Treść opublikowana przez ogqozo
-
TRANSFERY
Nadal tak się wydaje. Bayern płacze, że Bilbao chce za dużo kasy i tym blokuje transfer, ale z drugiej stronu Martinez i Llorente nadal są poza składem, co wysyła sprzeczny przekaz. Podobnie jak Beckenbauer, podejrzewam, że Bayern zapłacze i zapłaci te 40 mln euro. Według najnowszych plotek, Martinez już jest w Monachium, a Bilbao finalizuje transfer... Beniata, którego im rekomendowałem.
-
TRANSFERY
W ostatnim meczu to nie obrona leżała najbardziej. Obecnie Milan prowadzi rozmowy z Andym Carrollem i Nicklasem Bendtnerem. Ale nie, nie mogę się doczekać, aż Milan z Yepesem, Antoninim i Bonerą w składzie zmierzy się z jakąś porządną ekipą. Ogólnie zbiera się na to, że w różnych zespołach jeszcze się trochę wydarzy 31 sierpnia.
-
TRANSFERY
Podoba mi się, jak dla dodania wiarygodności photoshopowi ktoś dodał © Real Madrid na dole. Transfer był nieunikniony, a jednak Tottenham został z ręką w nocniku, zdesperowany by szybko poszukać jakiegoś następcy dla swojego zegarmistrza. Prawdopodobnie będzie to Moussa Dembele, który w sumie zaczął sezon wspaniale, więc kto wie, czy Spurs nie utrzymaliby się z nim jakoś na powierzchni.
-
The World Ends With You
Spłycili grę na iPhone'a, a to news.
-
Primera Division
Wszyscy wiemy, że przewidzieć, kto będzie lepszy, to jest w futbolu sztuka (z domieszką farta). Natomiast popatrzenie na mecze i zobaczenie, kto teraz jest lepszy, wielką sztuką nie jest. Ale Stewart Downing ostatnio strzelił pierwszego gola, białoruskiemu Gomel. A kosztował 4 mln funtów mniej, niż dostali za Alonso! Można spokojnie powiedzieć, że Liverpool wypada na razie na tle Europy lepiej niż Legia Warszawa.
-
Primera Division
No popatrz, a Premier League jest wyjątkowy. Zdarzył się cud! Nie chce mi się już gadać o twoim mieszaniu wszelakich kategorii, rzucaniu czym popadnie w każdym kierunku. Jako dowód potęgi Premier League wymieniasz... Potężny Liverpool i jego sukcesy w LM. No były, za czasów Alonso i Arbeloi. Po ich odejściu było tylko odpadnięcie ze słabej grupy (pamiętne heroiczne boje z Debreczynem), a potem już brak LM. Szkoda, że nie odwołałeś się do ekipy Paisleya, bo przecież o tym była dyskusja. No i to tradycyjne kibicowskie wzdychanie do wyniku jednego meczu. Napisałem już parę razy: dziwnym trafem jak Real czy Barca przegrają ledwo co mecz w LM, to dowód, że są ewidentnie i na wieki słabsi od wszystkich angielskich ekip; ale jak United bezradnie dostaje w tyłek od Basel albo Bilbao, to jakoś ten sam mechanizm nie działa, dwa mecze nie są dowodem na wyższość ligi szwajcarskiej. Pytałeś się o definicję lepszego piłkarza, lepszej drużyny. Nie widzę sensu poruszać tak filozoficznego tematu, jeśli nie założymy pewnych oczywistości jak to, że wydajność w jednym dowolnie wybranym meczu to nie może być wyznacznik. Nie dlatego, żeby ktoś chciał być "wyrozumiały" czy coś - to jest po prostu nonsensowne, bo tak da się udowodnić wszystko i nic. "Skoro X jest najlepszy, to czemu nie wygrywa wszystki meczów" XD. (Swoją drogą, w tym tygodniu losowanie grup i trzeba przyznać, że Basel to był jednak łaskawy los dla United - teraz w trzecim koszyku czekają PSG, Juventus czy inny Ajax. Sir Alex pewnie nie śpi po nocach). Swoją drogą, jeśli Swansea utrzyma obecne tempo (wiadomo, że czekają trudniejsi rywale, ale miejsce w pucharach jest możliwe), to będzie już naprawdę śmiesznie. Ekipa, która kupiła trzech solidnych zawodników z La Liga za łącznie cztery miliony funtów (i sprzedała Allena do Liverpoolu za 15 mln) wychodzi na tym lepiej, niż inwestujące fortuny w potężne angielskie talenty Liverpool czy inne QPR. Jak to nie jest dowód na głupotę obecnego hype'u na angielszczyznę, to nie wiem, co jest. Niedługo właściciele zaczną się może kapować, że zatrudnianie ludzi o szerokości wizji Zwyrola czy Vespera to biznesowe samobójstwo. Oczywiście wtedy angielska liga pewnie znowu stanie się najsilniejsza, bo w piłce nożnej jak ktoś ma dużo więcej kasy, to ostatecznie musi stać się silniejszy. No ale teraz jest teraz.
-
Premier League
To jest Chelsea, tam na pomocy grają obrońcy (teraz i tak mają już aż trzech graczy o zadaniach ofenswnych, postęp). Ben Arfa i tak był chyba najgroźniejszym zawodnikiem Newcastle w tym meczu, tak że pewnie był to zasadny plan.
-
Premier League
Tę decyzję podjął RvP. Powiedział, że nie przedłuży kontraktu - w futbolu to w zasadzie kończy dyskusję, zwłaszcza gdy gracz ma tyle lat i ktoś daje za niego 30 mln funtów. Giroud był chyba najlepszym napastnikiem do wzięcia w Europie. RVP mówił, że zostanie, Giroud miał być powoli wprowadzany do ekipy, a o tym, dlaczego, pisałem nie raz. Arsenal nigdy nie był klubem, w którym napastnik wpadał i strzelał gole. Nawet Thierry Henry przez pierwsze pół sezonu strzelił jedną bramkę - dopiero w drugiej połowie sezonu strzelił ich 16 (tak, wiem, on akurat renomy egzekutora nigdy wcześniej nie miał - ale nabył). A Van Persie rozkręcał się przez 6-7 lat. Nie mówię, że Giroud podzieli ich los, ale też są powody, by poczekać z oceną. Rok temu Arsenal zaczął sezon od remisu i dwóch porażek, bramki 2-10. A przed owym sezonem sam byłem przekonany, że nie mają widoków na podium. Może dlatego teraz jestem ostrożniejszy. Pytanie, czy kasę z Songa i RVP wykorzystają na jakiś zakup. Rok temu w ostatni dzień okienka wylecieli z m.in. Artetą i to im uratowało sezon.
-
Primera Division
Podziwiam chęć dyskusji Vespera, ale jednak wychodzi z niego fałszywa opozycja. Jego argumenty są tak komicznie łatwe do obalenia, że kompromitują całą tezę. (Nie, żeby argumenty, iż sukcesy United w Lidze Mistrzów dowodzą jego wyższości nad Barcą, były jakoś specjalnie spójne...) V: Soldado gra kilka razy lepiej niż Benzema. O: Nie. V: Oj tam, napastnik jest od strzelania goli. O: Benzema strzela więcej goli. V: Oj tam, niewiele więcej. Trudno inaczej niż sabotaż nazwać też sugestię sprzed paru stron, że Alonso i Arbeloa "nie trzymali poziomu w Anglii". Dodam tak dla pewności, gdyby komuś się mieszało: tak, dobrze pamiętacie - ten moment, w którym Liverpool przestał być ekipą walczącą o mistrza i triumf w LM, a stał się drużyną niemającą szans na "czwórkę" - to lato 2009. Moment, w którym odeszli tylko dwaj gracze podstawowej jedenastki: Alonso i Arbeloa. "Słaba forma Liverpoolu, to na pewno nie jest w jakiejś wielkiej mierze odejście Xabiego (jeszcze z nim grali piach)" - przecież niemożliwe, żeby koleś nie zauważył, że Liverpool był najbliżej mistrzostwa w historii gry w Premier League tuż przed tym, jak Xabi odszedł. To musi być sabotaż. Nawet nie interesując się piłką, można raz dwa to sprawdzić, a i łatwo byłoby znaleźć JAKICHŚ graczy defensywnych z Hiszpanii, którzy w Premier League nie wypalili - ale nie, on podaje Alonso i Arbeloę. (Swoją drogą, nagrodę dla najlepszego zawodnika Liverpoolu dostał po sezonie 2008-09 Steven Gerrard. Ach, hype na angielszczyznę. Gerrard zagrał spokojnie bez kontuzji następny sezon, w którym Liverpool zdobył 25 punktów mniej. Swoją drogą: w owym sezonie ostatnią ostoją dobrej formy w Liverpoolu był... Fernando Torres, wtedy gwiazda PL, kupiony z walającego się zawsze pośrodku tabeli Atletico, niemający w chwili transferu żadnych szans walki o skład z Van Nistelrooyem czy Messim). No ale wróćmy do tematu, czyli teraźniejszości. Nie szukajmy pamięcią, nie wymagajmy za wiele - mówimy o tym, co teraz. Chyba ani ja, ani Pajgi nie kłóciliśmy się specjalnie, jak było kilka lat temu. Patrzmy na teraz - każdy ogląda, co jest teraz, o tym gadamy na forum, demagogia nie da rady. Jacy obrońcy najlepiej zaczęli obecny sezon? Leighton Baines jest w top 3, okej. Kto jeszcze jest najczęściej wyróżniany? A tak, Angel Rangel i Chico. No faktycznie gwiazdy w Hiszpanii. Pamiętam, jak Barca płakała po Rangelu i na pocieszenie musiała zadowolić się Danim Alvesem, niechcianym nawet przez QPR, bo w Anglii z takim skillem byłby niczym. Real Madryt zaś oferował 60 mln euro za Chico, który wreszcie wniósłby angielską solidność do obrony, kompromitującej się porażkami 0-4 z Tottenhamem.
-
Premier League
Jeśli Torres zacznie dobrze grać, to niestety będę musiał przyznać, że gra dobrze. Nie chodzi o to, że - jak niektóre media - wierzę w to, że on będzie cokolwiek robił lepiej. Okej, dzisiaj strzelił gola, ale nie chcecie, żebym wam zaczął wymienić piłkarzy na świecie, którzy w tym miesiącu strzelili ładnego gola. Bramka z Reading była ze spalonego, tak to każdy umie, jej nie liczę. Zostaje, na razie, jeden gol. To nie aż tak wiele. Mimo wszystko Torres może nagle się okazać w miarę dobrym zawodnikiem, bo jego napastnicza słabizna może już nie mieć znaczenia. Koleś gra z Hazardem i Matą - dopóki w ogóle umie się poruszać po boisku, będzie miał okazje. Dzisiaj przede wszystkim Newcastle zagrało słabo, ale jednak umiem dostrzec ślady jakiegoś stylu pojawiące się w Chelsea (można się domyślać, że wymyśla go głównie Hazard, a Di Matteo potakuje). Chelsea oddała 12 strzałów, a Torres - tylko jeden. Oddając jeden strzał, nie można wiele zepsuć. Hazard oddał cztery, próbowali też Bertrand, Ivanović czy Meireles. Hazard już grał z napastniczą beznadzieją w Lille w zeszłym sezonie, gdy nagle Moussa Sow przestał się nadawać do czegokolwiek i Belg musiał wziąć na siebie ciężar bycia de facto napastnikiem. Rozgrywającym. Torres mógłby się do tego nadawać. Jeśli nauczy się gasić długie lagi... na razie ciągle łatwo traci piłkę, ale dzisiaj wygrywał walkę w powietrzu z rosłym przecież Stevenem Taylorem. Jeśli Torres zgra się trochę ze swoimi cudownymi skrzydłowymi i opanuje przynajmniej takie proste zagrywki z nimi (były tego już jakieś ślady), czyli generalnie stanie się taką biedną wersją Lewandowskiego, to możliwe, że nikt się nie kapnie tej biedy i jakoś to pójdzie. Oczywiście tak się mówi teraz, kiedy wygrywają z cienko grającym Newcastle. Gdyby sędzia im nie podarował gola z Reading i by na nim stracili punkty, nagle Torres by aż taki dobry nie był. Taki styl ciągle wymaga żelaznej obrony. W zeszłym sezonie różnie z tym było. Teoretycznie, powrót Terry'ego i przybycie Azpilicuety powinny zrobić z tego bardzo dobrą czwórkę obrońców. Póki będą wszyscy zdrowi...
-
Serie A
Na moim zarąbistym blogu jest wideo, z wielu ujęć. Wszystko wskazuje na to, że gol nie powinien zostać uznany.
-
Serie A
Słoik na pewno nieraz wspominał o wielkim ucisku Juve przez sędziów i generalnie dało się w zeszłym sezonie zauważyć, że nie mają do tego szczęścia (choć tak jednostronnego faworyzowania jak Bayernu w Niemczech to nie było). W każdym razie, dziś spisek coś średnio spiskował. Bardzo kontrowersyjny karny i ewidentnie nieprawidłowy gol na 2-0. Masakrycznie. Koleś w zasadzie leżał na linii całym ciałem, jakim cudem piłka miała być cała za linią? Juve i tak było lepsze i pewnie by wygrało, ale jednak...
-
Bundesliga
Pierwsza połowa była bardzo słaba. Bayern zaczął grać w piłkę koło 40. minuty... Pykał sobie, ale w sumie nie stworzył żadnej okazji do momentu fuksiarskiego gola. Wtedy oczywiście mecz się zrobił lepszy, na oko coś tam grali. Mimo wszystko, wszystkie trzy gole to nieudolność obrony beniaminka. Ale zwycięstwo na wyjeździe bez Ribery'ego i paru innych to zawsze dobry wynik dla Bayernu. W sumie trudno coś powiedzieć. Borussia musi się rozkręcić i nauczyć grać bez Kagawy, Bayern zaś będzie chyba nadal zależny od gwiazd. Schalke... ech, obejrzę pewnie jutro Schalke, ale kto wierzy w Schalke. Raczej dwie ekipy powalczą o mistrza i można tylko śledzić, kto pierwszy zacznie tracić punkty. Wniosek z meczów Bundesligi, np. tych w Furth i Gladbach: cholera, czy w Niemczech jest praktykowany trening gry w powietrzu dla obrońców? Ile razy piłka jest w powietrzu w polu karnym, to jest lekka panika.
-
Premier League
Gdyby nie Anita, to by trzeba uznać, że Papis Cisse był największym zerem tego meczu. Ramadan się skończył tydzień temu, tak że koleś mógłby zacząć coś grać. Mecz generalnie dość słaby. Dobra gra Hazarda i gol Torresa.
-
Primera Division
Strach pomyśleć, co by było, gdyby nie ta mulasta Chelsea. Ale gdyby nie jej metody rodem z Sun Tzu (zresztą wyuczone przez Mourinho), to wyszłoby na to, że praktycznie dowolna hiszpańska ekipa (jak i pół Europy) bije dosłownie każdą angielską ekipę, jaką chce. Zeszły sezon był najsłabszym w Premier League od lat. Widział to każdy, kto oglądał mecze w Anglii. Widział każdy, kto oglądał europejskie puchary. Widział każdy, kto nie jest zaślepionym kibicem Manchesteru albo innej Chelsea. Gdybyś przeczytał posta wyżej to byś wiedział, że angielscy repatrianci z forum mają już na ten argument konkretną odpowiedź. Otóż: iks de. Tak że zostało jasno udowodnione, że poziom gry w Premier League jest dużo wyższy. Silva, Mata, Toure, Aguero, Arteta, Adebayor - no nic nieznaczący średniacy w Potężnej Premier League. Teraz Cazorla czy Michu. To już nie te czasy, gdy Torres "awansował" do Liverpoolu z Hiszpanii. Teraz tego typu talent najpierw jest badany przez scoutów Realu i Barcy, a jak nie mają miejsca w składzie, to dopiero idzie do Anglii. Dochodzi do takich śmiesznych sytuacji, jak z Hazardem, który też czuł hype. Eden Hazard specjalnie wybrał Chelsea, żeby mieć większe szanse na regularną grę niż w Manchesterze, a tutaj zdziwionko - okazuje się, że od pierwszego meczu jest w zasadzie jedynym motorem napędowym ofensywy, jedynym kolesiem potrafiącym zrobić cokolwiek poza biciem do przodu i źródłem prawie każdej bramki, a Potężny Manchester trochę jakby płacze, że nie ma takiego kogoś. Jeszcze skończy się tak, że 21-latek, który nie był najlepszym piłkarzem w niecenionej wszak na forumingu lidze francuskiej, będzie nim w Potężnej Premier League.
-
The World Ends With You
- Fantasy Liga
- Primera Division
Liga hiszpańska jest słaba, bo zespoły hiszpańskie wygrywają hiszpańską ligę - która jest słaba, więc to żaden sukces. Kibicowska logika. Ale podziwiam upór. Śmiałem się rok temu, gdy po takim hajpie kibiców United, że finał '09 to był przypadek, tym razem rozwalimy Barcę, go gramy w potężnej Premier League - znowu United było absolutnie bezradne i Barca z litości wygrała tylko dwiema bramkami. Ale to nic nie zmieniło. Nadal kibice walili tu na forum teksty, że United gra w silnej lidze i osiąga sukcesy i to mówi samo za siebie o jego potędze i wyższości. Śmiałem się pół roku temu, gdy potężne United było absolutnie bezradne nawet wobec ekipy ze środka hiszpańskiej tabeli - nic to nie zmieniło. Nadal, według kibiców, United osiąga sukcesy i to mówi za siebie. Tym sukcesem jest granie w potężnej Premier League, która jest potężna, bo nawet potężne United tam nie wygrało. Ciekaw jestem, czy na forach amerykańskich pism konsolowych fani Bobcats upierają się, że to najlepsza ekipa NBA. W końcu wygrali raz z Heat - a Heat wygrali tylko playoffy, w których nie grali Bobcats, więc to nie jest żaden sukces.- Primera Division
I odnosi się to do rzeczy, które napisałem, w sposób taki, że?- Primera Division
Nie no, wiadomo, wcale tak nie jest. Barcelona płakała: nie, nie, nie odchodź, Toure! Błagamy! Jesteś naszym najlepszym piłkarzem! Bez ciebie nie będziemy mieli szans z potęgami z Premier League! Ale Toure nie słuchał. "Tu jest za łatwo. Pragnę osiągać prawdziwe sukcesy w Europie, nawet za mniejszą pensję", stwierdził, porzucając prowincjonalną Barcelonę na rzecz City, stając się tylko jednym z wielu pomocników w potężnej Premier League. Tutaj jest sto razy wyższy poziom i nikomu nie przyszłoby do głowy nazwać Toure dominującym graczem. Jednak wyższość i potęga angielskiej ziemi odniosły skutek: po paru latach City potwierdziło swoją potęgę i wyższość, ledwo co ogrywając w LM hiszpańskiego spadkowicza Villarreal.- Primera Division
Tu nawet nie ma o czym mówić. Całą ligą angielską rządzą piłkarze, których nie chciała Barcelona ani Real. Włącznie z ich mistrzem. Ale tacy właśnie są kibice - zaczną gdybać, a że gdybania nie da się potwierdzić, mogą rzucić największym absurdem i nie da się tego wprost obalić. Vesper prezentuje tradycyjne mylenie jednego meczu z ogólnym poziomem gry. Popularne wśród kibiców, bo każdy wniosek da się tak potwierdzić. Chelsea wygrała z Barceloną, ale przegrała z WBA - WBA jest lepsze od Barcelony, deal with it! City wyprzedziło Chelsea, ale przegrało z Lechem - polska ekstraklasa jest dużo silniejsza od angielskiej, żyjcie z tym! Di Matteo wygrał totalnym fuksem parę meczów i tyle. Tu nie ma co gadać o jakiejś dobrej defensywnej grze. Gdyby była taka dobra, to by była dobra na co dzień, a nie czasami. To jest granie na fuksa, blokujemy dziesięcioma ciałami wszystkie próby kopnięcia piłki i wybijamy długie lagi do Drogby. Koleś zajął w słabej lidze szóste miejsce. Jeden karny inaczej wykonany i by nie wygrał LM i by wyszło na jaw, że Chelsea jest słaba, a Di Matteo by następnego dnia nie miał pracy. Ciekawe, czy wtedy też by mówił, jak to zaje'biście gra prawdziwy futbol, czy może by dopuścił możliwość, że jednak gra w rosyjską ruletkę, bo futbol nie zyskał popularności w Europie dzięki meczom typu "rozłóżmy się w polu karnym, żeby rywal z nudów musiał nam w końcu oddać piłkę". Zresztą Chelsea tak nawet nie gra w tej swojej cudownej lidze, tam zazwyczaj próbują kopać do siebie i nie przybijać sobie piątki po każdej minucie przeżytej bez straty gola. Dopiero na tle porządnej ekipy z hiszpańskich nizin Chelsea musiała zamienić się w drużynę broniącą w dziesięciu we własnym polu karnym i liczącą na cud. W jaki sposób to ma świadczyć o a) wyższym poziomie gry Chelsea b) wyższym poziomie gry w Anglii, to naprawdę nie wiem. Tylko kibic jest w stanie to jakoś powiązać logicznie. To wszystko było już tysiąc razy mówione, bo kibice z jakiegoś powodu uwielbiają argument "ale moja ekipa gra w trudniejszej lidze!!!!". W jakiś sposób czują, że to ich czyni lepszymi - kurde, w takiej trudnej lidze gramy, jestem fajny! Cholera z tym, że Barcelona rok w rok dochodzi do półfinału i z reguły (częściej tak, niż nie) po prostu demoluje angielskiej ekipy jak United. Cholera z tym, że prawie-że-mistrz potężnej Premier League odpada z mistrzem Szwajcarii i wicemistrzem Portugalii. W takich przypadkach logika typu "weźmy jeden mecz i na jego podstawie ustalmy hierarchię świata" nie działa. To są kibice. Przeciętna betonowa ściana prezentuje wyższy poziom przyswajania faktów w dyskusji o futbolu. Smutne tylko, że wiele innych gadek, niby "niewinnych", szybko się tutaj przeradza w ten klasyczny idiotyzm "Premier League taka potężna!!!!!" i wojenki. Nie można normalnie pogadać o piłce, bo zaraz ktoś wyczuje, że honor wielkiego United z potężnej Premier League został naruszony i znów dyskusja musi się toczyć o tym. Czasami nie da się nic sensownego napisać. Nie możesz napisać, że Silva jest bogiem, bo przecież w lidze hiszpańskiej nie był bogiem, a HISZPAŃSKA LIGA ZŁA JEST NIEMOCNA I PRZEGRAŁA Z CHELSEA I TAM STO RAZY SŁABIEJ W PIŁKĘ SIĘ GRA. I tak z setką innych kwestii. Wy wszyscy się urodziliście w Manchesterze i uciekliście z powodu wojny czy co, że się tym tak osobiście przejmujecie?- Premier League
United jak zwykle po stracie gola zaczyna grać w piłkę nożną .- Premier League
Tak forumowo to się oczywiście cieszę, ale prywatnie współczuję. Podejrzewam, że wiele klubów miałoby problemy, gdyby kontuzji doznało CZTERECH środkowych obrońców. Carrick nie bardzo sobie radzi.- Premier League
Widzę, że mecze United-Fulham to też Derby Europy.- Primera Division
Jeśli ktoś chce, może i pasjonować się ligą fińską. Te mecze - HJK-TPS, KuPS-Jaro, Haka-VPS, IFK-MYPA, to jest Derby Europy, a nie jakaś Barcelona! Kwestia gustu. Co można na to odpowiedzieć? Można unieść brwi, kiedy koleś pasjonujący się meczami Liverpoolu mówi, że Real "wiecznie gra słabo". Szkoda, że nie podaje żadnych sensownych kryteriów, ale cóż - trzeba założyć, po prostu czuje podczas ich meczów "to coś". Co prawda Liverpool w lidze hiszpańskiej by się pewnie nie utrzymał w pierwszej klasie rozgrywkowej, ale gra w Premier League i ma to coś, nieokreślone, ale tak ewidentnie przyciągajace forowiczów. Chętnie bym kiedyś w końcu doznał analizy tego czegoś, ale cóż, kibice piłkarscy raczej nie mają renomy naukowców, więc musimy pozostać przy tym, że coś w tym Liverpoolu wspaniałego jest.