Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Dobra @Mendrek, ale bierzesz udział czy się tylko chwalisz? Bo muszę się upewnić.
  2. Kmiot odpowiedział(a) na Kre3k odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    To pewnie dlatego zapowiedzieli pięć mniejszych Asasynów, zamiast jednego dużego.
  3. Do nagród bonusowych dorzucam odznaka - przypinka Fire Emblem Engage. Błyszcząco nowa. Chyba nawet metalowa, bo dość ciężka.
  4. Ty też najpiękniejszy nie jesteś
  5. Do listy bonusowej dorzucam breloczek z Wiedźminem Gerardem w pozycji swastyki. No, prawie. Nowy.
  6. Kmiot odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Kurde, coś sobie wbiłem do głowy i byłem na tyle przekonany, że musiałem to zweryfikować. No i faktycznie, nie pisałeś o FF16 xd Natomiast pisałeś o The Lords of Fallen i o tamtym materiale myślałem, bo był bardzo zachęcający. O FF16 kilka miesięcy temu wstępnie pisał Zax i już wtedy gra zaczęła wchodzić na mój radar. Czepiam się czasami i może nie zawsze w uzasadniony sposób i po próżnicy, ale po prostu czasem niektórych rzeczy się nie czuje. Nie to, że sam wiele z tych tekstów napisałbym lepiej, bo z pewnością nie. Ale szukam zaczepki, choć szanuję każdego autora w PE, nawet HIVa (głównie ze względu na dawne zasługi, bo ostatnio odwala manianę, ale jednak jakąś tam estymą go darzę za wkład w czasopismo).
  7. Halo, jest tu kto? Lecimy dalej? Oddam za mema #38 To tydzień m.in. Street Fightera, bo właśnie ukazała się szósta część, choć tak naprawdę było ich już z 80. Ale ja nie o tym, ja nie ze Street Fighterem 6 do Was przychodzę. Bo dzisiaj mam coś w pewnym sensie kultowego. Kojarzycie Evo Moment 37? Tak? Nie? Może? Cóż, to jeden z najbardziej ikonicznych momentów w eSporcie, więc może wypadałoby? Polecam zapoznać się z poniższym materiałem, który doskonale tłumaczy na czym polegał i co w nim takiego wyjątkowego. Nawet laik zrozumie. Tymczasem ja mam do oddania kolejną ramkę 3D, tym razem taką odzwierciedlającą dokładnie ten moment, w którym zaczęła się magia. Myślę, że powyższy filmik wyjaśnia wszystkie powody, dla których powinieneś chcieć posiadać taką ramkę. Bardziej niesamowitego momentu w eSporcie możesz nie doświadczyć. Ważne informacje: Oryginalnie ramka w ogólnej sprzedaży jest czarna. Większy problem stanowi fakt, że ta wersja zamiast szklanej szybki ma plastikowy zamiennik (co mnie lekko zaskoczyło, bo Pixel Frames zwykle miało szkło), co gorsza najwyraźniej podatny na zarysowania, bo już w transporcie pojawiły się delikatne rysy. Nie mogę wciskać Wam byle czego, więc wziąłem sprawy we własne ręce, zamówiłem ramkę w kolorze czystej bieli, a przede wszystkim z szybką ze szkła i taką też Wam oferuję. Osobisty tuning, ale w dobrej wierze. Oczywiście na życzenie mogę dorzucić czarną, oryginalną ramkę, ale zaznaczę jeszcze raz - zamiast szklanej szybki ma ona plastikowy zamiennik (delikatnie zarysowany jeśli się przyjrzeć). Dodam jedynie dla porządku, że tabliczka widoczna na zdjęciu nie jest przyklejona, więc można ją umieścić na ramce wedle własnego uznania (w rogu, na górze, do góry nogami). No i informacja na opakowaniu jakoby ramka miała wymiary 23x23cm trochę mija się z prawdą, bo bliżej im do 25x25cm (24x24cm w oryginalnej wersji czarnej). No, to chyba tyle. Ramka jaka jest, każdy zobaczy na zdjęciach (wrzucę też oryginalną czarną ramkę). Chyba zapraszam do udziału? Zasady: Do losowania będą dopuszczeni przede wszystkim aktywni użytkownicy. Czy ktoś jest aktywny, czy nie - to pozostawiam własnej interpretacji. Ograniczanie się do Pchlego Targu to nie jest aktywność. Ograniczanie się do jednego tematu to nie jest aktywność. Jesteśmy na forum o grach, do wygrania są gierki, dlatego chciałbym, aby chętny o tych grach z nami na forum czasem dyskutował i dzielił się wrażeniami, więc ograniczanie się np. do Kącika Filmowego/Sportowego nie działa na jego korzyść. Dawne zasługi nie grają roli - ludzie kiedyś aktywni, ale od długiego czasu milczący raczej nie będą uprawnieni. W drugą stronę to też działa - ludzie w miarę nowi, ale aktywnie się udzielający mają całkiem spore szanse na udział. Generalnie będę surowy, ale postaram się do każdego chętnego podejść indywidualnie i uargumentować decyzję. Czasem dla niego przychylnie, a czasem na niekorzyść. Aby wziąć udział w losowaniu należy w tym temacie wkleić mema związanego z cyklem Street Fighter oczywiście Losowanie klasycznie planuję na okolice przyszłego weekendu. Z racji, że zapowiada się długi weekend, to istnieje szansa, że losowanie będę chciał przeprowadzić już w piątek. Generalnie polecam się nie ociągać ze zgłoszeniami i do czwartku zadeklarować. Później nie daję już gwarancji czy nie będzie za późno, bo lada moment mogę zamknąć listę zgłoszeń. Uwaga, kolejność zgłoszeń może mieć znaczenie - w sensie, że im wcześniej się zgłosisz, tym lepiej dla Ciebie. Standardowo jedyne czego wymagam od uczestników, to osobistego dopilnowania wyników losowania, bo nikt ich nie zawoła - zwycięzca musi sam się do mnie zgłosić. Jeśli będzie się z tym za długo ociągać, to w ostateczności zostawiam sobie prawo przekazania nagrody komuś innemu. Gdyby ktoś miał ochotę mnie odciążyć w kwestii losowania, to zapraszam. Nie wymagam wiele, potraktujcie to jako ćwiczenie kreatywności. Dla mnie to byłoby ogromne ułatwienie, bo nie ukrywam, że właśnie sama procedura losowania i jej zorganizowanie jest aktualnie największym hamulcowym kolejnych edycji. Nagrody Bonusowe: Oczywiście laureat oprócz nagrody będzie mógł wybrać sobie nagrodę bonusową. Lista może się okazać mocno nieaktualna, wszak nie wszystkie fanty są w moim posiadaniu (niektóre są wciąż u darczyńców). Więc w razie czego będziemy konsultować. Pewne nagrody (te, które mam na podorędziu, bądź potwierdzone przez sponsorów) zaznaczyłem pogrubioną czcionką. I jeszcze przykry obowiązek, czyli lista aktualnie zbanowanych (w nawiasie liczba giwałejów do przeczekania). Przypominam, że od nowego roku nie obowiązuje już karencja powyżej trzech edycji, więc każdy przyszły zwycięzca pauzuje tylko trzy edycje niezależnie od ilości zwycięstw w karierze. Dante (4) Suavek (1) Daffy (2) Ins (3)
  8. Kmiot odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
  9. Kmiot odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Gity wchodzą tak. Trochę luźnych refleksji. czasem mądrych, czasem głupich. Nintendo dojebało marketing do tego stopnia, że nawet w PE - medium umierającym - wykupiło dwie strony na reklamę nowej Zelduni. Generalnie zauważyłem, że odrobinę (zaznaczam: odrobinę) jakby się poprawiło z reklamodawcami. Procesory, mBanki, Gameboxy i inne mniejsze gówna po kawałku strony. Może się z tego uzbiera na końcówkowy alkohol dla Rogera. Dajcie już sobie spokój z tymi plotkami na temat PS5Pro czy Switcha 2, bo czytam o tym od miesięcy. Obie konsole sprzedają się na tyle dobrze, że producentom raczej się nie spieszy póki co. Po prostu tylko przewracam oczami, gdy ponownie czytam o tego typu sprawach. Niech ktoś (Roger) trzyma Gruchę na krótkiej smyczy, aby się nie zapominał, że PE to nie ppe.pl Z tą zapowiedzią Asus ROG Ally to według mnie lepiej było się wstrzymać i za miesiąc po prostu zrobić od razu test sprzętu. No, ale to w sumie taka moja przypierdolka bez większego powodu. Generalnie FFXVI sprzedał mi już ostatnio Adamus ze swoją zapowiedzią, a Komodo teraz tylko potwierdził, że gram od premiery. Skalowanie obrazu. Mam drobne uczulenie na takie tematy techniczne, ale czytało się to zaskakująco lekko i przyjemnie. Ograniczenie cyferkowego bełkotu do minimum ma w tym zapewne swój wkład. bawi mnie jedynie ten obrazek z "różnicami" w trybach graficznych Godfall. <wrzuca mema z "they're the same picture"> Nie no, przez te rozmiary znaczka pocztowego serio nie widać różnicy. Ale ogólnie tekst na plus, co przyznaję z niechęcią, bo smęcenie o rozdzielczości współczesnych gier już mi wychodzi bokiem. SI. Kompleksowo i jak to u SoQa zwykle bywa - profesjonalnie (jak na gazetkę o gierkach wideo). Wszystko to gdzieś mi się już pojedynczo obijało o oczy w internecie, ale autor ładnie zebrał informacje do kupy i bardzo przystępnie podał na solidnym talerzu. Temat jest ostatnio gorący jak ziemniak z ogniska, więc tu i tam się o nim czyta i słucha. Nie zaskoczył mnie niczym, ale jego publikacja dobrze się wstrzela w nurt popularności. No i plus za odpowiednie zdjęcia, bo nie ma nic gorszego w tego typy artykułach, jak brak szybkiego graficznego podglądu na omawiane kwestie. Hyde Park. Miło, że debiutuje Aysnel, bo chłop pisze do PE od jakiegoś czasu (jego domena to jrpg-anime-szrot, ale ktoś musi), a nie było okazji się przedstawić. Proponowałbym takie występy dla każdego "nowego autora" (w tym numerze również witamy Voyagera). Od razu jakoś bardziej swojsko się robi. Zastanawiam się tylko czy Aysnel nie znajdzie w swojej galerii korzystniejszego zdjęcia. Chyba, że wybrał już najlepsze, to nie było tematu, hehe. Zdjęcie Butchera powinno mieć podpis: "tak, jestem fanem TLoU, skąd wiedziałeś?". O chuj, w przypadku apokalipsy zombie Zax będzie tym gościem, co zabije je z łuku. Konsolite napisał o Podcast Extreme i włala! Mamy już przymiarkę w postaci epizodu "Bez Dyskusji" (feat. Piechota, Adamus, Konsolite). To kiedy kolejne kroki w temacie? Recenzje. Komodo o nowej Zeldzie pisze, że pragnąłby aby patenty konstrukcyjne były częściej i bardziej wykorzystywane w samej grze. Że obecnie to zmarnowany potencjał. Pozwolę się nie zgodzić. Ich siła tkwi w tym , że są opcjonalne i nikt nikogo z grubsza nie zmusza do długiego tkwienia w trybie kreacji. Na dobrą sprawę wciąż w nową Zeldę możesz z grubsza grać tak, jak w starą i osobiście taką zabawę preferuję. I wiem, że nie tylko ja wolę po prostu pobiegać, powspinać się i polatać na lotni w starym stylu, zamiast kleić kolejny pojazd jeżdżący czy latający, który w mojej opinii odbiera część frajdy z eksploracji. Gdyby twórcy wymuszali na mnie ciągłe klepanie konstrukcji, to szybko bym się znudził. A póki są one tylko opcją, to nie męczą. Poza tym raczej bardzo udana i trafna recenzja, choć 50 w grze godzin to tyle co nic, hehe. Star Wars Jedi: Ocalały. O, Gwiezdne Wojny. O, Butcher. O, 9/10. Nie wiem, może gra zasługuje na taką ocenę, ale problem w tym, że Butcher już dawno przestał być wiarygodny w swoich opiniach w obrębie marki SW/TLoU. Redfall. Na pocieszenie napiszę, że już wkrótce recenzja Golluma. Kali wstępnie wystawił jej 8/10, więc liczę, że twórcy poprawią kilka błędów i będzie jeszcze lepiej. [zaciera ręce] Podoba mi się, że wciąż dostarczacie kilka recenzji na PSVR2, bo ja nadal szukam gier z potencjałem. Ostatnio wyszedł wreszcie Beat Saber, więc jest już decydujący argument o zakupie, ale liczę też na inne. I szczerze mówiąc mam już dość walking symulatorów na VR. Rozglądam się za czymś niebanalnym. Tin Can. Ponoć stresujący, więc skreślam, hehe. Muszę szanować serce. Teslagrad 2. Mam spory sentyment do jedynki i cieszy mnie, że dwójeczka dowiozła. 8/10 od wiecznego sceptyka Konsolite? Lepiej być nie mogło. DLC do Horizon. Minusy według Kaliego? Brak dodatku na PS4. A może z łaski swojej już najwyższa pora porzucić te technologiczne trupy i skupić się na konsolach obecnej generacji? Mówi zdecydowane NIE dla takiej narracji. PS4 do wora, a wór do jeziora. Nie jedźmy na hamulcu ręcznym, bo nigdy się nie rozpędzimy. Panowie wyżej rozprawiają o Afterimage. Ja odpaliłem grę ostatnio, mam za sobą około 6 godzin (z czego dzisiaj grałem 4 i w sumie mógłbym grać dalej). I tak. Gra pierwsze wrażenie sprawia przeciętne. ładna, ale wydaje się niewyszukana, taka jak dziesiątki innych w tym gatunku. A potem zaczynasz grać i z każdą godziną jest coraz lepiej. Przede wszystkim ma świetne tempo i co chwila czymś wynagradza gracza. Rozwija skrzydła stopniowo, ale nieustannie. Poziomy są przestronne, movement wyjątkowo rześki (choć chciałbym sterowanie postacią na krzyżaku), więc eksploracja jest wyjątkowo angażująca (w czym pomaga czytelna mapa). W zasadzie to mały raj dla fanów gatunku. Do tego walka całkiem mięsista, a dodatkowe umiejętności ruchowe tylko pogłębiają system. Wciąż nie do końca przemawia do mnie stylistyka anime, ale przyznaję, że gierka jest ładna, barwna i przy tym wyjątkowo czytelna. 9/10 na te chwilę bym nie dał, ale to się może jeszcze zmienić, bo póki co w dupie byłem, gówno widziałem. A gra zapowiada się na całkiem ogromną. Retrorecenzja. Dobrze, że jest. Dobrze, że drąży głębiej, szuka inspiracji, związków, przypadków. Świetnie, że jest czymś ambitniejszym, niż tylko ograniem starej gry po wielu latach. Taki mój kącik kulturalny w dziale recenzji. Kłaniam się Adam. Turpizm. Zabawne, bo w sumie nawet nie odnotowałem tej literówki w tytule. Temat znacznie obszerniejszy, niż liche dwie strony, przynajmniej tak mi się wydaje. Szczególnie patrząc na autora, który uwielbia drążyć i robi to doskonale. No, ale może sam Kacper się wypowie - byłoby tego więcej? Ogólnie oczywiście jestem fanem stylówy From i atmosfery, którą oni kreują. Jest wręcz doskonała. Przytłaczająca i jednocześnie przyciągająca. Perfekcja. Z dziennika botanika. Eee. Nie chce mi się sprawdzać, ale to ten sam autor co parę miesięcy pisał o jedzeniu w grach? Bo dobór tematów podobny. Taki na styku "TOP najlepszych przeciskań się przez szczeliny w grach" a czegoś bardziej ambitnego. Czyta się to bez większych zgrzytów, ale też niespecjalnie to ciekawe. No i autor mógłby wziąć do serca naukę Adamusa i na pewnym etapie kreacji tekstu wykroić z niego większość suchych żartów. Jeden czy dwa wystarczą. Więcej to już ryzyko. Jednostka 731. Słyszałem, ale nigdy nie zgłębiałem tematu (nie był zbyt zachęcający), więc większość informacji było dla mnie całkiem nowych. I niewygodnych. Co ciekawe, byłem akurat kilka dni po lekturze Gyo od Ito (zachęcony wcześniejszym artykułem na jego temat), więc TROCHĘ SIĘ ZNAM. Co mogę dodać? Klasa, jak zwykle zresztą. Choć robota zapewne wymagająca więcej, niż zwykle, bo szukanie informacji na ten temat nie należało do beztroskich zajęć. Jak tam u Ciebie Kacper? Sypiasz dobrze? O, Star Wars. O, Butch... a nie, jednak nie. Kurwa, ten gradient w tytule xd Który mamy rok? W ogóle materiał jak wyjął z Pixela, więc obstawiam, że mamy do czynienia z mitycznym "Duchem Pixela", który nas nawiedził. Oni tam się lubowali w takich rzeczach. Cóż, still better than Dziatkiewicz. Atari Jaguar. Początek całkiem żwawy. A potem dochodzę do fragmentu: Odpowiedzią Tramiela na sukcesywnie tracony rynek konsol do gier (na którym wciąż utrzymywano takie cuda jak Atari 2600 i XEGS) miał być Atari Panther z 16-bitową Motorolą 68000, konsolę projektowaną przez inżynierów zatrudnionych wcześniej przez Sinclaira - Flare Technology, którzy maczali też palce w projekcie Konix Multisystem - konsoli z 16-bitowym... Intelem 8086 na pokładzie (a także projekcie Loki - konsoli do gier a bazie ZX Spectrum oraz Flare One - również podobnej do ZXX Spectrum platformie). I czar pryska, bo jakieś to rozwlekłe, zbyt dygresyjne, nudne? A potem bywa podobnie. Voyager lubi się babrać w cyferkach, nazwach kodowych i mało istotnych (przy tym mało ciekawych) detalach. LOL. Trochę rozumiem rozczarowanie tekstem innych czytelników. Bo początek był obiecujący. Etap planowania magazynu i kreacji całkiem ciekawy, bo do tej pory nie mieliśmy raczej okazji poznać tej historii. Potem LOL się ukazuje i Mazzi przechodzi w tryb wyliczania o czym było pisane. I ktoś, kto magazyn czytał (np. ja) już to wszystko wie. Więc od tego momentu tekst nie ma większej wartości. Rozumiem, że mógł być kierowany do ludzi, którzy z LOLem styczności nie mieli, ale dla byłych czytelników druga połowa tekstu nie przynosi nic nowego. Jest ogólnikowo i zachowawczo, dopiero tutaj Mazzi troszkę luźniej potraktował sprawę (np. zwracając uwagę, że od trzeciego numeru Shiva już się wypisał z projektu). Cóż, z mojej perspektywy to wygląda tak, że LOL generalnie był porażką. Jeśli w okresie, w którym prasa miała się jeszcze doskonale wychodzi raptem pięć numerów dwumiesięcznika, to coś tutaj wyraźnie nie zagrało. Wytargałem kilka numerów z piwnicy, przejrzałem i ta krindżówa zestarzała się strasznie kiepsko. Ale aby oddać sprawiedliwość - wtedy mi się podobało. No i Obso pisał, a niejaki Jakub Palica pozował na drewnianych schodach z Heinekenem w ręce. Armored Core. Bardzo udany tekst Grabarczyka. Zdarzyło się kilka drobnych potknięć, gdzie lektura traci tempo i zbacza na manowce, ale przyznaję, że czytało mi się to przyjemniej, niż zwykle. Nie wiem czy potrafię wskazać konkretne powody i poprawione elementy, ale obserwuję autora dość bacznie, zawsze staram się dodać kilka słów od siebie, choć żaden ze mnie autorytet w temacie tworzenia takich materiałów. Ale z perspektywy czytelnika było znacznie lepiej i po prostu przyjemniej. pamiętam, że odnotowałem jakieś skróty myślowe, może efekt wycięcia jakiegoś zdania wcześniej, przez co późniejsze straciło odrobinę sensu, ale ogólnie całkiem zacny tekst. Fani marki pewnie znajdą jakieś powody do narzekania, ale jako laik wyniosłem z artykułu dużo wiedzy i satysfakcji. Zax trochę popłynął, twierdząc, że Eiyuden Chronicle: Risen narobiło antyreklamy nadchodzącemu EC: Hundred Heroes. Gdzie każdy rozsądnie myślący gracz doskonale wie, że to był zupełnie inny projekt poboczny, odrębny gatunkowo i koncepcyjnie. Wstyd go nawet nazywać jrpg-iem, bo to czysta zręcznościówka, która powstała na szybko i jedyne co ją łączy z Hundred Heroes, to uniwersum. Myślę, że większość ma go w dupie i nie robi ani reklamy, ani antyreklamy nadchodzącemu jRPGowi. Przy okazji zaczynam podejrzewać, że ani remaki Suikodenów, ani EC:HH nie ukażą się w tym roku. Marcellusa czytam już wyłącznie w kontekście kącika humorystycznego. Bawi jak zawsze, typ jest niesamowity. Mazzi rozszerzył news z Graczpospolitej (kategoria: gry pomagają w walce z dolegliwościami wieku) do całego felietonu. Gratki. Gdzie są obiecane Forumki? Nie no, jak HIV się za coś bierze, to jest tip-top, więc w końcu będą, prawda? Prawda? Stopka wymaga koniecznych korekt. Wstyd, by Konsolite był w rubryce "współpracują", gdy pośród Zgredów mamy nieaktywnego od 10 lat Urala, gościnnie pojawiającego się Rozbo, Monikę od jajecznicy czy Muttiego. Klasycznie. Mogę się przypierdalać bez powodu i nierzadko nie mieć racji, ale nieustannie jestem Wam wdzięczny, że wciąż tworzycie PE, wydajecie i poświęcacie swój czas, abym mógł sobie poczytać czasopismo na sraniu czy podczas mycia zębów. Moja toaleta to od dekad miejsce PE i potraktujcie to jako pochlebstwo.
  10. Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Faktycznie, było coś takiego. Kolor nosa miał czerwony xd Dobra, to co, odwołujemy?
  11. Kmiot odpowiedział(a) na XM. odpowiedź w temacie w Switch
    Pytam, bo akurat też to sobie szukam i namierzyłem wszystkie. Ale ja jestem GRACZEM, w Wy to widocznie jakieś podróbki.
  12. Kmiot odpowiedział(a) na XM. odpowiedź w temacie w Switch
    @Butt i @Pupcio z ciekawości zapytam którego Wam brakuje?
  13. Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Generalnie decyzja oczywiście już zapadła. Oficjalnie gramy w Kojota (tak jak Shen wyżej pisał - romy łatwiej znaleźć pod tytułem USA - Looney Tunes: Sheep Raider). Z opinii tutaj wynika, że całkiem sporo osób nie miało okazji zagrać, więc teraz jest jedna z lepszych sposobności. Bo warto.
  14. Kmiot opublikował(a) odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No jestem. Zakładałem, że mam jeszcze miesiąc na wybór, tymczasem wkraczam już teraz, więc jestem zmuszony nieco improwizować. Mieliśmy już Pegasusa w maju i uznałem, że tym razem warto byłoby powędrować w inną generację. Obok NESa największym sentymentem darzę oczywiście pierwsze PlayStation, dlatego chciałbym wrócić do jego gier. I chciałbym tam zaprosić Was. Proponuję trzy gry, ale wybór tej jedynej pozostawiam Wam. Gatunkowo starałem się pulę odrobię urozmaicić, z tym, że to wszystko są tytuły, w które osobiście chętnie zagram i tak czy srak w pewnym momencie wrócę zapewne do każdej z nich. A do której wrócimy wspólnie? Zapraszam do ankiety, która powisi kilka dni, aby każdy mógł zdecydować według własnych zasad, ewentualnie odpalić każdy tytuł na próbę, albo obejrzeć gameplaye. Zawsze można tez pójść w ciemno, albo pozwolić się zachęcić moimi krótkimi wizytówkami każdej gry. Nie są to tytuły z topu popularności, ale trudno je również nazwać ukrytymi perełkami, bo są raczej znane, choć niekoniecznie ograne przez większość. Plan jest oczywiście taki, że oficjalnie ruszamy na Dzień Dziecka - bardzo adekwatnie, by ponownie poczuć się małym smarkiem z przełomu wieków. Sam póki co wstrzymuję się od głosu w ankiecie, ale w razie remisu zostawiam sobie prawo podjęcia ostatecznej decyzji osobiście i przechylenia szali. Poznajmy kandydatów. Sheep, Dog 'n' Wolf (w wersji USA znany również jako Looney Tunes: Sheep Raider) Looney Tunes to marka, na której się wychowałem. Diabelski Młyn w paśmie odkodowanym Canal+ był odpalany regularnie, a Kosmiczny Mecz na VHS-ie był zakupiony za kieszonkowe i katowany raz w tygodniu. Barwne i charakterne postacie, zabawne gagi, szeroki wachlarz podserii i pomysłów. Szkoda, że zdechło. Pozostała nam jednak spuścizna w postaci gier, a najlepszą obok obu Bugsów Bunny jest Sheep, Dog 'n' Wolf właśnie. Wcielamy się w Kojota Wilusia, tego nieszczęśnika, który od zawsze był w pogoni za Strusiem Pędziwiatrem i cierpiał z tego powodu liczne katusze. Tym razem postanowił on się nieco przebranżowić i za cel obrał sobie znacznie mniej ruchliwe owce. Problem w tym, że te zawsze są strzeżone przez Sama - wielkiego psa pasterskiego. Naszym głównym zadaniem będzie więc przechytrzenie stróża i podprowadzenie mu podopiecznych. Gra zawiera elementy platformowe, ale to głównie przygodówka gdzie zarządzając dostępnymi akurat przedmiotami rozwiazujemy zagadki środowiskowe i nie będzie dużą przesadą, jeśli określę ją również grą logiczną. Będzie też odrobina skradania i działania z ukrycia, wszystko okraszone całkiem atrakcyjną oprawą graficzną oraz jeszcze lepszą muzyką. Dla każdego, kto ma mniej zręczne palce, ale lubi w grach pokombinować. Jackie Chan Stuntmaster A może wolicie więcej akcji? To tutaj jej nie zabraknie. Jedna z ciekawszych chodzonych bijatyk tamtej generacji, bardzo charakterystyczna i dość techniczna. Nie poraża dynamiką, ale ma zaskakująco rozbudowany system walki, gdzie do naszej dyspozycji oddano pełny wachlarz możliwości, od ciosów i kombosów pięścią, kopniaków, przez rzuty, kontry, turlanko (polecam przez blat stołu <3), odbijanie się od ścian, możemy oczywiście posłużyć się bronią białą w postaci garnków, ryb i innego gówna oraz przewracać krzesła czy stoły. Do tego na każdym poziomie ukryte są znajdźki dla graczy z zacięciem do eksploracji, więc można sobie zabawę urozmaicić. Całość jest rześka nawet dziś, bywa komicznie i nigdy śmiertelnie serio. Gra chyba najbardziej sprzyjająca "popykaniu z doskoku" jeśli ktoś nie ma weny do większego zaangażowania. Kingsley's Adventure Najbardziej ryzykowny wybór, bo gra zebrała swego czasu dość przeciętne opinie, ale ja zawsze chciałem dać jej szansę, potrzebuję jedynie motywacji. Wygląda przeuroczo, barwnie, szalenie zachęcająco, stoi za nią Psygnosis, więc potencjał był spory. Będziemy sympatycznym liskiem Kingsleyem, który prawdopodobnie będzie musiał uratować królestwo i wykazać się przy tym bohaterstwem godnym rycerza. Biegamy więc po poziomach, machamy mieczykiem, chowamy się za tarczą, strzelamy z kuszy, otwieramy skrzynie ze skarbami i podejmujemy się wyzwań platformowych oraz puzzli środowiskowych. Gra dla mnie wciąż jest tajemnicą, więc nie potrafię do niej zachęcić własnymi słowami. Może też się okazać rozczarowaniem, ale coś tam z ryzykiem i szampanem, bla bla. Bo jak nie teraz, to kiedy? Niech lud przemówi.
  15. Kmiot odpowiedział(a) na second odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No to trochę mnie zaskoczyliście. Dajcie mi kilka(naście) godzin i coś podrzucę pod głosowanie, bo nie czuję się zbyt autorytarnie. W ogóle nieładnie tak się wycofywać. Co się stało GearsUp? Może jednak? Edit: ok, doczytałem, że Zelda ponad wszystko. Strasznie to gejowskie i nieodpowiedzialne. Choć jednak bardziej gejowskie.
  16. Kmiot odpowiedział(a) na okoolarnik odpowiedź w temacie w PS VR
    Ooo, to kapitalnie. Perfekcyjne rozwiązanie wręcz. W sumie nie oczekiwałem wiele, ale to na sens. Trzeba będzie dać chłopakom znów zarobić i kupić jakieś nowe music packi. W ogóle zakup PSVR2 właśnie się do mnie znacznie przybliżył, bo Beat Saber to życie.
  17. Kmiot odpowiedział(a) na raven_raven odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Wspaniały materiał o Outer Wilds. Bez spoilerów, ale przemyca kilka drobnych porad i pomocniczych tipsów, które łatwo przegapić.
  18. Kmiot odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Mysza trochę nie ten temat, ale i tak się liczy?
  19. Kmiot odpowiedział(a) na Pupcio odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Trzeba jednocześnie odnotować, że TotK wiele bolączek BotW naprawia.
  20. Kmiot odpowiedział(a) na second odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    To trochę wyjaśnia kwestię "czy miesiąc na ogranie gry to nie za dużo"? Ludzie wciąż nadrabiają, choć z mniejszym natężeniem. Pewnie z braku czasu czy możliwości, chociaż najwięksi wyjadacze grę skończyli w pierwszym tygodniu i wołali o więcej i przyspieszenie kolejnych wyzwań. Draculę/Metroida skończcie, taka zaleta trzech tytułów. Jeszcze raz napiszę: grajcie w Samsona na normalu, bo tylko tak macie pełną pulę poziomów.
  21. Kmiot odpowiedział(a) na Pupcio odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Ok, wyrzucę to z siebie. Zeldy Breath of the Wild i Tears of the Kingdom to bez wątpienia kapitalne gry, trudno ich nie docenić, bo mają wiele zalet. Ale. To nie jest już ta sama Zelda, którą pokochałem od czasów Link's Awakening na GameBoya (po niemiecku) i A Link to The Past (w zasadzie pierwsza gra, którą odpaliłem na pierwszym zainstalowanym emulatorze). Potem były przeskoki w 3D (OoT i Majora ogrywane przeze mnie dopiero na 3DSie), ale w zasadzie bezbolesne i bez wątpienia szanujące koncepcję rozgrywki. Późniejsze odsłony potrafiły zdryfować w różne okolice swobody (Wind Waker, Phantom Hourglass, przepyszny A Link Between Worlds czy Twilight Princess, którego fanem osobiście nie jestem), ale zawsze definiowały jakąś ścieżkę postępu. Wszystko to się posypało wraz z BotW. Rozumiem, że być może seria potrzebowała jakiejś ewolucji, jestem tego wręcz pewien. I ją dostała, ja nie jestem przekonany czy ten kierunek doceniam. Azymut na "pełna swoboda" nie jest pozbawiony wad. Idziesz gdzie chcesz i kiedy chcesz, ok, fajnie. Zagadki łamiesz kreatywnością, ale również nawet najgłupszymi i siłowymi rozwiązaniami, niekoniecznie tymi najsprytniejszymi. Zbierasz setki gówien do craftingu, spośród których 3/4 i tak nie użyjesz, albo zastosujesz sporadycznie. W TotK zabawa umiejętnościami i fuzjami znacznie zaburza płynność rozgrywki często kosztem samej eksploracji (zamiast ruszyć na wyprawę "z buta" czy na koniu, poświęcamy czas na sklepanie pojazdu do poruszania). Posługuję się tutaj znacznymi skrótami myślowymi/gameplayowymi, bo niektóre Shrine z ich możliwościami różnych podejść to złoto, ale w wielu przypadkach pełna swoboda sprawia, że zagadki to no-brainer: rakieta do tarczy i elo, widzimy się na Księżycu. Nie wiem czy znam wiele fanów dawnych "Zeldów", którzy są pod każdym względem zachwyceni kierunkiem BotW/TotK. To raczej te nowożytne odsłony nabijają oraz przekonują nowych fanów (od chuja ich), ale z rasy tych niezainteresowanych starszymi grami serii. Tamta koncepcja rozgrywki niekoniecznie ich przekonuje, a przecież oferowała ciągły przypływ poczucia progresu, nieco swobody, ale też jasno określoną ścieżkę i konieczność uważnego studiowania mapy, notowania w pamięci przejść, możliwości. Dungeony były niepowtarzalne i bywały trudne do zapomnienia. Teraz wszędzie możesz pójść zawsze, odpada pewien element eksploracji wymagającej świadomości otoczenia i spostrzegawczości. Co zamiast tego dostaliśmy? Ponad setkę Shrineów, spośród których niekoniecznie każdy zasługuje na uwagę? Tysiąc koroków pod kamieniami? Setki skrzyń, gdzie niektóre kryją w sobie takie skarby jak lichy mieczyk albo 5 strzał (gdy mam ich w ekwipunku 250)? Nacisk serii dość drastycznie przesunął się w kierunku slow-gaming, niespieszności, kontemplacji i relaksu. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam slow-gaming, gdy mnie nic nie goni, nie nadaje presji, pozwala spędzić liczne godziny w grze i pod względem progresu je po prostu zmarnować. Uwielbiam takie gry, ale niekoniecznie musi mi to pasować w seriach, które do tej pory czarowały mnie czymś innym. Co następne? Mario w otwartym świecie? Jeszcze raz zaznaczę: BotW i TotK to rewelacyjne tytuły, ale nie da się nie zauważyć faktu, że trochę trapi je syndrom MGS5: kapitalne gry, ale kiepskie Zeldy. Nieco ubolewam nad tym faktem, ale liczę, że Nintendo nie zapomniało o klasycznych fanach i podobnie jak w przypadku Metroid Dread coś dla nich po wielu latach szykuje w kontekście odsłon 2D.
  22. Kmiot odpowiedział(a) na Figaro odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Za każdym razem jak oglądam opening z Devil Trigger: Arcydzieło. Dozgonnie wdzięczny będę za tę frajdę. PS Lokacje w DMC5 ssą.
  23. Kmiot odpowiedział(a) na second odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No, ale teraz na normalu, bo na easy gra obcina ilość przeciwników, a co istotniejsze - ostatnie poziomy. Ostatnio odpaliłem też tego Draculę i tam to już w ogóle pamięć rozlokowania przeciwników musi wejść w obieg, bo może i mamy kilka żyć, ale po zgonie zebrane power-upy i bronie na poziomach się nie odnawiają, więc często musimy sobie radzić na surowo. No i nie ma kontynuacji. Trzy poziomy trudności, każdy oferuje ten sam zestaw przeciwników, ale więcej poziomów, w sensie dłuższą grę. Zabawa dość przyjemna, ale dla wytrwałych. Osobiście chyba nie przebrnę, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
  24. Kmiot odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Hitman 2 [PS4] Co prawda planuję jeszcze na chwilę wrócić do ostatniej misji, by wykręcić na niej 100% trofeów, ale w gruncie rzeczy grę już ukończyłem. Zresztą ukończyć ją to żaden problem i wyczyn (zadanie na 5 godzin), bo "nowożytny" Hitman kładzie nacisk na co innego i cała frajda polega na ciągłym powtarzaniu tych samych misji, ale zmieniając ich przebieg. Nie brzmi jak dobra zabawa? A jednak Łysy potrafił mnie przykuć do konsoli na sesje dłuższe, niż zwykle mi się to zdarza. Czas leciał jak szalony i potrafiłem po jednej mapce biegać 4-5 godzin bez przerwy w poszukiwaniu nowych możliwości ubicia celów. Sadystycznie się napawałem swoją władzą nad życiem moich przyszłych ofiar i z niezdrową satysfakcją wybierałem im najbardziej wyszukane sposoby zgonów. Taki urok zimnego jak głaz 47 i jego perypetii. Co ja tutaj będę się silił na wyjaśnianie zasad rządzących tą grą, skoro Hitmana każdy zna. Podtytuł na ekranie głównym "uczyń świat twoją bronią" nie wziął się znikąd. Fabuła główna obejmuje 6 misji (5 obszernych i jedna znacznie mniejsza, pełniąca rolę tutorialu), na które jesteśmy zrzucani z hasłem "Good luck, 47" i reszta należy wyłącznie do nas. Ja dodałbym do tego jeszcze "Have fun". Celów do ubicia w każdej misji dostajemy zazwyczaj 2-3, a naszym zadaniem jest obserwacja ich zachowań i codziennej rutyny, by znaleźć najbardziej sprzyjające okoliczności do pozbycia się ich z planszy. Oczywiście nikt nie zabroni nam wyciągnąć gnata i strzelić ofierze w łeb, ale gdzie w tym satysfakcja? Szukamy więc innych możliwości i wariantów, czasem wyjątkowo okrutnych, a czasem wręcz komicznych, ale póki cel zostanie osiągnięty, to środki prowadzące do jego osiągnięcia nie mają znaczenia. A swoboda podejść jest chwilami przytłaczająco szeroka, bo chciałoby się spróbować wszystkiego (i można, bo save sloty to ułatwiają, przynajmniej na normalnym poziomie trudności). Ale dobra, bo miałem się nie silić, a tymczasem tłumaczę Zagrajmerom z wieloletnim doświadczeniem o co chodzi w graniu w Hitmana. To może o misjach i ich urozmaiceniu? Każda z nich jest misternie skonstruowana, wypełniona możliwościami i sprzyjającymi nam okolicznościami. Czasami aż mi było żal tych naszych ofiar, bo odnosiłem wrażenie, że cały świat zmówił się przeciwko im i stale podsuwa mi coraz bardziej dogodne sposoby na likwidację. Rzecz jasna najwięcej frajdy sprawia takie pokierowanie losami postaci, by ich zgon sprawiał wrażenie jak najbardziej przypadkowego "wypadku", a 47 za sobą nie zostawia żadnych śladów czy świadków. Ja wiem, że on często figuruje na grafikach ze snajperką czy garotą, ale tutaj najbardziej bawią zabójstwa pośrednie, gdzie poniekąd możemy stanąć na uboczu i tylko obserwować, jak dzieje się magia. A okoliczności są różne. Poczynając od wielkiego sportowego wydarzenia na torze wyścigowym w Miami (świetna), przez kolumbijskie miasteczko otoczone dżunglą będące siedzibą kartelu narkotykowego (przeciętna). Odwiedzimy również rewelacyjny Bombaj pełny postronnych cywilów, gdzie jeden z celów będzie incognito i najpierw musimy go sprowokować do ujawnienia się. Ta mapa umożliwia również zabójstwa w tag-teamach i wręcz obfituje w możliwości, bo w okolicy mamy również innego zabójcę na zlecenie, choć dość nieudolnego, więc przyda mu się nasza pomoc. On wykona swoją robotę, a my zachowamy czyściutkie ręce. Klasa. Zdecydowanie najlepsza mapa. Potem wylądujemy jeszcze na amerykańskim przedmieściu z sąsiadami urządzającymi grilla, śmieciarzami, listonoszami, ochroniarzami, agentami nieruchomości, no jest się za kogo przebierać. Kameralna mapa, ale ciasna od możliwości. A na finiszu wylądujemy na odludnej wyspie i będziemy gośćmi podczas zlotu super tajnego stowarzyszenia. Bardzo klimatyczne okoliczności i otoczenie, w sam raz na domknięcie drugiego epizodu przygód 47. Jak wspomniałem, każda z map może nas zająć na... różnie. Niektórych zadowoli godzina, inni nawet po dziesięciu nadal będą drążyć możliwości. Bo gra to umożliwia i stale podsuwa nowe tropy oraz wyzwania. Poczynając od tych fabularnych, które zawsze prowadzą do okoliczności, które wystawiają nam ofiary "na tacy", przez te bardziej rozrywkowe, a czasem ręcz easteregg-owe. Nie wszystkie "side-questy" bawią, więc można wybrać te brzmiące najbardziej intrygująco i zadowolić się wypełnieniem ich. Osiągnięcie 100% wyzwań na każdej mapie to już w mojej opinii zadanie dla hardkorowców (niektóre questy są dość żmudne), ja każdorazowo zadowoliłem się dobiciem do maksymalnego "Poziomu Mistrzostwa" i 100% trofeów, czyli de facto spędziłem na każdej mapie po 7-8 godzin, co w mojej opinii jest opcją optymalną, by nie odczuć znużenia, a ciągle bawić się doskonale. Musze jednak zaznaczyć, że Hitman 2 na tym się nie kończy i umożliwia zajęć na drugie tyle godzin, a potem jeszcze udostępnia kontrakty, eskalacje, chuje muje, przez co zmieniają się cele na mapach i frajda zaczyna się na nowo. Dla chcącego zawsze będzie coś do zrobienia. Szalenie to wszystko rozbudowane. Dobijesz do 100 godzin i nadal będzie coś do zrobienia, gdyby naszła cię na to ochota. Fabuła? No jakaś tam była xd Łysy jaki jest, każdy widzi. Drapieżnik obserwujący ofiary i działający z finezją wyroczni śmierci. Dla cierpliwych kombinatorów.
  25. Kmiot odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn