Skocz do zawartości

Interstellar


MBeniek

Rekomendowane odpowiedzi

Przed chwilą wróciłem z kina i moim zdaniem świetny film. Wyszło tak, że byłem sam i wg mnie dobrze się stało bo film daje do myślenia, przynajmniej mi i cieszyłem się, że moglem w spokoju pokontemplować. Na pewno trzeba film oglądać wieczorem, żeby po wyjściu z kina nie natknąć się na światło dzienne, które wyrwie Nas do rzeczywistości. Może brzmi to fizoficznie, ale takie mam odczucia. Być może nie jest to kamień milowy, ale na pewno ważny obraz dla kinematografii. Ja uważam film za bardzo dobry jeśli wciągnie mnie do środka i w tym przypadku tak było. W czasie seansu łapałem się na tym, że wciskam sie w fotel i trzymam poręczy nie tylko w chwilach szybszej akcji. Film potrafi wzruszyć, dodać otuchy, dać do myślenia. Brak tu jakichś naprawdę slabych czy niedorzecznych momentów, a jeśli są slabsze sceny, to jest ich niewiele, to i tak są bardzo dobre, na tle świetnego filmu. Mimo, że obraz jest długi, to nie znudził mnie przez chwilę. Nie było w nim przesadnego patosu(kilka razy widać flagę US) czy, co niektórzy sugerowali, bycia na siłę mądrym.

 

Muzyka genialnie buduje i podtrzymuje klimat, idealnie się wpasowuje i nie przeszkadza. Bez tego film straciłby połowę swojej siły, więc jeśli ktoś będzie kiedyś oglądał w domu, to niech nie profanuje tego na głośniczkach z laptopa. Przyłączam się do opinii, że muzyka jest oscarowa.

 

Jeśli chodzi o aktorów, to wiadomo, że McConaughey robi robotę, chociaż przez chwilę na początku filmu miałem wrażenie, że jeszcze nie wyszedł z roli w Detektywie (coś jak DiCaprio w Incepcji po Shutter Island). Na szczęście szybko się to zmienia i do końca filmu jest bez naleciałości. Pozostali też nie ustępują grą głównemu bohaterowi i jedyna rzecz, która mnie może nie tyle drażniła co nie pasowała do układanki to aktor grający doktora Manna. Damon, mimo że podstarzały w filmie to jak dla mnie ni cholery nie pasował do tej roli i nie wiem kto go wykastingował. Już bardziej obawiałem się przed seansem dobrania Anny i tego, że będzie mnie irytować to jednak byłem w błędzie i wcale mi jej osoba nie przeszkadzała. No i zagrała bardzo ok.

 

Zdziwiłem się natomiast, że w dużym mieście w multikinie na premierze tego filmu było bardzo mało osób (około 50 sztuk na sali moim okiem), chociaż dla mnie to akurat plus bo przynajmniej było cicho i spokojnie. Zresztą te osoby, które były mimo, żę w większości miały prowiant to jednak potrafiły kulturalnie się zachować. No, ale wiadomo, że takie filmy nie przyciągną gimbazy czy buractwa. Niemniej mam nadzieję, że jak najwięcej osób obejrzy ten obraz, bo w pełni na to zasługuje. Ja z pełną chęcią obejrzę jeszcze raz i na pewno zaopatrzę się w BD jak tylko się ukaże.

 

No i nie rozumiem porównywania do Grawitacji, bo poza miejscem akcji, to dwa zupełnie różne filmy. Rzekłem.

Odnośnik do komentarza

To ciekawe podejście, że nie da się napisać scenariusza s-f bez tony głupot. To może wszyscy weźmiemy się za tę fuchę ? Może nie będzie to zbyt zgrabne, ale czepianie się szczegółów jest dziecinne.

 

Międzystolca jeszcze nie widziałem, we wtorek prawdopodobnie zaliczę. Na razie bardziej niż założeń fabularnych jak w Armaggedonie, bzdetów i nieścisłości obawiam się licznych zarzutów o niezgrabny pseudofilozoficzny bełkot. Pocieszam się, że tutaj na razie nikt o tym nie wspominał i staram się podejść do filmu ani bez zbytniego hajpu, ani bez uprzedzeń.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ale jak będzie chu/jowo, to powstanie post na 3 strony taki, że się Nolanowi odechce się filmy kręcić  :[ 

Odnośnik do komentarza

Ale jak będzie chu/jowo, to powstanie post na 3 strony taki, że się Nolanowi odechce się filmy kręcić  :[ 

Już nie zgadzasz się z Tokarem z roku 2010?

 

Tak na gorąco po seansie, bo na jakieś głębsze analizy to już nie ta godzina.

 

Dawno nie byłem tak usatysfakcjonowany po wyjściu z kina. No film jest świetny po prostu. Aktorsko Lijo dawno nie był tak naturalny i przekonywujący. Reszta ekipy też bez zarzutu. Laska z Juno rzeczywiście wygląda jakby miała 12 lat, no ale ciężko to zaliczyć jako wadę filmu. Fajnie, że rolę Fischera zagrał typek z Sunshine.

 

Scenario również świetne. Niby żaden mindfuck, ale jednak stopień skomplikowania historii na tyle wysoki, żeby nie rozleniwić komórek mózgowych. Ze względu na tematykę obawiałem się sztampowych motywów zaczerpniętych z Matrixa czy innych filmów, w których bohaterowie podłączają się do wirtualnej rzeczywistości, cudzych umysłów itp. Na szczęście bezpodstawnie, już pierwsze minuty obalają podstawowy dogmat wszystkich filmów tego typu -

giniesz w VR / we śnie = giniesz w rzeczywistości

.

 

Wizualnie to jest po prostu majstersztyk. Dawno nie widziałem efektów specjalnych użytych w tak sensowny sposób. Zero taniego efekciarstwa, za to najbardziej kozackie ujęcia slo-mo w histotrii kina.

 

Zwykle w moich wrażeniach z filmów mniej więcej w tym miejscu kończę wypisywać co mi się nie podobało. Niech o klasie Incepcji świadczy fakt, że zacząłem od hymnów pochwalnych, a na koniec zostawiłem sobie jeden mały minusik :rolleyes:

 

Otóż spodziewałem się czegoś lepszego po

trzecim stopniu podświadomości Fishera

. Skoro to już naprawdę głęboka warstwa psychiki, to można by się spodziewać czegoś bardziej surrealistycznego i wyrafinowanego niż jakaś

baza w góach

. Do tego strzelaniny w tym fragmencie filmu były jakieś takie bez polotu.

 

No i to tyle co na razie przychodzi mi do głowy. Nolan znowu pozamiatał.

 

ellen właśnie mi się wydaje miała być taka głupiutka i odwzorowywała to o czym myśli akurat widz: siedzisz sobie w fotelu i myślisz "ale o co cho?" i ona w tym momencie pyta się i ktośtam jej tłumaczy.

No tylko że ta jej głupkowatość trochę koliduje z funkcją, jaką pełni w ekipie. Od architekta snów oczekiwałbym trochę więcej niż wiecznie otwartej buzi i wyrazu warzy "WTF" w każdej sytuacji.

 

Jeszcze taka dygresja, że jeżeli czegoś mi w Incepcji brakowało, to stworzenia jakiegoś sensownego tła dla technologii, która jest motorem napędowym historii. Na dobrą sprawę wiemy tylko, że istnieją walizeczki, z których wychodzą jakieś kabelki, które podłącza się jakoś do nadgarstka i za pomocą tego urządzenia można wleźć do czyjejś podświadomości. Wiemy też, że istnieją osoby, które zajmują się tworzeniem w jakiś sposób sennych realiów "wgrywanych" jakoś do podświadomości celu. Jak na mój gust to trochę za dużo tego "jakoś" a za mało konkretów. Zdaję sobie sprawę, że Incepcja doskonale broni się bez łopatologicznego wyjaśniania w punktach co i jak dokładnie działa, ale ja mam takie zboczenie że jednak lubię dużo wiedzieć :whistling:

 

Walter Cronkite :wub:

No i właśnie tutaj przydałoby się trochę "łopatologii". Skoro kolejne poziomy snu są w jakiś sposób "zaprojektowane", to czy 12-letnia pani architekt nie mogła zaprojektować czegoś prostszego i w bardziej przyjaznym środowisku niż forteca w ośnieżonych górach ? Kwestia konieczności coraz bardziej skomplikowanej struktury na kolejnych poziomach odpada, bo paradoksalnie najbardziej skomplikowaną strukturę miał pierwszy poziom snu. Przecież to było miasto, w którym teoretycznie mogli skręcić w każdy zaułek, wejść w każde drzwi gdyby chcieli. Pomijając kwestię, że zaprojektowanie tak skomplikowanego snu przez siksę, która dopiero co startuje w biznesie trzeba przyjąć w trybie "ok, muszę uwierzyć, że tak się da".

 

Zgadzam się z tym, że śnieżna sekwencja w konwencji Rambo 8 przeplatana przydługim "pakowaniem" ekipy przez Arthura była nieciekawa. Natomiast sceny spadającego samochodu jakoś mi nie przeszkadzały, nie było ich znowu aż tak wiele.

No, to obejrzałem sobie Incepcję po raz drugi i na spokojnie bez atmosfery hajpu stwierdzam, że podobało mi się nawet bardziej niż za pierwszym razem smile.gif

Nawet idiotyczne one man army na śniegu już tak nie przeszkadza, bo byłem na to przygotowany, a ujęcia spadającej furgonetki są krótkie i nie pojawiają się na tyle często, żeby miało to przeszkadzać. Nadal trochę irytuje dwunastoletnia pani architekt bawiąca się w moralny kompas Cobba i jej ciągłe pytania "ALE O CO CHODZI ?!?!?!", poprzez które tłumaczona jest większość zasad, jakimi rządzi się hulanie w snach. No ale powiedzmy, że odkrywanie szczegółów, które przeoczyło si za pierwszym podejściem, rekompensuje tą niedogodność.

 

Kolejny bardzo fajny film na koncie Nolana. Szkoda, że zepsuł sobie filmografię przeciętnymi Batmanami :rolleyes:

Nie no, pierwszy szmatrix przedstawił zagadnienie konfliktu ludzi ze sztuczną inteligencją oryginalnie. Tylko tak jak piszesz, była to oryginalność w skali kinematografii. Do literatury s-f śmiech to porównywać, zresztą przecież okazało się, że scenariusz Matrixa to praktycznie plagiat jakiejś noweli. Gdyby zdecydowano się przenieść na ekran choćby połowę wizji chociażby Lema, to by publika doznała rozpier/dolenia jaźni od nadmiaru oryginalności. Szkoda, że jak ktoś się już bierze za ekranizację takiego Solatris, to wychodzi albo parodia (Tarkowski), albo romans (Soderberg).

 

A co do Incepcji, to jeśli ktoś po 15 minutach filmu jest w stanie rozkminić, że

Cobb zasiał ideę w umyśle Mal

, zanim w ogóle pada wyjaśnienie czym jest incepcja, to gratuluję przenikliwości.

 

No tak jak to jest, Tokar? Nolan ok czy nie ok?

Odnośnik do komentarza

Film b.dobry, dla mnie 9-/10

Muzyka, rezyseria, gra aktorska, zdiecia, efekty specjalne to pierwsza klasa.

W scenie gdy: 

 

wy(pipi)alo kawalek tego promu kosmicznego

Powiedzialem na glos "O KURWA" mimo ze wiedzialem ze to sie stanie :D

Duzy plus za design

robota

ktory na poczatku wygladal jak bujajaca sie szafa  by pozniej przeistoczyc sie w konkretnego sqrwysyna :)

Co mnie dziwi to mala ilosc ludzi na sali (gdzies okolo 20 oob) jak na premiere o 17 w multikinie w gdansku. Mam nadzieje ze film sie dobrze sprzeda.

Edytowane przez smallv86
Odnośnik do komentarza

im wincyj czasu mija tym bardziej mam ochote isc jeszcze raz. autentycznie jestem pod wrazeniem. ja wiem, ze to holyludzka bajeczka i nie chce jej porownywac do kubrikowego 2001, ale nie zmienia to faktu, ze film momentami wgniatal w fotel.

 

 

scena jak wracaja z tej wodnej planety i dowiaduja sie, ze minelo ponad 20 lat, plus odsluchiwanie tych tasm, ja pie.rdole, az mi lza sie krecila w oku

 

Odnośnik do komentarza
Gość Orzeszek

no, to była dobra scena.  i jw. pisane scena z

 z wybuchem na stacji

też krzyknąłem o kur.wa w kinie xd dużo głupotek jest w filmie no ale co zrobić. warto film obejrzeć. czekam na forumowych einsteinów podważających teorie e=mc2.

 

imo troche wlaśnie za dużo egzystencjonalnego gadania, dialogi czasami też wieją kapciem jak rozmowa

coopera z córką przed odlotem

taka sztampa jak w każdym podobny filmie z taką sytuacją. ale i tak film jest ciekawy, od początku nie wiadomo w jakich czasach dzieje sie film, niby wszystko "dzisiejsze" a kompy wyglądają jak te z lat 60-tych przy dziwnie skonstruowanych robotach klocach i podróżach międzyplanetarnych. tak samo mindfuck o

sfałszowaniu wyprawy na księżyc że jej nie było

co trochę wzbudza taki niepokój, tak samo motyw co sie dzieje na ziemi (chyba ze to przespałem) że dzieje jak sie dzieje.

Odnośnik do komentarza

ak samo mindfuck o

sfałszowaniu wyprawy na księżyc że jej nie było

co trochę wzbudza taki niepokój, tak samo motyw co sie dzieje na ziemi (chyba ze to przespałem) że dzieje jak sie dzieje.

 

 

 

zaweira spoilery z armageddon i grawitacji.

 

bylo pozniej mowione, zeby ludzie mysleli o przyziemnych rzeczach (farming!), a nie kierwa ekscytowali sie podbojami kosmosu, na ktore nie ma pieniedzy, dlatego zrobili nowe podreczniki, za pomoca ktorych manipuluja ludzmi. Zauwaz, ze cooper wysmial te mloda nauczycielke, a dyrektor tez mial ja ewidetnie za lekko przyglupia.

 

Z innej beki, IMO komunikacja w druga strone tak naprawde byla mozliwa, ale profesorek po prostu nigdy nie chcial wprowadzic planu A w zycie, wiec ja zablokowal, zeby ludzie nie chcieli leciec do nowego swiata.

 

 

 

imo troche wlaśnie za dużo egzystencjonalnego gadania, dialogi czasami też wieją kapciem jak rozmowa

coopera z córką przed odlotem

taka sztampa jak w każdym podobny filmie z taką sytuacją. 

 

Czy ja wiem? Jak inaczej to rozwiazac zeby fabula dalej trzymala sie kupy?

A moze celowy zabieg, zebysmy mysleli, ze na koncu tez bedzie klisza, cooper niczym bruce w armageddonie albo clooney w grawitacji odejdzie w nicosc trzymajac amerykanska flaga i z usmiechem na ustach, a akcja skupi sie na lasce? 

A tu prosze - czarna dziura go nie zgniotla i watek jest kontynuowany. 

Niby wczesniej byla poruszana kwestia srodka czarnej dziury, ale chyba nikt sie tego nie spodziewal po tym jak spuscil najpierw robota.

 

W sumie teraz zastanawiam sie, czemu do chuya on bedac w innym wymiarze robil dokladnie to samo co wtedy, jak byl na ziemi? Czemu nie przekazal morsem: "lec na planete millera"? Time loop? Ale czemu? Mial wiedze o tym co zrobi i ze to nie poskutkuje.

Moze dlatego, ze nie ma tutaj "time paradox", co bylo kilkukrotnie poruszane w filmie... Tylko dlaczego?

Obejrzalbym jeszcze raz te scene.

Z jednej strony wiedzial, ze "stay" nic nie da. Czy on to "stay" przekazal jak dotarl do innego wymiaru, czy zostal postawiony przed faktem? Nie pamietam.

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Wymieniaj filmy sf, ktore nie maja potkniec.

 

Może zaryzykuję ale: Odyseja Kosmiczna 2001 i Kontakt.

 

Co jak co ale kandydujący do miana Odyseji Kosmicznej naszych czasów Interstellar ma tych najbardziej poyebanych potknięć co najmniej kilka:

 

- serio mam uwierzyć że ten murzyn czekał na nich w statku przytomny przez 14 lat? Przecież wiedział że ich jedna godzina odpowiada siedmiu ziemskim latom. Nie potrafił założyć że reszta załogi spędzi na tej planecie nawet "minimum h"? Ok, rozumiem że kilka lat winien badać ów czarną dziurę, ale 14 lat? Skąd wziął tyle żarcia, zakładając przecież że reszta może wrócić i spędzić z nim w kosmosie jeszcze sporo czasu?

 

- jakim cudem wciąż otrzymywali nagrania z ziemi i to w takim tempie? (Przecież taki sygnał powinien iść do nich latami)

 

- główny bohater kontaktuje się z córką z przeszłości i teraźniejszości "drugi raz", czyli znowu bzdura w rodzaju nieskończonej ilości wszechświatów, zgodnie z którą zmieniając przeszłość, mielibyśmy tworzyć alternatywne światy (choć w filmie ukazana jest bardziej "normalna" wersja wg której nie można w jakikolwiek sposób wpłynąć na przeszłość). Szczerze? Taki sam rodzaj bzdury.

 

No i gwoźdz programu: Jak oni go kurfa znaleźli w takiej przestrzeni??? O.o

 

 

Serio, gdyby ten film skończył się na

nieodnalezieniu/ śmierci Methiu, a przy okazji darowano by sobie tą ckliwą scenkę z jego 90-letnią córką i romantycznym lotem w pojedynkę do tej laseczki na nowej Ziemii.

 

To byłby to film godny "dziewiątki", ale hej to przecież Nolan, więc Janusz i Kryśka muszą wyjść z kina usatysfakcjonowani.

 

Imo bezpieczne 7/10, bo poza powyższymi bzdurami film miał naprawdę dobrą koncepcję.

  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...