Treść opublikowana przez ogqozo
-
NBA
No cóż, prosta sprawa, nie można być naraz wszędzie, to by było zbyt proste, więc niektóre zachowania zwiększają szanse na zbiórkę, ale inne są przydatne do czego innego. Na pewno dobrze mieć zbiórkę - skoro w tym sezonie średnio pada więcej niż punkt na posiadanie, to zbiórka jest warta właśnie nieco więcej niż jeden punkt. Ale jeśli rzucasz słabo i najważniejsze jest, żeby jeszcze zmniejszyć skuteczność rywala? Pytanie, co się komu kalkuluje bardziej. Niektóre zespoły w ogóle sobie odpuszczają zbiórki w ataku, bo ekipa broniąca po prostu ma łatwiej (70-30) i wobec tego lepiej robić spacing wszystkimi pięcioma zawodnikami. Inni rzucają na wysokim ryzyku i wtedy dobrze mieć podkoszowego, który się czai na dobitkę. Lakers kojarzą mi się jako zespół, który prawie zawsze miał kogoś takiego, zazwyczaj do dobijania cegiełek Kobe'ego. Obecnie jest to Jordan Hill. Podobną rolę pełni Robin Lopez w Suns. Na mecz oddaje mniej niż 8 rzutów, a ma aż 4 zbiórki ofensywne. Można więc powiedzieć, że to jego główny sposób włączania się do akcji. Swoją drogą, oczywiście królem atakowania deski jest Andre Drummond, i to jeden z powodów, dla których podejście "Big Three" jest taką tragikomedią - Josh Smith, jak wiadomo było od zawsze, jest niezłą "czwórką", ale jego rzut z wyskoku jest tragiczny. To znacząco utrudnia jakikolwiek spacing, który stawiałby defensywę rywala przed trudnym wyborem. Żadna wymiana w lidze w tym sezonie nie jest tak oczywista, jak Pistons oddający Monroe lub Smitha za jakiegoś gracza obwodowego, który dobrze rzuca z dystansu i najlepiej jest bystry w obronie. Kandydatów wielu, można sobie wyobrażać. W każdym razie, mamy na tyle danych i analiz, że widać, iż starodawne patrzenie na statystyki typu zbiórki, bloki, przechwyty itp. - że im więcej tym lepiej i tyle - jest znaczącym uproszczeniem sytuacji. Nie, już każdy wie, że nie chodzi o to, byle mieć więcej. Pewnie nawet Andre Blatche to już usłyszał.
-
Nowości serialowe
Nie jest to chyba dobry sezon, jeśli w zasadzie na większości list typu "top 20 seriali roku" nie ma ani jednej jesiennej premiery. No chyba że liczyć "American Horror Story: Coven". Na pewno chcę zobaczyć "Master of Sex" z niezłymi opiniami i oczywiście Brooklyn, bo lubię Samberga, ale ogólnie nie widzę zbyt gorącego przyjęcia. Trza się najpierw zabrać za Hannibala i Americans w końcu.
-
Oskary 2014
Mija jakieś 10 lat od czasu, gdy ostatnio w polskich kinach szeroko weszło jakieś anime. Był to "Hauru". Od tego czasu chyba faza młodzieży na anime minęła, delikatnie mówiąc. Nie mówię na sto pro, ale nie spodziewałbym się. Z drugiej strony, "Hauru" to był też ostatni japoński film nominowany do Oscara. Do premiery DVD jeszcze raczej sporo czasu, więc może ktoś się skusi, niestety na pewno tylko w wersji dubbingowanej.
-
NBA
Założenie w koszu jest zazwyczaj przede wszystkim takie, żeby drużyna zdobyła zbiórkę, a niekoniecznie konkretny zawodnik. W zależności od taktyki, jeden gracz może stać dalej od kosza. Oczywiście indywidualne umiejętności zazwyczaj na to wpływają (Kevin Love jest jak magnes, Brook Lopez boi się piłki), ale na podstawie samej cyferki nie ma co oceniać. Greg Oden jak najbardziej zagrał w garbage time. W połowie drugiej kwarty Heat przegrywali już 30. punktami. Mecz się skończył. Dość niepokojące dla mistrzów, który pozostają faworytami głównie dlatego, że mają włączyć "wyższy bieg" w playoffach, ale nawet ich bazowy poziom powinien wyglądać lepiej. Powraca motyw krytyki LeBrona, niewidziany od czasu pierwszego mistrzostwa. Oczywiście koleś mógłby robić więcej, ale przy takiej ilości centrów (wypadł Andersen - jest ich zero), Heat naprawdę potrzebują mocnego obwodu, a przy braku Mike'a Millera i znowu tragicznym Rayu Allenie (w styczniu 18% z gry i 3-25 za trzy, naaajs), zostaje naprawdę niewiele opcji, które muszą mieć swój "dzień konia" by można było wygrać z kimś silnym. Birdman wniósł wiele jak na swoją cenę, ale to na ten moment chyba za mało na mistrza. Crawford w Warriors na pewno daje im to, czego potrzebowali, czyli wzmocnienie pozycji PG i ofensywy ławki. Heat ewidentnie oddali wybory w drafcie, żeby zwolnić nieco miejsca na liście płac na Bynuma. Dziś akurat przegrali, ale nadal wydaje się, że mają tempo, by kończyć sezon jako co najmniej jeden z trzech faworytów Zachodu. Mają świetną pierwszą piątkę, bardzo dobrą obronę, do miana potężnej ekipy brakuje im, no właśnie, lepszej ofensywy z ławki. Ten transfer (i domyślny Bynuma - na pewno do kandydata, czy to Heat, czy Clippers) to przykład, że gdy wiele ekip w lidze tankuje (nawet Hawks, Raptors czy Suns to rozważają), te walczące o mistrzostwo mogą wzmocnić swój skład ponad miarę. Możemy mieć na koniec sezonu 5-6 naprawdę bardzo silnych ekip, silniejszych niż wiele z przeszłości, które zdobywały mistrza.
-
Oskary 2014
Jestem nieco zaskoczony, że aż cała czwórka z "American Hustle" weszła. Ogólnie nadal jest jak było w kwestii faworyta, raczej McQueen, ale Hustle i Grawitacja z pewnymi szansami na zaskoczenie. Komentować, nie komentuję, bo większości tych filmów nie widziałem, ani nominowanych, ani pominiętych, na które czekam (Coenowie, Her i Phoenix).
-
Ogólne rozważania serialowe
Wiesz co, pewnie najlepiej byłoby po prostu obejrzeć odcinki uważane za najlepsze (typu "ten odcinek z psem", na którym fani płakali). To nie tak, że jego odbiór się wiele zmienia, gdy przegapiłeś sto odcinków wcześniej.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
S K R Ó T Ó W
-
Ogólne rozważania serialowe
Pomiędzy. Można lubić, ale klasyk z tego żaden, taki cukierek dający akurat tyle, by można było włączyć TV na 20 minut.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
No...nie. Tj. oczywiste, że od Angelopoulosa nie można oczekiwać zwrotów akcji bo to kino stricte kontemplacyjne. No cóż, nie, nadal nie umiesz używać tego skrótu, próbuj dalej. Co do samej opinii: oczywiście, że można oczekiwać. Idziesz i oczekujesz. Bardzo proste.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Czy "krytyka" i "narzekanie, że film nie spełnił oczekiwań" to w gruncie rzeczy nie to samo, tylko inaczej ujęte w słowa? Jak ktoś pisze, że film ma "słabe zwroty akcji", to transparentnie ogłasza, że chciał od filmu mocnych zwrotów akcji, nie widzę sensu tutaj nic dodawać - takie zdanie jak "no ale może czego innego bym miał inny pogląd na film" jest oczywistością, więc można je pominąć. Oczywiście może być ciekawe dyskutować o oczekiwaniach wobec filmu, ale samo odkrycie, że ktoś, komu nie podobał się film, widocznie lubi filmy które są inne, nie wnosi zbyt wiele.
-
TRANSFERY
24 mln euro. Czy Chelsea to najbardziej beztroski i nieodpowiedzialny kadrowo klub w historii? Powiedzmy, że jak na tę półkę, to całkiem możliwe. Pamiętajmy, że Matić odszedł w zamian za Davida Luiza, który nadal gra w Chelsea i pełni dość podobną rolę, przy czym przynajmniej już wiemy, że się sprawdził w Chelsea. Dziwny moment na ten transfer jak dla mnie, bo z tego co widziałem w LM, Matić nie grał za dobrze. Być może to tylko te kilka meczów. Wydaje się, jakby dobry występ w ligowym meczu z Porto przesądził o zakupie.
-
NBA
Ty faktycznie, na centrze Bargnani, a rywale fachowo powstrzymani. Trzeba będzie się temu przyjrzeć.
-
NBA
Na razie się utrzymuje trend który pisałem, Toronto kontynuuje dobrą formę, Atlanta jakoś się trzyma, Millsap dostał więcej akcji więc nie brak aż tak bardzo Horforda. Knicks i Nets doszli do zdrowia i zaczynają porządnie grać. Knicks musieli po prostu spiąć du'py w obronie i zaczynają to robić, oczywiście musi to robić Chandler a nie trener, który chyba mniej ogarnia ten temat. Bulls, jak na osłabienia składu, trzymają się nieźle, ale zobaczymy, jak na długą metę. Wizards nadal zawodzą... choć pokonali dzisiaj chociaż Bulls. Jednak z kolei Celtics i Bobcats przestali zaskakiwać i zaczęli... przegrywać. Nadal w dole jest Cleveland, to wygląda jak kompletny chaos. Ta ekipa tak naprawdę gra naprawdę wyraźnie gorzej od Bobcats, Bostonu, a także ekip z NY, gdy są zdrowe. Ostatni mecz to porażka 44 pkt. z Sacramento.
-
Primera Division
Sraka mediów na punkcie Cristiano (napędzana przez odpowiednie osoby, na czele z całą ekipą klubu powtarzającą, jaki to on najlepszy w odpowiedzi na każde pytanie, nawet o stan murawy, od kilku miesięcy) stała się repetytywna. Chyba że z tą "irrelewancją" to taki żart a propos nadużywania wyrazów obcojęzycznych, była ostatnio beka na forum z tego słowa użytego niepoprawnie. Nagroda w sumie też repetytywna, ale to inna sprawa. Na Bleacher Sports był ostatnio artykuł: "25 zawodników z największymi szansami na Złotą Piłkę 2014". Bardzo zabawny nagłówek, kiedy już na początku stycznia wiadomo, że szanse ma tylko kilku zawodników - i tak dużo, bo to rok Mundialu. Gdyby nie to, szanse miałoby dwóch piłkarzy, chyba żeby Suarez przeszedł do Realu za 100 mln. W tym artykule szaleją: może Lahm, może Busquets, może Lewandowski, Reus, Vidal? E... nie, oni nie, to się nie może zdarzyć, jakkolwiek by nie grali. Patrz Diego Milito. Nie masz renomy od dawna? Nie możesz nic zrobić, żeby mieć szanse, nic. Fani Realu mogą się martwić o wyniki swojej drużyny po tej nagrodzie. Cristiano został pogłaskany po główce za to, że podobno dużo goli czyni go obiektywnie najlepszym. To nic, że był bezradny w meczach z Borussią, Atletico i Barceloną - czyli jedynymi ekipami, których najbogatszy klub świata, pełen talentów, nie zmiażdżyłby i bez Ronaldo. To nic, że jego kadra Portugalii zdobyła 3 pkt. w czterech meczach z Izraelem i Rosją, jedynymi zespołami w grupie, które były po prostu dużo słabsze kadrowo zamiast gargantuicznie słabsze kadrowo. Grunt, że nawalił wiele goli ekipom słabszym, z których połowa nie zmieniała wyniku meczu. Ludzie się jarali golami ze Szwecją, jakby w jej obronie grali Maldini, Sammer, Baresi i Carlos Alberto (bez znaczenia; sugerując się nagłówkami, Ronaldo strzelił po prostu te gole Ibrahimoviciowi, w końcu strzelcy bramek to jedyne wnoszące coś do meczu osoby na boisku, reszta stoi i się patrzy bez żadnego wpływu). Danie Ronaldo nagrody akurat za coś takiego tylko przekona go, że widocznie trzeba tak robić dalej, dalej nic nie robić w meczach, w których Realowi by się faktycznie przydało wejście na wyższy poziom, ale za to nabijać sobie hat-tricki z Deportivo, Sevillą i Getafe. Nie, Cristiano, nie rób tej całej paskudnej szarej roboty, gry w destrukcji, kreowania akcji samemu, regularne branie pod uwagę, że są inni zawodnicy na boisku... to jest robota dla nienagrodzonych Złotą Piłką karłów i brzydali, ty jesteś za dobry na takie zniżanie - ty jesteś, żeby ci podawali non-stop, żebyś miał 10 strzałów co mecz i żebyś strzelał gole, za to będzie to, co najważniejsze, czyli nagrody indywidualne, które sprawiają, że płaczesz jak zwyciężczyni wyborów miss. O to mi po prostu chodzi, co naprawdę już pisałem wyraźnie wiele razy w tym temacie. Nie ekscytuję się tym, kogo ktoś tam uważa za najlepszego i kto "obiektywnie" potrafi ocenić, kogo woli, będąc jakimś "znawcą" czy jak wy to widzicie (macie jazdę na tym punkcie - pomyślcie chwilę nad tym, co to znaczy "obiektywnie"). Ale dziwi mnie, że kiedy każda ekipa piłkarska ma swoich fanów... to ci fani chcą dobrze dla klubu, chcą zwycięstw klubu. Z kolei fani Realu chcą, żeby Real przegrywał z każdą ekipą, która nie jest 100x biedniejsza, byle media doceniały Cristiano.
-
Primera Division
Prawdopodobnie nie wpisałbym Casillasa jako najlepszego bramkarza 2013 roku. Nie żeby nie był obiektywnie najlepszy - oczywiście że jest, daleko przed innymi - po prostu jestem taki przemądrzały, że zależy mi na wypaczeniu oczywistej prawdy, by pokazać ludziom w internecie, że powinienem trenować jakąś reprezentację albo być jej kapitanem. Zadowolony? Tak jak pisałem ze sto razy w tym temacie, Złota Piłka jest transparentną nagrodą, każdy wie, kto jak głosował - jeśli ktoś chce się nią ekscytować, to jego sprawa, wie czym się ekscytuje. Jeśli dla kogoś akurat ta nagroda coś znaczy, to sam wie, dlaczego. Natomiast jazda fanów Ronaldo na jej punkcie była przez ostatnie miesiące komiczna i nie trzeba jarać się samą nagrodą, żeby zauważyć to pośmiewisko, moim zdaniem (co też już pisałem wielokrotnie) poniżające dla tego świetnego piłkarza. Ale fakt, że stała się też już dość repetytywna, więc mam nadzieję, że w końcu się zamkną na chwilę, a nie że to jest już teraz stały motyw i po każdym meczu każde kopnięcie Ronaldo będzie opisywane jako obiektywnie najlepsze na świecie.
-
Primera Division
Mam nadzieję, że ziomki już tworzą teorie spiskowe, jak co roku z okazji przyznania ZP. No ale tym razem dla odmiany obiektywnie najlepszy piłkarz świata wygrał, więc kto miałby je tworzyć? Media z... Barcelony? Kogo one obchodzą i jaki mają zasięg? Ogólnie to wszystko było wiadome od dawna. Może być ewentualnie żal Ribery'ego, facet był faworytem mediów jesienią (przed rozpoczęciem kampanii na rzecz obiektywnie najlepszego piłkarza świata) i pewnie już myślał, że skoro przez cały rok gra zarąbiście, w tym w najważniejszych meczach, które wygrywał, będąc liderem być może najsilniejszej ekipy wszech czasów, to ktoś to doceni jakimś świecidełkiem. Haha. Trzeba było gole strzelać a nie jakoś pracować. Oczywiście gdyby tak zrobił, media rozkręciłyby kampanię, że gole to nie jest jedyny wyznacznik poziomu gry zawodnika, liczy się też praca Cristiano w obronie, rozgrywanie i wizja, własna linia perfum. Jednak pewnie mniej osób by to łykało. Jak zwykle świetna jedenastka roku. Szkoda, że jednak zabrakło Casillasa, który przynajmniej, jak wiemy, był w top 5 głosowania (słusznie - to obiektywnie, bez dwóch zdań, jeden z pięciu najlepiej grających bramkarzy w tym roku). Być może jednak niektórzy głosujący interesują się nieco piłką nożną. Ogólnie Barcelona to dobry zespół, ale myślę, że każdy śledzący mecze musiał cynicznie unieść brwi na wieść o kolejnych wyróżnieniach dla Xaviego, Iniesty i Daniego Alvesa. Druga najlepsza drużyna tego roku ma oczywiście równe zero piłkarzy, ale to też było oczywiste od dawna. Jakiekolwiek szanse miałby tylko Lewandowski, gdyby zamiast grać dobrze co mecz postarał się choć raz na miesiąc walnąć szczupaka piętą z piruetem.
-
Breaking Bad
Napisałem wyraźnie, po prostu rzygałem tym powtarzaniem "bitch" przy każdej okazji, tak samo jak rzygam tekstem "ale coś tam to ty szanuj", po prostu nic nie wnoszą i są oznaką debilizmu, nie ma to nic wspólnego z popularnością czegokolwiek z nimi związanego, jak spotykam osobę, która nie potrafi nic powiedzieć o "The Wire" poza "shiiiiit" to też jest dla mnie debilem, nie zmienia to nic w moim podejściu do samego serialu.
-
Primera Division
Początek sezonu, czyli jeśli ktoś chce sobie obejrzeć, mecze z Levante, Valencią, Sevillą, Ajaxem, Rayo, Realem Sociedad. Messi się w nich szwędał i nic nie wnosił. Ten koleś to komediowe złoto.
-
NBA
Duncan to inteligentny koleś, wiadomo, ale tym mnie rozwalił. Co do Diawa. Grantland walnął ładną grafikę rzutów Dirka z tego meczu, gdy krył go Diaw: Anthony Bennett jest niesamowicie zły w wielu elementach gry. Ale gdyby poszedł, jak oczekiwano, z nr. 6, to pewnie nikt by rabanu nie robił. Było już trochę beznadziejnych zawodników wybranych w top 6. Jednak ten nr 1 mu ciąży, ponieważ miesiące mijają, a on nadal jest bardzo mocnym kandydatem do miana najgorszego w historii.
-
Breaking Bad
Wiecie, że lubię "Breaking Bad", ale jednak jego wszechobecność w necie sprawiła, że nim rzygam, a powtarzaniem "bitch!" jakby to był najgenialniejszy pomysł serialu - zdecydowanie bardziej niż resztą. No i wychodzi Aaron Paul na scenę i zgadnijcie co mówi? Dobrze, że to już koniec...
-
Primera Division
Mecz był dość kaleki. Próba 4-2-4 Ancelottiego okazała się średnio udana. Ronaldo zagrał dobrze, miał wiele okazji. Strzelał je akurat słabo, swoje zrobił też Casilla (chociaż fakt, że przy większości strzałów wystarczyło stać pośrodku bramki). Słabo jak na standardy CR7, zwłaszcza że podawał fatalnie i nie dochodził do wysokich piłek, ale gdyby nie wykończenie, i tak mógłby zaliczyć bramkę czy dwie. Tragedii nie ma. Jestem pewny, że bez niego w składzie ten Real grałby na mniej więcej tym samym poziomie (może i wyższym), ale to nie zmienia faktu, że jest świetnym piłkarzem i nawet w słabsze dni jest bardzo groźny. Już dziś w końcu dostanie tę Złotą Piłkę, media sobie trochę pogadają o tym, jak to bez dwóch zdań jest najlepszym piłkarzem świata, i będzie spokój na prawie rok.
-
Primera Division
Że co? To chyba oczywiste, że stwierdzenie "coś tam jest nudne" będzie nieobiektywne. Jak by miała wyglądać obiektywna opinia nt. tego, co jest usypiające - że jeśli ja nie usypiam, to nikt nie usypia? No tak się nie da. Tak to bywa w życiu. Jak kogoś nudził mecz Atletico-Barca, no to go nudził, co bym niby miał z tym zrobić? Mnie by nudziło oglądanie meczu szachowego, ale dla kogo innego, kto czai, co ci ludzie tak naprawdę robią, jakie mają możliwości i dlaczego jakie wybierają, to może być ciekawe. Im lepszy szachista, sprawniej manipulujący oczywistymi dla każdego szachisty zasadami, tym pewnie ten mecz ciekawszy dla fana szachów, słabi szachiści to dla takiego widza nudny mecz; nie wiem, ja bym tak i siak zasypiał - może jakby sobie dali po mordzie to tylko tyle bym zauważył. No ale nie, nie wiem co w tym może być obiektywnego. Gra Chelsea za Di Mattteo czy innej Grecji to jest kaleczenie możliwości, ograniczanie grania w piłkę, żeby szanse były jak najbardziej zbliżone do 50%. Zrozumiałe, ale nędzne. Nie wiem co to ma wspólnego z Barcą, która w praktycznie w każdym meczu jest faworytem i czuje konieczność zwycięstwa i zazwyczaj to robi, rzadko strzelając jedną czy dwie bramki. Podobnie Atletico. Kiedy drużyna jest lepsza od rywala, to dopracowanie każdego detalu, zmniejszenie przypadku (dla Barcy - nietracenie piłki, dla Atletico - niedopuszczanie rywala do swobody) działa na jej korzyść. Oczywiście kiedy dwie takie drużyny o odmiennych stylach trafią na siebie, to właśnie dostajemy z tego powodu taki "nudny" mecz, tak jak mamy "nudne" mecze Borussia-Bayern, bo widocznie oglądanie, jak koleś podaje piłkę rywalowi albo kopie byle gdzie, jak tak pociągające.
-
NBA
Oczywiście mam na myśli epokę po LeBronie. Myślę, że dla bywalców tematów to jasne. Portland to też ciekawy przykład. Przegapili i Jordana, i Duranta, biorąc dwóch centrów, którzy nie dali wiele. Pamiętam, że jeszcze przed draftem 2007 wiele osób przewidywało, że dokładnie tak będzie, że Portland znowu to zrobi, Oden zawiedzie, a Durant stanie się wielki. W tym roku zrobili wielki postęp, ale czemu? W sumie nikt nie wie. Wes Matthews nawet nie był w drafcie. Lillard na pewno ma znaczenie, ale dostać nr 6 to nie jest takie niespotykane. No ale OK, jakby Portland było na pierwszą rundę plaoyffów to pewnie by nie mieli szans na kogoś takiego jak Lillard. Ok, draft ma znaczenie, ale nie tak ogromne, jak wiele klubów wierzy. Z drugiej strony, jego cudowną cechą jest to, że możesz dostać dobrego albo słabego gracza, który tak czy siak będzie tani, i to chyba dla wielu właścicieli i manadżerów ważniejsze niż sam poziom. Jest w końcu coraz więcej limitów płacowych.
-
Primera Division
Masz na myśli Chelsea za Di Matteo? Mieszasz różne rzeczy. Mecz Bayern-Chelsea czy poprzednie Barca-Chelsea to były najbardziej jednostronne mecze, jakie można zobaczyć, kompletny mur, Bayern bębnił w nich cały czas. Dużo lepsza drużyna przegrała. I wyniki Chelsea w lidze (szóste miejsce) potwierdzały, że to był po prostu wynik z czapy, że wygrali z Bayernem czy Barcą fuksem i tyle. To było widać w tym meczu. Z kolei mecz Atletico-Barca to starcie dwóch równie zorganizowanych ekip, gdzie po prostu nic nie ma za darmo, bo każdy haruje nad asekuracją. Każdy też próbuje atakować na swój sposób, ale rywal ma na to gotową receptę. Inną niż rzucanie się pod nogi każdemu, kto strzela. Poziom i sens zagrań był nie do porównania. Oczywiście wolałbym bardziej dynamiczne widowisko, które byśmy pewnie dostali gdyby jednej ze stron zależało na zwycięstwie, ale to było po prostu topowe granie w piłkę. To było takie granie w piłkę, jakie każdy chce robić, ale tylko parę ekip potrafi.
-
Premier League
A w kategorii newsów nowszych niż 5 lat? Hazard wydaje się stabilizować w Chelsea, ostatnie dwa miesiące to jego najlepszy okres w Anglii, tylko jeden słabszy mecz z Arsenalem. Czasami jak na niego patrzę to serio się zastanawiam, czy Chelsea może coś wygrać. W LM pewnie nie, ale mistrza Anglii? Niby nie news, ale kurczę, jaki ten zespół jest słaby poza Hazardem (jak na swoją cenę oczywiście... są lepsi niż Hull).