
Wredny
Senior Member
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda temat: Zakupy growe!
Treść opublikowana przez Wredny
-
Konsolowa Tęcza
-
UNCHARTED
Sorry ziom, sam się na tym "wychowałem" - miałem niecałe 15 lat i wraz z moim najlepszym kumplem poszliśmy do kina. Było niesamowite jaranko z każdą pojawiającą się na ekranie postacią ("Pa! Scorpion!", "O jaaa! Sub-Zero!") i WTEDY to był dla nas film życia (soundtrack nadal może nim być). Od tego czasu człowiek dorósł i te śmiesznie kreskówkowe postacie oraz przerysowana choreografia walk (plus nienajlepiej starzejące się efekty - ten Goro) wywołują jedynie ciareczki zażenowania. Nadal jest tam kilka fajnych rzeczy, choćby Cary-Hiroyuki Tagawa w roli Shang Tsunga, czy Trevor Goddard i jego zajebiste "Heloł bajbi, did ju mis mi?" przed walką z Sonyą, ale nie dam rady tego dziś obejrzeć w całości.
-
Grand Theft Auto: The Trilogy
-
Grand Theft Auto: The Trilogy
Jaram się i jak tylko będę miał PS5 to biorę pudełeczko (jakoś chcę to mieć na profilu PSN), a w międzyczasie odświeżę sobie San Andreas na XSX w GP Trójeczka to będzie dla mnie całkowicie nowa gra, więc tym bardziej sie ciesze z tego wydania. Powiem szczerze, że dziwi mnie ilość jadu wylana tutaj na Rockstar, bo na tle innych remasterów z ostatnich lat (NFS HP, Mass Effect, Mafia II, AC Ezio Collection) to GTA Trilogy prezentuje się wręcz fenomenalnie, a jak człowiek pomyśli, że to tytuły z szóstej generacji konsol, to już w ogóle. Przy takich odświeżeniach spodziewam się zwykłego podbicia rozdziałki, a tu proszę - oświetlenie, cienie, refleksy na karoseriach, uwspółcześnione sterowanie... Tak, wiem, darmowe mody, bla bla bla... Forum konsolowe, gram na konsolach, a tutaj modów nie ma, więc będzie to najlepsza opcja do ogrania tych kultowych tytułów. Jedynie cena może być minusem, ale reszta... Więcej tak odpicowanych remasterków poproszę - może dwupak Manhunta?
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
To menu w 4K odpala sie z automatu, czy trzeba gdzieś włączyć? Bo jeśli już jest to taka to była niesamowicie potrzebna zmiana, że nawet jej nie zauważam
-
PSX Extreme 291
Trzeba będzie kupić 4 egzemplarze, żeby skompletować Vivaldiego
-
UNCHARTED
Ja jestem tak stary i tak mam wyjebane w pokemony, że byłem święcie przekonany, że to gierka i cały ten szał są na podstawie bajki dla dzieci
-
UNCHARTED
Silent był spoko, ale gdyby nie tytuł to film jest absolutnie nijaki i używając skali ocen Jeremy Jahns'a - do zapomnienia w jeden dzień. Residenty - żenada każdy jeden, chociaż Apocalypse (ten z Ashanti, na pustyni) wspominam najlepiej, bo miał jakieś namiastki klimatu. Jedynka to jakiś wymuskany teledysk CGI. Ostatnio oglądałem również Monster Huntera no i odpadłem po godzinie - nie wiem, jakim cudem ten Anderson ma licencję na zabijanie flagowych marek Capcomu
-
The Ascent
A ja lubię i jak się da to próbuję wycisnać z gierek max - albo ich max, albo mój
-
UNCHARTED
@Mejm Nope - dla fanów fajnych popcorniaków, które można oglądać bez cienia zażenowania, nawet nie będąc gierkowym nerdem.
-
UNCHARTED
What? A ja myślałem, że to młoda Chloe i nawet mi pasowała please... Tego kupsztala się nie da dziś oglądać (ale soundtrack nadal zajebisty), mam na DVD, próbowałem parę lat temu i wyłączałem z zażenowania. Najlepszy jest wciąż Prince of Persia z Gyllenhaalem - do dziś oglądam go sobie co roku i żadna inna egranizacja nie dorasta jej do pięt, zarówno pod względem wierności materiałowi źródłowemu, jak i czystemu funowi z oglądania tego, jako samodzielnej historii. A ten Uncharted... No taki poziom najnowszego Tomb Raidera się szykuje - dużo scen żywcem z gry, średniego CGI i decyzji castingowych, dyktowanych popularnością (aż dziw, że Sully'ego nie zagrał Dwayne Johnson).
-
Xbox Game Pass - gry w abonamencie
No ja właśnie z powodu uwielbienia do brytyjskiej grupy komików zagrałem, ale z MP to głównie mamy styl graficzny, bo żarciki to raczej nie ten poziom, choć faktycznie, kilka było niezłych i śmiechłem parę razy w trakcie tych 30 minut, które wczoraj spędziłem z tym tytułem, więc zapowiada się fajnie. Najgłośniej na razie prychłem nie z powodu tekstu, a żarciku sytuacyjnego. Zaraz na początku, jak się idzie do "faceta w łódce" i tam na jego "planszy" nak#rwia wiolonczela - na początku nie zwróciłem uwagi, bo nasza protagonistka stoi akurat w tym miejscu, prowadząc rozmowę z dziadem, ale jak się ruszyłem to odkryłem, że na łódce siedzi również ten jegomość, który tak ostro nak#rwia smyczkiem
-
The Ascent
Nie, kiedy jestem tak blisko Comprehensive faktycznie przed chwilą wpadło, ale Flatliner wciąż zglitchowany u mnie - brakuje tylko tego do ładnego 100%
-
Xbox Game Pass - gry w abonamencie
Ja ze swoimi zbiorami i tak mam grania na lata, a teraz jeszcze sobie tego XBOXa sprawiłem i już w ogóle kaplica. Nie dość, że retrosy wchodzą aż miło i co chwila lurkuje allegro w poszukiwaniu starożytnych, wstecznie kompatybilnych sztosów, to jeszcze ten yebany Gamepass, dzięki któremu sprawdzam gierki, których normalnie bym nie kupił, albo miałem zamiar kupić, ale teraz by było trochę głupio, skoro mam "gratis". Z prawie 50 gier, które kupiłem w tym roku (pudełkowych), zaledwie 3 to były tegoroczne premiery (Biomutant i RE Village na XBOXa, oraz Little Nightmares II na PS4), a reszta to jakieś promocje, zaległości, lub właśnie zabytki z X360. Nie wiem, czy ten rok jest ogólnie taki słaby, że mało co mnie interesuje i dzięki temu mogę nadrabiać zaległości, czy po prostu resztę moich potrzeb zaspokaja GP (no OK, jeszcze Green Hell, Tormented Souls i Chernobylite z tegorocznych na XSX, ale to cyfrówki, więc mi się zapomniało)
-
The Ascent
Fajnie, ale Flatliner (za wszystkich wrogów) u mnie dalej był zglitchowany i ciekaw jestem czy też wpadnie, czy jest jakiś sposób inny, niż przechodzenie całej gry jeszcze raz
-
Właśnie zacząłem...
Far Cry Instincts: Predator (XSX) Napocząłem kolejnego starocia ze znanej serii no i na razie jest fajnie I faktycznie jest to coś w rodzaju remake'u oryginału, choć bardziej to "reimagine" byłoby na miejscu - te same postacie, ale jednak jakby trochę inne, podobne wydarzenia, ale ciut inaczej przedstawione. Z chęcią zobaczę, co będzie dalej.
-
SAINTS ROW - cała seria
Nie przejmuj się @MYSZa7 - jestem z Tobą Nie jara mnie ta seria zupełnie, ale te fragmenty gameplayu mi się podobają i bardzo chętnie zagram w takie coś dla totalnego rozluźnienia.
- Chernobylite
-
własnie ukonczyłem...
Chernobylite (XSX) Moja dziewiętnasta w tym roku ukończona gierka to całkiem udana produkcja naszego Farm51, rozgrywająca się w klimatach radzieckiego post-apo (tutaj z Czarnobylem w tle), w stylu S.T.A.L.K.E.R. i serii METRO. Podobnie jak tam, mamy tu do czynienia z grą FPP, choć dużo bardziej nastawioną na opowiadanie historii i zarządzanie bazą, niż akcję i rozpierduchę. Strzelanie oczywiście również jest (zarówno do ludzi, jak i nie-ludzi), ale pierwsze skrzypce gra tu eksploracja, zbieranie surowców na crafting i powolne odkrywanie co, skąd i dlaczego. Rozbudowa bazy i rekrutacja napotkanych stalkerów jest raczej prosta i niech nie zraża się ten, któremu się wydaje, że będzie musiał zbierać jakieś SIMSy i je niańczyć. Sama rozgrywka podzielona jest na dni, a każdy dzień to możliwość wykonania jednej misji. Do głównych zadań to wiadomo, a do pobocznych można posłać swoich towarzyszy. Nasz Igor ma nawet eRPeGowe drzewko rozwoju i każdy z naszych nowych znajomych może go czegoś przydatnego nauczyć w zamian za zebrane punkty doświadczenia. Wspominałem o strzelaniu - te jest dość czułe i raczej odradzam bezpośrednie wymiany ognia z kilkoma przeciwnikami na raz - da się, ale o wiele lepiej stosować walkę podjazdową i ciche eliminacje. Plus fajny patent ze stopniową utratą zmysłów po każdym brutalnym akcie, na co lekarstwem jest (a jakżeby inaczej!) alkohol. Nasze wypady rozkładają sie na kilka leveli odwiedzanych wielokrotnie (ale spokojnie, zmieniają się - czasem jest większy pył, czy skażenie radioaktywne, czasem słońce, czasem deszcz lub wieczór) i mimo, że nie jest to otwarty świat, to jest gdzie łazić i co zwiedzać. Miejscówki te są również zaprojektowane z wieloma opcjonalnymi pomieszczeniami, niedostępnymi za pierwszym razem - trzeba zdobyć odpowiedni gadżet, by niektóre zamknięte przejścia otworzyć. Po zaliczeniu misji możemy dalej biegać sobie po terenie, jeśli uznaliśmy, że mamy tu coś jeszcze do zrobienia (tylko nie za długo, bo robi się ciemniej, wzmaga się wiatr i zaczynają bić pioruny, zwiastujące nadejście...), a jak uznamy, że już wszystko zaliczone to w dowolnym momencie wyciągamy teleport gun i otwieramy portal do naszej bazy. Klimat gry jest świetny, ale ja uwielbiam post-apo wszelkiego rodzaju, więc jestem trochę mało obiektywny. W każdym razie zdecydowanie pomaga tu bardzo sugestywna grafika, wykonana przy użyciu fotogrametrii, czyli skanowania 3D prawdziwych okolic Czarnobyla. Jasne, zbliżając się do tekstur na odległość wyciągnięcia ręki widać, że jest to sprawa dość umowna, ale podczas normalnej gry niejednokrotnie można zachwycić sie wręcz fotorealistycznymi widokami. Dźwiękowo też jest klimatycznie, myzyczka w tle to melancholijnie brzdękanie akustycznej gitarki z okazjonalnym mocniejszym pyerdolnięciem dla podkreślenia dramaturgii wydarzeń. Dubbing (grałem z rosyjskim) raczej średnich lotów, wszyscy brzmią w sposób przerysowany i gdyby angielski był tak dobry jak w METRO to bez wahania bym przełączył, jednak z tym jest jeszcze gorzej i całkowicie psułby klimat. Za to należy pochwalić nasze napisy - są bardzo kwieciste i każdy mizernie dostarczony dialog potrafią odpowiednio ubarwić Przy dialogach będąc... Szkoda, że rozmowy z eNPeCami odbywają się w znany i oklepany, skyrimowo/falloutowy, kukiełkowy sposób, bo przez to nie robią konkretnego wrażenia. A szkoda, bo sama historia i nawet niezły twist pod koniec to zdecydowanie jedne z mocniejszych punktów gierki, ale brak fajnie odegranych cut-scenek (wiem, budżet, to wciąż gra niezależna) sprawił, że nie było takiego WOW, jakie mogłoby być, gdyby wiele z tych rozmów zostało zrealizowanych z konkretnym rozmachem i w sposób bardziej filmowy. W każdym razie fabularnie jest ciekawie i naprawdę niegłupio, choć chyba ciut za długo, bo pod koniec miałem wrażenie zbytniego rozwleczenia i spokojnie kilka z tych misji głównych mogłoby pójść pod nóż bez straty dla całości. Nawet wbiłem 100% achievementów, bo do tego praktycznie trzeba tylko przejść grę Podsumowując... Chernobylite to naprawdę kawał fajnej gry niezależnej, z której na zmianę przebija raz ambicja zespołu Farm51, a za chwilę ograniczenia budżetu. Fanów tych klimatów i tak namawiać nie muszę, a niezdecydowanym radzę spróbować, bo to naprawdę udana produkcja. Ocena 7/10
-
własnie ukonczyłem...
Właśnie ten wątek sprawia, że gra robi się bardziej interesująca i zmienia całkowicie klimat (a do tego jest niezłym twistem fabularnym, jeśli ktoś wcześniej nie wiedział - podobnie zresztą jak później zrobili to z obcymi w Crysis).
-
Platinum Club
Far Cry Classic Platyna #130 Mały jubileusz i okrągła, sto trzydziesta platynka przypada na moją dopiero drugą platynową zdobycz w tym roku - Far Cry Classic, zdobytą na PS3 (stąd też wszystkie screeny z gry to zdjęcia ekranu TV robione telefonem). Trzeba by chyba było przenieść tem temat do jakiegoś ogólnego działu o PlayStation, bez podziału na numerki, bo trochę głupio pisać w dziale PS4 o platynie z PS3. Wreszcie, trochę na fali hajpu spowodowanego wszechobecnością FC6, postanowiłem wziąć się za bary z remasterem pierwszej odsłony, robionym przez indyjski oddział Ubisoftu, ale oryginalnie gierka jest od Crytek i to im zawdzięczamy tę serię, którą UBI ostatecznie tak popsuło... Klimacik znany miłośnikom tego tasiemca - piękne, tropikalne wysepki, dużo soczystych kolorów i strzelanie do niemilców. Oryginał to jednak dużo bardziej klasyczny FPS, niż późniejsze odsłony od UBI i choć mamy dość spore levele to nie jest to otwarty świat (na całe szczęście). Dzięki tej skondensowanej formule i klasycznemu podziałowi na misje, grało mi się w to zajebiście i wciąż towarzyszyło mi uczucie stałego progresu, a nie przytłoczenia, jak w FC4 i wzwyż. FC Classic w swojej konstrukcji przypomina pierwszego Crysisa, do tego stopnia, że momentami miałem wrażenie, iż późniejsze dzieło Crytek było próbą udoskonalenia formuły Far Cry. Sporym podobieństwem jest również następująca w pewnym momencie zmiana z typowo tropikalnego strzelania do żołnierzy/najemników, na bardziej... "odjechane" klimaty. Zamknięte levele w różnych budynkach również mi się bardzo podobały - niektóre momenty miały wręcz horrorowy vibe. Graficznie nadal jest znośnie - wiadomo, że oryginał pochodzi sprzed prawie dwudziestu lat, ale wciąż udawało mi się chwytać fajne widoczki i mimo różnych ułomności, przestarzałej geometrii obiektów, czy znikających całych połaci tekstur, można w to pograć bez skrzywienia. Dźwiękowo to dziwna mieszanka - niby na początku wita nas ekran z powiadomieniem o dts, ale w trakcie gry wielokrotnie przeciwnicy zachodzili mnie z zupełnie innej strony, niż ich słyszałem - implementacja dźwięku przestrzennego jest jedną z najgorszych, jakich miałem (nie)przyjemność doświadczać. Odgłosy strzelanin, gadanie wrogich żołdaków czy warczenie mutantów mogą być, muzyczka również, a głosy naszego bohatera (z charakteru taki trochę przygłup, jak Duke Nukem), czy też innych postaci fabularnych to raczej poziom pornoli, podobnie jak cała fabuła z przeruchanym motywem szalonego naukowca, uskuteczniającego niecne eksperymenty na odludziu. A jak wygląda sprawa z trofeami? Zestaw raczej prosty, choć jest kilka rzeczy, na które trzeba uważać, no i polecam grać na Easy, bo na wyższych poziomach wiele z trofków może okazać się nie lada wyzwaniem (albo wręcz niemożliwych do zdobycia). Wszystko z powodu tego, że wrogie jednostki może i są przygłupie, ale strasznie oszukują, widząc nas z jakichś chorych odległości i trafiając nas nawet przez dziurkę od klucza. Kilka trofeów, wpadających wraz z postępem fabularnym, kilka związanych z wyzwaniami danego, konkretnego levelu (przebiegnięcie bez podnoszenia broni w 19. levelu było trochę stresujące), kilka z zabiciem odpowiednich ludzi w konkretny sposób, a kilka typowo "farkrajowych" w stylu "zabij kogoś z 600 metrów", albo "skocz do wody z wysokości 150m". No i trofeum za poziom trudności Hard/Realistic - na szczęście jest na to obejście i można całośc zaliczyć na Easy, a na Hard zaledwie ostatni checkpoint i wpada. Platynka do zrobienia gdzieś w okolicach 15h i chyba jakoś tyle mi zeszło. Podsumowując - polecam serdecznie, jeśli ktoś tak jak ja ma odruch wymiotny na widok kolejnej UBI-kuwety, osranej milionem znaczników do odhaczenia (i oczywiście nie ma uczulenia na staroszkolne, lekko drewniane FPSy). Z mojej strony solidne 7/10 (byłoby więcej, gdyby nie ten skopany dźwięk), a trudność w zdobyciu platyny to okolice 3/10.
-
własnie ukonczyłem...
Far Cry Classic Moja osiemnasta ukończona gierka w tym roku Wreszcie, trochę na fali hajpu spowodowanego wszechobecnością FC6, postanowiłem wziąć się za bary z remasterem pierwszej odsłony, robionym przez indyjski oddział Ubisoftu, ale oryginalnie gierka jest od Crytek i to im zawdzięczamy tę serię, którą UBI ostatecznie tak popsuło... Klimacik znany miłośnikom tego tasiemca - piękne, tropikalne wysepki, dużo soczystych kolorów i strzelanie do niemilców. Oryginał to jednak dużo bardziej klasyczny FPS, niż późniejsze odsłony od UBI i choć mamy dość spore levele to nie jest to otwarty świat (na całe szczęście). Dzięki tej skondensowanej formule i klasycznemu podziałowi na misje, grało mi się w to zajebiście i wciąż towarzyszyło mi uczucie stałego progresu, a nie przytłoczenia, jak w FC4 i wzwyż. FC Classic w swojej konstrukcji przypomina pierwszego Crysisa, do tego stopnia, że momentami miałem wrażenie, iż późniejsze dzieło Crytek było próbą udoskonalenia formuły Far Cry. Sporym podobieństwem jest również następująca w pewnym momencie zmiana z typowo tropikalnego strzelania do żołnierzy/najemników, na bardziej... "odjechane" klimaty. Zamknięte levele w różnych budynkach również mi się bardzo podobały - niektóre momenty miały wręcz horrorowy vibe. Graficznie nadal jest znośnie - wiadomo, że oryginał pochodzi sprzed prawie dwudziestu lat, ale wciąż udawało mi się chwytać fajne widoczki i mimo różnych ułomności, przestarzałej geometrii obiektów, czy znikających całych połaci tekstur, można w to pograć bez skrzywienia. Dźwiękowo to dziwna mieszanka - niby na początku wita nas ekran z powiadomieniem o dts, ale w trakcie gry wielokrotnie przeciwnicy zachodzili mnie z zupełnie innej strony, niż ich słyszałem - implementacja dźwięku przestrzennego jest jedną z najgorszych, jakich miałem (nie)przyjemność doświadczać. Odgłosy strzelanin, gadanie wrogich żołdaków czy warczenie mutantów mogą być, muzyczka również, a głosy naszego bohatera (z charakteru taki trochę przygłup, jak Duke Nukem), czy też innych postaci fabularnych to raczej poziom pornoli, podobnie jak cała fabuła z przeruchanym motywem szalonego naukowca, uskuteczniającego niecne eksperymenty na odludziu. Podsumowując - polecam serdecznie, jeśli ktoś tak jak ja ma odruch wymiotny na widok kolejnej UBI-kuwety, osranej milionem znaczników do odhaczenia (i oczywiście nie ma uczulenia na staroszkolne, lekko drewniane FPSy). Z mojej strony solidne 7/10 (byłoby więcej, gdyby nie ten skopany dźwięk).
-
Ghost of Tsushima
Mnie urzekła właśnie główna bohaterka i główna oś fabularna (poboczne to lipa - fakt), a także znajdźki, odkrywające przeszłość. Reszta postaci faktycznie nijaka, tylko Erend mi zapadł w pamięć i był sympatyczny, ale obawiam się syndromu Jonaha z nowych Tomb Raiderów i że zrobią z niego wkurzającego gamonia, którego musi ratować strong female protagonist (takie wrażenie odniosłem po trailerze Forbidden West). No i Sylens, choć to pewnie spora zasługa aktora, który go odgrywał.
-
Ghost of Tsushima
Nope. Błędne myślenie. Dlaczego nie jebiesz Ghost of Tsushima, skoro "wieżyczki/obozy/śledzenie śladów"? Bo w grach od Sony jest to podane z umiarem, w ciekawy sposób (tallnecki w Horizon>>>>wieże w AC/FC, liski/ptaszki w GoT>>>>>jebitny znacznik z metrami do pokonania) i w przeciwieństwie do UBI - zupełnie opcjonalne (w ich nowych raczyskach wręcz trzeba zaliczać te pierdoły, żeby przylevelować do wątku głównego). Origins? No spoczko piaskownica, ale to jest właśnie RAK - tego tam jest tyle, że chyba już czwarty rok mojej "gry" się zaczął - zero umiaru, przytłoczenie szajsem i zmęczenie grającego. Fajnie, że zmienili formułę, ale po własnoręcznym sprawdzeniu wolę starego Assassina. No i jeszcze brak fajnych postaci czy interesujących historyjek, podczas gdy te "ubi-gry" od Sony za każdym razem wciągały mnie właśnie fajną opowieścią obok zajebistej eksploracji świata (nawet Spiderman, którego uważam za gorszego od trójcy HZD/DG/GoT, miał fajne postacie i ciekawą, a nawet wzruszającą historyjkę). Tak więc o grach Sony nie mówi się tak surowo bo to są "UBIgames done right", a nie klepane od jednej sztancy, bezduszne, coroczne kopiuj-wkleizmy i kuwety osrane milionem znaczników, spod których nie widać mapy.
-
Ghost of Tsushima
Takie samo pyerdolenie było w przypadku Ghost of Tsushima, a gówno prawda - tak właśnie powinny te "UBI-raki" być robione (jak HZD, GoT czy DG) i wtedy nikt by ich tak nawet nie nazwał.