy na swojej drodze są... zaskakująco różne. W sumie to dość imponujące osiągnięcie, bo twórcy wymyślili kilka (może nawet kilkanaście?) rodzajów płomieni, każdy o nieco innych właściwościach i wymagający innego podejścia. Jedne są przewidywalne, inne już mniej. Jedne trzeba traktować strumieniem prostym, inne pełzają po podłodze, więc trzeba lać pod siebie. Do tego opanowane przez ogień i oszalałe roboty, spadające żyrandole czy inne przedmioty, fale gorąca (trzeba się położyć), zawalająca się pod nogami podłoga, wybuchy spowodowane nieostrożnym wybiciem szyby w oknach, bossowie, no jest tego trochę, przez godzinę nie ma prawa się znudzić. Z mojej perspektywy największym przeciwnikiem był jednak limit czasowy. 10-14 minut na zaliczenie poziomu. Tych jest sześć, stąd prosty rachunek, że na ukończenie gry potrzeba nieco ponad godzinę. Nienawidzę w grach limitów czasowych, choć tutaj muszę przyznać, że presja jest usprawiedliwiona - w końcu walczymy z rozprzestrzeniającym się żywiołem, więc czas jest na wagę złota. Logiczne. Ale wciąż był to dla mnie największy problem. Teoretycznie jeśli wiemy już gdzie iść i czego się spodziewać, to czasu mamy aż nadto. Ale to wymaga powtórzeń. Przy kolejnych podejściach nie marnotrawimy już czasu na daremne korytarze, ale przy pierwszych próbach moja metodyczność była mi wrogiem. Niby niewiele mamy tutaj do roboty i powinniśmy się przebijać byle do przodu, ale jeśli chcemy przy okazji uratować wszystkich cywili, to nieco poszperać trzeba. I w sumie warto, bo uzupełniają nam oni zdrowie. Do tego gdzieniegdzie leżą porzucone granaty wodne i to w zasadzie tyle wynagrodzenia, jeśli mówimy o eksploracji. Koniecznie muszę jednak zaznaczyć, że przekroczenie czasu nie skutkuje jeszcze utratą życia. Tak naprawdę zdrowie zjeżdża nam na minimum i jesteśmy "na strzała", ale póki będziemy umiejętnie omijać zagrożenia, to jebać limity czasowe. Tylko nie rozumiem w takim razie dlaczego gra kroi nam HP już na minutę/dwie przed upływem czasu? Dziwna decyzja. De facto należy więc odjąć od czasu tę minutę/dwie. W każdym razie trzeba się spieszyć, nie ma komfortu na ostrożność i cierpliwe podejścia. Twórcy bardzo często to wykorzystują i zmuszają nas do błędów. Chwilami odpala się kilka "skryptów" i zagrożenie otacza nas z każdej strony, więc łatwo o potknięcie. Kilka takich i trzeba korzystać w kontynuacji (trzy w zapasie, potem gra od nowa). Czasami te zagrywki są tanie i po prostu chamskie. Wielokrotnie czułem się nieuczciwie potraktowany, bo nie ma możliwości się rozejrzeć po otoczeniu, nie ma czasu na uważność, chwilami trzeba brnąć w ciemno, byle przed siebie. Czołgasz się pod jednym zagrożeniem, a zanim wstaniesz już jesteś otoczony innymi, trudno jest zareagować, bo różne rodzaje płomieni się wizualnie przenikają i robi się z tego istny bullet hell. Dodatkowo poziomy są często dość nieintuicyjnie skonstruowane. Nie zawsze na pierwszy rzut oka widać, że pod przeszkodą da się przeczołgać. Mam poczucie, że późniejsze fragmenty gry nie są fair z graczem, poniekąd wymuszając powtarzanie i naukę poziomów "na blachę" metodą prób i błędów, a ja jestem już za stary, by mieć na to czas, więc bez większych wyrzutów sumienia saveslotowałem. Bez tego pewnie bym się sfrustrował, a nie czułem się na to mentalnie przygotowany. Jak oceniam grę? Świetny pomysł i zaskakująco sensownie wykorzystany oraz rozbudowany. Oprawa też bez zarzutu, choć jak pisałem - nie zawsze jest w pełni przejrzysta. Limity czasowe trochę odbierały mi przyjemność z zabawy, bo nie lubię w grach poganiania. Ale przede wszystkim z jakiegoś powodu do tej pory o grze nie słyszałem, więc poszerzenie horyzontu to już wymierna korzyść z tego naszego Klubu, więc dzięki @Czoperrr za wygrzebanie tej może nie perełki, ale z pewnością interesującej gry. Podpisano: Average Player Kmiot.
-
Forumkowy Klub Gierek Retro - 07.2023
W weekend pewnie zagram. Przeczytałem, że jest króciutka, więc uznałem, że nie ma co się spieszyć i poczekam na retro-wenę. Mam nadzieję, że inni też mają podobne plany, bo jak nie, to niezły klub retro poskładany przez gierkę na godzinę xd
-
Growe Szambo
- PSX Extreme 310
Mam nadzieję, że redagowana przez HIVa.- PSX Extreme 310
Naczelny musi Ci ufać, że tyle miejsca udostępnił. Albo masz na niego jakieś kwity. W każdym razie powodzenia i udanego debiutu młody. Konsolite dalej sam pisze do PE Extra czy jest jakaś rotacja autorów?- PSX Extreme 310
Dla mnie to głownie był taki strzał z partyzanta, że w 2023 roku czytam solidnie i sumiennie przygotowaną recenzję gry na GameBoya. Na dwie strony. I te screeny. Brakowało tylko zielonego filtra z oryginalnego wyświetlacza. Jest dobrze, jest urozmaicenie, jest zaskoczenie. No i pięknie się skomponowało tematycznie z premierą FF16, więc to był dobry moment. O ile towarzyszy temu jakaś niebanalna historia warta opowiedzenia, a sama gra się czymś wyróżnia, to KIEDYŚ chętnie poczytam.- PSX Extreme 310
Cześć. Będzie podwyżka ceny pisma i wierzę, że uzasadniona. Ale póki są ludzie chętni do kupowania i czytania PE, to wciąż jest sens ciągnięcia czy tam pchania tego wózka. Proste jak to, że Kali da 9/10 każdej kolejnej bijatyce. A #310? Relacja z E3... a nie, wróć. Nie ta dekada, hehe. No ale mamy kilka stron najciekawszych pozycji zapowiedzianych przy okazji czerwcowych pokazów. Dobra pigułka, która między innymi przypomniała mi o takiej grze jak Jusant, bo mam słabość do tego typu gówien. Aha, no i w zapowiedzi nowego Prince of Persia brakuje według mnie dość istotnej informacji, że nie gramy tam Księciem. To trochę jakby w zapowiedzi nowego , dajmy na to, Tomb Raidera zapomnieć napisać, że nie gramy w nim Larą Croft. Dobra analogia, czy przegiąłem? Ciekawostka. Konsolometr PlayStation dostał w tym miesiącu okrągłą dychę. Wiem, że #nikogo (nawet mnie), ale jakoś mi się rzuciło w oczy, bo dawno tam dychy nie widziałem, a to nawet nie był jakiś wyjątkowy miesiąc. W poprzednim numerze Switch z nową Zeldą (która najwyraźniej będzie ukoronowaniem całego żywota konsoli) dostał zaledwie 9. Chyba jakiś fan Final Fantasy decyduje o tych ocenach. Koniec ciekawostki. W teście Asus Rog Ally Dżujo wspomina o ramce ze specyfikacją. Ramki ze specyfikacją nie ma. Fajrant Romek, pora na CS-a. Street Fighter. No co, wiadomo jakie mam podejście: widzę Kacpra jako autora, to wiem od razu, że będzie dobrze, czasem wręcz doskonale. To już się powoli staje nudne, może byś od czasu do czasu spierdolił jakiś tekst, co Panie Adamus? Byłoby się nad czym pastwić i wytykać przez kolejne lata ("a pamiętacie jak Adamus położył materiał o...?"). Póki co nie mamy takiej anegdotki, ale wierzę, że w końcu się coś pojawi. Zanim jednak, to pozostaje mi po raz kolejny pochwalić Autora, bo uważam to za dodatkową gratyfikację słowną oraz motywację. Niech Kacper ma trochę tego paliwa, aby zaangażowania nie zabrakło. Street Fighter u mnie ostatnio na fali wznoszącej, głównie oczywiście dzięki SF6. Nawet koledzy, którzy do tej pory w gry serii niechętnie grali ze mną na kanapie, tym razem bawili się zaskakująco dobrze, więc wygląda na to, że SF nieco się otworzył na amatorów. I dobrze. A historia dwóch pierwszych części jak zwykle pięknie, lekko podana i pełna niuansów. Jak będziecie chcieli w przyszłości czymś uargumentować podwyżkę ceny czasopisma, to podsuńcie ten autorski materiał. Nekromancja. Nie moja domena, a Pan Zabłocki nie zbliżył mnie ani o krok do decyzji o pozostaniu władcą zmarłych. Dodatkowo jak wjechały na akapity jakieś dziwne opisy i procedury rajdów w World of Warcraft, to poczułem się wręcz nieswojo. A na dobitkę jakieś dziwne ksywy ze Star Warsów. Spuściłem wodę i bez większej refleksji udałem się do pracy. A co tam interesującego w recenzjach? Gatunek symulatorów chodzenia przestał mnie już całkowicie grzać (choć czekam na jakiś wyjątkowy setting, to może zrobi się cieplej w pachwinach), więc do recenzji Layers of Fear i towarzyszącego mu artykułu podszedłem bez krztyny zainteresowania. I nie jest winą obu autorów (Kacper i Grabarczyk), że nie udało się mojej ciekawości podsycić. nawet w tę grę nie grałem, a już jestem nią zblazowany. Diabolo Pomidoro 4 również nie leży w kręgach moich zainteresowań, ale przyznaję, że recenzję Rozba czytało się zaskakująco (dla mnie samego) miło. Nie aż tak, żebym od razu kupił grę, ale czas lektury to czas przyjemności. Final Fantasy XVI. Oł boj, tutaj można trochę podyskutować, bo gra ma znacznie więcej problemów, niż sygnalizuje Komodo, a nawet te o których pisze (dłużyzny, optymalizacja) są poważniejsze, niż sugeruje. Ta gra to w zasadzie jak przejażdżka rollercoasterem. Szalone zjazdy w dół poprzedzone są mozolną i nużącą wspinaczką, w trakcie której można się zdrzemnąć. No i obrzydliwy motion blur, który odbierał mi smak życia (na szczęście dzięki łatce już można go wyłączyć). Ale screenshoty ładne. Generalnie "duże" tytuły w tym miesiącu biorą wszystko (o SF6 już pisałem wyżej), bo pośród tych mniejszych nie znalazłem swojego faworyta. Roguelite'y już mnie nieco odpychają, Convergence onieśmiela powiązaniami z LoL-em (tak, wiem, że nie są zobowiązujące, ale jednak), analogiczna sytuacja z Boltgunem i Warhammerem, natomiast symulatory farmy przestały interesować w momencie, gdy uświadomiłem sobie, że nic lepszego od Stardew Valley już nie powstanie,. A nie, przepraszam, System Shock oczywiście przyciąga (nawet bardzo), ale czekam na konsolowy port. No i bohater numeru, czyli Gollum. Jak wcześniej już zauważono w temacie, Kali tłumaczący się, że został oszukany na pokazie przedpremierowym to trochę strzał w stopę i kolano jednocześnie. Chłop z ponad trzema dekadami doświadczenia w branży zaskoczony jak amator. Nie wiem co się tam wydarzyło na tym pokazie, ale wytłumaczenie zdaje się w pełni nie oddawać sytuacji. Retrorecenzja. Środek lata, a Piechota dorzuca do pieca. Specyficzne doznanie przewrócić stronę i natrafić na takie screenshoty, człowiek od razu się ożywia i oczy się otwierają szerzej z zainteresowania. Tym bardziej, że Adam podszedł do zadania jak zwykle z ogromnym poświęceniem, nawet jeśli gra (ta czy inna) niekoniecznie na to zasługuje. Tylko ktoś tam przy składzie lekko przysnął, bo w okolicach okładki gry pojawia się dość nieintuicyjne wcięcie w tekście. Zajęło mi chwilę, by się w nim odnaleźć. Aha, czytałem w toalecie, chociaż Adam zabronił. I co teraz? Gry dla dorosłych. Ten screen z rudą cizią mnie rozbraja. Dobrze, że konsole to w większości sanktuarium bezpieczne i takich deprawacji na nich nie uświadczymy. Dżentelmeńskie grono. Dyscypliny wyobrażone. Solidny tekścior, nawet wyłowiłem z niego kilka interesujących tytułów, o których niekoniecznie słyszałem. Tak jak o Marcinie M. Granacie, autorze publikacji. Potem cykl trzech artykułów (SI, Długi pogrzeb ósmej generacji, Stacje kosmiczne) uświadomił mi, że tego typu tematy toleruję dopóki nie nastąpi przesyt. Tematy dotykające branży w szeroko pojętej ogólności (bo ta w zbyt wielu aspektach ssie po same kule), albo tylko pośrednio powiązane z grami. Znacznie bardziej cenię te skonkretyzowane materiały o jednym tytule/serii. To one w jakiś sposób pobudzają moją ciekawość i sprawiają, że czasami mam ochotę zagrać w dany tytuł. Grabarczyk dostarcza sumiennie przygotowany artykuł, ale nie jestem przekonany czy właśnie takich szukam. Przy okazji polecam Observation, jeśli chodzi o stacje kosmiczne w grach. Natomiast w tekście o SI pojawia się Alanah Pearce, a potem mowa o "jego kolegach". Zabawne, że kiedyś potraktowałbym to jako niedopatrzenie, a dzisiaj się zastanawiam czy w zaimkach Alanah Pearce zaszła jakaś zmiana, bo jak ostatnio o NIEJ czytałem, to była kobietą. Sprawdziłem i podobno nadal jest (choć zdążyła się określić jako panseksualna). Więc jednak niedopatrzenie, ale trzeba stąpać ostrożnie xd Sytuację publicystyki nieco ratują teksty o Star Treku (choć to nie moje preferencje, to i tak pozdrawiam Dżuja) i Twin Snakes, szczególnie ten drugi. Do chwilami przyciężkiego "pióra" Grabarczyka już zdążyłem przywyknąć, za to niezmiennie doceniam go za risercz (bez zarzutu), zaangażowanie, chęć rozwoju i poszerzanie własnych horyzontów growych oraz sumienność. Bo pasji raczej nikt mu nie powinien odmówić. Jak zresztą nikomu, kto wciąż pisze do PE coś więcej, niż recenzje na odpierdol (nie będę wskazywał palcem). Zresztą ja do wszystkich materiałów publicystycznych, które nie są autorstwa Kacpra i Adama podchodzę dość nieufnie, może nawet z lekkim uprzedzeniem. Nie powinienem, ale z pewnymi przyzwyczajeniami trudno walczyć. Przecież komiks Śledzia to całkiem trafny felieton, tylko podany w niecodziennej formie. Co można mu zarzucić? Że nie jest śmieszny? A miał być? Breaking News: Marcellus napisał felieton rzeczywiście o grach. Podziwiajcie, bo następny nie wiadomo kiedy się uda napisać. Klasycznie: fajnie, że wciąż jesteście, Mordeczki. Dobra, cisnę.- PSX Extreme 310
Potwierdzam tipa. Sam korzystam z tego patentu, bo pani Ania w kiosku pod domem zawsze mi odkłada nowy numer, który mogę odebrać w dogodnym dniu i porze. I zawsze ma na stanie. A to klasyczny kiosk pamiętający małego mnie kupującego komiksy TM-Semic. Więc wniosek z tego taki, że jak punkt sprzedaży chce PE mieć, to może go mieć. Trzeba go tylko uświadomić, że chce mieć.- Suikoden I & II HD Remaster: Gate Rune and Dunan Unification Wars
Może to głupie i romantycznie naiwne, ale ja lubię myśleć, że moja wiara w Eiyuden (po raz pierwszy realnie wsparłem zbiórkę na Kickstarterze) to jakiś sposób na spłacenie długu wdzięczności wobec twórców (a przynajmniej niektórych z nich) starych Suikodenów. Nigdy nie miałem okazji ich wynagrodzić za pracę i serce, więc po części robię to teraz. Niech im się wiedzie. A jak przy okazji dostanę dobrą grę w dawnym duchu, to tym lepiej. Pokładałem wiarę w gorzej zwiastujące przedsięwzięcia.- Suikoden I & II HD Remaster: Gate Rune and Dunan Unification Wars
Tak, na pewno wyjdzie w Sylwestra, bo wydawcy uwielbiają ten termin. Tymczasem linijkę wyżej informacja znacznie istotniejsza: Konami milczy na ten temat, nie określili nawet roku, dlatego mam brzydkie podejrzenia, że w tym nie zagramy.- Suikoden I & II HD Remaster: Gate Rune and Dunan Unification Wars
Skąd taka informacja? Grudzień byłby i tak dobry, bo ja obawiam się, że w tym roku nie wyjdzie (ani Suiko, ani Eiyuden).- Silnik forum 3.0
(Edit: usunąłem testowe słowa) U mnie ok. Próbowałeś wyłączyć i włączyć?- FIA Formula One World Championship
Warto dodać, że sędziowie nadal liczą naruszenia limitów toru xd na tę chwilę to wygląda tak, ale nie wiem czy to już koniec liczenia:- FIA Formula One World Championship
- ZgRedcasty
No tak, odwalił tam kawał roboty. Obok Ciebie to chyba najwięcej. Ale tak jak sam mówisz i pisałeś - to była w dużej mierze inicjatywa samego Dżuja i zapalił się do tej roboty bez specjalnej zachęty. Myślę, że Roger też chętnie by wykorzystał sytuację, gdyby Dżujo z takim zapałem chciał jakiś temat opracować na potrzeby PE. Ty twierdzisz, że współpracuje się z im świetnie i nie wątpię, że Roger też ma w większości miłe doświadczenia. Po prostu dla wielu czytelników chyba było zaskoczeniem, że Dżujo aż tak się zaangażował w Saturn Extreme i było go tam tak dużo, bo od dłuższego czasu w samym PE działał na mniejszą skalę. Teraz dobitnie o sobie przypomniał i zapewne pod tym kątem niektórzy mogą uważać, że do tej pory był w jakimś sensie niedoceniany. Ale starsi czytelnicy z otwartymi ramionami przyjęliby więcej Dżuja, tylko podejrzewam, że to musi wyjść od niego, a wywierać presji nie ma przecież sensu.- ZgRedcasty
Nie przypominam sobie momentu na forum, w którym Dżujo byłby niedoceniany (końcówka podcastu powyżej, segment dotyczący Saturn Extreme). Kilka lat temu to on w dużej mierze ciągnął PE, dostarczał najlepsze teksty i brylował w działach/tematach retro. Sam wielokrotnie go chwaliłem, doskonale to pamiętam i jako autor kojarzy mi się wyłącznie z pozytywnymi rzeczami. Obecnie jest nie tyle niedoceniany, co jest go niewystarczająco i mogłoby więcej, bo wciąż ma potencjał. Jakiś czas temu na własne życzenie nieco wycofał się w cień, ważniejsze sprawy rodzinne, brak czasu, nie ma sensu wchodzić w szczegóły, bo może sobie tego nie życzy. Rzecz w tym, że narracja "Dżujo niedoceniany na forum" nie jest globalnie prawdziwa, chyba że ktoś z forumowiczów jest względnie świeży i dopiero teraz Dżuja odkrywa, bo ten w PE od długiego czasu pojawia się raczej sporadycznie i to nie dlatego, że ktokolwiek go nie chce czytać. Ale jego wcześniejsze dokonania w czasopiśmie są nie do przecenienia i przynajmniej przeze mnie zawsze jest miło widziany na stronach.- ZgRedcasty
Był jakiś czas temu taki podcast w elitarnym składzie PE (Adam, Kacper, Konsolite), smęcili coś o Zeldzie, ale co ważniejsze - był też konkurs. Do wygrania urocza skrzyneczka z Zeldy. Wymagania? Żadne, bo wystarczyło napisać komentarz, więc napisałem. Bo co mi szkodzi? Marnowałem czas w gorsze sposoby. Nie żeby rywalizacja była jakaś zacięta, bo jej w zasadzie nie było, więc chciałem czy nie - wygrałem skrzyneczkę. Konsolite osobiście mi ją zapakował, dorzucił jeszcze coś w ramach bonusu i uznałem, że warto się tym z Wami podzielić, abyście wiedzieli, że czasem warto nadstawić ucho na jakiś podcaścik. No i żebyście mi zazdrościli trochę. Skrzyneczka po otwarciu może skrywać Wasze najcenniejsze carty do Switcha. Gdybym tylko miał jakieś bez pudełek, hehe. Do tego podkładka/wafelek pod napoje i inne potiony, również z motywem z Zeldy. No i ogromny plakat Saturnowej Honey, sprytnie poskładany szesnaście razy, więc z pewnością wymaga prasowania xd A dla porównania dałem na zierzch ten sam plakat w wersji z Saturn Extreme. Takie tam miłe akcenty, więc pozdrawiam.- Forumkowy Klub Gierek Retro - 06.2023
Ale to jest jakoś uzasadnione, albo gdzieś wspomniane? Bo nie pamiętam. Czy celowe na zasadzie: bo tak?- Forumkowy Klub Gierek Retro - 06.2023
No, też o tym wspominałem, bo ta walka z Futrzakiem/Czerwonym Diabłem bardzo nie pasuje do tej gry. Jedyny moment, gdy lekko mnie sfrustrowała. Spoiler dotyczy metody na niego. Na szczęście to w sumie jednorazowy wybryk twórców, więc w sumie warto zacisnąć zęby i przebrnąć.- Forumkowy Klub Gierek Retro- wstęp
Może ja po prostu źle do tego podchodzę. Bo traktuje tę zabawę w formie wyzwania, czelendżu i myślałem, że w domyśle większość tak ma xd A tutaj okazuje się, że gierek zapodawać nie ma komu, a jak już są wybrane tytuły, to zaliczają je 2-3 osoby na krzyż. Dwa miesiące temu było kilkunastu chętnych do retrogiercowania, teraz połowa z nich nagle sobie przypomniała, że woli grać w nowe gry i na przestrzeni miesiąca nie ma czasu wykroić 5-10 wolnych godzin na ogranie jakiegoś starszego tytułu, choć deklarowali inaczej. Ja rozumiem nagłe wypadki, cos się w życiu zmieniło, wpadły nowe priorytety, ale fakt, że zawsze będą jakieś nowe gry do ogrania był do przewidzenia. Tak jak pisałem: może źle odebrałem ideę tej zabawy, podchodzę do niej zbyt ambitnie i ze zbytnim zaangażowaniem, miała być jakąś odskocznią od strefy komfortu, motywacją i WYZWANIEM GAMINGOWYM doświadczanym wspólnie i w większym gronie, a tymczasem temu się nie chce, temu nie działa, ten zapomniał, tamten nie ma czasu, tamten woli w coś innego grać, no rozczarowujący brak dyscypliny tutaj panuje. Ale ok, idę już, bo najwyraźniej się zesrałem o retro gierki xd- Forumkowy Klub Gierek Retro- wstęp
Chyba potrzebujemy restrukturyzacji xd Jest w ogóle ktoś, kto chce zapodać gierkę/gierki? Bo słomiane zapały nie przetrwały dwóch miesięcy i już połowa się chce wypisać. Nie ma sensu chyba tworzyć kolejki użytkowników, skoro już po miesiącu jest nieaktualna.- Forumkowy Klub Gierek Retro- wstęp
Dupy nasmarowane na trzeci epizod? Kto tam będzie zapodawał? Wracamy do GearsUp (może już skończył Zeldę?) czy lecimy dalej z listą? Szemac? Może warto przypomnieć zainteresowanym, w razie gdyby potrzebny był czas na zastanowienie czy też dodatkową ankietę w razie wątpliwości? Panie prowadzący @second?- Forumkowy Klub Gierek Retro - 06.2023
Ok, ukończyłem, bo byłby przypał, gdyby nie? Miałem obawy, że gra zestarzała się gorzej, ale jest w miarę znośnie. Pewnie, że wciąż uwiera nieco ta praca kamery i sztuczne ograniczenia w manewrowaniu nią. Pewnie, że elementom platformowym brakuje precyzji (w dużej mierze wynika to z pracy kamery właśnie). Ale poza tym jest całkiem rześko z tą grą. Oprawa dzięki swojej kreskówkowej stylistyce nie boli w oczy, chwilami może się nawet bardzo podobać. Duża różnorodność krajobrazowa, ładna i przede wszystkim soczysta kolorystyka dodaje tytułowi wiele uroku. Jest też po prostu przejrzysta, więc znacznie ułatwia nam orientację w terenie oraz pośród możliwości interakcji. Słówko należy się też oprawie dźwiękowej, a konkretnie muzyce, bo ta zaskakuje. Natychmiast wpadają w ucho te jazzujące utwory i doprawdy trudno je zignorować. Szkoda jedynie, że są względnie krótkie i ostro zapętlone, choć nie było momentu, by mnie znużyły i nawet przez myśl mi nie przeszło, by je wyłączyć czy ściszyć. Generalnie do warstwy audio-video trudno się przyczepić i pomimo wielu lat na karku jest zaskakująco świeża. O co chodzi gameplayowo już wyjaśniano - na każdym poziomie naszym zadaniem jest uprowadzenie jednej owcy ze stada pilnowanego przez Sama - pasterskiego psa. Każdorazowo wiąże się to z rozwikłaniem przez nas zagadki logiczno-platformowej. Do dyspozycji dostajemy garść gadżetów, zawsze w przemyślany sposób rozmieszczonych i ściśle wyliczonych. Bardzo rzadko jest tutaj czegoś w nadmiarze i jeśli coś dostaniemy, to możemy być pewni, że będziemy zmuszeni tego użyć, by ukończyć poziom. Wiąże się to z niewielką swobodą kreatywną, nie ma tutaj wielu dróg do celu, wszystko jest dość misternie rozplanowane i zaplanowane. Jeśli coś przewidzianego przez twórców uda nam się ominąć, to zapewne czystym fartem, bo Sam się zawiesi na przeszkodzie terenowej czy coś w tym stylu. Więc kilkanaście poziomów przed nami, ale pomysłów twórcom raczej nie brakuje. Kojot Ralph korzysta z przeróżnych metod, by przechytrzyć Sama. Od prostego przekradania się za jego plecami, poprzez przebieranki, kamuflaż, korzysta z pomocy innych bohaterów uniwersum, miewa też całkiem odlotowe pomysły, nawet podróżować w czasie mu się zdarzy. Niewiele z tych idei się powtarza, a gra czasami leci z nami w chuja, gdy nagle okazuje się, że fortel z poprzedniego poziomu tym razem się nie sprawdzi, bo Sam się w jakiś sposób zabezpieczył. No i wspomniałem już, że krajobrazowo jest tutaj bardzo różnorodnie, co znacznie oddala moment znużenia czy wrażenia, że wciąż robimy to samo. Poziom skomplikowania zagadek też rośnie w rozsądnym tempie. Pierwsze to zadanie na kilka minut, na późniejszych potrafiłem utknąć bitą godzinę (choć może nie powinienem się do tego przyznawać). Na każdym poziomie poza wymyśleniem sposobu, by dostarczyć owcę do celu możemy również poszukać ukrytego zegara i na tym kończą się możliwości, nie ma też potrzeby wracać do zaliczonych leveli. Bonusowe zegary polecam zbierać, bo są walutą, za którą kupimy inne... no, bonusy. Artworki, szkice czy materiały zza kulis nie każdego jarają, ale wskazówki jak dotrzeć do dwóch poziomów bonusowych to już coś, na co warto w pierwszej kolejności wydać punkty. Gra czasami jest niekonsekwentna i chwilami prowadzi nas za rękę tłumacząc oczywiste rzeczy (skakanie) innym razem zapomina nam wyjaśnić istotne kwestie (np. że możemy przyciskiem biegania "pływać" w strefie próżni). Generalnie polecam czytać tabliczki, bo zawierają podpowiedzi co do możliwości, którymi dysponujemy, bo nie każdy rodzaj interakcji jest intuicyjny (z jednej armaty możemy strzelać z innej już nie, do tego zbiornika wodnego możemy wskoczyć, do tego obok już nie). Ogólnie miło, że gra nie traktuje nas jak idiotów i zdaje się na skuteczną metodę prób oraz błędów, ale czasami zasady funkcjonowania tego świata czy niektórych gadżetów nie są do końca jasne i raz coś zadziała, a innym razem nie i to z nie do końca jasnych powodów. Chwilami nie miałem pewności czego gra ode mnie oczekuje w temacie jakiegoś gadżetu czy motywu. Koronnym przykładem będzie tutaj chyba "walka" z Futrzakiem. Tabliczki niby sugerują co należy zrobić, ale margines błędu jest na tyle niewielki, że zacząłem mieć poważne wątpliwości i poczułem drobne ukłucia frustracji. Inna sprawa, że moje zagubienie często wynikało to tez z tego, że mój POTĘŻNY UMYSŁ GRACZA przesadnie komplikował sprawę, tymczasem rozwiązanie było zbyt banalne, bym na to wpadł, więc to pewnie też trochę moja wina. Aha, są na poziomach czekpointy, ale działają co najmniej dziwnie. Grunt, że są, bo bez nich to chwilami byłaby udręka z powodu dziwnych zgonów. Gra nie w każdym aspekcie jest przyjemna mechanicznie, ale satysfakcjonuje. Jest dokładnie taka, jaką ją zapamiętałem. Udało mi się nie utknąć na amen, bo pamiętam, że za małolata któryś poziom mnie zblokował na kilka dni, dopóki nie przeczytałem opisu. Tym razem ukończenie jej w 100% zajęło mi aż 12 godzin, więc wynik nieszczególnie imponujący chyba, ale nie na tyle wysoki, bym odczuł zmęczenie grą. Sheep, Dog 'n' Wolf w zasadzie nie ma się dzisiaj czego wstydzić (poza pracą kamery, ale to nieodłączny element tamtych czasów). Jest ładna artystycznie, dźwięczna, pomysłowa, czasem zabawna i nie brakuje jej urozmaicenia w warstwie gameplayowej. Polecam nie wymiękać Retro Maniacy!- Forumkowy Klub Gierek Retro - 06.2023
Kurde, Pan Grzybiarz, koneser emulatorów i innych takich, a nie ma na czym ograć. Grzybi, weź się w garść i albo masz wyniki, albo wymówki. Ja Silent Hilla ogrywałem na PS Classic Mini, więc dla chcącego nie ma barier. - PSX Extreme 310